-
Impreza niespodzianka dla McGonagall? To mógł wymyślić tylko idiota. – Ginny
skwitowała przy śniadaniu opowieść Hermiony.
- Tak, Malfoy. – odpowiedziała panna
Granger, a Ashley zakrztusiła się sokiem pomarańczowym. Hermi energicznie
poklepała ją po plecach. – Lepiej?
- Już tak, dzięki. Więc wracasz do
szkoły? – Ash wstała od stołu i zaczęła zmywać naczynia.
- Tylko na weekend, w niedzielę
wieczorem wrócę do domu.
- A dziś masz czas przed pracą?
- Mam dopiero na drugą zmianę, Gin.
- Pójdziesz ze mną na Pokątną?
Potrzebuję nowej szaty do pracy.
- Jasne, za pół godziny będę gotowa.
– Hermiona poszła do swojego pokoju i dokończyła poranną toaletę.
Po trzydziestu pięciu minutach młode
czarownice wyszły z domu i w pobliskiej alejce teleportowały się do Dziurawego Kotła.
- Ginny, Hermiona!
- Hanna, jak miło Cię widzieć. –
przyjaciółki podeszły do kontuaru, gdzie panna Abbott czyściła kufle do piwa.
- Jak się masz? – zapytała
uśmiechnięta Ginny i usiadła na wysokim krześle.
- Wszystko dobrze, jak widzicie
pracuję tutaj i w Trzech Miotłach.
- Wiem, wiem. – przytaknęła
Hermiona. – Harry mi wspominał. Będziesz na przyjęciu dla McGonagall?
- Powinnam się pojawić, na kilka
godzin. Ale wiesz, interes to interes. Bardzo się cieszę, że was widzę,
dziewczyny.
- Hanna, możesz mi donieść jeszcze
jedno piwo? – odezwał się jeden z klientów.
- Przepraszam was, Moje Drogie.
Klienci wzywają.
Dziewczyny po chwili znalazły się na
ulicy Pokątnej, gdzie jak zawsze panował wesoły harmider. Głosy czarodziejów
zagłuszały pohukiwania sów i odgłosy innych zwierząt. Hermiona zawsze z wielką
radością odwiedzała to sentymentalne dla niej miejsce. Przed oczami miała
wyraźne obrazy, gdy była jeszcze uczennicą Hogwartu i przychodziła tutaj, razem
z rodzicami i przyjaciółmi, na zakupy. Wciąż pamiętała zapach nowych książek z księgarni Esy i Floresy, które z
przyjemnością czytała do późnej nocy. Przyjaciółki weszły do sklepu Madame
Malkin, gdzie już po dwudziestu minutach uśmiechnięte wyszły z nową szatą dla
Ginny.
- Hermiona, idziemy na ciastko i
kawę?
- Jeśli tylko masz ochotę. – Hermi
założyła duże, przeciwsłoneczne okulary. Mimo końca września pogoda sugerowała
środek lata. Kobiety usiadły przy stoliku pod dużym, żółtym parasolem.
- Co dla was, Piękności. – syn Pana
Floriana Fortescue przejął po zmarłym ojcu lodziarnię.
- Marcus, czy Ty podrywasz każdą klientkę?
– zaśmiała się Ginny.
- Tylko te najpiękniejsze. –
uśmiechnął się, w jego mniemaniu, czarująco.
- Dobrze, rozumiemy. – Hermionie
dopisywał dobry humor. – Ja poproszę truskawkową fantazję i sok pomarańczowy.
- Dla mnie mrożoną kawę i ciastko z
dyni.
- Oczywiście, już podaję, moje
Piękne. – Marcus znikł za drzwiami lodziarni.
- Gin, chyba wpadłaś Marcusowi w
oko. – Hermiona uśmiechnęła się.
- Tak samo jak każda inna
dziewczyna. – Wesley’ówna pokazała jej język. – Poza tym, spotykam się z Blaise’m
od jakiegoś czasu. – powiedziała bardzo szybko Ginny i spojrzała w niebo wyraźnie zaczerwieniona.
- TYM Blaise’m?
- Jeśli masz na myśli Zabini’ego to
tak, z tym.
- Ginny, jak to się stało? I
dlaczego dopiero teraz się o tym dowiaduję?
- Ciii, Marcus idzie.
- Truskawkowa fantazja i sok
pomarańczowy i kawa mrożona i ciastko z dyni. – chłopak postawił zamówienie na
stoliku. – Gdybyście bardzo za mną tęskniły to jestem już obok. – na odchodne
chłopak posłał im buziaka. Dziewczyny tylko się uśmiechnęły.
- Dobra, już poszedł. Więc?
- No co. Spotkaliśmy się kilka
miesięcy temu na jednej imprezie, drugiej, trzeciej i kolejnej. Zaczęliśmy wspominać dawne czasy, trochę flirtować a jak ostatnio
byłam u rodziców to okazało się, że Blaise też ich odwiedził, bo miał sprawę z
Ministerstwa do taty i on...wyraźnie dał do zrozumienia moim staruszkom, że się spotykamy.
- A oni co na to? – Hermiona upiła
łyk soku.
- Szczerze to nawet się ucieszyli,
że kogoś mam. Myślę, że ciągle przezywają moje rozstanie z Harry’m. Blaise, jak
później powiedziała mi mama, stał się bardzo odpowiedzialny, pracuje w
Ministerstwie, jest dyrektorem Biura Aurorów i właścicielem kilku klubów w
mieście.
- No powiem Ci, że ten tydzień
zaczyna się ciekawie. Wczoraj się dowiedziałam, że Harry i Neville
zaprzyjaźnili się z Draco a moja przyjaciółka spotyka się z Blaise’m. Ciekawa
jestem jakie jeszcze niespodzianki czekają na mnie.
- I co Ty o tym wszystkim myślisz? O
mojej nowinie.
- Wiesz, to jest wasza decyzja.
Jeśli jesteś szczęśliwa to ja mogę tylko mocno trzymać za was kciuki. Naprawę,
Ginny, cieszę się Twoim szczęściem. A Ron już wie? Wiesz, jak on nie lubił
Blaise’a.
- Ja mu nic nie mówiłam, ale mama
pewnie prędzej czy później mu powie o wszystkim. Poza tym Ronowi nic do tego z kim się spotykam. On nikogo nie
lubił ze Slytherinu.
- W sumie masz rację. Ale powiedz,
często się spotykacie? – Hermi uśmiechnęła się zadziornie.
- Nieeeee, czasem odbiera mnie z
pracy. No dobra, codziennie mnie odbiera. – dodała widząc minę Hermiony. – I
chodzimy razem na imprezy.
- Odpowiada Ci to?
- Nie myśl, że my tylko imprezujemy
a potem idziemy do łóżka. Blaise naprawdę się zaangażował, traktuje mnie
poważnie, a ja jego...też. Nawet zaczął mówić, że chce przedstawić swojej
mamie.
- Ginny, to poważne kroki. Zastanów
się czy tego chcesz, pamiętasz jak było z Harry’m.
- To nie to samo, z Harry’m to była
całkiem inna historia i do tego prawie trzy lata temu. Poza tym Blaise nie
naciska na ekspresową rodzinę tylko zaoferował mi związek oparty na wspólnym
zaufaniu. A co będzie dalej to zobaczymy, co wyjdzie.
- Myślisz o nim poważnie? Wiesz,
dom, małżeństwo, dzieci? Nie teraz oczywiście, ale kiedyś tam.
- Nie wiem, na razie jest mi dobrze
tak jak jest. – Ginny podparła głowę ręką. – Ale chyba się zakochałam.
- Gin, uszczypnij mnie, bo ja chyba
nie wierzę w to, co słyszę. – Hermiona uśmiechnęła się szeroko. – Ty?
Zakochana?
- Wiem, to brzmi idiotycznie, ale
tak wyszło. – panna Weasley się zarumieniła.
- Długo się spotykacie?
- Będzie jakoś trzy miesiące.
- Czemu mówisz mi dopiero teraz?
- Chyba nie miałam odwagi wcześniej.
Nie gniewasz się?
- Nie potrafię się na Ciebie
gniewać, Weasley. Ale z decyzją o ślubie nie zwlekaj, w końcu jako Twoja druhna muszę się odpowiednio przygotować.
- Masz to jak w banku, Granger. –
Ruda pokazała jej język. – Poza tym, nie spiesz się tak, bo szybciej Ty
wyjdziesz za mąż nią ja.
- Na pewno, przypominam Ci, że to Ty
masz potencjalnego przyszłego męża a nie ja.
- Przesadzasz, Hermi. Kto wie, może
Twój Jedyny idzie właśnie obok mojego chłopaka? – Ginny założyła ręce i
uśmiechnęła się zadziornie.
- Co? O czym Ty mówisz? – Hermiona
odwróciła się w stronę, gdzie patrzyła się Ginny i równie szybko odwróciła się
z powrotem do swojej przyjaciółki. –Ginny! Jak się dowiem, że Ty to ustawiłaś
to Cię zamorduję! – dziewczyna syknęła ze złością.
- Niczego nie ustawiłam. Nie
wiedziałam, że oni tu będą.
- Zabiję Cię! – dziewczyna
wypowiedziała to bezgłośnie w stronę przyjaciółki, która już machała do
nadchodzących mężczyzn. Hermiona zbladła ze strachu, gdy tylko go zobaczyła
cały ból i strach wrócił z podwójną mocą. Przypomniała sobie każdą przepłakaną
noc, każdą próbę ignorowania zaczepek i każdązłość, że znów nie wytrzymała i
dała się sprowokować. A co jeśli na powitanie zacznie swoją tradycyjną grę Poniżyć głupią szlamę, Granger? Harry
mówił, że Draco się zmienił, zaprzyjaźnił się z nim i Neville’m. Ale w końcu
Neville to czarodziej czystej krwi, a Harry półkrwi. A ja nie, pomyślała Hermiona. Na całe szczęście dziewczyna szybko
odzyskała zdrowy rozsądek i udało jej się pohamować emocje. Wzięła dwa głębokie
oddechy. Te czasy już dawno minęły, teraz status krwi nie jest priorytetem.
- Cześć, Kochanie!
- Witaj, Ginny. – Blaise pocałował
swoją dziewczynę w czoło. – A ta pani w okularach jak mucha to chyba nasza wzorowa uczennica, Hermiona Jane Granger.
- Masz dobrą pamięć. Hej. – Granger,
mimo całej sytuacji, szybko wrócił dobry humor.
- Cześć, dziewczyny. – przyjaciel
Blaise’a usiadł pomiędzy Hermioną a Zabini’m.
- Hej, Draco. – odpowiedziała
Hermiona, bo Ginny była zajęta witaniem się ze swoim chłopakiem. Nie odważyła
się spojrzeć na niego.
- Co tu robicie, dziewczyny? –
zapytał Blaise, gdy skończył zajmować się Ginny.
- Zakupy, Kochanie.
- No tak. – skwitował Blaise. – My
zabijamy nudę, mamy dziś wolne w Ministerstwie. Ale widzę, że znaleźliśmy
towarzystwo na resztę dnia.
- Raczej beze mnie, za półtorej
godziny zaczyna się mój dyżur.
- Pracujesz w Szpitalu Św. Munga? -
zapytał Draco.
- Tak, to mój drugi dom. - brunetka
uśmiechnęła się lekko.
- Pracoholiczka? - Blaise już
próbował ciastko z dyni, które zamówiła jego dziewczyna. - Zupełnie jak młody Malfoy.
Jak nie Ministerstwo to hotel.
- Jesteś właścicielem hotelu? -
zagadała Ginny, próbując zabrać Zabini'emu swoją porcję ciasta. - Zamów sobie!
- A żeby tylko jednego. -
odpowiedział za przyjaciela Blaise. - On jest właścicielem sieci hoteli. Na
pewno widzieliście niejeden hotel El
Corazón del Dragón. To tego Pana. - Blaise wskazał łyżeczką na Draco. – No
i nie wspomnę o jego liniach lotniczych.
- Mam wrażenie, że reklamujesz mnie.
- skwitował Malfoy, na co jego przyjaciel wzruszył ramionami.
- Czekaj, czekaj. Byłam dwa lata
temu w Barcelonie w hotelu o takiej nazwie. I nikt nie pytał mnie o to czy
jestem czarownicą.
- Widzisz, Hermiona, czasy i ludzie
się zmieniają.
- Najwyraźniej. - dziewczyna
odpowiedziała mu uśmiechem. Jego odpowiedź całkowicie zbiła ją z tropu. Czy to
możliwe, że chłopak pochodzący z rodziny, która zawsze broniła czystości krwi,
pozwalał aby gośćmi w jego hotelu byli także mugole? Z drugiej strony, może
faktycznie czasy i ludzie się zmieniają. Może Harry miał rację? Przecież siedzi
obok niej już kilka minut i ani razu jej nie obraził. Hermiona, korzystając z
założonych okularów przeciwsłonecznych, postanowiła przyjrzeć się ukradkiem
Draco. Chłopak ubrany był w sprane jeansy, granatową koszulę i markowe, czarne
adidasy. Na prawej ręce miał zegarek, którego logo również nie należało do
tanich. Na głowie chłopaka panował artystyczny nieład, blond kosmyki sterczały
we wszystkich kierunkach, kilka opadało na czoło, co dodawało mu zadziornego
wyglądu. Najbardziej Hermionę zadziwiły jego oczy. Były radosne, dobre i tak
dziwnie znajome. Nie dopatrzyła się w nich zła i pogardy, z którą tak często na
nią patrzył. Z rozmyśleń wyrwał ją głos Malfoy'a.
- Już skończyłaś na mnie zerkać?
- Nie wiem o czym mówisz!
- Tak? To dokąd poszli państwo Zakochani?
- Poszli? - dopiero teraz Hermiona
zauważyła, że miejsca na przeciwko niej są puste.
- Wydało się. - chłopak zaśmiał się.
- Daj, zdejmiemy te okulary. - nie pytając jej o pozwolenie Draco zdjął okulary Hermiony i położył je na stoliku. - Od razu
lepiej. A Blaise poszedł z Ginny zamówić drugie ciasto z dynią, bo pierwsze
zjadł prawie sam. Cieszę się, że będziesz na przyjęciu dla profesor McGonagall.
- A skąd... No tak, zapomniałam, że
przyjaźnisz się teraz z Harry'm.
- Widzisz, jak się porobiło. -
chłopak podparł głowę ręką i patrzył się na brunetkę.
- Ciągle nie mogę w to uwierzyć. -
zaśmiała się. Ona ma piękny uśmiech, pomyślał Draco. - Wiesz,
przypomniały mi się wasze potyczki z czasów szkoły.
- Też je często wspominamy. -
również Malfoy zaczął się śmiać na wspomnienie jego dawnych relacji z Potter'em
- O czym tak rozmawiacie? - do
stolika podeszła Ginny. Po chwili dosiadł się również Blaise.
- Wspominamy szkołę. - odpowiedziała
Hermiona. - Miło się z wami siedzi, ale praca wzywa.
- Już uciekasz? - zapytał Draco.
Hermiona miała wrażenie, że w jego głosie usłyszała cień zawodu.
- Za godzinę zaczynam dyżur.
-
Poczekaj, odprowadzę Cię.
Tak, wiem Ginny i Blaise razem. Ale uwielbiam ich w takim połączeniu! :)
Dziękuję za wszystkie komentarze!
Zachęcam Was także do polubienia opowiadania na fb - https://www.facebook.com/pages/hgranger-dmalfoyblogspotcom/616617138377926?fref=ts
Zachęcam Was także do polubienia opowiadania na fb - https://www.facebook.com/pages/hgranger-dmalfoyblogspotcom/616617138377926?fref=ts