czwartek, 20 marca 2014

Rozdział 19. Uznała też, że ograniczy kontakty z Draco do minimum.

      Harry Potter pojawił się w Ministerstwie Magii o ósmej rano. Nie był tym faktem specjalnie uradowany, ale z drugiej strony zżerała go ciekawość. Wczoraj późnym wieczorem dostał list od Malfoy’a z dość jasnymi instrukcjami, do których się zastosował. Skierował swoje kroki do gabinetu Zabini’ego. Chłopaka swojej byłej dziewczyny. Wbrew wszystkiemu, kibicował im szczerze, bo widział, że Ginny jest szczęśliwa.
         - Cześć, Blaise. – Potter zajrzał do biura byłego ucznia Domu Węża.
         - No witam. Nie żebym się nie cieszył, że Cię widzę ale co Ty robisz tak rano w Ministerstwie?
         - Wczoraj wieczorem dostałem list od Draco o treści, tu cytuję „Potter, bez zbędnego pierdolenia i marudzenia, masz być jutro rano o ósmej w Ministerstwie Magii, w gabinecie Blaise’a”. Więc jestem.
         - To siadaj. – Blaise wskazał mu fotel. – Draco, nie należy do rannych ptaszków, więc sobie poczekasz.
         - O, Potter, dobrze, że już jesteś. - do gabinetu, niczym burza, wpadł Draco.
         - A jednak nie. - mruknął Blaise.
         - Dobrze, że jesteśmy w komplecie. Potter, kiedy zaczynasz pracę w Ministerstwie?
         - Po Nowym Roku.
         - A nie można tego przyśpieszyć?
         - Nie bardzo, wciąż jestem nauczycielem w Hogwarcie. A przy okazji, za trzy godziny zaczynam lekcje i McGonagall udusi mnie jak się spóźnię. Mam nadzieję, że nie wezwałeś mnie tu po to, aby zadać mi to pytanie.
         - Oczywiście, że nie. Chcę żebyś, wraz z Aurorami, których wybierze Blaise, odnalazł rodziców Hermiony.
         - Co proszę?? - wykrzyknęli jednocześnie Harry i Blaise.
         - To, co słyszeliście. Kilka tygodni temu byli gośćmi w moim hotelu. Na początku, ich nie poznałem, ale Hermiona pokazała mi zdjęcie.
         - Ona o tym wie? - zapytał Blaise. - Albo Ginny?
         - Nie, nikt poza nami o tym nie wie.
         - Draco, to czyste szaleństwo. Nawet jeśli ich widziałeś, to nie mamy pojęcia, gdzie są teraz. Poza tym, już rozmawiałem z Hermioną o tym. Ciężko jest odwrócić zaklęcie, to może nieść ze sobą bardzo poważne konsekwencje.
         - Wiem tyle, że z okazji rocznicy ślubu postanowili zwiedzić Francję i Belgię. Rozesłałem już do wszystkich moich hoteli ich dane, jeśli w którymś się zatrzymali, będziemy o tym wiedzieć.
         - Dalej uważam to za szalony pomysł. - powiedział Harry.
         - Dlatego chcę żebyś Ty się tym zajął. Ciężko mi to powiedzieć, ale nie znam lepszego Aurora od Ciebie.
         - Lizus. - mruknął Blaise. - Poza tym, Minister Magii Cię zabije, jak zobaczy kosztorys tej akcji.
         - To już biorę na siebie, wszelkie wydatki pokrywam ja. A nawet zapłacę podwójnie.
         - Tu nie chodzi o pieniądze, tylko o realne powodzenie tego planu.
         - Potter, nie prosiłbym Cię o pomoc, ale sytuacja jest wyjątkowa. Hermiona naprawdę tęskni za nimi, ale sama utraciła już nadzieję. A ja nie mogę wybaczyć sobie, że stałem z nimi twarzą w twarz i ich nie poznałem.
         - Mam jeden warunek.
         - Jaki?
         -W razie niepowodzenia Hermiona nigdy się o tym nie dowie.
         - Zgadzam się.
         Na znak porozumienia mężczyźni uścisnęli sobie dłonie.

***

         Charlie Weasley, z szerokim uśmiechem, wszedł do gabinetu swojego brata. Ron jednak nie podzielał jego radości. Stał oparty o parapet i tępo wpatrywał się w coś za oknem. Charlie zauważył, że w koszu leży zmięte wydanie "Czarownicy". Egzemplarz, który miał ze sobą dyskretnie schował do wewnętrznej kieszonki bluzy, którą miał na sobie. Zrozumiał, że Rudzielec już wie.
         - Cześć, brat!
         - Mhmm. - mruknął Ron, nie spoglądając na niego.
         - Wpadłem na genialny pomysł. Dziś jest piątek, więc każdy chce spędzić miło ten wieczór. Pomyślałem, że wpadniecie do mnie z Nicolett. Ugotujemy razem coś dobrego, a potem obejrzymy jakiś film.
         - Nie mam ochoty, ale pewnie Nicolett się zgodzi. Życzę miłego wieczoru.
         - Nie będzie miły bez Twojej osoby. Nie daj się dwa razy prosić.
         - Powiedziałem już, że nie mam ochoty.
         - Coś się stało? Pokłóciliście się?
         - Nie.
         - Ron, nie zachowuj się jak dziecko i powiedz o co Ci chodzi!
         - Wiedziałeś, że Hermiona jest z Malfoy'em?
         - Obiło mi się o uszy, że się spotykają. Nie wiem natomiast, czy są parą.
         - Na pewno są. W końcu on jest bogaty, może dać jej wszystko. Nie to co ja, Ron nieudacznik.
         - Odbiło Ci? Jak możesz tak mówić o Hermionie? Dobrze wiesz, że ona nie jest materialistką.
         - To dlaczego woli tę fretkę ode mnie? To proste, on jest miliarderem.
         - Miliarderem czy nie, nie powinno Cię to interesować z kim ona się spotyka. Jest dorosłą i ma prawo do własnych wyborów. Masz cudowną dziewczynę, która jest z Tobą w ciąży! Opamiętaj się, bo ją stracisz. Myślałem, że Hermiona jasno dała Ci do zrozumienia, że kocha Cię jak brata. A Ty dalej swoje, od tylu lat!
         - Nicolett skarżyła się na mnie?
         - Nie musiała. Sam widzę, co się z Tobą dzieje. Zachowujesz się jak idiota. Zamiast dbać o matkę swojego dziecka, Ty rozpamiętujesz dziewczynę, która nigdy z Tobą nie będzie. Zrozum to w końcu, Hermiona spotyka się z Draco.
         - Przecież on wyzywał ją od szlam!! To ja, uspokajałem ją i pocieszałem, gdy po raz kolejny płakała przez niego! Już o tym zapomniała?
         - Ludzie się zmieniają, Ron. Widocznie Hermiona i Draco, postanowili się pogodzić. Musisz uszanować jej decyzję. A jeśli naprawdę Ci na niej zależy, to powinieneś cieszyć się jej szczęściem.
         - Szczęściem. - prychnął Rudzielec. - A może szczęście już się nie liczy.
         - Myślałem, że odnalazłeś swoje szczęście przy Nicolett. Tym bardziej, że będziecie rodzicami. Szkoda mi Ciebie, Ron. Ale najbardziej szkoda mi Nicolett, dziewczyna nie jest niczemu winna, a cierpi najbardziej. Kiedyś byłeś inny, widziałem, że zależy Ci na niej. Radzę Ci, zacznij się nią interesować, inaczej odejdzie od Ciebie. Może się obrazisz za to, co powiem ale nie zasługujesz na nią, Ron. To wspaniała dziewczyna i widać, że Cię kocha. Zastanów się nad tym.
         Charlie odwrócił się i opuścił gabinet Rona, zostawiając go jeszcze bardziej zdenerwowanego.

***

         Ginny Weasley wróciła w wyjątkowo dobrym humorze z pracy. Piątek. A piątek oznaczał (przynajmniej w jej przypadku), że zaliczy dobrą imprezę w klubie swojego chłopaka. Dochodziła godzina szesnasta, więc miała ponad cztery godziny na odświeżenie się i skompletowanie odpowiedniego stroju. Wesoło nucąc pod nosem najnowszy przebój, który górował na pierwszych listach hitów, weszła do domu. Od razu zauważyła się, że coś jest nie tak. Na kanapie siedziała przygarbiona Ashley. Nieobecnym wzorkiem patrzyła się w telewizor, gdzie akurat Justin Bieber wył do mikrofonu, niczym kocica w czasie rui.
         - Na święte gacie Merlina! Ashely, wyłącz tę imitację faceta!
         - Co takiego? - dopiero na dźwięk podniesionego tonu głosu Rudej, siostra Draco powróciła do rzeczywistości. - O losie. - szybko zmieniła kanał. - Nawet nie zauważyłam, co leci w telewizji. Po prostu zamyśliłam się.  
         - Właśnie tak myślałam. Co się dzieje?
         - Nic szczególnego. Mam parę spraw, które muszę jak najszybciej sobie przemyśleć i poukładać. A czas mnie nagli.
         - Jeśli mam być szczera, to pierwszy raz widzę Cię w takim stanie. Mogę Ci jakoś pomóc? W końcu, co dwie głowy to nie jedna.
         - Nie, Ginny. Dziękuję, ale nie chcę zawracać Ci głowy. Dopiero wróciłaś z pracy, na pewno jesteś głodna. Poza tym dziś jest piątek, a każda z nas wie, co to dla Ciebie oznacza.
         - Daj spokój, gadasz jak moja matka. - Ginny zdjęła kurtkę i rzuciła ją niedbale na stojący obok fotel. - Zobacz, z salonu widzimy kuchnię. Teraz grzecznie do niej pójdziemy. Ja odgrzeję sobie coś do jedzenia a Ty mi wszystko opowiesz. Poza tym, Blaise będzie na mnie zły, kiedy dowie się, że siostra jego najlepszego przyjaciela jest smutna, a ja z tym nic nie zrobiłam.
         - A Draco będzie zły, że głodzę dziewczynę jego najlepszego przyjaciela. Poza ty, ja wcale nie jestem smutna.
         - Oczywiście, a świnie latają. Na Merlina, za dużo ostatnio chyba przebywam w towarzystwie Hermiony i podłapałam od niej sporo mugolskich powiedzonek. A tak w ogóle to gdzie jest nasza pani Malfoy?
         - Pojechała do pracy zawieźć jakieś dokumenty. Niedługo powinna wrócić.
         - Zawiodłam się, już myślałam, że spędza czas ze swoim mężem. - Ginny wyjęła z lodówki produkty potrzebne do przygotowania szybkiego i zdrowego obiadu.
         - Hermiona całkiem nieźle się wkręciła w tę akcję. - zachichotała Ashley. - Do tego stopnia, że wychodząc do pracy wciąż miała na palcu pierścionek zaręczynowy i obrączkę.
         - Ciekawe kiedy się zorientuje, że ich nie zdjęła.
         - Moim zdaniem nie prędko.
         - Dobra, dobra. Hermiona i Draco to urocza parka ale zostawmy ten temat na później. Mów, co się dzieje.
         - Gdyby to było takie proste. – westchnęła Ashley. – Ginny, odpowiedź mi szczerze na pytanie. Chciałaś kiedyś uciec daleko stąd i zostawić wszystko za sobą?
         - Żeby to nie raz. Co nakłoniło Cię do takich rozmyślań?
         - Samo życie, moja kochana. Czuję, że to, co jest między mną a Jacobem wypala się. Jesteśmy z dwóch różnych światów, i nie mam na myśli tutaj pochodzenia. Chodzi mi, że zaczęliśmy się mijać. Jego pochłonęła praca, od rana do wieczora siedzi w swoim biurze i pracuje. Mówi, że robi to wszystko dla naszej wspólnej przyszłości. Żeby żyło nam się lepiej i niczego nie brakowało. Jest bardzo poukładany, plan dnia realizuje zawsze do końca. Liczy się dla niego każda sekunda. A ja...lubię czasem zaszaleć, zrobić coś spontanicznie. Mimo wszystko, jestem z Malfoy'ów i we krwi mam tendencję do bycia lekko szaloną osobą.
         - Z tym lekko to przesadziłaś. - uśmiechnęła się Ginny.
         - Tak, wiem. Wszyscy patrzą na nas jak na idealny związek, niczym z obrazka. Problem w tym, że ja tak nie uważam. Dla mnie nie jest idealne widywać swojego narzeczonego raz na dwa tygodnie. I kolejna sprawa to ślub. Jesteśmy zaręczeni od kilku lat, ja mam dwadzieścia siedem lat, Jacob ma trzydzieści. W tym wieku większość osób ma już założone rodziny, a Jacob nawet nie chce o tym słyszeć. W kółko tylko praca, praca i praca. A jego rodzice i moja mama naciskają na ślub coraz bardziej. Im bardziej oni naciskają, tym bardziej ja mam ochotę stąd uciec. Czuję się jak wilk uwięziony na łańcuchu, który tęskni za wolnością. Na łańcuchu, który z dnia na dzień coraz bardziej się zaciska.
         - Ashley, Ty nie chcesz tego ślubu. - bardziej stwierdziła, niż zapytała, Ginny.
         - To nie jest tak, że ja nie chcę. Wciąż kocham Jacoba, ale czuję się więźniem we własnym związku. Mamy trochę inne poglądy na świat.
         - Trochę Cię rozumiem. Jakiś czas temu byłam w podobnej sytuacji z Harry'm. Kochałam go bardzo, ale byliśmy jak ogień i woda. On chciał czegoś zupełnie innego niż ja. Im częściej myślałam o rozstaniu, tym większe miałam wyrzuty sumienia. Każdy oczekiwał, że wyjdę za Harry'ego, bo tak po prostu miało być. Nikt nie pytał o moje zdanie, czego ja chcę. Chyba domyślasz się, że nasze rozstanie było sporym szokiem dla wszystkich. Trochę czasu minęło, zanim ludzie się z tym pogodzili i przeszli do porządku dziennego. Najgorzej było z moją mamą, strasznie to przeżyła. Ale teraz uwielbia Blaise'a i nie wyobraża sobie przy mnie nikogo innego.
         - Tylko Ty i Harry dalej utrzymujecie przyjacielskie kontakty, mimo wszystko. U mnie tak nigdy nie będzie. Jeśli zdecyduję się odejść od Jacoba muszę liczyć się z tym, że już nigdy więcej go nie zobaczę.
         - A jesteś gotowa wziąć odpowiedzialność za swoją decyzję i liczyć się z ewentualnymi konsekwencjami?
         - Nie mam pojęcia. Naprawdę, nie wiem , co powinnam zrobić. Nie wiem jaką mam podjąć decyzję. Kocham Jacoba i nie chcę go skrzywdzić, ale jednocześnie czuję się nieszczęśliwa. Głupie, prawda?
         - To nie jest głupie, nawet tak nie myśl. Po prostu, musisz się zastanowić jakie znaleźć rozwiązanie w tej sytuacji i koniecznie podejmij mądrą decyzję. Taką, która przede wszystkim będzie dobra dla Ciebie. Moim zdaniem, w takich sytuacjach należy być troszkę egoistą. Bo gdy podejmiesz złą decyzję, jej konsekwencje będziesz odczuwać do końca swojego życia.
         - Ginny, obawiam się, że niezależnie jaką podejmę decyzję, to będzie ona miała negatywne skutki. Dla mnie, Jacoba i moich bliskich.
         - Nie nastawiaj się z góry na katastrofę. Ja wierzę, że podejmiesz decyzję możliwą z najlepszych. Jesteś w końcu z rodu Malfoy’ów.
         - A wiesz, że to może oznaczać tylko kłopoty.
         - Malfoy’owie i kłopoty? No kto by pomyślał. – zażartowała Ginny. – A wiesz, że... – Ruda przerwała, bo drzwi do ich domu otworzyły się z hukiem.
         - ZABIJĘ TĘ SUKĘ!!! CO ZA WREDNA I PODSTĘPNA ŻMIJA!!! – do domu niczym burza wpadła wściekła Hermiona.
         - Miona, co się stało? – zapytała zdezorientowana Ashley.
         - CHCESZ WIEDZIEĆ, CO SIĘ STAŁO? JUŻ JA CI POWIEM CO SIĘ STALO! – pana Granger rzuciła gazetę na stół w kuchni. – TO SIĘ STAŁO!
         - Hermiona Granger i Draco Malfoy spędzają romantyczne... o jak miło, gratuluję Miona. – Ruda, jak zawsze znalazła pozytywne strony sytuacji.
         - MIŁO? O CZYM TY MÓWISZ? WIESZ, ŻE WSZYSCY PRACOWNICY SZPITALA TO PRZECZYTALI? KAŻDY MYŚLI, ŻE POLECIAŁAM NA MALFOY’A DLA KASY!!! ZABIJĘ JĄ! JESZCZE NIE WIEM JAK, ALE JĄ ZABIJĘ!!! I TWOJEGO BRATA TEŻ! TO BYŁ JEGO POMYSŁ!
         - Hermiona, powiedz mi na spokojnie, o co chodzi? Krzyczysz na cały głos, a ja nie wiem o co chodzi.
         - Ashley, autorką tego artykułu jest czarownica Rita Skeeter. Dziennikarka. Swojego czasu nieźle namieszała mi, Hermionie, Harry’emu i mojej rodzinie. Ona żyje sensacjami i plotkami, które w większości sama tworzy.
         - W takim razie, Hermiona, nie przejmuj się. Skoro jej artykuły nie są oparte na prawdzie, nikt jej nie uwierzy.
         - Za późno, Ashley. – Hermiona uspokoiła się na tyle żeby usiąść. – Jak wspomniała Ginny mieliśmy wątpliwą przyjemność mieć z nią do czynienia. Przepraszam Was za tę awanturę, ale nie wytrzymałam. W pracy myślą, że jestem jakąś łatwą panienkę.
         - Hermiona, nawet tak nie myśl! Każdy, kto Cię zna, dobrze wie, że taka nie jesteś. Nigdy nie spotkałam osoby o tak dobrym i uczciwym sercu jak Twoje.
         - Właśnie. - dodała Ginny. - Twoi prawdziwi przyjaciele o tym wiedzą i nigdy nie uwierzę w te głupoty, które wypisała ta czarownica.
         - Dziękuję dziewczyny za pocieszenie. Macie racje, nie powinnam sie tak przejmować tym, co napisała ta jędza. Dobrze, że ta klienta Draco jest mugolem, chociaż ona tego nie przeczyta.
         - Miona, jeśli wspomniałaś o moim bracie, to mam dla Ciebie dobrą radę. Draco już nie raz padł ofiarę pomówień w prasie, jednak zawsze wychodził z takich sytuacji obronną ręką. Myślę, że powinnaś z nim porozmawiać i razem uzgodnicie, co zrobić z tym fantem. Moim zdaniem pisanie takich głupot nie może jej ujść na sucho.
         - Problem z tym, że ona czuje się bezkarna. – dopowiedziała Ruda. – Wystarczy zobaczyć, jakie głupoty napisała w biografiach Harry’ego i Profesora Dumbledore’a.
         - Szuja. – mruknęła Hermiona. – Dziewczyny, przepraszam Was ale ja pójdę na górę. Jutro mam na szóstą i chyba położę się wcześniej. Dziękuję za rozmowę. A Ty, Ginny, baw się dobrze na imprezie z Blaise’m.
         - Dzięki, Mionka. Nie wiem jak wy, ale ja zaczynam weekend za trzy godziny!

         Hermiona Granger uśmiechnęła się i skierowała kroki do swojej sypialni. Dzień się nie skończył a ona już miała go serdecznie dość. Usiadła na sporym łóżku i ukryła twarz w dłoniach. Dlaczego zawsze obrywała po tyłku, gdy starała się komuś pomóc. I jak być tu dobrą osobą? Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że wciąż ma na palcu pierścionek zaręczynowy i obrączkę. Powoli zdjęła biżuterię i obejrzała ją dokładnie, chyba pierwszy raz odkąd Draco „został jej mężem”. Trochę znała się na takich błyskotkach (głównie za sprawą Ginny) i oceniła, że chłopak wydał na to fortunę. Źle się z tym czuła i postanowiła, że przy najbliższej okazji zwróci mu wszystko. Uznała też, że ograniczy kontakty z Draco do minimum. Tak będzie lepiej, wystarczy jej atrakcji. Tylko nie potrafiła zrozumieć dlaczego, to głupie serce płakało z tęsknoty za chwilami, kiedy "była panią Malfoy". 

-------------
Zgodnie z obietnicą jest rozdział. Teraz uciekam na zajęcia, a wieczorem nadrobię zaległości na Waszych blogach. 
Dziękuję Wam za wszystko. :)
najbliższym czasie mam w planach utworzenie zakładki z informacjami na mój temat. Dostaję wiele takich samych pytań, więc uznałam, że zbiorę wszystko w jedno miejsce. Więc jeśli chcecie coś o mnie wiedzieć, to śmiało zostawiajcie pytania w komentarzu pod tą notką. 
Pragnę także poinformować Was, że zostałam zaproszona do współtworzenia nowego Stowarzyszenia. Bardzo dziękuję za takie wyróżnienie i pamięć o mnie. :)  
Clover.

poniedziałek, 17 marca 2014

Ogłoszenie parafialne

Kochani!
Wiem, że czekacie z niecierpliwością na rozdział. I obiecuje wam, że pojawi się do końca tygodnia! Boli mnie to niesamowicie, że zawiodłam Was i notki nie pojawiają się zbyt często.

Niestety jestem tylko człowiekiem i doba ma zdecydowanie za mało godzin. Jeśli są wśród czytelników osoby studiujące na ostatnim roku, to doskonale wiedzą ile pracy i czasu pochłania pisanie pracy magisterskiej. Sama na siebie, wiele razy złoszczę się, kiedy zamiast pliku z główną historią otwieram plik z pracą magisterską i wyciskam z siebie siódme poty, żeby sklepać w miarę sensowny akapit.

I jeszcze jedna sprawa. Zwracam się do osób, które wyzywają mnie od najgorszych za to, że nie dodaję nowego rozdziału/miniaturki, itp. Mimo wszystko, ja mam do Was szacunek i nie publikuję tych anonimowych pytań/komentarzy na asku/blogu. A może powinnam? 
Mam dla Was dobrą radę: wyjmijcie kij z dupy i podejdźcie do tematu z większym dystansem. 
To jest tylko blog, i pisanie go (jak i czytanie) ma być przyjemne. A ja nie jestem Waszym niewolnikiem. Notka może i czasem będzie pojawiać się raz w miesiącu, ale ona będzie! Macie na to moje słowo, blog zostanie doprowadzony do samego końca. Aż pewnego pięknego dnia, dodam tu epilog. :) W tajemnicy powiem, że ostatnio w przypływie weny wymyśliłam zakończenie.

I mała prośba do osób, które wyraziły swoją opinię w ankiecie dotyczącej (ewentualnej) śmierci kogoś z opowiadania. Czy możecie uzasadnić swoją opinię? Bardzo mnie to interesuje, bo wyniki są interesujące.
Dziękuję i przepraszam. Wracam do pisania rozdziału.
Clover.
p.s. jeśli ktoś jest tu fanem Biebera to nie obrażajcie się za to, co napisze o nim w nowym rozdziale :)