czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 20. I have loved you for a thousand years, I'll love you for a thousand more

            - Dzięki Ci Stwórco za piątek!  - Ashley opadła na kanapę, obok swojego przyszłego męża. Cała szóstka odpoczywała w salonie u dziewczyn. - Dziś dzieciaki dały mi popalić. Jak dobrze, że jutro jedziemy do Twoich rodziców, Jacob.
            - Nie wiem jak możesz radzić sobie z tyloma dziećmi. I to bez magii. - Ginny przytuliła się do Blaise'a.
            - Talent. - Ash pokazała jej język. - Przedszkolanki tak mają. Poza tym ktoś tutaj od dwóch dni nie używał magii.
            - Oj, zamknij się, podła kobieto. Zobaczysz, że wygramy ten głupi zakład!
            Owy głupi zakład polegał na tym, że Hermiona, Draco, Ginny i Blaise nie będą używać magii w codziennych czynnościach, nie licząc pracy, przez dwa tygodnie. Z byłych uczniów Hogwartu najlepiej radziła sobie Hermiona, która pierwsze jedenaście lat życia żyła jako niemagiczna osoba. Wbrew pozorom najgorzej radziła sobie Ginny, rozpieszczona córka państwa Weasley'ów. Pani Weasley powiedziała kiedyś Hermionie, że Ginny potrafiła teleportować się nawet do łazienki. Dla Draco i Blaise'a była to także nowe doświadczenie ale obaj traktowali to jak dobra zabawę.
            - Przydałyby nam sie wakacje. - przeciągnął się Draco.
            - Taaaa, zwłaszcza że mamy grudzień, Smoku. Jest piątek a w poniedziałek mamy ważne zebranie w pracy. Chyba że... - Blaise urwał i zamyślił się.
            - Kotek, o czym tak myślisz? - Ginny szturchnęła w żebra swojego faceta.
            - Draco, Ty masz jeszcze ten domek w górach. - zapytał przyjaciela, całkowicie ignorując Rudą.
            - Oczywiście, wieki tam nie byłem.
            - Pojedzmy tam na weekend. - powiedział całkowicie spokojnie Blaise.
            - Diable, posłuchaj mnie. - Draco mówił jakby zwracał się do małego dziecka. - Po pierwsze, domek jest we Francji. Po drugie, wieki tam nie byłem więc pewnie panuje tam bałagan. A po trzecie, jak chcesz dostać się tam bez magii i wrócić w niedzielę wieczorem.
            Blaise zignorował swojego przyjaciela i zwrócił się do Ashley i Jacob'a.
            - Mam do was prośbę. Wy jutro jedziecie do rodziców Jacob'a na weekend. My też chcemy sobie odpocząć w domku Draco. Tylko żeby tam odpocząć Draco musi  posprzątać cały dom, bez magii oczywiście...
            - Słucham?!
            - A żeby nie kopać leżącego - Blaise puścił mimo uszu protest młodego dziedzica
i mówił dalej  - pozwólcie żeby Draco teleportował się do domku. A reszta poleci jutro do Francji prywatnym samolotem Smoka, bo ja bardzo lubię latać, i teleportujemy się z lotniska.
            - Dobra, zgadzamy się. - odezwał się Jacob.
            - Przepraszam, czy ją w ogóle mam tu coś do powiedzenia?
            - Nic a nic. - zaśmiała sie Ginny. - Lepiej jedź do domu i się pakuj.
            - Jak ja mam posprzątać sam cały dom?
            - Kto powiedział, że sam? - Diabeł uśmiechnął się zadziornie i spojrzał na Hermionę, która siedząc w fotelu spokojnie czytała "Najnowsza historię Hogwartu", nie biorąc do tej pory udziału w rozmowie. Najlepszy przyjaciel Malfoy'a wiedział, że między tą dwójka coś się dzieje. Ślepy by zauważył, że Hermiona wpadła młodemu dziedzicowi w oko. - Panna Granger chętnie Ci pomoże.
            - Komu pomogę? - oderwała nieprzytomny wzrok od książki.
            - Hermi, Hermi. - westchnęła Ruda. Ona też zauważyła jak oboje na siebie patrzą ukradkiem. I nie tylko patrzą. - W skrócie mówiąc, to Ty i Draco za chwilę teleportujecie się do jego domku w górach, gdzie we czwórkę spędzimy weekend. Ale wcześniej Draco musi  tam posprzątać, a Ty zgłosiłaś się ma ochotnika żeby mu pomoc. Ja i Blaise dołączymy do was  jutro. Pakuj się, Kochana.

***

            Trzy godziny później Hermiona stała z Draco przed jego posiadłością w górach. Dziewczyna patrzyła oniemiała na "domek", o którym opowiadał jej młody Malfoy.
            - Draco, jak Ty chcesz posprzątać ten PAŁAC bez magii. To nam zajmie wieki! - dziewczyna spojrzała na niego.
            - Teraz się nie martw tym. Chodź lepiej do domu, bo zaraz zamienimy się
w dwa bałwanki. - chłopak zaczął powoli iść w stronę drzwi taszcząc ze sobą dwie torby. - jedną jego i jedną Hermiony. Panna Granger ruszyła za nim, idąc po jego śladach wydeptanych w śniegu. Lubiła zimę, najbardziej chyba gdy siedziała w domu z książką
i kubkiem gorącej herbaty a za oknem szalała śnieżyca. Hermiona rozejrzała się po okolicy. Wszędzie, gdzie sięgnąć okiem, rozprzestrzeniał się uśpiony las. Śnieg delikatnie prószył, z czasem tworząc coraz to większe zaspy. W oddali, na wzgórzu, zobaczyła malutkie miasteczko. A więc nie jesteśmy tak bardzo odcięci od reszty świata, pomyślała.
            - Zapraszam do środka. - Draco otworzył drzwi i przepuścił Hermionę. – Piękna Dama przodem. - uśmiechnął się i ukłonił.
            - Dziękuję. - Hermiona również się ukłoniła. - Jest Pan niezwykle szarmancki. - Hermiona weszła do salonu i zaniemówiła. Znajdowała się w dużym pomieszczeniu. Podłoga była drewniana, ściany pomalowany na kolor beżowy. W rogu salonu wbudowany był spory, kamienny kominek przed którym leżał biały, puchaty dywan. Obok znajdowała się duża, skórzana kanapa i trzy fotele. Po lewej stronie od kominka znajdował się duży telewizor
i wieża stereo. Okna były zasłonięte czerwonymi kotarami. - Jak tu jest pięknie. - westchnęła była Gryfonka.
            - Miło słyszeć. - Draco stanął obok niej. - Rozgość się, a ja zaniosę torby na górę.
            Hermiona znów poczuła zapach jego perfum. Za każdym razem, gdy znajdowali się blisko siebie jej ciało przeszywał dreszcz. Czuła się wtedy najszczęśliwszą osobą na świecie, jej serce zaczynało bić jak szalone, a nogi miała jak z waty. Posłuchała rady swoich przyjaciółek i przestała zamartwiać się głupim artykułem, który wymyśliła sobie ta podróbka dziennikarki. Również Draco był podobnego zdania, w przeszłości gazety wiele razy wypisywały o nim głupoty, ale nauczył się to ignorować. Młody Malfoy spojrzał na nią i uśmiechnął się. Podniósł torby i skierował się w stronę schodów prowadzących na piętro. Młody mężczyzna wszedł do sypialni, którą zwykle zajmował i odstawił torby. Rozejrzał się po pokoju. Coś mu tu nie pasowało. Miał wrażenie, że cały dom został wysprzątany na ich przyjazd.

***

            - Blaise, mam pytanie. Tylko opowiedz szczerze.
            Pozostała czwórka wciąż siedziała w salonie u dziewcząt rozkoszując się wolnym wieczorem.
            - Chyba wiem o co chcesz zapytać, stary. - Zabini uśmiechnął się tajemniczo.
            - Zapytam wprost, co Ty kombinujesz?
            - To jest dziecinnie proste. - Blaise wstał z kanapy i zaczął przechadzać się po salonie dziewczyn. - Wkurza mnie to, że ta dwójka leci na siebie niemiłosiernie a żadne z nich nie zrobi pierwszego kroku. Nie wiem jaka była kiedyś Hermiona, ale "dawny" Draco nie przepuścił okazji do flirtu z żadną panną. A od kiedy zaczęliśmy widywać się z wami on nie zwraca uwagi na jakąkolwiek inną dziewczynę. Znam go dobrze i widzę jak on na nią patrzy. Nie wierzyłem, że to może w ogóle nastąpić, ale stało się, Draco Malfoy zakochał się
w Hermionie. 
            - Fakt, Hermionę też złapało. - odezwała się Ginny. - Znam ją nie od dziś i widzę co się z nią dzieje, kiedy Draco jest w pobliżu. Ona nigdy nie patrzyła tak na żadnego faceta, nawet na mojego brata, który wyznawał jej miłość chyba z tysiąc razy. Chyba oboje nie potrafią się jeszcze przyznać do tego.
            - A wy jako dobrzy przyjaciele postanowiliście pomóc im przejrzeć na oczy. - dokończyła za nich Ashley. - Macie zamiar w ogóle pojawić się tam jutro?
            - Pewnie, należy nam się odpoczynek. A dziś niech posiedzą sobie sami
w romantycznym miejscu. Dodam, że całkowicie CZYSTYM miejscu.
            - Blaise, chyba nie chcesz powiedzieć, że cała ta akcja ze sprzątaniem była wymówką do tego, żeby posłać ich tam?
            - Oczywiście, Kochanie. - Zabini pocałował Ginny w czoło. - Jeszcze przed naszym zakładem odwiedziłem domek w górach Smoka i dwoma prostymi zaklęciami posprzątałem wszystko. Dużo roboty z tym nie było, aby pozbyć się kurzu. Od jakiegoś czasu myślałem
o tym, żeby jakoś ich tam wysłać. A kiedy Draco powiedział o tym, że przydałyby nam się wakacje...sami rozumiecie. Wszystko miałem podane na tacy.

***

            Draco Malfoy zszedł na dół, Hermiona w tym czasie zdjęła kurtkę i powiesiła ją na wieszaku w holu.
            - Hmm, Draco, czy według Ciebie tak wygląda bałagan? Podobno mieliśmy tu posprzątać.
            - Mnie też to dziwi. Nie byłem tu kilka lat, ale może moja mama była tu niedawno. Naprawdę, nie mam pojęcia, Hermi. - rozłożył ręce w geście bezradności. - Chodź, zobaczymy jak wyglądają zapasy w lodówce.
            Hermiona poszła za byłym Ślizgonem do kuchni. Po krótkich oględzinach okazało się, że mają jedynie do dyspozycji paczkę krakersów i jedną butelkę soku z dyni.
            - W najbliższej okolicy jest jakiś sklep?
            - Tak, jakieś piętnaście minut stąd, w mieście. - podszedł do Hermiony. - Czyli zakupy?
            - Zakupy. - przytaknęła mu z uśmiechem. - Spacer?
            - Jeśli chcesz, to może być spacer. - spojrzał jej prosto w oczy i wtedy poczuł jak jego serce przyśpiesza. Z jej czekoladowych oczu biła radość życia, mógłby wpatrywać się w nie godzinami. Blondyn nigdy nie doświadczył czegoś takiego przy żadnej kobiecie. Pierwszy raz, od dłuższego czasu, czuł się naprawdę szczęśliwy.
            - Ziemia do Ciebie! Halo! - Hermiona pomachała mu ręką przed nosem. - Idziemy?
            - Tak, oczywiście. - chłopak ocknął się ze swoich rozmyślań. - Ubierz się ciepło, bo wciąż pada.
            Dziesięć minut później, ciepło ubrani, wyszli z domu i skierowali się w stronę miasteczka. Co wcale nie było takie proste, bo miejscami śniegu było prawie po kolana.
            - Ja już nie dam rady. - stwierdziła Hermiona, gdy drugi raz prawie się przewróciła.
            - Przecież ledwo co wyszliśmy z domu. - zaśmiał się Draco. - Mam Cię wziąć na ręce?
            - Nie, jednak dam sobie radę!
            - Aha, już to widzę. Daj rękę. - chłopak złapał dłoń dziewczyny i schował do kieszonki w swojej kurtce. - Idziemy Panno Dam-Sobie-Radę-Ze-Wszystkim. Jest Ci ciepło?
            - Taaaak. - Hermionie było wręcz gorąco. I to wcale nie z faktu, że mocno się namęczyła brnąc po śniegu! Resztę drogi do sklepu pokonali w milczeniu, tylko ich serca wybijały dokładnie ten sam rytm, znany tylko im. Gdy weszli do sklepu (wciąż za rękę) starsza kobieta przywitała ich serdecznie.
            - Ależ kogo moje oczy widzą! Draco, jak miło Cię widzieć!
            - Cała przyjemność po mojej stronie, pani Antes.
            - A kim jest ta urocza dama? Czyżby przyszła pani Malfoy? - właścicielka sklepu ciepło uśmiechnęła się do Hermiony.
            - Mam nadzieję, że tak. - powiedział Draco a Hermionę zamurowało. Czy to mają być oświadczyny? Myśl, Granger, myśl!! Jakie oświadczyny?
            - Ja nazywam się Hermiona Granger. Miło panią poznać. - dziewczyna odwzajemniła uśmiech. Nie odważyła się spojrzeć na Dracona.
            - Miło Cię poznać, Kochanie. Śliczna z was para. Pamiętam jak Draco miał kilka lat
i przychodził do mnie na zakupy ze swoją mamą, Narcyzą. Tylko patrzeć jak zobaczę was
z waszym dzieciątkiem. - pani Antes wzruszyła się, a Hermionę zamurowało po raz drugi. Na szczęście Draco był w pełni władz umysłowych.
            - Na pewno pochwalimy się naszym dzieckiem, ale wszystko w swoim czasie. Póki co chcemy zrobić zakupy, przyjechaliśmy na weekend a lodówka świeci pustkami.
            - Oczywiście, Draco znasz dobrze mój sklep, ja będę przy kasie. Hermionko, bardzo miło mi Cię poznać.
            - Dziękuję. - wydukała zarumieniona Gryfonka. Draco wziął koszyk na zakupy
i ruszył w stronę półek z produktami spożywczymi, wciąż trzymając za rękę oniemiałą Hermionę. Chodzili między półkami dokładając co chwile coś do koszyka, tak że po pewnym czasie był pełny. Hermiona wciąż myślała o słowach Draco. Z jednej strony czuła radość
ale z drugiej... A co jeśli on nabija się ze mnie? Ta myśl nie dawała jej spokoju. Chciała poznać prawdę, ale bała się odpowiedzi jaką może usłyszeć. Postanowiła sobie, że jak tylko opuszczą sklep poprosi go o wyjaśnienie.
            - Co tak milczysz? - zagadał ją Draco, gdy wybierali jabłka.
            - A tak sobie rozmyślam. - odpowiedziała wymijająco.
            - Nad imieniem dla naszego pierwszego dziecka? Okej, okej, za wcześnie o tym myśleć. Żartowałem. - dodał widząc jej zdziwioną minę. Hermiona nie mogła dłużej czekać
w niepewności.
            - Draco, czy Ty się ze mnie nabijasz?
            - Nie. - odpowiedział całkowicie poważnie. - Hermi, jesteś ostatnią osobą
z której chcę się nabijać. Najlepiej robić to z Blaise'a - Brunetka zaśmiała się. - Od razu lepiej. Chodź, idziemy do kasy, przyszła pani Malfoy.
            - Mam to uznać za oświadczyny? - powiedziała zadziornie.
            - Jeśli chcesz, chociaż inaczej to sobie wyobrażałem.
            - A jak? - Hermiona złapała Draco za rękę i spojrzała głęboko w oczy. Co ja wyprawiam?!
            - Zobaczysz, w odpowiednim momencie. - odpowiedział tajemniczo i dał jej buziaka
w nos, co wywołało delikatny rumieniec na twarzy Gryfonki. - Już tak się nie rumień, tylko chodź do kasy. - chłopak uśmiechnął się.
            - Kochani, nabraliście jedzenia na cały rok! A podobno zostajecie tylko na weekend.
            - Zgadza się, pani Antes, ale jutro dołączy do nas dwójka znajomych.
            - To wszystko wyjaśnia. - starsza kobieta machnęła różdżką i zakupy zniknęły. - Czekają na was w domu. - uśmiechnęła się. - Draco, gdzie poznałeś tak piękną dziewczynę?
            - Znamy się ze szkoły.
            - Ahh, Hogwart. Już tak dawno nie odwiedzałam Minerwy.
            - Zna pani profesor McGonagall?
            - Pewnie, że się znamy. Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami od pierwszego dnia szkoły. Obie zresztą byłyśmy w Gryffindorze.
            - Ja też jestem z Gryffindoru.
            - Doprawdy? - pani Antes spojrzała na wyjątkowych klientów znad swoich okularów. - Więc przepowiednia Sybilli była prawdziwa.
            - Jaka przepowiednia? - zapytał Młody Dziedzic.
            - Widzisz, Draco, kiedy byłam w szkole Sybilla Trelawney była moją koleżanką. Dogadywałyśmy się całkiem dobrze, chociaż była młodsza ode mnie.  Od zawsze chciała przepowiadać przyszłość. Pewnego razu przy śniadaniu oznajmiła mi i Minerwie o swojej wizji, w której zobaczyła, że zrodzi się miłość pomiędzy uczniami Griffindoru i Slytherinu. Minerwa dostała ataku niepohamowanego śmiechu, opluwając dwie osoby obok siebie mlekiem, i uznała, że to najgłupsza przepowiednia o jakiej kiedykolwiek słyszała, a Sybilla z takimi przepowiedniami kariery nie zrobi. Coś mi się wydaję, że Sybilli należą się przeprosiny.

***

            Droga powrotna minęła im na rozmowie o czasach szkolnych. Parę razy Hermiona straciła równowagę i gdyby nie Draco wylądowała by w zaspie śniegu.
- Chodź, niezdaro. – Draco bez żadnego wysiłku wziął byłą Gryfonkę na ręce.
            - Co Ty, robisz? Postaw mnie.
            - Z Twoim tempem nigdy nie dojdziemy do domu, a ja umieram z głodu.
            - Przecież jesteśmy już na podjeździe.
            - Dobra, to chociaż przez próg Cię przeniosę.
            - Tak robią nowożeńcy. – Hermiona zaczęła się z nim przekomarzać.
            - Widzisz, to będziemy mieć praktykę za sobą. – Draco nie pozostał jej dłużny.
Gdy wrócili do domu od razu zabrali się za przygotowywanie kolacji, oczywiście bez użycia magii. Chcieli dotrwać do końca. Draco siedział przy stole i kroił pomidory do sałatki a Hermiona stała przy kuchence i pilnowała smażących się kawałków kurczaka. Postanowili razem przyrządzić kurczaka w ziołach z ryżem i sałatkę. Z głośników radia dobiegał głos Christina Perri, która śpiewała:
I have died everyday waiting for you
Darling, don't be afraid
I have loved you for a thousand years
I'll love you for a thousand more
            Draco skończył kroić pomidory, które wrzucił do talerza z zieloną sałatą i spojrzał na krzątającą się Hermionę.
Time stands still
Beauty in all she is
I will be brave
I will not let anything
Take away
What's standing in front of me
Every breath,
Every hour has come to this
            Młody mężczyzna podszedł do Hermiony i przytulił się do niej, obejmując ją w pasie.
            - Hmm, Draco, co Ty robisz? – zapytała go, lekko zaskoczona.
            - Zatańczysz ze mną? – nie czekając na odpowiedź mężczyzna pociągnął ją na środek kuchni i zaczęli powoli tańczyć, przytuleni do siebie. Hermiona oparła głowę o jego klatkę piersiową i czuła przyśpieszone bicie jego serca. Draco zatracił się w zapachu jej skóry, objął ją jeszcze mocniej w pasie, jakby się bał że zaraz mu ucieknie. Jednak dziewczyna nigdzie się nie wybierała, w jego silnych, męskich ramionach czuła się niesamowicie bezpiecznie.
            - Draco, za chwilę przypali nam się jedzenie, a podobno umierałeś z głodu. – odezwała się po chwili dziewczyna, zadzierając głowę i patrząc mu w oczy. Blondyn uśmiechnął się
i pocałował ją w rękę.
            - Nie pozwól na to.
            Po dziesięciu minutach kolacja była gotowa, Hermiona nakrywała do stołu a Draco zszedł do piwnicy poszukać świeczek.
            - Znalazłem świeczki zapachowe. – powiedział, wchodząc do kuchni. – I jeszcze to. – wyciągnął zza pleców butelkę czerwonego wina.
            - Ależ to będzie romantyczna kolacja. Świece, wino. – uśmiechnęła się Hermiona.
            - I oczywiście my. – dodał blondyn.
            Gdy Draco postawił przed Hermioną talerz z jedzeniem, dziewczyna zdała sobie sprawę z tego jak bardzo jest głodna. Wszystko bardzo im smakowało, a wino, które przyniósł Draco, pasowało idealnie do dania.
            - Jest naprawdę pyszne. – Hermiona kończyła już trzeci kieliszek. Draco był dopiero przy pierwszym.
            - To ulubione wino mojej mamy. – dodał Draco. – Jak chcesz, to mogę przynieść jeszcze jedną butelkę.
            - No co Ty, jeszcze się upiję. – mimo to Hermiona zaczęła pić czwarty kieliszek wina.
            - Aż trudno w to uwierzyć. – zaśmiał się chłopak.

***

            Po skończonej kolacji byli uczniowie Hogwartu usiedli w salonie na kanapie, gdzie Draco otworzył drugą butelkę wina.
            - Na Merlina, ale jutro będzie mi wstyd. – powiedziała z lekkim trudem Hermiona.
            - Czemu tak uważasz? – Draco miał o wiele mocniejszą głowę od swojej towarzyszki.
            - Bo tyle wypiłam.
            - Nawet tak nie myśl, każdy ma prawo czasem się zabawić.
            - Ale nie powiesz nic naszym znajomym?
            - Obiecuję.
            - To dobrze. – brunetka, pod wpływem trunku, przysunęła się do niego i oparła głowę na ramieniu. Draco objął ją i przytulił do siebie. – Tak też mi dobrze. – chłopak uśmiechnął się. – Mogę zadać Ci pytanie? – Hermiona upił łyk wina.
            - Możesz. – chłopak zaczął bawić się kosmykiem jej włosów.
            - Jak myślisz, po co Blaise nas tu wysłał? Przecież widać, że dom jest posprzątany,
a on upierał się że mamy go posprzątać.
            - Nie wiem, ale chyba mu podziękuję.
            - Za co? – Hermiona spojrzała mu w oczy i wtuliła się w niego jeszcze bardziej. Czuła że zaczyna jej szumieć w głowie.
            - Za to, że mam Cię obok siebie.
            - Uważam, że nie potrzebujesz do tego pomocy swojego przyjaciela. – Hermionie rozwiązał się język, Draco uśmiechnął się.
            - Jesteś strasznie wygadana przez to wino. – spoglądali sobie prosto w oczy, nie zdając sobie sprawy, że ich usta są coraz bliżej. Gdy ich usta połączyły się w delikatnym pocałunku dziewczynie zadrżała ręka w której trzymała kieliszek z winem. Kilka kropel czerwonego trunku wylądowało na białej bluzce Granger.
            - Cholera. – mruknęła, gdy przestali się całować. – Moja ulubiona bluzka. – Draco wziął od niej kieliszek i odstawił na stolik.
            - Nie przejmuj się nią, proste zaklęcie i będzie po krzyku.
            - A zakład? – upomniała go.
            - Okej, w łazience na parterze jest pralka. – dał jej buziaka w czoło.
            - W takim razie skorzystam z okazji i wezmę prysznic.
            - Kusisz, kobieto. - Hermiona pokazała mu język a Draco jeszcze przez chwilę nie wypuszczał jej z objęć. Po kilku minutach dziewczyna wstała i chwiejnym krokiem poszła do łazienki, gdzie po chwili było słychać tylko szum wody. Draco siedział jeszcze przez chwilę na kanapie i rozmyślał. W pewnym momencie miał wrażenie, że Hermiona jest dla niego kimś znacznie więcej niż bardzo dobrą koleżanką. I szczerze przyznał, że podobało mu się to.
            Gdy Hermiona wyszła spod prysznica dalej lekko szumiało jej w głowie. Chyba przesadziłam, pomyślała. Rozejrzała się po łazience poszukując swojej koszuli nocnej.
            - Gapa ze mnie. – mruknęła. – Przecież jeszcze się nie rozpakowałam.  Owinęła się ręcznikiem, który nie wiele zakrywał – sięgał jej ledwo do połowy ud. Mokre kosmyki włosów przykleiły się do jej ciała. Wyszła z łazienki i powoli udała się na piętro i weszła do sypialni, gdzie stały ich walizki.
            - Hermiona? Co Ty… – Draco zaniemówił widząc Hermionę okrytą samym ręcznikiem i z mokrymi włosami. Chłopak właśnie przebierał się do spania i ściągał koszulę. Hermiona od razu zwróciła uwagę na jego umięśnione ciało.
            - Zapomniałam wyjąć z torby koszulę nocną. – wydukała lekko zaczerwieniona. Draco wyjął ze swojej szafy niebieską koszulę i podał ją dziewczynie.
            - Proszę, jutro poszukasz swojej. – przyglądał się jej z nieukrywanym pożądaniem. Hermiona poczuła ciepło, które rozgrzewało jej wnętrze. Wzięła od niego koszulę i wyszła bez słowa kierując się do łazienki. Założyła ją a ręcznik rozłożyła na suszarce. Przejrzała się w lustrze i uznała, że wygląda całkiem ładnie. Koszula Dracona była niesamowicie wygodna
i pachniała jego perfumami, które tak uwielbiała. Wychodząc z łazienki swoje kroki skierowała ponownie do sypialni, w której był Draco.
            - Dzięki za koszulę. – powiedziała stojąc w progu. Chłopak spojrzał na nią i nie mógł oderwać wzroku od jej ciała. Pragnął jej jak żadnej innej kobiety wcześniej. Chciał jej tylko dla siebie, pragnął doprowadzić ją do największej rozkoszy jaką mężczyzna może dać kobiecie. Hermiona czuła na sobie jego rozbierający wzroki coraz bardziej podobało jej się to. W stanie lekkiego upojenia nabrała odwagi i podeszła do niego popychając go lekko na łóżko i siadając na jego kolanach. Zaczęli się całować, a każdy pocałunek był przepełniony coraz mocniejszym pożądaniem. W końcu dziewczyna zaczęła majstrować przy jego spodniach próbując je zdjąć, w tym momencie Draco przestał ją całować po szyi.
            - Hermiona… Poczekaj chwilę, ja nie mogę.
            - Co się dzieje?
            - Kotku, jesteś trochę pijana a ja nie chcę wykorzystać sytuacji i zaciągnąć Cię do łóżka. – pocałował ją delikatnie w usta. – Jesteś tak seksowna i mam niesamowitą ochotę na seks z Tobą, ale za bardzo Cię szanuję. Nie chcę żebyś jutro tego żałowała. – Draco był zaskoczony, że zdołał to powiedzieć, w innych okolicznościach długo by się nie zastanawiał, ale to była Hermiona. Jej nie mógł skrzywdzić, za bardzo mu na niej zależało.

            - Skąd wiesz, że będę tego żałować? – wyszeptała mu to do ucha i zaczęła całować go w szyję, jednocześnie rozpinając pierwszy guzik koszuli, którą miała na sobie. 

--------------
Tak wiem, chcecie mnie zabić. Ale ja was kocham :* :) 

Luthien, jak mogę się z Tobą skontaktować w sprawie szablonu?:)  

Dziękuję wszystkim za życzenia, a najbardziej za to, że czekacie na mnie. :) Jesteście moją siłą i największą motywacją. :)

sobota, 5 kwietnia 2014

Ogłoszenie + miniaturka

Kochani, zapomniałam napisać o tym pod poprzednią notką. Informuję, że podczas Świąt postaram się napisać nowy rozdział głównego opowiadania. Myślę także intensywnie nad jakąś miniaturką dla was. W głównym opowiadaniu zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. Chyba trzeba wysłać naszych bohaterów na jakiś zimowy wyjazd. :) 

Tymczasem zapraszam do czytania i komentowania najnowszej miniaturki "Łza smoka"

piątek, 4 kwietnia 2014

Łza smoka

            02.05.1998.
            Ta data głęboko zapadła w pamięć każdemu czarodziejowi na świecie. Z jednej strony oznaczała początek upragnionej wolności i koniec tyranii Lorda Voldemorta, a z drugiej strony niosła ze sobą ból i cierpienie po stracie najbliższych. Po wojnie wszystko się zmieniło.
            Hermiona Granger siedziała w pustym przedziale pociągu, który pędził w kierunku jej drugiego domu - Hogwartu. Miała zamiar ukończyć siódmy, i ostatni, rok edukacji. Wzrok utkwiła za oknem, nawet nie zdając sobie sprawy, że na dworze zapadł już zmierzch i w szybie widać było jedynie jej odbicie. Jej piękne, czekoladowe oczy kryły w sobie smutek i pustkę. Pustkę, której w żaden sposób nie potrafiła zapełnić. Jej serce pękało z rozpaczy i tęsknoty za kochanymi rodzicami i Harry'm. Jej najbliżsi odeszli na zawsze. Rodzice zginęli z rąk Śmierciożerów, którzy zdołali ich odszukać w Australii, a Harry zginął w ostatecznym pojedynku z Voldemortem. Obaj zadali, w tym samym czasie, śmiertelne zaklęcie. Hermiona wylała tyle łez, że nie była w stanie już uronić ani jednej łzy, która z pewnością przyniosłaby upragnioną ulgę. Wieczorami, kiedy leżała w łóżku złe wspomnienia uderzały z podwójną siłą.
            Z Ginny utrzymywała sporadyczny kontakt listowny. Ruda po śmierci swojego ukochanego chłopaka i starszego brata przeżywała prawdziwe załamanie - mało jadła, praktycznie się nie odzywała i rzadko kiedy wychodziła ze swojego pokoju. Panna Granger bardzo współczuła swojej przyjaciółce, ale nie miała pomysłu jak mogłaby "przywrócić ją do życia". Próbowała dosłownie wszystkiego, ale Ruda była głucha na jakiekolwiek sygnały. Gdy Hermiona przez krótki okres czasu, tuż po samej Wojnie, zatrzymała się w Norze, słyszała jak każdej nocy Ginny budziła się z krzykiem. Jedyne co mogła dla niej wtedy zrobić, to po prostu być obok niej. Wiele nocy spędziła przytulając Ginny i głaszcząc ją po rudych kosmykach, gdy ta po raz kolejny wylewała morze łez.
            Po dwóch tygodniach spędzonych w Norze Hermiona postanowiła wrócić do Hogwartu i pomóc go odbudować. Podczas wakacji nauczyciele, uczniowie i wolontariusze w miarę możliwości i chęci zaangażowali się w odbudowę Szkoły. Uczniowie, którzy zdecydowali się pomóc mieszkali w swoich domach, do których zostali przydzieleni w pierwszej klasie. Hermiona, przez okres wakacji, dzieliła sypialnię z Parvati Patil i Katie Bell. Sypialnię, po drugiej stronie Pokoju Wspólnego, zajmowali Neville Longbottom i Seamus Finnigan. Panna Granger została przydzielona do prac porządkowych w bibliotece. Każdego dnia, przez osiem godzin, razem z panią Prince, porządkowała, katalogowała i układała na półkach opasłe tomy ksiąg. Pod koniec dnia Hermiona była tak zmęczona, że po zjedzonej kolacji od razu kładła się spać. Czasami korzystała z Eliksiru Słodkiego Snu, żeby chociaż podczas snu pozbyć się koszmarnych wspomnień. Niedziela była dniem wolnym od jakiejkolwiek pracy. Gryfonka najczęściej spędzała go na błoniach, przy jeziorze. Siadała z książką pod starym dębem, który dawał przyjemny chłód w gorące dni. W końcu pod koniec siódmej klasy czekały ją OWUTEMY, do których miała zamiar porządnie się przygotować. Naukę rozpoczęła od ulubionego przedmiotu, Transmutacji. Wkuwała na pamięć nowe zaawansowane zaklęcia - ich zastosowanie i poprawną wymowę. Czasami dosiadał się do niej Draco Malfoy, który po zakończeniu Wojny postanowił zakopać topór wojenny z Hermioną. W końcu zawdzięczał jej życie. Z początku Gryfonce przeszkadzała obecność Arystokraty, lubiła uczyć się w samotności, a Malfoy był wyjątkową gadułą. Po jakimś czasie postanowiła wykorzystać jego gadulstwo i zaproponowała wspólną naukę. Draco głównie przepytywał Hermionę z zaklęć a dziewczyna zawsze udzielała wyczerpujących odpowiedzi. Gdy już przerobili daną partię materiału przeznaczony na określony dzień, Draco próbował odbiec od tematu nauki i porozmawiać o czymś innym. Jednak Hermiona za każdym razem, po krótkiej wymianie zdań wracała do Zamku i zaszywała się w dormitorium. Bała się, że pewnego razu Malfoy poruszy jeden z tematów tabu (rodzice lub Harry), na który absolutnie nie miała ochoty rozmawiać. A zwłaszcza z nim. Draco, wraz z grupką innych uczniów, został przydzielony do odnowienia piątego piętra, na którym znajdowała się biblioteka. Hermiona z czasem przyzwyczaiła się do jego obecności i tego, że już nie próbują się zabić nawzajem.
            Hermiona Granger poczuła, że pociąg zaczyna zwalniać, a po kilkunastu minutach zatrzymał się. Dziewczyna wstała, ściągnęła bagaż i koszyk z Krzywołapem, po czym udała się do wyjścia. Wychodząc z przedziału spotkała Neville'a, który na jej widok uśmiechnął się szeroko.
            - Cześć, Hermiona. Miło Cię widzieć.
            - Cześć, Neville. Ja również cieszę się, że Cię widzę.
            - Pozwól, że pomogę Ci z bagażem. Znając Ciebie to zapakowałaś tam mnóstwo książek. - chłopak wziął od Hermiony jej bagaż.
            - Przecież w tym roku czekają nas OWUTEMY, więc troszkę książek mi się nazbierało. Dziękuję za pomoc.
            - No tak, widziałem jak uczyłaś się na błoniach. Ja dopiero wczoraj zdecydowałem się, jakie przedmioty będę zdawał. A gdzie jest Ron? Myślałem, że wróci dokończyć szkołę.
            - Ron zdecydował, że poświęci się karierze i rozpoczął pracę w Ministerstwie Magii. - odpowiedziała skrótowo Hermiona. Nie miała ochoty rozmawiać o Rudzielcu, który po śmierci ich najlepszego przyjaciela zaczął rozpowiadać niestworzone historie, w których był gwiazdą i znacznie przyczynił się do śmierci Voldemorta. Zachowywał się niczym Gilderoy Lockhart, czego dziewczyna szczerze nienawidziła. Nie sądziła, że Ron będzie zdolny do przypisania sobie zasług swojego przyjaciela. Gryfonka próbowała z nim porozmawiać i wybić mu te głupoty z głowy, jednak Ron był głuchy na wszystkie argumenty. Zaślepiła go możliwość zostania głównym zastępcą Ministra. Od Pani Weasley wiedziała, że jej syn rzadko pojawiał się w domu, a w pracy unikał swojego ojca.
            - Hermiono! Neville! - uczniowie usłyszeli znajomy głos sympatycznego gajowego.
            - Cześć, Hagrid! - Neville pomachał do nauczyciela Opieki Nad Magicznymi Zwierzętami. - Pójdę zanieść bagaże do powozu.
            - Hagrid! Jak miło Cię widzieć! Gdzie podziewałeś się przez wakacje?
            - Byłem w odwiedzinach u mojego brata. Mieszka teraz w górach. Całkiem dobrze sobie radzi, cholibka. Dziwnie jest bez pirszorocznych. - Hagrid podrapał się po brodzie. - Cieszę się, że od przyszłego roku, wszystko wróci do normy.
            W tym roku szkolnym do Hogwartu mogli wrócić tylko uczniowie siódmej klasy, którzy chcieli ukończyć szkołę i zdać OWUTEMY. Decyzję taką podjęła Profesor McGonagall, obecna Dyrektorka Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Uznała, że w przyszłym roku wszystko wróci do normalności i do Hogwartu wrócą starzy i nowi uczniowie. Dziewczyna z jednej strony popierała tę decyzję. Nie wszyscy byli gotowi na powrót do Szkoły. Z drugiej strony martwiła się, że niewielka ilość siódmoklasistów zdecydowała się na ukończenie edukacji.
            - Tak, to prawda. - uśmiechnęła się niemrawo, co od razu zauważył gajowy.
            - Mam nadzieję, że znajdziesz chwilę czasu na wypicie herbaty ze mną w mojej chatce.
            - Oczywiście, z przyjemnością. Muszę iść Hagridzie, bo Neville czeka na mnie w powozie. Widzimy się na uczcie powitalnej.
            Pomachała gajowemu i udała się w stronę powozów, które ciągnęły testrale. Więc tak one wyglądają, pomyślała dziewczyna. W głębi serca oddałaby wszystko żeby ich nigdy nie zobaczyć. Usiadła w powozie obok Neville'a i Cho Chang. Droga do Zamku minęła im na luźnej rozmowie o końcowych egzaminach. Gdy Hermiona weszła do Wielkiej Sali od razu zajęła miejsce przy stole Domu Lwa. Rozejrzała się dookoła i w myślach uznała, że wszyscy uczniowie zmieściliby się przy jednym stole. Nie każdy siódmoklasista zdecydował się na powrót do Szkoły. Profesor McGonagall wygłosiła krótką mowę powitalną po której stoły zapełniły się pysznościami. Większość uczniów jadła w ciszy, niektórzy tylko dyskutowali półgłosem o egzaminach Hermiona siedziała twarzą do stołu Slytherinu, gdzie siedziało zdecydowanie najmniej uczniów, bo tylko pięciu - Draco Malfoy, Blaise Zabini, Theodor Nott o jeszcze dwie dziewczyny, które Hermiona znała z widzenia. W pewnym momencie zauważyła, że Draco przygląda się jej i delikatnie uśmiecha. Gryfonka odwzajemniła uśmiech i pomachała do niego. Dziewczyna prawie przez dwa miesiące wspólnej nauki na błoniach przyzwyczaiła się do jego gadulstwa w takim stopniu, że przez ostatni tydzień, kiedy zatrzymała się w Norze, brakowało jej towarzystwa Arystokraty. Naprawdę doceniała to, że próbuje nawiązać z nią rozmowę na neutralne tematy. Jednak nie potrafiła tego okazać i strach przed zakazanymi tematami zawsze wygrywał. Po skończonej uczcie Profesor McGonagall ponownie zabrała głos.
            - Moi Drodzy, na koniec pragnę poinformować, że nowymi Prefektami Naczelnymi są panna Cho Chang, panna Hermiona Granger, pan Zachariasz Smith i pan Draco Malfoy. Wymienione osoby zapraszam do mojego gabinetu, a pozostałych uczniów proszę o udanie się do dormitoriów. Przypominam, że od jutra skupiacie się tylko nauce, mająca na celu przygotować was do egzaminów. Dobranoc!
            Hermiona udała się w kierunku wyjścia, gdzie czekali już Draco i Zachariasz, po chwili dołączyła do nich Cho. Cała czwórka udała się prosto do gabinetu profesor McGonagall, którą czekała na nich przed wejściem.
            - Proszę siadajcie. - wskazała na cztery krzesła obite czerwoną skórą, a sama zajęła miejsce za drewnianym biurkiem. - Cieszę się, że zdecydowaliście się na powrót do Szkoły. Przejdę od razu do rzeczy. Razem z nauczycielami zdecydowaliśmy, że to właśnie wy będziecie Prefektami Naczelnymi.  Pokój Wspólny Prefektów znajduje się na piątym piętrze. Są tam także wasze prywatne sypialnie z łazienkami. Hasło brzmi "magiczny świat". Zważywszy na okoliczności niewielkiej ilości uczniów każde z was odbędzie nocny dyżur raz w tygodniu. Będzie on polegał na sprawdzeniu czy po godzinnie dwudziestej drugiej wszyscy uczniowie znajdują się w Pokojach Wspólnych. Nie chcę was obciążać nadmiarem obowiązków, zwłaszcza że musicie przygotowywać się do egzaminów. Czy macie jakieś pytania?
            - Jak teraz będą wyglądać lekcje? Jeśli dobrze zauważyłam to wszystkich uczniów jest trzydziestu pięciu.
            - Zgadza się, panno Chang. Postanowiłam, że zajęcia będą wspólne dla wszystkich domów. Plan zajęć będzie dostosowany do przedmiotów, które zdecydowaliście się zdawać na egzaminach. Jeśli już tu jesteście to mogę wam dać plan. - McGonagall wyjęła z szafki cztery pergaminy zwinięte w ruloniki. - Jeśli nie macie już żadnych pytań to życzę Państwu dobrej nocy. Panie Malfoy, proszę zostać jeszcze na chwilę.
            Hermiona, Cho i Zachariasz pożegnali się i wyszli z gabinetu Dyrektorki.
            - Panie Malfoy, jeszcze raz chciałam serdecznie podziękować w imieniu moim i całego grona pedagogicznego za wszystkie datki na odbudowę Szkoły.
            - Nie mnie należą się podziękowania, to wszystko zasługa mojej matki.
            - Napisałam już do Narcyzy list z podziękowaniami. Jak ona się czuje?
            - Zadziwiająco dobrze. Myślałem, że gorzej zniesie śmierć Lucjusza. Na szczęście dużo czasu spędza ze swoją siostrą. - Draco uśmiechnął się, gdy przywołał w myślach obraz uśmiechniętej matki. - Pani Profesor, czy to jedyny powód, dla którego chciała pani porozmawiać ze mną na osobności?
            - Jak zawsze nic panu nie umknie. Pozwolę zadać sobie pytanie, które od pewnego czasu nie daje mi spokoju. Dobrze pamiętam jak wyglądały relacje pana relacje z panną Granger. Muszę przyznać, że byłam miło zaskoczona, kiedy zobaczyłam jak one wyglądają teraz. Skąd taka zmiana?
            - Cóż, niewiele osób wie, że to Hermiona uratowała mi życie podczas wojny. Zrozumiałem, że moje zachowanie było karygodne i postanowiłem ją za wszystko przeprosić i zakopaliśmy topór wojenny.
            Gdy Draco rozmawiał z McGonagall trójka Prefektów Naczelnych dotarła do pokoju wspólnego. Był to duży, prostokątny pokój urządzony bardzo podobnie do pokoju wspólnego gryfonów. Naprzeciwko wejścia znajdował się kominek, przy którym ogrzewał się Krzywołap. Na widok swojej właścicielki mruknął i przeciągnął się. Przed kominkiem znajdowały się dwie kanapy i trzy fotele, obite miękkim czerwonym materiałem. Po prawej stronie znajdowały się sypialnie Prefektów. Nad każdymi drzwiami wisiał herb domu, z którego pochodził Prefekt Naczelny. Po przeciwnej stronie znajdował się ogromny regał z książkami (Hermiona już wiedziała, że spędzi tu sporo czasu) i niewielki barek zapełniony różnymi trunkami przekąskami.  
            - Nie wiem jak wy, ale ja padam. Pójdę się położyć. - Zachariasz ledwo stłumił ziewnięcie.
            - Ja też, życzę wam dobrej nocy. - Cho udała się do swojej sypialni.
            - Dobranoc. - odpowiedziała Hermiona, która też powoli zaczęła odczuwać zmęczenie. - Krzywołap, chodź tutaj, kici kici. - zawołała kocura, który leniwie podreptał w jej kierunku. Gdy wszedł za Hermioną do pokoju od razu wskoczył na łóżko i po chwili już smacznie spał. Gryfonka była zachwycona wyglądem swojej sypialni. W wystroju dominowały barwy ciepłe, charakterystyczne dla Domu Lwa. Większą część sypialni zajmowało spore łóżko, na którym swobodnie zmieściłyby się trzy osoby. W pokoju była jeszcze szafa, niewielka biblioteczka, biurko i dwa fotele. Po lewej stronie znajdowały się drzwi do łazienki. Hermiona wzięła szybki prysznic i owinęła włosy ręcznikiem, tworząc tzw. turban. Usiadła na łóżku i rozwinęła pergamin z planem lekcji. Zaczęła go uważnie studiować.
PONIEDZIAŁEK
7.00 - 7.45 śniadanie
8.00 - 10.00 Transmutacja
10.15 - 12.15 Obrona przed czarną magią
12.30 - 13.30 obiad
13.45 - 15.45 Eliksiry
16.00 - 18.00 Numerologia
18.15 - 19.00 kolacja
WTOREK
7.00 - 7.45 śniadanie
8.00 - 10.00 Zielarstwo
10.15 - 12.15 Mugoloznawstwo
12.30 - 13.30 obiad
13.45 - 15.45 Starożytne runy
16.00 - 18.00 Transmutacja
18.15 - 19.00 kolacja
ŚRODA
7.00 - 7.45 śniadanie
8.00 - 10.00 Eliksiry
10.15 - 12.15 Numerologia
12.30 - 13.30 obiad
13.45 - 15.45 Obrona przed czarną magią
18.15 - 19.00 kolacja
CZWARTEK
7.00 - 7.45 śniadanie
8.00 - 10.00 Transmutacja
10.15 - 12.15 Eliksiry
12.30 - 13.30 obiad
13.45 - 15.45 Starożytne runy
18.15 - 19.00 kolacja
PIĄTEK
7.00 - 7.45 śniadanie
8.00 - 10.00 Zielarstwo
10.15 - 12.15 Mugoloznawstwo
12.30 - 13.30 obiad
13.45 - 15.45 Eliksiry
16.00 - 18.00 Transmutacja
18.15 - 19.00 kolacja
            Każdy uczeń przeraziłby się na widok takiej ilości zajęć. Ale Hermionie bardzo to odpowiadało. Nie będzie miała czasu na rozmyślanie, zapełni swój czas maksymalnie nauką. W końcu zależało jej na jak najlepszym przygotowaniu się do egzaminów.

***

            Sekundy zamieniały się w minuty, minuty w godziny, godziny w dni, dni w tygodnie, a tygodnie w miesiące. Nim Hermiona zdążyła się zorientować z drzewa spadł ostatni żółty liść. Dziewczyna po zajęciach wracała do swojej sypialni, gdzie siedziała do późna i powtarzała dokładnie materiał lub pisała skomplikowane wypracowania na Eliksiry. Czasami dosiadał się Draco i uczyli się razem, przepytując się nawzajem z definicji i zastosowania zaklęć. Czasami przenosili się z nauką do Pokoju Wspólnego, gdzie, późno w nocy, zmęczeni zasypiali przytuleni do siebie na kanapie. Kilka razy zauważyła ich Cho, dziewczyna tylko uśmiechnęła się pod nosem cieszyła się, że najwyraźniej między dawnymi wrogami zaczyna rodzić się uczucie. Niejednokrotnie Hermionaa dawała się wciągnąć w luźną rozmowę do tego stopnia, że zapominała o nauce. Draco okazał się bardzo dobrym rozmówcą, więc dyskutowali prawie o wszystkim. Z wyjątkiem bolesnych tematów dla Hermiony. Dziewczyna po jakimś czasie zauważyła, że coraz częściej śmieje się i uśmiecha w jego towarzystwie. Nigdy nie spodziewała się, że Draco Malfoy zostanie jej przyjacielem. Zazwyczaj patrolowali razem korytarze, bo Cho zaczęła chodzić z Zachariaszem i oboje chcieli spędzać razem jak najwięcej czasu. Czasami czwórka Prefektów Naczelnych w piątkowe wieczory siadała w Pokoju Wspólnym przed kominkiem i odpoczywała od nauki (Hermiona z początku protestowała, ale Draco przekonał ją, że odpoczynek jest równie ważny). Rozmawiali, żartowali, śmiali się i grali w różne gry. Jedynym tematem, którego nie poruszali w tym czasie były egzaminy.
            W deszczową, listopadową niedzielę Hermiona otrzymała list od pani Weasley. Kobieta  pisała w nim, że Ginny powoli dochodzi do siebie, coraz częściej decyduje się na wyjście ze swojego pokoju. Także Ron częściej odwiedza rodzinę i z okazji zbliżających się świąt zaprosił Hermionę z Weasley'ami do swojego nowego domu na świąteczną kolację. Dziewczyna nie była całkiem zadowolona z tej propozycji, planowała zostać w Hogwarcie i uczyć się, ale tak bardzo tęskniła za Ginny, że postanowiła przyjąć zaproszenie. Na kawałku pergaminu napisała krótki list i udała się do Sowiarni. Wybrała szarą sowę, która mądrym spojrzeniem przypominała Hedwigę. Hermiona przywiązała jej do łóżki liścik i ptaszysko od razu wyfrunęło przez duże okno. Dziewczyna stała jeszcze chwilę, oparta o parapet, patrząc się na powoli zanikający na horyzoncie szary punkcik.
            - O cześć, Hermiono.
            Dziewczyna usłyszała znajomy głos i od razu się odwróciła.
            - Cześć, Neville. Widzę, że nie tylko ja postanowiłam wysłać dziś list. - uśmiechnęła się serdecznie do chłopaka, którego bardzo lubiła.
            - Odpisywałem mojej babci na list. W tym roku to u nas odbędzie się świąteczna kolacja. A Ty jakie masz plany na przerwę świąteczną?
            - Miałam zostać w Zamku, ale postanowiłam jednak spotkać się z Weasley'ami. Ron zaprosił mnie i swoją rodzinę na kolację.
            - To miłe z jego strony. - Neville spojrzał prosto w smutne oczy dziewczyny. - Hermiono, jesteśmy przyjaciółmi, prawda?
            - Oczywiście, że jesteśmy. - pytanie chłopaka bardzo ją zaskoczyło.
            - Mogę o coś zapytać? - dziewczyna kiwnęła głową na znak zgody. - Dlaczego nie pozwolisz im odejść?
            Hermiona w jednej chwili poczuła narastający ból w przełyku, pierwszy raz ktoś odważył się poruszyć "ten" temat.
            - Nie wiem o czym mówisz, Neville. - odpowiedziała wymijająco i skierowała swoje kroki w kierunku wyjścia z Sowiarni. Ale chłopak był szybszy i zastawił jej drogę.
            - Dobrze wiesz o czym mówię. Hermiona, znamy się od pierwszej klasy i uważam Cię za moją przyjaciółkę. Nie mogę dalej patrzeć jak dusisz to w sobie! Jak próbujesz ukryć przed całym światem ból, który tłumisz w sobie. Cieszę się niezmiernie, że przy Draco zaczęłaś się znowu uśmiechać, ale Twoje oczy... to tam chowasz ból. Nie możesz tak dłużej postępować, bo w końcu uschniesz z tęsknoty. Twoi rodzice i Harry na pewno chcieliby żebyś była szczęśliwa.
            - Jak możesz tak mówić? Nawet nie wiesz, przez co przeszłam... - wykrzyczała na niego, zanim zdążyła ugryźć się w język. - Neville, ja przepraszam. Nie pomyślałam, że Ty...
            - Nie przepraszaj. - chłopak podszedł do szerokiego parapetu na którym usiadł, Hermiona zajęła miejsce obok. - Nigdy nie użalałem się nad sobą, starałem się być silny i dzielny, bo wiem, że moi rodzice tacy byli. Nie pamiętam ich zbyt dobrze, ale babcia bardzo dużo mi o nich mówiła. Po tym co zrobiła im ta jędza, pozostało mi odwiedzanie ich w szpitalu. To naprawdę strasznie patrzeć na swoich rodziców i mieć świadomość, że oni Cię nie znają. Mimo to kocham ich z całego serca, jednak pogodziłem się z tym, że w pewnym sensie ich już nie ma. Każdego dnia staram się być synem, z którego na pewno byliby dumni.
            - To co mówisz jest niesamowicie piękne i prawdziwe. Masz rację Neville, nie powinnam chować w sobie bólu, ale z drugiej strony najbardziej przybija mnie to, że ja już nie potrafię płakać. Wiele razy leżę w łóżku i myślę o nich, czuję, że płacz przyniesie mi ulgę, ale on nie pojawia się.
            - Może wypłakałaś już wszystkie łzy. - chłopak uśmiechnął się lekko. - Musisz pogodzić się z tym, że ich już nie ma. Przypomniałem sobie słowa, które wypowiadała wiele razy moja babcia. Życie nie jest niczym innym jak podróżą pociągiem:, składającą się z wsiadania i wysiadania, naszpikowanym wypadkami, przyjemnymi niespodziankami oraz głębokimi smutkami. Rodząc się, wsiadamy do pociągu i znajdujemy tam osoby, z którymi myślimy być zawsze podczas naszej podróży: naszych rodziców. Niestety, prawda jest inna. Oni wysiadają na jakiejś stacji pozbawiając nas swojej czułości, przyjaźni i niezastąpionego towarzystwa. Jednak to nie przeszkadza, by wsiadły inne osoby, które staną się dla nas bardzo szczególne. Przybywają nasi bracia, przyjaciele i cudowne miłości. Wśród osób, które jadą tym pociągiem, będą takie, które robią sobie zwykłą przejażdżkę, takie, które wywołują w podróży tylko smutek... oraz takie, które krążąc po pociągu będą zawsze gotowe do pomocy potrzebującym. Wielu wysiadając pozostawi ciągłą tęsknotę... inni przejdą tak niezauważenie, że nie zdamy sobie sprawy, że zwolnili miejsce. Ta podróż właśnie tak wygląda: pełna wyzwań, marzeń, fantazji, oczekiwań i pożegnań... Ale nigdy powrotów.
            - Neville, to jest piękne. - Hermiona uśmiechnęła się. - Dziękuję Ci, chyba potrzebowałam porządnego kopniaka.
            - Od tego są przyjaciele. A teraz przepraszam Cię, ale zbliża się dwudziesta druga, nie chce zostać przyłapany przez Prefekta Naczelnego na wałęsaniu się po Zamku. Dobranoc.
            - Dobranoc, Neville. - dziewczyna jeszcze chwilkę siedziała na parapecie, po czym udała się na piąte piętro. Dziś miała mieć patrol z Maloy'em. Gdy chłopak ją zobaczył odetchnął z ulgą.
            - No gdzieś Ty się podziewała! Już miałem iść na skargę do McGonagll, że olewasz sobie... - chłopak nie dokończył, bo Hermiona podeszła do niego i bez słowa przytuliła się. Draco początkowo zdziwiony takim obrotem sytuacji, po chwili objął ją i przytulił mocniej. - Podoba mi się to. Nie wiem, co brałaś ale bierz to częściej.
            - Nic nie brałam, głupku. Po prostu chciałam Ci podziękować, bo dzięki Tobie zaczęłam się znowu uśmiechać. Dziękuję, że jesteś obok mnie.
            - Nigdzie się nie wybieram.

***

             W ostatni piątek, przed przerwą świąteczną, czwórka Prefektów tradycyjnie spędzała czas przed kominkiem.
            - Jak dobrze, że jutro zaczyna się przerwa świąteczna. Nie wiem jak wy, kujony, ale ja mam zamiar spędzić dwa tygodnie na nartach z moją dziewczyną. I nie zajrzę ani razu do podręczników.
            - Już to widzę. - zachichotała pod nosem Cho.
            - Ja mam podobne plany do Zachariasza. Jadę z Blaise'm w góry.
            - Romantycznie. - zaśmiał się chłopak Cho, przez co Smok spiorunował go wzrokiem. A Hermiona wybuchła niepohamowanym śmiechem.
            - Ja jadę do Nory, ale to już wiecie. Mam zamiar spędzić ten czas z Ginny i wybadać jak się czuje.
            - Pozdrów ją koniecznie. - uśmiechnęła się Cho. - A co macie zamiar robić po ukończeniu szkoły? - zwróciła się do Draco i Hermiony.
            - Chcę zostać adwokatem. Mam w planach wyjechać na roczny kurs przygotowawczy do Brukseli. - odpowiedział Smok. - Wysłałem już dokumenty, teraz czekam na odpowiedź. Jeśli mnie przyjmą, to po ukończeniu kursu przygotowawczego wrócę do Londynu i otworzę tu kancelarię.
            - Nie słuchaj go, Cho. Powtarzałam mu tysiąc razy, że zostanie przyjęty, więc ta odpowiedź jest tylko formalnością.
            - Też tak uważam. - przytaknęła dziewczyna. - A Ty, Hermiono?
            - Marzy mi się praca magomedyka. Ale zanim podejmę pracę mam jedno marzenie do zrealizowania.
            - Jakie? - zapytała zaciekawiona Cho.
            - Moi rodzice poznali się w Nowym Jorku, a dokładniej w Central Parku. Padał deszcz, a mojej mamie zacięła się parasolka, siłowała się z nią dobrych kilka minut, a lało coraz mocniej. Wtedy podszedł do niej mój tato i zaoferował, że ją podprowadzi. Zazwyczaj moja mama była osobą rozsądną i nie wdawała się w dyskusję z obcy, ale wtedy bez wahania wyrzuciła swoją parasolkę do śmietnika i poszła pod ramię z moim tatą. Tak jakby czuła, że są sobie przeznaczeni. Zaczęli się spotykać, potem kupili niewielkie mieszkanie z widokiem na Central Park. A gdy dowiedzieli się, że będą mieć dziecko, wrócili do Londynu, ale mieszkania nigdy nie sprzedali. Chcę tam przez pewien czas pomieszkać, zanim zdecyduję co mam z nim zrobić.

***

            Hermiona Granger wróciła do Hogwartu dzień przed rozpoczęciem nowego semestru. Wściekła weszła do pokoju i rzuciła swoją torbą na łóżko, budząc przy tym Krzywołapa, który prychnął zdenerwowany i schował się pod biurkiem. Dziewczyna usidła z impetem na łóżku, przyłożyła poduszkę do twarzy i krzyknęła z całej siły, wyładowując swoje napięcie. Po chwili do jej sypialni wpadł bez pukania Draco.
            - Pukać nie umiesz? - warknęła na niego.
            - Umiem, tylko było Cię już z Hogsmeade. - chłopak zignorował oskarżający ton dziewczyny. - Co się stało?
            - Nic. Zostaw mnie w spokoju.
            - No teraz to już na pewno Ci nie odpuszczę. Przecież wiesz, że się przyjaźnimy więc możesz mi powiedzieć o wszystkim.
            - Chcesz wiedzieć co się stało? - krzyknęła. - Powiem Ci, co się stało! - z torby wyjęła malutkie czerwone pudełeczko i pokazał mu pierścionek. - Zaręczyłam się! To się stało! I to z tym kłamliwym idiotą! Nienawidzę go jeszcze bardziej!
            - Kim? - Draco był dosłownie zdezorientowany. Jeszcze dwa tygodnie temu Hermiona nie wspominała o żadnym chłopaku, a teraz jest już zaręczona.
            - Z Ronem Weasley'em! - usiadła na podłodze opierając się o łóżko. Targały nią skrajne emocje i nie miała pomysłu jak je wyładować. Draco usiadł obok niej, objął i przytulił do siebie. Dziewczyna ufnie wtuliła się w jego umięśnione ciało. Po chwili uspokoiła się na tyle, że Draco postanowił zaryzykować i odezwał się:
            - Opowiedz mi wszystko od początku.
            - Pojechałam do Nory, gdzie przywitali mnie państwo Weasley i, ku mojej ogromnej radości, Ginny. Ruda, moim zdaniem, czuje się już lepiej. Przynajmniej odzyskuje siły i próbuje wrócić do normalnego życia. Ginny stara się o posadę w Ministerstwie Magii na stanowisku asystentki szefa biura Aurorów. Cały tydzień spędziłam z nią i jej rodzicami w domu. Bardzo ich kocham, są dla mnie drugą rodziną. Pani Weasley z jednej strony bardzo cieszyła się, że Ron odnowił z nimi kontakt, ale z drugiej była bardzo sceptyczna do tego spotkania. Przeczuwała, że Ron nie ma czystych intencji i ma powód dla którego nas do siebie zaprosił. Nie myliła się. Na świąteczną kolację Ron zaprosił także Ministra Magii i jakieś dwie inne szychy. Atmosfera była tak sztywna, że powietrze można było kroić nożem. W końcu Minister zaczął mówić, że Ron to idealny kandydat na jego zastępcę, bo jest taki wspaniały, wykształcony i ma takie ogromne doświadczenie. Do pełni szczęścia brakuje mu tylko pięknej żony. Wtedy ten pajac wstał, podszedł do mnie, zanim zdążyłam się zorientować klęczał przede mną z tym idiotycznym pierścionkiem. Nie dał mi nawet dojść do słowa, tylko włożył mi go na palec i uśmiechnął się fałszywie. Minister od razu kazał jednemu z przydupasów wysłać pilną wiadomość do "Proroka Codziennego". W końcu to będzie najważniejsze wydarzenie. Przy okazji dowiedziałam się, że ślub zaplanowali na przyszły rok, we wrześniu. Gdy ta całą szopka się skończyła i goście wyszli pokłóciłam się z nim. Wygarnęłam mu wszystko co o nim myślę oraz to jak bardzo go nienawidzę. Gdy mu powiedziałam, że po ukończeniu Szkoły chcę wyjechać do Stanów, odburknął, że to juz nie aktualne! Bo przecież będę zajęta przygotowaniem do ślubu. Dodał też, że miłość na pewno przyjdzie z czasem. Nikt nie musi wiedzieć, jakie są między nami relacje. Ważne żebyśmy na zewnątrz wyglądali na idealną parę. Ten idiota zrobił to wszystko na pokaz. Po to, żeby szybciej dostać awans. A ja jestem przepustką do tego awansu, bo przecież "tyle razem przeszliśmy a śmierć Harry'ego tylko nas zbliżyła". Gdy wspomniał o Harry'm przywaliłam mu w twarz i wyszłam. Państwo Weasley i Ginny są oburzeni i również wygarnęli Ronowi jego niewłaściwe postępowanie. Wczoraj dostałam od niego list, że wesele odbędzie się trzeciego września. Ten dupek wszystko sobie sprytnie zaplanował, specjalnie odwalił tę szopkę przed Ministrem Magii. Dobrze wiedział, że w innym wypadku nigdy by nie doszło do tych idiotycznych zaręczyn.
            - Hermiona, tak mi przykro. Nie dasz rady jakoś tego odkręcić?
            - Niestety, wszystko zaplanował już za mnie. I dodał jeszcze, że nie musimy nawet razem mieszkać. Najważniejsze są pozory. Czyli będę żoneczką na zawołanie, żeby mógł się mną chwalić przed swoimi lizusami, kiedy akurat zajdzie taka potrzeba. A ja głupia myślałam, że odzyskałam kontrolę nad swoim życiem.
            - Przestań, nie mów tak. Jesteś najmądrzejszą osobą jaka istnieje na tej planecie. - Draco nie bardzo wiedział, co ma powiedzieć dziewczynie, która znalazła się w sytuacji bez wyjścia. - Nie wiem, co mogę zrobić żeby Ci pomóc.
            Hermiona westchnęła i splotła palce swojej dłoni z jego palcami.
            - Już pomagasz. Tym, że jesteś tu ze mną. - spojrzała mu prosto w oczy. - Draco, pójdę teraz wziąć prysznic, muszę ochłonąć. Widzimy się na kolacji?
            - Tak, pewnie. - uśmiechnął się, wstał z podłogi i wyszedł z pokoju dziewczyny. Po wejściu do swojego pokoju udał się od razu do łazienki. Stanął przed lustrem i dopiero teraz poczuł ile wściekłości tłumił w sobie, od momentu kiedy dowiedział się, że jego przyjaciółka jest zaręczona. Zaczął oddychać coraz szybciej, zacisnął pięść i z całej siły uderzył w lustro, które rozpadło się na tysiące malutkich kawałeczków.

***

            Hermiona, która z wielkim wysiłkiem odzyskiwała radość życia stała się chodzącym nieszczęściem. Chodziła na zajęcia ale przestała się na nich udzielać. Każdą wolną chwilę wykorzystywała na naukę, byleby chociaż na chwilę zapomnieć o beznadziejnej sytuacji w jakiej się znalazła. Przestała spędzać piątkowe wieczory w Pokoju Wspólnym a na posiłkach pojawiała się tylko dlatego, że Draco zaciągał ją tam siłą i pilnował żeby cokolwiek zjadła. Mimo to dziewczyna bardzo schudła, bo wszystkie troski i bóle dosłownie ją zżerały. Egzaminy minęły nadzwyczaj szybko, a dla Hermiony zdecydowanie za szybko. Gdy już zdała wszystkie przedmioty dni dłużyły się jej niemiłosiernie, bo nie miała czego się uczyć. Nikogo nie zdziwił fakt, że dziewczyna zaliczyła wszystko z wyróżnieniem. Dzień przed odjazdem pociągu do Londynu Hermiona siedziała w swojej sypialni na parapecie i przyglądała się na ukochane błonia. Gdy wspominała miłe chwile, do jej pokoju wszedł Draco, jak zawsze bez pukania.  
            - Cześć, Hermionka. - uśmiechnął się. - Przyszedłem się pożegnać.
            - Pożegnać? - dziewczyna zeskoczyła z parapetu i podeszła do chłopaka. - Przecież pociąg odjeżdża dopiero jutro.
            - Tak, wiem. - założył jej kosmyk włosów za ucho. - Dziś dostałem odpowiedź z Brukseli, zapraszają mnie jutro na rozmowę. Wstępnie zostałem przyjęty na roczny kurs przygotowawczy.
            - Gratuluję! - Hermiona przytuliła go. -  Wiedziałam, że zostaniesz przyjęty! Twoje marzenie się spełniło, za rok będziesz adwokatem a ja za rok zostanę żonę tego palanta.
            - Cii, nie mów tak. Zobaczysz, że wszystko się ułoży. Obiecaj mi, że też spełnisz swoje marzenie.
            - Ale jak, przecież wiesz... No dobrze, obiecuję. - odpowiedziała na widok miny chłopaka. - Czy to nasze ostatnie spotkanie? - zapytała.
            - Nie wiem. - odpowiedział a panna Granger poczuła znajomy ucisk bólu w przełyku. Traci kolejną bliską osobę w swoim życiu. - Hermiona, mam dla Ciebie mały prezent. - Draco wyjął z kieszonki bluzy niewielkie pudełeczko. - Otwórz.
            Gryfonka otworzyła pudełeczko, w środku był łańcuszek z niewielką fiolką. W środku znajdował się płyn o kolorze błękitnego nieba.
            - Draco, czy to jest to o czym myślę? - zapytała oniemiała.
            - Tak, to jest łza smoka. - odpowiedział i zawiesił jej łańcuszek na szyi.
            - Skąd ją masz, przecież nikt nie widział smoczej łzy od wielu lat.
            - Istnieje legenda, która mówi, że smok ma jednego partnera przez całe życie. Kiedy zostaje oddzielony od swojej drugiej połówki na znak tęsknoty urania jedną łzę.
            Nim Hermiona zdążyła cokolwiek odpowiedział, Draco pocałował ją. Zaskoczona dziewczyna szybko odwzajemniła namiętny pocałunek, który z każdą sekundą przepełniony był coraz większą namiętnością. Oddała się temu wspaniałemu uczuciu bez granic. Jej serce biło jak oszalałe, a w brzuchu latało tysiące motyli. Gdy oderwali się od siebie, Draco spojrzał jej w oczy.
            - Kocham Cię. Kochałem Cię już od dawna, tylko byłem zbyt głupi żeby to sobie uświadomić. A jak dowiedziałem się, że masz zostać zoną tego idioty byłem na siebie wściekły jak jeszcze nigdy. Tak bardzo wierzyłem, że jesteśmy przyjaciółmi, podczas gdy nie zdawałem sobie sprawy, że każdego dnia kocham Cię jeszcze bardziej. Nigdy o Tobie nie zapomnę, bo teraz już wiem, że jesteś jedyną kobietą mojego życia. Pamiętaj, że obiecałaś mi spełnić swoje marzenie.
            Po tych słowach pocałował ją jeszcze raz i opuścił pokój. Chciał jak najszybciej opuścić Zamek, bo inaczej czuł, że oszaleje z tęsknoty za nią. Hermiona jeszcze chwilę stała w tej samej pozycji, zaszokowana jego wyznaniem. Po chwili poczuła, że po jej policzku spływa samotna łza. Pierwszy raz od roku była w stanie uronić łzę. Zrozumiała, że jest zakochana w Arystokracie bez pamięci. Ich wspólna nauka, patrolowanie korytarzy, długie rozmowy tylko ich zbliżyły do siebie. To w końcu on sprawił, że na jej twarzy gościł uśmiech. Gdy uświadomiła sobie, że najprawdopodobniej już nigdy się nie zobaczą, rozpłakała się jeszcze bardziej.

***

            Draco wrócił pod koniec sierpnia do Londynu. Ukończył roczny kurs przygotowawczy i zdobył uprawnienia do wykonywania zawodu adwokata. Zatrzymał się tymczasowo u swojej matki ale już miał na oku przytulny dom na przedmieściach Londynu. Postanowił kupić i go i rozpocząć nowe, samotne życie bez kobiety, którą kochał. Przez cały rok nie było dnia żeby o niej nie myślał. Przez ten cały czas był jej wierny i obiecał sobie, że nie zwiążę się z żadną kobietą. Jego serce należało tylko do niej. Dwa dni po powrocie do Londynu postanowił pójść do Ministerstwa Magii i odwiedzić swojego przyjaciela Blaise'a, który miesiąc temu został szefem Biura Aurorów. Gdy tylko wszedł do budynku od razu zauważył nerwową atmosferę jaka tu panuje. Przemknął się do biura Blaise'a, starając się jak najmniej rzucać komukolwiek oczy.
            - Nie wierzę, Wiewiórka jest sekretarką Blaise'a! - ucieszył się na widok Ginny, która najwyraźniej już się pozbierała.
            - Nie sekretarką, tylko asystentką, Fretko!
            - Wyszczekana jak zawsze. - Draco usłyszał za sobą głos Zabini'ego. - Cześć, stary, dobrze Cię widzieć. - przywitał się z przyjacielem i zwrócił się do jedynej córki Weasley'ów. - Cukiereczku, dam Ci buziaka jak zrobisz nam kawę.
            - Na Merlina, zrobię wam i dziesięć kaw, tylko przestań tak do mnie mówić! - prychnęła Ginny i wyszła do pokoju obok przygotować kawę.
            - Kocha mnie. Zobaczysz, ona jeszcze zostanie moją żoną.
            - Nie wątpię. - zaśmiał się Draco. - Kto umarł, bo atmosfera na dole jest niczym z pogrzebu.
            - To Ty niczego nie wiesz? - zapytał zaskoczony Blaise. - No tak, skąd masz wiedzieć. Rok Cię nie było. Siadaj, bo padniesz jak Ci opowiem. Nie dalej jak dwa miesiące temu Ron Król Debili Wieprzley wyleciał z Ministerstwa na zbity pysk. Wszystko za sprawką jego seksownej narzeczonej.
            - Hermiony? - Draco poczuł, że serce zaczyna mu mocniej bić. Do pokoju weszła Ginny ze świeżo zaparzoną kawą.
            - A właśnie, Hermiony. Granger zdobyła jakieś dowody na to, że Ron okłamywał wszystkich w sprawie śmierci Voldiego. Wynalazła jeszcze papiery, z których wynikało, że przywłaszczał sobie część budżetu z Ministerstwa i miał romans z żoną samego Ministra.
            - To znaczy, że nie wyszła za niego? - zapytał nieprzytomnie Smok.
            - Oczywiście, że nie, pacanie! Jak mogła wyjść za niego, skoro kocha Ciebie? - Draco spojrzał na nią zdziwiony i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, Ruda odezwała się ponownie. - Jestem jej przyjaciółką i widziałam co się z nią działo na samo wspomnienie o Tobie. W końcu się przyznała, że Ty jesteś jej jedynym. A jeśli chcesz wiedzieć, gdzie jest i polecieć tam i błagać ją na kolanach o wybaczenie, to mogę Ci powiedzieć tylko tyle, że wyjechała spełnić swoje marzenie.
            - Dzięki, Ginny. Przytuliłbym Cię ale Blaise urwie mi łeb. - zanim Ruda i Diabeł zdążyli się odezwać Dracona już nie było. Dwie sekundy później pojawił się na lotnisku.
            Lot był długi i wyczerpujący ale nie przeszkadzało mu to. W jego myślach była tylko ona. Nie wyszła za mąż. Kocha jego, największego idiotę na świecie, który nie potrafił zawalczyć o swoją kobietę. Gdy wylądował na lotnisku w Nowym Jorku, złapał taksówkę i udał się do hotelu położonego najbliżej Central Parku. Czuł, że tam ją spotka. Przez dwa dni chodził po parku uważnie się rozglądając, niestety ani razu nie spotkał Hermiony. Trzeciego dnia miał już zamiar wracać do hotelu, bo zaczynało padać. Wtedy zobaczył ją. Siedziała na ławce pod drewnianą latanką chroniąc się przed deszczem. Powoli zacząć iść w jej kierunku, czując coraz większe szczęście. Siedziała do niego bokiem więc zauważyła go dopiero jak stanął obok niej. Początkowo nie mogła uwierzyć, że ma przed sobą mężczyznę, którego kocha ponad wszystko. Draco usiadł obok niej i spojrzał w piękne, czekoladowe oczy, w których zalśniły się łzy.
            - Widzę, że spełniłaś moją prośbę. - pogłaskał ją po policzku.
            - Przecież Ci obiecałam. Ale Ty mnie oszukałeś.
            - Kiedy?
            - Nie powiedziałeś mi dalszej części legendy. Smok uroni kolejną łzę, gdy spotka ponownie swoją drugą połówkę. - uśmiechnęła się.
            - Nie chciałem tego mówić, bo nie wiedziałem czy jeszcze kiedykolwiek Cię spotkam.

***

3 lata później...
            - Na Merlina, kto to wszystko zje? - pani Weasley złapała się za głowę, widząc efekty wspólnej pracy w kuchni. Hermiona, Narcyza, Andromeda i Molly przez trzy godziny przygotowywały świąteczną kolację w domu matki Dracona.
            - My, moja Droga. - uśmiechnęła się Narcyza. - W końcu Święta Bożego Narodzenia są raz do roku. Dobrze mówię, Hermionko?
            - Oczywiście, mamo. - uśmiechnęła się była Gryfonka. - Ginny i Blaise mają przyjść za pół godziny.
            - Doskonale, Artur powinien być lada chwila.
            - Czy ktoś widział mojego męża? - zapytała Hermiona.
            - Ja widziałam. - uśmiechnęła się Andromeda. - Ciągle bawi się z Teddy'm na dworze. Teraz lepią bałwana. - kobieta przyglądała się przez okno jak czterolatek szaleje na śniegu ze swoim wujkiem.
            - Draco bardzo kocha dzieci. - wzruszyła się pani Weasley. - Hermionko, powinniście się postarać o swoje.
            - Dobrze mówisz, Molly. Są już dwa lata po ślubie, a ja wciąż czekam aż zostanę babcią. Mieszkacie dwie ulice dalej, w razie potrzeby zawsze wam pomogę i zaopiekuję się maleństwem.
            - Obiecuję, że się poprawimy. - uśmiechnęła się Hermiona. Dziś przed południem dowiedziała się, że jest w siódmym tygodniu ciąży ale jeszcze nie miała okazji powiedzieć o tym swojemu mężowi. Wolała powiedzieć mu o tym na osobności. Piętnaście minut później do domu wszedł zmęczony Draco z rozradowanym Teddy'm na rękach.
            - Ja nie wiem skąd on ma tyle energii. - usiadł przy kuchennym stole w domu swojej matki. - Czuję się jakbym cztery godziny grał w Quidditch'a.
            - Ty się lepiej przyzwyczajaj, bo Hermionka obiecała mi, że postaracie się o dzidziusia. - uśmiechnęła się Narcyza na widok szczęśliwego syna. Cieszyła się, że odnalazł swoje miejsce przy Hermionie.
            - Nie mam nic przeciwko. - chłopak uśmiechnął się łobuzersko do swojej żony i dał jej buziaka w czoło. - Obiecuję Ci, mamo, że będziemy starać się intensywniej.
            - Draco... - mruknęła Hermiona, rumieniąc się
            - No co, w sumie powinniśmy pomyśleć o dziecku. Będę miał kogo uczyć latania na miotle.
            - Córkę też?
            - Jeśli moja księżniczka będzie chciała, to najlepszy tata na świecie spełni każde jej życzenie. Idę pod prysznic.
            - Pośpiesz się, synu. Niedługo przyjdzie reszta gości.
            Draco wziął szybki prysznic, przebrał się w elegancki garnitur i zszedł na dół. Chwilę później w drzwiach pojawili się Ginny i Blaise oraz Artur. Gdy już wszyscy zgromadzili się w salonie, Zabini zabrał głos:
            - Kochani, zanim zasiądziemy do tej wspaniale pachnącej kolacji, mamy dla was ogłoszenie. Ale najpierw proponuję wznieść toast. - Blaise nalał każdemu po kieliszku szampana. - Moi Drodzy, pragnę wznieść tost za wspaniałą kobietę, moją kochaną Ginny, która tak pięknie teraz się rumieni. Kocham Cię i dziękuję Ci, że zgodziłaś się zostać moją żoną.
            Wszyscy byli niesamowicie wzruszeni, Molly się rozpłakała i mocno przytuliła swoją córkę i przyszłego zięcia, a Draco poklepał przyjaciela po ramieniu.
            - Gratuluję, stary. - podniósł kieliszek do góry. - Za Ginny i Blaise, a zwłaszcza za Ginny żebyś wytrzymała z tym wariatem. - wszyscy prócz Hermiony wypili łyk szampana, co od razu zauważył Draco. - Skarbie, coś się stało?
            - Nie, nic takiego. Właściwie to nie mogę pić alkoholu. Bo widzisz... - zerknęła na pozostałych, ale każdy był zajęty składaniem życzeń narzeczonym i nikt nie zwracał na nich uwagi. - Jestem w ciąży. - szepnęła mu na ucho. W tym monecie wszyscy spojrzeli na młode małżeństwo, bo Draco wypuścił z ręki kieliszek, który roztrzaskał się o podłogę.
            - Naprawdę? - zapytał zaszokowany i dotknął jeszcze płaskiego brzuszka swojej żony. - Który tydzień?
            - Siódmy. - odpowiedziała Hermiono. - Dowiedziałam się dzisiaj przed południem. - pani Malfoy spojrzała na gości, którzy przysłuchiwali się wszystkiemu z ogromnym zainteresowaniem. Zauważyła, że Narcyza ma łzy w oczach. - Przepraszam, mamo, że nie powiedziałam Ci wcześniej. Chciałam żeby Draco dowiedział się jako pierwszy.
            - To zdecydowanie są najpiękniejsze Święta Bożego Narodzenia. - odpowiedziała wzruszona Narcyza.
            - Podarowałaś mi najwspanialszy prezent na Święta. - Draco przytulił i pocałował swoją żonę. - Kocham Ciebie i nasze maleństwo.

***

            Na początku września urodził się Scorpius Dracon Malfoy, a dwa lata później Isabella Emma Malfoy.