02.05.1998.
Ta data głęboko zapadła w pamięć
każdemu czarodziejowi na świecie. Z jednej strony oznaczała początek
upragnionej wolności i koniec tyranii Lorda Voldemorta, a z drugiej strony
niosła ze sobą ból i cierpienie po stracie najbliższych. Po wojnie wszystko się
zmieniło.
Hermiona Granger siedziała w pustym
przedziale pociągu, który pędził w kierunku jej drugiego domu - Hogwartu. Miała
zamiar ukończyć siódmy, i ostatni, rok edukacji. Wzrok utkwiła za oknem, nawet
nie zdając sobie sprawy, że na dworze zapadł już zmierzch i w szybie widać było
jedynie jej odbicie. Jej piękne, czekoladowe oczy kryły w sobie smutek i
pustkę. Pustkę, której w żaden sposób nie potrafiła zapełnić. Jej serce pękało
z rozpaczy i tęsknoty za kochanymi rodzicami i Harry'm. Jej najbliżsi odeszli
na zawsze. Rodzice zginęli z rąk Śmierciożerów, którzy zdołali ich odszukać w
Australii, a Harry zginął w ostatecznym pojedynku z Voldemortem. Obaj zadali, w
tym samym czasie, śmiertelne zaklęcie. Hermiona wylała tyle łez, że nie była w
stanie już uronić ani jednej łzy, która z pewnością przyniosłaby upragnioną
ulgę. Wieczorami, kiedy leżała w łóżku złe wspomnienia uderzały z podwójną
siłą.
Z Ginny utrzymywała sporadyczny
kontakt listowny. Ruda po śmierci swojego ukochanego chłopaka i starszego brata
przeżywała prawdziwe załamanie - mało jadła, praktycznie się nie odzywała i
rzadko kiedy wychodziła ze swojego pokoju. Panna Granger bardzo współczuła
swojej przyjaciółce, ale nie miała pomysłu jak mogłaby "przywrócić ją do
życia". Próbowała dosłownie wszystkiego, ale Ruda była głucha na
jakiekolwiek sygnały. Gdy Hermiona przez krótki okres czasu, tuż po samej
Wojnie, zatrzymała się w Norze, słyszała jak każdej nocy Ginny budziła się z
krzykiem. Jedyne co mogła dla niej wtedy zrobić, to po prostu być obok niej.
Wiele nocy spędziła przytulając Ginny i głaszcząc ją po rudych kosmykach, gdy
ta po raz kolejny wylewała morze łez.
Po dwóch tygodniach spędzonych w
Norze Hermiona postanowiła wrócić do Hogwartu i pomóc go odbudować. Podczas
wakacji nauczyciele, uczniowie i wolontariusze w miarę możliwości i chęci
zaangażowali się w odbudowę Szkoły. Uczniowie, którzy zdecydowali się pomóc
mieszkali w swoich domach, do których zostali przydzieleni w pierwszej klasie. Hermiona,
przez okres wakacji, dzieliła sypialnię z Parvati Patil i Katie Bell.
Sypialnię, po drugiej stronie Pokoju Wspólnego, zajmowali Neville Longbottom i Seamus
Finnigan. Panna Granger została przydzielona do prac porządkowych w bibliotece.
Każdego dnia, przez osiem godzin, razem z panią Prince, porządkowała,
katalogowała i układała na półkach opasłe tomy ksiąg. Pod koniec dnia Hermiona
była tak zmęczona, że po zjedzonej kolacji od razu kładła się spać. Czasami
korzystała z Eliksiru Słodkiego Snu, żeby chociaż podczas snu pozbyć się
koszmarnych wspomnień. Niedziela była dniem wolnym od jakiejkolwiek pracy. Gryfonka
najczęściej spędzała go na błoniach, przy jeziorze. Siadała z książką pod
starym dębem, który dawał przyjemny chłód w gorące dni. W końcu pod koniec
siódmej klasy czekały ją OWUTEMY, do których miała zamiar porządnie się
przygotować. Naukę rozpoczęła od ulubionego przedmiotu, Transmutacji. Wkuwała
na pamięć nowe zaawansowane zaklęcia - ich zastosowanie i poprawną wymowę. Czasami
dosiadał się do niej Draco Malfoy, który po zakończeniu Wojny postanowił
zakopać topór wojenny z Hermioną. W końcu zawdzięczał jej życie. Z początku
Gryfonce przeszkadzała obecność Arystokraty, lubiła uczyć się w samotności, a
Malfoy był wyjątkową gadułą. Po jakimś czasie postanowiła wykorzystać jego
gadulstwo i zaproponowała wspólną naukę. Draco głównie przepytywał Hermionę z
zaklęć a dziewczyna zawsze udzielała wyczerpujących odpowiedzi. Gdy już
przerobili daną partię materiału przeznaczony na określony dzień, Draco
próbował odbiec od tematu nauki i porozmawiać o czymś innym. Jednak Hermiona za
każdym razem, po krótkiej wymianie zdań wracała do Zamku i zaszywała się w dormitorium.
Bała się, że pewnego razu Malfoy poruszy jeden z tematów tabu (rodzice lub
Harry), na który absolutnie nie miała ochoty rozmawiać. A zwłaszcza z nim.
Draco, wraz z grupką innych uczniów, został przydzielony do odnowienia piątego
piętra, na którym znajdowała się biblioteka. Hermiona z czasem przyzwyczaiła
się do jego obecności i tego, że już nie próbują się zabić nawzajem.
Hermiona Granger poczuła, że pociąg
zaczyna zwalniać, a po kilkunastu minutach zatrzymał się. Dziewczyna wstała,
ściągnęła bagaż i koszyk z Krzywołapem, po czym udała się do wyjścia. Wychodząc
z przedziału spotkała Neville'a, który na jej widok uśmiechnął się szeroko.
- Cześć, Hermiona. Miło Cię widzieć.
- Cześć, Neville. Ja również cieszę
się, że Cię widzę.
- Pozwól, że pomogę Ci z bagażem.
Znając Ciebie to zapakowałaś tam mnóstwo książek. - chłopak wziął od Hermiony
jej bagaż.
- Przecież w tym roku czekają nas
OWUTEMY, więc troszkę książek mi się nazbierało. Dziękuję za pomoc.
- No tak, widziałem jak uczyłaś się
na błoniach. Ja dopiero wczoraj zdecydowałem się, jakie przedmioty będę zdawał.
A gdzie jest Ron? Myślałem, że wróci dokończyć szkołę.
- Ron zdecydował, że poświęci się
karierze i rozpoczął pracę w Ministerstwie Magii. - odpowiedziała skrótowo
Hermiona. Nie miała ochoty rozmawiać o Rudzielcu, który po śmierci ich
najlepszego przyjaciela zaczął rozpowiadać niestworzone historie, w których był
gwiazdą i znacznie przyczynił się do śmierci Voldemorta. Zachowywał się niczym Gilderoy
Lockhart, czego dziewczyna szczerze nienawidziła. Nie sądziła, że Ron będzie
zdolny do przypisania sobie zasług swojego przyjaciela. Gryfonka próbowała z
nim porozmawiać i wybić mu te głupoty z głowy, jednak Ron był głuchy na
wszystkie argumenty. Zaślepiła go możliwość zostania głównym zastępcą Ministra.
Od Pani Weasley wiedziała, że jej syn rzadko pojawiał się w domu, a w pracy
unikał swojego ojca.
- Hermiono! Neville! - uczniowie
usłyszeli znajomy głos sympatycznego gajowego.
- Cześć, Hagrid! - Neville pomachał
do nauczyciela Opieki Nad Magicznymi Zwierzętami. - Pójdę zanieść bagaże do
powozu.
- Hagrid! Jak miło Cię widzieć! Gdzie
podziewałeś się przez wakacje?
- Byłem w odwiedzinach u mojego
brata. Mieszka teraz w górach. Całkiem dobrze sobie radzi, cholibka. Dziwnie
jest bez pirszorocznych. - Hagrid podrapał się po brodzie. - Cieszę się, że od
przyszłego roku, wszystko wróci do normy.
W tym roku szkolnym do Hogwartu
mogli wrócić tylko uczniowie siódmej klasy, którzy chcieli ukończyć szkołę i
zdać OWUTEMY. Decyzję taką podjęła Profesor McGonagall, obecna Dyrektorka
Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Uznała, że w przyszłym roku wszystko wróci do
normalności i do Hogwartu wrócą starzy i nowi uczniowie. Dziewczyna z jednej
strony popierała tę decyzję. Nie wszyscy byli gotowi na powrót do Szkoły. Z
drugiej strony martwiła się, że niewielka ilość siódmoklasistów zdecydowała się
na ukończenie edukacji.
- Tak, to prawda. - uśmiechnęła się
niemrawo, co od razu zauważył gajowy.
- Mam nadzieję, że znajdziesz chwilę
czasu na wypicie herbaty ze mną w mojej chatce.
- Oczywiście, z przyjemnością. Muszę
iść Hagridzie, bo Neville czeka na mnie w powozie. Widzimy się na uczcie
powitalnej.
Pomachała gajowemu i udała się w
stronę powozów, które ciągnęły testrale. Więc
tak one wyglądają, pomyślała dziewczyna. W głębi serca oddałaby wszystko
żeby ich nigdy nie zobaczyć. Usiadła w powozie obok Neville'a i Cho Chang.
Droga do Zamku minęła im na luźnej rozmowie o końcowych egzaminach. Gdy
Hermiona weszła do Wielkiej Sali od razu zajęła miejsce przy stole Domu Lwa.
Rozejrzała się dookoła i w myślach uznała, że wszyscy uczniowie zmieściliby się
przy jednym stole. Nie każdy siódmoklasista zdecydował się na powrót do Szkoły.
Profesor McGonagall wygłosiła krótką mowę powitalną po której stoły zapełniły
się pysznościami. Większość uczniów jadła w ciszy, niektórzy tylko dyskutowali
półgłosem o egzaminach Hermiona siedziała twarzą do stołu Slytherinu, gdzie
siedziało zdecydowanie najmniej uczniów, bo tylko pięciu - Draco Malfoy, Blaise
Zabini, Theodor Nott o jeszcze dwie dziewczyny, które Hermiona znała z
widzenia. W pewnym momencie zauważyła, że Draco przygląda się jej i delikatnie
uśmiecha. Gryfonka odwzajemniła uśmiech i pomachała do niego. Dziewczyna prawie
przez dwa miesiące wspólnej nauki na błoniach przyzwyczaiła się do jego
gadulstwa w takim stopniu, że przez ostatni tydzień, kiedy zatrzymała się w
Norze, brakowało jej towarzystwa Arystokraty. Naprawdę doceniała to, że próbuje
nawiązać z nią rozmowę na neutralne tematy. Jednak nie potrafiła tego okazać i
strach przed zakazanymi tematami zawsze wygrywał. Po skończonej uczcie Profesor
McGonagall ponownie zabrała głos.
- Moi Drodzy, na koniec pragnę
poinformować, że nowymi Prefektami Naczelnymi są panna Cho Chang, panna
Hermiona Granger, pan Zachariasz Smith i pan Draco Malfoy. Wymienione osoby
zapraszam do mojego gabinetu, a pozostałych uczniów proszę o udanie się do
dormitoriów. Przypominam, że od jutra skupiacie się tylko nauce, mająca na celu
przygotować was do egzaminów. Dobranoc!
Hermiona udała się w kierunku
wyjścia, gdzie czekali już Draco i Zachariasz, po chwili dołączyła do nich Cho.
Cała czwórka udała się prosto do gabinetu profesor McGonagall, którą czekała na
nich przed wejściem.
- Proszę siadajcie. - wskazała na
cztery krzesła obite czerwoną skórą, a sama zajęła miejsce za drewnianym
biurkiem. - Cieszę się, że zdecydowaliście się na powrót do Szkoły. Przejdę od
razu do rzeczy. Razem z nauczycielami zdecydowaliśmy, że to właśnie wy
będziecie Prefektami Naczelnymi. Pokój
Wspólny Prefektów znajduje się na piątym piętrze. Są tam także wasze prywatne
sypialnie z łazienkami. Hasło brzmi "magiczny świat". Zważywszy na
okoliczności niewielkiej ilości uczniów każde z was odbędzie nocny dyżur raz w
tygodniu. Będzie on polegał na sprawdzeniu czy po godzinnie dwudziestej drugiej
wszyscy uczniowie znajdują się w Pokojach Wspólnych. Nie chcę was obciążać
nadmiarem obowiązków, zwłaszcza że musicie przygotowywać się do egzaminów. Czy
macie jakieś pytania?
- Jak teraz będą wyglądać lekcje?
Jeśli dobrze zauważyłam to wszystkich uczniów jest trzydziestu pięciu.
- Zgadza się, panno Chang. Postanowiłam,
że zajęcia będą wspólne dla wszystkich domów. Plan zajęć będzie dostosowany do
przedmiotów, które zdecydowaliście się zdawać na egzaminach. Jeśli już tu
jesteście to mogę wam dać plan. - McGonagall wyjęła z szafki cztery pergaminy
zwinięte w ruloniki. - Jeśli nie macie już żadnych pytań to życzę Państwu
dobrej nocy. Panie Malfoy, proszę zostać jeszcze na chwilę.
Hermiona, Cho i Zachariasz pożegnali
się i wyszli z gabinetu Dyrektorki.
- Panie Malfoy, jeszcze raz chciałam
serdecznie podziękować w imieniu moim i całego grona pedagogicznego za wszystkie
datki na odbudowę Szkoły.
- Nie mnie należą się podziękowania,
to wszystko zasługa mojej matki.
- Napisałam już do Narcyzy list z
podziękowaniami. Jak ona się czuje?
- Zadziwiająco dobrze. Myślałem, że
gorzej zniesie śmierć Lucjusza. Na szczęście dużo czasu spędza ze swoją siostrą.
- Draco uśmiechnął się, gdy przywołał w myślach obraz uśmiechniętej matki. -
Pani Profesor, czy to jedyny powód, dla którego chciała pani porozmawiać ze mną
na osobności?
- Jak zawsze nic panu nie umknie.
Pozwolę zadać sobie pytanie, które od pewnego czasu nie daje mi spokoju. Dobrze
pamiętam jak wyglądały relacje pana relacje z panną Granger. Muszę przyznać, że
byłam miło zaskoczona, kiedy zobaczyłam jak one wyglądają teraz. Skąd taka
zmiana?
- Cóż, niewiele osób wie, że to
Hermiona uratowała mi życie podczas wojny. Zrozumiałem, że moje zachowanie było
karygodne i postanowiłem ją za wszystko przeprosić i zakopaliśmy topór wojenny.
Gdy Draco rozmawiał z McGonagall
trójka Prefektów Naczelnych dotarła do pokoju wspólnego. Był to duży,
prostokątny pokój urządzony bardzo podobnie do pokoju wspólnego gryfonów.
Naprzeciwko wejścia znajdował się kominek, przy którym ogrzewał się Krzywołap.
Na widok swojej właścicielki mruknął i przeciągnął się. Przed kominkiem
znajdowały się dwie kanapy i trzy fotele, obite miękkim czerwonym materiałem.
Po prawej stronie znajdowały się sypialnie Prefektów. Nad każdymi drzwiami
wisiał herb domu, z którego pochodził Prefekt Naczelny. Po przeciwnej stronie
znajdował się ogromny regał z książkami (Hermiona już wiedziała, że spędzi tu
sporo czasu) i niewielki barek zapełniony różnymi trunkami przekąskami.
- Nie wiem jak wy, ale ja padam.
Pójdę się położyć. - Zachariasz ledwo stłumił ziewnięcie.
- Ja też, życzę wam dobrej nocy. -
Cho udała się do swojej sypialni.
- Dobranoc. - odpowiedziała
Hermiona, która też powoli zaczęła odczuwać zmęczenie. - Krzywołap, chodź
tutaj, kici kici. - zawołała kocura, który leniwie podreptał w jej kierunku.
Gdy wszedł za Hermioną do pokoju od razu wskoczył na łóżko i po chwili już
smacznie spał. Gryfonka była zachwycona wyglądem swojej sypialni. W wystroju
dominowały barwy ciepłe, charakterystyczne dla Domu Lwa. Większą część sypialni
zajmowało spore łóżko, na którym swobodnie zmieściłyby się trzy osoby. W pokoju
była jeszcze szafa, niewielka biblioteczka, biurko i dwa fotele. Po lewej
stronie znajdowały się drzwi do łazienki. Hermiona wzięła szybki prysznic i
owinęła włosy ręcznikiem, tworząc tzw. turban. Usiadła na łóżku i rozwinęła
pergamin z planem lekcji. Zaczęła go uważnie studiować.
PONIEDZIAŁEK
7.00
- 7.45 śniadanie
8.00
- 10.00 Transmutacja
10.15
- 12.15 Obrona przed czarną magią
12.30
- 13.30 obiad
13.45
- 15.45 Eliksiry
16.00
- 18.00 Numerologia
18.15
- 19.00 kolacja
WTOREK
7.00
- 7.45 śniadanie
8.00
- 10.00 Zielarstwo
10.15
- 12.15 Mugoloznawstwo
12.30
- 13.30 obiad
13.45
- 15.45 Starożytne runy
16.00
- 18.00 Transmutacja
18.15
- 19.00 kolacja
ŚRODA
7.00
- 7.45 śniadanie
8.00
- 10.00 Eliksiry
10.15
- 12.15 Numerologia
12.30
- 13.30 obiad
13.45
- 15.45 Obrona przed czarną magią
18.15
- 19.00 kolacja
CZWARTEK
7.00
- 7.45 śniadanie
8.00
- 10.00 Transmutacja
10.15
- 12.15 Eliksiry
12.30
- 13.30 obiad
13.45
- 15.45 Starożytne runy
18.15
- 19.00 kolacja
PIĄTEK
7.00
- 7.45 śniadanie
8.00
- 10.00 Zielarstwo
10.15
- 12.15 Mugoloznawstwo
12.30
- 13.30 obiad
13.45
- 15.45 Eliksiry
16.00
- 18.00 Transmutacja
18.15
- 19.00 kolacja
Każdy uczeń przeraziłby się na widok
takiej ilości zajęć. Ale Hermionie bardzo to odpowiadało. Nie będzie miała
czasu na rozmyślanie, zapełni swój czas maksymalnie nauką. W końcu zależało jej
na jak najlepszym przygotowaniu się do egzaminów.
***
Sekundy zamieniały się w minuty,
minuty w godziny, godziny w dni, dni w tygodnie, a tygodnie w miesiące. Nim
Hermiona zdążyła się zorientować z drzewa spadł ostatni żółty liść. Dziewczyna
po zajęciach wracała do swojej sypialni, gdzie siedziała do późna i powtarzała
dokładnie materiał lub pisała skomplikowane wypracowania na Eliksiry. Czasami
dosiadał się Draco i uczyli się razem, przepytując się nawzajem z definicji i
zastosowania zaklęć. Czasami przenosili się z nauką do Pokoju Wspólnego, gdzie,
późno w nocy, zmęczeni zasypiali przytuleni do siebie na kanapie. Kilka razy
zauważyła ich Cho, dziewczyna tylko uśmiechnęła się pod nosem cieszyła się, że
najwyraźniej między dawnymi wrogami zaczyna rodzić się uczucie. Niejednokrotnie
Hermionaa dawała się wciągnąć w luźną rozmowę do tego stopnia, że zapominała o
nauce. Draco okazał się bardzo dobrym rozmówcą, więc dyskutowali prawie o
wszystkim. Z wyjątkiem bolesnych tematów dla Hermiony. Dziewczyna po jakimś
czasie zauważyła, że coraz częściej śmieje się i uśmiecha w jego towarzystwie.
Nigdy nie spodziewała się, że Draco Malfoy zostanie jej przyjacielem. Zazwyczaj
patrolowali razem korytarze, bo Cho zaczęła chodzić z Zachariaszem i oboje
chcieli spędzać razem jak najwięcej czasu. Czasami czwórka Prefektów Naczelnych
w piątkowe wieczory siadała w Pokoju Wspólnym przed kominkiem i odpoczywała od
nauki (Hermiona z początku protestowała, ale Draco przekonał ją, że odpoczynek
jest równie ważny). Rozmawiali, żartowali, śmiali się i grali w różne gry.
Jedynym tematem, którego nie poruszali w tym czasie były egzaminy.
W deszczową, listopadową niedzielę
Hermiona otrzymała list od pani Weasley. Kobieta pisała w nim, że Ginny powoli dochodzi do
siebie, coraz częściej decyduje się na wyjście ze swojego pokoju. Także Ron
częściej odwiedza rodzinę i z okazji zbliżających się świąt zaprosił Hermionę z
Weasley'ami do swojego nowego domu na świąteczną kolację. Dziewczyna nie była
całkiem zadowolona z tej propozycji, planowała zostać w Hogwarcie i uczyć się,
ale tak bardzo tęskniła za Ginny, że postanowiła przyjąć zaproszenie. Na
kawałku pergaminu napisała krótki list i udała się do Sowiarni. Wybrała szarą
sowę, która mądrym spojrzeniem przypominała Hedwigę. Hermiona przywiązała jej
do łóżki liścik i ptaszysko od razu wyfrunęło przez duże okno. Dziewczyna stała
jeszcze chwilę, oparta o parapet, patrząc się na powoli zanikający na
horyzoncie szary punkcik.
- O cześć, Hermiono.
Dziewczyna usłyszała znajomy głos i
od razu się odwróciła.
- Cześć, Neville. Widzę, że nie
tylko ja postanowiłam wysłać dziś list. - uśmiechnęła się serdecznie do
chłopaka, którego bardzo lubiła.
- Odpisywałem mojej babci na list. W
tym roku to u nas odbędzie się świąteczna kolacja. A Ty jakie masz plany na
przerwę świąteczną?
- Miałam zostać w Zamku, ale
postanowiłam jednak spotkać się z Weasley'ami. Ron zaprosił mnie i swoją
rodzinę na kolację.
- To miłe z jego strony. - Neville
spojrzał prosto w smutne oczy dziewczyny. - Hermiono, jesteśmy przyjaciółmi,
prawda?
- Oczywiście, że jesteśmy. - pytanie
chłopaka bardzo ją zaskoczyło.
- Mogę o coś zapytać? - dziewczyna
kiwnęła głową na znak zgody. - Dlaczego nie pozwolisz im odejść?
Hermiona w jednej chwili poczuła
narastający ból w przełyku, pierwszy raz ktoś odważył się poruszyć
"ten" temat.
- Nie wiem o czym mówisz, Neville. -
odpowiedziała wymijająco i skierowała swoje kroki w kierunku wyjścia z
Sowiarni. Ale chłopak był szybszy i zastawił jej drogę.
- Dobrze wiesz o czym mówię.
Hermiona, znamy się od pierwszej klasy i uważam Cię za moją przyjaciółkę. Nie
mogę dalej patrzeć jak dusisz to w sobie! Jak próbujesz ukryć przed całym
światem ból, który tłumisz w sobie. Cieszę się niezmiernie, że przy Draco
zaczęłaś się znowu uśmiechać, ale Twoje oczy... to tam chowasz ból. Nie możesz
tak dłużej postępować, bo w końcu uschniesz z tęsknoty. Twoi rodzice i Harry na
pewno chcieliby żebyś była szczęśliwa.
- Jak możesz tak mówić? Nawet nie
wiesz, przez co przeszłam... - wykrzyczała na niego, zanim zdążyła ugryźć się w
język. - Neville, ja przepraszam. Nie pomyślałam, że Ty...
- Nie przepraszaj. - chłopak
podszedł do szerokiego parapetu na którym usiadł, Hermiona zajęła miejsce obok.
- Nigdy nie użalałem się nad sobą, starałem się być silny i dzielny, bo wiem,
że moi rodzice tacy byli. Nie pamiętam ich zbyt dobrze, ale babcia bardzo dużo
mi o nich mówiła. Po tym co zrobiła im ta jędza, pozostało mi odwiedzanie ich w
szpitalu. To naprawdę strasznie patrzeć na swoich rodziców i mieć świadomość,
że oni Cię nie znają. Mimo to kocham ich z całego serca, jednak pogodziłem się
z tym, że w pewnym sensie ich już nie ma. Każdego dnia staram się być synem, z
którego na pewno byliby dumni.
- To co mówisz jest niesamowicie
piękne i prawdziwe. Masz rację Neville, nie powinnam chować w sobie bólu, ale z
drugiej strony najbardziej przybija mnie to, że ja już nie potrafię płakać.
Wiele razy leżę w łóżku i myślę o nich, czuję, że płacz przyniesie mi ulgę, ale
on nie pojawia się.
- Może wypłakałaś już wszystkie łzy.
- chłopak uśmiechnął się lekko. - Musisz pogodzić się z tym, że ich już nie ma.
Przypomniałem sobie słowa, które wypowiadała wiele razy moja babcia. Życie nie
jest niczym innym jak podróżą pociągiem:, składającą się z wsiadania i
wysiadania, naszpikowanym wypadkami, przyjemnymi niespodziankami oraz głębokimi
smutkami. Rodząc się, wsiadamy do pociągu i znajdujemy tam osoby, z którymi
myślimy być zawsze podczas naszej podróży: naszych rodziców. Niestety, prawda
jest inna. Oni wysiadają na jakiejś stacji pozbawiając nas swojej czułości,
przyjaźni i niezastąpionego towarzystwa. Jednak to nie przeszkadza, by wsiadły
inne osoby, które staną się dla nas bardzo szczególne. Przybywają nasi bracia,
przyjaciele i cudowne miłości. Wśród osób, które jadą tym pociągiem, będą
takie, które robią sobie zwykłą przejażdżkę, takie, które wywołują w podróży
tylko smutek... oraz takie, które krążąc po pociągu będą zawsze gotowe do
pomocy potrzebującym. Wielu wysiadając pozostawi ciągłą tęsknotę... inni
przejdą tak niezauważenie, że nie zdamy sobie sprawy, że zwolnili miejsce. Ta
podróż właśnie tak wygląda: pełna wyzwań, marzeń, fantazji, oczekiwań i
pożegnań... Ale nigdy powrotów.
- Neville, to jest piękne. -
Hermiona uśmiechnęła się. - Dziękuję Ci, chyba potrzebowałam porządnego
kopniaka.
- Od tego są przyjaciele. A teraz
przepraszam Cię, ale zbliża się dwudziesta druga, nie chce zostać przyłapany
przez Prefekta Naczelnego na wałęsaniu się po Zamku. Dobranoc.
- Dobranoc, Neville. - dziewczyna
jeszcze chwilkę siedziała na parapecie, po czym udała się na piąte piętro. Dziś
miała mieć patrol z Maloy'em. Gdy chłopak ją zobaczył odetchnął z ulgą.
- No gdzieś Ty się podziewała! Już
miałem iść na skargę do McGonagll, że olewasz sobie... - chłopak nie dokończył,
bo Hermiona podeszła do niego i bez słowa przytuliła się. Draco początkowo
zdziwiony takim obrotem sytuacji, po chwili objął ją i przytulił mocniej. -
Podoba mi się to. Nie wiem, co brałaś ale bierz to częściej.
- Nic nie brałam, głupku. Po prostu
chciałam Ci podziękować, bo dzięki Tobie zaczęłam się znowu uśmiechać. Dziękuję,
że jesteś obok mnie.
- Nigdzie się nie wybieram.
***
W ostatni piątek, przed przerwą świąteczną,
czwórka Prefektów tradycyjnie spędzała czas przed kominkiem.
- Jak dobrze, że jutro zaczyna się
przerwa świąteczna. Nie wiem jak wy, kujony, ale ja mam zamiar spędzić dwa
tygodnie na nartach z moją dziewczyną. I nie zajrzę ani razu do podręczników.
- Już to widzę. - zachichotała pod
nosem Cho.
- Ja mam podobne plany do
Zachariasza. Jadę z Blaise'm w góry.
- Romantycznie. - zaśmiał się
chłopak Cho, przez co Smok spiorunował go wzrokiem. A Hermiona wybuchła
niepohamowanym śmiechem.
- Ja jadę do Nory, ale to już
wiecie. Mam zamiar spędzić ten czas z Ginny i wybadać jak się czuje.
- Pozdrów ją koniecznie. -
uśmiechnęła się Cho. - A co macie zamiar robić po ukończeniu szkoły? - zwróciła
się do Draco i Hermiony.
- Chcę zostać adwokatem. Mam w
planach wyjechać na roczny kurs przygotowawczy do Brukseli. - odpowiedział
Smok. - Wysłałem już dokumenty, teraz czekam na odpowiedź. Jeśli mnie przyjmą,
to po ukończeniu kursu przygotowawczego wrócę do Londynu i otworzę tu
kancelarię.
- Nie słuchaj go, Cho. Powtarzałam
mu tysiąc razy, że zostanie przyjęty, więc ta odpowiedź jest tylko
formalnością.
- Też tak uważam. - przytaknęła
dziewczyna. - A Ty, Hermiono?
- Marzy mi się praca magomedyka. Ale
zanim podejmę pracę mam jedno marzenie do zrealizowania.
- Jakie? - zapytała zaciekawiona
Cho.
- Moi rodzice poznali się w Nowym
Jorku, a dokładniej w Central Parku. Padał deszcz, a mojej mamie zacięła się
parasolka, siłowała się z nią dobrych kilka minut, a lało coraz mocniej. Wtedy
podszedł do niej mój tato i zaoferował, że ją podprowadzi. Zazwyczaj moja mama
była osobą rozsądną i nie wdawała się w dyskusję z obcy, ale wtedy bez wahania
wyrzuciła swoją parasolkę do śmietnika i poszła pod ramię z moim tatą. Tak
jakby czuła, że są sobie przeznaczeni. Zaczęli się spotykać, potem kupili
niewielkie mieszkanie z widokiem na Central Park. A gdy dowiedzieli się, że
będą mieć dziecko, wrócili do Londynu, ale mieszkania nigdy nie sprzedali. Chcę
tam przez pewien czas pomieszkać, zanim zdecyduję co mam z nim zrobić.
***
Hermiona Granger wróciła do Hogwartu
dzień przed rozpoczęciem nowego semestru. Wściekła weszła do pokoju i rzuciła
swoją torbą na łóżko, budząc przy tym Krzywołapa, który prychnął zdenerwowany i
schował się pod biurkiem. Dziewczyna usidła z impetem na łóżku, przyłożyła
poduszkę do twarzy i krzyknęła z całej siły, wyładowując swoje napięcie. Po
chwili do jej sypialni wpadł bez pukania Draco.
- Pukać nie umiesz? - warknęła na
niego.
- Umiem, tylko było Cię już z
Hogsmeade. - chłopak zignorował oskarżający ton dziewczyny. - Co się stało?
- Nic. Zostaw mnie w spokoju.
- No teraz to już na pewno Ci nie
odpuszczę. Przecież wiesz, że się przyjaźnimy więc możesz mi powiedzieć o
wszystkim.
- Chcesz wiedzieć co się stało? -
krzyknęła. - Powiem Ci, co się stało! - z torby wyjęła malutkie czerwone
pudełeczko i pokazał mu pierścionek. - Zaręczyłam się! To się stało! I to z tym
kłamliwym idiotą! Nienawidzę go jeszcze bardziej!
- Kim? - Draco był dosłownie
zdezorientowany. Jeszcze dwa tygodnie temu Hermiona nie wspominała o żadnym
chłopaku, a teraz jest już zaręczona.
- Z Ronem Weasley'em! - usiadła na
podłodze opierając się o łóżko. Targały nią skrajne emocje i nie miała pomysłu
jak je wyładować. Draco usiadł obok niej, objął i przytulił do siebie.
Dziewczyna ufnie wtuliła się w jego umięśnione ciało. Po chwili uspokoiła się
na tyle, że Draco postanowił zaryzykować i odezwał się:
- Opowiedz mi wszystko od początku.
- Pojechałam do Nory, gdzie
przywitali mnie państwo Weasley i, ku mojej ogromnej radości, Ginny. Ruda, moim
zdaniem, czuje się już lepiej. Przynajmniej odzyskuje siły i próbuje wrócić do
normalnego życia. Ginny stara się o posadę w Ministerstwie Magii na stanowisku
asystentki szefa biura Aurorów. Cały tydzień spędziłam z nią i jej rodzicami w
domu. Bardzo ich kocham, są dla mnie drugą rodziną. Pani Weasley z jednej
strony bardzo cieszyła się, że Ron odnowił z nimi kontakt, ale z drugiej była
bardzo sceptyczna do tego spotkania. Przeczuwała, że Ron nie ma czystych
intencji i ma powód dla którego nas do siebie zaprosił. Nie myliła się. Na
świąteczną kolację Ron zaprosił także Ministra Magii i jakieś dwie inne szychy.
Atmosfera była tak sztywna, że powietrze można było kroić nożem. W końcu
Minister zaczął mówić, że Ron to idealny kandydat na jego zastępcę, bo jest
taki wspaniały, wykształcony i ma takie ogromne doświadczenie. Do pełni
szczęścia brakuje mu tylko pięknej żony. Wtedy ten pajac wstał, podszedł do
mnie, zanim zdążyłam się zorientować klęczał przede mną z tym idiotycznym
pierścionkiem. Nie dał mi nawet dojść do słowa, tylko włożył mi go na palec i
uśmiechnął się fałszywie. Minister od razu kazał jednemu z przydupasów wysłać
pilną wiadomość do "Proroka Codziennego". W końcu to będzie
najważniejsze wydarzenie. Przy okazji dowiedziałam się, że ślub zaplanowali na
przyszły rok, we wrześniu. Gdy ta całą szopka się skończyła i goście wyszli
pokłóciłam się z nim. Wygarnęłam mu wszystko co o nim myślę oraz to jak bardzo
go nienawidzę. Gdy mu powiedziałam, że po ukończeniu Szkoły chcę wyjechać do
Stanów, odburknął, że to juz nie aktualne! Bo przecież będę zajęta
przygotowaniem do ślubu. Dodał też, że miłość na pewno przyjdzie z czasem. Nikt
nie musi wiedzieć, jakie są między nami relacje. Ważne żebyśmy na zewnątrz
wyglądali na idealną parę. Ten idiota zrobił to wszystko na pokaz. Po to, żeby
szybciej dostać awans. A ja jestem przepustką do tego awansu, bo przecież
"tyle razem przeszliśmy a śmierć Harry'ego tylko nas zbliżyła". Gdy
wspomniał o Harry'm przywaliłam mu w twarz i wyszłam. Państwo Weasley i Ginny
są oburzeni i również wygarnęli Ronowi jego niewłaściwe postępowanie. Wczoraj
dostałam od niego list, że wesele odbędzie się trzeciego września. Ten dupek
wszystko sobie sprytnie zaplanował, specjalnie odwalił tę szopkę przed
Ministrem Magii. Dobrze wiedział, że w innym wypadku nigdy by nie doszło do
tych idiotycznych zaręczyn.
- Hermiona, tak mi przykro. Nie dasz
rady jakoś tego odkręcić?
- Niestety, wszystko zaplanował już
za mnie. I dodał jeszcze, że nie musimy nawet razem mieszkać. Najważniejsze są
pozory. Czyli będę żoneczką na zawołanie, żeby mógł się mną chwalić przed
swoimi lizusami, kiedy akurat zajdzie taka potrzeba. A ja głupia myślałam, że
odzyskałam kontrolę nad swoim życiem.
- Przestań, nie mów tak. Jesteś
najmądrzejszą osobą jaka istnieje na tej planecie. - Draco nie bardzo wiedział,
co ma powiedzieć dziewczynie, która znalazła się w sytuacji bez wyjścia. - Nie
wiem, co mogę zrobić żeby Ci pomóc.
Hermiona westchnęła i splotła palce
swojej dłoni z jego palcami.
- Już pomagasz. Tym, że jesteś tu ze
mną. - spojrzała mu prosto w oczy. - Draco, pójdę teraz wziąć prysznic, muszę
ochłonąć. Widzimy się na kolacji?
- Tak, pewnie. - uśmiechnął się,
wstał z podłogi i wyszedł z pokoju dziewczyny. Po wejściu do swojego pokoju
udał się od razu do łazienki. Stanął przed lustrem i dopiero teraz poczuł ile
wściekłości tłumił w sobie, od momentu kiedy dowiedział się, że jego
przyjaciółka jest zaręczona. Zaczął oddychać coraz szybciej, zacisnął pięść i z
całej siły uderzył w lustro, które rozpadło się na tysiące malutkich
kawałeczków.
***
Hermiona, która z wielkim wysiłkiem
odzyskiwała radość życia stała się chodzącym nieszczęściem. Chodziła na zajęcia
ale przestała się na nich udzielać. Każdą wolną chwilę wykorzystywała na naukę,
byleby chociaż na chwilę zapomnieć o beznadziejnej sytuacji w jakiej się
znalazła. Przestała spędzać piątkowe wieczory w Pokoju Wspólnym a na posiłkach
pojawiała się tylko dlatego, że Draco zaciągał ją tam siłą i pilnował żeby
cokolwiek zjadła. Mimo to dziewczyna bardzo schudła, bo wszystkie troski i bóle
dosłownie ją zżerały. Egzaminy minęły nadzwyczaj szybko, a dla Hermiony zdecydowanie
za szybko. Gdy już zdała wszystkie przedmioty dni dłużyły się jej
niemiłosiernie, bo nie miała czego się uczyć. Nikogo nie zdziwił fakt, że
dziewczyna zaliczyła wszystko z wyróżnieniem. Dzień przed odjazdem pociągu do
Londynu Hermiona siedziała w swojej sypialni na parapecie i przyglądała się na
ukochane błonia. Gdy wspominała miłe chwile, do jej pokoju wszedł Draco, jak
zawsze bez pukania.
- Cześć, Hermionka. - uśmiechnął
się. - Przyszedłem się pożegnać.
- Pożegnać? - dziewczyna zeskoczyła
z parapetu i podeszła do chłopaka. - Przecież pociąg odjeżdża dopiero jutro.
- Tak, wiem. - założył jej kosmyk
włosów za ucho. - Dziś dostałem odpowiedź z Brukseli, zapraszają mnie jutro na
rozmowę. Wstępnie zostałem przyjęty na roczny kurs przygotowawczy.
- Gratuluję! - Hermiona przytuliła
go. - Wiedziałam, że zostaniesz
przyjęty! Twoje marzenie się spełniło, za rok będziesz adwokatem a ja za rok
zostanę żonę tego palanta.
- Cii, nie mów tak. Zobaczysz, że
wszystko się ułoży. Obiecaj mi, że też spełnisz swoje marzenie.
- Ale jak, przecież wiesz... No
dobrze, obiecuję. - odpowiedziała na widok miny chłopaka. - Czy to nasze
ostatnie spotkanie? - zapytała.
- Nie wiem. - odpowiedział a panna
Granger poczuła znajomy ucisk bólu w przełyku. Traci kolejną bliską osobę w
swoim życiu. - Hermiona, mam dla Ciebie mały prezent. - Draco wyjął z kieszonki
bluzy niewielkie pudełeczko. - Otwórz.
Gryfonka otworzyła pudełeczko, w
środku był łańcuszek z niewielką fiolką. W środku znajdował się płyn o kolorze
błękitnego nieba.
- Draco, czy to jest to o czym
myślę? - zapytała oniemiała.
- Tak, to jest łza smoka. -
odpowiedział i zawiesił jej łańcuszek na szyi.
- Skąd ją masz, przecież nikt nie widział
smoczej łzy od wielu lat.
- Istnieje legenda, która mówi, że
smok ma jednego partnera przez całe życie. Kiedy zostaje oddzielony od swojej
drugiej połówki na znak tęsknoty urania jedną łzę.
Nim Hermiona zdążyła cokolwiek
odpowiedział, Draco pocałował ją. Zaskoczona dziewczyna szybko odwzajemniła
namiętny pocałunek, który z każdą sekundą przepełniony był coraz większą
namiętnością. Oddała się temu wspaniałemu uczuciu bez granic. Jej serce biło
jak oszalałe, a w brzuchu latało tysiące motyli. Gdy oderwali się od siebie,
Draco spojrzał jej w oczy.
- Kocham Cię. Kochałem Cię już od
dawna, tylko byłem zbyt głupi żeby to sobie uświadomić. A jak dowiedziałem się,
że masz zostać zoną tego idioty byłem na siebie wściekły jak jeszcze nigdy. Tak
bardzo wierzyłem, że jesteśmy przyjaciółmi, podczas gdy nie zdawałem sobie
sprawy, że każdego dnia kocham Cię jeszcze bardziej. Nigdy o Tobie nie zapomnę,
bo teraz już wiem, że jesteś jedyną kobietą mojego życia. Pamiętaj, że
obiecałaś mi spełnić swoje marzenie.
Po tych słowach pocałował ją jeszcze
raz i opuścił pokój. Chciał jak najszybciej opuścić Zamek, bo inaczej czuł, że
oszaleje z tęsknoty za nią. Hermiona jeszcze chwilę stała w tej samej pozycji,
zaszokowana jego wyznaniem. Po chwili poczuła, że po jej policzku spływa
samotna łza. Pierwszy raz od roku była w stanie uronić łzę. Zrozumiała, że jest
zakochana w Arystokracie bez pamięci. Ich wspólna nauka, patrolowanie
korytarzy, długie rozmowy tylko ich zbliżyły do siebie. To w końcu on sprawił,
że na jej twarzy gościł uśmiech. Gdy uświadomiła sobie, że najprawdopodobniej
już nigdy się nie zobaczą, rozpłakała się jeszcze bardziej.
***
Draco wrócił pod koniec sierpnia do
Londynu. Ukończył roczny kurs przygotowawczy i zdobył uprawnienia do
wykonywania zawodu adwokata. Zatrzymał się tymczasowo u swojej matki ale już
miał na oku przytulny dom na przedmieściach Londynu. Postanowił kupić i go i
rozpocząć nowe, samotne życie bez kobiety, którą kochał. Przez cały rok nie
było dnia żeby o niej nie myślał. Przez ten cały czas był jej wierny i obiecał
sobie, że nie zwiążę się z żadną kobietą. Jego serce należało tylko do niej.
Dwa dni po powrocie do Londynu postanowił pójść do Ministerstwa Magii i
odwiedzić swojego przyjaciela Blaise'a, który miesiąc temu został szefem Biura
Aurorów. Gdy tylko wszedł do budynku od razu zauważył nerwową atmosferę jaka tu
panuje. Przemknął się do biura Blaise'a, starając się jak najmniej rzucać
komukolwiek oczy.
- Nie wierzę, Wiewiórka jest
sekretarką Blaise'a! - ucieszył się na widok Ginny, która najwyraźniej już się
pozbierała.
- Nie sekretarką, tylko asystentką,
Fretko!
- Wyszczekana jak zawsze. - Draco
usłyszał za sobą głos Zabini'ego. - Cześć, stary, dobrze Cię widzieć. -
przywitał się z przyjacielem i zwrócił się do jedynej córki Weasley'ów. -
Cukiereczku, dam Ci buziaka jak zrobisz nam kawę.
- Na Merlina, zrobię wam i dziesięć
kaw, tylko przestań tak do mnie mówić! - prychnęła Ginny i wyszła do pokoju
obok przygotować kawę.
- Kocha mnie. Zobaczysz, ona jeszcze
zostanie moją żoną.
- Nie wątpię. - zaśmiał się Draco. -
Kto umarł, bo atmosfera na dole jest niczym z pogrzebu.
- To Ty niczego nie wiesz? - zapytał
zaskoczony Blaise. - No tak, skąd masz wiedzieć. Rok Cię nie było. Siadaj, bo
padniesz jak Ci opowiem. Nie dalej jak dwa miesiące temu Ron Król Debili Wieprzley
wyleciał z Ministerstwa na zbity pysk. Wszystko za sprawką jego seksownej
narzeczonej.
- Hermiony? - Draco poczuł, że serce
zaczyna mu mocniej bić. Do pokoju weszła Ginny ze świeżo zaparzoną kawą.
- A właśnie, Hermiony. Granger
zdobyła jakieś dowody na to, że Ron okłamywał wszystkich w sprawie śmierci
Voldiego. Wynalazła jeszcze papiery, z których wynikało, że przywłaszczał sobie
część budżetu z Ministerstwa i miał romans z żoną samego Ministra.
- To znaczy, że nie wyszła za niego?
- zapytał nieprzytomnie Smok.
- Oczywiście, że nie, pacanie! Jak
mogła wyjść za niego, skoro kocha Ciebie? - Draco spojrzał na nią zdziwiony i
zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, Ruda odezwała się ponownie. - Jestem jej
przyjaciółką i widziałam co się z nią działo na samo wspomnienie o Tobie. W
końcu się przyznała, że Ty jesteś jej jedynym. A jeśli chcesz wiedzieć, gdzie
jest i polecieć tam i błagać ją na kolanach o wybaczenie, to mogę Ci powiedzieć
tylko tyle, że wyjechała spełnić swoje marzenie.
- Dzięki, Ginny. Przytuliłbym Cię
ale Blaise urwie mi łeb. - zanim Ruda i Diabeł zdążyli się odezwać Dracona już
nie było. Dwie sekundy później pojawił się na lotnisku.
Lot był długi i wyczerpujący ale nie
przeszkadzało mu to. W jego myślach była tylko ona. Nie wyszła za mąż. Kocha
jego, największego idiotę na świecie, który nie potrafił zawalczyć o swoją
kobietę. Gdy wylądował na lotnisku w Nowym Jorku, złapał taksówkę i udał się do
hotelu położonego najbliżej Central Parku. Czuł, że tam ją spotka. Przez dwa
dni chodził po parku uważnie się rozglądając, niestety ani razu nie spotkał
Hermiony. Trzeciego dnia miał już zamiar wracać do hotelu, bo zaczynało padać.
Wtedy zobaczył ją. Siedziała na ławce pod drewnianą latanką chroniąc się przed
deszczem. Powoli zacząć iść w jej kierunku, czując coraz większe szczęście.
Siedziała do niego bokiem więc zauważyła go dopiero jak stanął obok niej. Początkowo
nie mogła uwierzyć, że ma przed sobą mężczyznę, którego kocha ponad wszystko.
Draco usiadł obok niej i spojrzał w piękne, czekoladowe oczy, w których
zalśniły się łzy.
- Widzę, że spełniłaś moją prośbę. -
pogłaskał ją po policzku.
- Przecież Ci obiecałam. Ale Ty mnie
oszukałeś.
- Kiedy?
- Nie powiedziałeś mi dalszej części
legendy. Smok uroni kolejną łzę, gdy spotka ponownie swoją drugą połówkę. -
uśmiechnęła się.
- Nie chciałem tego mówić, bo nie
wiedziałem czy jeszcze kiedykolwiek Cię spotkam.
***
3
lata później...
- Na Merlina, kto to wszystko zje? -
pani Weasley złapała się za głowę, widząc efekty wspólnej pracy w kuchni.
Hermiona, Narcyza, Andromeda i Molly przez trzy godziny przygotowywały
świąteczną kolację w domu matki Dracona.
- My, moja Droga. - uśmiechnęła się
Narcyza. - W końcu Święta Bożego Narodzenia są raz do roku. Dobrze mówię,
Hermionko?
- Oczywiście, mamo. - uśmiechnęła
się była Gryfonka. - Ginny i Blaise mają przyjść za pół godziny.
- Doskonale, Artur powinien być lada
chwila.
- Czy ktoś widział mojego męża? -
zapytała Hermiona.
- Ja widziałam. - uśmiechnęła się
Andromeda. - Ciągle bawi się z Teddy'm na dworze. Teraz lepią bałwana. -
kobieta przyglądała się przez okno jak czterolatek szaleje na śniegu ze swoim
wujkiem.
- Draco bardzo kocha dzieci. -
wzruszyła się pani Weasley. - Hermionko, powinniście się postarać o swoje.
- Dobrze mówisz, Molly. Są już dwa
lata po ślubie, a ja wciąż czekam aż zostanę babcią. Mieszkacie dwie ulice
dalej, w razie potrzeby zawsze wam pomogę i zaopiekuję się maleństwem.
- Obiecuję, że się poprawimy. -
uśmiechnęła się Hermiona. Dziś przed południem dowiedziała się, że jest w
siódmym tygodniu ciąży ale jeszcze nie miała okazji powiedzieć o tym swojemu
mężowi. Wolała powiedzieć mu o tym na osobności. Piętnaście minut później do
domu wszedł zmęczony Draco z rozradowanym Teddy'm na rękach.
- Ja nie wiem skąd on ma tyle
energii. - usiadł przy kuchennym stole w domu swojej matki. - Czuję się jakbym cztery
godziny grał w Quidditch'a.
- Ty się lepiej przyzwyczajaj, bo
Hermionka obiecała mi, że postaracie się o dzidziusia. - uśmiechnęła się
Narcyza na widok szczęśliwego syna. Cieszyła się, że odnalazł swoje miejsce
przy Hermionie.
- Nie mam nic przeciwko. - chłopak
uśmiechnął się łobuzersko do swojej żony i dał jej buziaka w czoło. - Obiecuję
Ci, mamo, że będziemy starać się intensywniej.
- Draco... - mruknęła Hermiona,
rumieniąc się
- No co, w sumie powinniśmy pomyśleć
o dziecku. Będę miał kogo uczyć latania na miotle.
- Córkę też?
- Jeśli moja księżniczka będzie
chciała, to najlepszy tata na świecie spełni każde jej życzenie. Idę pod
prysznic.
- Pośpiesz się, synu. Niedługo
przyjdzie reszta gości.
Draco wziął szybki prysznic,
przebrał się w elegancki garnitur i zszedł na dół. Chwilę później w drzwiach
pojawili się Ginny i Blaise oraz Artur. Gdy już wszyscy zgromadzili się w
salonie, Zabini zabrał głos:
- Kochani, zanim zasiądziemy do tej
wspaniale pachnącej kolacji, mamy dla was ogłoszenie. Ale najpierw proponuję
wznieść toast. - Blaise nalał każdemu po kieliszku szampana. - Moi Drodzy,
pragnę wznieść tost za wspaniałą kobietę, moją kochaną Ginny, która tak pięknie
teraz się rumieni. Kocham Cię i dziękuję Ci, że zgodziłaś się zostać moją żoną.
Wszyscy byli niesamowicie wzruszeni,
Molly się rozpłakała i mocno przytuliła swoją córkę i przyszłego zięcia, a
Draco poklepał przyjaciela po ramieniu.
- Gratuluję, stary. - podniósł
kieliszek do góry. - Za Ginny i Blaise, a zwłaszcza za Ginny żebyś wytrzymała z
tym wariatem. - wszyscy prócz Hermiony wypili łyk szampana, co od razu zauważył
Draco. - Skarbie, coś się stało?
- Nie, nic takiego. Właściwie to nie
mogę pić alkoholu. Bo widzisz... - zerknęła na pozostałych, ale każdy był
zajęty składaniem życzeń narzeczonym i nikt nie zwracał na nich uwagi. - Jestem
w ciąży. - szepnęła mu na ucho. W tym monecie wszyscy spojrzeli na młode
małżeństwo, bo Draco wypuścił z ręki kieliszek, który roztrzaskał się o
podłogę.
- Naprawdę? - zapytał zaszokowany i
dotknął jeszcze płaskiego brzuszka swojej żony. - Który tydzień?
- Siódmy. - odpowiedziała Hermiono.
- Dowiedziałam się dzisiaj przed południem. - pani Malfoy spojrzała na gości,
którzy przysłuchiwali się wszystkiemu z ogromnym zainteresowaniem. Zauważyła,
że Narcyza ma łzy w oczach. - Przepraszam, mamo, że nie powiedziałam Ci
wcześniej. Chciałam żeby Draco dowiedział się jako pierwszy.
- To zdecydowanie są najpiękniejsze
Święta Bożego Narodzenia. - odpowiedziała wzruszona Narcyza.
- Podarowałaś mi najwspanialszy
prezent na Święta. - Draco przytulił i pocałował swoją żonę. - Kocham Ciebie i
nasze maleństwo.
***
Na początku września urodził się
Scorpius Dracon Malfoy, a dwa lata później Isabella Emma Malfoy.
Pierwsza!! Lece czytać ;D
OdpowiedzUsuńBosz!! To jest po prostu BOSKIE<333
UsuńJak ty to robisz, że piszesz takie genialne miniaturki ( i nie tylko, opowiadanie też niczego sobie ;D)
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
Ever
http://dramione-milosc-bez-konca.blogspot.com/
Awwww.... Cud malina! Mam nadxieję, że szybki dodasz następny rozdział głównego opowiadania <3
OdpowiedzUsuńMiniaturka świetna, baaardzo mi się podobała ;)
OdpowiedzUsuńCudownie, że Ron w końcu dostał to, na co zasłużył a Draco i Herm mogli byc ze sobą szczęśliwi ;)
Pozdrawiam
Jejku !!'
OdpowiedzUsuńJaka urocza :-*
Cudowna !!! :)
Pozdrawiam
Layls.
dramione-teatr-uczuc.blogspot.com
Ładnie, ładnie :D
OdpowiedzUsuńBardzo podobała mi się opowieść Neville-a, uchwyciłaś w niej prawdę życia.
Cudo!
~Z.
O jeju, jaka piękna miniaturka.. A to 'opowiadanie' Neville'a z tym pociągiem - genialne. Cudownie napisane i sama nie wiem co jeszcze napisać, bo mi słów zabrakło :D
OdpowiedzUsuńRon jest kretynem, skoro przez chęć władzy olewał wszystko inne.
Jeju, a ta historia z łzą smoka, przepiękna.
A końcówka już w ogóle cudowna :D
Pozdrawiam, M.
jejku, jakie cuudowne!!! I taakie słodkie, i w ogóle!!!!! Uwielbiam Cię!
OdpowiedzUsuńPiękna miniaturka!
OdpowiedzUsuńJest taka dopracowana, idealna historia..
i jeszcze ta opowieść Neville'a o tym pociągu.. genialne!
i o tej łzie smoka... skąd to wzięłaś?!
Ron - kretyn jakich mało ;/ ale najważniejsze, że było dramione i a dodatkowo blinny
kocham i podziwiam
dla-milosci-warto-cierpiec.blogspot.com
ps. czekam na rozdział :)
Cudowna miniaturka. Nie wiem nie mogę jej opisać nie wiem jak ją opisać. Cudowną idealna wspaniała. Nosz kierwa brak mi słów :')
OdpowiedzUsuńCudowna miniaturka.
OdpowiedzUsuńPodobał mi się ten pomysł z łzą smoka.
Cieszę sie, że wszystko się ułożył.
Cudowne zakończenie.
Pozdrawiam
Hermione Granger
Jejuśku ! Ta miniaturka jest... naprawdę brak mi teraz określenia. Nie wiem.. Doskonała, wyjątkowa, cudowna ? To i tak za mało. Zdecydowanie. Proszę o więcej miniaturek, bo są MEGA ! :*
OdpowiedzUsuńDramione True Love <3
Cudowna! Taka wzruszająca i piękna :)
OdpowiedzUsuńCieszę się że wszystko skończyło się dobrze :)
Pozdrawiam i weny życzę :)
Aż się łezka w oku kręci. Takie to słodkie i fajne i . . .
OdpowiedzUsuńsama bym chciała coś takiego przeżyć.
Życzę weny.
Pozdrawiam,
HH
Taka słodziaszna ta miniaturkaa :) jeej, no od razu lżej na sercu człowiekowi noo :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i motywacji do nauki życzę,
L. ;*
Najlepsze słowa, aby opisać tę miniaturkę to urocza ♥ Czytało się ją bardzo lekko i przyjemnie :)
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Cudowna.
OdpowiedzUsuńSłłiiiit <#
OdpowiedzUsuńcudowne ;** aż mi łzy poleciały po policzkach <3
OdpowiedzUsuńMiniaturka jest fantastyczna :) lubię Twojego bloga z dwóch powodów, po pierwsze piszesz fenomenalnie, a po drugie dopracowujesz każdy szczegół. A to się ceni bo ja jako czytelnik wiem że szanujesz swoich odbiorców, nie robiąc błędów, poprawiając tekst itp.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne miniaturki i rozdziały :D pozdrawiam !
wspaniała miniaturka, albo można i by było powiedzieć mini opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńskupiłaś się na tym co najważniejsze i świetnie zostało wszystko rozegrane. Mimo, że była szkoła i perfekci to bardzo dobrze się to czytało. Zaręczyny genialne
czekam z niecierpliwością na nowy rozdział opowiadania
pozdrawiam
u mnie nowy rozdział się pojawił już
Świetna miniaturka, lekka i przyjemna :) Życzę weny :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i całuję :*
Nevaeh Black
boskamini dluga ale boska
OdpowiedzUsuńBoże wspaniała! A jaka zaskakująca!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Nina :)
Ps.
http://dramione-magiczny-swiat.blogspot.com
To slodziutkie <3 ;D
OdpowiedzUsuńHej (: Nie będę komentować miniaturki z tego względu, że nie przeczytałam żadnej - nie przepadam za miniaturkami. Chyba, że mają 30-40 stron, hihi. Skomentuję za to Twoje główne opowiadanie, na które trafiłam wczoraj i - niestety - już wczoraj całe przeczytałam. Rzadko też komentuję, choć wiem, jak ważne jest to dla autorów - sama w końcu piszę (choć nie teraz, bo matura i blabla, milion powodów :)) Ale co mi szkodzi? Ano nic.
OdpowiedzUsuńCo do opowiadania... Historia tutaj przedstawiona jest tak prosta i lekka, że aż dziwi mnie, że tak mnie oczarowała - nie ujmując nic Tobie, oczywiście. Jestem tylko przyzwyczajona do trudniejszych, bardziej zawiłych historii, a tu proszę, chyba czas przystopować z dramionowymi intrygami do kwadratu. To opowiadanie jest wręcz słodkie i takie milutkie - kochany Draco, któremu od zawsze zależało na Hermionie, Hermiona, która sama nie wie, czego chce, ich niespodziewane wypady do Paryża, zaangażowanie Draco - wszystko, co pokazuje piękno ich relacji, która wkrótce zostanie zaburzona, niestety. No ale wtedy byłoby za łatwo, prawda? (: Głupek-Draco z tą akcją z pierścionkiem, ale naprawdę pomyślałam, że on jej się wtedy chciał oświadczyć na serio! A tu Ci psikus taki oj. Biedna Hermiona. Z drugiej strony biedny Draco, gdyby to rzeczywiście było na serio, hihi.
Fajnie, że wplatasz w to dramione historię innych, aczkolwiek ja nigdy nie przepadałam za Ronem - niech cierpi! (szkoda mi tylko Nicolette) Pff, co to za przyjaciel, który odzywa się po paru latach ignorowania? Nieładnie. I jeszcze ma pretensje do całego świata. Niby takie piękne wnioski wyciągnął z tej historii, a tu co? Ledwo artykuł od H&D i już koniec zrozumienia i przyznawania się do egoizmu. Niech tylko spróbuje mi tam zamaczać palcami w ich związku!
Dobra, chwila przerwy w nauce dobiegła końca, więc kończę też komentarz. Dodaję do obserwowanych, czekam z utęsknieniem na nowy rozdział :)
Całuję i życzę wena!
w.
Wow, zaskoczyłaś mnie tą miniaturką, wyszła Ci po prostu genialnie, naprawdę, Taka miła i przyjemna w czytaniu ale mająca jakby głębsze znaczenie. Spodobała mi się fabuła która naprawdę różniła się wszystkim od wielu innych miniaturek które czytałam. Jest naprawdę fantastyczna i niecodzienna? Tak to chyba dobre określenie :) Jeszce raz biję brawo :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Charlotte
Dopiero teraz znalazłam twojego bloga i muszę się przyznać ze się w nim zakochałam! Piszesz wybitnie dobrze i natychmiast znalazłam się na podium moich ulubionych dramione ❤ z niecierpliwością czekam na następny rozdział!
OdpowiedzUsuńPs. Wiecej scen 18+ bo opisujesz je genialnie :P
Piękne! Był z nią od początku do końca! <3 A Ron to pacan! Dobrze, że wyleciał z pracy
OdpowiedzUsuń! :-D Ideaalnie! <3
Piękna! IDEALNA!
OdpowiedzUsuńPodczas końcówki się rozpłynęłam.
Pozdrawiam,
Laura :*
Dawno nie dawałam znać o sobie,le nadal jestem, regularnie zaglądam i się zachwycam. Masz potencjał i talent. Cieszę się, że go wykorzystujesz! To ósma już miniaturka Twojego autorstwa - i ja po raz kolejny biję brawa nisko się kłaniając. Przyjemnie się czyta, fabuła różni się od pozostałych i co najważniejsze - opowiadanie ma pewien głębszy sens. Każdy szczegół jest idealnie dopracowany, na co zwracam ogromną uwagę i cenię u autorek. Gratuluję! :*
OdpowiedzUsuńSuper !
OdpowiedzUsuńŚwietnie mi się czyta Twoje miniaturki!
Zachwyciłaś mnie. Ron to dupek. Ale Draco taki kochany <3
OdpowiedzUsuńNiezwykła miniaturka.
Weny,
Aveline