sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 26. Malfoy ją wykorzystał



    - Powiedźcie, że to jest jakiś głupi żart. - Hermiona ze zdziwienia przetarła oczy.
        - Co mam Ci powiedzieć? Stało się.
        - Ashley. - Hermiona odwróciła się i spojrzała na swoją przyjaciółkę. - Znamy się od dziecka i zawsze mówiłyśmy sobie prawdę. Jak do tego doszło?
        - Herm, posłuchaj. - przyszła mama przetarła oczy chusteczką, powoli się uspokajała. - Z Jacobem już od dawna mi się nie układało i męczyłam się w tym związku. Oszukiwałam i jego i samą siebie.
        - I uznałaś, że najlepszym wyjściem będzie zdrada? Nie mogłaś po prostu go zostawić?
        - Nie mam żadnego usprawiedliwienia na to. - Ashley otarła pojedynczą łzę.
        - To kiedy zaczął się ten romansik?
        - Pamiętasz jak Harry pomagał nam się wprowadzać do tego domu?
        - Pamiętam.
        - Tego dnia.
        - Macie romans od września?
        - Na to wychodzi. - westchnął Harry. - Uwierzysz nam czy nie, ale my naprawdę bardzo mocno się kochamy. Mamy zamiar stworzyć rodzinę i być szczęśliwi.
        - Harry, to nie jest tak, że ja wam nie wierzę. Ja po prostu jestem... nie wiem jak to określić, ale zaskoczyliście mnie. Może chodźcie do salonu, pogadamy spokojnie przy kubku gorącej czekolady. - zaproponowała panna Granger.
        - Myślałam, że wrócisz dopiero po Nowym Roku. Coś się stało?
        - Szkoda gadać. - Hermiona ze zrezygnowaniem machnęła ręką. - Tak się cieszyłam na ten wyjazd do Nory, a wyszła klapa.
        - Z powodu Rona? - zapytał Harry.
        - Skąd wiesz?
        - Cóż, podejrzewałem, że wasze spotkanie może doprowadzić do lekkiej konfrontacji. Znam Rona i jego porywczy charakter, a Ty też potrafisz dopiec człowiekowi. O co poszło?
        - Ron przyjechał bez Nicolett. Wytłumaczył wszystkim, że to ze względu na jej stan zdrowia. Co już było dla mnie podejrzane, że nie został z nią. Dopiero późnym wieczorem przyznał mi się, że ją zostawił, bo chce związać się ze mną. Rozumiecie to? Zostawił swoją dziewczynę, która spodziewa się jego dziecka z mojego powodu! A ja przecież nigdy nie dałam mu nadziei i zawsze powtarzałam, że możemy się tylko przyjaźnić. Nic więcej. Nawet nie wiecie jak ja paskudnie się czuję. Biedna Nicolett, nawet nie potrafię sobie wyobrazić jak ona to przeżywa.
        - Hermiona, to nie stało się z Twojej winy. Nie obwiniaj się. – Ashley próbowała pocieszyć pannę Granger.
        - Wiem, ale mimo wszystko nie mogę pozbyć się wrażenia, że powinnam być bardziej stanowcza. Może wtedy Ron by zrozumiał i odpuścił.
        - To już domysły. – stwierdził rzeczowo Harry. – Ashley ma rację. Ty nie zawiniłaś, Ron sobie wszystko ubzdurał.
        - Dziękuję za słowa wsparcia, ale chyba muszę to sobie jeszcze raz wszystko przemyśleć na spokojnie.
        - Ale wiesz, że mamy rację? – Harry uśmiechnął się życzliwie.
        - Wiem. – Hermiona przytaknęła. – Lepiej powiedźcie mi jakie macie plany? W końcu zostaniecie rodzicami.
        - Właściwie to przyszliśmy tutaj po moje rzeczy. Tylko podczas pakowania dopadły mnie mdłości, a potem się popłakałam z tego wszystkiego.
        - Wyprowadzasz się, Ash?
        - Tak, zamieszkamy z Harrym w domu po jego ojcu chrzestnym, Syriuszu.
        - Odświeżyłem go i w pełni nadaje się do zamieszkania. Z resztą, sama się przekonasz.
        - To zaproszenie na parapetówkę?
        - Może niekoniecznie parapetówkę, ale kolację w miłym towarzystwie. Co Ty na to?
        - Powiedźcie tylko kiedy a stawię się na pewno. - Hermiona uśmiechnęła się. - Ashley, jako przyszła mama, przeczuwasz czy to będzie chłopiec czy dziewczynka?
        - Zdecydowanie chłopiec.
        - Jestem skłonny jej uwierzyć. - odezwał się Harry. - Zazwyczaj kobiety mówią coś w stylu "będziemy mieć dziecko". Moja kochana dziewczyna powiedziała mi wczoraj, że będziemy mieć syna.
        - A właśnie skoro już o tym mowa, to planujecie ślub? - Hermiona zapytała, gdy przyszła mama wyszła do toalety.
        - Tak, ale raczej dopiero po narodzinach dziecka. Chcemy się pobrać, ale bez zbędnego pośpiechu. Muszę też zaplanować jakieś ciekawe oświadczyny.
        - Blaise wczoraj poprosił Ginny o rękę, przy całej rodzinie.
        - Naprawdę? - panna Granger miała wrażenie, że jej przyjaciel posmutniał. - Zgodziła się?
        - Zgodziła. Myślę, że stworzą udane małżeństwo.
        - Cieszę się. Dobrze, że Ginny trafiła na porządnego faceta. Zasługuje na to. I mówię to z czystym sercem. Jestem o nią spokojniejszy wiedząc, że przy Zabinim będzie szczęśliwa i bezpieczna.
        - To bardzo dojrzałe z Twojej strony.
        - Rozstaliśmy się w zgodzie, jesteśmy przyjaciółmi i Ruda zawsze będzie mi bliska. Tak samo jak Ty, jesteś dla mnie jak siostra.
        - A Ty dobrze wiesz, że uważam Cię za mojego brata. Ale mnie zaskoczyliście. – uśmiechęła się. – Gdyby ktoś powiedział Ci jak potoczy się nasze życie, uwierzyłbyś?
        - Nigdy w życiu. I właśnie to jest najpiękniejsze. Nigdy nie wiemy, co nas spotka. Ginny i Blaise, ja i Ashley...a Ty i Malfoy? Coś z tego będzie?
        - Nie wiem, Harry. Kiedy zobaczyłam Rona strasznie zatęskniłam za Draco, chciałam  żeby był obok mnie. Bardzo potrzebowałam tego poczucia bezpieczeństwa, które on mi daje. Kiedy kłóciłam się z Ronem, to w pewnym momencie poruszył temat Draco. Powiedział coś w stylu żebym na niego uważała, bo to przecież Malfoy. Wcześniej czy później mnie zostawi. Zabawi się i zostawi. Trochę się wystraszyłam.
        - Hermiona, to tylko głupie gadanie Rona, który jest o Ciebie zazdrosny. Pamiętasz, co się działo jak spotykałaś się z Wiktorem? Ron miał podobne jazdy. Nawet połamał figurkę Kruma, którą kupił na Mistrzostwach. Nie przejmuj się, Malfoy się zmienił i zrobi dla Ciebie wszystko.
        - Skąd wiesz?
        Gdybyś wiedziała to co ja, pomyślał Harry.
        - To widać. – opowiedział zwięźle. – Nie lubię się wtrącać w nieswoje sprawy, ale uważam, że powinnaś mu zaufać. Nie patrz na to, co było kiedyś.
        - Postaram się. – Hermiona uśmiechnęła się delikatnie.
        - Mama Ashley już wie?
        - Tak, byliśmy u niej dziś rano. – odpowiedziała siostra Draco, która właśnie wróciła. – Odniosłam dziwne wrażenie, że coś przede mną ukrywa. Tylko nie wiem co.
        - Wydaje Ci się. – Harry szybko zabrał głos. – Na początku była trochę zaskoczona naszą opowieścią. Ale cieszy się i mocno trzyma za nas kciuki.
        - Może i masz rację. – westchnęła Ashley. – Hermiona, pomożesz mi się spakować? Chciałabym być już w moim nowym domu i odpocząć.
        - Oczywiście, zaraz się wszystkim zajmę.
***
        Gdy dwie godziny później Hermiona zamknęła drzwi za swoimi przyjaciółmi poczuła się bardzo samotna. Ona jedna w tak dużym domu, który do tej pory dzieliła ze swoimi ukochanymi dziewczynami. Postanowiła, że w najbliższych dniach spakuje swoje rzeczy i zamieszka w dawnym mieszkaniu. W pracy miała jeszcze tydzień urlopu, więc uznała, że wykorzysta ten czas na odpoczynek i zebranie myśli. Kiedy ostatnio rozmawiała z Jamie temat zszedł na dom, w którym mieszkała kiedyś z rodzicami. Czas najwyższy coś z nim zrobić. Nie mogła się przemóc żeby do niego wrócić. Nie bez nich. Chyba nadszedł czas aby zmierzyć się z tym problemem. Musi go sprzedać. Nie stać ją na utrzymywanie domu, w którym nie mieszka. A wynajęcie nie wchodzi w grę. Po Nowym Roku zgłoszę się do agenta nieruchomości, pomyślała Hermiona. Nie będzie to łatwe ale musi sobie z tym poradzić. Im dłużej będzie z tym zwlekać, tym gorzej będzie to znosić. Rozmyślając nad wszystkim i niczym dziewczyna posprzątała w kuchni, na szczęście Ginny zrobiła przed wyjazdem zakupy, więc panna Granger nie musiała martwić się zapasami w lodówce. Przygotowała sobie kilka tostów z pomidorem i serem, a do picia duży kubek herbaty z sokiem malinowym. Usiadła przed telewizorem, jednak nie mogła znaleźć żadnego interesującego ją programu, więc bez większego przekonania przełączała jeden kanał za drugim. Sięgnęła po telefon komórkowy, który leżał na szafce obok. Postanowiła sprawdzić czy Draco pamięta jeszcze jak się korzysta z typowo mugolskiego urządzenia. Uczyła go tego podczas zakładu, który oczywiście wygrali.
        Cześć, jak Święta? Co porabiasz? wystukała na niewielkiej klawiaturze telefonu. Na odpowiedź nie musiała długo czekać.
        Wszystko dobrze. Przeglądam papiery z rozliczeń. Nuuuuuda. A co u Ciebie?
        Nawet w Święta nie możesz oderwać się od pracy? Ja odpoczywam, a przynajmniej staram się.
        W domu pełnym Rudzielców można odpocząć?
        Wróciłam dziś rano...
        Zanim Hermiona odłożyła telefon usłyszała dźwięk towarzyszący teleportacji tuż za drzwiami. Wiedziała kto to. Podeszła i otworzyła drzwi nim przybysz zdążył zadzwonić dzwonkiem.
        - Cześć, Draco. – uśmiechnęła się Hermiona, wpuszczając chłopaka do środka. – Dobrze Cię widzieć.
        - Ciebie też. – Malfoy przytulił ją mocno i zdecydowanym kopniakiem zamknął drzwi. Była Gryfonka ufnie wtuliła się w niego, pozwalając wszystkim zmartwieniom odpłynąć w dal. Niesamowite jak szybko poprawił jej się humor, będąc obok niego. Stali tak przez chwilę, delektując się wzajemnym towarzystwem. – Kiedy wróciłaś?
        - Niedawno, jakieś trzy godziny temu.
        - I dopiero teraz mi o tym mówisz? – pocałował ją delikatnie w usta. Hermiona oddała pocałunek, który stawał się coraz bardziej przepełniony namiętnością. Draco podniósł dziewczynę i udał się w stronę kanapy. Usiadł na niej tak, że Hermiona wylądowała na jego kolanach. – Brakowało mi Ciebie. – założył kosmyk włosów za jej ucho. – Coś się stało, że wcześniej wróciłaś?
        - Przed Tobą chyba nic się nie ukryje. – westchnęła dziewczyna, spoglądając mu w oczy.
        - Nic a nic.
        - Tylko się nie denerwuj. Miałam konfrontację z Ronem. – Hermiona poczuła jak mięsnie Draco się napinają. – No miałeś się nie denerwować!
        - Niby jak? Coś Ci zrobił?
        - Mi nic. Pokłóciłam się z nim tylko, dosyć ostro. Ron zostawił swoją ciężarną dziewczynę, bo ubzdurał sobie, że możemy być razem. Potem zarzucił mi, że jestem materialistką, bo wolę Ciebie.
        - A wolisz? - Draco zaczął delikatnie masować ją po plecach, starając się nie myśleć o tym, że ma ochotę rozwalić Rona w drobny pył.
          - Gdyby było inaczej, to nie było by mnie tutaj z Tobą. - wyznała szczerze. - Tylko proszę Cię, nie skrzywdź mnie.
        - Nigdy tego nie zrobię z jednego prostego powodu. - pogłaskał ją po policzku.
        - Jakiego?
        - Bo Cię kocham.
        - Naprawdę?
        - Tak. Powinienem powiedzieć Ci to już dawno temu, ale byłem za głupi. Sam nie wiem dlaczego dopiero teraz Ci to mówię. Chyba się bałem.
        - Czego?
        - Odrzucenia.  
        - A teraz już się nie boisz?
        - Boję, ale nie chcę dłużej podziwiać Cię z daleka. Chcę mieć Ciebie zawsze obok siebie. Egoista ze mnie, ale nic na to nie poradzę.
        - Jaki tam egoista! To co mówisz jest piękne. Coraz bardziej mi na Tobie zależy. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę. – przytuliła się do niego. – Pierwszy raz od dawna czuję, że wszystko będzie dobrze.
        - Oczywiście, kochanie. W końcu Święta to także czas, kiedy spełniają się marzenia.
        - Obawiam się, że moje największe nigdy się nie spełni.
        - Mówisz o swoich rodzicach?
        - Tak. Straciłam już nadzieję.
        - Hej, hej, hej! – Draco połaskotał ją po brzuchu. – Nawet tak nie mów. Nigdy nie wolno tracić nadziei.
        - Ale Harry mówił...
        - A ja mówię, że wszystko się ułoży. Odnajdziesz ich. Co byś im powiedziała wtedy?
        - Że bardzo mocno ich kocham i zmodyfikowałam im pamięć dla ich własnego bezpieczeństwa. Mam nadzieję, że zrozumieliby.
        - Jestem tego pewien. To, co zrobiłaś świadczy tylko o miłości i poświęceniu.
        - W pewnym sensie nauczyłam się już żyć bez nich. Wiem, że są gdzieś daleko cali i zdrowi. Czuję to. Postanowiłam, że sprzedam dom, w którym się wychowałam.
        - Kiedy chcesz to zrobić?   
        - Po Nowym Roku. Znajdę jakiegoś agenta nieruchomości, niech on tym się zajmie.
        - Może jeszcze to przemyślisz? Gdzie będziesz mieszkać?
        - Mam jeszcze mieszkanko, które udało mi się kupić po Wojnie za odszkodowanie. Jamie się wyprowadziła, więc stoi puste.
        - Nie chcę nic sugerować, ale ja mieszkam sam... może zamieszkasz u mnie?
        - Chyba oszalałeś. – Hermiona uśmiechnęła się ciepło.
        - Wcale nie. Nawet nie wiesz jak źle jest mieszkać samemu w takim wielkim domu.
        - Kup mniejszy.
        - Nie daj się prosić. – pocałował ją w szyję. – Będę Ci przynosić śniadania do łóżka.
        - Kusisz. Naprawdę tego chcesz?
        - Tak. Myślę coraz poważniej o swoim życiu, chcę się ustatkować. Po prostu być z Tobą.
        - A co będzie potem?
        - To już zależy tylko od nas. Nie mam zamiaru w jakiejkolwiek kwestii naciskać na Ciebie. Przemyśl sobie wszystko na spokojnie. Ja już powiedziałem czego chcę. Będę bardzo szczęśliwy jeśli zgodzisz się ze mną zamieszkać.
        - Pomyślę o tym. Wiesz, że zostaniesz wujkiem?
        - Wiem. Ta moja siostra jest jeszcze bardziej zakręcona niż ja.
        - To chyba u was rodzinne.
        - Coś w tym jest. A skoro mowa o rodzinie. Myślę, że powinniśmy odwiedzić Weasley’ów. Obiecałem Molly, że wpadnę dziś do nich, chociaż na chwilę. Mam nadzieję, że zgodzisz się mi towarzyszyć.
        - Ja? Wiesz, nie wiem czy to dobry pomysł. Nie jestem pewna czy chcę widzieć się z Ronem.
        - Nie martw się. Będziesz tam ze mną, a może jego już tam nie ma. Może wrócił do Rumunii.
        - Wątpię. Podobno Nicolett wyrzuciła go z mieszkania. Nie dziwię się jej. Też bym tak zrobiła.
        - Nie myśl o nim. Po prostu, chcę spędzić miło czas z moją kobietą. Nie mam zamiaru się z tym ukrywać, a Ron wcześniej czy później się dowie. Poza tym, nic mu do tego. Najwyżej dostanie w pysk.
        - Proszę tylko nie to.
        - To chodź ze mną. Lepiej żebyś mnie pilnowała. - puścił jej oczko, na co Hermiona pokręciła z dezaprobatą głową. Nie podobał jej się ten pomysł, ale nie miała wyjścia. Draco miał rację - jeśli miało dojść do spotkania, wolała przy tym być. Doskonale pamiętała, co działo się w szkole, gdy ta dwójka spotkała się. Wiele rzeczy się zmieniało ale Hermiona miała absolutną pewność, że w tym wypadku wszystko pozostało bez zmian.  
        - Chyba masz rację. - westchnęła.
        - Jak zawsze. - dodał z nieukrywaną skromnością. - Zahaczymy na chwilę o mój dom? Muszę się przebrać. Wątpię czy dresy to odpowiedni strój na obiad.
        - Dobrze, chodźmy.
        Draco wziął dziewczynę za rękę i teleportowali się przed jego dom, tuż na sam ganek.
        - Brr, ale zimno. - odezwał się Malfoy, gdy otwierał drzwi.
        - A ja tak tu stoję dobre pół godziny! - usłyszeli za sobą kobiecy głos. Hermiona juz go gdzieś słyszała.
        - Co Ty tutaj robisz? - Draco zdziwił się widokiem panny Greengrass.
        - Jak to co robię? Czekam na Ciebie! - Astoria poprawiła zimowy kożuszek, który niewątpliwie kosztował fortunę. - A co ona tu robi? - wskazała na Hermionę, która stała oniemiała. Coraz bardziej nie podobała jej się ta sytuacja. - Mówiłeś, że jest Ci potrzeba tylko do podpisania kontraktu z tą starą mugolaczką.  Wybaczyłam Ci ten artykuł w gazecie, ale po co się z nią wciąż zadajesz?
        Hermiona poczuła, że traci grunt pod nogami. Przecież akcja z kontraktem była tajna, wiedzieli o niej tylko Ginny, Blaise i Ashley. To była grupka osób, której ufała bezwarunkowo. A skoro Astoria o tym wiedziała, to musi mówić prawdę... Malfoy ją wykorzystał. Panna Granger spojrzała na blondyna, który już chciał coś powiedzieć, ale zanim to zrobił Hermiona puściła jego rękę i teleportowała się w tylko sobie znanym kierunku. Pojawiła się pod swoim rodzinnym domem. Sama nie wiedziała dlaczego wybrała to miejsce, po prostu to była jej pierwsza myśl. Łzy złości i bólu spływały jej po policzkach. Brnęła przez śnieg do drzwi, które otworzyła za pomocą zaklęcia i z impetem zatrzasnęła. Gdy odwróciła się w stronę schodów prowadzących na piętro zobaczyła, że nie jest sama. W środku były trzy osoby.

-------------
Przepraszam, że trwało to tak długo. Miałam ciężki okres w życiu. Na pocieszenie dodam, że wymyśliłam świąteczną miniaturkę. 
Jeszcze raz przepraszam. I z całego serca dziękuję, że jesteście.
C. 

wtorek, 4 listopada 2014

Potrzebna pomoc!

Cześć!

Mam do was ogromną prośbę, bardzo proszę o oddanie głosu dla projektu dla Młodych Mam!

To nic was nie kosztuje (musicie tylko podać adres e-mail i kod pocztowy). Żaden spam nie będzie trafiał do waszej skrzynki pocztowej. 

Możecie głosować raz dziennie.

Proszę o pomoc, a każdy głos skraca czas oczekiwania na nowy rozdział, w którym będzie duuuuuużo Dramione! ;)

http://todlamniewazne.pl/inicjatywa,1255,akademia-mam.html

wtorek, 28 października 2014

Rozdział 25. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?



        Draco, niczym burza, wpadł do domu swojej matki, Narcyzy, która ze stoickim dla siebie spokojem piła miętową herbatę w salonie. Gdy jej ukochany jedynak wpadł do salonu, o mało nie przewracając stolika z lampą, spojrzała na niego z mieszanką czułości i pobłażliwości.
         - Synku, czesałeś się dzisiaj? - Narcyza odstawiła filiżankę na stolik.
         - To co napisałaś jest prawdą? - Draco odpowiedział pytaniem na pytanie, czego jego matka bardzo nie lubiła. Młody Malfoy od razu się zreflektował. - Nie czesałem się. Nawet jakbym to zrobił to nic to nie da.
         - Tak, to co napisałam jest prawdą. Po co miałabym zmyślać.
         - Gdzie oni są?
         - Zasnęli jakieś dwadzieścia minut temu. Za dużo wrażeń,
         - Ale są cali? Odzyskali pamięć?
         - Tak, Harry przywrócił im pamięć godzinę temu. Biedni, byli tacy zdezorientowani.
         - Ale jak to? Gdzie byli? Gdzie ich znaleźli? W ogóle kto ich znalazł?
         - Za dużo pytań, Kochanie. Harry jest w kuchni, on odpowie na wszystkie Twoje pytania. Będziesz miał informacje z pierwszej ręki. - Narcyza wstała. - Chodź, im szybciej z nim porozmawiasz tym szybciej zdecydujemy się, kiedy powiemy o tym Hermionie. Musimy to bardzo dobrze przemyśleć. Zarówno dla niej, jak i dla jej rodziców, będzie to spore przeżycie.
         - Masz rację. Cześć, Potter. - młody dziedzic przywitał się ze swoim dawnym wrogiem. - Czego dopiero teraz dowiaduję się o odnalezieniu rodziców Hermiony? I co oni robią u mojej matki?
         - A Ty czemu taki potargany? To zasługa Hermiony? - Harry od rana miał dobry humor. - Dobra, już jestem poważny. - dodał, widząc rozłoszczoną minę Draco i Narcyzę, która dusiła w sobie śmiech. – Zacznijmy od początku. Kiedy wcieliłeś w życie swój szalony plan szczerze w ogóle nie wierzyłem, że to może się udać. Odnalezienie kogoś, na kogo rzucono zaklęcie zapomnienia to jak szukanie igły w stogu siana. Nie wspomnę już, że w tym przypadku chodziło o dwie osoby. Na początku nie wiedziałem od czego zacząć, gdzie ich szukać. Postanowiłem przeanalizować to, co powiedziała mi o nich Hermiona, kiedy wyruszyliśmy na poszukiwanie Horkruksów. Na podstawie tych informacji ułożyłem plan działania i kierunek poszukiwań. Najcenniejsze okazały się Twoje wskazówki na temat ich podróży. Niestety ciągle krążyłem w kółko, trop co chwilę się urywał i szukałem nowego punktu odniesienia. Jak w wielu sprawach los bywa przewrotny i kompletnie zaskakujący. Co się okazało? Rodzice Hermiony od jakiegoś czasu byli dla nas na wyciągnięcie ręki. Podczas ich podróży zakochali się w Wielkiej Brytanii i postanowili przenieść się na stałe do Londynu.
         - Jaja sobie robisz. – Draco w końcu zdołał wydusić z siebie słowo.
         - Nie tym razem. Co lepsze, wynajęli mieszkania na Cherry Street.
         - Przecież to...
         - Otóż to. Dwie ulice dalej od domu, który Hermiona wynajmuje z dziewczynami. Uważam, że wcześniej czy później by ich spotkała. Tak się stało, że to właśnie Twoja mama spotkała ich wczoraj w parku. Zawiadomiła mnie i ściągnęliśmy ich tutaj. Kilka godzin trwało zanim przywróciliśmy im pamięć. Był środek nocy więc uznaliśmy, że z samego rana poinformujemy Ciebie i wspólnie zastanowimy się nad najlepszym rozwiązaniem dla tej sytuacji.
         - Jak rodzice Hermiony zareagowali na to wszystko?
         - Zadziwiająco spokojnie. – westchnął Harry. – Są lekko skołowani, bo w końcu nie pamiętają ostatnich sześciu lat. Jednego jestem pewien, nie są jeszcze gotowi na spotkanie z Hermioną.
         - Dlaczego? Są na nią źli?
         - Nie, synu. – odezwała się Narcyza. – Takie spotkanie po latach dla nich i Hermionki to będzie prawdziwy szok. Oni ostatni raz widzieli swoją córkę, kiedy była jeszcze nastolatką, a teraz jest dorosłą kobietą. Z kolei, Hermiona żyje w przekonaniu, że nie ma już szans na ich odnalezienie. Musimy ich do tego spotkania bardzo dobrze przygotować. Jej rodzice mogą u mnie zostać tak długo, jak to będzie potrzebne. Są tutaj bezpieczni. Myślę, że podczas naszej kolacji po Nowym Roku będą już gotowi na spotkanie. Ja biorę na siebie rodziców Hermiony, będę z nimi dużo rozmawiać i przygotuję ich na to spotkanie. Wasza rola będzie polegała na przygotowaniu Hermiony.
         - Nie będzie to łatwe. – odezwał się Harry. – Sam przez pięć lat przekonywałem ją, że powinna odpuścić.
         - Co nie zmienia faktu, że nie przestała o tym myśleć. – dodał Draco. – Wspominała mi kiedyś o tym, że chce ich odnaleźć.
         - To już coś. Nie będzie to łatwe, ale poradzimy sobie. – Narcyza nie traciła optymizmu.
         - Nie będzie to łatwe, ale teraz już nie mamy wyjścia. – Harry zaczął zbierać dokumenty, które wypełniał przed pojawieniem się Draco. – Dziś Wigilia, co zamierzacie?
         - Cóż, zjemy kolację z rodzicami Hermiony. I tak mieliśmy świętować we dwójkę. – Narcyza uśmiechnęła się promiennie. – Przygotuję dodatkowe nakrycia. Skrzaty przygotowały jedzenia na tydzień. Zostaniesz z nami?
         - Chciałbym, ale nie mogę, Pani Malfoy. Obiecałem profesor McGonagall, że jako nowy nauczyciel pojawię się w Święta w Hogwarcie na kolacji. Zobaczymy się pojutrze. Dacie sobie radę?
         - Tak, jasne. Jesteśmy w kontakcie, Potter.
         - Oczywiście. Wesołych Świąt. – Wybraniec pożegnał się i po chwili zniknął za pomocą teleportacji.
         - Gretel, będzie dziś na kolacji?
         - Nie, pojechała z Jacobem do jego rodziców. Byli u mnie wczoraj rano, zjedliśmy razem śniadanie. Tak się cieszę, że trafiła na takiego dobrego chłopaka. Ślub tuż tuż, nie mogę się już doczekać. Kiedy wy mi tak wyrośliście? – spojrzała na swojego syna z matczyną czułością. – Jadłeś coś dziś?
         - Jeszcze nie. – młody Malfoy dopiero teraz poczuł, że jest głodny.
         - Gwiazdko! – zawołała Pani Malfoy a obok niej pojawiła się skrzatka.
         - Co mogę dla Pani zrobić? – zadbana istotka ukłoniła się nisko.
         - Proszę, przygotuj bardzo duże śniadanie dla mojego syna.
         - Już się robi! – Gwiazdka ukłoniła się przez Narcyzą i Draco po czym znikła.
         - Widzę, że dobrze traktujesz skrzaty.
         - Oczywiście, że tak. To Twój ojciec był tyranem w domu, nie ja.
         - Wiem o tym. A co u niego słuchać?
         - Nie wiem i nie wiele mnie to interesuje. Od czasu mojej wyprowadzki i naszego rozstania nie utrzymujemy kontaktów. Wiem tylko tyle, że spędza dużo czasu z Greengrassami.
         - Są warci siebie. Tak w ogóle mamo uważaj, bo Hermiona jest przeciwna temu żeby skrzaty służyły w domu czarodziejów.
         - Naprawdę? Ta dziewczyna ma złote serce. Masz wielkie szczęście.
         - Wiem, mamo. Każdego dnia jestem wdzięczny, że wybaczyła mi wszystko. Nie wyobrażam sobie życia bez niej.
         - Może w takim razie, nie tylko ślub Gretel zbliża się wielkimi krokami?
         - Spokojnie, nie wybiegaj aż tak daleko w przyszłość. Wszystko w swoim czasie.
         - Rozsądnie, ale nie pozwól żeby ktoś Ci ją sprzątnął sprzed nosa.
         - Marny los tego, kto nawet o tym pomyśli.
         - Śniadanie dla Panicza. – Gwiazdka pojawiła się przy stole i postawiła na nim suto zastawioną tacę. – Czy Gwiazdka może jeszcze coś zrobić?
         - Nie, dziękujemy. To wszystko. – odezwał się Draco i zabrał za jedzenie. – Mmmm, pyszności.
         - Cieszę się, że Ci smakuje.
         - Czyli wychodzi na to, że to Ty odnalazłaś rodziców Hermiony. Jesteś niesamowita, że chcesz jej pomóc.
         - Jeśli mam być szczera to czuję się trochę winna tej sytuacji. Gdyby nie Sam-Wiesz-Kto, ta dziewczyna nigdy nie musiałaby posuwać się do ostateczności. To tylko dowodzi jak bardzo kocha swoich rodziców i do jakich poświęceń jest zdolna. Ciągle myślę o tamtych czasach, kiedy nasz świat był przepełniony złem.
         - Nie myśl o tym. Najważniejsze, że to minęło. Trzeba cieszyć się z tego, co jest tu i teraz. – Draco postanowił zmienić temat. - O której jemy dziś kolację?
         - Pomyślałam, że dziewiętnasta będzie odpowiednią godziną. Państwo Granger wiedzą o tym, że w tym roku spędzą Święta z nami. Powiedziałam im o tym wcześniej i wydają się zadowoleni z tego pomysłu. Do naszej kolacji z Hermioną zostało jakieś półtora tygodnia. Przez ten czas mam zamiar spędzić z nimi jak najwięcej czasu na rozmowie. Musisz mi w tym pomóc, synku. Opowiesz im o Hermionie, co robi, co lubi, jaka teraz jest. Ty ją znasz lepiej ode mnie. Są bardzo ciekawi jak ich córka się zmieniła przez ten czas.
         - Postaram się jak najlepiej sprostać temu zadaniu, chociaż trudniejsze będzie przygotowanie Hermiony do tego spotkania.
         - Dasz sobie radę. Na razie niech cieszy się świąteczną atmosferą. Za jakiś czas jej życie obróci się o sto osiemdziesiąt stopni. I musimy być na to gotowi. 

***

         - Zmieniłaś się. Wypiękniałaś.
         - Już to mówiłeś. – Hermiona siedziała przy stole z Ronem i bez przekonania grzebała łyżką w misce z płatkami owsianymi. Czuła się bardzo nieswojo. – Czemu przyjechałeś bez Nicolett?
         - Magomedyk uznał, że powinna unikać magicznych środków teleportacji a także nie przemęczać się bez potrzeby. Postanowiliśmy wspólnie, że te Święta każde z nas spędzi ze swoją rodziną.
         - Mhmm. – mruknęła panna Granger. – Znacie już płeć dziecka?
         - Jeszcze nie. Najwcześniej za miesiąc poznamy. A co u Ciebie? Pracujesz jeszcze w Mungu?
         - Tak. Nie mam zamiaru zmieniać pracy w najbliższym czasie. Nie jest łatwa, ale daje mi sporo satysfakcji. A Tobie jak się pracuje ze Smokami?
         - Podobnie jak u Ciebie. Nie jest łatwo, czasem niebezpiecznie, ale to satysfakcjonująca praca. Charlie mi dużo pomaga.
         - Hagrid byłby wniebowzięty gdyby był na Twoim miejscu.
         - Co jakiś czas na odwiedza, a raczej Norberta.
         - Norbert jest wciąż z Twoim bratem?
         - Tak, ma się tam naprawdę dobrze. Cieszę się, że spędzasz Święta w Norze. Jest prawie jak za dawnych czasów.
         - To prawda.
         - Kochani, zjedliście już? – do kuchni weszła Pani Weasley. – Zaraz ma się pojawić cała nasza rodzina! Czas zabrać się za ostateczne przygotowania do świątecznej kolacji!
         Hermiona odetchnęła z ulgą na widok Pani Weasley. Mogła w końcu, bez żadnej głupiej wymówki, uwolnić się od Rona i jego przeszywającego na wylot wzorku. Poszła na górę obudzić Ginny, z nią będzie czuła się raźniej w obecności jej brata. Miała dziwne przeczucie, że Ron zmyśla na temat swojej dziewczyny. Jednak na chwilę obecną postanowiła nie zaprzątać sobie tym głowy. Może mówił prawdę? Gdy Ruda doprowadziła się już do stanu normalnego funkcjonowania (zajęło jej to niecałe dwie godziny) przyjaciółki zabrały się za ubieranie choinki. W tym czasie Artur i Ron układali stoły i krzesła. A Molly krzątała się w kuchni i zajmowała się ostatnimi poprawkami świątecznych dań.
         - Czemu nie zaprosiłaś Draco na Święta? Ron dostałby po pysku za bezczelne gapienie się na Ciebie. – szepnęła Ruda, gdy kończyły ubierać choinkę.
         - Nic nie mów. Paskudnie się z tym czuję. – Hermiona powiesiła ostatnią bombkę w kształcie piernika. – Poza tym, proponowałam mu to. Ale już obiecał swojej mamie, że spędzi te Święta z nią. Przechodzi teraz trudny okres. Ale opowiem Ci potem, jak będziemy same. Blaise będzie?
         - Tak. Powiedział, że zjawi się przed siedemnastą. Wiesz, martwię się trochę. Ostatnio Blaise dziwnie się zachowywał. Chodził taki zamyślony i nieobecny. Boję się, że chce mnie zostawić.
         - Ginny, wróć po rozum do ślicznej główki. Facet świata poza Tobą nie widzi, a Ty wymyślasz takie idiotyzmy! Blaise kocha Cię, to widać.
         - W takim razie, jak wytłumaczysz jego dziwne zachowanie? Nigdy taki nie był.
         - A pomyślałaś, że to ma związek z jego pracą? Może ma jakieś trudne sprawy na głowie i zwyczajnie nie może przestać o tym myśleć. Poza tym, macie zamieszkać razem od Nowego Roku. To chyba o czymś świadczy! Nie proponowałby Ci wspólnego mieszkania, gdyby chciał zakończyć wasz związek. Muszę Ci powiedzieć, że zaskoczyłaś mnie. Nie sądziłam, że aż tak Ci na nim zależy. Zawsze myślałam, że do spraw miłosnych podchodzisz z większym dystansem.
         - Bo tak było, ale naprawę się w nim zakochałam. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie czułam. Spotykamy się od czerwca, a ja straciłam dla niego głowę. Kiedyś myślałam, że to co czułam do Harry’ego to prawdziwa miłość, ale myliłam się. Uczucie do Blaise’a jest o wiele silniejsze.
         - Jestem przekonana, że on też darzy Cię takim samym uczuciem. Nie martw się na zapas.
         - Kochani, chodźcie się przywitać z Georg’em i Angeliną! – zawołała Pani Weasley.
         - O widzisz, chodź! – Hermiona podniosła się z podłogi, na której siedziała i delektowała się zapachem świątecznego drzewka. – Stęskniłam się za nimi. Ciekawe jaki kawał opowie nam na powitanie Twój brat?
         W tym roku przy świątecznym stole zasiadło bardzo dużo osób – Artur, Molly, Bill, Fleur, Victoire, Dominique, Percy, Audrey, Molly, Lucy, George, Angelina, Fred, Roxanne, Ginny, Balise, Hermiona i Ron*. Ku rozpaczy panny Granger Ron usiadł naprzeciwko niej, co chwile posyłając jej „rozbrajające” uśmiechy, które dziewczyna skrupulatnie ignorowała. Była Gryfonka, mimo wszystko, czuła się wspaniale w towarzystwie osób, które są jej najbliższe. Niestety, nawet to nie zastąpi jej własnych rodziców za którymi tęskniła każdego dnia coraz bardziej. Zanim zdążyła pogrążyć się w rozmyślaniach i całkowicie odpłynęła, Blaise wstał od stołu i poprosił wszystkich o uwagę.
         - Dziękuję. – zaczął swoją przemowę, gdy gwar ucichł. – Moi Drodzy, mam przyjemność spędzać z wami pierwsze Święta i bardzo się cieszę, że przyjęliście mnie tak ciepło. Czuję się jakbym był członkiem waszej rodziny od dawna. Arturze, Molly... – zwrócił się do seniorów rodu. – Macie najwspanialszą córkę na świecie. – pocałował Ginny w dłoń, a Hermiona o mało nie zemdlała z wrażenia. Przeczuwała, co zaraz nastąpi, w przeciwieństwie do Rudej, która (jak zawsze) była kompletnie rozkojarzona. – Dziwię się jak taka cudowna istotka wytrzymuje z takim diabłem jak ja, ale to tylko z jednych powodów dla których kocham ją ponad wszystko. – Blaise zrobił krótką pauzę, po czym zwrócił się do Ginny. – Kochanie, znamy się od bardzo dawna, nasze relacje nie zawsze były wspaniałe, ale liczy się to, co jest tu i teraz. Jesteś najcudowniejszą kobietą na świecie i zrobię dla Ciebie wszystko. Dlatego chcę zadać Ci bardzo ważne pytanie. – wyjął z kieszeni marynarki czerwone pudełeczko i uklęknął przed nią. Pani Weasley miała łzy w oczach. – Ginevro Molly Weasley, kocham Cię każdego dnia coraz bardziej i chcę z Tobą spędzić resztę mojego życia. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
         - Na Merlina... – Ruda nie potrafiła powstrzymać łez. – Jesteś szalony, Blaise.
         - Nie mniej niż Ty, Kochanie. – uśmiechnął się Diabeł.
         - Oczywiście, że zgadzam się, wariacie! Tak bardzo Cię kocham! – Ginny przytuliła swojego narzeczonego, a wszyscy zgromadzeni zaczęli bić gromkie brawa. Te Święta na pewno cała rodzina Weasley’ów zapamięta na długo. 

***

         Krótko przed północą Hermiona postanowiła zaczerpnąć świeżego powietrza i wyszła na ganek przed Norą. Wszystkie dzieci już dawno poszły spać, a dorośli siedzieli w salonie i rozmawiali na wszelkie tematy, oczywiście najgorętszym tematem było świeżo upieczone narzeczeństwo. Panna Granger bardzo cieszyła się ich szczęściem i życzyła im jak najlepiej, bo absolutnie na to zasługiwali. Z jednej strony, też troszkę im zazdrościła. Przez krótką chwilę chciała być na jej miejscu i przeżyć podobne zaręczyny. Może kiedyś...
         - A tutaj jesteś. Wszędzie Cię szukałem! – Ron usiadł obok niej na drewnianej ławce. Hermiona poczuła, że wnętrzności przewracają jej się w środku.
         - No i znalazłeś. Powinieneś pomyśleć nad karierą detektywa. – odpowiedziała z nieukrywanym sarkazmem, czego Ron nie zauważył.
         - Może kiedyś, kto wie. Ale Ginny miała dziś niespodziankę. Podejrzewałaś coś?
         - Nie. – odpowiedziała patrząc w rozgwieżdżone niebo. – Cieszę się, że tak dobrze im się układa. Zasługują na to.
         - Taaaaak, pomyśleć, że moglibyśmy być na ich miejscu.
         - Co? – Hermiona miała wrażenie, że zaraz wybuchnie. – Coś Ty powiedział?
         - Nic takiego... to co uważam. – Ron poczuł się bardzo niepewnie nagłym wybuchem złości panny Granger. – Jeszcze nie jest za późno...
         - Ron, czy Ty upadłeś na głowę? O czym Ty w ogóle bredzisz? Przecież między nami nic nie ma! Nie było i tym bardziej nie będzie! Co to znaczy, że nie jest za późno? Masz dziewczynę do cholery, która spodziewa się Twojego dziecka!
         - Nie mam, zostawiłem ją. Pomyślałem, że wtedy...
         - Że co wtedy? Rzucę Ci się w ramiona i pogratuluję jak wielkim debilem jesteś? Jak mogłeś jej to zrobić?! Teraz już rozumiem dlaczego Charlie nie przyjechał na Święta. Został z nią, prawda?
         - A czy to ważne?
         - Przynajmniej Twój brat ma więcej oleju w głowie, Ty pieprzony egoisto!
         - Daj mi dojść do słowa! Kochałem Cię od dawna, wiedziałaś o tym i mimo wszystko odrzucałaś moją miłość! Starałem się tak bardzo, ale Ty ciągle mi powtarzałaś, że możemy się tylko przyjaźnić. I kto tu jest egoistą?
         - Jesteś bezczelny! – panna Granger była już na skraju wytrzymałości.
         - No tak, zawsze co złe to Ron! Zapomniałem, że Ty gustujesz w blondynach, zwłaszcza w takich, co mają skrytki pełne... – chłopak nie dokończył zdania, bo Hermiona wymierzyła mu siarczystego policzka.
         - Jak śmiesz tak do mnie mówić i zarzucać mi bycie materialistką? Nie Twoja sprawa w kim gustuję, Ronaldzie!
         - Co tutaj się dzieje? – na ganek wyszła także Ginny, która chyba jako jedyna usłyszała ostrą wymianę zdań między byłymi uczniami Hogwartu.
         - Chcesz wiedzieć? Twój kochany i wspaniały brat zostawił swoją ciężarną dziewczynę, którą teraz opiekuje się Charlie. Myślał, że w ten sposób zbliżmy się do siebie. Mało tego, kiedy uświadomiłam mu, że nigdy między mną a nim do niczego nie dojdzie nazwał mnie egoistką i materialistką gustującą w blondynach!
         - Ron! – Ruda spojrzała ze złością na brata. – To prawda? Jak mogłeś zrobić to Nicolett? Ona nie zasługiwała na takiego idiotę jak Ty!
         - To co miałem z nią być, chociaż jej nie kochałem?
         - Było o tym wcześniej pomyśleć! – dorzuciła chłodno Ginny. – Wstydź się. Chodź, Miona, pójdziemy do mojego pokoju i spokojnie porozmawiamy.
         Przyjaciółki minęły chłopaka, nie zaszczycając go nawet jednym spojrzeniem. Przechodząc przez salon Ruda dała znak Blaise’owi aby poszedł z nimi. Gdy znaleźli się w sypialni jedynej córki Weasley’ów Hermiona rzuciła na pokój zaklęcie wyciszające.
         - Co się stało? – zapytał Diabeł na widok trzęsącej się ze złości Hermiony. Dziewczyna opowiedziała mu dokładnie całe zajście, uwzględniając dzisiejsze prześladowanie przez Rona. Wspomniała także o przeszłości, kiedy to wielokrotnie odrzucała jego starania.
         - Kochanie, nie obraź się, ale zaraz Twój brat dostanie w pysk.
         - Daj spokój, Blaise. – Ginny powoli się uspokajała. – Rozumu mu w ten sposób nie wbijesz do łba.
         - Trudno mi odpuścić, kiedy on potraktował tak tamtą dziewczynę i obraził moją przyjaciółkę!
         - Ruda, ma rację. – Hermiona usiadła na łóżku. – To nie jest żadne wyjście. Na Merlina, jak dobrze, że Charlie jest z Nicolett. Musimy się z nim skontaktować.
         - Racja. Z samego rana wyślemy do niego sowę.
         - Wybaczcie ale nie jestem w stanie w tej chwili przebywać z nim pod jednym dachem. Wracam do Londynu.
         - Jeśli mogę Ci coś doradzić, to zostań do rana. – odezwała się Ginny. – Jak znikniesz teraz wszyscy to zauważą, a wolałabym uniknąć takiej sytuacji. Mama tak bardzo chciała poznać Nicolett. To będzie dla niej cios. Jutro rano i tak większość wraca do swoich domów. Ty też wtedy powiesz, że musisz wcześniej być w Londynie, bo wzywają Cię do pracy albo umówiłaś się z Draco. Coś się wymyśli.
         - Chyba masz rację. – przytaknęła Hermiona. – Pójdę pod prysznic a potem prosto do łóżka. Mam serdecznie dość wrażeń jak na jeden dzień.
         Z samego rana panna Granger pożegnała się z rodzicami Rudej, tłumacząc że dostała pilną sowę ze szpitala. Następnie szybko teleportowała się do domu, unikając przy tym spotkania z Ronem, który jeszcze najprawdopodobniej spał. Gdy tylko przekroczyła próg usłyszała płacz Ashley dobiegający z łazienki na parterze. Natychmiast pobiegła w tamtym kierunku, zastała ją siedzącą na podłodze przy ubikacji. Łzy dosłownie spływały po jej twarzy potokiem.
         - Ash, kochanie. Co się stało? Coś z Jacobem? – Hermiona wzięła chusteczki, które leżały obok i zaczęła delikatnie wycierać jej twarz. – No już cicho, nie płacz!
         - Nie. Jestem w ciąży. – wydusiła z siebie po czym zapłakała jeszcze rzewniej.
         - To wspaniale, że będziesz mieć dziecko! – panna Granger pomyślała, że to może jednak są łzy szczęścia. – Czy Jacob już wie?
         - Wie... – Ashley wydmuchała nos. – Rozstaliśmy się.
         - Co?! Zostawił Cię z powodu dziecka? Jak on mógł!?
         - Nic nie rozumiesz. To nie jest jego dziecko!
         - O czym Ty mówisz? Czyje to jest dziecko, jak nie jego?
         - Moje. – Hermiona usłyszała głos zza pleców. Bardzo dobrze znała ten głos. Przeszedł ją lodowaty dreszcz. Bardzo powoli odwróciła się i spojrzała na mężczyznę stojącego w drzwiach łazienki.
         - O mój Boże...

*wymieniłam wszystkie dzieci naszej kochanej rodziny Weasley’ów. Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy się jeszcze urodzili (wg poprawności dat), ale postanowiłam to ciut przyśpieszyć.

-----------
Jak pewnie zauważyliście zmieniłam szablon bloga.
Co sądzicie o nowym rozdziale? Nie ukrywam, trochę się tutaj dzieje.
Ocenę, jak zawsze, pozostawiam Wam!
Buziaki!
C.