czwartek, 8 sierpnia 2013

ROZWÓD

Wasze komentarze bardzo motywują do pisania. Oto efekty tej motywacji. Druga miniaturka.
Zachęcam do kliknięcia polubienia opowiadania na fb 

https://www.facebook.com/pages/hgranger-dmalfoyblogspotcom/616617138377926?ref=ts&fref=ts
----------------------


             - Dziękuję Ginny, że pozwoliłaś mi się zatrzymać u Ciebie. – Hermiona usiadła na jednoosobowym łóżku. – Obiecuję, że długo tu nie zabawię. Jak tylko coś znajdę to się wynoszę.
            - Hermiono Jane McLaggen, przepraszam, już niedługo znów Granger. – dodała, widząc niemrawą minę przyjaciółki. – Myślisz, że w Twoim stanie pozwolę Ci poniewierać się po hotelach, albo po jakichś nieciekawych mieszkaniach? Zostaniesz u mnie tak długo jak to będzie konieczne. Mam wolny pokój, mieszkam sama i cholernie tęskniłam za Tobą. – Ginny uściskała przyjaciółkę. – Tak dawno nie rozmawiałyśmy. Teraz nadrobimy stracony czas. Rozpakuj się, a ja pójdę zorganizować nam kolację. Niestety nie licz na super danie, patrząc na zawartość mojej lodówki mogę zaproponować kanapki z sałatą, żółtym serem i pomidorem. Jutro zrobimy porządne zakupy.
                 - Dziękuję. Jesteś kochana.
            Najmłodsza córka państwa Weasley’ów wyszła z niewielkiej kwadratowej sypialni. Hermiona rozejrzała się po pokoju, który teraz był jej tymczasowym domem. Ginny wybrała jasno malinowy kolor ścian. Naprzeciwko drzwi stała drewniana komoda z trzema szufladami. Obok niej znajdowała się szafa, w takim samym odcieniu jak komoda. Po lewej stronie od wejścia tuż przy oknie znajdowało się biurko. Po prawej stronie, przy ścianie stało jednoosobowe łóżko przykryte kremowym kocem. Westchnęła i spojrzała na dwa kartony. To wszystko, co posiadała w obecnej chwili. Tyle zostało z jej małżeństwa. Dwa kartony i córka, którą nosiła pod sercem od sześciu miesięcy. Harper. Kochała tę małą istotkę najbardziej na świecie.

***

            - Na Merlina, nie wiedziałam, że byłam taka głodna. – Hermiona kończyła jeść dwunastą kanapkę, przygotowaną przez Ginny. Obie dziewczyny siedziały w kuchni.
            - Teraz jesz za dwie. – Gin wskazała na zaokrąglony brzuszek przyjaciółki. – Urządza już przekopki?
            - Jeszcze nie. Lekarz mówił, że może zacząć kopać lada dzień. Na szczęście badania wykazały, że z Harper czuje się dobrze. Następną wizytę mam za niecałe trzy tygodnie.
            - Harper? Już wybrałaś imię? – Ginny podsunęła przyjaciółce kolejne trzy kanapki.
            - Tak. Jeszcze jak byłyśmy w Hogwarcie czytałam książkę, w której główna bohaterka miała tak na imię. – Hermiona ugryzła pierwszy kęs. – Kto nauczył Cię robić tak dobre kanapki?
            - Oczywiście, że moja mama. Chcesz jeszcze?
            - Nie, już nam wystarczy. Jak tak dalej pójdzie to będę wyglądać jak słonica.
            - Nie gadaj głupot. Musisz się zdrowo odżywiać, jutro ugotuję Ci pyszną i pożywną zupkę. Wolisz rosołek czy krupniczek?
            - Ginny, uważaj, bo jak będziesz mnie tak rozpieszczać to nigdy się mnie nie pozbędziesz.
            - O to mi chodzi. – Ginny mrugnęła do niej.
            - Muszę myśleć przede wszystkim o Harper. – Hermiona pogłaskała brzuszek. – Cormac nie chce dać mi żadnych pieniędzy, a tym bardziej pomóc z wychowywaniem dziecka. Czeka mnie sprawa rozwodowa i walka o środki materialne na wychowanie córki. – westchnęła. - Znasz jakiegoś dobrego adwokata?
            - Cormac to zastępca Ministra Magii. Ma za sobą rzesze adwokatów. Nie będzie łatwo z nim wygrać. Chyba tylko jedna osoba sobie z nim poradzi.

***

            - Ubierz się ciepło. Na dworze jest minus dziesięć. – Ginny podała przyjaciółce wełnianą czapkę.
            - Przecież wiem. Mam ciepły kożuszek. Harper na pewno będzie ciepło. – Hermiona założyła czapkę. – Dziękuję, że mi pomagasz.
            - Od tego są przyjaciele. Chodź, idziemy najpierw na zakupy a potem odprowadzę Cię do kancelarii. Niestety nie pójdę z Tobą na spotkanie, za dwie godziny muszę być w  kawiarni. Luna chce dziś iść wcześniej do domu. Poradzisz sobie?
            - Oczywiście.
            Dziewczyny wyszły z mieszkania Ginny, na zewnątrz prószył delikatny śnieg, otulając ulice Londynu białą, puchatą kołderką. W drodze do sklepu spożywczego szkolne przyjaciółki rozmawiały o bieżących sprawach. Ginny specjalnie unikała tematu Cormac’a, wiedziała, że Hermiona dziś ma rozmowę w kancelarii i nie chciała katować jej dodatkowo swoimi pytaniami. Uznała, że poczeka aż Hermiona sama zechce z nią porozmawiać. Zamiast tego opowiadała jej o pomyśle założenia kawiarni.
            - Naprawdę Luna pracuje w Twojej kawiarni?
            - Tak, pracuje u mnie od początku. Jest bardzo sumiennym pracownikiem a wszyscy klienci uwielbiają czytać Żonglera. Luna dba o to aby na każdym stoliku był egzemplarz najnowszego wydania. Dziś musi wyjść wcześniej, jej syn zachorował i idzie z nim do Magomedyka a Dean, jej mąż, wyjechał służbowo na kilka dni.
            - Więc Luna Lovegood to teraz Luna Thomas. – Hermiona poprawiła szalik. – Od dawna są małżeństwem?
            - Pobrali się krótko po ukończeniu Hogwartu. Ich synek, Angel, ma dwa lata.
            - Aż trudno uwierzyć, że skończyłyśmy szkołę siedem lat temu. Ależ ten czas leci. Pamiętam jak dowiedziałam się, że jestem w ciąży a za trzy miesiące mam termin porodu.
            - Szczerze, to już nie mogę się doczekać. – Ginny szczerze się uśmiechnęła. – Będę ciocią małej Harper.
            - Szkoda tylko, że jej ojciec to skończony dupek.

***

            Hermiona (jeszcze) McLaggen stała przed kancelarią adwokacką, serce biło jej jak oszalałe. Wzięła kilka głębokich oddechów, nie chciała narażać córki na niepotrzebny stres. Musiała się uspokoić. W końcu przyszła tutaj żeby walczyć o lepsze życie dla niej.
            - Witam Panią serdecznie w kancelarii pana Malfoy’a. Czym mogę służyć? – pulchna sekretarka po czterdziestce uśmiechnęła się przyjaźnie do Gryfonki. Aż dziwne, że Malfoy nie zatrudnił jakieś seksownej panienki, pomyślała.
- Dzień dobry, nazywam się Hermiona McLaggen, byłam umówiona na godzinę czternastą.
            - Oczywiście. Proszę usiąść i chwilkę poczekać. Pan Malfoy zaraz panią przyjmie. – sekretarka wskazała jej kanapę. – Czy podać Pani coś do picia?
            - Nie, dziękuję bardzo. – Hermiona odwzajemniła uśmiech, zdjęła zimowe ubranie i powiesiła je na wieszaku. Po tym usiadła na kanapie wskazaną przez sekretarkę. Po chwili kobieta odebrała telefon, po zakończeniu rozmowy wstała i podeszła do Hermiony.
            - Pani McLaggen, proszę za mną. Pan Malfoy czeka na Panią.
            - Dziękuję. – Hermiona wstała i poszła za kobietą. Jak ona nie znosiła tego nazwiska.
            - Pani McLaggen do Pana. – sekretarka wpuściła Hermionę i wychodząc z gabinetu Draco zamknęła drzwi. Hermiona stała dalej w tym samym miejscu i nie mogła się ruszyć. Patrzyła się na Draco i nie mogła nawet wypowiedzieć jednego słowa. Co ja sobie myślałam przychodząc do niego. Przecież to Malfoy, prędzej mnie pogrąży jeszcze bardziej niż mi pomoże.
            - McLaggen? – uniósł jedną brew, przerywając niezręczną ciszę. – Dla mnie Ty zawsze będziesz Granger.
            - Jak mi pomożesz to wrócę do mojego dawnego nazwiska. – odezwała się w końcu. – Tylko daruj sobie swoje typowo ślizgońskie powiedzonka, którymi tak bardzo uwielbiałeś mnie obdarzać przy każdej możliwej okazji. I tak upadłam na dno przychodząc tu, ale jesteś jedyną osobą, która może mnie wyciągnąć z tego bagna. – była bliska płaczu. Draco słyszał to w jej głosie.
            - Usiądź, proszę. – Draco wskazał jej skórzany fotel po prawej stronie od wejścia. Malfoy usiadł naprzeciwko niej. – Chcesz coś do picia, Granger?
            - Wodę, jeśli można. – uśmiechnęła się słabo. To, że nazwał ją panieńskim nazwiskiem trochę poprawiło jej humor.
            - Okej, skoro chcesz żebym wyciągnął Cię z bagna to musisz mi opowiedzieć wszystko po kolei. I nie martw się, nikomu nie powtórzę tego. Etyka zawodowa.
            - Jasne, rozumiem. Cieszę się, że mogę liczyć na dyskrecję. – Hermiona westchnęła. – Jest jeszcze sprawa odnośnie Twojego wynagrodzenia. Nie stać mnie…
            - Nie mówmy o tym. – Draco jej przerwał. – Uznaj to za zadośćuczynienie za te moje ślizgońskie powiedzonka.
            - To bardzo miłe z Twojej strony, ale nie mogę się zgodzić na takie rozwiązanie.
            - Dobra, więc zapłacisz jak będziesz mieć stabilną sytuację materialną. Pasuje?
            - Już lepiej. – uśmiechnęła się.
            - Na Merlina, Ty dalej taka uparta. – odwzajemnił uśmiech. - Przepraszam, odbiorę tylko telefon i zaczynamy. – powiedział, gdy zadzwonił telefon. Chwilę tylko słuchał rozmówcy, w końcu odezwał się dość podniesionym tonem głosu. – Słuchaj, Astoria, mam w dupie to czy na ślubie będą białe, kremowe czy écru róże. Nawet nie odróżniam kremowego od écru. Dobra, pogadamy w domu.
            - Narzeczona? – zapytała Hermiona, gdy Draco zakończył rozmowę i usiadł naprzeciwko.
            - Raczej wrzód na mojej… lepiej nie będę kończył. – zaśmiał się. – Słucham, w jakiej sprawie przyszłaś?
            - Jak już wspomniałam chcę wrócić do mojego panieńskiego nazwiska a do tego jest mi potrzebny rozwód. Z orzeczeniem winy wyłącznie po stronie Cormac’a. A dodatkowo chcę żeby zapewnił mi środki materialne na wychowanie przyszłej córki, której nie chce znać.
            - To wszystko da się załatwić. Jaki jest główny powód Twojej decyzji?
            - Zdradził mnie. – Hermiona zacisnęła ręce. – Ten skończony sukinsyn przespał się z jakąś tanią dziwką w naszej sypialni. Nakryłam ich. – głos jej zadrżał, upiła łyk wody. – Wszystko zaczęło się, gdy powiedziałam mu o dziecku. Nawet nie próbował udawać, że się cieszy. Wściekł się. Nie wiem czemu, ale znienawidził Harper…
            - Harper?
            - To imię dla mojej córki. – dodała nieśmiało.
            - Ładne. Mów dalej.
            - Zaczęły się późne powroty do domu, stał się nerwowy i prawie ze mną nie rozmawiał. Zasłaniał się pracą w Ministerstwie. Nie interesował się dzieckiem, nie chodził ze mną na kontrolne wizyty, a ja naiwna myślałam, że po narodzinach Harper coś się zmieni. Teraz wiem, że jak mała przyjdzie na świat nie będzie się nią interesował. Gdy nakryłam go z tą szmatą zamiast błagać mnie o przebaczenie to wyrzucił mnie z domu.
            - Słucham? Wyrzucił Cię z domu w Twoim stanie? Jesteś przecież w ciąży. – Draco był wyraźnie zdziwiony i zaszokowany.
            - Trudno uwierzyć, co? Mieszkam tymczasowo u Ginny dopóki nie znajdę czegoś odpowiedniego. Od tamtego czasu z nim nie rozmawiałam. Nie próbowałam się z nim skontaktować i on ze mną też nie.
            - I bardzo dobrze. Od tej pory ja będę się z nim kontaktować, a raczej z jego adwokatem. Ty nie musisz się niczym przejmować.
            - Naprawdę pomożesz mi?
            - Pomogę, już dawno chciałem go pogrążyć. Jeśli temu frajerowi przyjdzie do głowy żeby się z Tobą skontaktować od razu daj mi znać. Muszę przygotować wszystkie potrzebne dokumenty i inne prawne głupoty. – Draco przejrzał kalendarz. – Za niecałe trzy tygodnie przyniosę Ci pozew rozwodowy do podpisu. Podaj mi tylko Twój aktualny adres, muszę wiedzieć gdzie Cię szukać.

***

            - Dzień dobry, moja walentynko. – Ginny weszła do kuchni pocałowała przyjaciółkę w policzek. Dochodziła ósma rano. – Jakie plany na dziś?
            - O dziesiątej mam wizytę kontrolną u ginekologa a potem sama nie wiem. – Hermiona kończyła jeść naleśniki z syropem klonowym.
            - Jeśli chcesz to wpadnij do mojej kawiarni, dziś cały dzień będziemy podawać ciasteczka w kształcie serca. Aż mdli mnie na samą myśl. Widzimy się wieczorem. – uśmiechnęła się do niej promiennie. – Przy okazji, jutro idziemy kupić łóżeczko dla dziecka i najpotrzebniejsze rzeczy, zostaniesz u mnie po narodzinach Harper. A potem się zobaczy. Nie chce słuchać żadnych protestów. – i już jej nie było.
            Hermiona uśmiechnęła się nad talerzem, który był już pusty. Kochana Ginny, na nią zawsze mogła liczyć. Perspektywa mieszkania z nią była kusząca ale nie mogła siedzieć wiecznie na jej głowie. Kiedyś będzie musiała w końcu stanąć na nogi i zacząć nowe życie. Ona i malutka Harper. Poradzi sobie z samotnym macierzyństwem. Czuła to.
            - Ehh, Ginny, czyżbyś czegoś zapomniała? – mruknęła, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Podniosła się powoli i skrzywiła się z bólu. Dziś bolał ją kręgosłup i spuchły jej stopy. Minusy ciąży. Chodzenie sprawiało jej dziś sporo trudu. Wolnym krokiem podeszła do drzwi.
            - Granger, natychmiast odsuń się od drzwi! Chcesz żeby coś się stało Twojej córce? – Draco wszedł do mieszkania i szybko zamknął drzwi. Na dworze padał gęsty śnieg.
            - Też się cieszę, że Cię widzę.
            - Przyniosłem Ci pozew rozwodowy do podpisu i jeszcze stos innych papierów. – pokazał jej teczkę z dokumentami.
            - Nawet nie wiesz jak się cieszę. – Hermiona uśmiechnęła się szczerze. – Chcesz czegoś do picia?
            - Najlepiej kawę. Gorącą. – Draco zdjął kurtkę z puchatym kapturem i powiesił ją na wieszaku.
            - Chodźmy więc na gorącą kawę. – Hermiona ruszyła w kierunku kuchni połączonej z salonem. Jej chód nie uszedł uwadze Malfoy’owi.
            - Boli Cię coś? – zapytał z wyraźną troską w głosie.
            - Kręgosłup i stopy. – westchnęła. – Uroki ciąży.
            - W takim razie siadaj. – pomógł jej usiąść na kanapie. – Sam sobie zrobię kawę. Ty nie możesz pić kawy z oczywistych powodów. Chcesz herbaty? – Hermiona spojrzała na niego zaszokowana i przytaknęła kiwnięciem głowy. Więcej nie była w stanie zrobić. Patrzyła jak Draco krząta się w kuchni przygotowując kubek herbaty i kawy. Po chwili usiadł obok niej stawiając na stoliku naprzeciwko kubki nad którymi unosiła się gorąca para.
            - Dziękuję. – Hermiona upiła łyk ciepłego napoju. – Czyżby w tej teczce masz moją wolność?
            - Nie inaczej. – wyjął z teczki plik dokumentów. – Tutaj masz pozew rozwodowy, pełnomocnictwo, Twoje zeznanie, wniosek o alimenty dla Ciebie i Harper. Podpisz się na każdej stronie w zaznaczonym miejscu.
            - Nawet nie wiesz jak się cieszę. Czuję, że zaczynam stawać na nogi. – Hermiona złożyła ostatni podpis. – Wiesz kiedy będzie sprawa? – oddała mu dokumenty.
            - Tak, dwudziestego marca o dziesiątej.
            - To będzie najpiękniejszy dzień mojego życia.
            - Twój najpiękniejszy, a mój najgorszy. – westchnął. – Tego samego dnia o siedemnastej mam ślub.
            - To się nie żeń. – Hermiona powiedziała to w taki sposób jakby mówiła o najbardziej oczywistej rzeczy na ziemi. – Nie idź na ślub. Problem rozwiązany. – Draco spojrzał na nią z mieszanką zdziwienia i rozbawienia. W końcu się roześmiał.
            - Na Merlina. - oparł się o oparcie kanapy nie odrywając od niej wzroku. – W rodzinie, tak przeklętej jak moja i Astorii, to nie jest takie proste.
            - Przecież nie jesteś przy niej szczęśliwy. To ma sens?
            - Nie ma najmniejszego sensu. Astoria to kawał suki, puszcza się z każdym, kto ma kilka zer na koncie. W sumie, ona powinna związać się z Cormac’iem. Trafił swój na swego. Nie znosi dzieci, tak samo jak on i nigdy nie chce mieć dziecka.
            - A Ty? – spojrzała na niego uważnie.
            - Zdziwisz się ale kocham dzieci i chcę mieć kiedyś rodzinę. Wiem, że może to brzmieć dziwnie z ust osoby, która nigdy nie była zbyt uczuciowa ale nigdy nie pozwolę aby moje dziecko wychowywało się w takiej rodzinie w jakiej ja się wychowywałem. . – spojrzał na jej wyraźnie zaokrąglony brzuszek. – Nawet Ci trochę zazdroszczę. – uśmiechnął się. – Czy ja... mogę?
            - Pewnie. – Hermionę trochę to zaskoczyło. – Jeśli tylko chcesz. – Draco nieśmiało wyciągnął rękę w kierunku jej brzucha i delikatnie położył ją na nim. Poczuł niesamowite ciepło i… szczęście? W tym momencie dokładnie tam, gdzie Malfoy trzymał dłoń oboje poczuli dość silne kopnięcie małej nóżki. – O mój Boże! – Hermiona prawie krzyknęła.
            - Co!? Popsułem coś? – młody adwokat zabrał bardzo szybko dłoń.
            - Nie, skąd! – Hermiona była bliska płaczu ze szczęścia. – Po prostu, pierwszy raz poczułam jak Harper kopie. To takie niesamowite uczucie. Nawet nie wiesz, jaka jestem szczęśliwa. Dziś mam wizytę kontrolną, lekarz będzie zadowolony.
            - Hmm, Granger, jak chcesz dostać się do lekarza w taką pogodę? – wskazał jej na okno. Hermiona jęknęła na widok zamieci śnieżnej.
            - Nie mogę się teleportować. To może zaszkodzić Harper. – westchnęła smutno. – Zostaje mi autobus.
            - Chyba gorzej się czuje jeśli myślisz, że pozwolę Ci na wycieczkę autobusem w taką pogodę. Za ile masz wizytę?
            - Zaaaa… - spojrzała na zegarek – czterdzieści minut.
            - Zbieraj się. Mój samochód stoi parkingu przy bloku.

***

            - Słuchaj, bardzo Ci dziękuję, że mnie tu przywiozłeś ale możesz już iść do domu. W końcu dziś są walentynki. – oboje siedzieli w poczekalni u ginekologa. Za dziesięć minut była kolej Hermiony.
            - Teraz Ty mnie posłuchaj. Musisz przecież jakoś wrócić jeszcze do domu, a na dworze dalej pada śnieg. Poza tym walentynki z Astorią to ostatnia rzecz na jaką mam ochotę w moim życiu.
            Sprzeczali się tak jeszcze chwilę, gdy z gabinetu wyszła ginekolog prowadząca ciążę Gryfonki.
            - Pani Granger, zapraszam. – uśmiechnęła się ciepło i zniknęła za drzwiami gabinetu.
            - Granger? – zdziwił się Draco, pomagając Hermionie wstać i podtrzymując ją powoli poszli w stronę gabinetu.
            - Wiesz wolałam podać tu nazwisko panieńskie. Ktoś nie cieszy się na myśl, że zostanie ojcem.
            - Rozumiem. – weszli do gabinetu, gdy Hermiona usiadła Draco zbierał się do wyjścia do poczekalni.
            - Jeśli Pan to proszę zostać. – odezwała się pani ginekolog. – Ojcowie są często obecni przy badaniu.
            Oboje zszokowani spojrzeli na siebie. Pierwsza odezwała się Hermiona.
            - Nie, on…
            - Bardzo chętnie zostanę. – Ślizgon szybko jej przerwał i wczuł się w rolę ojca. – Wcześniej nie miałem okazji żeby tu być. Dużo pracuję. – uśmiechnął się czarująco.
            - Proszę zatem Panią Hermionę na fotel. Zrobimy USG brzucha i sprawdzimy jak się czuje dziecko, a przyszłego tatusia zapraszam na fotel obok.
            Pulchna pani ginekolog podeszła do stolika i przygotowywała aparaturę do przeprowadzenia badania, Hermiona w tym momencie posłała Malfoy’owi mordercze spojrzenie mówiące co Ty wyprawiasz?
            - Jak się Pani czuje? – lekarka wzięła kartę Hermiony i zaczęła ją wypełniać.
            - W porządku, tylko dziś boli mnie kręgosłup i stopy.
            - Niestety, takie są objawy ciąży. – zapisała coś na karcie. – Proszę dużo odpoczywać i unikać przemęczania się. Dziecko kopie?
            - Tak, dziś zaczęła. – Hermiona uśmiechnęła się na samo wspomnienie przyjemnego uczucia.
            - Bardzo dobrze. Zaczynamy. – pani doktor przyłożyła do brzucha Hermiony aparaturę do badania USG. Przez chwilę milczała. – Państwa córeczka rozwija się jak najbardziej prawidłowo. Zbliża się termin porodu więc proszę uważać na siebie. Zdrowe odżywianie i dużo odpoczynku to podstawa. Następna wizyta będzie za miesiąc, czternastego marca, a potem czekamy na poród.

***

            Hermiona wyszła z sali rozpraw cała w skowronkach. Wygrali. Znów była wolna. Znów była oficjalnie Granger. Usiadła na jednej z ławek na korytarzu. Uśmiech nie znikał z jej twarzy. Cieszyła się każdą chwilą. Z Sali wybiegł rozwścieczony Cormac McLaggen, rzucił jej pełne nienawiści spojrzenie i szybkim krokiem ruszył w kierunku wyjścia. To jednak nie popsuło jej humoru. Miała wszystko czego chciała. Z takim wyrokiem McLaggen szybko straci posadę zastępcy Ministra Magii. Chwilę po nim wyszedł Malfoy w stroju adwokata. Usiadł obok niej z uśmiechem na twarzy.
            - Zadowolona?
            - Jeszcze jak. – Hermiona spojrzała na niego z wdzięcznością. – Nie jestem już jego żoną, jest zobowiązany do płacenia na Harper i na mnie. Lepiej być nie mogło. Mam wszystko, czego chciałam. A te zdjęcia? Skąd je miałeś?
            - Oj Granger, Granger. Podstawiłem mu tanią dziwkę i zleciłem prywatnemu detektywowi śledzenie go. Ty chciałaś pozbyć się go ze swojego życia a ja z posady zastępcy Ministra Magii. Oboje sobie pomogliśmy. Szefostwo zabije go za to.
            - I dobrze. – przyznała Hermiona.
            - Muszę już iść, po południu… sama wiesz. Ciesz się wolnością i życzę Ci powodzenia na nowej, i mam nadzieję, że lepszej drodze życia.
            - Dziękuję Ci za pomoc. Gdyby nie Ty, nie udało by się. Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy.
            - Oboje wiemy, że nie będę.

***

            Hermiona leżała na kanapie w salonie Ginny i relacjonowała przyjaciółce rozwój sprawy. Dochodziła godzina siedemnasta.
            - Naprawdę? On straci posadę w Ministerstwie? – Ginny nie mogła powstrzymać śmiechu.
            - Wszystko na to wskazuje. Wiesz Minister nie będzie zbyt szczęśliwy jak dowie się, że jego zastępca wyrzucił ciężarną żonę z domu, nie dał jej żadnych pieniędzy i lubi korzystać z usług pań do towarzystwa.
            - Malfoy genialnie zrobił nasyłając na niego prywatnego detektywa. W końcu możesz zacząć żyć na nowo. Teraz zostaje czekać na narodziny Harper.
            - Mamy do tego jeszcze dwa tygod.... – Hermiona skrzywiła się z bólu, poczuła bardzo silny skurcz. Ginny podbiegła do przyjaciółki.
            - Hermi, Kochanie, co się dzieje?
            - Chyba się zaczęło.

***

            Draco stał przed mieszkaniem Ginny Weasley i nagle stracił całą odwagę jaką miał w sobie przed pojawieniem się tutaj. Spojrzał w okna z nadzieją, że ją odzyska. W salonie paliło się światło. Teraz albo nigdy. Podszedł do drzwi i energicznie zapukał. Otworzyła mu zdenerwowana Ginny. Poznał, że płakała.
            - Co się stało? – udzieliło mu się jej zdenerwowanie. – Gdzie Hermiona?
            - W szpitalu, poród zaczął się przed terminem.

***

            Malfoy nie pamiętał kiedy i w jaki sposób znalazł się w szpitalu na porodówce. Wszystko działo się jak za mgłą. Jego jedynym celem było sprawdzenie czy z dziewczynami jest wszystko dobrze. Kiedy wreszcie znalazł się przy drzwiach do oddziału zatrzymał go lekarz.
            - Proszę poczekać. Pan w jakiej sprawie?
            - Co z Hermioną i Harper? – tylko to siedziało mu w głowie. Ich zdrowie było najważniejsze.
            - Nie mogę Panu udzielić żadnych informacji chyba, że jest Pan członkiem najbliższej rodziny. – brzmiało to jak wyuczona na pamięć regułka.
            - Ja… jestem ojcem.
            - Ojcem? – mężczyzna w okularach przyjrzał mu się uważnie. – Proszę podać dane, wpiszę Pana do karty dziecka.
            - Malfoy. Draco Malfoy. – lekarz zanotował to na jakiejś kartce.
            - Zaraz będzie się Pan mógł zobaczyć z żoną i córką. Proszę tu chwilę poczekać. Proszę się tak nie denerwować, wszystko jest w porządku. – wskazał mu krzesło. – Przy okazji, gratuluję zdrowej córki.

***

            Po dziesięciu minutach, chociaż dla Malfoy’a była to wieczność, przyszła pielęgniarka i powiedziała żeby poszedł za nią. Szli wąskim korytarzem mijając drzwi, w końcu zatrzymali się przed salą nr 9.
            - Żona jest tutaj. Może Pan wejść, za chwilę przyniosę dziecko. – uśmiechnęła się pocieszająco i odeszła w kierunku skąd przyszli. Draco nacisnął klamkę i wszedł do szpitalnego pokoju, w którym była tylko ona. Leżała na łóżku, na twarzy widać było spore zmęczenie. Gdy usłyszała, że ktoś wchodzi do pokoju odwróciła głowę w stronę drzwi.
            - Hej, jak się czujesz? – podszedł do łóżka i usiadł na krześle obok.
            - Co Ty tutaj robisz? – spytała wyraźnie zaszokowana Hermiona. Miała wrażenie, że to się jej tylko śni.
            - Nie ładnie jest odpowiadać pytaniem na pytanie. – uśmiechnął się zadziornie.
            - Draco, nie mam siły na przekomarzanie się z Tobą.
            - Zrobiłem tak jak mi kazałaś.
            - Czyli?
            - Pamiętasz jak powiedziałaś mi żebym nie poszedł na własny ślub. – przytaknęła kiwnięciem głowy. – Nie poszedłem.
            - Słucham? Jak…jak to się stało? – Draco wziął ją za rękę.
            - Detektyw, który śledził McLaggen’a chodził też za Astorią. Chciałem mieć mocny dowód, że puszcza się z każdym i udało się. – spojrzał jej w oczy. – To Twoja zasługa.
            - Moja? Przecież ja nic nie zrobiłam.
            - Nawet nie wiesz jak dużo zrobiłaś. Kiedy przyszłaś do mnie pierwszy raz ujrzałem przestraszoną i słabą kobietę. Po jakimś czasie uznałem, że się myliłem. Przestraszona i słaba kobieta nie potrafiłaby walczyć o dobro własne i dziecka. Pokazałaś mi jak ważna jest w życiu walka o szczęście. Nie można poddawać się przy pierwszej lepszej okazji, tylko walczyć do końca. A kiedy pozwoliłaś mi dotknąć brzucha i poczułem jak Harper kopnęła wiedziałem, co sprawi że będę w życiu naprawdę szczęśliwy. I wiedziałem, o co chcę walczyć. Będę walczyć o Ciebie i o Harper. I nie mam zamiaru się poddać. Nigdy. – pocałował ją w dłoń. Hermiona była bliska płaczu. W tym momencie do pokoju weszła ta sama pielęgniarka, która przyprowadziła tu Draco. Na ręce trzymała niemowlę. Ich córkę.
            - Mała Harper Malfoy chce bliżej poznać rodziców. – uśmiechnęła się i podała dziecko Hermionie, po czym wyszła z pokoju zamykając drzwi. Dziewczynka była dokładną kopią jej mamy – orzechowe oczka a na małej główce był widoczne brązowe włoski.
            - Jest piękna, zupełnie jak mamusia. – Draco spojrzał z czułością na małą istotkę. Pokochał ją całym sercem, tak samo jak jej mamę. – Miałaś rację, to jest najpiękniejszy dzień w życiu.
            - Wyjaśnisz mi dlaczego ona ma Twoje nazwisko? – Hermiona spojrzała na Draco z uśmiechem na twarzy.
            - Podałem się za jej ojca. Inaczej by mnie nie wpuścili. – wyznał szczerze.
            - Przecież nim jesteś. – Gryfonka wyznała cicho, a po jej policzku popłynęła łza. Była to łza szczęścia. – Harper Malfoy. Podoba mi się. – Draco pocałował córkę w główkę. – Wiesz, że bycie ojcem to bardzo odpowiedzialna sprawa, zwłaszcza jak ma się córkę. Zanim się obejrzysz dorośnie i zacznie się umawiać z chłopakami.

            - Moja księżniczka nie będzie się z nikim umawiać. Nigdy. – uśmiechnął się. – Hermiona, zostaje jeszcze jedna sprawa. – spojrzał na nią poważnie. – Nie mogę być dłużej Twoim adwokatem. Etyka zawodowa zabrania spotykania się z moją klientką prywatnie. Wolę stracić Ciebie jako moją klientkę niż Ciebie jako kobietę mojego życia. 

29 komentarzy:

  1. Nie no to jest po prostu wspaniałe :) Pomysł genialny, świetnie napisane i w ogóle no sama nie wiem co ci powiedzieć, strasznie mi się podoba :D
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozpływam się :) Jakie boskie, cudowne, piękne, wzruszjące, śliczne, słodkie i wspaniałe! Nie spodziewałam się, że wybierzesz akurat McLaggena :D

    OdpowiedzUsuń
  3. *.* awww
    Juuupi ;D słodycz! *.*
    I.
    A mogę zaprosić na moją 2 cz. Miniaturki? hermiona-hogwart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Fantastyczna miniaturka :P Piszesz wspaniale, dobrze, że zostałam do później i sprawdziłam twojego bloga :)
    Czekam na następny rozdział lub miniaturkę i życzę weny :P
    Pozdrawiam,
    Crazy
    ____________
    Zapraszam:
    www.nieuwazne-zyczenie-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. awwwwwww <3 Jaka słodycz! Kocham czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku! Tak myślałam, że adwokatem będzie Draco <33 . A ten moment, gdy dotknął brzucha, a Harper kopnęła... hah. Jak się przestraszył <33 . Jakie to słodkie, że podał się za jej ojca. Kochał Mionkę i córeczkę <33
    Wiecej takich proszę!!
    Pozdrawiam
    Kaja

    OdpowiedzUsuń
  7. Super :-) Czekam na następną !!!

    Mojeminiopowiadania.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. <33333333333
    Boska miniaturka <3 Uwielbiam :D
    To jest takie słodkie, że aż się popłakałam <3
    Najlepsze momenty to chyba ten, kiedy dotknął brzucha Hermi i jak podał się za ojca Harper <3 Oh... jakie to słodziutkie <3
    Nie sądziłam, że Draco będzie taki słodki... <3

    Najbardziej rozwalił mnie moment jak kłócił się z Astorią o to, jakie kwiaty będą na ślubie :D To było świetne ! :)

    Naprawdę świetna robota i mam nadzieję, że niedługo pojawi się nowy rozdział lub nowa miniatureczka ! :)

    Powodzenia w dalszym pisaniu i życzę weny ! :)

    Pozdrawiam !

    ~ Pure - Blood Princess


    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniałe, Cormac to palant a Draco to słodziak <3
    Świetna miniaturka, oby tak dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Obie miniaturki są świetne :) Życzę dalszej weny ! :)
    Zapraszam do mnie : dramione-true-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetne po prostu! Zakończenie taki słodziutkie. Więcej miniaturek poproszę :)

    OdpowiedzUsuń
  12. O rany :o jakie świetne. Mogłabyś na podstawie tego napisać opowiadanie :D weszłam tu pierwszy raz, ale na pewno zostanę na dłużej. Informuj mnie o nowych rozdziałach na moim blogu http://hgdm-baby-i-wait-for-you.blogspot.com/ w zakładce Sowiarnia.

    OdpowiedzUsuń
  13. O boże jaka cudowna miniaturka <333

    -AGS

    OdpowiedzUsuń
  14. Słoooodkieee <33
    I love it!

    OdpowiedzUsuń
  15. Polecam http://dramioneloveforeve.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Awwww... Sama słodycz. Kocham <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny! Mysłałam, że ten doktor inaczej zareaguje na to jak Draco powiedział, że jest ojcem a tu proszę xd

    OdpowiedzUsuń
  18. fajnie, fajnie i jeszcze raz fajnie .Motyw z rozwodem i dzieckiem w drodze - świetny pomysł . Czytało się mega szybko , na luzie w przerwie między nauką .
    Pozdrawiam,
    J.

    OdpowiedzUsuń
  19. OOO!!! Sama słodycz! Pomysł na połączenie Hermiony i Cormaca; zadziwiający! Zaskoczyłaś mnie zupełnie. Ostatnia osoba której się spodziewałam to McLaggen. I jeszcze Draco jako adwokat! Super! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  20. do zarzygania słodkie...

    OdpowiedzUsuń
  21. Świetne, a końcówka to już w ogóle :)

    OdpowiedzUsuń
  22. W naszym prostym zyciu milosc odgrywa bardzo szczególna role. Teraz jestesmy w stanie uczynic twoje zycie milosne zdrowym i nie ma miejsca na zadne klopoty. Wszystko to jest mozliwe dzieki AGBAZARA TEMPLE OF SOLUTION. Pomógl mi rzucic zaklecie, które przywrócilo mojego zaginionego kochanka z powrotem na 48 godzin, które zostawily mnie dla innej kobiety. mozesz takze skontaktowac sie z nim ( agbazara@gmail.com ) lub WhatsApp / Call: ( +2348104102662 ), i byc szczesliwym na wieki, tak jak teraz z jego doswiadczeniem.

    OdpowiedzUsuń
  23. Świetny wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  24. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  25. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  26. Sam rozwód niestety jest jakimś wyjściem z zaistniałej sytuacji i muszę przyznać, że coraz więcej się o takich sprawach słyszy. Ja również niedawno czytałam na stronie https://pewny-prawnik.pl/blog/235/jak-przygotowac-sie-do-sprawy-rozwodowej o tym jak należy się przygotować do sprawy rozwodowej.

    OdpowiedzUsuń

Czekam na Twoją opinię! :)