Zachęcam do kliknięcia polubienia opowiadania na fb
https://www.facebook.com/pages/hgranger-dmalfoyblogspotcom/616617138377926?ref=ts&fref=ts
----------------------
-
Dziękuję Ginny, że pozwoliłaś mi się zatrzymać u Ciebie. – Hermiona usiadła na
jednoosobowym łóżku. – Obiecuję, że długo tu nie zabawię. Jak tylko coś znajdę
to się wynoszę.
- Hermiono Jane McLaggen,
przepraszam, już niedługo znów Granger. – dodała, widząc niemrawą minę
przyjaciółki. – Myślisz, że w Twoim stanie pozwolę Ci poniewierać się po
hotelach, albo po jakichś nieciekawych mieszkaniach? Zostaniesz u mnie tak
długo jak to będzie konieczne. Mam wolny pokój, mieszkam sama i cholernie
tęskniłam za Tobą. – Ginny uściskała przyjaciółkę. – Tak dawno nie
rozmawiałyśmy. Teraz nadrobimy stracony czas. Rozpakuj się, a ja pójdę
zorganizować nam kolację. Niestety nie licz na super danie, patrząc na zawartość
mojej lodówki mogę zaproponować kanapki z sałatą, żółtym serem i pomidorem.
Jutro zrobimy porządne zakupy.
- Dziękuję. Jesteś kochana.
Najmłodsza córka państwa Weasley’ów
wyszła z niewielkiej kwadratowej sypialni. Hermiona rozejrzała się po pokoju,
który teraz był jej tymczasowym domem. Ginny wybrała jasno malinowy kolor
ścian. Naprzeciwko drzwi stała drewniana komoda z trzema szufladami. Obok niej
znajdowała się szafa, w takim samym odcieniu jak komoda. Po lewej stronie od
wejścia tuż przy oknie znajdowało się biurko. Po prawej stronie, przy ścianie
stało jednoosobowe łóżko przykryte kremowym kocem. Westchnęła i spojrzała na
dwa kartony. To wszystko, co posiadała w obecnej chwili. Tyle zostało z jej
małżeństwa. Dwa kartony i córka, którą nosiła pod sercem od sześciu miesięcy.
Harper. Kochała tę małą istotkę najbardziej na świecie.
***
- Na Merlina, nie wiedziałam, że
byłam taka głodna. – Hermiona kończyła jeść dwunastą kanapkę, przygotowaną
przez Ginny. Obie dziewczyny siedziały w kuchni.
- Teraz jesz za dwie. – Gin wskazała
na zaokrąglony brzuszek przyjaciółki. – Urządza już przekopki?
- Jeszcze nie. Lekarz mówił, że może
zacząć kopać lada dzień. Na szczęście badania wykazały, że z Harper czuje się
dobrze. Następną wizytę mam za niecałe trzy tygodnie.
- Harper? Już wybrałaś imię? – Ginny
podsunęła przyjaciółce kolejne trzy kanapki.
- Tak. Jeszcze jak byłyśmy w
Hogwarcie czytałam książkę, w której główna bohaterka miała tak na imię. –
Hermiona ugryzła pierwszy kęs. – Kto nauczył Cię robić tak dobre kanapki?
- Oczywiście, że moja mama. Chcesz
jeszcze?
- Nie, już nam wystarczy. Jak tak
dalej pójdzie to będę wyglądać jak słonica.
- Nie gadaj głupot. Musisz się
zdrowo odżywiać, jutro ugotuję Ci pyszną i pożywną zupkę. Wolisz rosołek czy
krupniczek?
- Ginny, uważaj, bo jak będziesz
mnie tak rozpieszczać to nigdy się mnie nie pozbędziesz.
- O to mi chodzi. – Ginny mrugnęła
do niej.
- Muszę myśleć przede wszystkim o
Harper. – Hermiona pogłaskała brzuszek. – Cormac nie chce dać mi żadnych pieniędzy,
a tym bardziej pomóc z wychowywaniem dziecka. Czeka mnie sprawa rozwodowa i
walka o środki materialne na wychowanie córki. – westchnęła. - Znasz jakiegoś
dobrego adwokata?
- Cormac to zastępca Ministra Magii.
Ma za sobą rzesze adwokatów. Nie będzie łatwo z nim wygrać. Chyba tylko jedna
osoba sobie z nim poradzi.
***
- Ubierz się ciepło. Na dworze jest
minus dziesięć. – Ginny podała przyjaciółce wełnianą czapkę.
- Przecież wiem. Mam ciepły
kożuszek. Harper na pewno będzie ciepło. – Hermiona założyła czapkę. –
Dziękuję, że mi pomagasz.
- Od tego są przyjaciele. Chodź,
idziemy najpierw na zakupy a potem odprowadzę Cię do kancelarii. Niestety nie
pójdę z Tobą na spotkanie, za dwie godziny muszę być w kawiarni. Luna chce dziś iść wcześniej do
domu. Poradzisz sobie?
- Oczywiście.
Dziewczyny wyszły z mieszkania
Ginny, na zewnątrz prószył delikatny śnieg, otulając ulice Londynu białą,
puchatą kołderką. W drodze do sklepu spożywczego szkolne przyjaciółki
rozmawiały o bieżących sprawach. Ginny specjalnie unikała tematu Cormac’a,
wiedziała, że Hermiona dziś ma rozmowę w kancelarii i nie chciała katować jej
dodatkowo swoimi pytaniami. Uznała, że poczeka aż Hermiona sama zechce z nią
porozmawiać. Zamiast tego opowiadała jej o pomyśle założenia kawiarni.
- Naprawdę Luna pracuje w Twojej
kawiarni?
- Tak, pracuje u mnie od początku.
Jest bardzo sumiennym pracownikiem a wszyscy klienci uwielbiają czytać Żonglera. Luna dba o to aby na każdym
stoliku był egzemplarz najnowszego wydania. Dziś musi wyjść wcześniej, jej syn
zachorował i idzie z nim do Magomedyka a Dean, jej mąż, wyjechał służbowo na
kilka dni.
- Więc Luna Lovegood to teraz Luna
Thomas. – Hermiona poprawiła szalik. – Od dawna są małżeństwem?
- Pobrali się krótko po ukończeniu
Hogwartu. Ich synek, Angel, ma dwa lata.
- Aż trudno uwierzyć, że
skończyłyśmy szkołę siedem lat temu. Ależ ten czas leci. Pamiętam jak
dowiedziałam się, że jestem w ciąży a za trzy miesiące mam termin porodu.
- Szczerze, to już nie mogę się
doczekać. – Ginny szczerze się uśmiechnęła. – Będę ciocią małej Harper.
- Szkoda tylko, że jej ojciec to
skończony dupek.
***
Hermiona (jeszcze) McLaggen stała
przed kancelarią adwokacką, serce biło jej jak oszalałe. Wzięła kilka głębokich
oddechów, nie chciała narażać córki na niepotrzebny stres. Musiała się
uspokoić. W końcu przyszła tutaj żeby walczyć o lepsze życie dla niej.
- Witam Panią serdecznie w
kancelarii pana Malfoy’a. Czym mogę służyć? – pulchna sekretarka po czterdziestce
uśmiechnęła się przyjaźnie do Gryfonki. Aż
dziwne, że Malfoy nie zatrudnił jakieś seksownej panienki, pomyślała.
- Dzień dobry, nazywam się
Hermiona McLaggen, byłam umówiona na godzinę czternastą.
- Oczywiście. Proszę usiąść i
chwilkę poczekać. Pan Malfoy zaraz panią przyjmie. – sekretarka wskazała jej
kanapę. – Czy podać Pani coś do picia?
- Nie, dziękuję bardzo. – Hermiona
odwzajemniła uśmiech, zdjęła zimowe ubranie i powiesiła je na wieszaku. Po tym
usiadła na kanapie wskazaną przez sekretarkę. Po chwili kobieta odebrała
telefon, po zakończeniu rozmowy wstała i podeszła do Hermiony.
- Pani McLaggen, proszę za mną. Pan
Malfoy czeka na Panią.
- Dziękuję. – Hermiona wstała i
poszła za kobietą. Jak ona nie znosiła tego nazwiska.
- Pani McLaggen do Pana. –
sekretarka wpuściła Hermionę i wychodząc z gabinetu Draco zamknęła drzwi.
Hermiona stała dalej w tym samym miejscu i nie mogła się ruszyć. Patrzyła się
na Draco i nie mogła nawet wypowiedzieć jednego słowa. Co ja sobie myślałam przychodząc do niego. Przecież to Malfoy, prędzej
mnie pogrąży jeszcze bardziej niż mi pomoże.
- McLaggen? – uniósł jedną brew,
przerywając niezręczną ciszę. – Dla mnie Ty zawsze będziesz Granger.
- Jak mi pomożesz to wrócę do mojego
dawnego nazwiska. – odezwała się w końcu. – Tylko daruj sobie swoje typowo
ślizgońskie powiedzonka, którymi tak bardzo uwielbiałeś mnie obdarzać przy
każdej możliwej okazji. I tak upadłam na dno przychodząc tu, ale jesteś jedyną
osobą, która może mnie wyciągnąć z tego bagna. – była bliska płaczu. Draco
słyszał to w jej głosie.
- Usiądź, proszę. – Draco wskazał
jej skórzany fotel po prawej stronie od wejścia. Malfoy usiadł naprzeciwko
niej. – Chcesz coś do picia, Granger?
- Wodę, jeśli można. – uśmiechnęła
się słabo. To, że nazwał ją panieńskim nazwiskiem trochę poprawiło jej humor.
- Okej, skoro chcesz żebym wyciągnął
Cię z bagna to musisz mi opowiedzieć wszystko po kolei. I nie martw się, nikomu
nie powtórzę tego. Etyka zawodowa.
- Jasne, rozumiem. Cieszę się, że
mogę liczyć na dyskrecję. – Hermiona westchnęła. – Jest jeszcze sprawa odnośnie
Twojego wynagrodzenia. Nie stać mnie…
- Nie mówmy o tym. – Draco jej
przerwał. – Uznaj to za zadośćuczynienie za te moje ślizgońskie powiedzonka.
- To bardzo miłe z Twojej strony,
ale nie mogę się zgodzić na takie rozwiązanie.
- Dobra, więc zapłacisz jak będziesz
mieć stabilną sytuację materialną. Pasuje?
- Już lepiej. – uśmiechnęła się.
- Na Merlina, Ty dalej taka uparta.
– odwzajemnił uśmiech. - Przepraszam, odbiorę tylko telefon i zaczynamy. –
powiedział, gdy zadzwonił telefon. Chwilę tylko słuchał rozmówcy, w końcu
odezwał się dość podniesionym tonem głosu. – Słuchaj, Astoria, mam w dupie to
czy na ślubie będą białe, kremowe czy écru róże. Nawet nie odróżniam kremowego
od écru. Dobra, pogadamy w domu.
- Narzeczona? – zapytała Hermiona,
gdy Draco zakończył rozmowę i usiadł naprzeciwko.
- Raczej wrzód na mojej… lepiej nie
będę kończył. – zaśmiał się. – Słucham, w jakiej sprawie przyszłaś?
- Jak już wspomniałam chcę wrócić do
mojego panieńskiego nazwiska a do tego jest mi potrzebny rozwód. Z orzeczeniem
winy wyłącznie po stronie Cormac’a. A dodatkowo chcę żeby zapewnił mi środki
materialne na wychowanie przyszłej córki, której nie chce znać.
- To wszystko da się załatwić. Jaki
jest główny powód Twojej decyzji?
- Zdradził mnie. – Hermiona
zacisnęła ręce. – Ten skończony sukinsyn przespał się z jakąś tanią dziwką w
naszej sypialni. Nakryłam ich. – głos jej zadrżał, upiła łyk wody. – Wszystko
zaczęło się, gdy powiedziałam mu o dziecku. Nawet nie próbował udawać, że się
cieszy. Wściekł się. Nie wiem czemu, ale znienawidził Harper…
- Harper?
- To imię dla mojej córki. – dodała
nieśmiało.
- Ładne. Mów dalej.
- Zaczęły się późne powroty do domu,
stał się nerwowy i prawie ze mną nie rozmawiał. Zasłaniał się pracą w
Ministerstwie. Nie interesował się dzieckiem, nie chodził ze mną na kontrolne
wizyty, a ja naiwna myślałam, że po narodzinach Harper coś się zmieni. Teraz
wiem, że jak mała przyjdzie na świat nie będzie się nią interesował. Gdy
nakryłam go z tą szmatą zamiast błagać mnie o przebaczenie to wyrzucił mnie z
domu.
- Słucham? Wyrzucił Cię z domu w
Twoim stanie? Jesteś przecież w ciąży. – Draco był wyraźnie zdziwiony i
zaszokowany.
- Trudno uwierzyć, co? Mieszkam
tymczasowo u Ginny dopóki nie znajdę czegoś odpowiedniego. Od tamtego czasu z
nim nie rozmawiałam. Nie próbowałam się z nim skontaktować i on ze mną też nie.
- I bardzo dobrze. Od tej pory ja
będę się z nim kontaktować, a raczej z jego adwokatem. Ty nie musisz się niczym
przejmować.
- Naprawdę pomożesz mi?
- Pomogę, już dawno chciałem go
pogrążyć. Jeśli temu frajerowi przyjdzie do głowy żeby się z Tobą skontaktować
od razu daj mi znać. Muszę przygotować wszystkie potrzebne dokumenty i inne
prawne głupoty. – Draco przejrzał kalendarz. – Za niecałe trzy tygodnie
przyniosę Ci pozew rozwodowy do podpisu. Podaj mi tylko Twój aktualny adres,
muszę wiedzieć gdzie Cię szukać.
***
- Dzień dobry, moja walentynko. –
Ginny weszła do kuchni pocałowała przyjaciółkę w policzek. Dochodziła ósma
rano. – Jakie plany na dziś?
- O dziesiątej mam wizytę kontrolną
u ginekologa a potem sama nie wiem. – Hermiona kończyła jeść naleśniki z
syropem klonowym.
- Jeśli chcesz to wpadnij do mojej
kawiarni, dziś cały dzień będziemy podawać ciasteczka w kształcie serca. Aż
mdli mnie na samą myśl. Widzimy się wieczorem. – uśmiechnęła się do niej
promiennie. – Przy okazji, jutro idziemy kupić łóżeczko dla dziecka i najpotrzebniejsze
rzeczy, zostaniesz u mnie po narodzinach Harper. A potem się zobaczy. Nie chce
słuchać żadnych protestów. – i już jej nie było.
Hermiona uśmiechnęła się nad
talerzem, który był już pusty. Kochana Ginny, na nią zawsze mogła liczyć.
Perspektywa mieszkania z nią była kusząca ale nie mogła siedzieć wiecznie na
jej głowie. Kiedyś będzie musiała w końcu stanąć na nogi i zacząć nowe życie.
Ona i malutka Harper. Poradzi sobie z samotnym macierzyństwem. Czuła to.
- Ehh, Ginny, czyżbyś czegoś
zapomniała? – mruknęła, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Podniosła się powoli i
skrzywiła się z bólu. Dziś bolał ją kręgosłup i spuchły jej stopy. Minusy
ciąży. Chodzenie sprawiało jej dziś sporo trudu. Wolnym krokiem podeszła do
drzwi.
- Granger, natychmiast odsuń się od
drzwi! Chcesz żeby coś się stało Twojej córce? – Draco wszedł do mieszkania i
szybko zamknął drzwi. Na dworze padał gęsty śnieg.
- Też się cieszę, że Cię widzę.
- Przyniosłem Ci pozew rozwodowy do
podpisu i jeszcze stos innych papierów. – pokazał jej teczkę z dokumentami.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę. –
Hermiona uśmiechnęła się szczerze. – Chcesz czegoś do picia?
- Najlepiej kawę. Gorącą. – Draco zdjął
kurtkę z puchatym kapturem i powiesił ją na wieszaku.
- Chodźmy więc na gorącą kawę. –
Hermiona ruszyła w kierunku kuchni połączonej z salonem. Jej chód nie uszedł
uwadze Malfoy’owi.
- Boli Cię coś? – zapytał z wyraźną
troską w głosie.
- Kręgosłup i stopy. – westchnęła. –
Uroki ciąży.
- W takim razie siadaj. – pomógł jej
usiąść na kanapie. – Sam sobie zrobię kawę. Ty nie możesz pić kawy z
oczywistych powodów. Chcesz herbaty? – Hermiona spojrzała na niego zaszokowana
i przytaknęła kiwnięciem głowy. Więcej nie była w stanie zrobić. Patrzyła jak
Draco krząta się w kuchni przygotowując kubek herbaty i kawy. Po chwili usiadł obok
niej stawiając na stoliku naprzeciwko kubki nad którymi unosiła się gorąca
para.
- Dziękuję. – Hermiona upiła łyk
ciepłego napoju. – Czyżby w tej teczce masz moją wolność?
- Nie inaczej. – wyjął z teczki plik
dokumentów. – Tutaj masz pozew rozwodowy, pełnomocnictwo, Twoje zeznanie, wniosek
o alimenty dla Ciebie i Harper. Podpisz się na każdej stronie w zaznaczonym
miejscu.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę. Czuję,
że zaczynam stawać na nogi. – Hermiona złożyła ostatni podpis. – Wiesz kiedy
będzie sprawa? – oddała mu dokumenty.
- Tak, dwudziestego marca o
dziesiątej.
- To będzie najpiękniejszy dzień
mojego życia.
- Twój najpiękniejszy, a mój
najgorszy. – westchnął. – Tego samego dnia o siedemnastej mam ślub.
- To się nie żeń. – Hermiona powiedziała
to w taki sposób jakby mówiła o najbardziej oczywistej rzeczy na ziemi. – Nie
idź na ślub. Problem rozwiązany. – Draco spojrzał na nią z mieszanką zdziwienia
i rozbawienia. W końcu się roześmiał.
- Na Merlina. - oparł się o oparcie
kanapy nie odrywając od niej wzroku. – W rodzinie, tak przeklętej jak moja i
Astorii, to nie jest takie proste.
- Przecież nie jesteś przy niej
szczęśliwy. To ma sens?
- Nie ma najmniejszego sensu.
Astoria to kawał suki, puszcza się z każdym, kto ma kilka zer na koncie. W
sumie, ona powinna związać się z Cormac’iem. Trafił swój na swego. Nie znosi
dzieci, tak samo jak on i nigdy nie chce mieć dziecka.
- A Ty? – spojrzała na niego
uważnie.
- Zdziwisz się ale kocham dzieci i
chcę mieć kiedyś rodzinę. Wiem, że może to brzmieć dziwnie z ust osoby, która
nigdy nie była zbyt uczuciowa ale nigdy nie pozwolę aby moje dziecko
wychowywało się w takiej rodzinie w jakiej ja się wychowywałem. . – spojrzał na
jej wyraźnie zaokrąglony brzuszek. – Nawet Ci trochę zazdroszczę. – uśmiechnął się.
– Czy ja... mogę?
- Pewnie. – Hermionę trochę to
zaskoczyło. – Jeśli tylko chcesz. – Draco nieśmiało wyciągnął rękę w kierunku
jej brzucha i delikatnie położył ją na nim. Poczuł niesamowite ciepło i… szczęście?
W tym momencie dokładnie tam, gdzie Malfoy trzymał dłoń oboje poczuli dość
silne kopnięcie małej nóżki. – O mój Boże! – Hermiona prawie krzyknęła.
- Co!? Popsułem coś? – młody adwokat
zabrał bardzo szybko dłoń.
- Nie, skąd! – Hermiona była bliska
płaczu ze szczęścia. – Po prostu, pierwszy raz poczułam jak Harper kopie. To
takie niesamowite uczucie. Nawet nie wiesz, jaka jestem szczęśliwa. Dziś mam
wizytę kontrolną, lekarz będzie zadowolony.
- Hmm, Granger, jak chcesz dostać
się do lekarza w taką pogodę? – wskazał jej na okno. Hermiona jęknęła na widok zamieci
śnieżnej.
- Nie mogę się teleportować. To może
zaszkodzić Harper. – westchnęła smutno. – Zostaje mi autobus.
- Chyba gorzej się czuje jeśli
myślisz, że pozwolę Ci na wycieczkę autobusem w taką pogodę. Za ile masz
wizytę?
- Zaaaa… - spojrzała na zegarek –
czterdzieści minut.
- Zbieraj się. Mój samochód stoi
parkingu przy bloku.
***
- Słuchaj, bardzo Ci dziękuję, że
mnie tu przywiozłeś ale możesz już iść do domu. W końcu dziś są walentynki. –
oboje siedzieli w poczekalni u ginekologa. Za dziesięć minut była kolej Hermiony.
- Teraz Ty mnie posłuchaj. Musisz
przecież jakoś wrócić jeszcze do domu, a na dworze dalej pada śnieg. Poza tym walentynki
z Astorią to ostatnia rzecz na jaką mam ochotę w moim życiu.
Sprzeczali się tak jeszcze chwilę,
gdy z gabinetu wyszła ginekolog prowadząca ciążę Gryfonki.
- Pani Granger, zapraszam. –
uśmiechnęła się ciepło i zniknęła za drzwiami gabinetu.
- Granger? – zdziwił się Draco, pomagając
Hermionie wstać i podtrzymując ją powoli poszli w stronę gabinetu.
- Wiesz wolałam podać tu nazwisko
panieńskie. Ktoś nie cieszy się na myśl, że zostanie ojcem.
- Rozumiem. – weszli do gabinetu,
gdy Hermiona usiadła Draco zbierał się do wyjścia do poczekalni.
- Jeśli Pan to proszę zostać. –
odezwała się pani ginekolog. – Ojcowie są często obecni przy badaniu.
Oboje zszokowani spojrzeli na
siebie. Pierwsza odezwała się Hermiona.
- Nie, on…
- Bardzo chętnie zostanę. – Ślizgon szybko
jej przerwał i wczuł się w rolę ojca. – Wcześniej nie miałem okazji żeby tu
być. Dużo pracuję. – uśmiechnął się czarująco.
- Proszę zatem Panią Hermionę na
fotel. Zrobimy USG brzucha i sprawdzimy jak się czuje dziecko, a przyszłego
tatusia zapraszam na fotel obok.
Pulchna pani ginekolog podeszła do
stolika i przygotowywała aparaturę do przeprowadzenia badania, Hermiona w tym
momencie posłała Malfoy’owi mordercze spojrzenie mówiące co Ty wyprawiasz?
- Jak się Pani czuje? – lekarka wzięła
kartę Hermiony i zaczęła ją wypełniać.
- W porządku, tylko dziś boli mnie
kręgosłup i stopy.
- Niestety, takie są objawy ciąży. –
zapisała coś na karcie. – Proszę dużo odpoczywać i unikać przemęczania się.
Dziecko kopie?
- Tak, dziś zaczęła. – Hermiona uśmiechnęła
się na samo wspomnienie przyjemnego uczucia.
- Bardzo dobrze. Zaczynamy. – pani doktor
przyłożyła do brzucha Hermiony aparaturę do badania USG. Przez chwilę milczała.
– Państwa córeczka rozwija się jak najbardziej prawidłowo. Zbliża się termin
porodu więc proszę uważać na siebie. Zdrowe odżywianie i dużo odpoczynku to
podstawa. Następna wizyta będzie za miesiąc, czternastego marca, a potem
czekamy na poród.
***
Hermiona wyszła z sali rozpraw cała
w skowronkach. Wygrali. Znów była wolna. Znów była oficjalnie Granger. Usiadła
na jednej z ławek na korytarzu. Uśmiech nie znikał z jej twarzy. Cieszyła się
każdą chwilą. Z Sali wybiegł rozwścieczony Cormac McLaggen, rzucił jej pełne
nienawiści spojrzenie i szybkim krokiem ruszył w kierunku wyjścia. To jednak
nie popsuło jej humoru. Miała wszystko czego chciała. Z takim wyrokiem McLaggen
szybko straci posadę zastępcy Ministra Magii. Chwilę po nim wyszedł Malfoy w
stroju adwokata. Usiadł obok niej z uśmiechem na twarzy.
- Zadowolona?
- Jeszcze jak. – Hermiona spojrzała
na niego z wdzięcznością. – Nie jestem już jego żoną, jest zobowiązany do
płacenia na Harper i na mnie. Lepiej być nie mogło. Mam wszystko, czego chciałam.
A te zdjęcia? Skąd je miałeś?
- Oj Granger, Granger. Podstawiłem
mu tanią dziwkę i zleciłem prywatnemu detektywowi śledzenie go. Ty chciałaś
pozbyć się go ze swojego życia a ja z posady zastępcy Ministra Magii. Oboje
sobie pomogliśmy. Szefostwo zabije go za to.
- I dobrze. – przyznała Hermiona.
- Muszę już iść, po południu… sama
wiesz. Ciesz się wolnością i życzę Ci powodzenia na nowej, i mam nadzieję, że lepszej
drodze życia.
- Dziękuję Ci za pomoc. Gdyby nie
Ty, nie udało by się. Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy.
- Oboje wiemy, że nie będę.
***
Hermiona leżała na kanapie w salonie
Ginny i relacjonowała przyjaciółce rozwój sprawy. Dochodziła godzina
siedemnasta.
- Naprawdę? On straci posadę w
Ministerstwie? – Ginny nie mogła powstrzymać śmiechu.
- Wszystko na to wskazuje. Wiesz
Minister nie będzie zbyt szczęśliwy jak dowie się, że jego zastępca wyrzucił
ciężarną żonę z domu, nie dał jej żadnych pieniędzy i lubi korzystać z usług pań
do towarzystwa.
- Malfoy genialnie zrobił nasyłając
na niego prywatnego detektywa. W końcu możesz zacząć żyć na nowo. Teraz zostaje
czekać na narodziny Harper.
- Mamy do tego jeszcze dwa tygod....
– Hermiona skrzywiła się z bólu, poczuła bardzo silny skurcz. Ginny podbiegła
do przyjaciółki.
- Hermi, Kochanie, co się dzieje?
- Chyba się zaczęło.
***
Draco stał przed mieszkaniem Ginny
Weasley i nagle stracił całą odwagę jaką miał w sobie przed pojawieniem się
tutaj. Spojrzał w okna z nadzieją, że ją odzyska. W salonie paliło się światło.
Teraz albo nigdy. Podszedł do drzwi i energicznie zapukał. Otworzyła mu zdenerwowana
Ginny. Poznał, że płakała.
- Co się stało? – udzieliło mu się jej
zdenerwowanie. – Gdzie Hermiona?
- W szpitalu, poród zaczął się przed
terminem.
***
Malfoy nie pamiętał kiedy i w jaki
sposób znalazł się w szpitalu na porodówce. Wszystko działo się jak za mgłą.
Jego jedynym celem było sprawdzenie czy z dziewczynami jest wszystko dobrze. Kiedy
wreszcie znalazł się przy drzwiach do oddziału zatrzymał go lekarz.
- Proszę poczekać. Pan w jakiej
sprawie?
- Co z Hermioną i Harper? – tylko to
siedziało mu w głowie. Ich zdrowie było najważniejsze.
- Nie mogę Panu udzielić żadnych
informacji chyba, że jest Pan członkiem najbliższej rodziny. – brzmiało to jak
wyuczona na pamięć regułka.
- Ja… jestem ojcem.
- Ojcem? – mężczyzna w okularach
przyjrzał mu się uważnie. – Proszę podać dane, wpiszę Pana do karty dziecka.
- Malfoy. Draco Malfoy. – lekarz zanotował
to na jakiejś kartce.
- Zaraz będzie się Pan mógł zobaczyć
z żoną i córką. Proszę tu chwilę poczekać. Proszę się tak nie denerwować,
wszystko jest w porządku. – wskazał mu krzesło. – Przy okazji, gratuluję
zdrowej córki.
***
Po dziesięciu minutach, chociaż dla
Malfoy’a była to wieczność, przyszła pielęgniarka i powiedziała żeby poszedł za
nią. Szli wąskim korytarzem mijając drzwi, w końcu zatrzymali się przed salą nr
9.
- Żona jest tutaj. Może Pan wejść,
za chwilę przyniosę dziecko. – uśmiechnęła się pocieszająco i odeszła w
kierunku skąd przyszli. Draco nacisnął klamkę i wszedł do szpitalnego pokoju, w
którym była tylko ona. Leżała na łóżku, na twarzy widać było spore zmęczenie.
Gdy usłyszała, że ktoś wchodzi do pokoju odwróciła głowę w stronę drzwi.
- Hej, jak się czujesz? – podszedł do
łóżka i usiadł na krześle obok.
- Co Ty tutaj robisz? – spytała wyraźnie
zaszokowana Hermiona. Miała wrażenie, że to się jej tylko śni.
- Nie ładnie jest odpowiadać
pytaniem na pytanie. – uśmiechnął się zadziornie.
- Draco, nie mam siły na
przekomarzanie się z Tobą.
- Zrobiłem tak jak mi kazałaś.
- Czyli?
- Pamiętasz jak powiedziałaś mi
żebym nie poszedł na własny ślub. – przytaknęła kiwnięciem głowy. – Nie poszedłem.
- Słucham? Jak…jak to się stało? –
Draco wziął ją za rękę.
- Detektyw, który śledził McLaggen’a
chodził też za Astorią. Chciałem mieć mocny dowód, że puszcza się z każdym i
udało się. – spojrzał jej w oczy. – To Twoja zasługa.
- Moja? Przecież ja nic nie
zrobiłam.
- Nawet nie wiesz jak dużo zrobiłaś.
Kiedy przyszłaś do mnie pierwszy raz ujrzałem przestraszoną i słabą kobietę. Po
jakimś czasie uznałem, że się myliłem. Przestraszona i słaba kobieta nie
potrafiłaby walczyć o dobro własne i dziecka. Pokazałaś mi jak ważna jest w
życiu walka o szczęście. Nie można poddawać się przy pierwszej lepszej okazji,
tylko walczyć do końca. A kiedy pozwoliłaś mi dotknąć brzucha i poczułem jak
Harper kopnęła wiedziałem, co sprawi że będę w życiu naprawdę szczęśliwy. I
wiedziałem, o co chcę walczyć. Będę walczyć o Ciebie i o Harper. I nie mam
zamiaru się poddać. Nigdy. – pocałował ją w dłoń. Hermiona była bliska płaczu.
W tym momencie do pokoju weszła ta sama pielęgniarka, która przyprowadziła tu
Draco. Na ręce trzymała niemowlę. Ich córkę.
- Mała Harper Malfoy chce bliżej
poznać rodziców. – uśmiechnęła się i podała dziecko Hermionie, po czym wyszła z
pokoju zamykając drzwi. Dziewczynka była dokładną kopią jej mamy – orzechowe oczka
a na małej główce był widoczne brązowe włoski.
- Jest piękna, zupełnie jak mamusia.
– Draco spojrzał z czułością na małą istotkę. Pokochał ją całym sercem, tak
samo jak jej mamę. – Miałaś rację, to jest najpiękniejszy dzień w życiu.
- Wyjaśnisz mi dlaczego ona ma Twoje
nazwisko? – Hermiona spojrzała na Draco z uśmiechem na twarzy.
- Podałem się za jej ojca. Inaczej
by mnie nie wpuścili. – wyznał szczerze.
- Przecież nim jesteś. – Gryfonka wyznała
cicho, a po jej policzku popłynęła łza. Była to łza szczęścia. – Harper Malfoy.
Podoba mi się. – Draco pocałował córkę w główkę. – Wiesz, że bycie ojcem to
bardzo odpowiedzialna sprawa, zwłaszcza jak ma się córkę. Zanim się obejrzysz
dorośnie i zacznie się umawiać z chłopakami.
- Moja księżniczka nie będzie się z
nikim umawiać. Nigdy. – uśmiechnął się. – Hermiona, zostaje jeszcze jedna
sprawa. – spojrzał na nią poważnie. – Nie mogę być dłużej Twoim adwokatem.
Etyka zawodowa zabrania spotykania się z moją klientką prywatnie. Wolę stracić
Ciebie jako moją klientkę niż Ciebie jako kobietę mojego życia.
Nie no to jest po prostu wspaniałe :) Pomysł genialny, świetnie napisane i w ogóle no sama nie wiem co ci powiedzieć, strasznie mi się podoba :D
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Rozpływam się :) Jakie boskie, cudowne, piękne, wzruszjące, śliczne, słodkie i wspaniałe! Nie spodziewałam się, że wybierzesz akurat McLaggena :D
OdpowiedzUsuń*.* awww
OdpowiedzUsuńJuuupi ;D słodycz! *.*
I.
A mogę zaprosić na moją 2 cz. Miniaturki? hermiona-hogwart.blogspot.com
Fantastyczna miniaturka :P Piszesz wspaniale, dobrze, że zostałam do później i sprawdziłam twojego bloga :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział lub miniaturkę i życzę weny :P
Pozdrawiam,
Crazy
____________
Zapraszam:
www.nieuwazne-zyczenie-1d.blogspot.com
awwwwwww <3 Jaka słodycz! Kocham czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńJejku! Tak myślałam, że adwokatem będzie Draco <33 . A ten moment, gdy dotknął brzucha, a Harper kopnęła... hah. Jak się przestraszył <33 . Jakie to słodkie, że podał się za jej ojca. Kochał Mionkę i córeczkę <33
OdpowiedzUsuńWiecej takich proszę!!
Pozdrawiam
Kaja
Super :-) Czekam na następną !!!
OdpowiedzUsuńMojeminiopowiadania.blog.onet.pl
<33333333333
OdpowiedzUsuńBoska miniaturka <3 Uwielbiam :D
To jest takie słodkie, że aż się popłakałam <3
Najlepsze momenty to chyba ten, kiedy dotknął brzucha Hermi i jak podał się za ojca Harper <3 Oh... jakie to słodziutkie <3
Nie sądziłam, że Draco będzie taki słodki... <3
Najbardziej rozwalił mnie moment jak kłócił się z Astorią o to, jakie kwiaty będą na ślubie :D To było świetne ! :)
Naprawdę świetna robota i mam nadzieję, że niedługo pojawi się nowy rozdział lub nowa miniatureczka ! :)
Powodzenia w dalszym pisaniu i życzę weny ! :)
Pozdrawiam !
~ Pure - Blood Princess
Wspaniałe, Cormac to palant a Draco to słodziak <3
OdpowiedzUsuńŚwietna miniaturka, oby tak dalej ;)
Obie miniaturki są świetne :) Życzę dalszej weny ! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie : dramione-true-love.blogspot.com
Świetne po prostu! Zakończenie taki słodziutkie. Więcej miniaturek poproszę :)
OdpowiedzUsuńO rany :o jakie świetne. Mogłabyś na podstawie tego napisać opowiadanie :D weszłam tu pierwszy raz, ale na pewno zostanę na dłużej. Informuj mnie o nowych rozdziałach na moim blogu http://hgdm-baby-i-wait-for-you.blogspot.com/ w zakładce Sowiarnia.
OdpowiedzUsuńO boże jaka cudowna miniaturka <333
OdpowiedzUsuń-AGS
Słoooodkieee <33
OdpowiedzUsuńI love it!
Polecam http://dramioneloveforeve.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńAwwww... Sama słodycz. Kocham <3 <3
OdpowiedzUsuń:*:) ;) :-"")
OdpowiedzUsuń<3 <3
Świetny! Mysłałam, że ten doktor inaczej zareaguje na to jak Draco powiedział, że jest ojcem a tu proszę xd
OdpowiedzUsuńfajnie, fajnie i jeszcze raz fajnie .Motyw z rozwodem i dzieckiem w drodze - świetny pomysł . Czytało się mega szybko , na luzie w przerwie między nauką .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
J.
OOO!!! Sama słodycz! Pomysł na połączenie Hermiony i Cormaca; zadziwiający! Zaskoczyłaś mnie zupełnie. Ostatnia osoba której się spodziewałam to McLaggen. I jeszcze Draco jako adwokat! Super! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńdo zarzygania słodkie...
OdpowiedzUsuńjakie to urocze
OdpowiedzUsuńMrs.rootson
Świetne, a końcówka to już w ogóle :)
OdpowiedzUsuńW naszym prostym zyciu milosc odgrywa bardzo szczególna role. Teraz jestesmy w stanie uczynic twoje zycie milosne zdrowym i nie ma miejsca na zadne klopoty. Wszystko to jest mozliwe dzieki AGBAZARA TEMPLE OF SOLUTION. Pomógl mi rzucic zaklecie, które przywrócilo mojego zaginionego kochanka z powrotem na 48 godzin, które zostawily mnie dla innej kobiety. mozesz takze skontaktowac sie z nim ( agbazara@gmail.com ) lub WhatsApp / Call: ( +2348104102662 ), i byc szczesliwym na wieki, tak jak teraz z jego doswiadczeniem.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe...
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSam rozwód niestety jest jakimś wyjściem z zaistniałej sytuacji i muszę przyznać, że coraz więcej się o takich sprawach słyszy. Ja również niedawno czytałam na stronie https://pewny-prawnik.pl/blog/235/jak-przygotowac-sie-do-sprawy-rozwodowej o tym jak należy się przygotować do sprawy rozwodowej.
OdpowiedzUsuń