poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Arno



Dostałam kilka pytań dotyczących mojej wizji wyglądu Arno.
Proszę bardzo :)


Chcesz wiedzieć, kim jest Arno?
Przeczytaj trzecią część miniaturki TYDZIEŃ

niedziela, 24 sierpnia 2014

Tydzień cz.3

            NIESPODZIANKA!!!! :) Praca, praca, praca. Ale będę pisać o końca! Możecie być pewni! 
-------------------------

        - Na Merlina, nigdy nie zapamiętam tej receptury! - Dafne z nieukrywanym zdenerwowaniem mieszała fioletowy eliksir w kociołku.
            - Uspokój się, jeszcze dwie dawki i Ronuś zakocha się w Tobie bez pamięci. - Astoria ze stoickim spokojem piłowała paznokcie u lewej dłoni.
            - Tobie z Potterem poszło szybciej. Zawsze byłaś lepsza w te klocki.
            - Powodzenie zależy od jakości eliksiru. Maksymalna ilość to dziesięć dawek w miesięcznych odstępach.  Jesteś na dobrej drodze.
            - Dzięki za pocieszenie. Tylko zamiast zostawić tę szlamę zaczął ją kontrolować. Mnie traktuje jak dobrą przyjaciółkę. A nie o to mi chodziło.
            - Przestań i tak dobrze Ci idzie. A szlamą nie musisz się martwić. Ona już tu nie wróci.
            - O czym Ty mówisz? - Dafne spojrzała na swoją siostrę. - Szlama wróci tu jutro, pojechała na to debilne szkolenie. Przecież pamiętam jak o tym mówiła.
            - To była zmyłka. - Astoria dokładnie obejrzała swoje paznokcie. Każdy musiał być idealnie dopieszczony. - Otóż nasza szlamcia uciekła z Draco.
            - Żartujesz?! - Dafne prawie strąciła kociołek. - Szlama miała z nim romans?
            - Nie znam szczegółów, ale wiem na bank, że pojechali do Rudej i Blaise'a. Słyszałam jak Malfoy dobijał targu z Ministrem Magii w sprawie rzekomego szkolenia dla szlamowatej. Myślałam, że Draco ma lepszy gust.
            - Ron się wścieknie.
            - Nie wścieknie się, o ile dobrze uwarzysz tę porcję. Jutro o tej porze Twój ukochany będzie oddany Tobie i tylko Tobie. Zapomni o tej szlamie, na zawsze.
            - Obyś miała rację.

***

            - Ginny, proszę sprawdź Ty. - Hermiona próbowała wepchnąć w dłoń Rudej test. Bezskutecznie.
            - Mionka, co Ci to da? Im szybciej się dowiesz, tym szybciej podejmiemy decyzję co dalej. No już! Ile kresek widzisz?
            Panna Granger bardzo powoli odwróciła test. I rozpłakała się na dobre, gdy zobaczyła dwie, grube krechy. Wszystko stało się jasne...
            - Dwie. - wydusiła z siebie i rozpłakała się po raz kolejny. Ruda usiadła obok swojej przyjaciółki i mocno ją objęła.
            - Kochana, to wspaniale! Będziesz mamą! Nawet nie wiesz jakie to wspaniałe uczucie, nie ma lepszego na świecie! Nie płacz, to tylko zaszkodzi Twojemu...właściwie to waszemu dziecku.
            - O czym Ty mówisz? Malfoy nigdy nie zaakceptuje faktu, że będzie miał ze mną dziecko.
            - A skąd wiesz? Pytałaś się go? Hermiona, na Merlina, przestań widzieć wszystko w czarnych kolorach! Sama w ciążę nie zaszłaś! On też miał w tym udział i jako prawdziwy facet powinien wziąć za to odpowiedzialność. A uwierz mi, on jest odpowiedzialny, wiele razy to udowodnił. Jakby tego było mało, Draco ma świetny kontakt z Kate, mała go uwielbia. Myślisz, że taki facet nie chciałby mieć własnego dziecka? Ty też kochasz dzieci, widzę to. Razem możecie stworzyć dla tego maleństwa najlepszą rodzinę na świecie.
            - Żeby to zrobić potrzeba miłości.
            - A do łóżka poszliście z nienawiści? Nie pieprz mi tu głupot, bo ja uważam, że coś między wami jest. Nie zdajecie sobie jeszcze z tego sprawy, bo jesteście ślepi jak dwa krety!
            - Teraz to Ty gadasz głupoty.
            - Na gacie Merlina, nie! Wiem, co mówię. Dziecko potrzebuje mamy i taty, a wy musicie sprostać temu wyzwaniu. Może będę brutalna, ale było myśleć o zabezpieczeniu. Teraz już nie ma co dumać, mleko się rozlało. Dziecko nie jest niczemu winne. Przemyj twarz i ogarnij się, musisz powiedzieć Draco, że będzie tatusiem. I nie, nie zrobię tego za Ciebie. Masz dwie minuty na doprowadzenie się do stanu używalności. Potem idziemy do niego i wszystko mu opowiesz.
            - Masz rację.
            Ostre słowa Rudej poskutkowały i Hermiona wzięła się w garść. Przemyła twarz zimną wodą, co skutecznie pomogło w pozbyciu się zaczerwienionych policzków. Zmyła całkiem delikatny makijaż, dzisiaj i tak już jej się nie przyda. Chwilę później dziewczyny weszły do kuchni. Ginny usiadła przy stole.
            - Miona, wszystko dobrze? - pierwszy odezwał się mąż Rudej. - Blado wyglądasz.
            - Tak, jest dobrze. - westchnęła. - Lepie być nie mogło. - spojrzała na Draco, który przyglądał się jej z mieszanką zainteresowania i zaniepokojenia. - Możemy się przejść? Chcę pogadać.
            - O stary, masz przejebane. Jak dziewczyna tak mówi to nie licz na nic dobrego.
            - Cicho! - Ginny fuknęła na swojego męża.
            - No dobra. - Malfoy wyszedł za Hermioną. Przez chwilę szli w ciszy, swoje kroki skierowali na plażę. Tam zawsze rozmawiało się im najlepiej.
            - Draco, muszę Ci coś powiedzieć. Tylko nie wiem od czego zacząć.
            - Tylko nie mów, że się rozmyśliłaś i wyjeżdżasz?
            - Nie, nie o to chodzi.
            - To w takim razie nic złego się wydarzyć już nie może.
            - Jestem w ciąży. - wypaliła na jednym tchu. Malfoya w pierwszym momencie zamurowało, poczuł się jakby dostał porządnego sierpowego. W pierwszej chwili trudno było mu zachować trzeźwe myślenie i wszystko zrozumieć. Kobieta, którą tolerował, no dobra lubił, oświadcza mu, że jest w ciąży.
            - Dodam, że z Tobą. Jesteś jedynym facetem z którym spałam, przez ostatnie pół roku.  
            A teraz jeszcze mówi, że to jego dziecko. Owszem, rodzina była spełnieniem jego najskrytszych marzeń, ale z odpowiednią kobietą, która wcześniej skradłaby mu całe serce. Los jednak szykował dla niego całkiem inny scenariusz, w którym matką jego pierwszego dziecka była Hermiona Granger.
            - Powiesz coś?
            - Na początek tyle, że mnie zaskoczyłaś.
            - Uwierz ja wcale nie jestem mniej zaszokowana od Ciebie. Ale stało się. Żadne z nas tego nie planowało, ale fakty są niezaprzeczalne. Będziemy mieć dziecko. Chcę żebyś zastanowił się i podjął decyzję, jaką rolę odegrasz w jego lub jej życiu.
            - Tu nie ma się nad czym zastanawiać. - odpowiedział natychmiast. Hermiona z przejęcia wstrzymała oddech. - Chcę wychować z Tobą nasze dziecko i być jak najlepszym ojcem.
            - Naprawdę? - panna Granger poczuła, że ogromny głaz spada z jej serca. Tak bała się tego, co usłyszy. Przez chwilę miała ochotę się uszczypnąć, żeby mieć stu procentową pewność.
            - Oczywiście, że tak. - uśmiechnął się delikatnie. - Wiem, że masz mnie za kawał chama i pewnie jest w tym trochę prawdy, ale nie mógłbym zostawić Cię samej. Przecież to nasze wspólne dzieło.
            Malfoy podszedł do Hermiony i przytulił ją. Chciał, żeby miała poczucie, że nie jest sama z tym wszystkim i może na nim polegać. Czuł się odpowiedzialny za nią i za ich nienarodzone dziecko. Co prawda, nie spodziewał się takich wydarzeń, ale jak to mówią, co dają to i biorę.
            - Jakoś to będzie, poradzimy sobie.
            - Bałam się tej rozmowy. Myślałam, że się wściekniesz i każesz mi usunąć ciążę.
            - Tak zachowałby się mój ojciec. Masz szczęście, że trafiłaś na tego lepszego Malfoy'a. - zażartował.
            - Nie wiedziałam, że może być taka wersja Ciebie.
            - Jeszcze wiele o mnie nie wiesz. A teraz chodź, do mnie do domu, musisz coś zjeść. W końcu teraz będziesz jeść za dwoje. Zrobię Ci dobre śniadanie bez czekolady.
            - Ale z kawusią?
            - O kawusi możesz zapomnieć na bardzo długi czas. Masz, przepraszam, macie ochotę na tosty z dżemem morelowym?       
            Hermiona jak na zawołanie poczuła burczenie w brzuchu.
            - Jeszcze jaką. - odpowiedziała szczerze.
            Dwadzieścia minut później Hermiona zajadała się pysznymi tostami z dżemem morelowym. Siedziała w przestronnej kuchni Draco, która była przecudowna. Były Ślizgon postawił na drewno i to był strzał w dziesiątkę. Musiał mieć dobry gust, albo ten, kto mu to urządzał, pomyślała.
            - Draco, co teraz będzie? - zapytała, kończąc piątego tosta.
            - Nie wiem. - odpowiedział szczerze. - Będziemy rodzicami i nawet fajnie to brzmi. Nauczę latać go na miotle.
            - A jak będzie to dziewczynka?
            - To też. Przyda się Domu Węża dobry szukający albo szukająca.
            - Skąd wiesz, że trafi do Slytherinu? Ja jestem z Gryffindoru.
            - Mam takie przeczucie. Każdy Malfoy tam trafia.
            - Ale Ty mnie denerwujesz, wiesz?
            - Wiem, ale to nie jest zdrowe dla dziecka. Proponuję zawiesić nasz mały topór wojenny, taki rozejm.
            - I Ty wytrzymasz w tym postanowieniu? - Hermiona nie była przekonana do tego pomysłu.
            - Jak zrobimy to razem, to tak.
            - Niech Ci będzie. - dziewczynie też zależało na dziecku. Właściwie to z każdą minutą kochała je coraz bardziej. - Draco, znasz tutaj jakiś szpital? Myślę, że powinnam pójść do magomedyka i upewnić się, że wszystko jest dobrze z dzieckiem.
            - Jasne, załatwię wizytę na dziś.
            - A co z pracą, nie idziesz?
            - Blaise, poradzi sobie jeden dzień beze mnie. Ja mam ważniejsze sprawy na głowie.
            Hermiona uśmiechnęła się nieśmiało. Miło było słyszeć, że Draco naprawdę się martwi o dziecko.
            - A co z moją pracą, kiedy mogę zacząć pracować?
            - W Twoim stanie to chyba nie najlepszy pomysł.
            - Nie, nie mów tak. Dopiero, co uwolniłam się od niego i poczułam, że moje życie nabiera znowu sensu. Ciąża to nie choroba. A praca, którą mi zaproponowałeś nie jest fizyczna, wręcz przeciwnie. To taka sama praca biurowa, jaką wykonywałam w Ministerstwie Magii.
            Draco spojrzał uważnie na dziewczynę i chwilę zastanawiał się nad tym, co powiedziała. Miała rację, ale z drugiej strony tu chodziło o jego dziecko.
            - Proponuje zapytać magomedyka o zdanie, co Ty na to? Jeśli uzna, że praca nie wpłynie źle na Twój stan to będziesz pracować. W przeciwnym razie nie ma mowy o jakiejkolwiek pracy, słyszałaś?
            - Myślę, że to najlepsze wyjście. Chciałabym zarabiać, żeby zapewnić dziecku wszystko czego potrzebuje.
            - Pfff, a ja to co? Nie martw się o pieniądze. Mam zamiar zapewnić wam wszystko, co najlepsze.
            - Dzięki, ale muszę też pomyśleć o własnym mieszkaniu. Nie mam zamiaru siedzieć Rudej i Diabłowi na głowie, tym bardziej, że jestem w ciąży.
            - Słuchaj, a może... zamieszkasz tutaj?
            - Co?! Czy Ty naprawdę uważasz, że to najlepszy pomysł? Ty i ja pod jednym dachem?
            - Nie proponowałbym Ci takiego rozwiązania, ale w tym wypadku sytuacja jest wyjątkowa. Chcę wychować nasze dziecko i nie ułatwi mi tego fakt, że będziemy mieszkać osobno. Dom jest duży, więc wybierzesz sobie sypialnię, która Ci się najbardziej spodoba. Według mnie na chwilę obecną to najlepsze rozwiązanie. Zastanów się nad tym, a ja pójdę umówić nas do lekarza. Czuj się jak u siebie w domu.
            Hermiona chciała jeszcze zapytać, co to znaczy nas, ale Draco już wyszedł z kuchni. Dziewczyna dokończyła ostatniego tosta i zaniosła naczynia do zlewu, który sam zaczął je myć. No tak, czego mogła się spodziewać do Malfoy'u. Na pewno nie tego, że sam po sobie sprząta. I tak dziwiła się, że do tej pory nie natrafiła na żadnego Skrzata. Pewnie bidulki dobrze się ukrywają. Rozejrzała się po kuchni i z braku lepszego zajęcia skierowała swoje kroki do salonu. I tu kolejne zaskoczenie. Pomieszczenie było idealnie urządzone i trafiało w stu procentach w jej gust. Kremowe ściany idealnie komponowały się z mahoniowymi meblami i krwiście czerwonymi zasłonami. A puchaty brązowy dywan przed kominkiem był idealnym dodatkiem. Na zamszowych siwych kanapach leżała cała sterta różnokolorowych poduszek. Hermiona podeszła do kominka, gdzie były poustawiane zdjęcia, przedstawiające głównie Narcyzę i Draco, jako małego chłopczyka. Dziewczyna uśmiechnęła się na ten widok i przyznała, że Malfoy był uroczym dzieckiem. Kto by się spodziewał, że wyrośnie z niego taka wredota.  Zastanawiała się czy jeśli będą mieć syna to czy będzie podobny do Draco. Przynajmniej z wyglądu, bo charakter wolałaby aby odziedziczył po niej. Dwóch Malfoy'ów pod jednym dachem to zdecydowanie za dużo. Później zdjęcia przedstawiały już dorosłego Ślizgona w towarzystwie Diabła i nawet Rudej. Ciekawe czy zdjęcie naszego dziecka też tutaj postawi, pomyślała.
            - MIONA! - do domu Smoka wpadł niczym burza jego najlepszy przyjaciel. - To prawda? Będę wujkiem?
            - Wybacz, kochana, tak mnie męczył, że musiałam mu powiedzieć. - za nim weszła zdyszana Ginny z Kate na rękach.
            - Tak, to prawda. - Hermiona uśmiechnęła się na widok przyjaciół. Blaise podbiegł uradowany do byłej Gryfonki i wyściskał ją, oczywiście uważając na jej brzuch.
            - Tak się cieszę! W końcu!
            - Co w końcu? - Hermiona była czujna.
            - Będziecie razem, oboje tego potrzebujecie!
            - Blaise, chyba upadłeś na głowę. - Miona teatralnie wywróciła oczami.
            - Mów co chcesz. Gdzie jest przyszły tatuś? - Blaise zaczął rozglądać się po salonie.
            - Właściwie, to mówił, że idzie... - Hermiona zaczęła mówić, ale przerwała, gdy do salonu wszedł Smok.
            - A co wy tu robicie? - zapytał zaskoczony.
            - Już Ty wiesz co my tu robimy! - Blaise wyściskał też swojego najlepszego przyjaciela, tylko o wiele mocniej. - Gratuluję Ci, stary byku! W końcu się ustatkujesz! Lepszej dziewczyny i matki swojego dziecka nie mogłeś sobie wymarzyć.
            - Skoro o tym mowa to, Granger, za dwie godziny mamy wizytę u magomedyka. Pojedziemy tam samochodem, bo w Twoim stanie lepiej nie korzystać z Sieciu Fiuu. Podróż zajmie nam trochę ponad godzinę.
            - Dobra, pójdę przygotować swoje dokumenty, przebiorę się i możemy jechać. Pójdziesz ze mną, Ginny?
            - Jasne.
            Blaise poczekał aż dziewczyny wyjdą i zaczął maglować Smoka, licząc, że chłopak powie mu prawdę.
            - I co Ty na to? Będziesz ojcem a Mionka mamą.
            - Powiem Ci szczerze, że nie planowałem takiej przyszłości, zwłaszcza u boku Granger. Ale cieszę się jak głupi.
            - Masz zamiar się z nią ożenić?
            - Nie wybiegasz za szybko w przyszłość? Nie kocham jej.   
            - To po co zaciągnąłeś ją do łóżka? Przecież Cię znam, nie idziesz do łóżka z pierwszą lepszą. Idziesz tylko z taką, która Ci się podoba.
            - Jakbyś nie wiedział, że ona zawsze mi się podobała. Była dla mnie zakazanym owocem, dlatego tak bardzo mnie ciągnęło do niej.
            - To już połowa sukcesu. Żałujesz tego?
            - Nie. Gdybym miał wybierać drugi raz postąpiłbym dokładnie tak samo.

***

            Pół godziny później zmierzali sportowym samochodem Malfoy'a do szpitala, gdzie Hermiona miała umówioną wizytę. Panna Granger podziwiała przez szybę piękne krajobrazy tej magicznej wyspy. Siedziała pogrążona w swoich myślach, zupełnie zapominając, że na fotelu kierowcy siedzi ojciec jej dziecka. Cały czas zastanawiała się jak to będzie. Z jednej strony cieszyła się niesamowicie z tego, że będzie mamą. Zawsze chciała mieć dziecko, ale z odpowiednim mężczyzną. Niestety, los spłatał jej figla i postawił na jej drodze Malfoy’a. Chłopak zapewniał ją, że nie zostawi jej samej i chce wychowywać wspólnie ich dziecko. Ale... No właśnie, zawsze było jakieś ale. Draco zauważył zamyśloną minę dziewczyny i domyślał się, co siedzi jej w głowie. Delikatnie położył swoją prawą dłoń na jej kolanie. Hermiona wzdrygnęła się i spojrzała na niego, a po chwili na jego dłoń.
            - Nie martw się, poradzimy sobie.
            - Lepiej skup się na drodze. Wolę dotrzeć tam w jednym kawałku.
            - Zawsze dbam o swoją rodzinę.
            - Uważasz mnie za swoją rodzinę? Od kiedy?
            - Najprawdopodobniej od momentu w którym powiedziałaś mi, że będę tatą.
            - I co Ty na to?
            - Cóż, nie spodziewałem się, że nasza przyjemna noc będzie miała tak zaskakujący finał, ale naprawdę cieszę się, Granger. Nie wiem jak Ty, ale ja już nie wyobrażam sobie życia bez naszego maleństwa.
            - To, co mówisz jest wzruszające. – Hermiona poczuła, że ma ochotę się rozpłakać, ale powstrzymała napływające do oczu łzy. – Skąd u Ciebie taka postawa?
            - Bo wiem, co to znaczy wychowywać się z ojcem sadystą. Chyba sama wiesz jakim potworem był Lucjusz. Gdy chodziliśmy do Hogwartu, co roku, pierwszego września było tak samo. Rodzice czule żegnali swoje dzieci, przytulali je. A Lucjusz rzucał chłodnie nie zawiedź mnie. Matce też nie pozwalał okazywać mi miłości, chociaż wiem, że ona mnie bardzo kochała. Zawsze gdy jego nie było, przytulała mnie i bawiła się ze mną. Gdy ukończyłem szkołę postanowiłem, że nigdy nie będę takim ojcem jakim był Lucjusz. Dlatego teraz, gdy jesteś w ciąży, zrobię wszystko żebyśmy byli szczęśliwi. Zdaję sobie sprawę, że wypada abyśmy się pobrali, ale wiesz...
            - Wiem, nie musisz mi o tym mówić.
            - Nie mogę Ci zagwarantować, że Ty i ja będziemy małżeństwem. Ale mogę Cię zapewnić, że Ty i dziecko będziecie u mnie zawsze na pierwszym miejscu. Chcę stworzyć z Tobą rodzinę, tego jestem pewien. Uważam, że oboje potrzebujemy czasu i wspólnie podejmiemy decyzję. Czy takie rozwiązanie Ci odpowiada?
            - Jak najbardziej. To uczciwe rozwiązanie. – Hermiona była zadowolona, że Draco wyznał jej prawdę. Ona sama nie była przychylnie nastawiona do małżeństwa. 
            - Masz już jakieś przeczucia co do płci dziecka? Podobno kobiety to czują. Pamiętam, że Ginny od początku mówiła, że to będzie dziewczynka, chociaż każdy obstawiał chłopca.
            - Myślę, że to będzie chłopiec. Taki blondynek jak Ty z niebieskimi oczkami. – panna Granger przypomniała sobie zdjęcie małego Draco.
            - Cóż dom zbudowałem, drzewo zasadziłem. Tylko syna mi jeszcze brakuje.
            - A Ty masz jakieś przeczucia?
            - Najchętniej chciałbym mieć bliźniaki – chłopca i dziewczynkę. Wtedy załatwilibyśmy sobie komplecik za jednym razem.
            - Nie żartuj. – Hermiona mimowolnie się uśmiechnęła. – Planujesz mieć więcej dzieci?
            - Zawsze chciałem mieć minimum dwójkę. Bycie jedynakiem to przewalona sprawa.
            - Coś o tym wiem.
            - No właśnie. Dlatego nie chciałbym aby nasze dziecko nie miało rodzeństwa.
            - Mam rozumieć, że chcesz mieć kiedyś jeszcze jedno dziecko? Ze mną?
            - No raczej z Tobą. Nie mam zamiaru Cię zdradzić czy coś, nie myśl o mnie aż tak źle.
            - Nie myślę, tylko nie spodziewałam się tego wszystkiego.
            - Zobaczymy, jak nam się ułoży życie.
            - Na Merlina, musiałaby być chyba pijana.
            - No cóż... – Draco zaśmiał się. – Przyznaj, Granger, że wtedy wychodzą nam najlepsze działa.
            - Nie zaprzeczę. – Hermiona położyła swoją dłoń na jego, która wciąż spoczywała na jej kolanie.
            - Skoro twierdzisz, że będziemy mieć synka, to może masz jakieś propozycje co do imienia.
            - Arno. – odpowiedziała bez zastanowienia. To imię zawsze się jej podobało.
            - Arno Draco Malfoy. Brzmi nieźle.
            - Chcesz dać mu na drugie po tatusiu?
            - Pewnie. A jak będzie córcia to nazwiemy ją Sophia Hermiona Malfoy.
            - Podoba mi się. McGonagall dostanie zawału na miejscu.
            - O tak. – Draco zaśmiał się w głos.  Hermiona poszła za jego przykładem. – Zwłaszcza jak jeszcze zobaczy Kate.
            - Sophia Hermiona Malfoy. Brzmi idealnie.
            - Hermiona Malfoy też nie brzmi najgorzej.
            - Opanuj się, ja zostaję przy swoim nazwisku.
            - Po ślubie zazwyczaj żona przyjmuje nazwisko męża.
            - Pff, ślubu nie będzie!
            - Uciekniesz mi sprzed ołtarza?
            - Nie mam zamiaru sprzed niego uciekać, bo nawet nie mam w planach pojawić się przed nim.
            - Czyli żyjemy na kocią łapę?
            - Na Merlina, za jakie grzechy?!
            Hermiona ukryła twarz w dłoniach, a Draco znowu zaczął się śmiać. Nie mógł nic poradzić na to, że uwielbiał się z nią przekomarzać.

***

            - Dzień dobry. – w recepcji przywitała ich młoda kobieta, która na widok Malfoy’a wypięła swój nienaturalnie duży biust. On jednak nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. – W czym mogę Państwu pomóc?
            - Mieliśmy umówioną wizytę na czternastą.
            - Już sprawdzam. – dziewczyna poczuła się niepewnie z powodu braku zainteresowania takiego ciasteczka. – Nazwisko Malfoy, zgadza się?
            - Tak.
            - Zanim magomedyk Państwa przyjmie, proszę o wypełnienie formularzu. Musimy założyć kartę pacjenta przyszłej mamie. – spojrzała kąśliwie na Hermionę, którą Draco obejmował w pasie. Podała im plik dokumentów i zniknęła za mosiężnym kontuarem.
            - Milutko. – mruknęła Hermiona. – Jakby mogła to chyba by Cię udusiła cyckami. – mruknęła przyszła mama, siadając na wygodnej kanapie.
            - Widzisz, a mnie to wcale nie rusza. Jak mówiłem, Ty i dziecko jesteście na pierwszym miejscu. A teraz pokaż te papiery, część z nich jest dla mnie.
            Przez około dziesięć minut siedzieli w ciszy, pogrążeni w wypełnianiu dokumentów. Pytania brzmiały standardowo – imię i nazwisko, wiek, miejsce zamieszkania (tu Hermiona postanowiła przepisać adres od Draco), przebyte choroby, itp. Gdy skończyli wypełniać wszystkie pola były Ślizgon zaniósł dokumenty do recepcji.
            - Dziękuję. – mruknęła dziewczyna. – Pokój numer dziesięć. Pani Martens, już czeka.
            Draco bez słowa odszedł od kontuaru i podszedł do Hermiony.
            - Mogę z Tobą wejść?        
            - A chcesz?
            - Pewnie, to pierwsze badanie naszego dziecka. Chciałbym w tym uczestniczyć.
            - W takim razie chodźmy.
            - Witam serdecznie, Państwa. – Pani Martens okazała się starszą kobietą. Draco specjalnie zdecydował się na wizytę właśnie u niej. Chciał aby Hermiona i dziecko byli pod opieką specjalisty z wieloletnim doświadczeniem zawodowym. – Pierwsze dziecko?
            - Tak. – odpowiedzieli wspólnie.
            - Cudownie. Zapraszam Panią na leżankę. Zaraz zrobimy USG brzuszka i zobaczymy, kto chce się z nami przywitać. Przyszłego tatusia zapraszam na fotel obok, tuż obok Pana żony.
            - My nie jesteśmy małżeństwem. – sprostowała Hermiona.
            - Jeszcze. – dodał Draco.
            - Naprawdę nie są Państwo? Wyglądacie na takich zakochanych, aż miło się na was patrzy. Ale dobrze, bierzmy się do pracy. – Kobieta zaczęła przygotowywać aparaturę. – Kiedy dowiedziała się Pani o ciąży.
            - Dziś rano. Zrobiłam test i wyszły dwie kreski.
            - Mhmmm. – kobieta zapisała coś na karcie Hermiony. – Czy są jakieś inne objawy świadczące o ciąży?
            - Mdłości. Dziś rano zwymiotowałam jak poczułam czekoladę.
            - Niestety, taki stan może Pani towarzyszyć nawet przez pierwszy trymestr. Nie jest to zbyt przyjemne, ale nic na to nie możemy poradzić. Poczucie Pani zimno. – magomedyk posmarowała brzuch Hermiony zielonym, zimnym mazidłem. Pachniało miętą. Draco wziął dziewczynę za rękę i uśmiechnął się czule. – I proszę spojrzeć na monitor. To małe ziarenko, o tutaj – wskazała palcem – to wasz dzidziuś.
            Hermiona wpatrywała się w ekran monitora jak zaczarowana. A więc to prawda. Jest w ciąży, zostanie mamą. Mamą tego maleństwa, które dopiero się rozwija, a ona już je kocha. Z całego serca. W tym momencie poczuła się najszczęśliwszą osobą na świecie. Wszystko inne przestało się liczyć. Po raz pierwszy od rana poczuła, że wszystko się ułoży i poradzi sobie. Musi być dobrze, nie ma innego wyjścia. Spojrzała na Draco, który również nie mógł oderwać wzroku od ekranu. Hermiona była pewna, że zobaczyła łzy w kącikach jego oczu. Czy to możliwe, że i on podzielał jej entuzjazm? Były Ślizgon podniósł jej dłoń i pocałował ją. Nie musiał nic mówić, Granger wiedziała, że i on jest szczęśliwy.
            - To piąty tydzień. Termin porodu wypada w maju. Dokładniej na dwudziestego. Z dzieciątkiem wszystko jest dobrze. Mogą Państwo spokojnie cieszyć się i przygotowywać do rodzicielstwa. I proszę się porządnie wyspać na zapas.
            - Na pewno tak zrobimy. – zapewnił ją Draco. – Mam jeszcze pytanie, czy Hermiona może pracować?
            - Jaki to rodzaj pracy?
            - Biurowa. Zanim dowiedzieliśmy się o dziecku, Hermiona miała pomagać mi w prowadzeniu biura. I teraz zastanawiamy się, co z tym zrobić.
            - Może pracować, owszem. Ale pod żadnym pozorem nie może Pani nic nosić, żadnych ciężkich teczek, pudeł. Nic. I zalecam nie pracować dłużej niż pięć godzin dziennie. Jeśli będzie Pani przestrzegać moich uwag to do siódmego miesiąca może Pani spokojnie pracować. Przypilnuje Pan młodej mamusi?
            - Oczywiście, już moja w tym głowa.
            - Świetnie! – Pani Martens uśmiechnęła się promiennie. – Zalecam także codzienne przebywanie na świeżym powietrzu. Ne muszą to być koniecznie spacery, ale na przykład siedzenie na balkonie. Możliwe, że dzięki temu mdłości nie będą tak Pani dokuczać. Poza tym wypoczywać i zdrowo się odżywiać. Dam Państwu podręcznik, w którym znajdziecie odpowiedzi na dręczące was pytania. Czy chcecie o coś zapytać?
            - Kiedy dowiemy się czy będziemy mieć dziewczynkę czy chłopczyka?
            - Najwcześniej w trzynastym tygodniu, ale z reguły płeć dziecka można określić po dwudziestym tygodniu. Chyba, że dzidziuś skutecznie będzie odwracał się w czasie badania.
            - A pierwsze kopnięcia?
            - Siedemnasty, maksymalnie dwudziesty tydzień. To też zależy od Pani organizmu. Zazwyczaj w pierwszej ciąży następuje to o wiele później, niż w kolejnych. Ale proszę się o nic nie martwić, będziemy się spotykać co miesiąc na wizyty kontrolne. Przepiszę Pani jeszcze tabletki witaminowe, w pierwszych miesiącach ciąży potrzebuje Pani więcej składników mineralnych i witamin niż zazwyczaj.
            - Dziękujemy za wszystko. – Hermiona odebrała receptę, którą schowała do niewielkiej torebki.
            - I ja również. Tutaj mają jeszcze Państwo dwa zdjęcia waszego maluszka. Widzimy się za miesiąc.
            Zarówno Hermiona jak i Draco opuścili gabinet pani Martens wyjątkowo szczęśliwi. Z dzieckiem było wszystko dobrze, i to było najważniejsze. Aż do samochodu nie odezwali się do siebie słowem. Malfoy chciał otworzyć drzwi dziewczynie (przecież na każdym kroku był dżentelmenem), jednak zanim to zrobił mocno ją przytulił. Hermiona także wtuliła się w niego – w tym momencie właśnie tego potrzebowała. Stali tak przez dłuższą chwilę, aż Draco złożył na jej ustach delikatny pocałunek, który został odwzajemniony z taką samą pasją. Byli uczniowie Hogwartu otwarcie mówili, że nie kochają się, ale nie mogli zaprzeczyć, że jest między nimi chemia.
            Droga powrotna minęła im zdecydowanie szybciej, na początku trochę rozmawiali, ale później Hermiona zaczęła przysypiać. Dzisiejszy dzień był dla niej wyczerpujący, w końcu tyle się wydarzyło. Gdy wrócili do domu Smoka (a teraz także i Miony) dziewczyna oznajmiła, że chętnie poszłaby już spać.            
            - To chodź, wybierzesz sobie sypialnię.
            Na piętrze były jeszcze trzy wolne pokoje, w których była Gryfonka mogła zamieszkać. Wybrała tę obok sypialni Malfoy’a tylko ze względu na widok za oknem, który rozpościerał się na plażę i morze. Niestety pokoje były połączone tarasem, ale Hermiona była zbyt zmęczona żeby teraz tym się przejmować. Wyszperała z walizki piżamę, poszła się przemyć i ledwo dotknęła głową do poduszki a już znajdowała się w krainie Morfeusza.

***

            Hermiona obudziła się przed ósmą. Przetarła oczy i ziewnęła niczym prawdziwy smok. Założyła kapcie i bawełniany, bardzo ciepły, szlafrok, który już nie dawał rady zasłonić jej ciążowego brzuszka. Pogłaskała go i uśmiechnęła się. Od momentu, gdy dowiedziała się o ciąży każdego dnia była najszczęśliwszą osobą na świecie. Ron dał jej spokój, brukowce rozpisywały się, że zaręczył się z Dafne Greengrass, ale Hermiona miała to gdzieś. Oboje są siebie warci. Na Ibizie czuła się bardzo szczęśliwa, a przede wszystkim wolna. Nie musiała nikomu się tłumaczyć i nikomu usługiwać. Mogła robić to, na co ma ochotę. No może w granicach rozsądku, bo przecież dziecko było najważniejsze. Zeszła na dół do kuchni, gdzie Draco przygotowywał śniadanie. On także bardzo zaangażował się w rodzicielstwo i pomagał Hermionie na każdym kroku.
            - Dzień dobry. – panna Granger weszła do kuchni i podeszła do byłego Ślizgona.
            - Cześć, jak się spało?
            - Bardzo dobrze. Mmm, naleśniki.
            - Przecież wiem jak je uwielbiacie. – Draco położył dłoń na zaokrąglonym brzuchu Hermiony. – Nasz synek ma to po mamusi.
            Od tygodnia wiedzieli, że to będzie chłopiec. Przeczucia Hermiony sprawdziły się i od tamtego momentu Draco chodził dumny jak paw. Mdłości dość szybko ustały, chociaż czasami panna Granger czuła się osłabiona, zwłaszcza rankami. Miała także typowe zachcianki – jednego dnia cały dzień mogła jeść truskawki, a drugiego nie mogła na nie patrzeć. Draco wiele razy wyruszał w nocy do sklepu na poszukiwanie produktu, na który Hermiona miała akurat ochotę. Potem chodził cały dzień niewyspany, ale czego się nie zrobi kochający ojciec? Także relacje między nimi poprawiły się wyraźnie. Hermionę i Draco połączyła nić przyjaźni, a gdy oboje się zapominali to pojawiała się także czułość, którą okazywali sobie przez subtelne pocałunki. Ich synek, Arno, bez wątpienia przyczynił się do tego. Zabrali się także za urządzanie pokoju dziecięcego i kompletowanie wyprawki. Hermiona z Ginny potrafiły pół dnia spędzić na wybieraniu malutkich ubranek. Draco natomiast już zaopatrzył się w dziecinną miotłę. Jego syn będzie najlepszym szukającym Domu Węża.
            - Wczoraj, jak już spałaś, przyszedł Blaise. Zaproponował żebyśmy dziś spędzili dzień na plaży. Jest ładna pogoda, trzeba korzystać, bo niedługo zrobi się tu chłodniej. Co Ty na to?
            - Brzmi świetnie. – Hermiona uśmiechnęła się na samą myśl o spędzaniu czasu z przyjaciółmi.            
            - Wiesz coś o tym, że nasi sąsiedzi pozazdrościli nam synka i sami chcą mieć drugie dziecko?
            - Ginny kilka dni wspominała mi, że mają zamiar intensywnie starać się o rodzeństwo dla Kate. Jeśli im się uda, czego życzę im tego z całego serca, to Arno będzie miał z kim się bawić.
            - I razem pójdą do Hogwartu. – dodał Draco.
            - Racja. – przytaknęła Hermiona. Reszta śniadania minęła im na przyjemnej pogawędce o przyszłości ich syna. Draco chciał żeby Arno zawodowo grał w Quidditch’a, Granger była odmiennego zdania i chciałaby aby ich syn został prawnikiem. Dyskusja przeniosła się również na później, gdy siedzieli na plaży z Ginny, Blaisem i Kate. Wieczorem, po godzinie dwudziestej, grube krople deszczu bębniły o szyby. Przyszli rodzice siedzieli przytuleni na kanapie w salonie i delektowali się ciepłem bijącym od kominka. Draco delikatnie głaskał Hermionę po ramieniu. To był jeden z momentów, w których przychodziło zapomnienie.
            - Nie jesteś jeszcze śpiąca? – zapytał z troską w głosie. - Zwykle o tej porze śpisz jak suseł.
            - Dziś wyjątkowo nie. Draco, zagramy w dwadzieścia pytań?
            - Na czym to polega?
            - Oh to taka stara gra, w którą grałam w Hogwarcie. Polega na tym, że rzucamy czar na swoje dłonie. Przeciwna osoba zadaje pytanie, a Ty musisz odpowiedzieć zgodnie z prawdą. Jeśli kłamiesz dłoń staje się czerwona.  Czar przestaje działać po zadaniu dwudziestu pytań.
            - Interesujące, i można pytać o wszystko? Tak dosłownie wszystko?
            - O co tylko chcesz. – Hermiona usiadła po turecku na kanapie.
            - Dobra, zagrajmy. – Draco podał jej różdżkę, a dziewczyna wypowiedziała odpowiednie zaklęcie, które oplotło ich dłonie, a po chwili rozpłynęło się w powietrzu.
            - To ja zacznę. – Hermiona chwile zastanawiała się nad pytaniem. – Czy to prawda, że podobałam Ci się w szkole?
            - Skąd o tym wiesz? Ruda czy Diabeł?
            - Oj czy to ważne. – była Gryfonka zachichotała. – Odpowiadaj.
            - Podobałaś mi się. – przyznał. – Teraz ja. Jaki Wieprzlej był w łóżku?
            - Na Merlina, ale masz pytania. Kiepski. – odpowiedziała. – Czy Twoje legendarne podboje są zgodne z prawdą?
            - Nie wszystkie. Większość wymyślił Blaise, żeby denerwować Pansy i wywłoki Grengrass. Wbrew pozorom dobry ze mnie chłopak.
            - Pfff, uważaj bo Ci uwierzę.
            - Spałaś z Krumem?
            - Uchowaj Merlinie, oczywiście, że nie. Byliśmy tylko na balu, i to wszystko. Byłeś o niego zazdrosny?
            - Ciężko stwierdzić, na pewno denerwował mnie swoją pewnością siebie i tym, że kręcił się wokół Ciebie. Palant. Jesteś tu szczęśliwa?
            - Tak, od dawna nie czułam się tak dobrze. A Ty jesteś szczęśliwy?          
            - Jeszcze jak. Kochasz Wieprzleja?
            - Kiedyś kochałam, jak jeszcze był normalny. Teraz już nic do niego nie czuję. Od kiedy Astoria została żoną Harry’ego jemu coś odbiło. Dlaczego wtedy na zjeździe absolwentów do mnie podszedłeś?
            - Bo siedziałaś taka smutna i zamyślona. Na początku chciałem Ci podokuczać, ale widząc Twoją minę odpuściłem. Jestem lepszy w łóżku od niego?
            - Od Rona? Przecież wiesz.
            - No dokończ! – upomniał ją Draco.
            - Jesteś. Czy to co mówiłeś kiedyś o wierności jest prawdą?
            - Oczywiście, że tak. Czy coś byś zmieniła w swoim dotychczasowym życiu?
            - Nic, jest mi dobrze tak jak jest. Jak wyobrażasz sobie siebie za dziesięć lat?
            - Chcę dalej prowadzić firmę z Blaisem i mieć szczęśliwą rodzinę. Kochasz mnie?
            Hermionę w pierwszym momencie zamurowało, bo kompletnie nie spodziewała się takiego pytania. Skąd w ogóle przyszło mu to na myśl? Czy to możliwe, że on coś poczuł do niej? Jakby nie patrzeć, Draco wiele razy pokazywał, że mu zależy, troszczył się o nią. Spełniał jej zachcianki i cierpliwe znosił burze hormonów. A przede wszystkim – był tu teraz i nie miał zamiaru odejść. Kilka razy powiedział też, że jest dla niego ważna i chce dla niej jak najlepiej. Może mówił tak tylko ze względu na dziecko? Postanowiła, że odpowie zgodnie z prawdą. Przecież kłamstwo i tak wyjdzie na jaw.
            - Powoli się w Tobie zakochuję. – wyznała i czekała na jakąkolwiek reakcję. Draco przysunął się do niej i pocałował delikatnie. Gdy przestał spojrzał jej prosto w oczy i odpowiedział:
            - To tak samo jak ja w Tobie.
            - Naprawdę?
            - Tak. – pogładził ją po brzuszku. – Z każdym dniem coraz mocniej. Wtedy na zjeździe zrozumiałem, że muszę wyrwać Cię ze szpon tego rudego idioty. A nasz maluszek, tylko umocnił mnie w przekonaniu, że dobrze postąpiłem.
            Draco wciąż trzymał rękę na jej brzuchu. Zanim Miona zdążyła odpowiedzieć, oboje poczuli mocne kopnięcie malutkiej stópki. Ich synek poruszył się po raz pierwszy. Hermiona nie mogła powstrzymać łez.
            - Na Merlina, Draco... On kopie! Czujesz? – przyłożyła rękę do brzucha i po raz kolejny Arno pokazał na co go stać. Malfoy wpatrywał się jak zaczarowany i był niesamowicie wzruszony.
            - Czuję. To coś wspaniałego.
            Najpierw pocałował Hermionę, a potem jej brzuch. Tej nocy po raz pierwszy spali razem, w sypialni Draco. Właściwie, to już ich wspólnej. Była Gryfonka wtuliła się w niego i szybko zasnęła. Chłopak leżał jeszcze przez jakiś czas i wpatrywał się w Mionę. Wyglądała tak pięknie i niewinnie. Był idiotą, że nie zauważył tego wcześniej. Arno co jakiś czas dawał o sobie znać. Widocznie on chodził spać troszkę później.

***

            Do porodu został niecały miesiąc. Hermiona siedziała w salonie u Ginny i obie kobiety zajadały się czekoladowymi lodami. Ruda była w piątym miesiącu i spodziewała się chłopca. Blaise i Draco pojechali na jakieś zebranie do San Antonio i mieli wrócić dopiero późnym wieczorem. Dziewczyny postanowiły spędzić ten czas na odpoczynku i ploteczkach. Rozmowę na temat wystroju pokoju dziecięcego przerwał dźwięk SMS w komórce Hermiony.
            - Naprawdę, podziwiam Cię, że nauczyłaś Draco korzystać z telefonu.
            - Przekonał się, że to szybszy środek komunikacji niż sowy.
            Jak się czują moje Skarby?
            Dobrze, kończymy właśnie jeść lody truskawkowe. Hermiona wystukała wiadomość na niewielkiej klawiaturze dotykowego telefonu.
            - Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jesteście razem. Draco jest w Ciebie wpatrzony jak w obrazek.
            - Uwierz, że ja też jestem szczęśliwa przy nim. Chociaż to ostatnie czego mogłabym się spodziewać.
            To zebranie jest koszmarnie nudne. Blaise śpi od dwóch godzin. Tęsknię za Tobą i za naszym małym urwisem.
            A my za Tobą. Niech śpi biedaczek, przyda mu się zapas snu.
            - Planujecie ślub?
            - Rozmawialiśmy o tym, ale jeśli już to jest to bardzo odległa przyszłość.
            - Nie wiem czy czytałaś ostatnio Proroka Codziennego. Ron ożenił się z Dafne.
            - A to nowina. Ciągnie swój do swego.
            - Szkoda mi ich, zarówno Harry’ego i Rona. Uważam, że one czymś ich nafaszerowały. Moja mama mówiła mi kiedyś, że na Pokątnej chodziły plotki o bankructwie ich rodziny. Dlatego Astoria i Dafne chciały wyjść dobrze za mąż, inaczej musiałby pójść do pracy. A wiesz jakie one są chętne do robienia czegokolwiek poza dbaniem o siebie.
            - W takim razie czego czepiły się akurat Rona i Harry’ego?
            - Bo żaden czarodziej o zdrowych zmysłach nie tknąłby ich kijem metrowym. A co tu dopiero mówić o małżeństwie.
            KONIEC! Wracam do was.
            - Draco, napisał, że zebranie się skończyło i już wracają.
            Minutę później Smok i Diabeł za pomocą sieci Fiuu wrócili do domu.
            - Co jest, Kochanie? – zapytał Draco kilka godzin później, gdy Hermiona nie mogła ułożyć się do snu.
            - Jakoś nie mogę zasnąć. Mam wrażenie, że niedługo Arno przyjdzie na świat.
            - Odpręż się, do terminu masz jeszcze prawie trzy tygodnie.
            - Wiem, ale nic na to nie poradzę. Cieszę się, że jesteś obok.
            - Będę zawsze. Kocham Cię.
            - I ja Ciebie.
            Hermiona posłuchała Draco i postanowiła przestać się przejmować. Do terminu jeszcze było sporo czasu. Zasnęła dość szybko, jednak męczyły ją nieprzyjemne sny. Około drugiej w nocy przebudziła się, bo poczuła silny ból w podbrzuszu. Na początku pomyślała, że to jej się tylko przyśniło, ale po chwili sytuacja się powtórzyła.
            - Draco. – potrząsnęła ramieniem chłopaka, ale ten tylko mruknął przez sen:
            - Nie, Mionka, nie mamy już truskawek.
            - Obudź się, nie chcę truskawek! Poród się zaczyna!

***

5 lat później...
            Hermiona siedziała w salonie i czytała książkę, co chwilę zerkała na kojec, gdzie spała ich dwuletnia córeczka, Sophia Hermiona Malfoy. Po chwili z tarasu dobiegł ją odgłos tłuczenia ceramicznej doniczki.
            - No nie! – pani Malfoy odłożyła książkę na sofę i wyszła na taras, gdzie nad resztkami doniczki i jej kwiatka stał pięcioletni blondynek o brązowych oczkach. W małych rączkach trzymał dziecięcą miotłę. – Arno! To już trzecia doniczka w tym tygodniu! Ile razy mam Ci powtarzać, że nie możesz latać na miotle przy tarasie? Przecież tata zbudował dla Ciebie małe boisko, gdzie możesz ćwiczyć. Jeśli się nie nauczysz, że nie można...
            - Ale mamusiu, to nie ja.
            - A kto?
            - Tata.