wtorek, 28 października 2014

Rozdział 25. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?



        Draco, niczym burza, wpadł do domu swojej matki, Narcyzy, która ze stoickim dla siebie spokojem piła miętową herbatę w salonie. Gdy jej ukochany jedynak wpadł do salonu, o mało nie przewracając stolika z lampą, spojrzała na niego z mieszanką czułości i pobłażliwości.
         - Synku, czesałeś się dzisiaj? - Narcyza odstawiła filiżankę na stolik.
         - To co napisałaś jest prawdą? - Draco odpowiedział pytaniem na pytanie, czego jego matka bardzo nie lubiła. Młody Malfoy od razu się zreflektował. - Nie czesałem się. Nawet jakbym to zrobił to nic to nie da.
         - Tak, to co napisałam jest prawdą. Po co miałabym zmyślać.
         - Gdzie oni są?
         - Zasnęli jakieś dwadzieścia minut temu. Za dużo wrażeń,
         - Ale są cali? Odzyskali pamięć?
         - Tak, Harry przywrócił im pamięć godzinę temu. Biedni, byli tacy zdezorientowani.
         - Ale jak to? Gdzie byli? Gdzie ich znaleźli? W ogóle kto ich znalazł?
         - Za dużo pytań, Kochanie. Harry jest w kuchni, on odpowie na wszystkie Twoje pytania. Będziesz miał informacje z pierwszej ręki. - Narcyza wstała. - Chodź, im szybciej z nim porozmawiasz tym szybciej zdecydujemy się, kiedy powiemy o tym Hermionie. Musimy to bardzo dobrze przemyśleć. Zarówno dla niej, jak i dla jej rodziców, będzie to spore przeżycie.
         - Masz rację. Cześć, Potter. - młody dziedzic przywitał się ze swoim dawnym wrogiem. - Czego dopiero teraz dowiaduję się o odnalezieniu rodziców Hermiony? I co oni robią u mojej matki?
         - A Ty czemu taki potargany? To zasługa Hermiony? - Harry od rana miał dobry humor. - Dobra, już jestem poważny. - dodał, widząc rozłoszczoną minę Draco i Narcyzę, która dusiła w sobie śmiech. – Zacznijmy od początku. Kiedy wcieliłeś w życie swój szalony plan szczerze w ogóle nie wierzyłem, że to może się udać. Odnalezienie kogoś, na kogo rzucono zaklęcie zapomnienia to jak szukanie igły w stogu siana. Nie wspomnę już, że w tym przypadku chodziło o dwie osoby. Na początku nie wiedziałem od czego zacząć, gdzie ich szukać. Postanowiłem przeanalizować to, co powiedziała mi o nich Hermiona, kiedy wyruszyliśmy na poszukiwanie Horkruksów. Na podstawie tych informacji ułożyłem plan działania i kierunek poszukiwań. Najcenniejsze okazały się Twoje wskazówki na temat ich podróży. Niestety ciągle krążyłem w kółko, trop co chwilę się urywał i szukałem nowego punktu odniesienia. Jak w wielu sprawach los bywa przewrotny i kompletnie zaskakujący. Co się okazało? Rodzice Hermiony od jakiegoś czasu byli dla nas na wyciągnięcie ręki. Podczas ich podróży zakochali się w Wielkiej Brytanii i postanowili przenieść się na stałe do Londynu.
         - Jaja sobie robisz. – Draco w końcu zdołał wydusić z siebie słowo.
         - Nie tym razem. Co lepsze, wynajęli mieszkania na Cherry Street.
         - Przecież to...
         - Otóż to. Dwie ulice dalej od domu, który Hermiona wynajmuje z dziewczynami. Uważam, że wcześniej czy później by ich spotkała. Tak się stało, że to właśnie Twoja mama spotkała ich wczoraj w parku. Zawiadomiła mnie i ściągnęliśmy ich tutaj. Kilka godzin trwało zanim przywróciliśmy im pamięć. Był środek nocy więc uznaliśmy, że z samego rana poinformujemy Ciebie i wspólnie zastanowimy się nad najlepszym rozwiązaniem dla tej sytuacji.
         - Jak rodzice Hermiony zareagowali na to wszystko?
         - Zadziwiająco spokojnie. – westchnął Harry. – Są lekko skołowani, bo w końcu nie pamiętają ostatnich sześciu lat. Jednego jestem pewien, nie są jeszcze gotowi na spotkanie z Hermioną.
         - Dlaczego? Są na nią źli?
         - Nie, synu. – odezwała się Narcyza. – Takie spotkanie po latach dla nich i Hermionki to będzie prawdziwy szok. Oni ostatni raz widzieli swoją córkę, kiedy była jeszcze nastolatką, a teraz jest dorosłą kobietą. Z kolei, Hermiona żyje w przekonaniu, że nie ma już szans na ich odnalezienie. Musimy ich do tego spotkania bardzo dobrze przygotować. Jej rodzice mogą u mnie zostać tak długo, jak to będzie potrzebne. Są tutaj bezpieczni. Myślę, że podczas naszej kolacji po Nowym Roku będą już gotowi na spotkanie. Ja biorę na siebie rodziców Hermiony, będę z nimi dużo rozmawiać i przygotuję ich na to spotkanie. Wasza rola będzie polegała na przygotowaniu Hermiony.
         - Nie będzie to łatwe. – odezwał się Harry. – Sam przez pięć lat przekonywałem ją, że powinna odpuścić.
         - Co nie zmienia faktu, że nie przestała o tym myśleć. – dodał Draco. – Wspominała mi kiedyś o tym, że chce ich odnaleźć.
         - To już coś. Nie będzie to łatwe, ale poradzimy sobie. – Narcyza nie traciła optymizmu.
         - Nie będzie to łatwe, ale teraz już nie mamy wyjścia. – Harry zaczął zbierać dokumenty, które wypełniał przed pojawieniem się Draco. – Dziś Wigilia, co zamierzacie?
         - Cóż, zjemy kolację z rodzicami Hermiony. I tak mieliśmy świętować we dwójkę. – Narcyza uśmiechnęła się promiennie. – Przygotuję dodatkowe nakrycia. Skrzaty przygotowały jedzenia na tydzień. Zostaniesz z nami?
         - Chciałbym, ale nie mogę, Pani Malfoy. Obiecałem profesor McGonagall, że jako nowy nauczyciel pojawię się w Święta w Hogwarcie na kolacji. Zobaczymy się pojutrze. Dacie sobie radę?
         - Tak, jasne. Jesteśmy w kontakcie, Potter.
         - Oczywiście. Wesołych Świąt. – Wybraniec pożegnał się i po chwili zniknął za pomocą teleportacji.
         - Gretel, będzie dziś na kolacji?
         - Nie, pojechała z Jacobem do jego rodziców. Byli u mnie wczoraj rano, zjedliśmy razem śniadanie. Tak się cieszę, że trafiła na takiego dobrego chłopaka. Ślub tuż tuż, nie mogę się już doczekać. Kiedy wy mi tak wyrośliście? – spojrzała na swojego syna z matczyną czułością. – Jadłeś coś dziś?
         - Jeszcze nie. – młody Malfoy dopiero teraz poczuł, że jest głodny.
         - Gwiazdko! – zawołała Pani Malfoy a obok niej pojawiła się skrzatka.
         - Co mogę dla Pani zrobić? – zadbana istotka ukłoniła się nisko.
         - Proszę, przygotuj bardzo duże śniadanie dla mojego syna.
         - Już się robi! – Gwiazdka ukłoniła się przez Narcyzą i Draco po czym znikła.
         - Widzę, że dobrze traktujesz skrzaty.
         - Oczywiście, że tak. To Twój ojciec był tyranem w domu, nie ja.
         - Wiem o tym. A co u niego słuchać?
         - Nie wiem i nie wiele mnie to interesuje. Od czasu mojej wyprowadzki i naszego rozstania nie utrzymujemy kontaktów. Wiem tylko tyle, że spędza dużo czasu z Greengrassami.
         - Są warci siebie. Tak w ogóle mamo uważaj, bo Hermiona jest przeciwna temu żeby skrzaty służyły w domu czarodziejów.
         - Naprawdę? Ta dziewczyna ma złote serce. Masz wielkie szczęście.
         - Wiem, mamo. Każdego dnia jestem wdzięczny, że wybaczyła mi wszystko. Nie wyobrażam sobie życia bez niej.
         - Może w takim razie, nie tylko ślub Gretel zbliża się wielkimi krokami?
         - Spokojnie, nie wybiegaj aż tak daleko w przyszłość. Wszystko w swoim czasie.
         - Rozsądnie, ale nie pozwól żeby ktoś Ci ją sprzątnął sprzed nosa.
         - Marny los tego, kto nawet o tym pomyśli.
         - Śniadanie dla Panicza. – Gwiazdka pojawiła się przy stole i postawiła na nim suto zastawioną tacę. – Czy Gwiazdka może jeszcze coś zrobić?
         - Nie, dziękujemy. To wszystko. – odezwał się Draco i zabrał za jedzenie. – Mmmm, pyszności.
         - Cieszę się, że Ci smakuje.
         - Czyli wychodzi na to, że to Ty odnalazłaś rodziców Hermiony. Jesteś niesamowita, że chcesz jej pomóc.
         - Jeśli mam być szczera to czuję się trochę winna tej sytuacji. Gdyby nie Sam-Wiesz-Kto, ta dziewczyna nigdy nie musiałaby posuwać się do ostateczności. To tylko dowodzi jak bardzo kocha swoich rodziców i do jakich poświęceń jest zdolna. Ciągle myślę o tamtych czasach, kiedy nasz świat był przepełniony złem.
         - Nie myśl o tym. Najważniejsze, że to minęło. Trzeba cieszyć się z tego, co jest tu i teraz. – Draco postanowił zmienić temat. - O której jemy dziś kolację?
         - Pomyślałam, że dziewiętnasta będzie odpowiednią godziną. Państwo Granger wiedzą o tym, że w tym roku spędzą Święta z nami. Powiedziałam im o tym wcześniej i wydają się zadowoleni z tego pomysłu. Do naszej kolacji z Hermioną zostało jakieś półtora tygodnia. Przez ten czas mam zamiar spędzić z nimi jak najwięcej czasu na rozmowie. Musisz mi w tym pomóc, synku. Opowiesz im o Hermionie, co robi, co lubi, jaka teraz jest. Ty ją znasz lepiej ode mnie. Są bardzo ciekawi jak ich córka się zmieniła przez ten czas.
         - Postaram się jak najlepiej sprostać temu zadaniu, chociaż trudniejsze będzie przygotowanie Hermiony do tego spotkania.
         - Dasz sobie radę. Na razie niech cieszy się świąteczną atmosferą. Za jakiś czas jej życie obróci się o sto osiemdziesiąt stopni. I musimy być na to gotowi. 

***

         - Zmieniłaś się. Wypiękniałaś.
         - Już to mówiłeś. – Hermiona siedziała przy stole z Ronem i bez przekonania grzebała łyżką w misce z płatkami owsianymi. Czuła się bardzo nieswojo. – Czemu przyjechałeś bez Nicolett?
         - Magomedyk uznał, że powinna unikać magicznych środków teleportacji a także nie przemęczać się bez potrzeby. Postanowiliśmy wspólnie, że te Święta każde z nas spędzi ze swoją rodziną.
         - Mhmm. – mruknęła panna Granger. – Znacie już płeć dziecka?
         - Jeszcze nie. Najwcześniej za miesiąc poznamy. A co u Ciebie? Pracujesz jeszcze w Mungu?
         - Tak. Nie mam zamiaru zmieniać pracy w najbliższym czasie. Nie jest łatwa, ale daje mi sporo satysfakcji. A Tobie jak się pracuje ze Smokami?
         - Podobnie jak u Ciebie. Nie jest łatwo, czasem niebezpiecznie, ale to satysfakcjonująca praca. Charlie mi dużo pomaga.
         - Hagrid byłby wniebowzięty gdyby był na Twoim miejscu.
         - Co jakiś czas na odwiedza, a raczej Norberta.
         - Norbert jest wciąż z Twoim bratem?
         - Tak, ma się tam naprawdę dobrze. Cieszę się, że spędzasz Święta w Norze. Jest prawie jak za dawnych czasów.
         - To prawda.
         - Kochani, zjedliście już? – do kuchni weszła Pani Weasley. – Zaraz ma się pojawić cała nasza rodzina! Czas zabrać się za ostateczne przygotowania do świątecznej kolacji!
         Hermiona odetchnęła z ulgą na widok Pani Weasley. Mogła w końcu, bez żadnej głupiej wymówki, uwolnić się od Rona i jego przeszywającego na wylot wzorku. Poszła na górę obudzić Ginny, z nią będzie czuła się raźniej w obecności jej brata. Miała dziwne przeczucie, że Ron zmyśla na temat swojej dziewczyny. Jednak na chwilę obecną postanowiła nie zaprzątać sobie tym głowy. Może mówił prawdę? Gdy Ruda doprowadziła się już do stanu normalnego funkcjonowania (zajęło jej to niecałe dwie godziny) przyjaciółki zabrały się za ubieranie choinki. W tym czasie Artur i Ron układali stoły i krzesła. A Molly krzątała się w kuchni i zajmowała się ostatnimi poprawkami świątecznych dań.
         - Czemu nie zaprosiłaś Draco na Święta? Ron dostałby po pysku za bezczelne gapienie się na Ciebie. – szepnęła Ruda, gdy kończyły ubierać choinkę.
         - Nic nie mów. Paskudnie się z tym czuję. – Hermiona powiesiła ostatnią bombkę w kształcie piernika. – Poza tym, proponowałam mu to. Ale już obiecał swojej mamie, że spędzi te Święta z nią. Przechodzi teraz trudny okres. Ale opowiem Ci potem, jak będziemy same. Blaise będzie?
         - Tak. Powiedział, że zjawi się przed siedemnastą. Wiesz, martwię się trochę. Ostatnio Blaise dziwnie się zachowywał. Chodził taki zamyślony i nieobecny. Boję się, że chce mnie zostawić.
         - Ginny, wróć po rozum do ślicznej główki. Facet świata poza Tobą nie widzi, a Ty wymyślasz takie idiotyzmy! Blaise kocha Cię, to widać.
         - W takim razie, jak wytłumaczysz jego dziwne zachowanie? Nigdy taki nie był.
         - A pomyślałaś, że to ma związek z jego pracą? Może ma jakieś trudne sprawy na głowie i zwyczajnie nie może przestać o tym myśleć. Poza tym, macie zamieszkać razem od Nowego Roku. To chyba o czymś świadczy! Nie proponowałby Ci wspólnego mieszkania, gdyby chciał zakończyć wasz związek. Muszę Ci powiedzieć, że zaskoczyłaś mnie. Nie sądziłam, że aż tak Ci na nim zależy. Zawsze myślałam, że do spraw miłosnych podchodzisz z większym dystansem.
         - Bo tak było, ale naprawę się w nim zakochałam. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie czułam. Spotykamy się od czerwca, a ja straciłam dla niego głowę. Kiedyś myślałam, że to co czułam do Harry’ego to prawdziwa miłość, ale myliłam się. Uczucie do Blaise’a jest o wiele silniejsze.
         - Jestem przekonana, że on też darzy Cię takim samym uczuciem. Nie martw się na zapas.
         - Kochani, chodźcie się przywitać z Georg’em i Angeliną! – zawołała Pani Weasley.
         - O widzisz, chodź! – Hermiona podniosła się z podłogi, na której siedziała i delektowała się zapachem świątecznego drzewka. – Stęskniłam się za nimi. Ciekawe jaki kawał opowie nam na powitanie Twój brat?
         W tym roku przy świątecznym stole zasiadło bardzo dużo osób – Artur, Molly, Bill, Fleur, Victoire, Dominique, Percy, Audrey, Molly, Lucy, George, Angelina, Fred, Roxanne, Ginny, Balise, Hermiona i Ron*. Ku rozpaczy panny Granger Ron usiadł naprzeciwko niej, co chwile posyłając jej „rozbrajające” uśmiechy, które dziewczyna skrupulatnie ignorowała. Była Gryfonka, mimo wszystko, czuła się wspaniale w towarzystwie osób, które są jej najbliższe. Niestety, nawet to nie zastąpi jej własnych rodziców za którymi tęskniła każdego dnia coraz bardziej. Zanim zdążyła pogrążyć się w rozmyślaniach i całkowicie odpłynęła, Blaise wstał od stołu i poprosił wszystkich o uwagę.
         - Dziękuję. – zaczął swoją przemowę, gdy gwar ucichł. – Moi Drodzy, mam przyjemność spędzać z wami pierwsze Święta i bardzo się cieszę, że przyjęliście mnie tak ciepło. Czuję się jakbym był członkiem waszej rodziny od dawna. Arturze, Molly... – zwrócił się do seniorów rodu. – Macie najwspanialszą córkę na świecie. – pocałował Ginny w dłoń, a Hermiona o mało nie zemdlała z wrażenia. Przeczuwała, co zaraz nastąpi, w przeciwieństwie do Rudej, która (jak zawsze) była kompletnie rozkojarzona. – Dziwię się jak taka cudowna istotka wytrzymuje z takim diabłem jak ja, ale to tylko z jednych powodów dla których kocham ją ponad wszystko. – Blaise zrobił krótką pauzę, po czym zwrócił się do Ginny. – Kochanie, znamy się od bardzo dawna, nasze relacje nie zawsze były wspaniałe, ale liczy się to, co jest tu i teraz. Jesteś najcudowniejszą kobietą na świecie i zrobię dla Ciebie wszystko. Dlatego chcę zadać Ci bardzo ważne pytanie. – wyjął z kieszeni marynarki czerwone pudełeczko i uklęknął przed nią. Pani Weasley miała łzy w oczach. – Ginevro Molly Weasley, kocham Cię każdego dnia coraz bardziej i chcę z Tobą spędzić resztę mojego życia. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
         - Na Merlina... – Ruda nie potrafiła powstrzymać łez. – Jesteś szalony, Blaise.
         - Nie mniej niż Ty, Kochanie. – uśmiechnął się Diabeł.
         - Oczywiście, że zgadzam się, wariacie! Tak bardzo Cię kocham! – Ginny przytuliła swojego narzeczonego, a wszyscy zgromadzeni zaczęli bić gromkie brawa. Te Święta na pewno cała rodzina Weasley’ów zapamięta na długo. 

***

         Krótko przed północą Hermiona postanowiła zaczerpnąć świeżego powietrza i wyszła na ganek przed Norą. Wszystkie dzieci już dawno poszły spać, a dorośli siedzieli w salonie i rozmawiali na wszelkie tematy, oczywiście najgorętszym tematem było świeżo upieczone narzeczeństwo. Panna Granger bardzo cieszyła się ich szczęściem i życzyła im jak najlepiej, bo absolutnie na to zasługiwali. Z jednej strony, też troszkę im zazdrościła. Przez krótką chwilę chciała być na jej miejscu i przeżyć podobne zaręczyny. Może kiedyś...
         - A tutaj jesteś. Wszędzie Cię szukałem! – Ron usiadł obok niej na drewnianej ławce. Hermiona poczuła, że wnętrzności przewracają jej się w środku.
         - No i znalazłeś. Powinieneś pomyśleć nad karierą detektywa. – odpowiedziała z nieukrywanym sarkazmem, czego Ron nie zauważył.
         - Może kiedyś, kto wie. Ale Ginny miała dziś niespodziankę. Podejrzewałaś coś?
         - Nie. – odpowiedziała patrząc w rozgwieżdżone niebo. – Cieszę się, że tak dobrze im się układa. Zasługują na to.
         - Taaaaak, pomyśleć, że moglibyśmy być na ich miejscu.
         - Co? – Hermiona miała wrażenie, że zaraz wybuchnie. – Coś Ty powiedział?
         - Nic takiego... to co uważam. – Ron poczuł się bardzo niepewnie nagłym wybuchem złości panny Granger. – Jeszcze nie jest za późno...
         - Ron, czy Ty upadłeś na głowę? O czym Ty w ogóle bredzisz? Przecież między nami nic nie ma! Nie było i tym bardziej nie będzie! Co to znaczy, że nie jest za późno? Masz dziewczynę do cholery, która spodziewa się Twojego dziecka!
         - Nie mam, zostawiłem ją. Pomyślałem, że wtedy...
         - Że co wtedy? Rzucę Ci się w ramiona i pogratuluję jak wielkim debilem jesteś? Jak mogłeś jej to zrobić?! Teraz już rozumiem dlaczego Charlie nie przyjechał na Święta. Został z nią, prawda?
         - A czy to ważne?
         - Przynajmniej Twój brat ma więcej oleju w głowie, Ty pieprzony egoisto!
         - Daj mi dojść do słowa! Kochałem Cię od dawna, wiedziałaś o tym i mimo wszystko odrzucałaś moją miłość! Starałem się tak bardzo, ale Ty ciągle mi powtarzałaś, że możemy się tylko przyjaźnić. I kto tu jest egoistą?
         - Jesteś bezczelny! – panna Granger była już na skraju wytrzymałości.
         - No tak, zawsze co złe to Ron! Zapomniałem, że Ty gustujesz w blondynach, zwłaszcza w takich, co mają skrytki pełne... – chłopak nie dokończył zdania, bo Hermiona wymierzyła mu siarczystego policzka.
         - Jak śmiesz tak do mnie mówić i zarzucać mi bycie materialistką? Nie Twoja sprawa w kim gustuję, Ronaldzie!
         - Co tutaj się dzieje? – na ganek wyszła także Ginny, która chyba jako jedyna usłyszała ostrą wymianę zdań między byłymi uczniami Hogwartu.
         - Chcesz wiedzieć? Twój kochany i wspaniały brat zostawił swoją ciężarną dziewczynę, którą teraz opiekuje się Charlie. Myślał, że w ten sposób zbliżmy się do siebie. Mało tego, kiedy uświadomiłam mu, że nigdy między mną a nim do niczego nie dojdzie nazwał mnie egoistką i materialistką gustującą w blondynach!
         - Ron! – Ruda spojrzała ze złością na brata. – To prawda? Jak mogłeś zrobić to Nicolett? Ona nie zasługiwała na takiego idiotę jak Ty!
         - To co miałem z nią być, chociaż jej nie kochałem?
         - Było o tym wcześniej pomyśleć! – dorzuciła chłodno Ginny. – Wstydź się. Chodź, Miona, pójdziemy do mojego pokoju i spokojnie porozmawiamy.
         Przyjaciółki minęły chłopaka, nie zaszczycając go nawet jednym spojrzeniem. Przechodząc przez salon Ruda dała znak Blaise’owi aby poszedł z nimi. Gdy znaleźli się w sypialni jedynej córki Weasley’ów Hermiona rzuciła na pokój zaklęcie wyciszające.
         - Co się stało? – zapytał Diabeł na widok trzęsącej się ze złości Hermiony. Dziewczyna opowiedziała mu dokładnie całe zajście, uwzględniając dzisiejsze prześladowanie przez Rona. Wspomniała także o przeszłości, kiedy to wielokrotnie odrzucała jego starania.
         - Kochanie, nie obraź się, ale zaraz Twój brat dostanie w pysk.
         - Daj spokój, Blaise. – Ginny powoli się uspokajała. – Rozumu mu w ten sposób nie wbijesz do łba.
         - Trudno mi odpuścić, kiedy on potraktował tak tamtą dziewczynę i obraził moją przyjaciółkę!
         - Ruda, ma rację. – Hermiona usiadła na łóżku. – To nie jest żadne wyjście. Na Merlina, jak dobrze, że Charlie jest z Nicolett. Musimy się z nim skontaktować.
         - Racja. Z samego rana wyślemy do niego sowę.
         - Wybaczcie ale nie jestem w stanie w tej chwili przebywać z nim pod jednym dachem. Wracam do Londynu.
         - Jeśli mogę Ci coś doradzić, to zostań do rana. – odezwała się Ginny. – Jak znikniesz teraz wszyscy to zauważą, a wolałabym uniknąć takiej sytuacji. Mama tak bardzo chciała poznać Nicolett. To będzie dla niej cios. Jutro rano i tak większość wraca do swoich domów. Ty też wtedy powiesz, że musisz wcześniej być w Londynie, bo wzywają Cię do pracy albo umówiłaś się z Draco. Coś się wymyśli.
         - Chyba masz rację. – przytaknęła Hermiona. – Pójdę pod prysznic a potem prosto do łóżka. Mam serdecznie dość wrażeń jak na jeden dzień.
         Z samego rana panna Granger pożegnała się z rodzicami Rudej, tłumacząc że dostała pilną sowę ze szpitala. Następnie szybko teleportowała się do domu, unikając przy tym spotkania z Ronem, który jeszcze najprawdopodobniej spał. Gdy tylko przekroczyła próg usłyszała płacz Ashley dobiegający z łazienki na parterze. Natychmiast pobiegła w tamtym kierunku, zastała ją siedzącą na podłodze przy ubikacji. Łzy dosłownie spływały po jej twarzy potokiem.
         - Ash, kochanie. Co się stało? Coś z Jacobem? – Hermiona wzięła chusteczki, które leżały obok i zaczęła delikatnie wycierać jej twarz. – No już cicho, nie płacz!
         - Nie. Jestem w ciąży. – wydusiła z siebie po czym zapłakała jeszcze rzewniej.
         - To wspaniale, że będziesz mieć dziecko! – panna Granger pomyślała, że to może jednak są łzy szczęścia. – Czy Jacob już wie?
         - Wie... – Ashley wydmuchała nos. – Rozstaliśmy się.
         - Co?! Zostawił Cię z powodu dziecka? Jak on mógł!?
         - Nic nie rozumiesz. To nie jest jego dziecko!
         - O czym Ty mówisz? Czyje to jest dziecko, jak nie jego?
         - Moje. – Hermiona usłyszała głos zza pleców. Bardzo dobrze znała ten głos. Przeszedł ją lodowaty dreszcz. Bardzo powoli odwróciła się i spojrzała na mężczyznę stojącego w drzwiach łazienki.
         - O mój Boże...

*wymieniłam wszystkie dzieci naszej kochanej rodziny Weasley’ów. Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy się jeszcze urodzili (wg poprawności dat), ale postanowiłam to ciut przyśpieszyć.

-----------
Jak pewnie zauważyliście zmieniłam szablon bloga.
Co sądzicie o nowym rozdziale? Nie ukrywam, trochę się tutaj dzieje.
Ocenę, jak zawsze, pozostawiam Wam!
Buziaki!
C.

niedziela, 26 października 2014

25.

Pod ostatnim postem otrzymałam taki komentarz: "Niech ta Astoria się odwali z tą ciążą, a Draco i Hermionka (w następnym rozdziale) będą mieli sex i dziecko (chłopca np. Monstrous (Koszmar). BŁAGAM ZRÓB TAK!!!"

Postanowiłam spełnić prośbę i oto przed wami nowy rozdział!


Rozdział 25
Astoria odwaliła się z ciążą. Draco i Hermiona z tej okazji mieli sex.

Epilog.
Mają dziecko, chłopca imieniem Monstrous.

KONIEC xD

 p.s. połowa 25tki za mną! ;) niedługo dodam nowy rozdział. cierpliwości, Kochane!

sobota, 11 października 2014

Rozdział 24. Przecież Astoria to niezła "sztuka"



             - Jamie, nawet nie wiesz jak się cieszę, że tak dobrze Ci się układa.
            Hermiona pomagała ciężarnej kobiecie pakować ubrania do niewielkiej skórzanej torby.
            - Sama jeszcze nie mogę w to uwierzyć. Moje życie wygląda teraz całkiem inaczej, obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. I szczerze przyznam, że bardzo mi to odpowiada. Teraz, kiedy nie jestem własnością Desmonda, mogę sama decydować o swoim życiu. Udało mi się odnowić kontakt z moją ciotką.
            - To świetnie, przeprowadzka dobrze wam zrobi. Chociaż będę tęsknić za wami.
            - Oxford to nie koniec świata. Mam nadzieję, że będziemy się regularnie widywać. Prawda jest taka, że bez Ciebie i Ginny moje życie dalej toczyłoby się tym samym rytmem. To dzięki wam odzyskałam życie bez strachu.
            - Jamie, ta siła zawsze była w Tobie. Jestem pod wrażeniem, bo jesteś naprawdę silną kobietą. Wywalczyłaś to dla siebie i swoich dzieci. A Desmond...odzywa się? – Hermiona nie przyznała się do niemiłego spotkania z mężczyzną. Nie chciała dodatkowo martwić jego żony.
            - Nie. I dobrze. Mój adwokat załatwiła wszystkie sprawy, ja nie muszę się nim przejmować.
            - Masz rację, jedno zmartwienie mniej.
            - Chciałaś powiedzieć, najważniejsze zmartwienie. – zaśmiała się Jamie. – Co zrobisz z mieszkaniem? Masz zamiar je wynająć?
            - Raczej sama w nim zamieszkam. Widzisz, po Nowym Roku Ginny wprowadza się do swojego chłopaka, Ashley za niecałe dwa miesiące wychodzi za mąż, więc i ona zamieszka ze swoim mężem. Mnie nie będzie stać na opłacanie czynszu za wynajem domu.
            - Mogę o coś zapytać?
            - Pewnie.
            - Ginny wspominała, że masz wciąż dom Twoich rodziców. Dlaczego w nim nie zamieszkasz?
            - Nie potrafię. Moi rodzice... oni zaginęli na wycieczce w Australii. Poświęciłam kilka lat na ich poszukiwania, ale bezskutecznie. Poruszyłam niebo i ziemię. Uważam to za największa porażkę mojego życia i zwyczajnie ten dom ma w sobie za dużo wspomnień. Tak naprawdę to już o nim zapomniałam, stoi pusty od kilku lat. Ale z drugiej strony nie mogę się przemóc aby go sprzedać. I błędne koło się zatacza.
            - Przykro mi bardzo, że tak dobra osoba, jak Ty doświadczyła w życiu takiej strasznej straty.
            - Niestety, widocznie tak musiało być. Lepiej Ty mi powiedz o swojej pracy w Oxfordzie.
            - Będę księgową. Mój szef jest na tyle wyrozumiały, że pozwolił mi pracować w domu. W mojej sytuacji to najlepsze rozwiązanie. Mam nadzieję, że mnie odwiedzisz. W ogóle, co robisz w Święta?
            - Spędzam je z rodziną Ginny. To już taka tradycja.
            - Twój chłopak też tam będzie? - zapytała Jamie.
            - Gdybym go miała, to pewnie by był.
            - A ten blondyn? Draco? Dobrze pamiętam?
            - To nie jest mój chłopak. Przyjaźnimy się, chyba.
            - W takim razie przepraszam, nie wiedziałam. Wydawało mi się, że jesteście parą.
            - Każdy tak mówi. - przyznała Hermiona. - Prawda jest zupełnie inna. Widzisz my znamy się od bardzo dawna, w zasadzie od dzieciństwa. Może będzie to dla Ciebie dziwne, ale wtedy byliśmy wrogami. Potem po szkole kilka lat się nie widzieliśmy. Tak naprawdę, dopiero zaczynamy się poznawać. Nie wiem, czy mogę mu zaufać, bo wiem jaki był kiedyś.
            - Kiedyś. - podsumowała Jamie. - Teraz chyba już taki nie jest?
            - Nie, ale jeszcze troszkę minie czasu aż zaufam mu całkowicie.
            - Masz rację, zaufanie to bardzo ważna rzecz. Mam szczerą nadzieję, że będziecie kiedyś razem. Widziałam jak on na Ciebie patrzy. Z taką czułością i troską.
            - Też zaczynam to dostrzegać, ale muszę być całkowicie pewna, że Draco naprawdę się zmienił. Jeśli nie będę mieć tej pewności nigdy nie zwiążę mojej przyszłości z nim. Mam już za sobą nieudany związek z bratem Ginny. Obiecałam sobie, że mój następny partner będzie już tym jedynym i ostatnim.
            - Czyli Draco jest na szczycie listy?
            - Można tak powiedzieć. - zaśmiała się Hermiona. - Ma wszystko czego szukam w facecie - intelekt, zainteresowania, no i jest przystojny. Ale musi sobie zapracować na moje zaufanie.
            - Będę mocno za was trzymać kciuki. Mam nadzieję, że niedługo dostanę zaproszenie na ślub.
            - Prędzej na ślub Ginny niż mój. Tylko patrzeć jak Blaise oświadczy się jej. - Hermiona zerknęła na zegarek, wiszący na ścianie. - Ojej, zasiedziałam się. Wieczorem jadę do rodziców Ginny, a jeszcze nie jestem spakowana. Gdy tylko dotrzesz do Oxfordu, daj mi znać. Będę spokojniejsza.
            - Obiecuję!

***

            Hermiona Granger siedziała w swojej sypialni na podłodze i poszukiwała odpowiednich ubrań, które zabierze ze sobą do Weasley'ów. Spakowała już piżamę, sukienkę na świąteczną kolację, kilka koszulek, ciepły sweter, spodnie i legginsy. Do tego, na górę, dorzuciła bieliznę. Zostało jej tylko skompletować kosmetyczkę i była gotowa do wyjazdu. Planowała skorzystać z teleportacji. Nie przepadała za tym sposobem podróżowania, ale to była najszybsza metoda na przemieszczanie się z punktu A do punktu B. Gdy wkładała ręcznik do torby usłyszała odgłos towarzyszący teleportacji, a po chwili pukanie do drzwi.
            - Cześć, Pięknoto. - Draco nie czekając na magiczne "proszę" wszedł do jej sypialni.
            - Czy Ty właśnie teleportowałeś się wprost do naszego domu?
            - Dokładnie. - podszedł do niej i złożył na jej ustach namiętny i cholernie krótki pocałunek. - Wiesz jak zimno jest na dworze? Śnieg pada od dobrych trzech godzin i nie wygląda na to, że szybko przestanie.
            - A no, faktycznie. - Hermiona wyjrzała przez okno. Jakoś nie potrafiła zebrać myśli. Ciekawe dlaczego? - Chcesz coś gorącego do picia?
            - Nie, dzięki. Wpadłem tylko na chwilę. Chciałem zdążyć przed Twoim wyjazdem do Weasley'ów. - blondyn czuł się bardzo swobodnie i zaległ na łóżku byłej Gryfonki.
            - Wygodnie Ci?
            - Nie bardzo. Ale możesz do mnie dołączyć. Będzie idealnie.
            - Chciałbyś. - Hermiona miała wielką ochotę położyć sie obok niego, ale postanowiła chwilkę sie podroczyć.
            - Pewnie, że bym chciał. - Draco wyciągnął w jej stronę rękę. - Chodź, nie daj się prosić.
            Dziewczyna wiedziała. że nie powinna tak szybko i łatwo mu ulegać, ale nic na to nie poradziła. Nie mogła powstrzymać się przed jego dotykiem, który wręcz ubóstwiała. A jej ciało ciągle chciało więcej. Była Gryfonka położyła się obok niego, wcześniej zgarniając koc, który leżał na szafce. Leżeli wtuleni w siebie, pod kocem, dobre dwadzieścia minut nie odzywając sie do siebie ani jednym słowem. Bo i po co? Słowa były tu zbędne. Każde z nich delektowało się tą chwilą, która mogłaby trwać wiecznie. Hermiona rozmyślała o tym, że czuje się przy nim jak w niebie, ale z drugiej strony bardzo bała się zranienia. Nie potrafiła zaufać mu do końca. Jeszcze nie teraz. Draco natomiast myślał o tym, jak wielkie szczęście w zyciu go spotkało. Cieszył się niezmiernie, że to Hermiona skradła mu serce. Był tego absolutnie pewny. Kochał ją najbardziej na świecie i juz niedługo powie jej to.
            - O której masz być u Weasley'ów. - Draco przerwał ciszę.
            - Nie umawiałam się na konkretną godzinę. Powiedziałam, że będę pod wieczór.
            - Jak chcesz mogę Cię tam odwieść. Ostatnio jakoś polubiłem jeszcze bardziej jazdę samochodem. Chyba przez ten głupi zakład.
            - Nie, dziękuję. Skorzystam z teleportacji. A może Ty też spędzisz tam Święta?
            - Bardzo Ci dziękuję za tę propozycję, ale już obiecałem mojej matce, że spędzę Święta z nią. Przechodzi teraz trudny okres. Nie mówiłem o tym wcześniej, ale moja matka zdecydowała się odejść od Lucjusza.
            - Naprawdę? - Hermiona była zaskoczona ta informacją. - Jak ona to znosi?
            - Z dnia na dzień coraz lepiej, chociaż miewa jeszcze napady płaczu.
             - A Twój ojciec?
            - Nie wiem i szczerze mówiąc mało mnie to obchodzi. Nie rozmawiałem z nim od dobrych czterech lat, kiedy to próbował wymusić na mnie zaręczyny z tym pustakiem, Astorią Greengrass.
            - Przecież Astoria to niezła "sztuka". Poza tym to Ślizgonka.
            -Pfff, proszę Cię. Mi podobają się Gryfonki.
            - Wszystkie?
            - Tylko jedna.
            - A znam ją?
            - Czy znasz to nie wiem, ale mówię Ci takiej dziewczyny to ze świecą szukać.
            - Szczęściara z niej.
            - Ze mnie jest większy szczęściarz, bo wybaczyła mi wszystko. Tylko nie wiem, czy ona odwzajemnia moje uczucia?
            - Nie pytałeś jej o to jeszcze?
            - Nie, chcę zrobić to w odpowiednim momencie. Tymczasem chcę zapytać o coś innego. Hermiona, czy po Nowym Roku znajdziesz wolny wieczór, żeby zjeść kolację ze mną i Narcyzą?
            - Z Twoją mamą?
            - A znasz inną Narcyzę? Chce Cie poznać, bo do tej pory jakoś nie było dobrej okazji.
            - Czekaj... - Hermiona wsparła się na łokciu, patrząc chłopakowi prosto w oczy. Jakby liczyła, że dowie się z nich więcej. - Czy Ty powiedziałeś jej o mnie, o nas...?
            - Dokładnie tak.
            - I co ona na to?
            - Pytała się kiedy sprezentujemy jej wnuka.
            - Serio pytam! - Hermiona dała Draco kuksańca między żebra.
            - To mówię, wredoto! Cieszy się, że jestem szczęśliwy i chce Cię poznać. Na Twoim miejscu bym uważał. Oddała do czyszczenia rodowy pierścień, który nosiła każda Pani Malfoy.
            - Ależ Ty jesteś zabawny. Tylko, że ja nie widzę w tym powodów do żartów.
            - Kto powiedział, że ja żartuję? Ale nie odpowiedziałaś mi na pytanie. Co z tą kolacją?
            - Dobrze, zgadzam się. - odpowiedziała Hermiona po krótkim namyśle. Mam nadzieję, że nie będę tego żałować, dodała już w myślach.
            - Cieszę się, że się zgodziłaś. - Draco ucałował jej dłoń. - Muszę uciekać, przed końcem roku w Ministerstwie mamy zawsze młyn.
            - Wiem, Ginny wczoraj mi mówiła, że Blaise prawie tam nocuje.
            - No właśnie, całe szczęście, że od stycznia dołączy do nas Potter. Zawsze to jedna osoba więcej do pomocy. Do tego czasu tonę w raportach. Minister wymyślił sobie, że musimy przejrzeć wszystkie miesięczne raporty, a potem opracować jeden duży na koniec roku.
            - Dasz sobie radę, jeśli chcesz mogę Ci pomóc.
            - Tak, na pewno. Ty sama przepracowujesz się, nie ma takiej opcji żebyś mi pomagała. Przez święta musisz odpocząć. Zero pracy, dobrze?
            - Dobrze, Pani Weasley i tak nie pozwala nikomu pracować w Święta. Wolno nam tylko jeść i odpoczywać.
            - I prawidłowo. Miło mi się z Tobą leży, ale jak zaraz nie pojawię się w Ministerstwie to Blaise mnie zabije. On tam siedzi od rana.
            - A Ty się tak obijasz?
            - Wypraszam sobie. - Draco pocałował ją w czoło. - Uciekam.
            - Kiedy teraz się zobaczymy?
            - Chyba dopiero po Świętach. - odpowiedział Draco, zakładając zimową kurtkę. - Kiedy wracasz do Londynu?
            - W pierwszy dzień stycznia, jakoś wieczorem.
            - Przyjadę po Ciebie, dobrze? A potem pojedziemy w jakieś fajne miejsce.
            - A nie możemy się tam teleportować?
            - Nie, bo tam jest dużo mugoli. Bezpieczniej będzie wtopić się w tłum.
            - Powiesz mi co to za miejsce?
            - Zapomnij.
            - Draco! - Hermiona zwinnym susem znalazła się obok niego. - Powiedz mi!
            - Nie ma mowy, to będzie niespodzianka. A tymczasem życzę Ci Wesołych Świąt, Słoneczko. Prezent dostaniesz jak się spotkamy następnym razem.
            - Jaki prezent?
            - Niespodzianka. - pocałował ją w usta i po chwili już go nie było.

***

            Święta Bożego Narodzenia to bez wątpienia najpiękniejszy czas w roku. Atmosferę Świąt widać na każdym kroku. Sprzedawcy ozdabiają witryny swoich sklepów choinkami, bombkami, prezentami i aniołkami. Wszyscy chodzą uśmiechnięci, a nawet niektóre osoby nucą pod nosem kolędy. Pogoda również sprzyjała świątecznym przygotowaniom, bo cała Wielka Brytania pokryta była grubą warstwą białego puchu. Z takiej aury szczególnie były zadowolone dzieci, które bawiły się w najlepsze - lepiły bałwany, rzucały się śnieżkami i zjeżdżały na sankach. Natomiast dorośli wykorzystywali ten czas na przygotowywanie świątecznych dań. Do grona tych osób należała także Hermiona Granger. Była Gryfonka od kilku dni przebywała w Norze i wspólnie z Panią Weasley nie wychodziły z kuchni. W całym domu unosił się pyszny aromat domowych potraw, które będą królowały na jutrzejszej świątecznej kolacji - pieczony indyk, pieczona kaczka i gęś z ziemniaczkami, kapustą, brukselką, pietruszką oraz parówki w cieście. Dodatkowo na deser obie panie przygotowały sześć różnych ciast. Również Ginny udzielił się świąteczny nastrój i pomagała w kuchni.
            - Ginevro Weasley! Jeśli jeszcze raz przyłapie Cię na podjadaniu świątecznych dań, rzucę na nie zaklęcie ochronne!
            - Mamo! Jak możesz?
            To tyle jeśli chodzi o zaangażowanie Rudej w kuchni.

***

            - Wiesz, czuję się dokładnie tak samo, jak chodziłyśmy do Hogwartu.
            Hermiona i Ginny siedziały w sypialni, którą kiedyś zajmowała najmłodsza córka Weasley'ów. Dochodziła dwudziesta trzecia, a one wciąż nie spały tylko siedziały na łóżku i rozmawiały. Jutro czekała ich świąteczna kolacja Bożonarodzeniowa.
            - Podzielam Twoje zdanie. - przytaknęła Ruda. - Jest cudownie, tak bezpiecznie i błogo.
            - Ginny, mogę Cię o coś zapytać? - odezwała się po chwili panna Granger.         
            - Jasne, pytaj.
            - Słyszałaś coś na temat rodowych pierścieni, przekazywanych z pokolenia na pokolenie?
            - Co nieco słyszałam. Nie zawsze jest to pierścień. Czasem takim rodowym cacuszkiem może być łańcuszek lub bransoletka. Zawsze kobieta przekazuje taką rodzinną pamiątkę wybrance serca swojego syna. Krótko mówiąc, dostaje ja kobieta, która wchodzi do rodziny. W dawnych czasach to był bardzo popularny sposób okazywanie akceptacji i błogosławieństwa dla przyszłych małżonków. Obecnie ta tradycja zanika, chociaż najstarsze rody czarodziejów lubią dbać o takie szczegóły.
            - Ach, rozumiem. Dziękuję za wyjaśnienie.
            - Właściwie to czemu o to pytasz?
            - Po Nowym Roku mam zjeść kolację z Narcyzą i Draco. On sobie żartuje, że jego mama oddała do czyszczenia rodzinny pierścionek.
            - Skąd wiesz, że żartuje?
            - Nie wiem, taką mam nadzieję. Mnie naprawdę zaczyna to denerwować. Raz gada, że mu zależy a za chwilę sobie żartuje. Mógłby się w końcu zdecydować, czego chce.
            - A Ty wiesz czego chcesz?
            - Nie wiem. - odpowiedziała po chwili Hermiona.
            - Więc jakim prawem wymagasz, żeby to on wiedział? Sama najpierw określ czego chcesz a potem wymagaj tego od innych. Z facetami to jak z dziećmi. Albo i jeszcze gorzej. Im trzeba wszystko podstawić pod nos, bo inaczej są gotowi zabłądzić we mgle. Odpowiedź sobie na jedno pytanie - zależy Ci na nim? Jeśli tak to sama zawalcz o swoje szczęście.
            - To mam mu pokazać, że mi zależy? Chyba facet powinien zacząć się starać jako pierwszy.
            - W zamierzchłych czasach tak było, ale czasy się zmieniły. Wiem, że nie ufasz mu w stu procentach, ale mam przeczucie, że z czasem to się zmieni. Poza tym widać, z daleka, że mu zależy na Tobie i podobasz mu się. Blaise mówi, że dawno nie widział go tak szczęśliwego. Jeśli naprawdę coś do niego czujesz to zaryzykuj. Nigdy się nie dowiesz czy było warto, dopóki nie spróbujesz.
            - Tak długo byłam sama, że przestałam wierzyć w prawdziwą miłość. I to jeszcze z Draco.
            - Los bywa przewrotny. Kto by pomyślał, że rozstanę się z Harrym i zwiążę się z Balisem.
            - To prawda.
            - A obawy będą zawsze. tak to już jest jak się kogoś kocha.
            - Po pierwsze nie powiedziałam, że go kocham. A po drugie nie chcę już o nim rozmawiać. Każdy mi powtarza, że do siebie pasujemy.
            - No bo to praw...
            - Skończ! Chociaż Ty. - zaśmiała się Hermiona.
            - Miona, ja po prostu chciałabym żebyś była szczęśliwa. Zasługujesz na to jak nikt inny.
            - Wiesz, co sprawi, że będę szczęśliwa?
            - Co takiego, słucham?
            - Jak pójdziemy spać. Padam na ryjek.
            - I ja. spisz u mnie, jak za dawnych czasów?
            - Oczywiście. Masz jeszcze ten puchaty kocyk w złote znicze?

***

            Rano Hermiona wstała wcześniej, jak to zawsze bywało. Ginny smacznie pomrukiwała przez sen. Panna Granger założyła ciepły szlafrok i zeszła na dół, do kuchni, gdzie dochodził cudowny zapach świeżych tostów.
            - O, Hermionko, już wstałaś! - ucieszyła się pani Weasley. - Zobacz, kto do nas przyjechał z samego rana.
            Była Gryfonka dopiero teraz zauważyła, że w rogu kuchni, przy lodówce, stał jej szkolny przyjaciel.
            - Cześć, Mionka!
            - Cześć, Ron.
            Granger jeszcze długo zastanawiała się czemu poczuła się dziwnie widząc Rona. I czemu tak strasznie zatęskniła za Draco. 

***

            Draco od dziesięciu minut próbował ignorować sowę, która dobijała się do okna jego sypialni. Wczoraj późno położył się i dziś miał zamiar to odespać, przed świąteczną kolacją. Niestety, złośliwe ptaszysko pokrzyżowało mu plany. Gdy już miał pewność, że nie zaśnie, wstał i podszedł do okna. Lodowaty wiatr wpadł do pokoju, wywołując u niego gęsią skórkę. Sowa zostawiła list na łóżku i natychmiast wyleciała. Chłopak zamknął dokładnie okno i rozpakował kopertę. W środku był mały skrawek pergaminu. Po przeczytaniu jednego zdania jego serce zabiło mocniej. Z mieszkanką ekscytacji i strachu wybiegł z sypialni. 

--------------
 Witajcie! W końcu, udało mi się znaleźć czas i przepisać wszystko z kartek na komputer. Dziękuję za wasze wsparcie! Jesteście cudowne! :)