wtorek, 24 grudnia 2013

Wesołych Świąt





Wesołych Świąt, Kochani! 



P.S. Zapraszam do czytania i komentowania najnowszej miniaturki "Wakacyjna praca" z wątkiem +18 :)

poniedziałek, 23 grudnia 2013

WAKACYJNA PRACA (+18)

            Dochodziła godzina dwudziesta trzecia. Hermiona siedziała w salonie na skórzanej kanapie i bez większego celu pykała po wszystkich możliwych kanałach jakie miała w swojej bogatej ofercie telewizji cyfrowej. W sumie nie wiedziała dlaczego podpisała umowę akurat na tę ofertę w końcu nie była fanką spędzania wolnego czasu przed telewizorem. Czego nie mogła powiedzieć o swoim chłopaku, Ron'ie Weasley'u. Zaraz po wspinaniu się po szczeblach drabiny na coraz wyższe stanowisko w Ministerstwie Magii swój wolny czas poświęcał na siedzenie przed telewizorem. A gdy Hermiona podała mu pod nos gorący obiad to swoją uwagę podzielał między jedzeniem a najnowszym odcinkiem kolejnego idiotycznego reality show. Oficjalnie po dwóch latach (mniej lub bardziej udanego) związku nie mieszkali ze sobą, chociaż Ron i tak często u niej przesiadywał. W końcu miał tu darmowe jedzenie, pralnię i cyfrówkę. No i seks. Hermiona nie mogła zrozumieć, gdzie podział się jej kochany i opiekuńczy chłopak, który kiedyś uwielbiał spędzać z nią aktywnie każdą wolną chwilę. Dziwiła się, że zamienił to wszystko na pracę i niekończącą się potrzebę awansowania. Gryfonce wystarczyła najzwyklejsza posada za biurkiem w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów, którego szefem był Blaise Zabini, mąż jej najlepszej przyjaciółki z czasów szkolnych, Ginny. Hermiona uwielbiała spędzać z nimi czas i pomagać Rudej w zajmowaniu się dwuletnimi bliźniakami - Madeline i Bentley'em. I właśnie taką szczęśliwą rodzinę chciała założyć kiedyś z Ron'em ale on absolutnie nie chciał słyszeć o dzieciach, ślubie ani o zaręczynach i zaczął podążać wybraną przez siebie ścieżką, całkowicie ignorując potrzeby i pragnienia swojej dziewczyny.
            Gdy Hermiona dotarła do kanału 891 (DinnerTV) zadzwoniła jej komórka. Na wyświetlaczu pokazał się numer Ron'a. Całe szczęście, że nauczyła go jak obsługuje się mugolską komórkę.
            - Miona? - usłyszała głos Rudzielca. - Nie czekaj dziś na mnie z kolacją, idziemy opić z Dean'em nasz mały sukces!
            Zanim dziewczyna zdążyła dojść do głosu po drugiej stronie słyszała tylko sygnał oznajmujący koniec rozmowy. Odłożyła komórkę na niewielki stolik i ze stoickim spokojem udała się do jadali, gdzie na stole stała zimna już kolacja. Kolacja, którą przygotowała na ich drugą rocznicę, o której najwyraźniej Ron zapomniał.
            - Cóż, Ronaldzie. - westchnęła. - Rocznicowa kolacja ląduje w śmietniku. - po czym zawartość talerzy wrzuciła do śmietnika, stojącego w kuchni pod zlewem. - Z naszym związkiem jest dokładnie tak samo.
***
            - I jak się z tym wszystkim czujesz? - zapytała Ginny, krojąc pomidory do sałatki.
            - Prawdę mówiąc to czuję się wspaniale. Dawno nie czułam się tak dobrze. - Hermiona podała buteleczkę z sokiem Bentley'owi. - Myślę, że Ron'owi nie jest dobrze z tym, że stracił darmową służbę ale musi nauczyć się z tym żyć.
            - Mionka, nie masz czego żałować. - do kuchni wszedł Blaise z córką na rękach. - Ginny, nie gniewaj się, ale Twój brat to tłuk.
            - Wiem to doskonale, nie musisz mi o tym przypominać. - Ruda zaczęła mieszać wszystkie składniki sałatki. - Ron to w głębi serca dobry facet, tylko chciwość całkowicie przesłoniła mu oczy.
            - I za to kocham moją żonę! - Blaise uśmiechnął się promiennie do swojej kobiety. - Hermiona, słyszałem plotki w Ministerstwie, że chcesz wybrać się na dłuższy urlop. To prawda?
            - W każdej plotce jest ziarenko prawdy. - panna Granger próbowała uniknąć zasmuconego wzroku przyjaciół.
            - Miona, nie rób tego! - Blaise teatralnie złapał się za głowę. - Bez Ciebie mój wydział upadnie!
            - Oh, Blaise, nie przesadzaj. - Hermiona zaśmiała się pod nosem. - Nie będzie mnie raptem dwa miesiące. Co może się stać?
            - Dwa miesiące? Ginny, Kochanie, szykuj się na bankructwo!
            - Na Merlina, Gin, jak Ty z nim wytrzymujesz?
            - Uwierz, że ja też często zadaję sobie to pytanie. Ale lepiej powiedz nam, co chcesz robić przez te dwa miesiące. Wybierasz się na wakacje?
            - Można tak powiedzieć. - była Gryfonka zrobiła krótką pauzę. - Właściwie to zatrudniłam się jako opiekunka do dzieci.
            - Tylko Hermiona Granger potrafi wziąć urlop w pracy i pracować dalej. - Blaise jak zawsze miał przygotowaną odpowiedź. - Gdzie będziesz pracować?
            - W Seaside Grand Hotel Residencia na Wyspach Kanaryjskich. - Hermiona wypowiedziała to takim tonem jakby opowiadała co ma zamiar przygotować na obiad.
            - Słucham?! Masz zamiar spędzić dwa miesiące na Wyspach Kanaryjskich i mówisz o tym ze stoickim spokojem?
            - Szczerze, Ginny, ciągle nie mogę w to uwierzyć. Dwa dni temu przechodziłam obok agencji pracy i wśród ogłoszeń wisiała informacja, że poszukują opiekunki dla dzieci w tym właśnie hotelu.
            - Miona, to jest najbardziej luksusowy hotel na Kanarach! Blaise, musimy koniecznie odwiedzić Hermionę!
            - Nie przepuścimy takiej okazji, obiecuję. - mąż Rudej uśmiechnął się iście diabelsko. - Kiedy zmieniasz miejsce zamieszkania?
            - Za dwa tygodnie.
***
            Trzy godziny później, kiedy Hermiona poszła do domu a bliźniaki już spały młode małżeństwo miało chwilę czasu dla siebie. Ginny leżała na ich małżeńskim łożu a Blaise siedział na niej i masował jej plecy, przy okazji wcierając w nią gruszkowo-brzoskwiniowy balsam do ciała.
            - Ale Hermionie jest dobrze, spędzi dwa miesiące w raju. - mruknęła sennie Ruda.
            - Obiecuję, że też tam polecimy. Tylko Madeline i Bentley'a zostawimy z którąś z babć, nie będziemy dokładać obowiązków Mionie.
            - Masz rację. Przydadzą nam się wakacje we dwoje.
            - Kochanie, możesz mi powiedzieć jak mają się relacje między Hermioną a Draco. - wypalił nagle Blaise.
            - Mają się nijak. Hermiona nie widziała go od czasu zakończenia siódmego roku nauki. A czemu pytasz?
            - Ale oni się pogodzili? - drążył temat Diabeł.
            - Jeśli pogodzeniem nazwiesz uściśnięcie sobie dłoni i burknięcie pod nosem marnych przeprosin to tak, pogodzili się. - odpowiedziała Ginny z lekkim uśmiechem na samo wspomnienie tej komicznej sytuacji. - Dowiem się dlaczego tak się o to wypytujesz?
            - Draco ma dom na Kanarach w Maspalomas, czyli w ośrodku turystycznym, gdzie będzie pracować Miona i tak się zastanawiam jakie są szanse, że się tam spotkają.
            - Znając tę dwójkę, to szanse są stu procentowe. Dlaczego nie powiedziałeś Hermionie o tym? Uważam, że powinna o tym wiedzieć.
            - A ja uważam, że nie. Skoro podjęła decyzję żeby tak się udać to może popycha ich ku sobie przeznaczenie.
            - Blaise, o jakim Ty przeznaczeniu mówisz, bo ja nic z tego nie rozumiem.
            - A widzisz, Skarbie, bo nie chodziłaś na imprezy do Slytherin'u. Na jednej z nich Smok upił się do nieprzytomności i kiedy pomogłem mu trafić do własnego łóżka przez sen wymamrotał coś w stylu "zawsze mi się podobałaś, Granger". Ale kiedy następnego dnia próbowałem pociągnąć go za język nie pisnął ani słówka na ten temat.
            - Chcesz mi powiedzieć, że Hermiona podobała się Malfoy'owi jak chodziliśmy do szkoły?
            - Na to wychodzi.
            - I co, liczysz, że nagle piekło zamarznie i ta dwójka będzie razem?
            - Kto wie co się między nimi wydarzy, w naszym przypadku piekło zamarzło. I zawsze mi się podobałaś.
            - Tak, ale nasza historia jest troszkę inna. My nigdy nie kłóciliśmy się aż do takiego stopnia jak oni. - wyszeptał jej do ucha i pocałował delikatnie w szyję, dokładnie tak jak lubiła najbardziej.
            - Dzieci na pewno już śpią? - zapytała cicho, świadoma tego, co zaraz będzie się działo.
            - Oczywiście.
***
            Hermiona wysiadła z taksówki, która zawiozła ją pod główne drzwi Hotelu. To tu miała spędzić dwa miesiące swojego życia odpoczywając i pracując. Jadąc taksówką z lotniska (uwielbiała latać samolotem) mogła podziwiać przepiękny krajobraz wyspy, który zapierał jej dech w piersiach. Zaskakująca architektura, palmy i kolorowe papugi latające swobodnie wśród roślin, to wszystko było nowością dla Hermiony. Jeśli wierzyć w miłość od pierwszego wejrzenia to właśnie była Gryfonka zakochała się bez pamięci w tych czarujących widokach. I nawet zaczęła żałować, że będzie je mogła podziwiać tylko dwa miesiące. Sam wygląd Hotelu przyprawiał o zachwyt i nie bez powodu był uznawany za jeden z ekskluzywniejszych ośrodków na całej wyspie. Panna Granger podeszła do młodej recepcjonistki, próbując ukryć lekkie zdenerwowanie.
            - Dzień dobry, nazywam się Hermiona Granger, jestem z Wielkiej Brytanii i dziś miałam się zgłosić się do pracy jako opiekunka dla dzieci.
            - Witamy serdecznie na Wyspach Kanaryjskich, Hermiono! – odpowiedziała z szerokim uśmiechem dziewczyna. Jej angielski był nienaganny. – Mam nadzieję, że nie gniewasz się za to iż zwróciłam się do Ciebie po imieniu. Tutaj wszyscy zwracają się do siebie właśnie w ten sposób. Ja nazywam się Carrie.
            - Oczywiście, że mi to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie. – dziewczyna odniosła wrażenie, że recepcjonistka to bardzo miła i ciepła osoba. Na pewno spróbuje się z nią zaprzyjaźnić. – Miło Cię poznać, Carrie.
            - Poproszę o Twój paszport, potrzebuję go do zrobienia dla Ciebie przepustki pracowniczej. – Wskazała palcem na niewielką plakietkę, którą miła przypiętą do kieszonki w swoim żakiecie. – Ten mały kawałeczek plastiku upoważnia Cię do swobodnego chodzenia po Hotelu a także korzystania z wszelkich jego przywilejów. Właściciel, pan White, bardzo dba o swój personel i pozwala nam na takie przyjemności. Gdybyś miała ochotę na relaksujący masaż lub egzotycznego drinka to nie krępuj się, wystarczy że pokażesz tę przepustkę. Z resztą, po tygodniu zapoznasz się z resztą pracowników i przepustka stanie się tylko formalnością.
            - To bardzo miłe ze strony pana White’a, że pozwala pracownikom korzystać z przywilejów, które oferuje Hotel.
            - O tak, ten człowiek ma złote serce. Jest wymagający i personel dobiera bardzo skrupulatnie ale lepszego szefa nie mogliśmy sobie wyobrazić. Co sprowadza Cię do nas, Hermiono?
            - Cóż, szczerze mówić to chciałam spróbować w swoim życiu czegoś nowego. Bardzo kocham dzieci i lubię zajmować się nimi, więc gdy zobaczyłam ogłoszenie to zdecydowałam się podjąć tę pracę. I jak widzisz, Carrie, udało się i jestem w tym pięknym miejscu.
            - Nasza wyspa jest naprawdę magiczna, gwarantuję Ci, że spędzisz tu czas cudownie. Oczywiście wokół są jeszcze mniejsze wysepki, które udostępnione są dla turystów. Ty również możesz je odwiedzać.
            - Myślisz, że będę miała na to czas? – zapytała Hermiona, skupiając się na głównym powodzie dla którego tu przyleciała.
            - Jestem tego pewna, widzisz na chwilę obecną pierwszego podopiecznego spotkasz dopiero za tydzień. Nasi goście zawsze przy rezerwacji informują nas czy chcą skorzystać z usług opiekunów hotelowych. – Carrie spojrzała na monitor. – I pocieszę się, ale jak na razie nie mamy więcej zgłoszeń. Jakby co będę Cię informować na bieżąco. Oczywiście, nie martw się o wypłatę. Będzie ona regularnie wypłacana, niezależnie od tego czy będziesz się miała kim opiekować czy też nie.
            - Carrie, mam wrażenie, że trafiłam do raju. – przyznała szczerze Hermiona. Wychodziło na to, że naprawdę będzie miała dużo czasu wolnego, który bez wątpienia przeznaczy na zwiedzanie.
            - To jest bardzo dobre wrażenie, Hermiono. – recepcjonistka uśmiechnęła się i podała jej gotową przepustkę pracowniczą wraz z paszportem. – Oddaję dokumenty i oficjalnie witam Cię w naszej załodze!
            - Dziękuję, Carrie. – Hermiona uśmiechnęła się promiennie i chwyciła za rączkę bagażu. – Powiedz mi tylko, gdzie jest mój pokój.
            - Michael. – recepcjonistka zawołała boya hotelowego. – Pokaż, proszę, Hermionie gdzie spędzi najpiękniejsze dwa miesiące swojego życia.
            - Oczywiście. – wysoki chłopak o brązowych włosach od razu wziął od byłej Gryfonki jej bagaże. – Tymi torbami nie musisz się martwić, od tego jestem ja. – zaczął iść w głąb hotelowego lobby, brązowookiej nie pozostało nic innego jak pójść za nim. – Nazywam się Michael, jak już pewnie słyszałaś. Ty jesteś nową opiekunką?
            - Zgadza się, Hermiona Granger.
            - Cieszę się, że dołączyłaś do nas. – uśmiechnął się czarująco. Trudno było się z tym nie zgodzić ale chłopak był naprawdę przystojny. – Wszyscy pracownicy mieszają na parterze, każdy ma do dyspozycji własną sypialnię, łazienkę i salon połączony z niewielką kuchnią. Z tego co wiem obsługa rzadko korzysta z własnej kuchni, większość woli jeść posiłki, które są podawane na końcu tamtego korytarza. – wskazał palcem. – W formie szwedzkiego stołu. Nasz szef kuchni, Trevor, jest bezkonkurencyjnym królem w gotowaniu. Na pewno posmakują Ci jego dania. Przy salonie jest niewielki taras wychodzący na spory ogród, dzięki temu do własnych pokoju możemy wejść dokładnie tak jak my teraz lub od strony ogrodu. Często wieczorami w ogrodzie urządzamy sobie wspólną kolację. Pomaga nam to lepiej się poznać i zintegrować. Oczywiście na każdą jesteś zaproszona, w końcu dołączyłaś do naszej rodziny.
***
            „Rodzina” o której wspominał każdy pracownik Hotelu pana White’a była naprawdę liczna. Hermiona Granger po tygodniu spędzonym na Wyspach Kanaryjskich miała problem z zapamiętaniem imion wszystkich osób. Dziękowała Merlinowi, że wszyscy nosili plakietki z imionami, co bardzo ułatwiało jej komunikację. Była Gryfonka uczestniczyła już w trzech kolacjach i szczerze przyznała, że jest to doskonała forma spędzenia wieczoru i sprzyja lepszemu poznaniu innych osób. Przed przyjazdem do Hotelu Paul’a, czteroletniego chłopczyka o cudownych zielonych oczkach, którym się opiekowała podczas nieobecności jego rodziców, dużo czasu spędzała z Carrie. Recepcjonistka w wolne dni oprowadzała Hermionę po najbliższej okolicy. Pokazała jej godne uwagi sklepy, restauracje a nawet jeden z licznych klubów, gdzie dziewczęta przetańczyły prawie całą noc. Do ich wycieczek czasami dołączał Michael, który również okazał się świetnym towarzyszem. Lubił rozśmieszać ludzi i obie dziewczyny wiele razy popłakały się ze śmiechu, słuchając nowego kawału opowiedzianego przez Michael’a.
            Tydzień opieki nad Paul’em minął Hermionie niewyobrażalnie szybko i dziewczyna zanim się spostrzegła chłopiec dzisiejszego wieczoru wracał do domu. Czterolatek był uroczym dzieckiem, który miał w sobie niespożyte źródła energii. Panna Granger bardzo go polubiła i trochę było jej przykro, że wakacje chłopca i jego rodziców dobiegają końca. Codziennie spędzali razem pięć godzin, od dziewiątej rano do czternastej. W tym czasie rodzice chłopca chodzili na różne zajęcia aktywnego wypoczynku, które oferował im Hotel.
            - Pójdziemy na plażę? Chcę zbudować zamek z piasku. – oświadczył ostatniego dnia Paul.
            - Jeśli chcesz to pewnie. – uśmiechnęła się Hermiona. – Tylko najpierw pójdziemy do Twojego pokoju po torbę i zapakujemy tam soczek i kanapki dla Ciebie.
            - Dobrze. – odpowiedział szybko chłopiec, który również bardzo polubił swoją opiekunkę.
            - Jaki zamek chcesz dziś zbudować? – zapytała Hermiona, bo jej podopieczny codziennie miał takie zachcianki i każdego dnia budowali wspólnie różnego rodzaju zamki.
            - Dziś z taką wodą co jest wokoło zamku! – zawołał.
            - Z fosą, Kochanie?
            - Tak! Może zamieszka tam krokodyl?
            - Ten malutki krokodylek, którego widziałeś w ZOO?
            - Yhym. Kiedyś tata czytał mi bajkę o zamku, gdzie były krokodyle.
            - Opowiesz mi ją?   
            - Dobrze. – chłopiec wziął głęboki wdech. – Dawno, dawno temu... – Paul zaczął opowiadać bajkę bardzo szczegółowo. Powolnym spacerem doszli na plażę, gdzie Hermiona rozłożyła na piasku duży koc i parasol, który ochraniał ich przed prażącym słońcem. Gdy skończyli wspólnymi siłami budować zamek bajka dobiegła końca.
            - Bardzo ładna bajka. – przyznała Hermiona. – To co, Kochanie, została nam do zrobienia fosa.
            - Tak! – chłopiec zaklaskał z radości i zabrali się ponownie do pracy. Po niecałych piętnastu minutach kompletnie zbudowana fosa została wypełniona wodą. - Śliczny zamek!
            - Mi też się bardzo podoba. - Hermiona powoli zaczęła pakować zabawki swojego podopiecznego do plażowej torby. - Kochanie, powoli musimy się zbierać. Za dwie godziny jedziesz z rodzicami na lotnisko.
            - A zajdziemy do sklepu po truskawkowego loda? - zapytał, robiąc przy tym słodką minkę.
            - Oczywiście, że zajdziemy. - zaśmiała się Hermiona. Paul dobrze wiedział, że nie jest w stanie niczego mu odmówić. Po sprzątnięciu wszystkiego była Gryfonka wzięła chłopca na ręce i skierowała swoje kroki do pobliskiej lodziarni, gdzie sprzedawali najlepsze i największe lody w całym ośrodku. Paul, korzystając z ostatnich chwil z ulubioną opiekunką, zadawał jej mnóstwo pytań na które Hermiona cierpliwie odpowiadała. Nawet, gdy stali w dość długiej kolejce chłopiec wciąż miał wiele wątpliwości i dzielił się z nimi z Mioną, licząc na szczegółowe wyjaśnienia.
            - Na Merlina, Granger, Twój dzieciak chyba nigdy nie przestaje gadać.
            Na dźwięk dobrze znanego głosu, który Hermiona pamiętała ze szkoły, podskoczyła z zaskoczenia i szybko się odwróciła. Bowiem tuż za nią stał nie kto inny jak Draco Malfoy, niekoronowany król Slytherin'u. A jeśli wierzyć jego pustym szkolnym fankom to i całego Hogwartu.
            - A Ty co tutaj robisz?
            - Aktualnie stoję. - odpowiedział sarkastycznie. - Tyle hałasu robiliście na plaży, że i sam nabrałem ochoty na tego truskawkowego loda.
            - Widziałeś nas na plaży? - Hermiona nie bardzo potrafiła w aktualnej sytuacji trzeźwo myśleć. Po pierwsze, przed nią stoi jej szkolny wróg, z którym niby się pogodziła. Po drugie, stoi tutaj już trzydzieści sekund a jeszcze ani razu nie nazwał jej szlamą, ani nie obrzucił ją błotem. W sumie, może ma to związek z tymi przeprosinami. Nigdy nie spodziewała się, że były szczere. A po trzecie, i chyba najważniejsze, Malfoy wyprzystojniał. Był wysokim, dobrze zbudowanym blondynem z idealną opalenizną, która tylko dodawała mu uroku. WRÓĆ! Hermiona sama przestraszyła się swoich myśli. Postanowiła trzymać się resztek godności i zachować trzeźwy umysł.
            - Widziałem, nawet siedziałem niedaleko was ale nie chciałem psuć waszej sielanki.
            - Mhh. A co robisz na Kanarach?
            - Aktualnie to wypoczywam, w końcu jest środek lata.
            - Już nasza kolej! - Paul dał o sobie znać.
            - Oh, rzeczywiście. - Hermiona odwróciła się nieprzytomna do sprzedawczyni na co Draco cicho zachichotał. - Poproszę jedną gałkę truskawkową.
            - I ja też. - Młody Dziedzic wtrącił swoje trzy grosze. - I jedną brzoskwiniową dla tej pani. - wskazał na Mionę. - Nie rób takiej zdziwionej miny, ja stawiam.
            - Nie musisz tego robić.
            - Ale chcę, więc się ze mną nie kłóć. - Draco zapłacił odpowiednią kwotę za trzy gałki lodów.
            - My się kłócimy od jedenastego roku życia, nie wymagasz ode mnie za dużo?
            - Uznajmy to za zakopanie toporu wojennego. Co Ty na to?
            - Czemu nie. - dziewczyna podała mu dłoń, którą Draco delikatnie uścisnął. - Hermiona Granger.
            - Draco Malfoy, miło Cię poznać.
            - I wzajemnie. - uśmiechnęła się lekko. - Przepraszam Cię ale musimy już lecieć, trochę nam się śpieszy. Dziękujemy za lody.
            - Dziękuję. - mimo młodego wieku Paul był dobrze wychowanym chłopcem.
            - Nie ma za co. - Malfoy uśmiechnął się do malucha, który połowę buzi zabrudził lodem.
            - To cześć, miłych wakacji. - powiedziała Hermiona i odeszła ze swoim podopiecznym w stronę Hotelu. Draco przez jeszcze pewien stał w tym samym miejscu i patrzył jak z każdym krokiem się oddalają. Zastanawiał się czy ten mały może być jej synem. I z każdą chwilą nabierał większego przekonania, że nie jest. Nie był do niej podobny a tym bardziej do Łasicy, o ile jeszcze byli w ogóle parą. Niby jakiś czas temu Blaise bąknął coś o tym, że im się nie układa ale szczegółów nie znał. Odszedł w kierunku swojej willi dopiero kiedy ta dwójka znikła mu z oczu.
***
            Tego samego dnia wieczorem, kiedy Hermiona miała kilka dni wolnego od opieki nad dziećmi, postanowiła zjeść kolację na mieście. Mieszkała na Wyspie już dwa tygodnie ale jeszcze nie miała okazji spróbować dań w lokalnych restauracjach. Wychodząc ze swojego pokoju spotkała Michael'a.
            - Witaj, Hermionka, jakie plany na wieczór?
            - Hej, mam ochotę zjeść kolację na mieście. Możesz mi polecić jakąś dobrą restaurację?
            - Moją ulubioną jest Fruttini, serwują tam wyśmienite dania z owoców morza.
            - Idealnie. Jak tam trafię?
            - Pamiętasz sklep z pamiątkami, gdzie razem z Carrie kupiłyście te duże słomiane kapelusze?
            - Yhym. - mruknęła na znak potwierdzenia.
            - Fruttini jest na końcu tej samej ulicy, tuż przy plaży. Trafisz tam bez problemu.
            - Dzięki, Michael. - Hermiona uściskała chłopaka.
            - Smacznego, szczęściaro! Niestety inni muszą pracować. - Michael zrobił bardzo smutną minę.
            - Następnym razem możemy pójść razem. - zaproponowała panna Granger.
            - Trzymam za słowo! A teraz wybacz, wracam do pracy.
            - Trzymaj się!
            Hermiona, zgodnie z instrukcjami swojego kolegi z pracy udała się we wskazane miejsce. Rzeczywiście, nie miała problemu z trafieniem tam. Restauracja była widoczna z daleka. Dziewczyna zamówiła posiłek składający się z egzotycznych przysmaków i w ciszy delektowała się ich smakiem. Gdy kończyła jeść do jej stolika bez pytania dosiadł się Draco. Hermiona nieco zdziwiła się takim zachowaniem ale to w końcu Malfoy, po nim mogła się spodziewać wszystkiego.
            - Czym zawdzięczam sobie taką przyjemność? - zapytała.
            - Przyszedłem zjeść tu kolację, dołączysz się? - odpowiedział niewzruszony, przeglądając menu.
            - Jakbyś nie zauważył właśnie skończyłem jeść kolację.
            - To może przejdziemy od razu do deseru. - Draco poruszył sugestywnie brwiami, na co Hermiona popukała się w czoło.
            - Jesteś niemożliwy.
            - Ale uroczy. Poza tym, nie ładnie jest zostawiać własne dziecko same.
            - Jakie dziecko? Ah, chodzi Ci o Paul'a? To nie jest mój syn, pracuję jako opiekunka w Seaside Grand Hotel Residencia.
            - Rzuciłaś pracę w Ministerstwie? Chcesz żeby Blaise poszedł z torbami?
            Hermiona zaśmiała się, bo Zabini powiedział coś podobnego przed jej wyjazdem.
            - Myślę, że poradzą sobie. Uznajmy, że wzięłam sobie dłuższy urlop.
            - I pojechałaś do pracy. - westchnął. - Ciekawe dlaczego mnie to nie dziwi. Odpoczywasz czasami?
            - No dopóki nie przyszedłeś to było całkiem miło. - odpowiedziała mu z wrednym uśmieszkiem.
            - Wredota z Ciebie.
            - Wiesz uczę się od najlepszych.
            - Uznam to za komplement. - zaśmiał się. - To co, masz ochotę na prawdziwy deser. Tym razem.
            - A co proponujesz?
            - Mają tu świetną sałatkę ze świeżych owoców.
            Do sałatki owocowej doszły jeszcze dwa kieliszki czerwonego wina i zanim byli uczniowie Hogwartu się obejrzeli wybiła godzina dwudziesta trzecia, czyli godzina zamknięcia restauracji. Draco zaproponował, że odprowadzi Hermionę do Hotelu, na co dziewczyna przystanęła. Spędziła z nim miły wieczór i nie miała nic przeciwko jeszcze kilku wspólnym chwilom.
***
            Dni mijały jak szalone i do wyjazdu Hermiony zostały zaledwie dwa tygodnie. W między czasie opiekowała się dziećmi, ale według grafiku do końca jej pracy na chwilę obecną nie było już żadnych rezerwacji z dziećmi. Co oznaczało, czas wolny. Korzystając z ostatnich dni postanowiła wybrać się na plażę i w spokoju poczytać dobrą książkę. Rozłożyła koc na piasku  i użyła trochę kremu z filtrem. Gdy powoli zaczęła odpływać w książkowy świat jej spokój został zakłócony.
            - Draco, nie opiekuję się dziećmi w Twoim wieku. - odpowiedziała bez patrzenia na niego. Dobrze wiedziała, że to on położył się obok niej. - Masz tyle pięknych dziewczyn na plaży, a Ty czepiłeś się właśnie mnie.
            - Też się cieszę, że Cię widzę. Ale wiesz, tylko Tobie tak działam na nerwy. A denerwowanie Ciebie to zdecydowanie moje hobby.
            - W takim razie, bądź przydatny i przynieś mi coś do picia.
            - A czego sobie, Królewna, życzy?
            - Może być mrożona herbata. - Miona przeciągnęła się na kocu. Draco wstał i udał się w kierunku niewielkiego baru, gdzie sprzedawali zimne napoje i szybkie przekąski. Chłopak zamówił dwa orzeźwiająco zimne napoje. Wracając do Hermiony zastanawiał się dlaczego tak łatwo dał jej się podejść, jednak gdy zobaczył jej smutną minę porzucił swoje rozmyślania.
            -Hej, a co to za smutna mina? - usiadł obok niej, dopiero teraz zauważył, że trzymała w dłoni jakiś list. - Co się stało?
            - Sam sobie zobacz. - podała mu zmiętą kartkę papieru, która w rzeczywistości okazała się zaproszeniem na ślub. Draco przeczytał tylko kilka pierwszych zdań.
            - Łasica się żeni?
            - Na to wychodzi. - Hermiona z trudem powstrzymywała płacz.
            - Herm? Tylko mi tu nie płacz - chłopak przysunął się do niej i objął ją, była Gryfonka przytuliła się do niego i łzy same popłynęły. - Powiedz mi co się stało.
            - Przepraszam Cię, że się rozkleiłam. - wytarła łzę, która spływała po jej policzku. Przy Draco czuła się dobrze, przez ostatnie tygodnie spędzili razem trochę czasu i zdążyli się ze sobą zaprzyjaźnić. Wiedziała, że może się mu zwierzyć. - Widzisz, postanowiłam wyjechać z Londynu także z powodu Ron'a. Rzuciłam go po dwuletnim związku. Nie mogłam na niego liczyć a on nie chciał żadnych większych obietnic. A teraz ma czelność wysyłać mi zaproszenie na własny ślub. Ze mną był dwa lata i nie chciał nawet o tym słyszeć, a tymczasem wystarczyło mu półtora miesiąca żeby znaleźć sobie dziewczynę, oświadczyć się i zacząć planować ślub.
            - I płaczesz z powodu takiego idioty? Skoro nie umiał docenić skarbu jaki miał przy swoim boku, to jego strata. Wiesz, ja nigdy nie lubiłem Łasicy więc jak chcesz to mogę go przekopać. - wyznanie Draco sprawiło, że Hermiona się uśmiechnęła. - O wiele lepiej.
            - Dziękuję, że jesteś tu ze mną.
            - Do usług.
            - Masz rację, nie powinnam się nim przejmować, jego strata. - powoli podarła zaproszenie na malutkie kawałeczki. – I po sprawie, nie mam zamiaru więcej się nim przejmować. Skoro jest szczęśliwy to życzę mu wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. 
            - Nie bądź dla niego aż tak łaskawa.
            - Jestem po prostu miła. A teraz Draco przepraszam Cię, ale będę się zbierać. Obiecałam mojej dobrej znajomej, Carrie, że pomogę jej z wyborem sukienki na przyjęcie urodzinowe jej mamy.
            - Zobaczymy się później? – zapytał, wciąż ją obejmując i delikatnie gładząc po ramieniu.
            - Możemy, pasuje Ci tak o dwudziestej?
            - Nie ma sprawy. Na naszej ławce obok Hotelu.
            - Dokładnie. Do zobaczenia, Draco.
***
            Hermiona i Draco używali określenia „nasza ławka” jeśli mieli na myśli ławkę, na której spędzali niezliczone godziny na rozmowie, zazwyczaj kiedy chłopak odprowadzą ją do Hotelu ale wciąż nie mieli siebie dość. Rozkoszowali się wtedy swoim towarzystwem w otoczeniu pięknej przyrody Wysp Kanaryjskich, poruszając chyba każdy możliwy temat do rozmowy. Panna Granger pojawiła się w wyznaczonym miejscu dwadzieścia minut przed umówioną godziną. Uwielbiała siedzieć na tej ławce nie tylko z powodu towarzystwa Draco ale także z powodu pięknych widoków, które miała w zasięgu swojego wzroku. Słońce chyliło się powoli ku zachodowi i niebo przybrało piękny pomarańczowy odcień.
            - Hej, Mionka. Mogę się dosiąść?
            - Michael, pewnie. Co słychać?
            - Mam krótką przerwę w pracy i postanowiłem odetchnąć świeżym powietrzem. Więc, za dwa tygodnie wracasz do Londynu?
            - Tak, nawet nie wiesz jak czas szybko tu mija. Będę bardzo tęskniła za Wyspą i moją nową rodziną.
            - Odwiedzisz nas jeszcze kiedyś?
            - Bardzo bym chciała, mam nadzieję że uda mi się zrealizować ten plan.
            - Witaj, Kochanie. Mam nadzieję, że nie czekałaś na mnie długo. – niespodziewanie dosiadł się do nich Draco i pocałował zdziwioną Hermioną w policzek.
            - Oh, to ja nie będę wam przeszkadzać. – Michael wyraźnie się speszył i odszedł szybkim krokiem w kierunku Hotelu.
            - Mich... – panna Granger próbowała wszystko mu wyjaśnić, ale chłopak zniknął już za drzwiami. – Co Ty, na Merlina, wyprawiasz?
            - Nie rozumiem o co Ci chodzi. – Malfoy udawał niewiniątko.
            - Dobrze wiesz o co mi chodzi! Co to miało znaczyć!
            - Koleś ewidentnie przystawiał się do Ciebie, nie mogłem na to pozwolić.
            - Co?! – Hermiona teraz zdenerwowała się na poważnie. – Po pierwsze, Michael się do mnie nie przystawia, jest moim dobrym znajomym. A po drugie, nawet jeśli się przystawia to co Ci do tego? Wiesz co, mam Cię dosyć!
            - Miona, poczekaj. – dziewczyna ruszyła w kierunku swojego pokoju, Draco ruszył za nią.
            - Nie mam na co!
            - Chcę Ci wszystko wyjaśnić.
            - Jakim prawem wtrącasz się w moje prywatne życie? Ja nie wtrącam się w Twoje sprawy!
            - Daj mi dojść do słowa i obiecuję, że poznasz prawdę.
            - Okej, masz pięć minut. – odwróciła się do niego i oparła o drzwi do swojego pokoju. – Słucham.
            - Znam Cię od jedenastego roku życia a dopiero, gdy zobaczyłem Cię z nim zrozumiałem jak bardzo jesteś dla mnie ważna. – chłopak wyrzucił z siebie to wyznanie na jednym wydechu. Hermiona była jeszcze bardziej zszokowana niż przed chwilą.
            - Draco, o czym Ty mówisz?
            - Po prostu – przysunął się do niej bliżej tak, że dzieliły ich zaledwie milimetry – zależy mi na Tobie.
            Spojrzeli sobie głęboko w oczy i bez słowa pocałowali. Na początku delikatnie i subtelnie, jednak z każdą minutą ich pocałunki stawały się coraz namiętniejsze. W końcu oderwali się od siebie, oboje mieli rozmarzony wzrok, Hermiona bez słowa wzięła Draco za rękę i pociągnęła do swojego pokoju. Zaprowadziła go prosto do sypialni. Nie liczyło się dla niej to, czy po wszystkim będą razem czy to tylko jednorazowa przygoda. Po prostu go pragnęła. Malfoy popchnął ją delikatnie na łóżko i zaczął całować po szyi jednocześnie jedną ręką błądził po jej brzuchu i biodrach. Hermiona poddawała się jego pieszczotom, sprawiały jej niewyobrażalną przyjemność lecz gdy ona chciała przewrócić Draco na plecy chłopak nie pozwolił jej na to.
            - Zawładnęłaś moim całym życiem ale w łóżku, Kochanie, rządzę ja.
            - Skoro tak twierdzisz. – mruknęła rozanielona. – Nie będę Ci przeszkadzać.
            Draco zdjął swoją koszulkę, prezentując perfekcyjnie wyrzeźbione i opalone ciało. Korzystając z okazji pozbył się także górnej części garderoby Hermiony. Wrócił do całowania jej w szyję, następnie bardzo powoli schodził niżej, obdarzając każdy centymetr ciała dziewczyny delikatnymi pocałunkami. Zatrzymał się na dłużej przy jej piersiach, które sprawnymi ruchami masował i całował. Panna Granger zaczęła oddychać coraz szybciej i marzyła o tym żeby jak najszybciej poczuć go w sobie. Jednak Draco nigdzie się nie śpieszyło i najpierw wolał się z nią trochę podroczyć. Ustami zbliżył się do jej pępka po którym namiętnie przejechał językiem i powoli zaczął rozpinać guzik od jej króciutkich szortów. Gdy już się ich pozbył „niechcący” przesunął ręką po jej najczulszym punkcie. Mimo iż dziewczyna miała na sobie jeszcze figi jęknęła głośno z rozkoszy. Draco zaczął całować ją po brzuchu celowo, co jakiś czas, przypadkiem zawędrował pojedynczym pocałunkiem w to miejsce. Po jakiejś chwili uznał, że pozbawi ją ostatniej części garderoby, delikatnie zdjął bieliznę z delikatnej koronki i odrzucił za siebie. Miał ją teraz nagą, w całej okazałości przed sobą. Spojrzał w jej oczy i zobaczył w nich niesamowite pożądanie, jemu samemu było się już ciężko powstrzymać ale chciał jeszcze się z nią pobawić. Tak aby zapamiętała ich pierwszą, wspólną noc na całe życie. Draco bardzo namiętnie oblizał swoje usta, co wywołało niesamowity dreszcz na ciele Hermiony. Miała wrażenie, że jej ciało płonie w ogniu pożądania, który może ugasić tylko Malfoy. Chłopak delikatnie zbliżył się do jej najczulszego punktu i delikatnie polizał a następnie złożył tam nagły, namiętny pocałunek. Była Gryfonka miała wrażenie, że cały świat wiruje przed jej oczyma. Nigdy nie było jej tak dobrze z żadnym facetem jak z Malfoy’em. Zacisnęła palce na włosach Draco, co spowodowało, że pieszczoty chłopaka stały się coraz namiętniejsze. Młody Dziedzic jedną ręką pieścił jej piersi a drugą przytrzymywał ją za brzuch, bo Hermiona dosłownie wiła się z rozkoszy. Po chwili przestał zadowalać ją w ten sposób i wrócił do jej spragnionych pocałunków ust. Wyczuł, że dziewczyna jest bliska spełnienia więc postanowił dać jej największą z możliwych przyjemności. Jednym, zdecydowanym ruchem wszedł w nią, co wywołało kolejny, tym razem głośniejszy, okrzyk rozkoszy. Poruszał się w niej coraz szybciej i mocniej, nie przestając obdarzać ust i szyi Hermiony pocałunkami. Nie przestali się całować nawet, gdy oboje dochodzili w tym samym czasie. Po wszystkim leżeli obok siebie zmęczeni ale bardzo zadowoleni. Panna Granger przytuliła się do Draco a on delikatnie głaskał ją po ramieniu. Od czasu do czasu całując w czoło.
            - Draco, my chyba zapomnieliśmy o zabezpieczeniu.
            - Kochanie, naprawdę chcesz teraz o tym myśleć?
            - A co jeśli...
            - Wtedy będziemy mieć najcudowniejsze dziecko na świecie.
***
            Do Wielkiej Brytanii wrócili trzy tygodnie później samolotem (pomysł Hermiony) jako oficjalna para. Po zakończeniu pracy w Seaside Grand Hotel Residencia Draco zaproponował swojej dziewczynie krótkie przedłużenie pobytu  na co panna Granger chętnie przystała. Od powrotu z Wysp Kanaryjskich minęły trzy dni i od tamtego czasu Hermiona była chora. Czuła się okropnie i cały czas wymiotowała. Za winowajcę uznali kanapki jakie dziewczyna zjadła podczas lotu samolotem. Czwartego dnia Draco był już wystarczająco zmartwiony i mimo narzekania swojej dziewczyny poprosił Ginny żeby zbadała ją dokładnie w Św. Mungu.
            - Draco, przesadza, to zwykłe zatrucie. – marudziła Hermiona, gdy siedziała w gabinecie Ginny.
            - Może i tak, ale zwykłe zatrucie też może być groźne. Kto jak kto ale Ty powinnaś wiedzieć o tym doskonale. W końcu przeczytałaś wszystkie książki w bibliotece u Pani Prince.
            - Wcale nie wszystkie.
            - Tak, tak. Hermionka, podam Ci eliksir na zatrucia. Zapytam tylko dla całkowitej pewności czy nie jesteś w ciąży, bo tego eliksiru absolutnie nie można podawać kobietom w ciąży.
            - Pewnie, że nie jestem. – Hermiona odpowiedziała bez przekonania, co od razu wyłapała Ginny.
            - Kiedy miałaś ostatnio okres? – zapytała bez ogródek.
            - No właśnie, spóźnia mi się przez to zatrucie.
            - Chodź, pójdziemy Ci najpierw zrobić inne badania.
            - Ale...
            - Nie dyskutuj ze mną. - Ruda była wyjątkowo stanowcza. - To wszystko dla Twojego dobra.
            W czasie, kiedy Hermiona była na badaniach w szpitalu Draco spędzał czas w domu swojego najlepszego przyjaciela, Blaise’a.
            - Mówię Ci stary, chyba jej się oświadczę. Całkowicie straciłem dla niej głowę.
            - Widać. Nigdy nie byłeś tak przejęty i tak zaangażowany. Kiedy chcesz się jej oświadczyć?
            - Na pewno nie teraz, od czasu zjedzenia tych kanapek pochorowała się i ciągle wymiotuje.
            - Może nie zatruła się jedzeniem tylko to Ty zmajstrowałeś małego Malfoy’a. Ginny rzygała jak kot przez pierwsze trzy miesiące ciąży. – rzucił od niechcenia szczęśliwy ojciec bliźniąt.
***
            - Gratuluję, Hermiona! Piąty tydzień. – Ginny nie kryła swojej radości.
            - Co proszę?
            - Nie mam ku temu najmniejszych wątpliwości. Jesteś w ciąży.  
            - Jak to możliwe? - Hermiona usiadła na fotelu i przeczesała włosy.
            - Wybacz, ale ja nie mam zamiaru Ci tłumaczyć skąd biorą się dzieci. Ale skąd te łzy, nie cieszysz się? Przecież to wspaniała nowina!
            - Nie o to chodzi, cieszę się bardzo, nawet nie wiesz jak bardzo. Tylko... Zastanawiam się co na to wszystko powie Draco.
            - Jak to co powie. Przecież to oczywiste, że będzie skakał ze szczęścia. Kochacie się więc dziecko tylko umocni wasz związek.
            - Tylko Ginny my jesteśmy razem raptem miesiąc a ja już jestem w ciąży.
            - Po pierwsze, znacie się nie od dziś. Okej, przeszłość może i nie była różowa ale liczy się to, co jest tu i teraz. A po drugie, sama sobie dzidziusia nie sprawiłaś, on też miał w tym spory udział.
            - To prawda, poza tym Draco kiedyś wspominał, że chce mieć dziecko. Problem w tym, że kiedyś przyszło już teraz.
            - Chodź, Kochana, nie ma co dumać. Im szybciej mu powiesz tym szybciej się dowiesz, co Draco o tym myśli. I nie martw się, ja wiem, że on się ucieszy. - obie wyszły z gabinetu. - Oh, chyba ktoś na Ciebie czeka.
***
            Draco nerwowo dreptał w szpitalnej poczekalni z ogromnym bukietem czerwonych róż. Słowa Blaise mocno nim wstrząsnęły i był trochę zły na siebie, że sam nie wpadł na to wcześniej. Teraz zatrucie Hermiony wydało mu się tak idiotycznym pomysłem, że sam zastanawiał się jak mógł w to uwierzyć. W drodze do szpitala kupił dla niej kwiaty, nie ważne czy była w ciąży czy też nie (chociaż wolą tę pierwszą opcję), chciał żeby wiedziała, że może na niego zawsze liczyć. Przecież chciał spędzić z nią resztę swojego życia. Pogrążony w rozmyślaniach zauważył, że Ginny i jego dziewczyna wyszły z gabinetu. Ruda, na jego widok, z uśmiechem na twarzy coś szepnęła na ucho Hermionie, która ewidentnie płakała. Dziewczyna od razu spojrzała w kierunku Draco, który poczuł nieprzyjemny skurcz w środku. Dlaczego płakała? Szybko podszedł do dziewczyn i spojrzał na Hermionę, z troską w oczach.
            - Zostawię was samych. - uśmiechnęła się Ruda i odeszła w głąb korytarza. Hermiona długo nie mogła zebrać się na odwagę i spojrzeć na Malfoy'a.
            - Skarbie, co się stało?
            - Bo widzisz, ja chcę Ci coś powiedzieć.
            - Jesteś w ciąży?
            - Skąd... Jak się dowiedziałeś? - zapytała zaszokowana. Draco nic nie odpowiedział tylko mocno ją przytulił.
            - Tak się cieszę. - pocałował ją w usta. - To najpiękniejszy prezent jaki mogłem od Ciebie.
            - Naprawdę cieszysz się?
            - Nawet nie wiesz jak bardzo. Kocham Cię.
            - Ja też Cię kocham, Draco.
***

            Miesiąc po tej szczęśliwej nowinie Draco Malfoy oświadczył się Hermionie Granger. Ślub wzięli cztery miesiące po narodzinach ich córki, Isabelli Emmy Malfoy. Trzy lata po ślubie na świat przyszedł Scorpius Andrew Malfoy. 

-----------------
Wesołych Świąt! :)
Dziękuję za cierpliwość.