środa, 4 czerwca 2014

Rozdział 23. Nie zmarnujcie szansy na prawdziwą miłość...


         Edycja dnia 05.06
         Chcę Wam polecić pewne opowiadanie. Nie dotyczy ono Dramione, ale jeśli lubicie fantastykę i magię, to serdecznie polecam.

-----------------
          Draco leżał obok Hermiony jeszcze kilka godzin. Chociaż miał pewność, że dziewczyna już dawno zasnęła to nie chciał zostawić jej samej. Zastanawiał się jak taka delikatna i niewinna dziewczyna miała w sobie tyle odwagi aby przeciwstawić się wszystkim przeciwnościom losu. Zaczął analizować jej przejścia. Urodziła się w rodzinie mugoli, ale w Szkole Magii i Czarodziejstwa była najzdolniejszą uczennicą. Co chwilę razem ze swoimi przyjaciółmi pakowała się w kłopoty, ale zawsze wychodzili z nich cali i zdrowi. Nie bała się walczyć z Voldemortem. Wiedział jak bardzo kochała swoich rodziców. To dla ich bezpieczeństwa zmodyfikowała im pamięć i wysłała w świat. Mimo tych wszystkich złych doświadczeń potrafiła wciąż zachować radość ducha i zarażać tą radością innych. Przecież on sam nie ułatwiał jej życia. Ojciec wpajał mu wartości, z których nie był dumny. Dokuczał Hermionie, jak tylko mógł, żeby zaspokoić chore ambicje jego ojca. Pierwszy raz pomyślał, że jest piękna na Balu Bożonarodzeniowym w czwartej klasie. Był wściekły na Kruma, że Hermiona poszła z nim, i miał szczerą ochotę potraktować go jakimś miłym zaklęciem. Od tamtej pory zaczął patrzeć na nią inaczej. Zamiast brudnej szlamy dostrzegł piękną i wrażliwą dziewczynę. Oczywiście nikt nie mógł się o tym dowiedzieć. Tylko Blaise coś podejrzewał, ale o niego był spokojny. Wiedział, że najlepszy przyjaciel nigdy go nie wyda. Podziwiał też Hermionę za to, że mu wybaczyła. Zapomniała o tych wszystkich przykrościach, jakie od niego usłyszała. I zaufała mu na tyle, że teraz spała smacznie obok. Dziewczyna mruknęła coś przez sen i przekręciła się na drugi bok, szczelnie okrywając się kocem. Draco uśmiechnął się lekko i wstał z łóżka. Podszedł do okna i spojrzał na ciemne niebo, z którego delikatnie prószył śnieg. W jego głowie natychmiast pojawił sie ten idiota. Desmond. Musi załatwić go tak, aby nie zbliżył się już do Hermiony. Najlepiej żeby wyniósł się z miasta, jak najdalej. Draco miał wielką ochotę obić go po mordzie, ale znając możliwości Diabła to nie trzeba nic poprawiać. Spojrzał na Hermionę. Zanim się obudzi minie jeszcze kilka godzin, a zegar właśnie wybił pierwszą w nocy. Jeśli ma załatwić tę sprawę to najlepiej będzie jak zacznie działać tu i teraz. Chłopak wszedł do garderoby i przebrał się w luźniejsze ubranie. Na głowę założył czarną czapkę z daszkiem. Z gabinetu zabrał białą teczkę i wyszedł za zewnątrz. Zimne powietrze spowodowało, że poczuł dreszcze, ale nie przejął się tym. Jego bluza miała obszerny kaptur, pod którym ukrył swoją twarz. Rozejrzał się po okolicy, ale nie zauważył nikogo. Wykorzystał okazję i teleportował się do Hogsmeade. Miasteczko również było pogrążone w głębokim śnie, ale Draco skierował swoje kroki do miejsca, które ożywa dopiero nocą. Gospoda pod Świńskim Łbem. Miejsce pełne podejrzanych typów, gdzie można kupić i sprzedać absolutnie wszystko. A niejedna osoba ubiła tu interes swojego życia. Młody Malfoy wszedł do karczmy, w której było kilku stałych bywalców. Jego pojawienie się nie wywołało żadnej reakcji u zgromadzonych. Każdy był zajęty swoimi sprawami. Tutaj panowała jedna złota zasada - pełna anonimowość. W tym monecie bardzo to odpowiadało byłemu Ślizgonowi. Spojrzał na stolik w najciemniejszym kącie pomieszczenia. Los mu sprzyjał. Uśmiechnął się lekko i wolnym krokiem podszedł do stolika, przy którym usiadł. Mężczyzna spojrzał z wyrzutem na przybysza, nie był zadowolony, że przeszkodzono mu w piciu ukochanej Ognistej. Dopiero, gdy Draco zdjął z głowy kaptur, rozpoznał z kim ma przyjemność. Uśmiechnął się prezentując braki w uzębieniu i pochylił się nad stolikiem.
            - Dawno się nie widzieliśmy.
            - Istotnie. - mruknął Draco.
            - Co Cię do mnie sprowadza? Myślałem, że nasza umowa wygasła już dawno temu.
            - Mam dla Ciebie nietypowe zlecenie. - Malfoy podał mu teczkę. - Rozmawiałem z moim prawnikiem i jeśli chcę załatwić tę sprawę legalnie, to będę musiał długo czekać, a ja...
            - Nie lubisz czekać. Pamiętam. - przerwał mu w niekulturalny sposób mężczyzna. Zaczął zapoznawać się z materiałami, które przekazał mu Draco.
            - Właśnie. Dlatego postanowiłem zwrócić się do Ciebie.
            - To nie jest typowe zlecenie, prawda? Przecież nie każesz mi go sprzątnąć jak tamtych Śmierciożerców.
            - Nie. Ale doskonale wiem, że Ty masz wszędzie znajomości i załatwisz go w taki sposób, że nigdy nie znajdzie już pracy. Nawet jako dozorca. I dobrze będzie jak wyniesie się z Londynu.
            - Moje znajomości nie zawsze działają cuda. Poza tym to mugol. Wiesz ile będę musiał się napracować, żeby Ministerstwo Magii nie zaczęło znowu deptać mi po piętach?
            - Ministerstwem się nie martw. Wyczyściłem Ci papiery, tak jak się umówiliśmy. Poza tym płacę podwójnie.
            - Co on Ci zrobił, że jest wart więcej niż niejeden czarodziej?
            - Tego już nie musisz wiedzieć. Sprawdź swoją skrytkę w Banku. Resztę dostaniesz po wykonaniu roboty. - Draco wstał i zaczął zbierać się do wyjścia. - A i jeszcze jedno. - rzucił mu na stół sakiewkę wypełnioną galeonami. - Dziś pijesz na mój rachunek. Uznaj to za premię. 

***

            Hermiona poczuła zapach świeżej kawy i jajecznicy z tostami. Jej powieki były bardzo ciężkie, ale żołądek dał o sobie znać. Z trudem otworzyła oczy i ziewnęła niczym smok. Rozejrzała się zdezorientowana, bo w pierwszej kolejności nie wiedziała dokładnie gdzie się znajduje. Po chwili dopiero przypomniała sobie wydarzenia dnia wczorajszego. Powoli wstała i jej wzrok padł od razu na ubranie. Co jej czyste ubranie robiło w sypialni Draco? Przecież nie miała tego wczoraj na sobie. Postanowiła, że później się zajmie wyjaśnieniem tej zagadki. Wzięła ubrania i poszła do łazienki. Odświeżyła się i ubrała. Po dziesięciu minutach zeszła na dół, kierując się zapachem pysznego śniadania. W kuchni zastała Draco, który akurat nakrywał do stołu. Na widok Hermiony uśmiechnął się szeroko.
            - Dzień dobry.
            - Dzień dobry. - odpowiedziała dziewczyna i usiadła na krześle. - Skąd tu wzięły się moje ubrania?
            - Biegam codziennie rano i pomyślałem, że wpadnę do Twojego domu. Moja siostrzyczka spakowała dla Ciebie kilka drobiazgów.
            - Dziękuję, pomyślałeś o wszystkim. Jesteś kochany.
            - Dla Ciebie wszystko. - chłopak puścił jej oczko. - Głodna?
            - Nawet nie wiesz jak bardzo!
            - To świetnie się składa. - chłopak postawił na stole świeże pieczywo, tosty, gorącą jajecznicę i dzbanek soku pomarańczowego. – Smacznego.
            - Smacznego.
            Hermiona i Draco od razu zabrali się za jedzenie. Wszystko było naprawdę pyszne i panna Granger była pod dużym wrażeniem umiejętności kulinarnych byłego Ślizgona.
            - Musze przyznać, że śniadanie było przepyszne. – Hermiona upiła łyk soku. – Mogłabym takie jeść codziennie.
            - Nie ma problemu. Zamieszkaj ze mną. – odpowiedział śmiertelnie poważnie Draco.
            - Bardzo śmieszne.
            - Wcale nie. Sama powiedziałaś, że chcesz mieć takie śniadania codziennie. To najprostsze rozwiązanie.
            - Oczywiście, po tygodniu byś mnie wyrzucił. – zaśmiała się dziewczyna.
            - Chciałabyś. Nigdy to się nie stanie. – Draco ujął ją dłoń i delikatnie pomasował. – Dobrze Ci się spało?
            - Tak, spałam jak dziecko. Dziękuję jeszcze raz za wszystko. Że się mną zająłeś i nie zostawiłeś samej.
            - Kochanie, spójrz na mnie. – chłopak przysunął się do Hermiony. – Już nigdy nie będziesz sama. Obiecuję. – pocałował ją delikatnie w usta, po czym uśmiechnął się do dziewczyny.
            - To wspólne mieszkanie nie jest chyba takim złym pomysłem. – panna Granger odwzajemniła uśmiech. – Ale teraz muszę się zbierać do domu. Za dwa dni jadę na Święta do Nory. Może... może pojedziesz ze mną?
            - Bardzo bym chciał spędzić z Tobą Święta, ale obiecałem już mojej matce, że pojedziemy do Oxfordu. Mieszka tam jej siostra, Andromeda z Teddym. Chociaż, nie wykluczam, że urwę się na kilka godzin żeby spędzić je z Tobą. – pocałowali się kolejny raz. – Za to spodziewaj się mnie dziś wieczorem lub jutro rano. Podrzucę bilety dla Ciebie i Ginny na mój mecz w Quidditch’a. Liczę na wspaniały doping.

***

            Hermiona lubiła od czasu do czasu sama zostawać w domu. Ashley była w pracy, Ginny pojechała po zakupy (dziś była jej kolej). Była to miła odmiana od ogólnie panującego zgiełku, miała wtedy czas na spokojne przemyślenie spraw lub, tak jak teraz, relaks z kubkiem herbaty i książką. Hermiona postawiła kubek z gorącym napojem na stoliku i wygodnie usiadła w fotelu, jednak nie mogła zabrać się za czytanie. Wciąż myślała o Draco. Zastanawiała się, co tam naprawdę do niego czuje. Lubiła go, to pewne. Pewne było też to, że lubiła spędzać czas w jego towarzystwie. Tylko czemu, gdy pojawiał się obok serce zaczynało mocniej bić? Czy on miał podobne odczucia? Był dla niej miły, ale dla Ash czy Gin też był miły. Ale z nimi się nie całował - w jej głowie odezwał się cichy głosik. Nie całował, bo Ashley to jego siostra a Ginny ma Blaise'a. Hermiona podparła głowę o ręce. I co ja mam myśleć?
            - Za dużo tych pytań. - mruknęła cicho pod nosem. Właśnie w takich chwilach najbardziej brakowało jej rodziców, oni by wiedzieli co zrobić. Samotna łza spłynęła po jej policzku. - Tęsknię za wami, nie było dnia żebym o was nie myślała.
            Minęło już kilka ładnych lat od czasu, gdy ostatni raz widziała rodziców oraz kiedy zmodyfikowała im pamięć. Wciąż powtarzała sobie, że zrobiła to dla ich dobra, aby ocalić ich przez zagrożeniem czyhającym ze strony Voldemorta i Śmierciożerców. A gdyby ich tak odnaleźć? Nie, nie, nie. Szybko odegnała tę myśl. Harry mówił jej, że takie zabawy z pamięcią mogą się źle skończyć. Z jej rozmyślań wyrwał jej dźwięk towarzyszący teleportacji. Po chwili rozległo się bardzo energiczne pukanie do drzwi. Hermiona, zastanawiając się kogo licho niesie, wstała z fotela i podeszła do drzwi frontowych.
            - Pani Weasley? Jak miło Panią widzieć! - początkowe zdziwienie przemieniło się w radość. - Proszę wejść. - dziewczyna odsunęła się w drzwiach i wpuściła pięćdziesięciopięcioletnią kobietę.
            - Witaj, kochanie. - Molly uśmiechnęła się przyjaźnie. - Byłam na ulicy Pokątnej na drobnych zakupach, w Ministerstwie Magii i pomyślałam, że odwiedzę was. Oczywiście w torbie mam wasze ulubione ciasto jagodowe.
            - Oh, pani Weasley, jest pani kochana. - Hermiona poczuła się trochę niezręcznie. Wiedziała, że nie może dłużej zwlekać z rozmową o Ronie. - Chodźmy do kuchni.
            - Hermionko, a gdzie jest Ginny?
            - Ginny, poszła na zakupy. Dziś jest jej kolej. - wyjaśniła Hermiona. - Napije się pani herbaty czy kawy?
            - Herbatki, kochanie. - Molly usiadła na krześle przy kuchennym stole i zaczęła rozpakowywać ciasto. - A więc moja córka chodzi na zakupy? Czy Ty ją zaczarowałaś? Ja ledwo mogłam ją namówić na sprzątnięcie własnego pokoju! - obie kobiety się zaśmiały. - Hermionko, czemu nie użyjesz magii? - pani Weasley była wyraźnie zdziwiona, gdy Hermiona zaczęła robić herbatę bez użycia czarów.
            - A bo mamy zakład, że przez dwa tygodnie ja, Ginny, Blaise i Draco nie będziemy używać magii, nie licząc pracy. Ashley i jej narzeczony, Jacob, twierdzą, że sobie nie poradzimy. - Hermiona postawiła przed wyraźnie zdumioną Molly kubek z gorącym napojem, dwa talerzyki oraz widelce.
            - Kochanie, czy Ty chcesz mi powiedzieć, że moja córka poszła na zakupy bez użycia chociażby najmniejszego zaklęcia? Nie wierzę! Artur będzie z niej taki dumny. - pani Weasley zaśmiała się.
            - A co słychać u pani męża? - zapytała Hermiona, nakładając spore kawałki ciasta jagodowego na talerzyki.
            - Jak to Artur, czasem mam wrażenie, że ożenił się z własną pracą a ja jestem tylko jego kochanką. Od dwóch lat może przejść na emeryturę, ale wiesz jak on bardzo kocha pracę. Poza tym dzisiaj będąc w Ministerstwie dowiedziałam się paru ciekawych informacji. - Molly upiła łyk herbaty. - Artur pomagał dziś młodemu Malfoy'owi i Zabini'emu z jakimiś formularzami w ich biurze, gdzie zaprowadziła mnie ich sekretarka i kazała poczekać, bo panowie wyszli na jakieś spotkanie z Ministrem McMillan'em. Wiesz co rzuciło mi się w oczy, gdy tylko weszłam pokoju?
            - Nie mam pojęcia, pani Weasley. - odpowiedziała Hermiona zgodnie z prawdą. Głośno przełknęła ślinę, nie wiedząc czemu, bała się usłyszeć odpowiedź.
            - Dwa zdjęcia. Jedno na biurku Blaise'a a drugie na biurku Draco. - Hermionie zrobiło się słabo. - Jak myślisz, kto był na tych zdjęciach, kochanie? - pani Weasley uśmiechnęła się ciepło.
            - Pewnie Ginny, przecież ona jest w związku z Blaise'm, a u Draco... ja.. nie wiem. - Hermiona spuściła wzrok. Pani Weasley położyła swoją dłoń na dłoni Hermiony.
            - Nie wiedziałam, że jesteście parą.
            - Bo nie jesteśmy! - Hermiona odpowiedziała bardzo szybko. - Ja...nie wiem kim jesteśmy. - czuła, że łzy napływają jej do oczu. Tyle razy układała treść rozmowy w głowie, ale teraz gdy do niej doszło, nie wiedziała od czego zacząć. - Pani Weasley ja już dawno chciałam z panią o tym porozmawiać, ale szczerze mówiąc bałam się. - wzięła głęboki wdech. - Ale nie mogę już zwlekać i chcę porozmawiać o Ronie. - spojrzała w oczy pani Weasley.
            - Hermionko, pozwól, że najpierw ja Ci coś powiem. Gdy tylko poznałam Ciebie i Harry'ego od razu was pokochałam jak swoje własne dzieci. Nigdy nie pozwoliłabym wam zrobić krzywdy. I od tamtej pory nic się nie zmieniło. A Ty, kochanie, jesteś dla mnie drugą córką i chcę żebyś była szczęśliwa, jak każde z moich dzieci. A skoro nie czułabyś się szczęśliwa przy Ronie to nie widzę powodu dlaczego tak się martwisz. Poza tym, on układa sobie życie z inną dziewczyną. Nawet zostaną rodzicami. – Molly uśmiechnęła się promiennie.
            - Pani Weasley, ja...ja nie wiem co powiedzieć. Czuję, że kamień spadł mi z serca. Słyszałam o tej nowinie. Ron, co jakiś czas wysyła mi listy.
            - I dobrze czujesz, kochanie. Nie masz się co martwić Ronem. A wracając do Malfoy'a...chcesz mi coś powiedzieć?
            - To ja jestem na tym zdjęciu, tak? - Hermiona zarumieniła się. Molly przytaknęła głową. - Nie wiem co mam powiedzieć, nie wiem kim my dla siebie jesteśmy.
            - Przecież nie trzyma się na biurku zdjęcia koleżanki. Poza tym, widziałam później Draco i śmiało mogę stwierdzić, że on szczęście ma wypisane na twarzy. Jest tak podobny, a zarazem tak różny od młodego Lucjusza. - Molly uśmiechnęła się na widok zdumionej miny Hermiony. - Zgadza się, znałam młodego Lucjusza, ze szkoły oczywiście, ale później nawet...byliśmy parą.
            - Słucham? - Hermiona zakrztusiła się herbatą. - Pani była z ojcem Draco?
            - Stare dzieje. - Molly machnęła ręką. - Ale zapewniam Cię, że Malfoy'owie kochają aż do śmierci jedną osobę. W przypadku Lucjusza tą osobą jestem ja.
            Gdyby Hermiona występowała w kreskówce jest szczęka opadłaby i uderzyła o podłogę.
            - Jak to? Proszę mi opowiedzieć!
            - Widzisz, Hermiono, ojciec Lucjusza, Abraxas Malfoy, nie miał nic przeciwko naszemu związku do czasu, aż dowiedział się, że wybranka jego jedynego syna, czarownica czystej krwi, uważa mugoli za równych czarodziejom. Chyba nie muszę mówić, co było dalej. Abraxas zabronił Lucjuszowi widywać się ze mną, znienawidził mnie i moją rodzinę. Lucjusz bardzo to przeżył i buntował się ojcu. Ten, nieczuły na błagania i prośby syna, znalazł mu nową narzeczoną, Narcyzę Black, i siłą zmusił syna do ślubu. Lucjusz nigdy nie żywił nienawiści do mugoli, to Abraxas napełnił jego serce nienawiścią. Od tamtego czasu unikałam ich, czasem widuję Lucjusza na Pokątnej czy na stacji King's Cross. I ciągle widzę w jego oczach ten smutek, który maskuje oschłością. Uważam, że ja jedyna umiem to dostrzec, bo wciąż zajmuję szczególne miejsce w jego sercu. Dlatego jestem przekonana, że w sercu młodego Malfoy'a to Ty zajmujesz szczególne miejsce. Draco jest bardzo podobny do Lucjusza, na szczęście żyjemy w innych czasach i Wojna o Hogwart wiele zmieniła.
            - Pani historia jest zarazem piękna i smutna, ale przecież pani i pan Weasley...wydajecie się tacy szczęśliwi.
            - Bo jesteśmy szczęśliwi, kocham Artura bardzo mocno, ale nie zmienię tego, że Lucjusz był moją pierwszą miłością i zawsze nią pozostanie. Więc wy nie zmarnujcie szansy na prawdziwą miłość, bo ona krąży wokół was i coraz bardziej ciągnie was ku sobie.
 
***

            Hermiona leżała na swoim łóżku, ubrana w króciutką koszulę nocną na ramiączkach, zakończoną delikatnymi koronkami. Ashley, zmęczona pracą, zasnęła bardzo szybko, a Ginny wyszła na imprezę do klubu Merlin ze swoim chłopakiem (uznała, że musi odreagować trud związany z robieniem zakupów bez magii). Dziewczyna myślała o rozmowie z panią Weasley. Czy to co czuła w środku aż tak było widać na zewnątrz? Przecież ona sama nie wiedziała czego chce. Widoczne los sam wiedział, co będzie dla niej najlepsze. Z dołu dobiegł ją dzwonek do drzwi. Brunetka spojrzała na zegarek, dochodziła druga w nocy. 
            - No tak, Ginny wraca z imprezy. - nie dbając o swój ubiór zerwała się z łóżka i pobiegła na dół, żeby jej śpiąca przyjaciółka w pokoju obok się nie obudziła. Szarpnęła za klamkę i otworzyła drzwi. - Ginny! Jeszcze raz... Draco?!Co Ty tu robisz? - Hermiona dopiero teraz zdała sobie sprawę ze swojego ubioru. Blondynowi cała ta sytuacja wydawała się podobać.
            - Gdybym wiedział, że zawsze będziesz mnie tak witać przychodziłbym tylko w nocy. - uśmiechnął się zadziornie.
            Na brodę Merlina, jaki on jest przystojny, pomyślała Hermiona, rumieniąc się.
            - Eee...wejdź proszę, ale bądź cicho, bo Ash śpi i nie chce jej obudzić. Chodź najlepiej do mojego pokoju. - dopiero po wypowiedzeniu tego zdania dziewczyna zdała sobie sprawę z jego drugiego dna.
            - Jak sobie życzysz, Maleńka. - uśmiech nie schodził mu z buźki. Wodził oczami po jej pół nagim ciele. Zgrabne nogi zdawały się nie mieć końca, piękne czerwone usta aż prosiły się o pocałunki, jej brązowe oczy. I ta koszulka, niepotrzebna część garderoby, dodawała pikanterii, sprawiając, że Hermiona wyglądała jeszcze bardziej seksownie. Dziwne, że  może być jeszcze bardziej pociągająca, pomyślał Draco, idąc za nią do jej sypialni.
            - Czemu zawdzięczam tak późną wizytę? - zapytała, gdy weszli do pokoju Hermiony. Zobaczyła jego zamyślony wzrok. - Halo! Ziemia do Draco. - machnęła mu ręką przed oczyma. - Mówię do Ciebie!
            - Wybacz, zamyśliłem się. O co pytałaś?
            - O cel wizyty. - Hermiona podeszła do krzesła, założyła wiszący na nim szlafrok i usiadła na łóżku. Cholera, sięgał ledwo do kolan, ale chociaż zasłaniał pokaźny dekolt.
            - Poprzedni widok bardziej mi się podobał. - puścił do niej oczko i usiadł obok. - Wybacz, że tak późno ale dopiero wyrwałem się z Ministerstwa. Mamy tam niemałe urwani głowy. Przyniosłem bilety dla Ciebie i Ginny na mecz Quidditch'a. Pamiętasz, że w lutym gram z Blaise'm mecz towarzyski. A wy obiecałyście nas dopingować.
            - Oczywiście, że pamiętam. A o doping nie musisz się martwić, będziemy waszymi osobistymi cheerleaderkami. - uśmiechnęła się.
            - Wiesz co, podoba mi się to określenie, że będziesz moją osobistą cheerleaderką. - przysunął się do niej i spojrzał głęboko w oczy.
            - Mi też. - w głowie Hermiony odezwał się cichy głosik pani Weasley...nie zmarnujcie szansy na prawdziwą miłość...
            Młoda kobieta wpatrywała się w jego niebieskie oczy, w których widziała radość i pożądanie. Była przekonana, że w jej oczach on widzi dokładnie to samo. Nie czekając na reakcję Draco pocałowała go w usta. Na początku delikatnie, ale po chwili ich pocałunki stały się coraz namiętniejsze, pełne pożądania i zachłanności. Draco objął Hermionę w pasie i posadził na swoich kolanach, dziewczyna usiadła na nim okrakiem, obejmując go smukłymi nogami. Draco błądził rękoma po jej plecach, by po chwili zdjąć i odrzucić w kąt szlafroczek odsłaniając jej dekolt i uda. Granger widziała jak bardzo ten widok podziałał na niego, czuła jak jego męskość ma coraz mniej miejsca. Gdy zaczął całować jej szyję i dekolt odchyliła głowę do tyłu całkowicie oddając się przyjemności. W tym momencie nie liczyło się nic innego. Istnieli tylko oni. Draco słyszał jak oddech Hermiony coraz bardziej przyspiesza, widział jej przymknięte oczy. Postanowił posunąć się jeszcze dalej i przez cieniutką koszulkę zaczął pieścić ustami jej piersi, dziewczyna cichutko jęknęła. Draco położył dłoń na kolanie dziewczyny i zaczął przesuwać ją w górę, powoli zbliżał się już do koronkowych fig, gdy drzwi do jej pokoju otworzyły się z impetem.
            - Hermi, cudowna impreza, żałuj... - młodzi kochankowie przerwali swoje pieszczoty i odskoczyli od siebie, do pokoju wpadła roześmiana Ginny i na widok Draco i Hermiony od razu się speszyła. - Dobranoc. - rzuciła jedynie w pośpiechu i zamknęła szybko drzwi. Gryfonka usiadła na łóżku i ukryła twarz w dłoniach. Zabiję ją, przysięgam, pomyślała Hermiona.
            - Czemu się śmiejesz? - spojrzała, zdziwiona na Ślizgona, który zanosił się śmiechem.
            - Po pierwsze z Twojej miny a po drugie z miny Ginny. - ponownie wybuchł śmiechem. - Nie wiedziałem, że jest sposób na zaszokowanie jej do tego stopnia, że nie będzie wiedziała co powiedzieć. Będziemy mieli, co wspominać wnukom.
            - Najpierw pomyśl o dzieciach, a dopiero potem o wnukach. - Hermiona pokazał mu język. Cała sytuacja zaczynała ją powoli bawić.
            - A kto powiedział, że nie myślę o dzieciach? - Draco w odpowiedzi powtórzył gest. - Zbieram się, rano pewnie idziesz do pracy. I nie smuć się, będziemy mieć całe życie na takie rozrywki. - puścił jej oczko. - Myślisz, że w ramach rekompensaty mogę nagiąć nasz zakład i teleportować się do domu?
            - Ja Ci pozwalam. - uśmiechnęła się Hermiona. - A Ginny na pewno dostanie za swoje.
            - Nie bądź dla niej taka surowa. - Draco podniósł się z łóżka. - Śpij dobrze, Piękna. - nachylił się i pocałował ją w usta. Po chwili teleportował się do swojego domu. Hermiona położyła się na łóżku. Mimo późnej pory nie mogła zasnąć. W głowie miała milion myśli. Jednego była pewna -  nie zmarnuje szansy na miłość.

***

            Astoria Greengrass siedziała znudzona w willi rodziców na Wyspach Kanaryjskich. Dochodziła dwudziesta trzecia, a ona nie mogła zasnąć. Przeglądała kolorowe pisemka o modzie, ale nawet nie potrafiła się na nich skupić. Co w jej przypadku było prawdziwym odchyleniem od normy. Do salonu weszła jej siostra, Dafne.
            - Powinnaś iść spać. W Twoim stanie to wskazane chodzić wcześniej spać.
            - Nie mogę zasnąć. – odrzuciła gazetę na stos innych.
            - Długo masz zamiar jeszcze się ukrywać przed rodzicami? – zapytała rzeczowo Dafne i usiadła obok niej.
            - Tak długo jak będę musiała. Myślą, że jestem na wakacjach i to im wystarczy.
            - Za parę miesięcy nie dasz rady ukryć ciąży. Teraz to jeszcze łatwe, bo jesteś w trzecim miesiącu. Ale co będzie za dwa miesiące?
            - Do tego czasu już wszystko będzie załatwione. Na razie muszę się skontaktować z Draco i powiedzieć mu o wszystkim. Ostatnio nie miał dla mnie zbyt wiele czasu.
            - W ogóle jesteś niemądra. Jak mogłaś zgodzić się na taki chory układ?
            - To nie jest żaden chory układ. – Astoria popatrzyła z politowaniem na siostrę. Zawsze zazdrościła jej większego powodzenia u chłopaków. – Draco chciał się ze mną spotykać, ale na razie w tajemnicy. Tłumaczył, że nie dużo pracuje i nie chce wywoływać niepotrzebnego skandalu. W końcu jest osobą publiczną. Ahhh. – kobieta rozmarzyła się. – Już nie mogę doczekać się aż zostanę jego żoną.
            - A co z tą Granger? W gazecie pisali, że mają romansik.
            - To nic takiego. Dracuś wytłumaczył mi, że to był jednorazowy wyskok. Chciał po raz kolejny ją ośmieszyć.
            - Dlaczego do tej pory nie powiedziałaś mu o ciąży?
            - Bo sama niedawno się dowiedziałam, a poza tym od trzech tygodni nie mam z nim kontaktu.
            - I to jest dla Ciebie normalne?
            - Oczywiście. On jest bardzo zajęty i ja to rozumiem. Z resztą, jak powiem mu o tym, że będzie ojcem wszystko się zmieni, zobaczysz. Zaręczymy się i weźmiemy ślub. Nasze rodziny zawsze o tym marzyły. I nie martw się, siostrzyczko. Mam zamiar mu powiedzieć o tym tuż po Nowym Roku.