sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 26. Malfoy ją wykorzystał



    - Powiedźcie, że to jest jakiś głupi żart. - Hermiona ze zdziwienia przetarła oczy.
        - Co mam Ci powiedzieć? Stało się.
        - Ashley. - Hermiona odwróciła się i spojrzała na swoją przyjaciółkę. - Znamy się od dziecka i zawsze mówiłyśmy sobie prawdę. Jak do tego doszło?
        - Herm, posłuchaj. - przyszła mama przetarła oczy chusteczką, powoli się uspokajała. - Z Jacobem już od dawna mi się nie układało i męczyłam się w tym związku. Oszukiwałam i jego i samą siebie.
        - I uznałaś, że najlepszym wyjściem będzie zdrada? Nie mogłaś po prostu go zostawić?
        - Nie mam żadnego usprawiedliwienia na to. - Ashley otarła pojedynczą łzę.
        - To kiedy zaczął się ten romansik?
        - Pamiętasz jak Harry pomagał nam się wprowadzać do tego domu?
        - Pamiętam.
        - Tego dnia.
        - Macie romans od września?
        - Na to wychodzi. - westchnął Harry. - Uwierzysz nam czy nie, ale my naprawdę bardzo mocno się kochamy. Mamy zamiar stworzyć rodzinę i być szczęśliwi.
        - Harry, to nie jest tak, że ja wam nie wierzę. Ja po prostu jestem... nie wiem jak to określić, ale zaskoczyliście mnie. Może chodźcie do salonu, pogadamy spokojnie przy kubku gorącej czekolady. - zaproponowała panna Granger.
        - Myślałam, że wrócisz dopiero po Nowym Roku. Coś się stało?
        - Szkoda gadać. - Hermiona ze zrezygnowaniem machnęła ręką. - Tak się cieszyłam na ten wyjazd do Nory, a wyszła klapa.
        - Z powodu Rona? - zapytał Harry.
        - Skąd wiesz?
        - Cóż, podejrzewałem, że wasze spotkanie może doprowadzić do lekkiej konfrontacji. Znam Rona i jego porywczy charakter, a Ty też potrafisz dopiec człowiekowi. O co poszło?
        - Ron przyjechał bez Nicolett. Wytłumaczył wszystkim, że to ze względu na jej stan zdrowia. Co już było dla mnie podejrzane, że nie został z nią. Dopiero późnym wieczorem przyznał mi się, że ją zostawił, bo chce związać się ze mną. Rozumiecie to? Zostawił swoją dziewczynę, która spodziewa się jego dziecka z mojego powodu! A ja przecież nigdy nie dałam mu nadziei i zawsze powtarzałam, że możemy się tylko przyjaźnić. Nic więcej. Nawet nie wiecie jak ja paskudnie się czuję. Biedna Nicolett, nawet nie potrafię sobie wyobrazić jak ona to przeżywa.
        - Hermiona, to nie stało się z Twojej winy. Nie obwiniaj się. – Ashley próbowała pocieszyć pannę Granger.
        - Wiem, ale mimo wszystko nie mogę pozbyć się wrażenia, że powinnam być bardziej stanowcza. Może wtedy Ron by zrozumiał i odpuścił.
        - To już domysły. – stwierdził rzeczowo Harry. – Ashley ma rację. Ty nie zawiniłaś, Ron sobie wszystko ubzdurał.
        - Dziękuję za słowa wsparcia, ale chyba muszę to sobie jeszcze raz wszystko przemyśleć na spokojnie.
        - Ale wiesz, że mamy rację? – Harry uśmiechnął się życzliwie.
        - Wiem. – Hermiona przytaknęła. – Lepiej powiedźcie mi jakie macie plany? W końcu zostaniecie rodzicami.
        - Właściwie to przyszliśmy tutaj po moje rzeczy. Tylko podczas pakowania dopadły mnie mdłości, a potem się popłakałam z tego wszystkiego.
        - Wyprowadzasz się, Ash?
        - Tak, zamieszkamy z Harrym w domu po jego ojcu chrzestnym, Syriuszu.
        - Odświeżyłem go i w pełni nadaje się do zamieszkania. Z resztą, sama się przekonasz.
        - To zaproszenie na parapetówkę?
        - Może niekoniecznie parapetówkę, ale kolację w miłym towarzystwie. Co Ty na to?
        - Powiedźcie tylko kiedy a stawię się na pewno. - Hermiona uśmiechnęła się. - Ashley, jako przyszła mama, przeczuwasz czy to będzie chłopiec czy dziewczynka?
        - Zdecydowanie chłopiec.
        - Jestem skłonny jej uwierzyć. - odezwał się Harry. - Zazwyczaj kobiety mówią coś w stylu "będziemy mieć dziecko". Moja kochana dziewczyna powiedziała mi wczoraj, że będziemy mieć syna.
        - A właśnie skoro już o tym mowa, to planujecie ślub? - Hermiona zapytała, gdy przyszła mama wyszła do toalety.
        - Tak, ale raczej dopiero po narodzinach dziecka. Chcemy się pobrać, ale bez zbędnego pośpiechu. Muszę też zaplanować jakieś ciekawe oświadczyny.
        - Blaise wczoraj poprosił Ginny o rękę, przy całej rodzinie.
        - Naprawdę? - panna Granger miała wrażenie, że jej przyjaciel posmutniał. - Zgodziła się?
        - Zgodziła. Myślę, że stworzą udane małżeństwo.
        - Cieszę się. Dobrze, że Ginny trafiła na porządnego faceta. Zasługuje na to. I mówię to z czystym sercem. Jestem o nią spokojniejszy wiedząc, że przy Zabinim będzie szczęśliwa i bezpieczna.
        - To bardzo dojrzałe z Twojej strony.
        - Rozstaliśmy się w zgodzie, jesteśmy przyjaciółmi i Ruda zawsze będzie mi bliska. Tak samo jak Ty, jesteś dla mnie jak siostra.
        - A Ty dobrze wiesz, że uważam Cię za mojego brata. Ale mnie zaskoczyliście. – uśmiechęła się. – Gdyby ktoś powiedział Ci jak potoczy się nasze życie, uwierzyłbyś?
        - Nigdy w życiu. I właśnie to jest najpiękniejsze. Nigdy nie wiemy, co nas spotka. Ginny i Blaise, ja i Ashley...a Ty i Malfoy? Coś z tego będzie?
        - Nie wiem, Harry. Kiedy zobaczyłam Rona strasznie zatęskniłam za Draco, chciałam  żeby był obok mnie. Bardzo potrzebowałam tego poczucia bezpieczeństwa, które on mi daje. Kiedy kłóciłam się z Ronem, to w pewnym momencie poruszył temat Draco. Powiedział coś w stylu żebym na niego uważała, bo to przecież Malfoy. Wcześniej czy później mnie zostawi. Zabawi się i zostawi. Trochę się wystraszyłam.
        - Hermiona, to tylko głupie gadanie Rona, który jest o Ciebie zazdrosny. Pamiętasz, co się działo jak spotykałaś się z Wiktorem? Ron miał podobne jazdy. Nawet połamał figurkę Kruma, którą kupił na Mistrzostwach. Nie przejmuj się, Malfoy się zmienił i zrobi dla Ciebie wszystko.
        - Skąd wiesz?
        Gdybyś wiedziała to co ja, pomyślał Harry.
        - To widać. – opowiedział zwięźle. – Nie lubię się wtrącać w nieswoje sprawy, ale uważam, że powinnaś mu zaufać. Nie patrz na to, co było kiedyś.
        - Postaram się. – Hermiona uśmiechnęła się delikatnie.
        - Mama Ashley już wie?
        - Tak, byliśmy u niej dziś rano. – odpowiedziała siostra Draco, która właśnie wróciła. – Odniosłam dziwne wrażenie, że coś przede mną ukrywa. Tylko nie wiem co.
        - Wydaje Ci się. – Harry szybko zabrał głos. – Na początku była trochę zaskoczona naszą opowieścią. Ale cieszy się i mocno trzyma za nas kciuki.
        - Może i masz rację. – westchnęła Ashley. – Hermiona, pomożesz mi się spakować? Chciałabym być już w moim nowym domu i odpocząć.
        - Oczywiście, zaraz się wszystkim zajmę.
***
        Gdy dwie godziny później Hermiona zamknęła drzwi za swoimi przyjaciółmi poczuła się bardzo samotna. Ona jedna w tak dużym domu, który do tej pory dzieliła ze swoimi ukochanymi dziewczynami. Postanowiła, że w najbliższych dniach spakuje swoje rzeczy i zamieszka w dawnym mieszkaniu. W pracy miała jeszcze tydzień urlopu, więc uznała, że wykorzysta ten czas na odpoczynek i zebranie myśli. Kiedy ostatnio rozmawiała z Jamie temat zszedł na dom, w którym mieszkała kiedyś z rodzicami. Czas najwyższy coś z nim zrobić. Nie mogła się przemóc żeby do niego wrócić. Nie bez nich. Chyba nadszedł czas aby zmierzyć się z tym problemem. Musi go sprzedać. Nie stać ją na utrzymywanie domu, w którym nie mieszka. A wynajęcie nie wchodzi w grę. Po Nowym Roku zgłoszę się do agenta nieruchomości, pomyślała Hermiona. Nie będzie to łatwe ale musi sobie z tym poradzić. Im dłużej będzie z tym zwlekać, tym gorzej będzie to znosić. Rozmyślając nad wszystkim i niczym dziewczyna posprzątała w kuchni, na szczęście Ginny zrobiła przed wyjazdem zakupy, więc panna Granger nie musiała martwić się zapasami w lodówce. Przygotowała sobie kilka tostów z pomidorem i serem, a do picia duży kubek herbaty z sokiem malinowym. Usiadła przed telewizorem, jednak nie mogła znaleźć żadnego interesującego ją programu, więc bez większego przekonania przełączała jeden kanał za drugim. Sięgnęła po telefon komórkowy, który leżał na szafce obok. Postanowiła sprawdzić czy Draco pamięta jeszcze jak się korzysta z typowo mugolskiego urządzenia. Uczyła go tego podczas zakładu, który oczywiście wygrali.
        Cześć, jak Święta? Co porabiasz? wystukała na niewielkiej klawiaturze telefonu. Na odpowiedź nie musiała długo czekać.
        Wszystko dobrze. Przeglądam papiery z rozliczeń. Nuuuuuda. A co u Ciebie?
        Nawet w Święta nie możesz oderwać się od pracy? Ja odpoczywam, a przynajmniej staram się.
        W domu pełnym Rudzielców można odpocząć?
        Wróciłam dziś rano...
        Zanim Hermiona odłożyła telefon usłyszała dźwięk towarzyszący teleportacji tuż za drzwiami. Wiedziała kto to. Podeszła i otworzyła drzwi nim przybysz zdążył zadzwonić dzwonkiem.
        - Cześć, Draco. – uśmiechnęła się Hermiona, wpuszczając chłopaka do środka. – Dobrze Cię widzieć.
        - Ciebie też. – Malfoy przytulił ją mocno i zdecydowanym kopniakiem zamknął drzwi. Była Gryfonka ufnie wtuliła się w niego, pozwalając wszystkim zmartwieniom odpłynąć w dal. Niesamowite jak szybko poprawił jej się humor, będąc obok niego. Stali tak przez chwilę, delektując się wzajemnym towarzystwem. – Kiedy wróciłaś?
        - Niedawno, jakieś trzy godziny temu.
        - I dopiero teraz mi o tym mówisz? – pocałował ją delikatnie w usta. Hermiona oddała pocałunek, który stawał się coraz bardziej przepełniony namiętnością. Draco podniósł dziewczynę i udał się w stronę kanapy. Usiadł na niej tak, że Hermiona wylądowała na jego kolanach. – Brakowało mi Ciebie. – założył kosmyk włosów za jej ucho. – Coś się stało, że wcześniej wróciłaś?
        - Przed Tobą chyba nic się nie ukryje. – westchnęła dziewczyna, spoglądając mu w oczy.
        - Nic a nic.
        - Tylko się nie denerwuj. Miałam konfrontację z Ronem. – Hermiona poczuła jak mięsnie Draco się napinają. – No miałeś się nie denerwować!
        - Niby jak? Coś Ci zrobił?
        - Mi nic. Pokłóciłam się z nim tylko, dosyć ostro. Ron zostawił swoją ciężarną dziewczynę, bo ubzdurał sobie, że możemy być razem. Potem zarzucił mi, że jestem materialistką, bo wolę Ciebie.
        - A wolisz? - Draco zaczął delikatnie masować ją po plecach, starając się nie myśleć o tym, że ma ochotę rozwalić Rona w drobny pył.
          - Gdyby było inaczej, to nie było by mnie tutaj z Tobą. - wyznała szczerze. - Tylko proszę Cię, nie skrzywdź mnie.
        - Nigdy tego nie zrobię z jednego prostego powodu. - pogłaskał ją po policzku.
        - Jakiego?
        - Bo Cię kocham.
        - Naprawdę?
        - Tak. Powinienem powiedzieć Ci to już dawno temu, ale byłem za głupi. Sam nie wiem dlaczego dopiero teraz Ci to mówię. Chyba się bałem.
        - Czego?
        - Odrzucenia.  
        - A teraz już się nie boisz?
        - Boję, ale nie chcę dłużej podziwiać Cię z daleka. Chcę mieć Ciebie zawsze obok siebie. Egoista ze mnie, ale nic na to nie poradzę.
        - Jaki tam egoista! To co mówisz jest piękne. Coraz bardziej mi na Tobie zależy. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę. – przytuliła się do niego. – Pierwszy raz od dawna czuję, że wszystko będzie dobrze.
        - Oczywiście, kochanie. W końcu Święta to także czas, kiedy spełniają się marzenia.
        - Obawiam się, że moje największe nigdy się nie spełni.
        - Mówisz o swoich rodzicach?
        - Tak. Straciłam już nadzieję.
        - Hej, hej, hej! – Draco połaskotał ją po brzuchu. – Nawet tak nie mów. Nigdy nie wolno tracić nadziei.
        - Ale Harry mówił...
        - A ja mówię, że wszystko się ułoży. Odnajdziesz ich. Co byś im powiedziała wtedy?
        - Że bardzo mocno ich kocham i zmodyfikowałam im pamięć dla ich własnego bezpieczeństwa. Mam nadzieję, że zrozumieliby.
        - Jestem tego pewien. To, co zrobiłaś świadczy tylko o miłości i poświęceniu.
        - W pewnym sensie nauczyłam się już żyć bez nich. Wiem, że są gdzieś daleko cali i zdrowi. Czuję to. Postanowiłam, że sprzedam dom, w którym się wychowałam.
        - Kiedy chcesz to zrobić?   
        - Po Nowym Roku. Znajdę jakiegoś agenta nieruchomości, niech on tym się zajmie.
        - Może jeszcze to przemyślisz? Gdzie będziesz mieszkać?
        - Mam jeszcze mieszkanko, które udało mi się kupić po Wojnie za odszkodowanie. Jamie się wyprowadziła, więc stoi puste.
        - Nie chcę nic sugerować, ale ja mieszkam sam... może zamieszkasz u mnie?
        - Chyba oszalałeś. – Hermiona uśmiechnęła się ciepło.
        - Wcale nie. Nawet nie wiesz jak źle jest mieszkać samemu w takim wielkim domu.
        - Kup mniejszy.
        - Nie daj się prosić. – pocałował ją w szyję. – Będę Ci przynosić śniadania do łóżka.
        - Kusisz. Naprawdę tego chcesz?
        - Tak. Myślę coraz poważniej o swoim życiu, chcę się ustatkować. Po prostu być z Tobą.
        - A co będzie potem?
        - To już zależy tylko od nas. Nie mam zamiaru w jakiejkolwiek kwestii naciskać na Ciebie. Przemyśl sobie wszystko na spokojnie. Ja już powiedziałem czego chcę. Będę bardzo szczęśliwy jeśli zgodzisz się ze mną zamieszkać.
        - Pomyślę o tym. Wiesz, że zostaniesz wujkiem?
        - Wiem. Ta moja siostra jest jeszcze bardziej zakręcona niż ja.
        - To chyba u was rodzinne.
        - Coś w tym jest. A skoro mowa o rodzinie. Myślę, że powinniśmy odwiedzić Weasley’ów. Obiecałem Molly, że wpadnę dziś do nich, chociaż na chwilę. Mam nadzieję, że zgodzisz się mi towarzyszyć.
        - Ja? Wiesz, nie wiem czy to dobry pomysł. Nie jestem pewna czy chcę widzieć się z Ronem.
        - Nie martw się. Będziesz tam ze mną, a może jego już tam nie ma. Może wrócił do Rumunii.
        - Wątpię. Podobno Nicolett wyrzuciła go z mieszkania. Nie dziwię się jej. Też bym tak zrobiła.
        - Nie myśl o nim. Po prostu, chcę spędzić miło czas z moją kobietą. Nie mam zamiaru się z tym ukrywać, a Ron wcześniej czy później się dowie. Poza tym, nic mu do tego. Najwyżej dostanie w pysk.
        - Proszę tylko nie to.
        - To chodź ze mną. Lepiej żebyś mnie pilnowała. - puścił jej oczko, na co Hermiona pokręciła z dezaprobatą głową. Nie podobał jej się ten pomysł, ale nie miała wyjścia. Draco miał rację - jeśli miało dojść do spotkania, wolała przy tym być. Doskonale pamiętała, co działo się w szkole, gdy ta dwójka spotkała się. Wiele rzeczy się zmieniało ale Hermiona miała absolutną pewność, że w tym wypadku wszystko pozostało bez zmian.  
        - Chyba masz rację. - westchnęła.
        - Jak zawsze. - dodał z nieukrywaną skromnością. - Zahaczymy na chwilę o mój dom? Muszę się przebrać. Wątpię czy dresy to odpowiedni strój na obiad.
        - Dobrze, chodźmy.
        Draco wziął dziewczynę za rękę i teleportowali się przed jego dom, tuż na sam ganek.
        - Brr, ale zimno. - odezwał się Malfoy, gdy otwierał drzwi.
        - A ja tak tu stoję dobre pół godziny! - usłyszeli za sobą kobiecy głos. Hermiona juz go gdzieś słyszała.
        - Co Ty tutaj robisz? - Draco zdziwił się widokiem panny Greengrass.
        - Jak to co robię? Czekam na Ciebie! - Astoria poprawiła zimowy kożuszek, który niewątpliwie kosztował fortunę. - A co ona tu robi? - wskazała na Hermionę, która stała oniemiała. Coraz bardziej nie podobała jej się ta sytuacja. - Mówiłeś, że jest Ci potrzeba tylko do podpisania kontraktu z tą starą mugolaczką.  Wybaczyłam Ci ten artykuł w gazecie, ale po co się z nią wciąż zadajesz?
        Hermiona poczuła, że traci grunt pod nogami. Przecież akcja z kontraktem była tajna, wiedzieli o niej tylko Ginny, Blaise i Ashley. To była grupka osób, której ufała bezwarunkowo. A skoro Astoria o tym wiedziała, to musi mówić prawdę... Malfoy ją wykorzystał. Panna Granger spojrzała na blondyna, który już chciał coś powiedzieć, ale zanim to zrobił Hermiona puściła jego rękę i teleportowała się w tylko sobie znanym kierunku. Pojawiła się pod swoim rodzinnym domem. Sama nie wiedziała dlaczego wybrała to miejsce, po prostu to była jej pierwsza myśl. Łzy złości i bólu spływały jej po policzkach. Brnęła przez śnieg do drzwi, które otworzyła za pomocą zaklęcia i z impetem zatrzasnęła. Gdy odwróciła się w stronę schodów prowadzących na piętro zobaczyła, że nie jest sama. W środku były trzy osoby.

-------------
Przepraszam, że trwało to tak długo. Miałam ciężki okres w życiu. Na pocieszenie dodam, że wymyśliłam świąteczną miniaturkę. 
Jeszcze raz przepraszam. I z całego serca dziękuję, że jesteście.
C.