Witajcie kochani! Dziękuję za tak liczne odwiedziny i za wszystkie komentarze :) Jeśli macie do mnie pytania (czy to związane z blogiem, czy też nie) pytajcie proszę na ask.fm (link macie po lewej stronie). Zachęcam także do kliknięcia "lubię to" na fanpage opowiadania na fb. :)
Zapraszam Was na miniaturkę nr. 3 Zawiera ona wątek +18 i kilka przekleństw. Czytacie na własną odpowiedzialność. :) Jest to moja pierwsza przygoda z opisem +18.
------------
-
Cześć, już jestem! – Hermiona w tradycyjny sposób oznajmiła swój powrót do
mieszkania, które kupiła dwa lata temu po zakończeniu Hogwartu. Odpowiedziała
jej grobowa cisza. Znowu. Równie dobrze mogłaby witać się ze ścianą. Powiesiła letni
płaszczyk na wieszaku i poszła do salonu. Pusto. Sypialnia. Pusto. Weszła do
kuchni połączonej z jadalnią. Na stole leżała niewielka karteczka wyrwana z
notesu.
Jestem
z Harry’m w Dziurawym kotle na partyjce szachów.
Ron.
Hermiona ze złości zmięła karteczkę
i wyrzuciła ją do śmietnika. Dobrze znała partyjkę
szachów. Nie dziwiła się wcale Ginny, że odeszła od Harry’ego i związała
się z Blaise’m. Skończy się tak jak zawsze na pięciu piwach i późnym powrocie
do domu. Nie tak wyobrażała sobie wspólne mieszkanie z narzeczonym. Przez
pierwsze trzy miesiące było idealnie – wspólne gotowanie, spędzanie wieczorów
na długich rozmowach, planowaniu przyszłości, spacerach i imprezach w gronie
przyjaciół. A potem to wszystko Ron zamienił na partyjkę szachów i piwo (a
raczej pięć piw) w Dziurawym kotle. Chcąc nie chcąc Hermiona przywykła do
takiego stylu życia. Wracała z pracy z Ministerstwa Magii i samotnie spędzała
większość wieczorów, czytając lub oglądając telewizję. Przywykła do tego tak
bardzo, że czasem obecność Ron’a w domu ją irytowała. Od kiedy Ginny wyjechała
z Blaise’m do Mediolanu nic już nie było takie samo. Bez niej nawet tęcza była
szara. Często się kontaktowały, ale nic nie zastąpi kontaktu twarzą w twarz.
Najgorsze było to, że nie mogła wygadać się komuś zaufanemu o trudnościach w
pracy. Kiedyś Ron ją wysłuchał, pocieszył i podtrzymał na duchu, teraz
ograniczał się do krótkiego:
- Poradzisz sobie.
Problem polegał na tym, że „poradzisz sobie”
nie całkiem działało w relacjach z jej szefem, Draco Malfoy’em. Mimo
zakończenia wojny ich relacje nadal pozostały chłodne. A wręcz lodowate. Ale
chociaż już jej nie wyzywał od szlam. Hermiona uznała to za największy sukces
jaki mógł zostać osiągnięty w ich komunikacji. Rozmowy ograniczyli do
niezbędnego minimum.
- Twoje zadanie. – Draco rzucał na
jej biurko stos dokumentów, pod którymi drewniany mebel niebezpiecznie się
uginał.
- Na kiedy mam to zrobić? – pytała,
bez patrzenia na niego.
- Na wczoraj. – i wychodził.
Mimo że Draco, dyrektor Departamentu
Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów, starał się uwalić ją na każdym kroku
zawsze wykonywała swoją pracę najlepiej jak potrafiła. I to go doprowadzało do
szału. Gdyby ktoś kiedyś zapytał o najlepszego pracownika z Ministerstwa Magii,
każdy (oczywiście oprócz Malfoy’a) odpowiedziałby bez chwili zastanowienia
Hermiona Granger. Gdy Ron zaczął spędzać czas w Dziurawym kotle nawet była
wdzięczna Malfoy’owi (oczywiście, nigdy się do tego nie przyznała nikomu), że
zawalał ją robotą. Chociaż nie musiała siedzieć sama w domu. Ron wracał jeszcze
później od niej, więc prawdopodobnie o niczym nie wiedział.
***
Następnego dnia Hermiona wyszła z
domu wcześniej, wolała opuścić mieszkanie zanim obudzi się Ron. Wrócił dopiero
nad ranem. Nie miała najmniejszej ochoty na rozmowę z nim. Po drodze kupiła
dwie jagodowe drożdżówki i sok pomarańczowy. Uznała, że zje śniadanie w pracy.
Plus posiadania własnego biura. Usiadła przy biurku i zaczęła powoli jeść
pierwszą drożdżówkę, przeglądając Proroka
codziennego. Do jej gabinetu wszedł Draco. Oczywiście bez pukania, Hermiona
nawet nie przypominała mu już o tej formie grzecznościowej.
- Nie ładnie jest jeść w czasie
pracy. – upomniał ją i usiadł na fotelu naprzeciwko jej biurka. Spojrzała na
niego z nieukrywaną niechęcią.
- Zaczynam dopiero za piętnaście
minut. Czego chcesz?
-
Czeka nas wyjazd służbowy do Barcelony, będziemy się starać dogadać z
tamtejszym Ministerstwem w sprawach szkolnictwa i wymian międzyszkolnych.
- Naprawdę? – Hermiona uśmiechnęła
się szczerze, co było rzadkością z uwagi na towarzystwo jej szefa. – Barcelona?
Kocham to miasto!
- Nie jedziemy tam na wakacje tylko
na konferencję, więc ubierz jakieś seksowne ciuszki. – ruszył zadziornie
brwiami. – Musimy zrobić na nich dobre wrażenie.
- Już ja Ci pokażę seksowne ciuszki,
Ty niewyżyta fretko! – nagle Barcelona przestała być tak interesująca, w końcu
on też tam będzie. – Kiedy lecimy?
- Dziś wieczorem. – Hermiona
zakrztusiła się drożdżówką. – Granger, jak chcesz umierać to nie przy mnie,
wolę uniknąć tłumaczenia się dlaczego byłem przy tym obecny. O dwudziestej mamy
świstoklika. – Hermiona spojrzała na niego z rządzą mordu w oczach.
- Czemu mówisz mi o tym dopiero
teraz? Kiedy ja mam się przygotować do wyjazdu?
- Teraz. – Draco wstał i zaczął
kierować się w stronę drzwi. – Znaj moją łaskę, daję Ci dziś wolne. O
dziewiętnastej trzydzieści widzimy się w holu głównym Ministerstwa. – i
wyszedł.
- Świnia. – mruknęła pod nosem
Hermiona.
- Słyszałem!
***
Hermiona wróciła do mieszkania dopiero
o czternastej w dość przygnębionym humorze. Nie miała ochoty na wcześniejszy
powrót – chodziła po ulicach miasta bez większego celu. Perspektywa spędzenia
dwóch dni w towarzystwie Malfoy’a w jej ukochanym mieście wcale nie była
zachęcająca. Gdyby nie on to skakałaby z radości. Pocieszające było to iż jutrzejszy
dzień był w miarę wolny, bo konferencja miała odbyć się dopiero o dwudziestej.
Postanowiła wykorzystać to na zwiedzanie miasta. Z Malfoy’em czy bez miała w
planach dobrze się bawić.
- Cześć, co tak wcześnie? – Ron
siedział w jadalni i tosty z dżemem wiśniowym. Pewnie niedawno wstał, pomyślała Gryfonka.
- Mam wolne, wieczorem czeka mnie
wyjazd służbowy.
- Mhmm. – mruknął Ron i wrócił do
czytania gazety. – Gdzie lecisz?
- Do Barcelony. – Hermiona
przystanęła w progu jadalni. – Pójdę się spakować.
Ruszyła do sypialni, gdzie w rogu
stała szafa. Spod łóżka wyciągnęła niewielką walizkę. Przez chwilę stała przed
szafą i myślała co do niej zapakować. Krótkie szorty, koszulka, kapelusz i
okulary przeciwsłoneczne to pakiet na zwiedzanie miasta. Szlafrok, koszula nocna
na ramiączkach, kosmetyczka. No i ubrania na konferencję. Hermiona przeszukała
szafę w poszukiwaniu odpowiedniego zestawu. Po chwili uśmiechnęła się
złośliwie.
- Chciałeś seksownych ciuszków to
będziesz je miał.
Po spakowaniu wszystkiego, co
niezbędne Hermiona usiadła na łóżku. Zaczęła rozmyślać o Ron’ie. Każdy
zauważyłby, że coś jest nie tak. Ron nawet nie przejął się faktem, że wyjeżdża
służbowo. Nie zapytał się czy jedzie sama czy z kimś. Nawet nie zapytał ile jej
nie będzie. No bo po co, przecież nie będzie za nią tęsknił. Co się stało, że
zaczęli się nawzajem unikać?
- Hermiona? – do sypialni wszedł jej
narzeczony. – Idę do pracy, dziś mamy dostawę towaru więc pójdę wcześniej pomóc
George’owi. – Uważaj na siebie w Barcelonie.
***
- Mamy jedno łóżko? – Hermiona
obeszła cały apartament, który dostali w hotelu Hilton. – Jak to możliwe?!
Pomijam, że spodziewałam się dwóch, osobnych apartamentów… Ale jedno łóżko? To
żart! – Hermiona chodziła w kółko ze zdenerwowania.
- Przecież próbowałem to wyjaśnić w
recepcji! – Draco rozłożył ręce w geście bezradności. – Zaszła jakaś pomyłka, a
nie mają żadnych wolnych pokoi.
- Ty śpisz na kanapie!
- Chyba sobie kpisz, Granger! –
Draco wstał z fotela i podszedł do niej. – Zapomnij! Sama śpisz na kanapie!
- To chyba Ty sobie kpisz, Malfoy! –
założyła ręce na biodra.
- Więc co proponujesz, geniuszu? A
nie, przepraszam! Z tym geniuszem to przesadziłem!
- Podły jesteś! – Hermiona spojrzała
na łóżko. Było całkiem spore. Podeszła do kanapy i wzięła niewielkie poduszki,
które ułożyła na środku łóżka, przedzielając je na pół. – To moja połowa, a to
Twoja! – wskazała.
- Ja śpię od strony okna!
- Zachowujesz się jak dziecko!
Proszę bardzo, śpij sobie. – spojrzała na zegarek. Dochodziła dwudziesta druga.
Jeśli chciała jutro zwiedzić Barcelonę powinna położyć się niedługo spać.
Wzięła koszulkę nocną, szlafrok, kosmetyczkę i bez słowa poszła do łazienki. Byli
tu niecałe dwie godziny a ona już chciała go udusić. Jak ma wytrzymać jeszcze
tyle godzin? I za jakie grzechy jest skazana na towarzystwo tego rozkapryszonego
arystokraty? Te i wszystkie inne pytania „uciekły” z jej głowy, gdy zanurzyła
się w ciepłej wodzie. Kąpiel zawsze działała na nią relaksująco i pomogła
zapomnieć o wszystkich złych myślach i wspomnieniach. Dla odmiany zaczęła
myśleć o sobie pozytywnie. W końcu jestem
bardzo dobrym i sumiennym pracownikiem w Ministerstwie Magii. Mam wielu
znajomych, z którymi uwielbiam spędzać czas. Jestem zadowolona z tego jak
wyglądam, w końcu moje włosy nie są jedną wielką szopą. Mam sporo planów na
przyszłość, chcę podróżować i ciągle poszerzać swoją wiedzę i zainteresowania.
A przede wszystkim, chcę…
- Granger, do jasnej cholery! –
usłyszała walenie pięścią w drzwi. – Ile Ty tam będziesz siedzieć? Inni też
tutaj mają swoje potrzeby!
- Zaraz wychodzę! – wyszła z wanny i
zaczęła przebierać się w koszulkę nocną, pomstując przy tym Malfoy’a. Gdy
stanęła przed lustrem dopiero zdała sobie sprawę w co jest ubrana.
W tym momencie szczerze
pożałowała, że nie ma nic innego. Ale co poradzić, że takie koszule nocne lubiła
najbardziej. Szkoda, że tylko Ron tego nie doceniał.
- Granger! – znowu to walenie w
drzwi. Hermiona podeszła do drzwi i hardo spojrzała mu w oczy.
- Przecież już wychodzę!
Przeszła obok niego z podniesioną
dumnie głową, usiadła na swojej połowie łóżka i zaczęła nakładać na zgrabne
nogi czekoladowy balsam. Natomiast zszokowany Draco nie mógł oderwać od niej
wzroku.
- Co się gapisz? – burknęła. –
Zwolniłam łazienkę.
- Wiesz, co Granger. Czasem
zazdroszczę tej wyleniałej wiewiórce, że ma takie widoki każdej nocy. No chyba,
że ubrałaś się tak specjalnie dla mnie. – uśmiechnął się zadziornie. Hermiona
posłała mu mordercze spojrzenie, chwyciła poduszkę i rzuciła w niego. – Ostra
jesteś. – zaśmiał się, odrzucił poduszkę w jej kierunku i wszedł do łazienki. Po
chwili usłyszała jak nalewa wody do wanny.
- Problem w tym, że ta wyleniała wiewiórka nie interesuje
się takimi widokami. – mruknęła cicho, tak żeby jej nie usłyszał i położyła się
na swojej połowie łóżka, okrywając się kołdrą po same uszy.
***
Hermiona wstała jutro przed ósmą w
wyjątkowo dobrym humorze. Do spotkania z przedstawicielami hiszpańskiego
Ministerstwa zostało jeszcze bardzo dużo czasu, a perspektywa spędzenia dnia w
Barcelonie była niesamowicie kusząca. Nawet leżący (oczywiście na swojej
połowie) obok Draco Malfoy nie będzie w stanie zepsuć jej tego dnia. Spojrzała
na niego. Nie był tak bardzo denerwujący, gdy spał i nawet jego towarzystwo w
tym monecie było całkiem znośne. Właściwie to był całkiem przystojny i ładnie
zbudowany. Był przykryty od pasa w dół i Hermiona po chwili przyłapała się na
tym, że uważnie mu się przygląda. Dziewczyna zarumieniła się nieśmiało, wstała
z łóżka i poszła do łazienki. Po dwudziestu minutach była już kompletnie ubrana i zrobiła delikatny
makijaż, taki jak najbardziej lubiła. Włosy zostawiła rozpuszczone, jej długie
kręcone loki układały się bardzo ładnie. Tak wyszykowana i w świetnym humorze
wyszła z łazienki.
- Ale z Ciebie ranny ptaszek. –
mruknął Draco, leżąc wygodnie na łóżku. Wciąż bez koszulki.
- Mam dziś dużo do zrobienia. –
Hermiona zaczęła wkładać potrzebne rzeczy do torebki.
- A skusisz się na śniadanie? –
wstał z łóżka. Wciąż bez koszulki. Spał w długich, czarnych dresowych
spodniach. – Zamówiłem dla nas.
- Nas? – spojrzała na niego ze
zdziwieniem. – Od kiedy Ty jesteś taki miły dla mnie?
- Daj spokój. Wieczorem mamy ważne
spotkanie, więc musimy przywyknąć do swojego towarzystwa i wypaść na nim
dobrze. – podszedł do niej i chciał założyć jej za ucho kosmyk włosów. Hermiona
złapała jego rękę.
- Może i musimy przywyknąć do
swojego towarzystwa i wypaść dobrze ale waż się mnie dotykać! – spojrzała mu
prosto w oczy.
- Jak sobie życzysz. – warknął i
poszedł otworzyć drzwi. Po chwili przyniósł do salonu tacę ze śniadaniem. –
Jeszcze ciepłe rogaliki z dżemem brzoskwiniowym i kubek gorącej kawy. –
postawił posiłek na stole. – Pasuje Pani takie śniadanie, panno Granger?
- Ostatecznie. – uśmiechnęła się
prowokująco. – Skąd wiedziałeś, że dżem brzoskwiniowy to mój ulubiony? –
sięgnęła po pierwszy rogalik.
- Nie wiedziałem. – wzruszył
ramionami. – Ja też go bardzo lubię. Mówiłaś, że masz dziś dużo do zrobienia.
Co planujesz?
- Zwiedzanie miasta. – Hermiona
upiła łyk kawy. – To piękne miasto, moje ulubione.
- Skoro to Twoje ulubione miasto to
czemu Weasley jeszcze z Tobą tu nie był?
Hermiona poważnie zastanowiła się
nad tym pytaniem. Sama je sobie wiele razy zadawała, ale odpowiedź była bardzo
prosta.
- Ron nie podziela mojej pasji
podróżnika. W zasadzie nie podziela żadnej mojej pasji. – uśmiechnęła się
niemrawo. – On… - zawahała się - …podziela jedną pasję z Harry’m, piwa i szachy
w Dziurawym kotle. – nie wiedząc czemu, wyznała mu prawdę. I od
razu zaczęła tego żałować. Przecież zaraz ją wyśmieje.
- To wcale nie dziwię się Ginny, że
odeszła od niego i związała się z Blaise’m. – Draco domyślił się, że nie jest
to łatwy temat i postanowił delikatnie go przekierować. Hermiona była mu naprawdę
wdzięczna. – A teraz, kiedy będą mieć… - przerwał szybko.
- Co będą mieć?
- Nie, nic.
- No mów, nie umiesz kłamać! –
Hermiona postanowiła nie odpuszczać. Draco spojrzał na nią wzrokiem zbitego
psa.
- Twoja przyjaciółka mnie zabije.
Tylko obiecaj mi coś. Jak Ginny Ci powie to udawaj przed nią, że nic nie wiesz.
Zgoda? – przytaknęła skinieniem głowy. – Byłem u nich kilka dni temu i wtedy
się dowiedziałem. Tobie chcą powiedzieć o tym osobiście.
- Ale co? Powiedź w końcu! –
Hermiona siedziała jak na szpilkach.
- Zostaniesz ciocią. Ginny jest w
ciąży.
- Coooo?! Na Merlina, jak się
cieszę! – dziewczyna w przypływie radości prawie przytuliła Malfoy’a. W
ostatniej chwili się opanowała.
- Tylko ani słowa, że wiesz o tym,
bo mnie zabiją. – Draco pogroził jej palcem.
***
Hermiona Granger spędziła cudowne po
południe w Barcelonie. Zobaczyła wszystkie zabytki jakie miała w planach –
aleję La Rambla, Park Güell, Sagrada Familia, Port Vell, Parc de la Ciutadella,
budynki autorstwa Gaudiego, Museu Nacional d’Art de Catalunya oraz Camp Nou. Wiadomość
o ciąży Ginny była cudownym zaskoczeniem. Dziewczyna cieszyła się na samą myśl,
że zostanie ciocią. Najmłodsza córka Weasley’ów zasługiwała na prawdziwe
szczęście i Hermiona wierzyła, że odnalazła je przy Zabini’m. Dobrze, że
chociaż ona jest szczęśliwa. Zbliżała się godzina siedemnasta, uznała, że
powinna już wracać. Czas przygotować się na spotkanie służbowe a wolała uniknąć
kłótni z Malfoy’em że spędza zdecydowanie za dużo czasu w łazience. Gdy weszła do
apartamentu jej szef leżał wygodnie rozłożony na kanapie i czytał jakąś
książkę. Wciąż bez koszulki. Rzucił w jej kierunku krótkie, lekceważące
spojrzenie i wrócił do lektury. Hermiona nie pozostała mu dłużna, wyminęła go
bez słowa i poszła do łazienki przygotować się. Po odświeżającym prysznicu
postanowiła wyprostować loczki i spiąć włosy w kok. Ubrała się zgodnie z
poleceniem Malfoy’a – w seksowne ciuszki.
Ciekawie
jak Ci się to spodoba, fretko, pomyślała
ze złośliwym uśmieszkiem na ustach. Tak wyszykowana wyszła z łazienki i usiadła
na fotelu naprzeciwko niego, zakładając nogę na nogę. Gdy Draco ją zobaczył
książka wypadła mu z ręki.
- Takie seksowne ciuszki miałeś na
myśli, szefie? – uśmiechnęła się z nieukrywaną satysfakcją.
- Wiesz, możemy się trochę spóźnić
na to spotkanie. – poruszył zadziornie brwiami i oblizał bardzo seksownie i
bardzo powoli swoje usta. Hermiona nie dała po sobie poznać, że jej to się
spodobało i pokazała mu środkowy palec.
- Pieprz się.
- Jeśli chcesz, to czemu nie. –
uśmiechnął się.
***
Spotkanie przebiegło w miłej
atmosferze i byli uczniowie Hogwartu nie zauważyli kiedy wybiła północ. Wracali
w bardzo dobrych humorach do swojego apartamentu. A to wszystko przez wino,
które wypili do kolacji z przedstawicielami hiszpańskiego Ministerstwa Magii.
Panna Granger za wszelką cenę starała się iść prosto. Niestety nie pomagała jej
w tym jej słaba głowa a tym bardziej wysokie szpilki, które miała na sobie.
Draco zaoferował swoje ramie na co dziewczyna od razu się zgodziła.
- Na Merlina, to wino było pyszne.
- Masz ochotę na jeszcze jedną
butelkę? – Draco miał o wiele silniejszą głowę.
- A skąd je weźmiesz? – dziewczyna wpadła
w atak głupawki i nie mogła opanować swojego śmiechu.
- Mam swoje sposoby. – weszli do
apartamentu. – Siadaj tutaj a ja zaraz wrócę. – Hermiona usiadła na kanapie i
przeciągnęła się. Po dziesięciu minutach chłopak wrócił z butelką wina, które
panna Granger okrzyknęła swoim ulubionym i tacą z owocami oraz bitą śmietaną.
- Tęskniłaś? – uśmiechnął się i
usiadł obok niej.
- Za Tobą nie ale za winem tak. –
pokazała mu język. Draco pokręcił głową i rozlał wino do kieliszków. – Może
jakiś toast? – Hermiona zdjęła szpilki i przysunęła się bliżej chłopaka.
- Jak sobie życzysz. – Draco objął
ją ramieniem i przygarnął jeszcze bliżej. – Więc za co chcesz wznieść toast?
- Za szczęście. – stuknęli się
kieliszkami.
- Myślałem, że jesteś szczęśliwa w
życiu prywatnym. Bo w pracy to ja jestem przeszkodą do Twojego szczęścia. –
oboje się zaśmiali.
- Jak mam być szczera to w pracy
jest mi lepiej niż w domu. Nawet jak Ty się tam pałętasz.
- Mogę Ci jakoś pomóc?
- Wiesz, jak to dziwnie brzmi z
Twoich ust. – oparła głowę o jego ramię. – Mi nikt nie może pomóc. Sama się
wpakowałam w to bagno to i sama muszę się z niego wydostać.
- Czy Ty mówisz o wyleniałej
wiewiórce? – Hermiona zachichotała.
- Jesteś okropny. – kolejny łyk
wina. – Ron jest, a raczej był dobry. Zmienił się i wydaje mi się, że kogoś ma
na boku.
- Na Merlina, jak można być z taką
kobietą jak Ty i szukać wrażeń gdzieś indziej?
- Widać można. – westchnęła. – Z
resztą, nie chce o nim mówić. Lepiej opowiedz co Ty robisz poza dręczeniem mnie
w pracy?
- Staram się aktywnie spędzać czas,
sporo podróżuję. Kocham sport więc dużo jeżdżę na snowboardzie. Ale lubię też
poleżeć plackiem na plaży z dobrą książką.
- Mówisz jakbym słyszała siebie,
wiesz? Wymieniłeś to, co uwielbiam. Aktywny wypoczynek to są najlepsze wakacje.
Kiedyś z rodzicami bardzo często wyjeżdżaliśmy w góry na narty lub snowboard. A
potem zaręczyłam się, zamieszkałam z nim i wyjazdy się skończyły.
- Powiem to raz więc słuchaj mnie
uważnie. Jesteś najinteligentniejszą osobą w Ministerstwie a nie dostrzegasz
tego, że on Cię hamuje i nie pozwala iść do przodu.
- Dostrzegam, tylko nie potrafię
odejść. Chyba się przyzwyczaiłam do niego i takiego życia. I dziękuję za
komplement.
- Jesteś silna, ale z każdym dniem
ta siła, którą masz w sobie słabnie. – dotknął jej policzka. – Nie pozwól mu na
to.
- Zapamiętam to. – uśmiechnęła się i
odepchnęła jego rękę. – Co tam dobrego jeszcze przyniosłeś? Uwielbiam truskawki.
– Hermiona wzięła jedną truskawkę i posmarowała owoc bitą śmietaną. Gdy chciała
ją wziąć do ust trochę bitej śmietany spadło na jej dekolt. Oboje spojrzeli
sobie prosto w oczy, Hermiona nieświadomie przygryzła wargę. Draco uznał to za
przyzwolenie, przysunął się do dziewczyny i jednym, namiętnym pocałunkiem
pozbył się odrobiny śmietanki z jej dekoltu. Granger cicho jęknęła. Było jej dobrze. Za dobrze.
- Wyleniała wiewiórka to frajer, bo
nie potrafi zająć się tak cudowną kobietą. – szepnął jej prosto do ucha. – Ja
wiem jak się Tobą zająć, przy mnie szybko byś nie zasnęła w takich ciuszkach. Jeśli
kiedyś zmienisz zdanie to wiesz, gdzie mnie szukać.
***
Od powrotu z Barcelony minął
tydzień. Minął także tydzień od zerwania zaręczyn. Nie stało się to przez
Malfoy’a. On nie miał z tym nic wspólnego. Ron po prostu odszedł. Gdy Hermiona
wróciła z Hiszpanii na stole leżał list, w którym były narzeczony wyjaśnił jej
powód odejścia. W pięciu linijkach Ron podsumował cały ich związek a na końcu
dodał „nie pasowaliśmy do siebie”. Hermiona miała przeczucie, że za tym kryło się
coś więcej. Ale nie przejęła się tym. Prawdę mówiąc poczuła, że jej skrzydła
znów są wolne i spodobało jej się to uczucie. Rozpłakała się. Bynajmniej nie ze
smutku ale przez śmiech ze szczęścia, którego nie mogła opanować. Gdy Ginny
odwiedziła ją trzy dni temu i powiedziała o ciąży Hermiona radość miała
wypisaną na twarzy. Zgodnie z prośbą nie wydała Malfoy’a i udała, że o niczym
nie wiedziała. Co do Draco i incydentu w Barcelonie… Nie zdradziła wtedy Ron’a.
Brzydziła się zdradą. Nie chciała robić sobie też złudnej nadziei, że Malfoy
coś do niej poczuł. To, że przestał mówić do niej szlama nie oznacza, że
przestał tak o niej myśleć. Poza tym i tak stał się wystarczająco miły –
zmienił termin wykonywania zadań z wczoraj na jutro. Postanowiła zapomnieć o
całym wyjeździe do Barcelony. Jakby nigdy to się nie wydarzyło. Tylko to zdjęcie było przeszkodą. Hermiona trzymała je w swoim kalendarzu i nie
potrafiła tak po prostu go wyrzucić.
Kończyła właśnie pracę na dziś, do
gabinetu wszedł jej szef i bez słowa usiadł na krześle naprzeciwko.
- Jutro masz wolne. – postukał
palcami w biurko.
- A z jakiej to okazji? – odłożyła
ostatni dokument. – Nie chciałeś mi dać wolnego nawet jak byłam chora.
- Pojutrze lecimy na Ibizę więc chcę
Ci dać czas na spakowanie się.
- Na Ibizę? Kolejny wyjazd służbowy?
- Taaa. – mruknął. – Widzisz jak oni
nas męczą. – uśmiechnął się zadziornie.
- Takie męczarnie mogę przeżywać
każdego dnia, Ibiza jest na pewno pięknym miejscem. – Hermiona przeciągnęła się
na fotelu.
- Nawet ze mną? Będziemy tam
tydzień.
- A widzisz, i tu pojawia się
problem.
- Jędza. – warknął. – Jutro o
siedemnastej jestem u Ciebie i teleportujemy się na Ibizę.
- A nie użyjemy świstoklika, jak to
mamy w zwyczaju? – dziewczyna zdziwiła się. Draco podszedł do niej i szepnął
prosto do ucha:
- Niektóre rzeczy się zmieniają,
Granger. Zapamiętaj to sobie.
***
Tym razem dostali osobne
apartamenty. Hermiona sama nie wiedziała czy cieszy się z tego powodu, czy
wręcz przeciwnie. Obiecała sobie już dawno temu, że zapomni o incydencie, który
miał miejsce w Barcelonie, ale nie było to takie proste. Z reguły jest tak, że
jeżeli chcemy o czymś zapomnieć to myślimy o tym jeszcze intensywniej. Panna
Granger kończyła rozpakowywać swój bagaż. Z jednej strony tygodniowy wyjazd
służbowy był dość dziwny, nigdy nie wyjeżdżali na tak długo i zawsze używali
świstoklika a nie teleportacji. Ale z drugiej strony jest w końcu na Ibizie. W
miejscu, które słynie z niekończących się imprez i Hermiona miała zamiar to
wykorzystać. W końcu, bez Ron’a, mogła się porządnie wybawić.
Do pokoju wszedł Draco, oczywiście
bez pukania. I bez koszulki. Był w dresowych spodniach. Miał ze sobą butelkę
ulubionego wina Hermiony i dwa kieliszki. Postawił to wszystko na stoliku obok
łóżka.
- Na Merlina, Malfoy, ubierz się, bo
wystraszysz połowę ludzi z hotelu.
Draco pokręcił tylko głową z
dezaprobatą i rozłożył się wygodnie na jej łóżku.
- Połowa ludzi marzy o tym, żeby być
ze mną w tym pokoju. Ciesz się, Granger.
- Więc z jakiej okazji ten
wyjazd? – Hermiona poczuła, że zaraz się zarumieni więc postanowiła zmienić
temat – Czemu akurat tu wysłało nas Ministerstwo?
- A kto powiedział, że to
Ministerstwo nas wysłało? Ja nas tu wysłałem.
- O czym Ty mówisz? – dziewczyna podeszła
do niego, co Draco od razu wykorzystał. Pociągnął ją w taki sposób, że Hermiona
po chwili leżała na łóżku, a on na niej.
- To co słyszałaś. – pierwszy
delikatny pocałunek w szyję. – To nie jest żaden wyjazd służbowy tylko wakacje.
– drugi dokładnie w to samo miejsce, Hermiony serce biło jak szalone.
- To dlaczego nie powiedziałeś mi
tego od razu. Nawet nie wzięłam odpowiednich ciuchów na wakacje. Poza tym pobyt
w tym hotelu kosztuje majątek.
- Nie martw się o to. O ubrania też,
jutro pójdziemy na zakupy. Potrącę Ci za to z wypłaty. – zaśmiał się.
- To chyba przez resztę życia będę
pracować za darmo.
- Może przez resztę życia już nie
będziesz musiała w ogóle pracować. To jak, zostajesz tu ze mną na cały tydzień czy
wracasz do Londynu?
- Zostaję. – tym razem to Hermiona
go pocałowała. – Draco, co my robimy? – zapytała, gdy przestali się całować. Chyba
pierwszy raz od dłuższego czasu nazwała go po imieniu.
- Nic czego żadne z nas by nie chciało.
– założył kosmyk włosów za jej ucho. – Idź spać, bo od rana zwiedzamy wyspę.
- Zwiedzimy całą? – uśmiechnęła się.
- Jeśli tylko chcesz to tak. Poza
tym czekają nas szalone imprezy i wiele, wiele innych atrakcji. – pocałował ją
w nos i wstał z łóżka. – Idę do siebie, dobranoc.
Hermiona usiadła na łóżku z lekko
czerwonymi policzkami. Jej serce powoli wracało do wybijania normalnego rytmu,
co pomagało jej odzyskać zdroworozsądkowe myślenie. Chyba zwariowała, że
zgodziła się na pobyt tutaj z Malfoy’em. Noc w tym pałacu na pewno kosztowała
kosmiczną sumę pieniędzy. Zarabiała całkiem nieźle ale to i tak pobyt tutaj przekraczał
jej możliwości finansowe. Przecież
powiedział Ci, że masz się nie martwić wydatkami, odezwał się głosik w jej
głowie. To szaleństwo. Tak samo jak to, że ją pocałował i ona jego też. Hermiona
wyszła na taras i spojrzała w rozgwieżdżone niebo. Teraz już nie będzie tak
łatwo zapomnieć. W głębi serca, dobrze wiedziała, że nie chce o tym zapomnieć.
Chce, żeby to trwało już zawsze, nawet jeżeli zawsze w tym wypadku oznacza
tydzień.
- Wykorzystam ten czas. –
powiedziała, patrząc w niebo. Co będzie potem? Tego nie wiedziała, na razie nie
chciała o tym myśleć. Weszła do pokoju i przebrała się w koronkową koszulę
nocną, tę samą, którą zabrała ze sobą do Barcelony. Zarzuciła na siebie
szlafroczek, wzięła butelkę wina i dwa kieliszki, które przyniósł chłopak i
wyszła z apartamentu.
- A kogo to moje oczy widzą? –
uśmiechnął się, gdy otworzył drzwi i zobaczył za nimi Hermionę. Dziewczyna
przejechała wskazującym palcem po jego nagim, umięśnionym brzuchu i zmysłowo
przygryzła wargę.
- Miałam przyjść, gdy zmienię
zdanie. – mruknęła.
- Zapraszam. – Draco wziął ją za
rękę i pociągnął do pokoju. – Co chcesz robić? – usiedli na kanapie.
- Myślę, że znajdziemy ciekawe
zajęcie. – uśmiechnęła się zadziornie i usiadła mu na kolanach.
- Podoba mi się to zajęcie. A to
podoba mi się jeszcze bardziej. – powiedział, gdy Hermiona zdjęła szlafroczek.
– Moja ulubiona koszulka.
- Czuję, że Ci się podoba. –
Hermiona dotknęła dłonią przez spodnie jego męskości, Draco przymrużył oczy i
cicho mruknął. – Mogę sprawić, że będzie Ci jeszcze lepiej. – szepnęła mu do
ucha. Zeszła z jego kolan i zabrała się za ściąganie jego spodni.
- Miona, Ty chyba nie chcesz…
- Zamknij się, Malfoy. – siedział
już w samych bokserkach, spodnie miał opuszczone do kostek. – Mogę robić to na
co mam ochotę. – włożyła rękę pod jego bieliznę i zaczęła go masować
jednocześnie całując podbrzusze. Samym dotykiem wyczuła, że miał się czym
pochwalić. Chłopak odchylił głowę do tyłu, jego oddech przyśpieszył. Po pieszczotach
ręką wzięła go do ust. Na początku delikatnie, bawiła się językiem. Drażniła
go, ale widziała ile przyjemności z tego czerpał. Ona też, od zawsze kochała
miłość francuską. Chociaż Ron starał się skutecznie z niej to wyplenić. Hermiona
wyczuła odpowiedni moment i zaczęła pieścić go namiętniej, pomagając sobie przy
tym ręką.
- Miona… Kochanie, dłużej nie
wytrzymam. – wyjęczał. Przerwała swoje zajęcie i spojrzała mu prosto w oczy, po
czym przejechała po jego męskości swoim mokrym językiem. Nie przerywając
kontaktu wzrokowego.
- O to mi chodzi, nie powstrzymuj
się.
Nie przestała pieścić go oralnie,
gdy dochodził w jej ustach.
***
Kilka godzin później leżeli na łóżku
w apartamencie chłopaka i rozmawiali. Chyba pierwszy raz spokojnie i bez
wzajemnych złośliwych docinek. Pochodzili z różnych światów ale mimo to
byli do siebie bardzo podobni. Draco był
samotnym człowiekiem – wraz z zakończeniem edukacji w Hogwarcie zakończył swoje
legendarne podboje. Wolał skupić się na rozwijaniu kariery zawodowej, licząc,
że pewnego dnia znajdzie kobietę swojego życia. Z ojcem nie utrzymywał
kontaktów od kilku lat, jego rodzice się rozeszli krótko po Bitwie o Hogwart.
Narcyza zamieszkała w centrum Londynu i dosyć często Draco składał jej wizyty.
- Naprawdę też lubisz kuchnię
orientalną? – odkryli kolejną wspólną rzecz.
- Lubię. – Draco pogłaskał ją
delikatnie po ramieniu i pocałował w szyję. – Lubię też inne rzeczy, a jak
będziesz niegrzeczną dziewczynką to Ci pokażę. – uśmiechnął się zadziornie.
Przekręcił się na drugi bok i sięgnął ręką po jedną z kostek lodu, w których
chłodził się zamówiony szampan. Wziął ją do ust i zaczął ściągać koronkowe
figi. Nim dziewczyna zdążyła cokolwiek powiedzieć Draco wypluł kostkę lodu,
która potoczyła się gdzieś na podłogę i dotknął lodowatym językiem jej
najczulszego punktu. Hermiona głośno krzyknęła z rozkoszy, jaka rozpłynęła się
po jej ciele. – Kochanie, nie krzycz tak głośno. Za ścianą są inni goście, ktoś
może nas usłyszeć. – kolejne dotknięcie. – Pokrzyczysz jak będziemy u siebie w
domu.
Na początku drażnił ją dokładnie w
taki sam sposób jak ona jego, delikatnie i bez pośpiechu. Jedną ręką dotykał
jej brzucha a drugą zaczął wspinać się znacznie wyżej aż natrafił na jej
piersi. Hermiona oddychała coraz głośniej i coraz szybciej. Kilka razy
wyjęczała jego imię, jedną rękę zacisnęła z całej siły na kołdrze a drugą
zatopiła w jego włosach. Jego pieszczoty stały się coraz namiętniejsze. Czuł,
że Hermiona jest blisko orgazmu ale miał dla niej przygotowany inny koniec. Gdy
od spełnienia dzieliły ją sekundy Draco przerwał pieszczoty i jednym mocnym
pchnięciem wszedł w nią. Dziewczyna oplotła go nogami, dzięki czemu mógł wejść
jeszcze głębiej. Wystarczyło jeszcze tylko kilka pchnięć żeby dziewczyna
przeżyła najmocniejszy orgazm w swoim życiu, krzyk rozkoszy został zagłuszony
namiętnym pocałunkiem.
- Chyba jeszcze nie skończyliśmy.
– oblizała wargi, gdy oderwali się od siebie.
- Chciałabyś. – poruszył się w niej,
co wywołało przyjemny skurcz. – Mówiłem Ci, że przy mnie tak szybko nie
zaśniesz.
Następnego dnia zwolnili jeden
apartament.
***
Tydzień minął wyjątkowo szybko. Jak
dla niej było to za szybko. Spędzili go na zwiedzaniu wyspy, pływaniu, opalaniu
się, rozmowach do późnej nocy, zakupach, sportach (głównie wodnych) i
oczywiście na niekończących się imprezach. Często się kochali – w łóżku, pod
prysznicem, na kanapie, na puchatym dywanie w salonie, na stole, w nocy na prywatnej
plaży… miejsce nie miało znaczenia, liczyli się tylko oni. Spędzili ze sobą
każdą chwilę i Hermiona nie miała absolutnie go dość. Wręcz przeciwnie –
chciała więcej. Stało się to przed czym się tak bardzo broniła – zakochała się
w nim bez pamięci. I to właśnie było najgorsze. Draco zaoferował jej tydzień na
Ibizie, a ona na to przystanęła. Nie powiedział, co będzie, gdy tydzień
dobiegnie końca. Nie żałowała niczego, cieszyła się z każdej wspólnej chwili,
pamiętała każdy pocałunek. Te wspomnienia będą jej towarzyszyć do końca jej
życia. Każda bajka kiedyś się kończy, niestety nie zawsze szczęśliwie.
Siedziała na tarasie ich apartamentu
i czekała na Draco, który poszedł załatwić coś w recepcji. Dziś mieli zjeść
ostatnią kolację na wyspie, a jutro rano wrócić do Londynu. Ubrała się w małą
czarną, którą kupili kilka dni temu w jednym z ekskluzywnych sklepów. Hermiona
miała spore wyrzuty sumienia, bo Malfoy wydał na nią fortunę. Ale on za każdym
razem powtarzał, żeby się tym nie przejmowała.
- Już jestem. – chłopak podszedł do
niej z ogromnym bukietem czerwonych róż. – Dla Ciebie. – podał jej kwiaty i
pocałował w czoło.
- Dziękuję. – uśmiechnęła się
niemrawo. Chłopak od razu zauważył, że coś jest nie tak.
- Miona, co się stało? Nie cieszysz
się, że wracamy do domu?
- Cieszę się. – westchnęła i
spojrzała w jego niebieskie oczy. – Tylko co potem? Co z nami?
- Nie wiem. – odpowiedział. Poczuła
nieprzyjemne ukłucie w okolicach serca. A więc jednak. Tydzień. Ani dnia
więcej. Draco zobaczył, że zaszkliły się jej oczy. – Nie wiem, co będzie bo nie
wiem jakiej udzielisz odpowiedzi.
- O co Ci chodzi?
- Chciałem poczekać z tym do
kolacji, ale skoro tak się niecierpliwisz to zadam Ci to pytanie teraz. Hermiona
– był niesamowicie poważny – tydzień spędzony tutaj z Tobą był niesamowity. Różnie
między nami bywało, ale jednego jestem pewien. Kocham Cię i chcę spędzić z Tobą
resztę życia. – klęknął przed nią i wyjął z kieszonki niewielkie, czerwone
pudełeczko. Gdy je otworzył Hermiona ujrzała najpiękniejszy pierścionek jaki w
życiu widziała. – Uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
***
Nadszedł grudzień. W dzień przed
Bożym Narodzeniem Hermiona krzątała się po kuchni nucąc pod nosem jedną z
ulubionych piosenek. Sprawdziła raz jeszcze zapasy w lodówce, jutro na kolacji
Bożonarodzeniowej będzie sporo osób – państwo Weasley’owie, Georg z Angeliną i
dziećmi, Ginny i Blaise z ich pięcioletnią córeczką – Margaret. Święta w gronie
najbliższych są najlepsze. Nalała do kubeczka soku pomarańczowego i poszła do
salonu, gdzie w najlepsze bawiły się
najważniejsze osoby w jej życiu – mąż i syn. Siedzieli na dywanie przed
kominkiem i układali wieże z klocków. Hermiona uśmiechnęła się widząc
roześmianą buzię synka.
- Mama! – chłopiec wyciągnął w jej
kierunku rączki. – Daj pić.
- Proszę, Kochanie. – Hermiona
podała synkowi kubek z sokiem i usiadła na fotelu. Uwielbiała na nich patrzeć,
gdy się bawili. – Jak wypijesz to idź umyć ząbki. Zbliża się pora spania.
- Mamoooo, muszę? – chłopiec
spojrzał na nią błagalnym wzorkiem. Oczy odziedziczył po niej.
- Wiesz, że trzeba słuchać mamusi,
Scorpius. – Draco poczochrał blond włoski synka i usiadł na kanapie obok żony,
obejmując ją ramieniem. Trzylatek westchnął i poszedł ze spuszczoną głową w
stronę łazienki.
- On jest niesamowity. – zaśmiała
się Hermiona. – Całkiem jak jego tata.
Byli małżeństwem od pięciu lat. Bardzo
się kochali i jak w każdym dobrym małżeństwie zdarzały się kłótnie. Czasem po
zaciętej wymianie zdań Draco w ramach kary lądował na noc na kanapie. Żadna ich
kłótnia nie trwała dłużej niż dwa dni, a zgodę najczęściej pieczętowali namiętnymi
wieczorami w sypialni. Kilka razy w miesiącu wychodzili do kina, teatru lub na
kolację do ekskluzywnej restauracji. Draco
lubił dawać swojej żonie kwiaty, najczęściej bukiet czerwonych róż – na każdą
rocznicę a także bez okazji. Uwielbiał sprawiać jej tym radość. Dwa lata po
ślubie na świat przyszedł Scorpius. Ich synek rósł jak na drożdżach i był dumą
swoich rodziców. Nim się obejrzeli maluch skończył trzy latka i na tę okazję
dostał od taty swoją pierwszą dzieciną miotłę. Od tamtego czasu codziennie
uczył się na niej latać pod czujnym okiem Draco. Podczas gdy Hermiona pilnowała
aby ich synek chodził wcześnie spać, jadł o tych samych porach zdrowe posiłki,
Draco przy każdej możliwej okazji rozpieszczał Scorpius’a do granic możliwości.
- Przecież od tego są tatusiowie.
– tłumaczył, próbując udobruchać żonę, gdy po raz kolejny najmłodszy członek
rodziny Malfoy’ów objadał się słodyczami przed obiadem.
- Strach pomyśleć jak
rozpieszczałbyś córkę.
Draco na samą myśl o córce
uśmiechał się szeroko. Do kompletnej wizji jego wymarzonej rodziny brakowało
tylko córeczki tatusia. Jego księżniczki. Widział jak Blaise szalał na punkcie
swojej córki, Margaret, która bez dwóch zdań była jego oczkiem w głowie.
Gdy Scorpius zasnął Hermiona
poszła do salonu, gdzie jej mąż wkładał do pudełka zabawki syna.
- Mały już śpi. – usiadła na
kanapie.
- Ale my chyba tak szybko spać
nie pójdziemy. – położył się, kładąc głowę na jej kolanach. – Masz ochotę na
wspólną kąpiel?
- A jak myślisz? – nachyliła się
i pocałowała go w usta. – Ale najpierw chcę Ci coś dać.
Hermiona wstała z łóżka i podeszła
do drewnianej komody, z której wyjęła niewielką paczuszkę. Po czym usiadła na
kolanach swojego męża.
- Myślałem, że prezenty dajemy sobie
jutro, Skarbie. – Draco objął ją w i pocałował w szyję.
- Wiem, ale ten prezent jest
wyjątkowy i chcę dać Ci go teraz, gdy jesteśmy sami. – pani Malfoy przygryzła
wargę. – No dalej, otwórz.
- Ale Ty swój prezent dostaniesz
jutro. – Draco uśmiechnął się i zaczął rozpakowywać paczuszkę. – Na Merlina… -
wydusił z siebie, gdy wyjął z niej niemowlęce buciki. Dobrze wiedział, co one
oznaczają. Taki sam prezent dostał od Hermiony, gdy była w piątym tygodniu ciąży
ze Scorpius’em. Jego serce zaczęło mocniej bić. Czuł, że przepełnia go
niesamowite szczęście a do niebieskich oczu napływają łzy.
- Szósty tydzień. – Hermiona
przytuliła się do swojego męża. – Zaczęłam coś podejrzewać i dziś poszłam do
lekarza, gdy Ty byłeś z małym u Narcyzy. Nie chciałam nic Ci mówić dopóki nie
byłam pewna na sto procent.
- Kotku, nawet nie wiesz jak bardzo
się cieszę. – Draco położył dłoń na jeszcze płaskim brzuchu Hermiony. – Kocham
Cię. – pocałował ją w usta. – Kocham Ciebie, Scorpius’a i nasze najmłodsze
maleństwo.
- Słyszysz, maluszku. – położyła swoją
dłoń na dłoni męża. – Tatuś i mamusia bardzo Cię kochają.
***
Dwudziestego dziewiątego sierpnia na
świat przyszła Isabella Emma Malfoy.
Jakie to sloooooodkie <33333
OdpowiedzUsuńWiebie takie miniaturki ^ ^
Pisz ich wiecej :***
Pozdrawiam cieplutko i zycze weny - Twoja Dramione :3
Powiem szczerze, że ta miniaturka chyba najbardziej mi się podoba, jest naprawdę genialna :) Oby takich więcej ♥
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Cudowne! Cudowne! Idealnie wyważone. Bardzo dobry język. Ostatnie zdania przed gwiazdką są majstersztykami. I powód dla którego Ron ją zostawił - uwielbiam! Jest aż nazbyt prawdopodobny, a niczego tak bardzo sobie nie cenię.
OdpowiedzUsuńWeny!
Gorąco pozdrawiam,
Lizzy
Naprawdę świetna miniaturka!
OdpowiedzUsuńZakończenie mnie dosłownie rozczuliło :)
Wenki życzę!
Delikatna a zarazem ostra :)
OdpowiedzUsuńDuży plus ;)
Pozdrawiam, ichhassedich ;*
słodka ta miniaturka.:D
OdpowiedzUsuńhm, podsyciłaś moją nienawiść do Rona:D
pisz dalej takie romantyczne.:D
pozdrawiam,
la_tua_cantante_
www.amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com
Super !!!!!! Czekam na następną :-)
OdpowiedzUsuńŚwietna miniaturka, lubię takie zboczone :D Oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaaaaaaa............... !!! <3
OdpowiedzUsuńO matko, o matko, o MATKO !
Cudna miniaturka <3
Tylko cudna, co ja gadam... Jest świetna, genialna, słodka, najlepsza, wspaniała ! <3 O matko... Teraz będę przeżywała xD
No dobrze... to na początek:
Ah... Uwielbiam te początkowe przekomarzanki Miony z Draconem :D Te krótkie wymiany zdań, są nie tyle co genialne i w ich stylu, ale też strasznie śmieszne :D To jedno z tych powodów dla którego lubię czytać takie cudeńka :P
Wyjazd do Barcelony wyszedł Ci świetnie, a ta koszula Herm... Cud, miód i malina :D Seksi lala pewnie z niej była :D
Wyjazd na Ibizę mocno mnie zdziwił. Na początku myślałam, że to rzeczywiście wyjazd służbowy, a tu proszę ! :D Draco się postarał z niespodzianką. No i Herm się zgodziła... hm... nieźle.
Scenki plus łosiemnaście (xD) wyszły na prawdę fajnie, choć nie spodziewałam się po Hermionie aż takiej śmiałości :D
No i te zaręczyny <3 ... Wybitnie. Pewnie wyglądało to słodko :3
Zdjęcie po Barcelonie również świetne, od razu sobie zapisałam ;D
No i po tych kilku latach jest happy endzik ! :D Cudnie, Scorpiusek <3 No i kolejna pociecha ojczulka Dracona :D
Rewelejszyn
o.O jakie słowo xD
Już nie mogę doczekać się następnej ! :)
Powodzenia w dalszym pisaniu i życzę duużo weny ! :-*
Pozdrawiam !
~ Pure - Blood Princess
świetna miniaturka :) jestem pod wrażeniem :D
OdpowiedzUsuńA końcówka wyszła genialna :D
Niesamowite. Naprawdę się postarałaś :)
OdpowiedzUsuńDługo na to czekałam no i nie zawiodłam się!
OdpowiedzUsuńMiniaturka na prawdę genialna. :D
Strasznie okropna szuja z Rona, że tak Mione zostawił, no ale wyższa konieczność.
Draco oczywiście wkroczył w pełni no akcji w najlepszym momencie no i wszystko poszło świetnie.
Na prawdę mi się podobało, więcej takich, ale nie ukrywam, że czekam na Rozdział. :)
Pozdrawiam i życzę weny! :)
+ zapraszam do mnie.
Świetnie! Kochana, masz talent! Oby tak dalej! Masz ciwekawe pomysły i często zaskakujesz! To mi się podoba!
OdpowiedzUsuńInformuj mnie o nn a Twój blog jest u mnie w polecanych
I zapraszam do mnie:
http://avis-dramione.blogspot.com/
Przecudowna miniaturka ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę jestem pod ogromnym wrażeniem, i po raz pierwszy nie wiem co powiedzieć :o
Tylko tak dalej :P
droga-do-milosci.blogspot.com/
Pozdrawiam M.
Po przeczytaniu nasuwają mi się 2 wnioski:
OdpowiedzUsuńKocham ciebie i twoje opowiadanie <3
Byle więcej takich miniaturek xD
Dużo weny życzę. Szybko pisz rozdział kolejny i następną tak świetna miniaturkę. :*
Wow, suuuper ;))) szkoda że ja tak nie piszę... ;/
OdpowiedzUsuńMoja ulubiona miniaturka... po prostu cudne, słodkie, pomysłowe i..... ogólnie wspaniałe. Oby więcej takich właśnie miniaturek <33
OdpowiedzUsuńDzięki tobie chyba nigdy nie znudzą mi się happy endy. Miałam zostawic tylko jeden komentarz, ale nie potrafię. Zasługujesz na każde pozytywne słowo, które usłyszałaś pomnożone razy sto. Powtórzę się: dziękuję.
OdpowiedzUsuńDominika
o ludu... KOCHAM KOCHAM KOCHAM. Zaręczyny- <3, miniaturka- <3
OdpowiedzUsuńA po Mionie takiej śmiałości się nie spodziewałam.
Weny!
Laura
*:*:*:*:*::*::*::*::*:*:* *_*
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaaa.... cud miód i orzeszki <3 zaakochałam się w twoim blogu <3 a Ron jest zjebem żeby kogoś takiego stracić. Harry też :3 jeej poprostu twój blog jest niesamowity <3
OdpowiedzUsuńSłodka miniaturka :3 a końcówka najlepsza <3
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i zapraszam do mnie,
http://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com/
29 sierpnia przyszła na świat, tak jak jaa <3 Jakie to jest słoodkieee <3
OdpowiedzUsuńJakie to urocze! Fajnie, że opowiadanie zaczęłaś od wspólnej niechęci Draco i Hermiony. Przez to cała historia wydała się bardziej realistyczna i wiarygodna. Jak można w ogóle porównywać Rona i Malfoya?! Wybór jest oczywisty. Szkoda trochę, że Ginny i Harry się rozstali. No, ale czego się nie robi na potrzeby opowiadania?
OdpowiedzUsuńUżywam takiego profilu, bo jestem do niego przyzwyczajona. Gdyby kiedyś przyszło ci do głowy zajrzeć na mojego bloga nie zdziw się; nie jest on o Draco i Hermionie. Czytam wiele opowiadań i te o Dramione są jednymi z nich. Sama piszę opowiadanie w tematyce Shaman King. Jest to manga na podstawie której powstało znane anime Król Szamanów. Może jest ci znane, może oglądałaś je w dzieciństwie. W każdym razie nie jest to bajka jaką można sobie wyobrażać. Polecam zarówno film jak i komiks, niestety niedostępny w języku polskim. Mam nadzieję, że jeżeli przeczytasz ten komentarz przełamiesz się i zajrzysz na moją stronę.
Pozdrawiam!!!
Hej :) Muszę ci powiedzieć , że jestem pod ogromnym wrażeniem . Masz talent . Piszesz naprawdę fantastycznie . Tak lekko, a jak fantastycznie opisujesz uczucia . Zazdroszczę ci :) Też tak bym chciała :) Jestem oczarowania twoim opowiadaniem. Szkoda mi tylko, że weszłam tak późno. Ale nic straconego :) A ta miniaturka jest wspaniała. Jest fantastyczna i genialna. Bardzo mi się spodobała. Hmm, zyskałaś nową fankę i czytelniczkę :) Czekam z niecierpliwością na nową notkę, już nie mogę się doczekać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :)
Karolina J
ps. Bardzo serdecznie zapraszam do siebie na www.pozagranicamiwyobrazni.bloog.pl . Bardzo chętnie poznam twoją opinie na temat mojego opowiadania :)
Cudowna <3
OdpowiedzUsuńCóż mogę powiedzieć? Chyba nie ma zdania, którym by ktoś mnie powyżej nie wyprzedził. Cóż, prawda... Dość późno komentuje ze względu, że późno natrafiłam na tego bloga, i są to pierwsze słowa jakie przeczytałam na tym blogu. Zbaczam z tematu... Cudne c: Masz być z czego dumna :D
OdpowiedzUsuńTo było piękne ! Tylko zamiast hermiony wszędzie była Oliwia xd
OdpowiedzUsuńŚwietne
OdpowiedzUsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńKocham <3
OdpowiedzUsuń