wtorek, 27 sierpnia 2013

KONKURS

Zapraszam serdecznie na najnowszą miniaturkę "Konkurs". Szczerze, jestem z niej średnio zadowolona. Mam odczucie, że czegoś tu brakuje. 
Pracuję także nad kolejnym rozdziałem opowiadania. 
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wszystkie komentarze. Są bardzo motywujące.

---------------------
         Hermiona wydmuchała nos w chusteczkę i odrzuciła ją w kąt, gdzie nazbierał się już spory stos. Mocno pociągnęła nosem i wybuchła na nowo płaczem. Ginny zabrało już palców, zarówno u rąk i stóp, żeby policzyć który to już dziś raz z kolei. Przytuliła ją mocno i pogłaskała po burzy brązowych loków.
         - No już ciiii, nie płacz. Oczy sobie wypłaczesz. – przyjaciółka próbowała ją pocieszyć.
         - Nie zależy mi! – kolejne pociągnięcie nosem. – Moje życie nie ma już sensu!
         - Hermionko, kochanie, mówisz tak od dwóch tygodni. Nie możesz myśleć o sobie w tak czarnych barwach.
         - A jak ja mam o sobie myśleć? – następna chusteczka. – Mam dwadzieścia pięć lat i zostanę starą panną!
         - No teraz to już przesadzasz! Ron nie jest jedynym facetem na ziemi!
         - Dla mnie tak! – na samą myśl o byłym chłopaku Hermiona zaczęła płakać jeszcze rzewniej. Ich pięcioletni związek zakończył się dwa tygodnie temu i od tego czasu panna Granger nie mogła się pozbierać. Ginny pokręciła z dezaprobatą głową, już nie wiedziała jak ma do niej trafić. – Mieliśmy takie plany, dom, rodzina, wspólne życie a skończyło się tak, że zostałam sama jak palec! Ron nie odezwał się do mnie ani słowem!
         - I dobrze, nie powinniście utrzymywać kontaktów po tym, co się stało. – Ginny podała jej kolejne opakowanie chusteczek higienicznych. – A teraz, rusz swój seksowny i zgrabny tyłeczek idziemy zrobić pyszne śniadanko! I nie marudź, musisz coś zjeść! – Hermiona niechętnie poczłapała za swoją przyjaciółką do kuchni. Usiadła na krześle i przyglądała się jak Ginny swobodnie porusza się po jej kuchni, przygotowując śniadanie. Aż strach pomyśleć, że spędziła z nią całą noc. Ruda, widząc smutną minę Miony, włączyła radio z nadzieją na pozytywny utwór. Akurat leciała poranna audycja.
         - A teraz konkurs tylko dla naszych wyjątkowych słuchaczy! Czy macie już dość jesiennej pogody? Chcecie coś zmienić w swoim życiu? Brakuje wam słońca i dobrej zabawy? – Hermiona miała wrażenie, że prezenter opisał jej aktualny stan. – Jeśli tak to trafiliście idealnie! Zapraszam was do wzięcia udziału w jedynym i niepowtarzalnym konkursie, gdzie nagrodą główną jest tygodniowy pobyt na Malediwach! Piękna pogoda, piaszczyste plaże i niezapomniana przygoda! To wszystko czeka na Ciebie! Dodatkowo, przez pierwsze piętnaście minut słuchacze, którzy wyślą SMS’a i zostaną wylosowani będą moglo zabrać ze sobą jedną osobę! Na co czekasz?! Wyślij SMS na numer 7777 o treści MALEDIWY. Do szczęśliwca, który zostanie wylosowany, zadzwonimy równo o godzinie dziewiątej! A teraz poranna porcja informacji...
         Hermiona przestała pociągać nosem i spojrzała ze zdziwieniem na swoją przyjaciółkę. Ginny z szybkością światła pobiegła do przedpokoju, zostawiając ciasto na naleśniki, które przygotowywała. Po chwili wróciła ze swoją komórką.
         - Poszło. – uśmiechnęła się, odłożyła komórkę na stole i jak gdyby nigdy nic wróciła do naleśników.
         - Co poszło?
         - SMS, wzięłam udział w tym konkursie. Jak wygram to lecimy na Malediwy.
         - Idę wziąć zimny prysznic. Tobie też by się przydał. – wyszła z kuchni nie czekając na odpowiedź.
         - Jeszcze zobaczymy! – odkrzyknęła za nią Ginny. Hermiona westchnęła tylko i udała się do łazienki na końcu korytarza. Optymizm Rudej zawsze był zaraźliwy ale niestety nie w tym momencie. Nie widziała dla siebie  żadnej przyszłości, wszystko czego pragnęła odeszło razem z Ron’em. Dokładnie jak w piosence Lykke Li – Possibility.

There’s a possibility
There’s a possibility
All that I had was all I gon’ get
There’s a possibility
There’s a possibility
All I gon get is gone with your step
All I gon get is gone with your stare

         Kolejna łza spłynęła po jej policzku. Za każdym razem, gdy w jej myśli wkradał się były chłopak nie mogła powstrzymać płaczu. Rozebrała się i weszła pod prysznic, z którego leciała chłodna woda. Usiadła i podkuliwszy kolana pozwoliła aby krople wody mieszały się z łzami. Pamięcią wróciła do tamtego przeklętego dnia…
         Dwa tygodnie temu Hermiona wróciła do mieszkania w wyśmienitym humorze – dostała długo oczekiwany awans, w końcu została zastępcą dyrektora Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów. W pracy nikt nie był tym zaskoczony, bo któż inny niż ona zasługiwał na to stanowisko? Przez cały dzień otrzymywała gratulacje i pochwały. Jednak Hermiona nie mogła się już doczekać kiedy opowie o wszystkim Ron’owi. Bardzo ją wspierał w drodze do awansu i na pewno będzie dumny. Awans oznaczał także sporą podwyżkę, co pomoże im poprawić sytuację finansową. Hermiona po cichu liczyła na zamianę mieszkania, w końcu przyda im się większe, gdy zaczną myśleć o ślubie i dziecku. Z uśmiechem na ustach zaczęła przygotowywać uroczystą kolację. Do powrotu Ron’a z pracy miała jeszcze godzinę. Gdy wyjęła pieczeń z piekarnika do mieszkania wszedł jej chłopak. Hermiona wybiegła do przedpokoju żeby się z nim przywitać.
         - Dostałam awans! – przytuliła się do Rudzielca. Liczyła, że odwzajemni uścisk, jak robił to zawsze ale nie tym razem. Odsunęła się i spojrzała na niego, od razu poznała, że coś jest nie tak. Ich związek trwał pięć lat, więc bez trudu potrafiła rozpoznać każdą jego minę. – Coś się stało? – zapytała a Ron spojrzał jej w oczy.
         - Wyjeżdżam. – rzucił krótko.
         - Jak to? Kolejny wyjazd służbowy? Przecież niedawno wróciłeś.
         - Nie, to nie jest wyjazd służbowy. Wyjeżdżam na stałe. – opuścił wzrok, nie miał odwagi na nią dłużej patrzeć. – Odchodzę od Ciebie.
         Hermiona poczuła, że grunt osuwa się pod jej nogami. Przez chwilę miała wrażenie, że upadnie. Musiała się przesłyszeć. To nie jest prawda. Nigdy w to nie uwierzy. 
         - Jak to… co to znaczy, że odchodzisz ode mnie? – wydusiła z siebie, była bliska łez.
         - Nigdy Cię nie zdradziłem, ale poznałem kogoś i nie potrafię dłużej oszukiwać ani Ciebie ani siebie.
         - Wczoraj mówiłeś, że mnie kochasz a dziś mówisz mi, że kogoś masz? – wykrzyczała mu to w twarz. Emocje wzięły górę.
         - Kochałem Cię. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz. – po tych słowach wyszedł z mieszkania i zostawił ją samą.
         Od dwóch tygodni ta scena śniła jej się każdej nocy. I każdej nocy budziła się z krzykiem.
         Po prawie czterdziestu minutach weszła do kuchni. Wyglądała trochę lepiej, ale ciągle miała zaczerwienione oczy. Usiadła przy stole a Ginny podstawiła jej pod nos talerz z naleśnikami.
         - Są z bitą śmietaną, owocami i dużą łyżką mojej miłości.
         - Dziękuję Ci za wszystko. – Hermiona uśmiechnęła się i zaczęła powoli konsumować śniadanie. – Jesteś dla mnie niesamowitym oparciem. Gdyby nie Ty nie wiem jak to by się skończyło. W chwili obecnej jestem wrakiem człowieka, ale myślę a przynajmniej mam taką nadzieję, że kiedyś wyjdę na prostą.
         - Od tego są przyjaciele. – Ginny usiadła obok niej i również zaczęła jeść. – Ja wiem, że nadejdzie taki dzień kiedy będziesz najszczęśliwszą istotką na całym świecie. A mój brat debil będzie bardzo żałował tej decyzji. – po czym Ginny zmieniła temat, tak żeby panna Granger nie myślała chociaż przez chwilę o nim. Gdy zjadły odezwała się brązowooka:
         - Ty zrobiłaś śniadanie to ja pozmywam. – Hermiona wstała i zebrała puste talerze. Po chwili w mieszkaniu rozległ się dźwięk utworu, który Ginny miała ustawiony na dzwonek w swojej komórce.
         - Słucham. – Ruda odebrała telefon. Przez dłuższą chwilę, nic nie mówiła tylko słuchała. A im dłużej słuchała tym bardziej jej mina przybierała mieszankę ogromnego zdziwienia i niepohamowanej radości. – O matko! NAPRAWDĘ?! – wykrzyczała do słuchawki. – Oczywiście! Tak będziemy! – zakończyła rozmowę po czym zaczęła piszczeć i skakać. – Na Merlina! Hermiona!
         - Uspokój się i powiedz o co chodzi?
         - Jak mam się uspokoić?! WYGRAŁAM!! – podbiegła i przytuliła Hermionę. – Lecimy na Malediwy!!!

***

         - Niewielki i ekskluzywny resort wspaniale położony na niewielkiej wyspie. To idealne miejsce na spędzenie romantycznego, spokojnego urlopu. Polecany zwłaszcza parom lub nowożeńcom, ceniącym sobie komfort, atmosferę prywatności oraz indywidualność. Do dyspozycji gości hotelu znajdują się otwarta restauracja „Lime” serwująca kuchnię azjatycką oraz śródziemnomorską, grill „Cayenne” serwujący dania z rusztu z całego świata, jak również restauracja dla smakoszy „The Lighthouse”, która zadowoli nawet wybredne gusta kulinarne oraz dwa bary „Sails” i „ Lighthouse Lounge”. Wszystkie restauracje znajdują się bezpośrednio nad oceanem.  Restauracja „The Lighthouse” znajduje się na palach nad wodą i oferuje panoramiczny widok na ocean. Ponadto na terenie hotelu znajdują się: butik, biblioteka z płytami DVD/CD, kącik internetowy. Możliwa całodobowa obsługa w willach. Dla gości leżaki z matami, ręczniki kąpielowe w cenie. Karty kredytowe: Visa, MasterCard, American Express, Diners. Liczba bungalowów – siedemdziesiąt pięć. – Ginny przeczytała opis ośrodka, Baros Maldives, w którym dziewczyny miały spędzić tydzień.
         - Romantyczny urlop dla par i nowożeńców? Mam nadzieję, że dostaniemy osobne bungalowy. Nie chcę żeby wszyscy myśleli, że jesteśmy w związku. – Hermiona poprawiła swój duży, słomkowy kapelusz.
         - Tak, dostaniemy. – Ginny teatralnie westchnęła. – Za góra dziesięć minut mają zjawić się po nas właściciele ośrodka i zabrać nas na wyspę. – przyjaciółki siedziały w terminalu przylotów na lotnisku w Male, stolicy Malediwów. – Już nie mogę się doczekać to będzie przygoda naszego życia.
         - Mówisz jak nawiedzona wróżka. – zaśmiała się Hermiona. Wciąż cierpiała po odejściu Ron’a ale perspektywa spędzenia tygodnia w raju i oderwaniu się od problemów poprawiała jej humor. Przynajmniej przez ten czas postanowiła o nim nie myśleć i cieszyć się z podróży.
         - Wredota. Ale skoro masz mnie za nawiedzoną wróżkę, to proszę bardzo! Pierwszy facet jakiego zobaczysz na Malediwach zostanie Twoim mężem!
         - No szczerze wątpię, bo spotkałam już kilku facetów z obsługi lotniska. – panna Granger pokazała jej język.
         - Oj wiesz o co mi chodzi! Oni się nie liczą.
         - Tak, tak. – Hermiona zbyła ją machnięciem ręki. – Coś się spóźniają. – mruknęła i spojrzała na przesuwane drzwi, w których pojawił się… - Ginny… - szturchnęła przyjaciółkę, zobacz jaki on jest podobny do Malfoy’a.
         - Ty ślepoto! To jest Malfoy! Ciekawe co on tutaj robi… razem z Zabini’m? – Ruda przyglądała się chłopakom, którzy zaczęli iść w ich stronę. – Oni tu idą. – powiedziała prawie bezgłośnie do Hermiony. Serce panny Weasley zaczęło mocniej bić – on nic się nie zmienił, wciąż przystojny i czarujący. Rozstali się niedługo po zakończeniu Wojny, ale nigdy nie przestała go kochać. I to właśnie było problemem. Brązowooka była całkowicie zaskoczona obecnością dwóch Ślizgonów. Czy to oni są właścicielami ośrodka? Na Merlina, taki zbieg okoliczności? Niby po Bitwie o Hogwart pogodzili się, ale to było lata temu. Nie wiedziała jak ich relację będą wyglądać teraz.
         - A kogo to moje oczy widzą? Weasley i Granger, cóż za niespodzianka. To wy wygrałyście konkurs? – pierwszy odezwał się Zabini. Ostatni raz widział je po Wojnie i szczere był zadowolony, że to one tu są. A zwłaszcza Ginny. Wciąż coś do niej czuł. Draco był mile zaskoczony, chociaż z drugiej strony miał podobne odczucia jak Hermiona.
         - Tak, my. – odezwała się panna Granger, bo jej przyjaciółka jakoś nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku. – A dokładniej mówić to Giny wysłała SMS’a. Miło was widzieć po tylu latach. – Hermiona wstała i chwyciła za swój bagaż. – Idziemy?
         - Chyba Cię pogrzało, że będziesz to nosić. – Draco zabrał od Miony torbę. – I was też miło widzieć. – uśmiechnął się. – W sumie możemy się teleportować, okoliczności ku temu sprzyjają.
         Czwórka dawnych wrogów wyszła z terminalu lotniska. Zmierzali do jednej z mniej uczęszczanych uliczek. W końcu Ginny odzyskała zdolność mowy i trajkotała jak najęta o tym jak bardzo się cieszy, że tu jest i to jej pierwsza wygrana w jakimkolwiek konkursie.
         - Ona tak zawsze? – zapytał Draco Hermiony, gdy pozostała dwójka wyprzedziła ich i nie zwracali uwagi na nic.
         - Czasami. Biedny Blaise.
         - Nie wygląda na strapionego, a wręcz przeciwnie. Chyba próbują nadrobić stracony czas. Założę się o dziesięć galeonów, że wrócą do siebie.     
         - Nie zakładam się, bo to oczywiste. – uśmiechnęła się Hermiona. – Z daleka widać, że żadne nie przestało kochać drugiego.
         - Masz rację. Gołąbeczki, skręcamy w lewo. – Draco zwrócił się do Ginny i Blaise, którzy szli już prawie za rękę. – Tu jest dobre miejsce. Daj rękę. – zwrócił się do Hermiony i po chwili dziewczyna poczuła szarpnięcie w okolicach pępka. Gdy otworzyła oczy stali już na piaszczystej plaży, niedaleko bungalowów które wybiegały w ocean. Hermiona nie mogła uwierzyć w to co widzi. Słońce chyliło się ku zachodowi, przez co woda przybrała pomarańczowy odcień. Z każdej strony otaczała ich krystalicznie czysta woda a wysokie plamy porastały większą część wyspy.
         - Jak tutaj pięknie. – westchnęła.
         - Prawda? – obok niej stał Draco. – Teraz nie ma już turystów, bo za tydzień kończy się sezon. Wczoraj wyjechali ostatni. Chodź pokażę Ci Twój bungalow, bo Ginny i Blaise chyba o nas zapomnieli.
         - Chyba masz rację. – Miona spojrzała na jej przyjaciółkę i chłopaka, którzy już zwiedzali sobie w najlepsze część wyspy. – Prowadź.
         - W sumie, jeśli chcesz to wybierz sobie sama, gdzie chcesz spać. I tak wszystkie są wolne. – Draco szedł obok dziewczyny, niosąc jej bagaże.
         - Naprawdę? To miłe, dziękuję. – w Hermionie, jak zawsze w sytuacji wyboru, odezwała się skromność i postanowiła zająć pierwszy bungalow z lewej strony. – Ten będzie odpowiedni.
         - Tak? – uśmiechnął się. – To jesteśmy sąsiadami, ja zajmuje ten obok. – wskazał go palcem. Weszli do niewielkiego domku, składającego się z sypialni, łazienki i tarasu, z którego schodki prowadziły wprost do oceanu. – Zostawię Twoje bagaże tutaj. – postawił je przy łóżku. – I jak Ci się podoba?
         - Raj. Tylko tak mogę to określić. – Hermiona uśmiechnęła się szczerze, pierwszy raz od rozstania z Ron’em.
         - Pójdę już sobie. Jest już późno i na pewno jesteś zmęczona. Widzimy się rano, na śniadaniu. Gdybyś czegoś potrzebowała jestem tuż obok. – uśmiechnął się. – Dobranoc.

***

         Następnego ranka Hermiona obudziła się w wyśmienitym humorze. Gdyby zależało to od niej mogłaby zostać w tym pięknym miejscu na zawsze. Niestety nie było to takie proste. Nie trudno było się zorientować, że pobyt w tym miejscu kosztował fortunę. Ubrała się w szorty, koszulkę na ramiączkach i wyszła na taras. Było kilka minut po ósmej a temperatura sięgała już dwudziestu pięciu stopni.
         - Hermiona! Chodź do nas! – Ginny, Blaise i Draco siedzieli na plastikowych krzesełkach przy stoliku w oceanie, blisko brzegu. – Zobacz, co chłopcy dla nas przygotowali. – wskazała na stół.
         - Wygląda apetycznie. – panna Granger zajęła wolne miejsce pomiędzy Draco a Rudą. – Zawsze jecie tak śniadania? – nałożyła sobie na talerz kilka krewetek. Uwielbiała owoce morze.
         - Najczęściej. Nasi goście mogą też jeść w kilku restauracjach, po drugiej stronie wyspy.
         - Ale wolą w ten sposób. – dodał Blaise, trzymając rękę na nodze Ginny. Draco posłał Hermionie spojrzenie mówiące a nie mówiłem.
         - Więc, jakie rozrywki nam oferujecie? – zapytała brązowooka, próbując nie myśleć o relacji panującej między Rudą a Diabłem.
         - Poza naszymi łóżkami to całkiem sporo. Zaczynając od sportów wodnych, czyli nurkowanie, żeglarstwo, surfing, windsurfing, kitesurfing, narciarstwo wodne, paralotniarstwo, skimboarding, skutery wodne kończąc na zwiedzaniu okolicznych wysp, w tym Male, stolicę Malediwów, opalaniu się, szukaniu skarbów, podziwianiu widoków i totalnym relaksie dla duszy i ciała. – wyliczał Blaise.
         - Więc zróbmy to wszystko! – Ginny była już pełna werwy.

***

         I owszem zrobili to wszystko, przynajmniej Hermiona i Draco (nie licząc pobytu w łóżku), bo Ruda i Diabeł byli zbyt zajęci sobą. Oficjalnie do siebie wrócili drugiego dnia pobytu w Baros Maldives. Panna Granger każdego dnia uśmiechała się coraz szerzej i co lepsze, ani razu nie pomyślała o swoim byłym. Sama nie wiedziała, czy to przed namiar wrażeń czy przez Draco, którego bardzo polubiła. Ostatniego wieczoru najlepszych wakacji w życiu udała się na plażę, gdzie do dwóch palm przywiązany był sporej wielkości hamak. Położyła się na nim i spojrzała w rozgwieżdżone niebo. Sama nie wiedziała kiedy zleciał jej ten czas. Z drugiej strony wszystko co dobre niestety szybko się kończy. Jutro wróci do szarej rzeczywistości, do pracy, do mieszkania, w którym roiło się od nieprzyjemnych wspomnień. Na samo wspomnienie o Ron’ie do oczu napłynęły jej łzy.
         - Można się przyłączyć? – nie wiadomo skąd pojawił się Malfoy. Hermiona szybko przetarła oczy,
         - Pewnie.
         - To się posuń. – Draco położył się obok niej, zakładając jedną rękę za głowę. – Przytul się jak jest Ci zimno.
         - Jest dwadzieścia siedem stopni. – mimo to dziewczyna skorzystała z propozycji. Draco objął ją ramieniem.
         - To co. – zaśmiał się i spojrzał w niebo. – Piękne, co? W Londynie takiego nie ma.
         - To prawda. Często bywasz w Londynie?
         - Nawet. Na Malediwach spędzam tylko okres sezonowy. Poza nim nie ma co tutaj robić.
         - Więc jutro też wracasz? – Draco odpowiedział na to pytanie mruknięciem. – Gdybym miała możliwość to nigdy nie wróciłabym do Londynu i zostałbym tutaj. Na Malediwach wszystko jest prostsze.
         - Co się stało takiego w Londynie, że nie chcesz tam wracać? Jak nie chcesz to nie mów.
         - Straciłam kogoś ważnego. – poczuła napływające łzy. – Po pięciu latach Ron z dnia na dzień oznajmił mi, że kogoś poznał i od tak odszedł. Ginny bardzo mi pomagała, gdyby nie ona nie wiem jak to wszystko potoczyło by się dalej. A potem trafiłam tutaj i poczułam się znów szczęśliwa. Pierwsze co zrobię po powrocie do domu to zamienię mieszkanie.
         - Więc Ruda to Twój Anioł Stróż. Moim jest Blaise. Też kiedyś kogoś straciłem. – po krótkiej przerwie kontynuował. – Moja narzeczona zginęła w wypadku samochodowym i ona…była w czwartym miesiącu ciąży.
         - O Boże, tak mi przykro. – Hermiona poderwała się i spojrzała na chłopaka. Poczuła się w tym momencie jak rozkapryszona nastolatka. Czym było odejście Ron’a w porównaniu do straty jaką przeżył Draco. – Nawet nie potrafię sobie wyobrazić… Uwierz, czuję się idiotycznie.
         - Nie potrzebnie. Chodź, przytul się do mnie. Musiałem nauczyć się z tym żyć, chociaż nie było łatwo. Blaise bardzo mnie wspierał, tak jak Ciebie Ginny. Mogę o coś zapytać?
         - Pytaj o co chcesz. – Hermiona mocniej wtuliła się w chłopaka.
         - Wrócisz ze mną za rok tutaj i zostaniesz na cały sezon letni?  W ogóle, bądź przy mnie już zawsze. Tydzień z Tobą był tym czego potrzebowałem. Jesteś cudowna i nie wiem jak ten idiota mógł Cię zostawić. Ja mogę Ci tylko obiecać, że nigdy Cię nie skrzywdzę.
         Dziewczyna podniosła się, spojrzała na Draco i bez słowa pocałowała go. Innej odpowiedzi nie potrzebował.

***

         Hermiona pchała wózek na zakupy, który był już prawie wypełniony po brzegi. W międzyczasie przeglądała listę zakupów. Jeszcze kilka produktów…
         - Hermiona? – znała ten głos. Czy to naprawdę był…
         - Ron? – poczuła nieprzyjemne ukłucie w środku.
         - To naprawdę Ty, tak się cieszę, ze Cię widzę. Co u Ciebie słychać?     
         - Wiesz, to nie jest najlepsza pora na rozmowę. – hardo spojrzała mu w oczy. – I szczerze, wątpię żeby kiedykolwiek była dobra.
         - Domyślam się, że masz do mnie żal. Nie dziwię się, ale tamten związek zakończył się szybciej niż się zaczął. Może…masz czas na kawę? Chcę z Tobą porozmawiać. Może uda nam się odbudować relację. 
         - O czym Ty w ogóle mówisz? Jaką relację? Zostawiłeś mnie pięć lat temu tak naprawdę bez słowa wyjaśnienia i nagle chcesz coś odbudować?
         - Mamusiu, mam płatki! Co jeszcze? – do Hermiony podbiegła dziewczynka o brązowych, kręconych włoskach i wrzuciła płatki śniadaniowe do koszyka.
         - Tylko masło, Kochanie. – uśmiechnęła się czule do córeczki. Mała pobiegła w stronę lodówek.
         - Mamusiu? – zdziwił się Ron. – Masz córkę? Ile ona ma lat?
         - Niech Cię to nie interesuje, nie jest Twoja. Poza tym, mam też syna. Mogę już iść? – oparła się zrezygnowana o wózek.
         - Pójdziesz dopiero jak powiesz mi kto jest ojcem tej małej. – Rudzielec był wyraźnie poddenerwowany i nie miał zamiaru odpuścić tak łatwo. Mógł być ojcem tej dziewczynki.

         - Ta mała to moja córka. I ma na imię Audrey. – do Hermiony podszedł dobrze zbudowany blondyn, na rękach trzymał ich półrocznego synka, który na widok swojej mamy zaśmiał się głośno. Po chwili obok Draco pojawiła się czteroletnia, niebieskooka dziewczynka. Pani Malfoy poczuła się przy swoim mężu bardzo bezpiecznie. Wiedziała, że nie pozwoli nikomu ich skrzywdzić. – Kotku, weź Scorpius’a i idźcie do kasy. – zwrócił się do żony i podał jej syna, po czym spojrzał czule na Audrey. – Ty też, Księżniczko. Pomóż mamie z wózkiem, tata zaraz przyjdzie. – poczekał aż najdroższe osoby w jego życiu odejdą na bezpieczną odległość i zwrócił się do Ron’a, który przyglądał się w ciszy całej sytuacji mocno zdziwiony. – Słuchaj uważnie, bo więcej tego nie powtórzę. Zbliż się jeszcze raz do mojej żony i dzieci a nie ręczę za siebie. Następnym razem nie będę tak miły i wyrozumiały. – warknął i odszedł w kierunku kasy, gdzie czekała na niego jego rodzina. 

21 komentarzy:

  1. Draco jaki agresywny <33333
    Bardzo fajnie wyszla ci ta miniaturka. Szkoda tylko, ze jest dosc krotka. Moglabys troche bardziej opisac relacje Draco i Hermiony podczas urlopu, bo pewnie to, ze sie w zobie zakochali niebylo z dnia na dzien.

    Pozdrawiam cie cieplutko i zycze weny.
    Twoja Dramione.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochan twoje miniaturki i ta też jest wspaniała :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaka świetna :D jak zwykle zresztą, ale muszę się do czegoś przyczepić




    ''nałożyła sobie na talerz kilka krewetek.''
    KREWETEK????
    Wybacz za moją reakcję, ale to mój pseudonim i jestem odrobinę przewrażliwiona na punkcie zjadania krewetek. Nawet nie wierz ile razy musiałam ich bronić przed kolegami, którzy byli inicjatorami przezwiska

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna miniaturka ;-)
    Czekam na kolejną !!

    OdpowiedzUsuń
  5. Super miniaturka, świetnie się czytało :)
    Pozdrawiam i weny życzę,
    ichhassedich :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Naprawdę niesamowita. Dramat i komedia zarazem. A końcowa scena... Po prostu się rozpłynęłam :3
    Wenki życzę!

    OdpowiedzUsuń
  7. To, że Ron jest idiotą to ja wiedziałam od zawsze. Miniaturka wyszła ci cudowna. Ładny happy end po takich przeżyciach jak miała ta dwójka.

    Duuużo weny ;*
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    www.amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Na prawdę świetna miniaturka! :D
    Ciekawy pomysł, no i wielki plus za fragment "Possibility". Ta piosenka świetnie oddaje nastrój, gdy ktoś ma doła; sama jej czasem słucham. :P

    Wiadome było, że ta szuja będzie chciała wrócić do Hermiony, wrrr;/
    Mniejsza z tym; miniaturka genialna! :)
    Życzę weny i czekam na nowy Rozdział.
    Pozdrawiam,
    Zakochanaa

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialne! Tylko dlaczego taka krótka?! Czuję taki... niedosyt?
    Myślałam, że to Draco wygra i wezmie ze sobą Mionkę, a jednak on tam "mieszka" podczas sezonu. Mogłaś dodać jeszcze jakąś tam scenę z tego tygodnia. Bo przecież tak jak pisała Dramione... przecież nie zakochuje się z dnia na dzień, no dobra... zdarzają się wyjątki (od wczoraj mogę przyznać temu rację xd. Tia... nie ma to jak zakochać się <3).
    Czekam na następną miniaturkę, albo rozdział :D
    Pozdrawiam
    Kaja

    OdpowiedzUsuń
  10. Wspaniała miniaturka ;D Końcówka najbardziej mi się podobała :)
    I co łyso ci Ronaldzie?! Życzę weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://hogwart-diary.blogspot.com/ - to dopiero początek ale może cię zainteresuje ;)

      Usuń
  11. No dobra, zacznę może od wstępu. Jejciu Clover strasznie się rozkręcasz ! Jest już czwarta miniaturka ! Gratuluję tylu wspaniałych pomysłów ! :)
    Teraz czas na laury odnośnie rozdziału:
    Aaaaa.............. <3 Rozpływam się <3 :3
    Wspaniała miniaturka, strasznie mi się spodobała, a zwłaszcza ten Draco na końcu :D Phi... Rudzielec chciał wrócić do Herm po pięciu latach ?! o.O Co za ignorant, idiota i imbecyl ! >.< Matko... jak ja nienawidzę takich mężczyzn... Naszemu Łasicowi chyba się troszeczkę kierunki pomyliły.
    Audrey... to takie fajne imię :P Gratuluję pomysłu ;)
    No i Scorpius ! :D Ow yeah ! :P

    Cud, miód i malyna ! :D W dodatku ten wyjazd na Malediwy :P Czaderska sprawa, a żeby tak chociaż raz też coś wygrać... Ah... Nadzieja matką głupich jak to się mówi xD

    Te moje dyrdymały... :P

    Życzę powodzenia w dalszym pisaniu i weny przede wszystkim ! :)

    Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału lub miniaturki ! :)

    Pozdrawiam !

    ~ Pure - Blood Princess

    OdpowiedzUsuń
  12. Wspaniała miniaturka. Najbardziej mi się podobało spotkanie Draco z Ronem :) . Zapraszam też na swojego bloga http://krew-to-tylko-jedna-z-przeszkod.blogspot.com. Nie jest to dramione, ale zapraszam, by ocenić.

    OdpowiedzUsuń
  13. Boziu Boziu Boziu Boziu~!!!!!
    uwielbiam twoje miniaturki :D
    są świetne :* a kiedy kolejny rozdział? ;)
    wpadniej do mnie przy okazji :)
    magiczna-szatynka-zhogwartu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudowna to zbyt mało powiedziane! :3
    Jest wspaniała, uwielbiam czytać Twoją twórczość ;)
    Czekam na kolejną miniaturkę czy rozdział, cokolwiek :D
    droga-do-milosci.blogspot.com/

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  15. Genialna, romantyczna, superowa, zajebista, co by tu jeszcze napisac... No nie wiem. Po prostu świetna.
    Życzę weny i czasu na pisanie.

    Pozdrowienia, Vera. :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Fajne opowiadanie. Mogłabyś trochę dokładniej opisać relacje Draco&Hermiona podczas tego wyjazdu. Trochę pikantnych szczegółów i może by z tego wyszło 18+ ;) Nie no, tak tylko gadam. Ale gorący romans na Malediwach brzmi zachęcająco. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  17. I love dramione!!!!!!!!!!!!!!! :-)

    OdpowiedzUsuń

Czekam na Twoją opinię! :)