Dochodziła dwudziesta trzecia i powoli mieszkańcy Londynu szykowali się
do snu. Kończył się kolejny dzień pełen wyzwań i każdy chciał zebrać siły na
nowe zadania i cele. Jedną z nielicznych osób, które nie myślały jeszcze o
pójściu spać była Hermiona Granger. Dziewczyna od dwóch godzin siedziała w
swoim pokoju na piętrze i pisała na laptopie Curriculum Vitae. Mimo
początkowego zapału do pracy zadanie nie okazało się wcale takie proste. Po raz
kolejny zrozumiała jak często pozory mogą wprowadzić nas w błąd. Wykasowała
ostatnią linijkę tekstu i przetarła zmęczone oczy. Nie lubiła pracować przy
komputerze, oczy szybko jej się męczyły i nieprzyjemnie piekły. Przeciągnęła
się na krześle i postanowiła zebrać resztki sił i dokończyć rozpoczętą pracę. Im
szybciej to skończy tym szybciej pójdzie spać, jutro ma zamiar roznieść
Curriculum Vitae (na szczęście list motywacyjny był już ukończony) do kilku
miejsc, gdzie chciałaby pracować. W końcu nadszedł czas rozpoczęcia dorosłego i
odpowiedzialnego życia – w ubiegły wtorek ukończyła studia z wyróżnieniem.
Uzyskany dyplom upoważniał ją do wykonywania zawodu adwokata. Odpowiednie
wykształcenie na pewno pozwoli jej na rozpoczęcia pracy w dobrej kancelarii, o
czym zawsze marzyła. Zarobione pieniądze ma zamiar odkładać na wynajęcie
niewielkiego mieszkania, a w przyszłości (nie wykluczała) kupna własnych
czterech kątów. Jak do tej pory mieszkała w swoim rodzinnym domu, razem z
rodzicami – Dorianem i Jamie, których odnalazła, przy pomocy Ginny Weasley,
trzy miesiące po zakończeniu Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Jeśli
mowa o najmłodszej córce państwa Weasley’ów to wciąż była jej najlepszą
przyjaciółką. Ginny od miesiąca pracowała w Szpitalu Św. Munga i coraz częściej
można było ją spotkać w domu swojego chłopaka, Blaise’a, niż w Norze. Cała
rodzina Weasley’ów przywykła już do takiego obrotu spraw i akceptowali oni
trzyletni związek ich córki z byłym Ślizgonem. Zawsze byli mile widziani w
Norze i Molly często zapraszała ich na niedzielne obiady. To samo tyczyło się
Hermiony i dziewczyna również była częstym gościem rodziców Rudej. Największą
niespodzianką był wybór nowego Ministra Magii – stanowisko to otrzymał Artur
Weasley. Dzięki czemu znacznie poprawiła się sytuacja finansowa ukochanych
rudzielców. Panna Granger początkowo sceptycznie podchodziła do obecności
Blaise’a przy Rudej. Zdanie zmieniła dopiero po szczerej rozmowie z
przyjaciółką, w której przekonała ją, że jej chłopak zmienił się na lepsze i
jest najcudowniejszym facetem pod słońcem. Hermiona zaczęła dostrzegać jak
bardzo szczęśliwa jest Ginny, więc zaakceptowała chłopaka i zawiązała się
między nimi nić porozumienia, a nawet zaczęli traktować się jak dobrzy znajomi.
Panna Granger życzyła im szczęścia i miała nadzieję, że kiedyś będzie bawić się
na ich ślubie. Chociaż na ślub Hermiony wcale się nie zanosiło, po pierwsze
wcale jej się do tego nie śpieszyło, a po drugie nie miała odpowiedniego
kandydata na męża. Ron razem z Harry’m od roku nie pokazywali się w Anglii,
pracowali jako Aurorzy w Ministerstwie Magii i podejmowali się tylko tych
najtrudniejszych zadań, o których nikt nie chciał słyszeć. Ich zadania i misje
wiązały się z częstymi i dalekimi wyjazdami. Aktualna misja wymagała
przeprowadzki do Japonii, gdzie szpiegowali jednego z ostatnich podejrzanych o
przynależność do Czarnego Pana. Między Ron’em a Hermioną poza jednym, pamiętnym
pocałunkiem nie wydarzyło się nic szczególnego. Na początku panna Granger
starała się za dwoje, ale przy braku widocznych efektów odpuściła. Sama nie
wiedziała, czego ma się spodziewać. Zaczęła spotykać się z innymi facetami, z
którymi wdawała się w mniej lub bardziej poważne relacje, na co Ron zawsze
reagował nieuzasadnionym gniewem. W końcu nie składali sobie nawzajem żadnych
deklaracji i nie powinno go to interesować z kim się spotyka. Wybrał pracę i
ona to zaakceptowała, więc Ron powinien mieć pretensje tylko do siebie. Skoro
nie chciał się z nią związać to nie powinien też zabraniać jej szukania
szczęścia u boku innego mężczyzny.
Panna Granger z zadowoleniem spojrzała na efekt końcowy swojej pracy. Kliknęła
na malutką ikonkę drukarki i po chwili urządzenie przystąpiło do drukowania
dziesięciu egzemplarzy dokumentu. Odgłos drukarki zwabił Krzywołapa, który
nigdy nie przepuszczał okazji aby zapoznać się z funkcjonowaniem tego
dziwacznego sprzętu. Puchaty kocur wskoczył na kolana swojej pani i przyglądał
się z zaciekawieniem jak drukarka wyrzuca z siebie kolejne kopie Curriculum
Vitae. Hermiona pogłaskała rudzielca za uchem, na co jej pupil głośno
zamruczał, wyrażając swoje zadowolenie. Gdy urządzenie wydrukowało ostatni
egzemplarz Krzywołap postanowił wrócić na łóżko panny Granger i po chwili
smacznie już spał. Hermiona przeczytała jeszcze raz wypociny swojej
kilkugodzinnej pracy
CURRICULUM VITAE
Imiona: Hermiona Jane
Nazwisko: Granger
Data urodzenia: 19.09.1979
Miejsce urodzenia: Londyn
Adres: Greenway Road 20
Telefon: 777 – 177 – 747
E-mail: hjgranger@gmail.com
WYKSZTAŁCENIE
· 1990 – 1997 Szkoła
Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, egzaminy końcowe z najwyższymi wynikami,
edukacja zakończona wyróżnieniem
· 1997 – 2002
Uniwersytet Magii w Oxfordzie, kierunek Prawo, studia zakończone uzyskaniem
tytułu magistra z wyróżnieniem
DOŚWIADCZENIE
· 1997 – 2000
Księgarnia Esy i Floresy – sprzedawca
· 2000 – 2001
Kancelaria Adwokacka James White – stażystka
UMIEJĘTNOŚCI
· Merytoryczne i
administracyjne wsparcie dla przydzielonego Departamentu Kancelarii
· Opieka nad
dokumentami sądowymi
· Pomoc w
archiwizacji dokumentów
· Przygotowywanie projektów
pism procesowych, umów, opinii prawnych, pism z zakresu prawa cywilnego,
gospodarczego, postępowania egzekucyjnego
· Prawo cywilne,
prawo pracy, prawo konkurencji, prawo antymonopolowe
· Język francuski –
biegła znajomość w mowie i piśmie
· Język włoski –
podstawowa znajomość w mowie i piśmie
Tak,
wszystko się zgadzało i było dopracowane na ostatni guzik. Hermiona włożyła
dokumenty do teczki, którą schowała do szuflady w biurku, na wypadek gdyby
Krzywołap miał ochotę poczytać (a to często mu się zdarzało), czyli zaostrzyć
pazurki na kartach papieru. Z reguły wybierał najważniejsze dokumenty. Panna
Granger spojrzała na zegarek i nie potrafiła stłumić potężnego ziewnięcia.
Jeśli chce wstać jutro o przyzwoitej porze i zająć się składaniem podań o pracę
powinna się położyć jak najszybciej. Po niecałych trzydziestu minutach leżała
już wygodnie na łóżku, a Krzywołap mruczał jej do snu.
***
Hermiona
wracała już do domu, zanosiło się na burzę. Z zachodu gromadziły się ciemne
chmury. Była godzina czternasta, zaniosła podanie o pracę do każdej kancelarii,
w której mogłaby pracować. Osoby przyjmujące dokumenty uśmiechały się i
obiecały odpowiedź pisemną w ciągu najbliższych dwóch tygodni. Młoda kobieta
miała nadzieję, że to nie był szybki sposób na pozbycie się jej, bardzo liczyła
na podjęcie pracy, dzięki której będzie mogła stanąć na nogi i rozpocząć
dorosłe życie. Kochała swoich rodziców najbardziej na świecie, ale nie chciała
już dłużej siedzieć im na głowie. Nadszedł czas na wyfrunięcie z gniazda.
Mijała
właśnie sklep obuwniczy, z którego wyszła obładowana siatkami i torbami Ginny
Weasley. Jej przyjaciółka zmieniła się od zakończenia Hogwartu, nabrała bardzo
kobiecych kształtów i zaokrągliła się tam, gdzie powinna. Jej długie i proste
włosy nie były już rude jak dawniej (chociaż przezwisko Ruda obowiązywało do
dziś), przybrały kasztanowy odcień. Jedynie uśmiech od ucha do ucha i błysk w
oczach pozostały bez zmian. Ubierała się bardzo kobieco i modnie, zawsze
śledziła uważnie najnowsze kolekcje i gdy tylko znalazła coś dla siebie bez
wahania musiała mieć ten okaz w swojej szafie. A raczej szafach. Ginny
opowiadała, że Blaise specjalnie dla niej przekształcił jedną z sypialni, w
jego domu, w garderobę, żeby dziewczyna miała, gdzie trzymać ubrania (gdyby
chciała mogłaby spokojnie otworzyć sklep). To chyba była prawdziwa miłość.
-
Mionka! – Ginny pocałowała przyjaciółkę z policzek. – Jak miło Cię widzieć.
- Ciebie
również. – Hermiona wskazała na torby. – Kolejny szał zakupów?
- Oj od
razu szał, wczoraj dostałam wypłatę i poczułam ogromną pokusę odwiedzenia paru
sklepów. – zaśmiała się Ruda. – A Ty co robisz na mieście?
-
Roznosiłam podania do kancelarii. Mam nadzieję, że gdzieś mnie przyjmą.
- Masz
wątpliwości? Zakończyłaś Hogwart i studia z wyróżnieniem, to oni powinni się
bić o Ciebie! – w tym momencie niebo przeszyła błyskawica.
- Jak
jesteś głodna po tym maratonie to zapraszam na obiad. – Hermiona nigdy
szczególnie nie przepadła za burzą. – Rodzice często o Ciebie pytają.
Ginny
oczywiście przyjęła zaproszenie. Uwielbiała rodziców swojej przyjaciółki i
odwiedzała ich przy każdej możliwej okazji. W końcu przyczyniła się do ich
powrotu do Anglii. Dziewczyny pojawiły się w domu, gdy mama Hermiony, Jamie,
kończyła przygotowywać obiad. Na widok niespodziewanego gościa domownicy
(łącznie z Krzywołapem) bardzo się ucieszyli. Dorian od razu pokazał Rudej
najnowszy model statku, nad którym aktualnie pracował. Bowiem pasją taty
Hermiony było składanie drewnianych (i nie tylko) modeli statków, samolotów i
samochodów. W tym czasie Jamie z córką nakrywały do stołu.
-
Córeczko, prawie zapomniałam. Listonosz przyniósł list polecony, jak byłaś na
mieście. Odebrałam go, jest na stoliku obok telewizora.
-
Dziękuję, mamo. – Hermiona postawiła świeże kwiaty na stole. – Idę zobaczyć, co
jest takie ważne, że wymaga powiadomienia mnie o tym listem poleconym.
Jedyna
córka państwa Granger wzięła list i usiadła na kanapie. Zdziwiła się, bo na
odwrocie koperty była pieczątka jednej z londyńskiej kancelarii. Zdecydowanie
za szybko na odpowiedź w sprawie pracy. Rozerwała delikatnie kopertę aby nie
uszkodzić listu. Zaczęła czytać go półgłosem.
-
Szanowna Pani Granger, z przykrością informuję, że zmarła Pańska ciotka, Amelia
Tipton. Pani Tipton w swoim testamencie wskazała Panią jako jedyną
spadkobierczynię... MAMO! – Hermiona krzyknęła głośno, przez co rodzice, Ginny
i Krzywołap wpadli do salonu. – Kto to jest Amelia Tipton?
-
Amelia? – zdziwiła się Jamie. – To daleka krewna, z mojej strony. Szczerze, nie
mam pojęcia co się z nią dzieje. Ostatnio widziałam się z nią na małym
przyjęciu z okazji Twoich czwartych urodzin.
- To się
z nią dzieje, że umarła a mi zapisała w testamencie swój dom! – Hermiona
pomachała listem, wywołując ogromne zdziwienie jej towarzyszy. – Ja nawet nie
pamiętam tej dalekiej krewnej! Mamo, tato, o co tu chodzi?
- Pokaż
nam, Kochanie, ten list. – odezwał się Dorian. Rodzice Hermiony czytali go na
głos i po chwili doszli do jednego wniosku. – No cóż, z tego listu jasno
wynika, że jesteś dziedziczką majątku Amelii, który obejmuje dom pod Londynem i
trzynaście tysięcy funtów.
- Na
Merlina! – westchnęła Ginny, gdy Jamie podała jej list. – Ja wiem, gdzie jest
ten dom! Blaise, mieszka na tym samym osiedlu! I patrząc na numer domu to
będziecie sąsiadami! I... nie tylko on tam mieszka.
- O kim
Ty mówisz? – Hermiony chyba nic już nie mogło dziś zaskoczyć.
-
Sąsiadem Blaise’a jest Draco Malfoy.
Jednak
mogło ją zaskoczyć.
***
Hermiona
podczas obiadu, który trwał w ożywionej konwersacji między rodzicami dziewczyny
a Ginny, niewiele zjadła. Wciąż była zaskoczona do tego stopnia, że nie mogła
uwierzyć, że ciotka, której nawet nie pamiętała zapisała jej w spadku dom i
całkiem sporą, jak na wymagania Miony, sumkę pieniędzy. Do listu od adwokata, który
zapraszał Hermionę na spotkanie aby ustalić wszystkie formalności, był
dołączony także list od Amelii. Nieznana ciotka wyjaśniła w nim dlaczego to
właśnie panna Granger została wyznaczona na jedyną spadkobierczynię.
(...)
Domyślam się, Hermiono, że mnie nie pamiętasz. Miałam okazję spotkać Cię tylko
raz, podczas Twoich czwartych urodzin. Zawsze uwielbiałam ubierać się w dość
oryginalne ubrania i dodatki. Nie pogardziłam także mocnym makijażem. Nikt z
najbliższych nie śmiał zwrócić mi uwagi, co o mojego gustu. Byłam bowiem bardzo
przewrażliwiona na tym punkcie i każdą krytykę traktowałam jak największą
obrazę. Tylko Ty, ze swoją dziecięcą odwagą, powiedziałaś mi wtedy, że wyglądam
jak klaun z cyrku. Po wielu latach dochodzę do wniosku, że to była prawda (...)
Panna
Granger poczuła się dość niezręcznie po przeczytaniu tego fragmentu. Obraziła
ciotkę a ona w podziękowaniu za dziecięcą odwagę uwzględniła
ją w testamencie. Zdziwienie powoli ustępowało niesamowitej radości, która stopniowo
zaczęła ją wypełniać. Po obiedzie przyjaciółki poszły do pokoju Hermiony,
dziewczyna rzuciła się na łóżko szeroko uśmiechnięta. Ruda wpakowała się obok
niej.
- Ginny,
uszczypnij mnie, bo ja chyba śnię. Albo nie! Chcę dalej śnić!
- Nie
śnisz, Wariatko! Jesteś właścicielką pięknego domu, położonego w spokojnym i
bogatym osiedlu pod Londynem! I niedługo będziemy sąsiadkami. – panna Weasley
uśmiechnęła się tajemniczo, Hermiona oparła się na łokciach.
-
Naprawdę? Zamieszkasz oficjalnie z Blaise’m?
-
Przymierzamy się do tego. I tak, spędzam u niego więcej czasu niż w Norze.
Jesteśmy razem od trzech lat więc to już czas najwyższy zrobić krok do przodu.
-
Samodzielne życie, co? – westchnęła Hermiona. – Wiesz, od dawna marzyłam o
własnych czterech kątach i wyprowadzce, a teraz kiedy los mi to umożliwia to
chyba panikuję.
- Czego
się boisz? Wszystko będzie dobrze, a rachunki masz opłacone do końca roku.
Twoja ciotka była prawdziwym aniołem.
- Chyba
boję się tak drastycznej zmiany. Wiem, jestem nieznośna. Najpierw marudzę o
samodzielności a potem się wykręcam. I ja się uważam za dorosłą. – Hermiona
znów opadła na łóżko.
-
Poradzisz sobie, jesteś w końcu Hermioną Granger. Jesteś młoda, uzdolniona,
niedługo zaczniesz pracować, masz dom i najlepszych sąsiadów po słońcem, czyli
mnie i Blaise’a.
- I
Malfoy’a. – mruknęła była Gryfonka. Nie żeby się go obawiała, po prostu nigdy
nie darzyli się sympatią i jak tylko mogli unikali się oboje jak ognia.
Perspektywa bycia jego sąsiadką nie była zbyt kusząca. Wprawdzie studiowali na
tym samym Uniwersytecie (Draco na zarządzaniu, potem rozpoczął pracę w
Ministerstwie, jako dyrektor jednego z Departamentów) i nieraz mijali się na
korytarzu ale poza chłodnymcześć nie odzywali się do siebie w
ogóle. Hermiona uznała to za pewien sukces – w końcu skończyły się bezsensowne
wyzwiska. Z drugiej strony on będzie jej sąsiadem a nie współlokatorem. Działki
na pewno odgrodzone są solidnym ogrodzeniem. W głębi serca panna Granger
marzyła o trzymetrowym murze i zasiekach z drutu kolczastego.
- On nie
jest taki zły, serio. Czasem wpadał do Blaise’a gdy ja u niego byłam i nie
zachowuje się jak skończony dupek, którego znamy z Hogwartu. Jest przystojny i
bardzo kulturalny. Poza tym, powiem Ci malutki sekret, o którym wiem tylko ja,
Diabeł i Smok. To właśnie oni pomogli mojemu tacie zdobyć posadę Ministra
Magii.
- Co
proszę? – Hermionę zdziwiło to jeszcze bardziej niż wiadomość o spadku.
- No
naprawdę. Mają sporo znajomości w Ministerstwie Magii i tak wyszło. Jestem im
bardzo wdzięczna, to naprawdę pomogło moim kochanym staruszkom. – Ginny
spojrzała na zegarek. – Na mnie już pora, robi się późno a jutro mam poranny
dyżur. Nie martw się, wszystko się ułoży.
***
Po
wizycie w kancelarii wszystko stało się jasne. Zgodnie z ostatnią wolą zmarłej
Hermiona Jane Granger dziedziczyła cały jej majątek. Miły prawnik, po
pięćdziesiątce, wydał byłej Gryfonce akt poświadczenia dziedziczenia,
trzynaście tysięcy funtów w gotówce oraz akt własności domu położonego przy
ulicy Burberry 120 i komplet kluczy. Po załatwieniu wszystkich formalności i
złożeniu kilkunastu podpisów Hermiona wyszła z budynku, znajdującego się w
samym centrum zatłoczonego Londynu. Z braku lepszego zajęcia postanowiła
zobaczyć jak wygląda jej dom. Według opowiadań Ginny jest bardzo piękny
(przynajmniej zewnętrznie), obok mieszka Malfoy a naprzeciwko Zabini. Sąsiedzi
prawie idealni. Ostatecznie cieszyła się, że jej sąsiadem będzie Blaise –
przekonała się co do zmiany chłopaka i przy bliższym poznaniu okazał on się
całkiem miły. No i będzie bliżej Rudej. To wielki plus. Hermiona weszła do mało
używanej alejki i teleportowała się przed jej posiadłość. To co zobaczyła
zaparło jej dech w piersiach. Bardzo piękny to mało powiedziane. Dom był
cudowny! Duży, piętrowy w otoczeniu zadbanego ogrodu, porośniętego przez
kwiaty, krzewy i drzewa. Niestety, mimo nadziei Hermiony, jej dom nie był
oddzielony od domu Malfoy’a trzymetrowym murem i zasiekach z drutu kolczastego.
Będzie jej musiało wystarczyć, klasyczne ogrodzenie, jakie było zastosowane w
większości domów na tej ulicy. Ginny miała rację, okolica wyglądała na spokojną
i bardzo bogatą. Hermiona poczuła nieprzyjemny skurcz w brzuchu na samą myśl
ile będzie ją kosztować utrzymanie tego domu. Z całego serca dziękowała ciotce
Amelii, że rachunki są opłacone do końca roku. Do tego czasu na pewno znajdzie
pracę i będzie ją stać na opłaty. Odziedziczone trzynaście tysięcy funtów
postanowiła wykorzystać na ewentualny remont lub zakup mebli, a resztę chciała
ulokować na korzystnych warunkach w banku. Niech procent rośnie, pieniądze
przydadzą się na czarną godzinę.
Panna
Granger otworzyła furtkę i weszła na posesję. Do domu prowadziła ścieżka
wykonana z kostki brukowej. Przed domem rosły zadbane rośliny (wg mamy Amelia
zawsze miała dobrą rękę do kwiatów), a zielony trawnik był równiutko przycięty.
Hermiona przeszła po chodniczku w kierunku domu. Gdy otworzyła drzwi frontowe o
mało nie zemdlała. Zakup mebli na pewno nie będzie potrzebny, tym bardziej
remont. Na parterze znajdował się przestronny salon z kominkiem i drzwiami
tarasowymi, prowadzącymi na tyłu domu, kuchnia, łazienka i gabinet. Styl
urządzenia tych pomieszczeń bardzo przypadł do gustu młodej kobiecie – ciepło i
przytulnie. Po drewnianych schodach weszła na piętro – największy pokój był
sypialnią z osobną łazienką, dwa mniejsze, o podobnych wymiarach, to
niewątpliwe pokoje gościnne. Za ostatnimi drzwiami, kryła się kolejna łazienka
o wiele większa niż ta na parterze. Dodatkiem do sypialni był także całkiem
spory taras, co bardzo spodobało się Hermionie. Miała przeczucie, że będzie jej
tu się dobrze spało. Dziewczyna wyszła na taras, który niestety wychodził na
ogród jej sąsiada, Malfoy’a. Pięknie, jeszcze tego brakowało. Będzie musiała
pomyśleć o dobrych zasłonach. Na tarasie był leżak i niewielki drewniany
stoliczek. Na pewno tu będzie czytać, gdy pogoda będzie dopisywać. Panna
Granger uznała, że Krzywołap będzie czuł się w nowym domu bardzo dobrze. Bowiem
jej mały łowca uwielbiał spędzać dnie na doskonaleniu swoich umiejętności
myśliwskich. Duży ogród będzie dla niego idealny. Po zbadaniu wszystkich
pomieszczeń Hermiona postanowiła wrócić do domu, zbliżała się pora obiadu.
Potem powinna pomyśleć o przygotowaniu się do przeprowadzki. Gdy zamykała
furtkę spotkała swojego sąsiada.
-
Granger? Co na Wielkiego Salazara, Ty tutaj robisz?
- Tak
się składa, Malfoy, że na Wielkiego Godryka, będę tu mieszkać z Krzywołapem!
- Z tym
wyleniałym potworem? Trzymaj go z daleka od mojego ogrodu! Jak mi wyłapie rybki
ze stawu to go utopię!
- Nie
martw się, mój kot jest na tyle mądry, że nie będzie wchodził do Twojego
ogrodu!
-
Podobno zwierzę upodobnia się do właściciela, więc szczerze wątpię, że jest na
tyle mądry!
- Wiesz
co, wcale nie jest mi to na rękę, że będziemy sąsiadami. Ale dla naszego własnego
dobra i komfortu po prostu nie wchodźmy sobie w drogę!
- Jak
sobie życzysz! – Malfoy ukłonił się teatralnie. – Miłego dnia, sąsiadko.
***
Całe
zamieszkanie z przeprowadzką trwało tydzień. Hermiona razem z mamą i Ginny wysprzątały
cały dom, zmieniły pościel i zawiesiły nowe zasłony w sypialni byłej Gryfonki.
Zgodnie z jej przypuszczeniami Krzywołap pokochał ogród, który miał do
dyspozycji. Spędzał tu większość dnia polując na różnego rodzaju ptaki i, ku
przerażeniu Hermiony, myszy. Całe szczęście, że kocur nie wpadł na pomysł aby
chwalić się swoimi zdobyczami. I dzięki Merlinowi nie wchodził do ogrodu
Malfoy’a. Co do byłego Ślizgona ich stosunki nie zmieniły się, witali się, gdy
spotkali się okazjonalnie w sklepie lub przed domami. Natomiast, ku radości
Ginny, Hermiona zaprzyjaźniła się z Blaise’m. Chłopak pomagał im w drobnych
naprawach podczas przeprowadzki. A wieczorami cała trójka zajadała się
zamówioną pizzą z pobliskiej restauracji. Wszystko układało się po myśli byłej Gryfonki.
A dwa dni temu dostała zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną w sprawie pracy w
jednej z prestiżowych kancelarii, znajdujących się na ulicy Pokątnej.
- Pani
Granger, przejdę od razu do sedna sprawy. Ma Pani doskonałe kwalifikacje aby podjąć
pracę w mojej kancelarii. Na wstępnie, chcę Pani zaproponować trzymiesięczny
płatny staż. Byłaby Pani odpowiedzialna za archiwizację i przygotowywanie
dokumentów procesowych. Pracowałby Pani pod opieką mojego asystenta. Po
zakończeniu stażu i pozytywnej ocenie Pani pracy, będzie Pani mogła liczyć na
stałą pracę. Czy taki układ jest odpowiedni?
-
Oczywiście! – odpowiedziała uśmiechnięta Hermiona.
Dziewczyna podjęła pracę i starała się ze wszystkich sił aby jej przełożony był
z niej zadowolony. Wykonywała powierzone zadania sumiennie i bardzo dokładnie.
Asystent Pana Johnson’a, Victor, okazał się miłym chłopakiem, trzy lata
starszym od Hermiony. Bez problemu odnaleźli wspólny język. Chętnie wyjaśniał
jej wszelkie niejasności i opowiadał o pracy w kancelarii. Jedynym minusem była
żona Pana Johnson’a – Astoria. Od czasu Hogwartu nic się nie zmieniła, dalej
była bezwzględną, zimną i pozbawioną wszelkich pozytywnych emocji kobietą.
Nienawidziła ona Hermiony za sam fakt istnienia. Astoria obsesyjnie była
zazdrosna o swojego męża i za cel obrała sobie utrudnianie pracy każdej
kobiecie pracującej w kancelarii. Panna Granger nie szczególnie się nią
przejmowała, nie miała sobie nic do zarzucenia a tym bardziej próby wdania się
w jakikolwiek romans z szefem.
***
Minęło
dwa miesiące, wszystko układało się dobrze, a nawet bardzo dobrze. W pracy
radziła sobie bez większych problemów, został jeszcze miesiąc do zakończenia
stażu. A zdaniem Victor’a stałą pracę miała już w kieszeni. Nawet relacje z
Draco jakimś cudem uległy poprawie. Zaczęli od tolerancji siebie nawzajem, gdy
mijali się gdzieś. Oboje przestali się krzywić na swój widok i zastąpili to
uśmiechem (z początku nieśmiałym, ale na chwilę obecną był to najprawdziwszy i
szczery uśmiech). Przestali się także kłócić o każdą możliwą sprawę (np.
obwinianie się nawzajem o brzydką pogodę) a zaczęli rozmawiać. Ku zaskoczeniu
obojga okazało się, że mają wiele wspólnych tematów.
W pewną
sobotę Hermiona korzystała z uroków dnia wolnego i mimo późnej pory spała w
najlepsze. Spokojny sen przerwał głośny krzyk jej sąsiada:
- KURWA
MAĆ, GRANGER!
Zaspana
dziewczyna zerwała się z łóżka i z początku nie wiedziała, co się dzieje.
Rozejrzała się zdezorientowana po swojej sypialni i po chwili usłyszała walenie
w drzwi. Zbiegła na dół, bo nie mogła zrozumieć o co chodzi Malfoy’owi i
dlaczego wydziera się na pół osiedla.
- Co się
stało? – zapytała zdziwiona dziewczyna, jednocześnie przepuszczając w drzwiach
wściekłego chłopaka.
- To się
stało, że Twój kocur zżarł moją najcenniejszą rybę! Wiesz jak trudno jest
zdobyć ten okaz!
- A skąd
wiesz, że to był Krzywołap? – Hermiona postanowiła bronić swojego pupila.
- Bo
obok stawu jest pełno jego rudej sierści! Miałaś go pilnować!
- To, że
jest tam jego sierść to nie jest żaden dowód!
- No
wcale! – Draco zaczął wymieniać kolejne argumenty obwiniające Krzywołapa.
Krzyczał tak jeszcze dobre piętnaście minut aż Hermionę rozbolała lekko głowa.
Malfoy ze zdenerwowania nie zwrócił nawet uwagi na skąpą koszulę nocną byłej
Gryfonki. W końcu dziewczyna miała powyżej jego bezsensownych zarzutów i
postanowiła go uciszyć. Podeszła do niego i bez uprzedzenia pocałowała. Dało to
natychmiastowy efekt – chłopak przestał krzyczeć i oddał pocałunek. Przyciągnął
ją do siebie i zaczęli się całować namiętniej. Ich języki spotkały się w tańcu
pełnym pasji i pożądania. Hermiona pozwoliła, żeby Draco błądził rękoma po jej
plecach. Wcale jej to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Gdy oderwali się od
siebie dziewczyna popchnęła przystojnego blondyna na kanapę i usiadła na jego
kolanach.
-
Odkupię Ci tę głupią rybę! – wyszeptała mu do ucha.
- Nie
musisz, już się nie gniewam. – odpowiedział z zadziornym uśmiechem i zaczęli
ponownie się całować. Nie wiadomo, jak to by się skończyło (a na pewno bardzo
ciekawie) gdyby nie wtargnięcie Blaise’a do domu Hermiony (chłopak, tak samo
jak Ginny wchodzili bez pukania, ona do jego domu również – zalety przyjaźni).
- Ajj,
chyba przychodzę w nieodpowiednim momencie. – nonszalancko oparł się o ścianę w
salonie. Hermiona i Draco przestali się całować, jednak dziewczyna wciąż
siedziała na jego kolanach.
- Wiesz,
Diable, chyba przestaniemy się przyjaźnić.
- Dobra,
dobra. – zaśmiał się chłopak. – Chciałem tylko powiedzieć Hermionie, że
urządzamy dziś z Ginny seans filmowy i ją zapraszamy. Smoku, Ciebie też. Skoro
jesteś u Mionki to nie muszę fatygować się do Twojego domu. Widzimy się o
osiemnastej. Pa, misiaczki!
Blaise
wyszedł z domu panny Granger bardzo zadowolony. Mimo iż przerwał im to nie czuł
się z tego powodu źle. Cieszył się, że w coś wydarzyło się między tą dwójką.
Chciał żeby jego najlepszy przyjaciel związał się z fajną dziewczyną, a
Hermiona była odpowiednią kandydatką. Tymczasem Draco wcale nie miał dosyć i
zaczął delikatnie całować byłą Gryfonkę po szyi.
- Ładną
masz tę koszulkę. – przesunął ręką po jej udzie. – Z chęcią zobaczę jak wygląda
ona na podłodze w mojej sypialni.
-
Jesteś...aż brak mi słów na Ciebie. – dziewczyna zaśmiała się i wstała z jego
kolan, powodując jęk niezadowolenia chłopaka. – No co? Jak mamy iść to Blaise’a
to muszę się ogarnąć.
- Mam
lepszą propozycję. Nie pójdziemy i zostaniemy u Ciebie? – zaproponował chłopak
z rozbrajającą szczerością.
-
Chciałbyś.
- Nawet
nie wiesz jak bardzo. – Draco wstał z kanapy, pocałował Hermionę w czoło i
poszedł do swojego domu.
***
Po
wyjściu chłopaka panna Granger wzięła prysznic, ubrała się i zjadła późne
śniadanie – tosty z dżemem brzoskwiniowym. Ucieszyła się na wieczór filmowy w
towarzystwie przyjaciół, przyda jej się trochę rozrywki. Postanowiła
przygotować coś do jedzenia. Uwielbiała gotować, a zwłaszcza jeśli miała okazję
zrobić coś smacznego dla znajomych. Na dzisiejszy wieczór postanowiła
przygotować sałatkę gyros i grecką. Do tego idealne będą pasować bułeczki czosnkowe.
Sałatki wstawiła do lodówki a sama poszła do gabinetu trochę popracować. Jednak
już po dziecięcy minutach odłożyła dokumenty procesowe do szuflady. Nie mogła
się skupić na wykonywanym działaniu, jej myśli uparcie wędrowały do Draco. Sama
nie wiedziała dlaczego sprowokowała całą tę sytuację i go pocałowała. Po prostu
wtedy wydawało jej się, że powinna tak postąpić. Nie żeby żałowała ale z
drugiej strony nie myślała, że chłopak odwzajemni jej gest. Z uśmiechem na
ustach przyznała, że Malfoy całował niesamowicie dobrze i nie miałaby nic
przeciwko małej powtórce. Co? Wróć! Jaka powtórka?! Spojrzała na zegarek, było
dwadzieścia po siedemnastej i uznała, że powoli powinna się szykować. Przebrała
się w wygodny dres, w końcu mieli oglądać do późna filmy a nie iść na imprezę.
Włosy związała w kucyk, pozwalając kilku niesfornym kosmykom wydostać się z
niego. Zapakowała sałatki i bułeczki do torby i wyszła z domu. Przed swoją
furtką spotkała przystojnego blondyna, który na jej widok szeroko się
uśmiechnął.
- A Ty
co tutaj robisz? – dziewczyna odwzajemniła uśmiech, a Draco wziął od niej
siatkę z jedzeniem.
-
Pilnuję żebyś się nie przemęczała dźwigając takie ciężary. – wskazał na torbę.
– To na wieczór?
- Tak.
Przygotowałam sałatki gyros i grecką i o tego bułeczki czosnkowe.
-
Trafiłaś w dziesiątkę, lubię obie. – uśmiechnął się i dał jej delikatnego
buziaka w usta. Hermiona poczuła motylki w brzuchu. – Chodź, idziemy.
- O są
już nasze misiaczki! – zawołał Blaise, gdy zobaczył Mionę i Smoka. – Jak tam
dalej rozwinęła się akcja?
- Nie
Twój interes! – odszepnął Draco.
- Ale ja
też chcę wiedzieć! – Ginny wychyliła się z kuchni. – Hermiona, obiecaj, że
opowiesz mi wszystko ze szczegółami jak się spotkamy same!
-
Oczywiście!
- Ej,
Smoku, dlaczego my nie zwierzamy się sobie nawzajem? – Blaise udał obrażonego.
- Bo
jesteśmy facetami, idioto! – Draco rozsiadł się wygodnie na kanapie. – Jakie
filmy przygotowaliście?
-
Wszystkie części Koszmaru z ulicy Wiązów. Bo wiesz... – reszty
Hermiona nie usłyszała bo poszła do kuchni, gdzie Ginny przygotowywała kanapki.
- Ale
pyszności. – panna Granger wzięła jedną kanapkę z talerza. – Zrobiłam sałatki,
Draco je ma.
-
Pieprzyć sałatki! Ty lepiej mów co się między wami wydarzyło po tym jak Blaise
wam przerwał. Bo według relacji mojego faceta to byliście prawie nadzy.
- Na
Merlina. – Hermiona ukryła twarz w dłoniach. – Po pierwsze, Blaise potrzebuje
okularów. Po drugie, nie byliśmy prawie nadzy a ubrani. A po trzecie, po
wyjściu Diabła nie wydarzyło się już nic. Chwilę jeszcze pogadaliśmy i Draco
poszedł do siebie.
- Wiesz
co, już wolałam wersję Blaise’a. Chodź, idziemy. – Ginny wzięła talerz z
kanapkami i poszła do salonu, gdzie chłopaki nalewali do kieliszków Ognistej
dla siebie, a dla dziewczyn czerwone wino.
- Widzę,
że świetnie się przygotowaliście. – Hermiona usiadła na kanapie i na kolanach
położyła sobie poduszkę. – Chyba tylko ja z Ginny pamiętałyśmy o czymś do
jedzenia.
- I za
to was kochamy, moje piękne. – Blaise rozłożył się na drugiej kanapie, a po
chwili jego dziewczyna przytuliła się do niego. – A Ciebie to już kocham
najbardziej na świecie.
- Już
cicho, gołąbeczki. – Draco włączył pierwszą część Fredy’ego Krueger’a i usiadł
obok Miony. – Jakbyś się bała to zawsze możesz się przytulić.
- Pfff,
ja się nie boję horrorów! – powiedziała hardo dziewczyna, jednak po dwudziestu
minutach siedziała już wtulona w Draco. W trakcie trzeciej części Hermiona
poczuła, że jej oczy same się zamykają a głowa opada na coś miękkiego.
- I tak
się kończy oglądanie filmów z dziewczynami. – mruknął Blaise, wskazując na
śpiącą Ginny. Draco cicho zaśmiał się i pogłaskał Hermionę, po burzy brązowych
loków, która w najlepsze spała na jego kolanach. – To co, stary, dokończymy
trójkę i koniec seansu?
-
Zgadzam się, będę ją musiał zanieść do domu.
- Ale do
swojego, mam nadzieję? – zaproponował Blaise na co Draco pokręcił z
niedowierzaniem głową. Gdy na ekranie wyświetliły się napisy końcowe Hermiona
sama się obudziła i na początku nie wiedziała, gdzie się znajduje. Dopiero po
chwili przypomniała sobie wszystko. Przeciągnęła się i powoli podniosła się.
-
Dziękuję za rolę poduszki. – uśmiechnęła się. – W ramach rekompensaty, w
następny piątek, zapraszam was na grilla. Blaise, przekaż to też Ginny. Śpijcie
dobrze. Idziemy, Draco?
-
Pewnie. – chłopak zaczął zbierać się o wyjścia.
-
Jeszcze nie jest Twoją żoną, a już wpadłeś pod pantofel. – Diabeł nie
pozostawił zachowania przyjaciela bez komentarza.
- Pilnuj
siebie lepiej. Do jutra, stary.
Hermiona
i Draco wyszli z domu Zabini’ego, noc była dość chłodna. Dziewczyna poczuła
nieprzyjemny dreszcz. Malfoy zauważył to i dał jej swoją bluzę.
- Nie
trzeba, serio. Mieszkam po drugiej stronie ulicy.
- Nie
kłóć się tylko zakładaj. Przecież widzę, że jest Ci zimno.
-
Dzięki. – Hermiona skapitulowała i założyła bluzę Draco. Poczuła zapach jego
perfum i ciała, efekt był powalający. – Już lepiej. Wpadniesz do mnie jutro? –
zapytała dziewczyna wie sekundy później, gdy doszli już pod jej dom.
- Z
przyjemnością. – Draco objął ją i przytulił. Hermiona wtuliła się w jego klatkę
piersiową.
- Nie
powinieneś zgodzić się tak łatwo, nie chcę żeby Blaise mówił, że jesteś
pantoflarzem. – zaśmiała się.
- Olać
go. Nie potrafię Ci odmówić, co poradzić. – pocałowali się delikatnie. – Śpij
dobrze, do jutra.
***
Hermionie następny tydzień mijał w zaskakująco szybkim tempie. Każdego dnia
odbywała swój staż do godziny szesnastej. Popołudnia i wieczory spędzała
głównie w towarzystwie Draco. Rozmawiali na wszystkie tematy, co bardzo
odpowiadało dziewczynie. Czuła się przy nim swobodnie i nie musiała niczego
ukrywać. Chodzili też do kina, Draco zabierał ją do restauracji na romantyczne
kolacje lub spędzali wieczory w domu oglądając filmy. Przy każdej okazji
obdarzali się pocałunkami, raz delikatnymi i niewinnymi a raz namiętnymi i
pełnymi pożądania. Hermiona czuła się przy nim bezpiecznie i, chociaż w życiu
się tego nie spodziewała, znalazła w nim wszystko, czego potrzebowała u
mężczyzny. Lubiła kiedy żartował żeby poprawić jej humor po kolejnej sprzeczce
z Astorią. A gdy Draco wracał do swojego domu na noc tęskniła za nim, za jego
dotykiem i obecnością. Wiele razy leżeli przytuleni do siebie na kanapie,
jednak nie spędzili ze sobą jeszcze ani jednej wspólnej nocy. Chociaż przy
takim obrocie spraw była Gryfonka miała wrażenie, że niedługo to się zmieni.
Chyba się zakochała i pragnęła spędzić z nim noc. Natomiast Draco widział w
Hermionie przyszłą żonę i matkę jego dzieci. Wpadł jak śliwka w kompot i
zakochał się w niej po czubek swoich blond włosków. Uwielbiał spędzać z nią
czas, co dawało mu dużo szczęścia i satysfakcji. Uwielbiał ją rozweselać, gdy
miała gorszy humor, bo jej uśmiech był dla niego największym widokiem na
świecie. No może poza nagą Hermioną w jego łóżku ale do tego jeszcze nie
doszło. Draco uznał, że na taką kobietę jak ona może czekać tak długo jak
będzie trzeba. Z resztą, wcale mu się nie śpieszyło.
Hermiona
ani się obejrzała a był już piątek. Wróciła do domu ze stażu (jeszcze dwa
tygodnie do końca) i od razu zabrała się za przyrządzanie potraw na wieczorne
grillowanie z przyjaciółmi. W lodówce od wczoraj w marynacie leżały piersi z
kurczaka, udka i karczek. Do przygotowania zostały jeszcze sałatki i sos
czosnkowy. Uznała, że najodpowiedniejsza będzie sałatka warzywna. Wybrała
odpowiednie warzywa i zabrała się o pracy. Krzywołap leżał na parapecie i
wygrzewał się w ostatnich promieniach słońca. Co jakiś czas otwierał zielone
oczka, obserwując swoją ukochaną panią. Hermiona wiele razy dziękowała kocurowi
za zjedzenie rybki ze stawu Malfoy’a w końcu od tego wszystko się zaczęło. Od
tamtej pory Krzywołap codziennie dostawał świeżo wędzoną rybę, którą dziewczyna
kupowała w drodze powrotnej z kancelarii. Gdy była w połowie robienia sałatki
do kuchni wszedł Draco, bowiem drzwi kuchenne prowadzące do ogrodu były
otwarte.
- Cześć,
Słoneczko. – dał jej buziaka w czoło.
- Hej,
co Ty tu robisz?
- Też
się cieszę, że Cię widzę. Pomyślałem, że przyda Ci się pomoc.
- O nie,
nie! Sio mi z kuchni. – Hermiona udawała oburzoną.
- Jesteś
urocza jak się złościsz. - pokazał jej język.
- Draco,
mam w ręku patelnię i nie zawaham się jej użyć!
- Robi
się gorąco. Lubię to! W takim razie ja zajmę się grillem. Rozstawię go i
rozpalę. – i już go nie było, Krzywołap wybiegł za nim. Po chwili Hermiona
usłyszała jak Draco opowiada kocurowi jak należy prawidłowo rozpalić węgiel.
Zaśmiała się, bo znowu ją rozśmieszył. Wiedziała, że mówił to w taki sposób
żeby go słyszała. Między innymi za to go kochała.
Godzinę
później wszystko było już gotowe. Hermiona leżała na leżaku z Krzywołapem na
kolanach, który mruczał niczym prawdziwy tygrys a Draco pilnował mięska, które
powoli kusiło swoimi zapachami. Po chwili zjawili się Blaise i Ginny.
-
Zobacz, Kochanie, tak wygląda idealne małżeństwo. Tylko dzieci im brakuje. –
Diabeł jak zawsze miał dużo do powiedzenia. Każdy był już do tego
przyzwyczajony.
-
Poczekamy najpierw na was, my mamy Krzywołapa. – odszczeknęła się Hermiona, na
co Ruda i Smok wybuchli śmiechem, widząc zdezorientowaną minę Blaise’a.
Wieczór
przebiegał w bardzo miłej i spokojnej atmosferze. Chłopaki nawzajem wygłupiali
się, powodując u dziewczyn wybuchy niekontrolowanego śmiechu. Wszyscy
zachwalali pysznie przygotowane jedzenie, które było zasługą Hermiony.
- Nie
no, stary, z umiejętnościami kulinarnymi Mionki nigdy nie będziesz głodny. –
uznał Blaise. – Dlaczego jeszcze jej się nie oświadczyłeś? Chcesz żeby ktoś Cię
wyprzedził?
- Niech
tylko spróbuje to zabiję. – odpowiedział całkowicie poważnie chłopak, wywołując
przy tym rumieniec na twarzy dziewczyny. Nie byli nawet oficjalnie parą a
Blaise wspominał już o zaręczynach.
- A więc
to prawda! Nie spodziewałem się tego po Tobie! – wszyscy odwrócili się na
dźwięk znajomego głosu.
- Ron? –
pierwsza odezwała się Hermiona. – Co Ty tutaj robisz?
- Twoi
rodzice powiedzieli mi gdzie mieszkasz, ale nie sądziłem, że zastanę Cię w
towarzystwie dwóch Ślizgonów.
- Już Ci
kiedyś powiedziałam, że będę spędzać czas z kim mi się tylko podoba a Tobie nic
do tego!
- Wiesz
ja narażam się na misjach i liczyłem, że będziesz na mnie czekać!
-
Słucham? Chyba sobie ze mnie żartujesz! Niby po co miałabym na Ciebie czekać?
- Sam
się teraz zastanawiam! Widzę, że znalazłaś sobie kogoś lepszego. – wskazał na
Draco, który ze złości zaciskał już pięści pod stołem.
- Żebyś
wiedział! – odkrzyknęła Hermiona, powoli puszczały już jej nerwy. Sytuację
postanowiła załagodzić Ginny. – Poza tym między nami nigdy nic nie było!
- W
sumie, Blaise, na nas już pora. Chodź, odprowadzimy mojego brata. – przyjaciele
wstali od stołu i skierowali się do wyjścia. Ron, chcąc nie chcąc, poszedł z
nimi.
- Na
Merlina, co za idiota! Nienawidzę go! Naprawdę, jest bezczelny, arogancki i
zadufany w sobie! Jak on mógł mnie tak potraktować!? Nie zrobiłam mu nic, a
on... – Draco wykorzystał sposób Hermiony na uciszenie kogoś. Poskutkowało. –
Dziękuję. – westchnęła, gdy przestali się całować i przytuliła się do niego.
- Nie
denerwuj się, nie warto. Chodź, posprzątamy po jedzeniu a potem pomyślę jak
mogę poprawić Ci humor.
Podczas
sprzątania Hermiona z grubsza opowiedziała o jej dawnych relacjach z Ron’em – o
tym jak czuła się samotna, starała się za dwoje, bo chłopak zawsze wybierał
karierę. A teraz wrócił, i robił jej kolejną awanturę. Właściwie bez żadnego
powodu. I co chwile powtarzała jak bardzo go nienawidzi.
-
Przytulisz mnie? – zapytała, gdy po skończonej pracy usiedli na kanapie.
- Nie
zadawaj takich pytań, chodź do mnie. – Hermiona wtuliła się w niego.
- Ale
jest mi dobrze. – mruknęła zadowolona.
- Serio
znalazłaś sobie kogoś lepszego? – zapytał, delikatnie masując ją po ramieniu.
-
Najlepszego na świecie.
- To co,
uznajemy to za początek naszego związku, który chyba nieformalnie już trwa?
-
Naprawdę? – Hermiona spojrzała na niego z mieszanką zdziwienia i radości. –
Chcesz być ze mną?
- Nigdy
nie byłem poważniejszy. – założył kosmyk włosów za jej ucho. – Jesteś dla mnie
idealna. Kocham w Tobie absolutnie wszystko.
- Ja w
Tobie też. – dziewczyna wtuliła się niego. – Chcesz zagrać w pokera?
- W
pokera? Skąd taki pomysł?
- Bo na
stole leżą karty a my możemy zagrać w pokera na rozbieranego. – Hermiona
usiadła mu na kolanach. – Wiesz, wygrany rozbiera przegranego.
-
Wchodzę w to. Gdybym wiedział, że moja dziewczyna lubi takie zabawy to
wcześniej powiedziałbym jak bardzo Cię kocham.
- W
takim razie zaczynajmy.
Hermiona
potasowała karty i gra się rozpoczęła. Pierwszą partię wygrała była Gryfonka i
pozbawiła chłopaka koszuli, uwielbiała patrzeć na jego wyrzeźbione ciało.
Oczywiście, ściąganie koszuli nie obeszło się bez pocałunków. Drugą partię
wygrał Draco i w podobny sposób zdjął dziewczynie koszulkę na ramiączkach.
Odkrywając przy tym jej koronkowy biustonosz. Opanował się z trudem i
szczęście sprzyjało mu w kolejnym rozdaniu, które wygrał. Przez chwilę
zastanawiał się jakiej części garderoby powinien się pozbyć. W końcu zdjął z
niej spodnie, poprzedzając to namiętnym pocałunkiem w podbrzusze. Hermiona
cicho jęknęła, poczuła ciepło rozchodzące się po jej ciele. Dawno nie spała z
facetem i tłumione pożądanie wzięło górę. Gdy spodnie wylądowały na podłodze
Draco kontynuował pieszczotę. Gra w pokera już ich nie interesowała. Oboje w
niej wygrali. Oddech Hermiony stał się szybszy, co skutecznie zachęcało
chłopaka do dalszego drażnienia się z nią. Powoli, centymetr po centymetrze,
przenosił pocałunki coraz wyżej docierając do jej piersi, które były jeszcze
uwięzione w zbędną bieliznę, chociaż bardzo miłą dla oka. Jednym ruchem
sprawnej dłoni pozbył się go i przystąpił do przerwanych pieszczot. Bawił się
jej sutkami, jednocześnie ręką masował wewnętrzną stronę uda. Hermiona miała
wrażenie, że zaraz oszaleje, było jej niesamowicie dobrze, ale pragnęła czegoś
więcej. Zaczęła więc majstrować przy jego spodniach, które po chwili wylądowały
obok jej koszulki. Draco wziął ją na ręce i zaczął iść w kierunku jej sypialni.
Tam dziewczyna popchnęła go na łóżko i sama usiadła na nim. Zaczęli się
namiętnie całować, chłopak masował dłońmi jej piersi a Hermiona zawędrowała
ręką do jego bokserek. Jej pieszczota wywołała mruknięcie wyrażające
zadowolenie. W końcu była Gryfonka pozbyła go ostatniej części garderoby.
Czując go w dłoni wiedziała, że Draco nie ma się czego wstydzić, bo został
hojnie obdarzony przez naturę. Sama zdjęła sobie koronkowe figi i zaczęli się
kochać w pozycji na jeźdźca. Draco mógł podziwiać jej piękne ciało i jędrne
piersi, które masował dłońmi a dziewczyna mogła kontrolować prędkość i
głębokość jego pchnięć. Malfoy nie pozwolił jej jednak długo dominować. Ta rola
należała do niego. Może i Hermiona mogła decydować o większości spraw ale to on
rządził w łóżku. Obrócił się tak, że teraz on górował i mógł pokazać jej co
znaczy namiętny i ostry seks. Pana Granger objęła go nogami, ułatwiając mu
dostęp do niej. Draco wszedł w nią jednym i zdecydowanym pchnięciem, wywołując
krzyk rozkoszy. Tego właśnie potrzebowała. Całowali się namiętnie, jak jeszcze
nigdy przedtem. Malfoy poruszał się w niej raz wolniej a raz szybciej,
powodując, że ich doznania stawały się coraz silniejsze. Po kilku minutach
chłopak poczuł delikatne skurcze wewnątrz jej ukochanej. Wiedział, co to oznacza.
Zbliżał się jej orgazm i zamierzał sprawić, że zapamięta go na całe życie.
Zaczął poruszać się w niej szybciej, całując ją namiętnie po szyi. Chciał
słyszeć jak dochodzi. Uwielbiał to. Jej skurcze stały się intensywniejsze i po
chwili wybuchły, rozchodząc się po całym ciele Hermiony. Krzyczała głośno,
dokładnie tak jak lubił. Czując jej orgazm ledwo sam powstrzymał się przed
finałem. Miał ochotę jeszcze pomęczyć swoją ukochaną. Wziął ją od tyłu i chyba
w tej pozycji wchodził w nią najgłębiej. Oblizał swoje dwa palce – wskazujący i
serdeczny – które już po chwili pieściły łechtaczkę dziewczyny. Jej drugi
orgazm był jeszcze silniejszy od pierwszego. Draco czuł to doskonale i tym
razem nie mógł, i nie chciał, się powstrzymać.
Tej nocy
Hermiona szczytowała jeszcze trzy razy. Zmęczeni, ale w pełni zadowoleni
zasnęli wtuleni w siebie dopiero, gdy na dworze pojawiły się pierwsze promienie
wschodzącego słońca.
***
Hermiona
włożyła do koperty dwa bilety lotnicze do Australii. Był to prezent dla jej
rodziców, Doriana i Jamie, z okazji ich trzydziestej rocznicy ślubu. Innymi
słowy, perłowa. Otóż ich marzeniem była podróż do tego miejsca, gdzie już byli,
ale po przywróceniu pamięci, niewiele z tego pamiętali. Była Gryfonka uznała,
że to będzie idealny podarunek. Jej rodzice mieli spędzić w Australii tydzień.
Niesamowite było to, że spędzili ze sobą już trzydzieści lat. Tyle czasu, a oni
dalej się kochali i nie mieli siebie dość. Wręcz przeciwnie. Zbliżająca się
szósta rocznica ślubu Hermiony, przy ich stażu, wydała się bardzo krótka.
- Mama!
– do salonu przybiegł czteroletni blondynek. – Możemy już jechać.
- No to
jedziemy! – Hermiona wzięła synka na ręce i pocałowała w nosek. – Isabella, już
jest gotowa?
- Tak,
tata skończył ją ubierać. Są w samochodzie.
Pani
Malfoy założyła Scorpius’owi kurtkę, czapkę i owinęła dokładnie szalikiem, co
wywołało grymas niezadowolenia na buzi chłopca. Sama zarzuciła na siebie
płaszczyk i wyszli z domu. Jej mąż i półtoraroczna córka czekali na nich w
samochodzie. Z uwagi na dzieci korzystali z teleportacji tylko w ostateczności.
Isabella przysypiała już w swoim foteliku, a jej starszy brat usiadł obok niej
i podziwiał przez okno samochodowe padający śnieg. Draco uśmiechnął się do
żony, która zajęła miejsce pasażera. Położył, jak to miał w zwyczaju, rękę na
jej kolanie i ruszył do teściów. Po dwudziestu minutach byli już na miejscu.
Hermiona pomogła wyjść z samochodu Scorpius’owi a Draco wyjął z fotelika śpiącą
córkę.
-
Kochani, cieszę się, że już jesteście! – mama byłej Gryfonki wpuściła do domu
córkę, zięcia i wnuki.
- Nie
mogliśmy znaleźć pluszowego pieska Belli, a mama wie, że ona bez niego nigdzie
się nie ruszy. – wyjaśnił Draco.
-
Babciu, naliczyłem aż tyle płatków śniegu! – Scorpius wskazał na paluszkach
liczbę dziesięć.
- To
bardzo dużo, Kochanie. – Jamie przytuliła wnuka i pomogła mu zdjąć kurtkę. –
Bella, zasnęła w trakcie jazdy?
- Tak,
pójdę ją położyć. Nie uciekajcie mi za daleko, mamy dla was cudny prezent! –
Hermiona wzięła od męża córkę, zdjęła jej zimową kurteczkę i położyła do kojca.
Pani Malfoy często z dziećmi odwiedzała rodziców, gdy jej mąż był w pracy, i
stąd wziął się u nich kojec dla Isabelli. Natomiast Scorpius pobiegł przywitać
się z dziadkiem, który właśnie wyszedł z łazienki.
- Obiad
zaraz będzie gotowy. – Jamie poszła do kuchni, a teść mrugnął porozumiewawczo
do zięcia.
- Idę
zagadać Hermionę a Ty działaj. – Dorian poszedł do salonu, gdzie jego córka
przykrywała Bellę kocykiem. – Kochanie, Ty chyba jeszcze nie widziałaś mojego
najnowszego modelu. Musisz, koniecznie go zobaczyć!
- Mamo,
nie wiem czy już słyszałaś o moim pomyśle na prezent dla Hermiony. – Draco
wszedł do kuchni i usiadł przy stole.
- Tak,
Dorian mi wszystko opowiedział. – Jamie usiała obok niego. – To fantastyczny
pomysł i nie musisz się o nic martwić. Z przyjemnością zaopiekuję się moimi
kochanymi wnukami. Wiesz już, gdzie ją zabierzesz i kiedy wyjedziecie?
-
Myślałem o Cyprze. Hermiona kilka razy wspominała mi, że marzy o podróży tam. A
co do terminu, to odpowiedni będzie przyszły miesiąc. Idealnie na naszą
rocznicę i przed powrotem Miony do pracy.
- Ależ
ten czas leci. Za miesiąc będziecie obchodzić swoją szóstą rocznicę a ja do
dziś pamiętam jak zdenerwowany prosiłeś o rękę mojej córki. – z uśmiechem na
twarzy przypomniała sobie tę sytuację. – Coś mi się wydaje, że nie jesteś
zbytnio uradowany z jej powrotu do pracy.
- Wiesz,
mamo, Hermiona nie musi pracować. Niczego nam przecież nie brakuje.
- Dobrze
o tym wiem, ale tu nie chodzi o pieniądze. Ona chce się rozwijać. A Scorpius i
Isabella będą pod moim czujnym okiem, jak wy będziecie w pracy.
-
Niczego nie potrafię jej odmówić, cała trójka owinęła sobie mnie wokół palca.
Jeśli Hermiona chce wrócić do pracy to ja nie będę stał jej na drodze.
- Bardzo
się cieszę, że jesteście razem. Widać, że niesamowicie się kochacie.
- Jeśli
mam być szczery to kocham moją rodzinę najbardziej na świecie.
-----
Witajcie!
Czas na
mowę końcową (wybaczcie za to prawne określenie ale ostatnio uważnie śledziłam
rozprawę Katarzyny W., bo jest to związane z moją przyszłą, mam nadzieję,
pracą) autorki! Moja mowa nie będzie trwała aż tak długa, spokojnie. Między
nami mówiąc, mowa obrońcy była koszmarna. Do rzeczy... Jak powstał pomysł na tę
miniaturkę? Otóż, wszystko zrodziło się w mojej głowie, gdy wchodziłam po
schodach na piętro! :D Wniosek taki, że powinnam częściej chodzić po schodach!
:P Aż przystanęłam i zaczęłam wszystko analizować. Po chwili w podskokach
pobiegłam do mojego pokoju i w zeszycie (przeznaczonym wyłącznie do pomysłów na
główne opowiadanie i miniaturki) zapisałam wszystko. Pisałam głównie w nocy, bo
wtedy najlepiej mi się pracuje (pies śpi, a koty nie demolują wszystkiego w
przypływie ataku kociej głupawki, gdy bawią się w berka). Wymyśliłam też imiona
dla rodziców Hermiony, co pomogło mi w opisywaniu sytuacji i dialogów. W
pierwszej wersji miniaturki nie planowałam wątku +18 ale w trakcie tworzenia
uznałam, że bez tego będzie ona niekompletna. Jest to też niewątpliwie moja
najdłuższa (i moim skromnym zdaniem, do tej pory także najlepsza) miniaturka.
Mam nadzieję, że Wam, Kochani Czytelnicy, także przypadła do gustu!
Rozdział
8 (zaczęłam już go pisać) głównego opowiadania pojawi się dopiero po
15.09. Już tłumaczę dlaczego tak późno. Nieubłagalnie zbliża się
październik, a co za tym idzie początek roku akademickiego. Jednym z
przedmiotów jest seminarium magisterskie i moja pani promotor będzie chciała
zobaczyć jak pięknie przez wakacje pisałam część teoretyczną mojej pracy
magisterskiej. Wątpię że strona tytułowa i (niekompletny) spis treści ją
usatysfakcjonuje. Także czeka mnie maraton po uniwersyteckich bibliotekach, co
uwierzcie do najprzyjemniejszych zajęć nie należy. Liczę na Waszą wyrozumiałość
w tej kwestii.
Jednocześnie oświadczam, że NIE wypaliłam się, MAM pomysły
na dalsze rozdziały i absolutnie NIE zawieszam bloga! Po
prostu, teraz chcę skupić się na pisaniu pracy magisterskiej.
Dziękuję
Wam za liczne odwiedziny, w końcu liczba wyświetleń przekroczyła magiczny próg
10 tysięcy! Dziękuję także tym wyjątkowym osobom, które znajdą chwilę czasu i
chęci na skomentowanie moich wypocin. Jest to bardzo miłe i motywujące. Wasze
opinie są dla mnie bardzo ważne, bo dzięki nim wiem jak udoskonalić moje opowiadanie!
Pozdrawiam serdecznie,
Clover.