środa, 27 listopada 2013

Głosowanie! :)

Witajcie, Kochani! 
Remont mojego domu trwa pełną parą - jeden z moich pokoi jest już pomalowany w kolorze lawendowej doliny, a drugi czeka z niecierpliwością na chabrową polanę. ;) W sumie, pan właśnie zrywa starą podłogę z przedpokoju. ;) 
Ale ja nie o tym!
Otóż, w naszym głosowaniu jak do tej pory wygrywa rozdział 14! :) Możecie głosować do 1 grudnia, do godz. 23:59. ;) A już 6 grudnia opublikuję to, co wybierzecie. 


P.S. Mam nadzieję, że nowy wygląd bloga przypadł wam do gustu. 

[02.12]
Dziękuję za wszystkie głosy! Wygrał rozdział 14! :)

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 13. Na Merlina, Hermiona! Czasem mam wrażenie, że zamieniłaś się z trollem na mózg!

         Ginny Weasley siedziała przy stole kuchennym w domu wynajmowanym wspólnie z Ashley i Hermioną. Rozkoszowała się pysznym smakiem świeżo zaparzonej kawy. Mimo wczesnej, jak na nią pory, nie mogła dłużej spać. Tej nocy przewracała się z boku na bok jednak sen uparcie nie pojawiał się. Dopiero nad ranem udało jej się przespać kilka godzin. Nie było to zbyt pocieszające, zwłaszcza, że dzisiejszego wieczoru czekała ją szalona impreza urodzinowa Ashley. No właśnie, urocza kochana blondynka. Siostra Malfoy’a. Ruda wczoraj usłyszała tę nowinę, jednak nie miała okazji poznać szczegółów u źródła więc postanowiła wypytać o wszystko Hermionę. W końcu była Gryfonka rozmawiała wczoraj z rodzeństwem, a nawet zasiedziała się u Draco. Bo gdy jej przyjaciółka wróciła do domu na zegarze wskazówki zbliżały się do trzeciej. To był plus dzisiejszej bezsenności. Z tego tematu też miała zamiar ją przemaglować. Z szatańskim uśmiechem pod nosem wyobrażała sobie, jak ta dwójka mogła miło spędzić czas. Nigdy nie sądziła, że dojdzie do takich przemyśleń ale szczerze ucieszyłaby się gdyby Draco i Hermiona zostali oficjalnie parą. Cóż, kilka lat temu przez myśl by jej nie przeszło, że będzie spotykać się z Blaise’m. A teraz, mają w planach razem zamieszkać. Malfoy i Granger to istna mieszanka wybuchowych charakterów. I właśnie w tym szaleństwie jest metoda. Ginny spojrzała na zegarek i uznała, że nadeszła odpowiednia pora na pobudkę Hermiony. Ciekawość zżerała Rudę i nie mogła dłużej wytrzymać tej niewiedzy. Z kubkiem aromatycznej kawy udała się do pokoju byłej Gryfonki. Cichutko otworzyła drzwi i zastała dziewczynę smacznie śpiącą i szczelnie okrytą kołdrą. Postawiła napój na stoliku nocnym i jak delikatniej jak umiała położyła się obok niej. Przejechała lekko palcem wskazującym po jej odsłoniętym ramieniu. Hermiona skrzywiła się przez sen i ręką próbowała pozbyć się intruza.
            - Draco, zostaw. – mruknęła. Ginny z trudem powstrzymała wybuch śmiechu. Z drugiej strony czuła niewyobrażalną dumę. Chyba jednak sytuacja między tą dwójką rozwijała się interesująco.  
            - Wiesz do Draco trochę mi brakuje. – powiedziała już nie kryjąc śmiechu. Głos Ginny podziałał na Hermionę jak czerwona płachta na byka. Miona była zła, że ją obudzono o tak szatańskiej porze to jakby tego było mało skompromitowała się całkowicie przed Rudą. A znając ją będzie chciała wycisnąć z niej wszystko.
            - Idź precz i nie wracaj. – brązowooka nakryła się kołdrą.
            - Zrobiłam Ci kawę.
            - Ostatecznie możesz zostać. – Hermiona sięgnęła po kubek i upiła delikatnie jeden łyk. – Co Twoja dusza pragnie o tej porze?
            - Informacji. Chcesz czy nie, ja muszę być na bieżąco z najnowszymi nowinkami. A ostatnio, zwłaszcza wczoraj, sporo się wydarzyło.
            - No tak, Ashley to siostra Draco. Gretel Malfoy.
            - Kto by pomyślał. – westchnęła Ruda. – Ale podobni to oni do siebie są. Wiesz, że nawet zaczęłam coś podejrzewać. Jak chciałam wypytać Blaise’a o tego przyjaciela to nabrał wody w usta. Co było dość podejrzane, nie chciał mi nic a nic powiedzieć.
            - No tak, on nie wydałby najlepszego kumpla.
            - Dokładnie. Czyli co, jak Ashley znikała na całe dnie nie chodziła do tajemniczego kochanka tylko do swojego braciszka?
            - Wszystko na to wskazuje. – Hermiona uśmiechnęła się do przyjaciółki. – A my, głupie, chciałyśmy ją śledzić i szukać kochanków na siłę.
            - Proszę, nic nie mów. – Ginny się zaśmiała. – To byłaby totalna kompromitacja. Naprawdę cieszę się, że oni są rodzeństwem. A teraz, moja Kochana...
            - O nie. – po tonie głosu Rudej Hermiona wiedziała, co ją czeka.
            - Co robiłaś wczoraj z Draco i dlaczego przez sen wypowiedziałaś jego imię? Nie żebym się nie cieszyła ale zżera mnie ciekawość.
            - Muszę Cię rozczarować, bo moja historia jest mało interesująca, a tym bardziej erotyczna. Po prostu porozmawialiśmy sobie.
            - Doprawy? Na jaki temat? – Ginny wierciła Mionie dziurę w brzuchu.
            - Szczerze to chyba na każdy po trochu. I chyba potrzebuję Twojej opinii. – Hermiona odstawiła pusty kubek na stolik nocny. – Tylko podejdź do tematu poważnie.
            - No przecież mnie znasz. – zaśmiała się Ruda.
            - Znam i dlatego proszę o powagę. – odgryzła się panna Granger. – Poruszyłam wczoraj z Draco temat naszych przyszłych planów i dotarliśmy do wizji naszych idealnych rodzin. On opowiedział mi jak ją sobie wyobraża i powiedział coś takiego, że będzie rozpieszczał dzieci do granic możliwości. Ja dodałam, że nie pozwolę na to mojemu mężowi a Draco powiedział wtedy coś dziwnego.
            - Co takiego?! – Ginny z trudem mogła usiedzieć spokojnie na miejscu.
            - Że jakoś sobie z tym poradzimy. – Hermiona lekko się zarumieniła.
            - To wspaniale! – jej przyjaciółka z przypływu radości o mało nie spadła z łóżka
            - No to może mi wytłumacz, co on miał na myśli, bo ja nic z tego nie rozumiem. I nie rozumiem też z czego tak się cieszysz?
            - Na Merlina, Hermiona! Czasem mam wrażenie, że zamieniłaś się z trollem na mózg! Czy Ty naprawdę nie widzisz tego, że podobasz mu się?
            - No teraz to chyba Ty się zamieniłaś z trollem na mózg!
            - Serio nie dostrzegasz tego? – zapytała Ginny a jej przyjaciółka pokręciła przecząco głową. – Okej, powiem Ci coś ale obiecaj mi, że nie piśniesz nikomu ani słowa o tym! Zwłaszcza Blaise’owi, on mnie udusi jak dowie się, że Ci o tym powiedziałam.
            - Zgoda, obiecuję.
            - Pamiętasz jak w Hogwarcie Draco wyrywał każdą ładną dziewczynę?
            - Tak, i co to ma wspólnego ze mną?
            - Jak się okazuje dużo. Blaise powiedział mi, że Ty byłaś powodem jego miłosnych podbojów. Spodobałaś mu się a że nie mógł się do Ciebie zbliżyć ze względu na przekonania jego ojca zaczął to sobie rekompensować. Gdyby Lucjusz dowiedział się o tym zabiłby was. Blaise jest przekonany, że teraz kiedy Draco jest wreszcie wolny i nie musi się obawiać o Twoje życie spróbuje pokręcić się przy Tobie. I z tego co wiem ma dość poważne zamiary.
            Hermiona patrzyła na Ginny jakby widziała ją po raz pierwszy. Sama nie wiedziała co ma myśleć o tym, co przed chwilą usłyszała. Czy to wszystko było prawdą? Próbowała przypomnieć sobie jakąś sytuację z czasów szkolnych, która chociaż w najmniejszym stopniu mogłaby to potwierdzić. Im głębiej sięgała do zakamarków pamięci tym więcej sobie przypominała. Nawet pisała o tym w swoim pamiętniku. Draco zawsze, gdy zdarzyło się, że byli samo, traktował ją inaczej. Nie wyzywał jej wtedy, a jego oczy wyrażały niesamowity żal. Dopiero wtedy, kiedy w pobliżu kręciła się jego banda zmieniał się o sto osiemdziesiąt stopni. Ale sam przyznał jej wczoraj, że oni go pilnowali. Hermiona musiała przyznać, że chcąc nie chcąc wszystko układa się w logiczną całość. I co ona miała o tym wszystkim myśleć? Była Gryfonka przeanalizowała sobie w myślach jego ostatnie słowa i gesty. Pojawiła się kolejna zgodność z wyznaniem Ginny. On naprawdę zachowywał się jakby mu zależało. Hermiona skupiła się na swoich odczuciach. Zawsze kiedy był obok czuła się niesamowicie bezpiecznie. Jego obecność sprawiała jej radość, a jego dotyk wywoływał ten niesamowicie przyjemny dreszcz.
            - O losie, Ginny. – odezwała się w końcu. – Zaskoczyłaś mnie.
            - Odpowiedz mi szczerze na jedno pytanie. Czy Draco Ci się podoba?
            - Tak. – Hermiona uznała, że nie ma co kręcić skoro i tak musi to innym rzucać się w oczy. – Fizycznie nawet bardzo.
            - Nie zmarnujcie tego. – Ruda uśmiechnęła się szczerze. – Widziałam jak patrzyliście na siebie w Hogwarcie. Myślę, że on już wtedy Ci się podobał. Moja mama zawsze powtarza, że jest taka miłość, która nie umiera, choć zakochani od siebie odejdą.
            - Ginny, ja nie jestem w nim zakochana!
            - Ale podobacie się sobie nawzajem. A to już dobry początek. Pomyśl, czy kiedyś przyszło Ci w ogóle na myśl, że ja będę z Blaise’m?
            - Nigdy w życiu. Ale wy to co innego.
            - Nie, Hermiona. Przypominam, że za czasów Voldemorta moja rodzina była uważana za zdrajców krwi.
            - Ale Gin, to jest niemożliwe żeby między nami coś było!
            - Nie chcesz tego?
            - Tego nie powiedziałam!
            - No to nic nie stoi wam na drodze. Nie przejmuj się tak tym, podejdź do tej sytuacji na spokojnie. Jeśli jesteście sobie przeznaczeni, a ja w głębi serca tak uważam, to będziecie razem. – Ginny podniosła się z łóżka. – Za pół godziny widzę Cię w kuchni, idę zrobić śniadanie.

***

            Biorąc prysznic Hermiona uznała, że Ginny ma rację. Podejdzie do sytuacji z Draco na spokojnie i zobaczy jak wszystko się potoczy. Najbardziej zadziwił ją fakt, że ucieszyła się z tego iż nie jest obojętna młodemu Malfoy’owi. Z drugiej strony w jej życiu tyle się wydarzyło, że teraz powinna spodziewać się już absolutnie wszystkiego. Schodząc po schodach przypomniała sobie o czym chciała jeszcze porozmawiać z Ginny.
            - Ashley nie ma? - zapytała, gdy weszła do kuchni i usiadła przy stole.    
            - Od rana przesiaduje w klubie i szykuje salę z Jacob'em na przyjęcie.
            - Zapowiada się ciekawa noc. - westchnęła Hermiona i posmarowała dwa tosty dżemem brzoskwiniowym. - Zmieniając temat, mogę Ci zagwarantować, że Desmond już więcej do nas nie zadzwoni a tym bardziej nie przyjdzie.
            - Draco z nim porozmawiał? - zapytała Ruda z nadzieją w głosie.
            - Nie. - Hermiona teatralnie wywróciła oczami. - Spotkałam go wczoraj z żoną i synem. A jakby to Cię nie zdziwiło wystarczająco to jego żona jest w ciąży. 
            - Nie mów! - Ginny o mało nie spadła z krzesła. - A to dupek! On od początku wydał mi się podejrzany. Ale żeby zdradzać żonę, która jest w ciąży to już totalny idiota z niego!
            - Draco myśli podobnie. - dodała panna Granger.
            - Wcale mu się nie dziwię. Jestem ciekawa czy wcześniej miał już takie przygody? Czy on zdradził ją dosłownie?
            - Niestety, mam wrażenie, że tak. Gdy tylko mnie zobaczył miał już gotowe wyjaśnienie. Podobno zapytałam go jak trafić do sklepu muzycznego.
            - Najbardziej jest mi szkoda jego żony. Biedna, nie ma o niczym pojęcia. Przecież on powinien być przy niej, ona teraz go potrzebuje najbardziej. A ten idiota szuka sobie rozrywki na boku.
            - Ja sama mam wyrzuty sumienia. - przyznała Hermiona.
            - Niepotrzebnie. Między wami do niczego nie doszło a poza tym nie miałaś pojęcia, że on jest żonaty.
            - Niby tak, ale świadomość, że wiem teraz nie zmienia dla mnie nic.
            - Wiesz, gdzie oni mieszkają? - zapytała Ruda.
            - Desmond mówił mi kiedyś ale wątpię żeby był takim debilem i podał ich wspólny adres. Musi mieć drugie mieszkanie.
            - Sprawdźmy czy rzeczywiście jest takim debilem. - oznajmiła Ruda.
            - Co masz na myśli?
            - Pójdziemy tam i same się przekonamy.
            - Zwariowałaś? A co jeśli będzie tam jego żona?
            - Powiemy jej prawdę. - Ginny wypowiedziała te słowa niesamowicie spokojnym tonem głosu. - Ona powinna wiedzieć, co jej mąż wyprawia.
            - A nie sądzisz, że w jej stanie ta wiadomość może całkowicie zrujnować jej życie?
            - Domyślam się, że to nie będzie dla niej nic przyjemnego ani łatwego. Ale zawsze gorzka prawda będzie lepsza od słodkiego kłamstwa. Dziewczyna jest na tyle młoda, że jeszcze ułoży sobie życie z kimś normalnym, kto będzie szanował ją i dzieciaki. Bo ten idiota zdecydowanie na nich nie zasługuje.
            - Jak chcesz to rozegrać? - Hermiona mimo początkowych wątpliwości przyznała rację swojej przyjaciółce.
            - Dziś już nic nie zdziałamy, ale po urodzinach Ashley. W jakiś wolny dzień się tym zajmiemy. Pójdziemy i na spokojnie wszystko wyjaśnimy.
            - Znowu pakujemy się w jakąś szaloną akcję, Ginny.
            - Całe my. Poza tym, jeśli mowa o Ashley to już wiemy, że spędzała czas ze swoim bratem a nie naszym wyimaginowanym kochankiem.
            - Skoro mowa o Draco chcę Ci coś powiedzieć. - Hermiona uśmiechnęła się tajemniczo, konsumując ostatni kęs tostu.- Zapytał się mnie czy pójdziemy razem na imprezę do Ashley.
            - Naprawdę?! - Ruda wstała od stołu i uściskała przyjaciółkę. - Na Merlina, nawet nie wiesz jak się cieszę z tego powodu! Wy razem to cudowna wizja! Wspólne mieszkanie, ślub, dziecko...
            - Powoli, opanuj się. - panna Granger postanowiła powstrzymać szaloną wyobraźnię Ginny. - My idziemy tylko razem na imprezę. Nikt tu nie mówi o wspólnym życiu.
            - Jeszcze nie!

***

            Punktualnie o dwudziestej zadzwonił dzwonek do drzwi. Ginny, która była w salonie zadeklarowała, że je otworzy.
            - Ginny, wyglądasz cudownie. Jak taka cudowna dziewczyna może być ze mną?           
            - Też się nad tym zastanawiam. - mruknął Draco.
            - Widzę, że humorki wam dopisują. - odgryzła się chłopakom i odwróciła się w kierunku schodów. - Hermiona! - krzyknęła. - Chodź na dół!
            Panna Granger zakładała bransoletkę na lewy nadgarstek, gdy usłyszała dzwonek a po chwili krzyk swojej przyjaciółki.
            - Już idę! - ostatnie spojrzenie w lustro. Cóż, z wrodzoną skromnością przyznała sama przed sobą, że wygląda naprawdę ładnie. Kreacja znakomicie komponowała się z dodatkami. Zadowolona wyszła z łazienki i skierowała się do salonu, gdzie czekali na nią Ginny, Blaise i Draco. I to właśnie ten ostatni pan nie potrafił oderwać od niej oczu. Na jej widok uśmiechnął się i pomyślał, że wygląda przepięknie. Gdzie wcześniej miałeś oczy, debilu?, skarcił się w myślach.
            - Wyglądasz pięknie. - Draco szepnął jej na ucho, gdy podeszła do niego.
            - Dziękuję. - komplement z ust młodego Malfoy'a wywołał delikatny rumieniec na twarzy dziewczyny.
            - Gołąbeczki, na mizianie będzie jeszcze czas. - Blaise przypomniał o swoim istnieniu. - Teraz czeka nas impreza!

            Czwórka byłych uczniów Hogwartu chwyciła się za ręce i po chwili znajdowali się na tyłach klubu Shine. Wszyscy zaproszeni goście bawili się wyśmienicie. żartom i śmiechom nie było końca. Po wręczeniu siostrze Draco urodziwych prezentów i zaśpiewaniu Happy Birthday przyszła pora na taniec. Bez tańca Hermiona nie wyobrażała sobie życia. W każdym dogodnym momencie uwielbiała wykonywać różne czynności w rytm muzyki, której akurat słuchała. Draco dzielnie dotrzymywał jej kroku i dziewczyna szczerze przyznała, że on również taniec ma we krwi. Nie odpuszczali także wolniejszych kawałków, podczas których przytuleni kołysali się w rytm melodii.
            - Wyjdziemy na chwilę na zewnątrz? - była Gryfonka poczuła, że potrzebuje zaczerpnąć świeżego powietrza.
            - Jasne. - odpowiedział bez chwili zastanowienia Draco. Wyszli przed klub i usieli na jednej z ławek. Mimo późnej pory (dochodziła trzecia) i chłodnego wieczoru żadne z nich nie czuło zimna. - Może chcesz kurtkę? - zapytał chłopak z troską w głosie.
            - Nie. Tak jest mi dobrze. - Hermiona spojrzała w gwieździste niebo. - Uwielbiam gwiazdy. - westchnęła i oparła głowę na ramieniu Draco. Młody Malfoy, zadowolony z takiego obrotu sytuacji, objął ją i przygarnął bliżej siebie.
            - Dobrze się bawisz?
            - Jest cudownie. - wyciągnęła i rozprostowała nogi, które na pewno dadzą o sobie znać rano. W końcu prawie całą noc spędziła na dwunastocentymetrowych szpilkach. - A Ty, jakie masz wrażenia?
            - Z Tobą zawsze jest cudownie. - powiedział szczerze, patrząc jej prosto w oczy. Hermiona odrobinę się zawstydziła jednak nie miała zbyt wiele czasu na analizę słów młodego Malfoy'a, bo ich usta dzieliła coraz mniejsza odległość. Gdy złączyli się w pocałunki cały świat przestał istnieć. Panna Granger nie sądziła, że pocałunek z Draco wywoła w niej takie niesamowite uczucie. Z każdą chwilą całowali się namiętniej aż ich języki połączyły się w tańcu pożądania. Kto wie, ile trwałaby ta magiczna chwila gdyby nie pojawienie się Blaise'a. Na widok całujących się dawnych wrogów uśmiechnął się zadziornie i znacząco kaszlnął. Hermiona i Draco jak gdyby nigdy nic przestali się całować, jednak oboje mieli rządzę mordu w oczach.
            - Mówiłem przecież, że na mizianie będzie jeszcze czas. - zaśmiał się.
            - Czasem się zastanawiam czy naprawdę jesteś moim najlepszym przyjacielem.
            - Chyba na nas już czas. - Hermiona wstała z ławki ciągnąc za sobą Draco. Zanim Blaise zdążył mrugnąć już ich nie było. Po sekundzie stali przed drzwiami jakiegoś mieszkania.
            - Gdzie jesteśmy?
            - W moim mieszkaniu, od kiedy wynajmuję dom z dziewczynami stoi puste. - panna Granger wyszukała z torebce klucze (zawsze nosiła je ze sobą) i otworzyła drzwi do jej przytulnego mieszkania.
            - Wiesz, że jutro czeka nas maglowanie przez Diabła i Rudą.
            - Pomyślimy o tym jutro. - Hermiona zaśmiała się. - Tu nas na pewno nie znajdą. Jesteś głodny, bo jak tak to możemy zamówić pizzę. Znam jedną całodobową.
            Czterdzieści minut później zajadali się przepysznym i gorącym włoskim daniem. Siedzieli w salonie na kanapie i rozmawiali głównie o błahych sprawach, co jakiś czas skradając sobie nawzajem delikatne pocałunki. W pewnym momencie Draco nie potrafił już stłumić ziewnięcia.
            - Padam. - mruknął. - Nie mam nawet siły się teleportować do domu.
            - Możesz spać tu. - Hermiona także odczuwała zmęczenie. - Tylko mam jedno łóżko.
            - Przeszkadza Ci to? - zapytał zadziornie.
            - Nie. - odpowiedziała szczerze. - Zaraz przyjdę. - Draco odprowadził ją wzrokiem do łazienki, gdzie przebrała się w jedną z ulubionych piżam. - Tylko nie mam niestety dla Ciebie żadnej koszuli. - powiedziała, gdy wyszła z łazienki i razem udali się do sypialni.
            - Nie trzeba. Najczęściej śpię w samych bokserkach. - chłopak sprawnie zdjął spodnie i koszulę, po czym położył się obok Hermiony.
            - Śpij dobrze. - ziewnęła, wtulając się w niego. Draco pocałował ją w czoło.       
            - Przy Tobie na pewno.

            Nie minęło pięć minut a oboje odpłynęli do krainy Morfeusza.     


---------
  Witajcie! Jest już późno więc nie będę się rozpisywać.
  1. Dziękuję za komentarze! Są dla mnie nieskończoną motywacją i weną!
  2. Kolejna notka pojawi się dopiero na początku grudnia (myślę, że w pierwszym tygodniu). Przepraszam za tak długi czas oczekiwania ale od środy zaczynam remont domu i nie będę miała dostępu do komputera/Internetu. A nie będę pisać notek na telefonie, bo jest to dla mnie niewygodne. Proszę o wyrozumiałość w tej kwestii. :)
  3. I na pocieszenie, możecie wybrać czy ma być to miniaturka "wakacyjna praca" czy rozdział 14? :) Piszcie w komentarzach, a ilość głosów zdecyduje co ukaże się jako następne. Wybór należy do was!

Dziękuję za wszystko! Jesteście niesamowici! 
Clover. 

niedziela, 3 listopada 2013

ŚLUB

            Ślub. Gdy jesteś małą dziewczynką to magiczne słowo kojarzy Ci się wyłącznie z piękną, białą suknią z długim welonem. Gdy jesteś dużą dziewczynką zdajesz sobie sprawę jak dużo czasu pochłaniają sprawy organizacyjne. W zasadzie tak dużo, że biała suknia z welonem spada na ostatnie miejsce. Obowiązków jest tyle, że ślubem cieszysz się dopiero, gdy nadejdzie ten wyjątkowy dzień i wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Ale to przecież najważniejszy dzień w życiu każdej młodej kobiety, która wychodzi za mąż. Tego dnia wszystko ma być idealne, począwszy od odpowiedniego narzeczonego po nienaganne dobrane kwiaty w kościele a na pięknym przyjęciu weselnym kończąc.
            I właśnie do tego wyjątkowego dnia zostało tylko dwa miesiące a lista spraw do załatwienia wydawała się powiększać każdego dnia. Na pewno niejedna osoba byłaby tym faktem przerażona ale nie ona. O nie. Gryfoni byli ogólnie znani ze swojej odwagi i w ich słowniki nie istniało słowo niemożliwe.

***

            Hermiona Granger siedziała w kuchni i po raz kolejny czytała zaproszenie na ślub swojej najlepszej przyjaciółki. Cieszyła się jak szalona i już nie mogła się doczekać ślubu i przyjęcia weselnego. Planowała pojawić się w Anglii już w następny piątek i wrócić kilka dni po całym weselnym zamieszaniu. Jej szef bez problemu wyraził zgodę na taki przedłużony urlop, chociaż jak sam stwierdził będzie im wszystkim ciężko bez najlepszej pracownicy w całym biurze. Tylko jedno ją trochę martwiło. Fakt, że znów zobaczy jego. Związek, choć krótki ale bardzo namiętny i intensywny rozpadł się po siedmiu miesiącach. Rozstali się w przyjacielskich stosunkach, bez kłótni, ale gdzieś tam w środku pozostał żal. I teraz po dwóch latach mieli się spotkać po raz pierwszy. Z drugiej strony sama nie wiedziała dlaczego tak się tym przejmowała. Była absolutnie pewna, że wyleczyła się już z uczucia do najmłodszego Malfoya ale... No właśnie ale. Podobno jest taka miłość, która nie umiera, choć zakochani od siebie odejdą.

***

            Draco Malfoy czekał oparty o ścianę hali przylotów londyńskiego lotniska Heathrow. Bez większego zainteresowania obserwował zabieganych podróżnych. Szczerze dziwił się jak mugole radzą sobie bez teleportacji, świstoklików i latania na miotle. Te całe samoloty nie przemawiały do niego ani odrobinę i dziwił się, że Hermiona zdecydowała się na taki środek transportu. Przecież była czarownicą, a czasem zachowywała się jakby o tym zapomniała. Przynajmniej kiedyś taka była. Zwłaszcza jak pomieszkiwali razem, o ile można tak nazwać spędzanie razem kilku nocy w tygodniu. Hermiona będąc w jego domu uwielbiała wszystkim zajmować się sama – sama gotowała, sama zmywała, sama sprzątała a najbardziej kochała wyręczać z prac domowych skrzaty. Z czego nie koniecznie stworki były zadowolone, ku ogromnemu zdziwieniu panny Granger. Żeby poprawić jej humor Malfoy w tajemnicy kazał skrzatom we wszystkim ustępować swojej (już byłej) dziewczynie. Po prostu lubił ją uszczęśliwiać, chyba jak każdy zakochany facet. Rozstali się po siedmiu miesiącach i niebyło dnia żeby o niej nie myślał. Pustkę w swoim sercu i domu próbował zapełnić jednorazowymi przygodami z przypadkowo poznanymi kobietami ale to nic nie dawało. Żadna nie była nią. Jego kochaną Hermioną Granger. Tą piękną szatynką o karmelowych oczach, która właśnie przeszła przez drzwi z czerwoną torbą podróżną. Nie widział jej dwa lata i nie wie jak to mogło się stać ale Hermiona wypiękniała jeszcze bardziej. Długie, kręcone włosy i te nogi, które zdawały się nie mieć końca. Dalej lubiła chodzić na trzynastocentymetrowych szpilkach na platformie. W końcu połowa jej garderoby w jego domu była zawalona butami. Wypatrzyła go w tłumie i uśmiechnęła się promiennie, Draco bez zastanowienia odwzajemnił gest i rozstawił ramiona tak, że Hermiona mogła się do niego przytulić. Na powitanie, oczywiście.
            - Dobrze Cię widzieć. – powiedział, gdy dziewczyna odsunęła się od niego na długość ramion.
            - Oh, Draco, bardzo się cieszę, że Cię widzę. – Hermiona nawet nie kryła radości.
            - To chodź, idziemy. – Draco zabrał jej walizkę, objął ją i ruszyli w kierunku wyjścia. – Masz mi dużo do opowiedzenia a Ginny zabije mnie jak spóźnimy się na kolację.

***

            - A teraz możesz mi wszystko spokojnie opowiedzieć. – Ginny mrugnęła porozumiewawczo do Hermiony, gdy obie zasiadły w salonie przyszłej pani Blaise.
            - Przecież Ty wszystko wiesz, co się u mnie dzieje. – Hermiona nalała wina do kieliszków. – Piszemy do siebie dwa razy w tygodniu.
            - Na Merlina, Miona! – Ginny wzniosła oczy ku niebu. – Dobrze wiesz, co chcę wiedzieć.
            - Jeśli pytasz czy czuję coś jeszcze do Draco to odpowiedź brzmi NIE. – westchnęła Hermiona a entuzjazm najmłodszej córki państwa Weasley’ów drastycznie opadał. – Nie patrz tak a mnie. To skończona historia, byliśmy razem ale już nie jesteśmy. Dlaczego to ciągniesz?
            - Nie wiesz czy chciałam zapytać o to ale dziękuję Ci za wyczerpującą odpowiedź.
            - Oczywiście. – mruknęła panna Granger. – Powiedz mi lepiej na jakim etapie przygotowań jesteście. W końcu jako świadek na Twoim ślubie powinnam nad wszystkim czuwać.
            - Szczerze to jestem przerażona! Data uroczystości zbliża się jak szalona a ja mam wrażenie, że stoimy w miejscu. Oczywiście, Blaise nie martwi się niczym, bo przecież on garnitur już ma! Co za idiota! Czasem zastanawiam się dlaczego zgodziłam się za niego wyjść za mąż.
            - Prawdopodobnie, bo go kochasz i masz tak samo nierówno pod sufitem jak Twój przyszły mężulek. – zaśmiała się Hermiona.
            - Tak, to chyba dobre wytłumaczenie. W każdym razie, mamy już zarezerwowany pensjonat, gdzie odbędzie się wesele, dekoracje, transport, jedzenie, zespół i moją suknia.
            - Czyli na dobrą sprawę zostaje nam tort i ostateczne potwierdzenie listy gości?
            - Dokładnie. I szczerze, nie mam już na to siły.
            - A od czego masz mnie? – uśmiechnęła się Hermiona. – Wiesz, Ginny, dobrze jest być tutaj z Tobą. Jednak Londyn to mój prawdziwy dom.
            - To czemu tu nie wrócisz? Harry i Ron pytają o Ciebie za każdym razem kiedy się z nimi widzę.
            - Mi też ich brakuje, piszę do nich jak tylko mam na to czas. Chociaż nie wiem czy Lavender cieszy się z moich listów tak samo jak Ron.
            - Oh, nie przejmuj się tą różową istotką. Ona jest zazdrosna nawet o mnie. Dziwię się, że mój braciszek z nią wytrzymuje.
            - Widać, to musi być prawdziwe uczucie. – westchnęła panna Granger. – A dlaczego tu nie wrócę? Przyzwyczaiłam się do Barcelony, to naprawdę piękne miasto, ludzie są kochani, pomocni a praca w hiszpańskim Ministerstwie Magii daje mi dużo satysfakcji. A moje mieszkanie… Ginny, musisz mnie odwiedzić. Mam taras z widokiem na morze i zachód słońca!
            - Obiecuję, że jak tylko wrócimy z podróży poślubnej to Barcelona jest następna na mojej liście.
            - Już wiesz, gdzie zabiera Cię Blaise?
            - Nie. Uparł się, że to ma być niespodzianka. I w żaden sposób nie mogę nic z niego wyciągnąć.
            - I nie uda Ci się, Kochanie. – do salonu wszedł Blaise, za nim czaił się Młody Malfoy. – Nie chcemy wam dziewczynki przeszkadzać ale dochodzi już druga a my, moja przyszła żoneczko, mamy rano ostateczną przymiarkę.        
            - No pięknie się zasiedziałyśmy. – Hermiona dopiła wino z kieliszka i spojrzała na zegarek. – Zbieram się do hotelu.
            - A nie możesz spać u nas? – Blaise usiadł na fotelu. – Przecież mamy dużo miejsca.
            - Ale ja nie chcę wam siedzieć na głowie przed ślubem. I nie zmienię zdania! – dziewczyna dodała głośniej widząc minę swojej przyjaciółki.
            - Oj, Granger, Granger. – odezwał się Draco. – Ty zawsze będziesz upartą Granger.
            - Tak. – zaśmiał się Zabini. – Aż zostaniesz upartą Malfoy.

***

            Termin ślubu zbliżał się nieubłaganie  a całą organizację wzięli na siebie świadkowie. Okazało się, że poza tortem i potwierdzeniem ostatecznej listy gości nazbierało się jeszcze sporo innych obowiązków. Hermiona i Draco spędzali całe dnie na bieganiu z miejsca na miejsce i pilnowaniu żeby wszystko było dopięte na ostatni godzin. Ginny wymarzyła sobie ślub niczym z bajki i każdy starał się aby tego dnia czuła się jak prawdziwa księżniczka. Kto jak kto, ale ukochana przyjaciółka panny Granger w stu procentach na to zasłużyła. Czasem świadkowie wieczorami pozwalali sobie na wagary i zamiast siedzieć nad stosem formularzy spędzali czas w restauracji lub w kinie. Oboje nie powiedzieli tego na głos ale to było dokładnie tym czego im brakowało. To za czym tęsknili. Własne towarzystwo. Draco dopiero teraz zrozumiał jak bardzo zależało mu na Hermionie i kochał w niej absolutnie wszystko. Jej śmiech, błysk w oku, gesty a bawet sposób w jaki wycierała usta po posiłku. Kiedy nie mieli siły nigdzie wychodzić po ciężkiej pracy organizacyjnej najlepszą perspektywą był wieczór filmowy z zamówionym chińskim jedzeniem. Hermiona uwielbiała spędzać czas w towarzystwie swojego byłego chłopaka. Wracała wtedy pamięcią do czasów, kiedy byli parą. Prawie wszystko było jak wtedy. Prawie, bo brakowało pocałunków, wyznań miłosnych i seksu.

***

            - Na Merlina, jak dobrze, że ten cały cyrk już się kończy. – westchnął Draco, gdy razem z Hermioną przygotowywali apartament dla nowożeńców.
            - Ujęłabym to inaczej, ale nie sposób się z Tobą nie zgodzić. – Hermiona zachichotała niczym nastolatka.
            - A płatki róż po co? – zapytał młody Malfoy, gdy była Gryfonka rozrzucała je na ogromnym łożu.
            - Dla efektu.
            - Uważaj bo Blaise’a będą interesować płatki róż.
            - Ależ Ty romantyczny. – prychnęła Hermiona.
            - Przecież wiesz, że jestem. – odgryzł się chłopak, nie patrząc na nią. Wywołało to u Granger rumieniec na twarzy, szybko odwróciła się żeby Draco tego nie widział. Chcąc nie chcąc, po raz drugi dziś przyznała mu rację. To było w dniu jej urodzin…

            Hermiona czuła przez sen delikatny dotyk na swoim ramieniu. Mruknęła i machnęła ręką przez sen. Podziałało, niestety na krótko, bo po chwili poczuła na obojczyku delikatny pocałunek.
            - Draco, nie budź mnie jeszcze.
            - Nie marudź, kobieto. – kolejny pocałunek. – Już dawno minęło południe, a dziś czeka nas sporo atrakcji.
            - Atrakcje mogą poczekać. – Hermiona nakryła się szczelniej kocem. – Nie dałeś mi spać przez prawie całą noc.
            - Tej nocy też tak szybko nie zaśniesz. – uśmiechnął się na samo wspomnienie miłych wydarzeń. – Wstawaj śpiochu, dziś są Twoje urodziny i chyba nie chcesz spędzić ich w łóżku.
            - A masz dla mnie inne propozycje?
            - Za pół godziny widzę Cię ubraną w kuchni. – pocałował ją w czoło i wyszedł z sypialni. Hermiona chwilę po wyjściu swojego chłopaka wstała z łóżka. Największą motywacją była ciekawość. Wiedziała, że po nim może spodziewać się absolutnie wszystkiego. Przecież już tyle razy ją zaskakiwał. Zgarnęła pierwszą lepszą kreację jaką znalazła w szafie i biegła do łazienki. Dwadzieścia trzy minuty później zeszła na dół do kuchni, gdzie czekał na nią Draco.
            - To dla mnie?
            - A jak myślisz. Jesteś tutaj jedyną solenizantką, na dodatek jedyną, którą kocham z całego serca. – pocałował ją w usta i wręczył duży bukiet tulipanów. Jej ukochanych kwiatów. – Nie licz, że na tym koniec prezentów. A teraz siadaj i jedz śniadanie w porze obiadowej, śpiochu.
            - Moje ulubione naleśniki z czekoladą i bananami.
            - Dziś wszystko jest tak Ty lubisz. – Draco usiadł naprzeciwko Hermiony. – W sumie, u nas jest tak codziennie.
            - Jak zawsze zabawny. Co robimy potem?
            - Raczej co robisz Ty. Po śniadaniu odstawiam Cię do SPA, gdzie spędzisz kilka godzin na totalnym relaksie. A wieczorem… to dowiesz się wieczorem.
            Cztery godziny później Draco czekał na swoja kobietę na parkingu, oparty o samochód. Hermiona wyszła z budynku z rozanieloną miną.
            - To było coś wspaniałego, mogłabym codziennie spędzać tak dnie. Dziękuję, Kochanie. – przytuliła się do niego.
            - Cieszę się, że Ci się podobało. Chodź, wpadniemy na chwilę do domu i ruszamy dalej świętować Twoje urodziny.
            - Draco, chyba nie chcesz mi powiedzieć, że jesteśmy w Paryżu? – Hermiona nie mogła uwierzyć, że stoi obok Wieży Eiffla. Jeszcze dwie sekundy wcześniej oboje byli w domu młodego Malfoy’a.
            - Jesteśmy. Zjemy kolację w najlepszej restauracji w mieście. I proszę, Myszko. – Draco wręczył jej czerwone pudełeczko.
            - Jaki piękny. – Hermiona zachwyciła się bransoletką z charmsami. Były tam dwie zawieszki w kształcie lwa i węża.

            I właśnie tę bransoletkę miała dziś jako dodatek do fioletowej sukienki. Nie potrafiła się z nią rozstać. Sama nie wiedziała dlaczego. Bo bardzo jej się podobała? Czy dlatego, że dostała ją od niego?

***

            Przyjęcie weselne trwało już kilka, ładnych godzin. Wszyscy goście bawili się wyśmienicie i dobry humor nie opuszczał nikogo. Ginny i Blaise bez wątpienia byli gwiazdami tego wieczora. Każdy chciał zatańczyć z panną młodą, lecz nie było to łatwym zadaniem, bo jej mąż nie chciał jej wypuszczać z objęć. Niemałym zaskoczeniem był wybór zespołu na wesele. Prawie każdy oczekiwał pojawienia się Fatalnych Jędz, ale zgodnie z życzeniem Ginny na przyjęciu grał poczatkujący zespół, specjalizujący się w głównie mugolskich piosenkach. I to był jak najbardziej traf w dziesiątkę. Hermiona z całego serca ucieszyła się, gdy zobaczyła rodzinę Weasley’ów oraz Harry’ego z Cho, jego narzeczoną. Oczywiście, nie trudno było nie zauważyć grymasu Lavender, kiedy Ron przytulił Hermionę na powitanie.
            Gdy dochodziła godzina trzecia była Gryfonka poczuła, że musi na chwilę wyjść na dwór, zaczerpnąć świeżego powietrza. Ilość wypitego alkoholu zaczęła dawać o sobie znać i czuła lekki szum w głowie. Hermiona usiadła na ławce przed pensjonatem i odetchnęła pełną piersią. Na weselu najlepszej przyjaciółki bawiła się fantastycznie. I wcale nie z powodu iż praktycznie nie schodziła z parkietu, bo doskonale tańczyło jej się z Draco. Po prostu cieszyła się, że była tu, w gronie przyjaciół.
            - Cieszę się, że wciąż ją nosisz. – Draco dosiadł się do niej i wskazał na bransoletkę.
            - Nie potrafię się z nią rozstać. Przypomina mi dobre czasy.
            - A teraz nie ma dobrych czasów?
            - Są. Ale inne od tamtych. – Hermiona spojrzała na przystojnego blondyna. Już wcale nie była taka pewna, że wyleczyła się z uczucia do niego. Podobno jest taka miłość, która nie umiera, choć zakochani od siebie odejdą.
            - Wiesz, że nigdy nie przestałem Cię kochać.
            - Przestań. – Hermiona się zarumieniła. – Za dużo wypiłeś i nie wiesz, co mówisz.
            - Nie wiesz, Moja Jedyna, że pijany mówi trzeźwe myśli?

***


            Zbliżała się trzecia rocznica Ginny i Blaise. Hermiona siedziała na plaży w Barcelonie i przyglądała się falom. Głównym tematem rozmyślań był prezent rocznicowy dla jej przyjaciół. I tutaj miała niezły problem. Pustka w głowie całkowicie ją przerażała. Niewielkie przyjęcie z tej okazji miało odbyć się za tydzień, a ona wiedziała jedynie w co się ubierze. Jak do tej pory najlepszą opcją było wykupienie wczasów w jakimś ciekawym miejscu. Ale tu pojawiał się kolejny problem – oni byli chyba już niemal wszędzie. Czasem naprawdę nie lubiła Blaise’a za to, że tak rozpieszczał swoją rodzinę. Ginny i mały Hunter to oczka w jego głowie. Słońce chyliło się ku zachodowi więc postanowiła już wracać do domu. Mieszkała teraz w pięknym domu położonym przy samej plaży razem z Draco i dwuletnią córką, Leah. Dwie najważniejsze osoby w jej życiu spały przytulone do siebie na kanapie. A o istnieniu trzeciej najważniejszej osóbki na razie wiedziała tylko ona. 

------
Czy jestem zadowolona z miniaturki nr. 6 "Ślub"? Szczerze mówiąc, to nie. Ale ostateczną ocenę pozostawiam Wam. Mam wrażenie, że czegoś mi tutaj brakuje. Przepraszam Was, Moi Kochani, za poślizg z terminem ale zwyczajnie nie miałam kiedy jej dokończyć. Po pierwsze, mam sajgon na uczelni. Każdy chce mieć wszystko "na wczoraj". I jakby tego było mało co chwilę zmieniają mi plan. Po drugie, jestem na etapie sprzątania/porządkowania/sortowania wyrzucania masy rzeczy z domu, bo za niecałe 3 tygodnie zaczynam całkowity remont! W końcu! Już nie mogę się doczekać <3 Mam nadzieję, że nie gniewacie się za jakość miniaturki i za poślizg. Na pocieszenie powiem Wam, że cały kolejny rozdział głównego opowiadania mam już w głowie. Obym znalazła czas na jego napisanie. 
Jeśli na waszych blogach pojawiła się cudowna nowa notka, której nie skomentowałam. Proszę, dajcie znać w komentarzach. A na pewno, w wolnej chwili Was odwiedzę! :)
Z całego serca dziękuję osóbkom, które odważyły się skomentować po raz pierwszy moje wypociny. Każda sugestia/opinia jest dla mnie niesamowicie ważna. Dzięki temu wiem, co powinnam zmienić! Jesteście Kochani!!! :)