Hermiona
Granger siedziała w kawiarni i nerwowo stukała zadbanymi paznokciami o
drewniany stoliczek. Za godzinę miała się stawić w Ministerstwie Magii, gdzie miał
się odbyć pierwszy etap konkursu na staż urzędniczy. Jeśli uda jej się
pomyślnie przejść przez wszystkie dwa etapy postępowania kwalifikacyjnego
zostanie przyjęta na roczny staż jako sekretarka w sektorze Departamentu
Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Ta praca była jej ostatnią szansa na
odbicie się od dna. Po ukończeniu Hogwartu poświęciła wszystkie swoje oszczędności
na odszukanie rodziców. Zajęło jej to cztery lata i niestety nie przyniosło
żadnych rezultatów. Państwo Granger dosłownie zapadli się pod ziemię. Dorobiła
się jedynie kredytu, który był jej prawdziwą kulą u nogi. Miała zaległości w
płaceniu rat i mogła stracić rodzinny dom. A do tego nie mogła dopuścić. Do
Londynu wróciła dwa miesiące temu i od tamtego czasu codziennie szukała pracy.
Niestety nikt nie chciał jej przyjąć bez doświadczenia, a nie miała pieniędzy
na ukończenie żadnych dodatkowych kursów czy podjęcie studiów na Uniwersytecie
Magii w Londynie. Bardzo zależało jej na stażu w Ministerstwie, może nie
zarabiałaby kokosów, ale skromna pensja wystarczy na spłatę zaległych rat,
opłatę bieżących rachunków i innych wydatków. A to już coś na początek.
-
Herbatka cytrynowa z miodem na koszt firmy. - Ginny postawiła kubek na stoliku
i dosiadła się do Hermiony.
-
Chcesz pójść z torbami? - zapytała panna Granger z nerwowym uśmiechem.
-
Nie marudź tylko pij. Uspokoisz się trochę.
-
Dziękuję, Ginny. - spojrzała na zegarek i głośno przełknęła ślinę.
-
Nie denerwuj się, poradzisz sobie. - Ginny starała się pocieszyć przyjaciółkę.
- Wiesz jak wygląda postępowanie kwalifikacyjne?
-
Tak, dostałam wszystkie informacje w broszurce. Punktualnie o dwunastej
kandydaci przystąpią do testu sprawdzającego wiedzę. Pytania mają dotyczyć
głównie pracy w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów, ale może
być też kilka ogólnych o funkcjonowaniu całego Ministerstwa Magii. Test ma trwać
godzinę, pół godziny później dwie osoby z najlepszym wynikiem odbędą rozmowę
kwalifikacyjną z szefem Departamentu i komisją, czyli Ministrem Magii i
młodszym zastępcą Ministra. A na koniec ogłoszą, kto zostanie przyjęty na
roczny staż.
-
Oczywiście, że Ty zostaniesz przyjęta. Masz tę posadę w kieszeni. Odkąd
pamiętam zawsze w testach zdobywałaś maksymalną ilość punktów. A rozmowy
kwalifikacyjnej też nie musisz się bać, Kingsley jest Ministrem i uwielbia Cię,
wie na co Cię stać. Percy jest jego młodszym zastępcą i też bardzo Cię lubi.
Nie wiem, co prawda, kto jest szefem Departamentu, ale Harry wspominał mi
kiedyś, że to jeden z członków dawnego Zakonu Feniksa, jakiś starszy
czarodziej. Jesteś idealną kandydatką na to stanowisko i przestań się w końcu
denerwować! Ty, Ron i Harry przyczyniliście się do upadku Czarnego Pana i każdy
czarodziej wie, ile was to kosztowało oraz jaką wiedzą i umiejętnościami
dysponujecie.
-
Dziękuję, Ginny, Ty zawsze umiesz podnieść mnie na duchu. - Hermiona poczuła
się lepiej. - A gdzie jest James, nie pomaga Ci dziś w kawiarni?
-
O ile to, co wyprawia tutaj mój syn można nazwać pomocą, to nie. Harry zabrał
go dziś do Nory, mają iść z moim tatą na ryby. Wiesz, taki męski dzień. Mój
tata dostał ostatnio bzika na punkcie mugolskich rozrywek, a że Harry w
większości dobrze się orientuje, to spędzają sporo czasu razem. A właśnie, w
ten weekend moi rodzice obchodzą rocznicę ślubu i organizują małe przyjęcie.
Już potwierdziłam, że będziesz także nic innego nie planuj.
-
Nie mam żadnych planów. No i w końcu nacieszę się Jamesem.
-
Ciągle o Ciebie pyta, jest zakochany w swojej cioci.
-
Już nie mogę się doczekać. - Hermiona dopiła ostatni łyk herbaty. - Zbieram
się, za pół godziny zaczyna się test. Wolę pojawić się tam wcześniej. Mogę użyć
kominka w kawiarni? Będzie szybciej.
-
Oczywiście. Proszek Fiuu jest tam, gdzie zawsze. Powodzenia!
-
Nie dziękuję.
***
Hermiona
Granger dziesięć minut później siedziała na jednym z krzesełek i czekała aż egzaminatorzy
zaproszą ich do sali na test. Jeszcze nigdy tak bardzo nie denerwowała się, ale
obserwując innych oczekujących (było ich około dwudziestu), zauważyła, że nie
tylko jej udzielił się stres. Niektórzy, tak jak ona, siedzieli na krzesłach,
ale zdecydowana większość spacerowała od ściany do ściany, przeglądając jakieś
kartki. Prawdopodobnie notatki. Hermiona była trochę zła na siebie, że nie
wzięła ze sobą żadnych notatek ani książek, z których się przygotowywała do
testu. Próbowała przypomnieć sobie podstawowe zadania Departamentu Międzynarodowej
Współpracy Czarodziejów ale w głowie miała kompletną pustkę. No pięknie, Granger. Ostatnia szansa na
zdobycie dobrej pracy, a Ty dasz plamę po całości, pomyślała. Hermiona była
tak zaabsorbowana pogrążaniem się, że nie zauważyła, że z sąsiednich drzwi
wyszedł Percy Weasley i usiadł obok niej.
-
Cześć, a Ty co tutaj robisz?
-
Oh, Percy. - Hermiona lekko podskoczyła na krześle. - Cześć. No cóż, liczę na
przyjęcie na staż urzędniczy.
-
Naprawdę? To świetnie! Jestem pewny, że poradzisz sobie świetnie i możesz
liczyć na moje poparcie. Przyda nam się tu taka osoba jak Ty.
-
Dziękuję, Percy. Strasznie się denerwuję i mam pustkę w głowie.
-
Przed egzaminem to normalne. Poradzisz sobie z tym bez problemu. - młodszy
zastępca Ministra spojrzał na zegarek. - Muszę się zbierać. Jak Ty będziesz
pisać test, to w tym samym czasie będziemy wybierać nowego szefa Departamentu
Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Wczoraj pan Doris, który pełnił ten
urząd, odszedł na emeryturę i dziś mamy prawdziwy młyn.
-
Zdążycie z tym do drugiego etapu kwalifikacyjnego?
-
Musimy. Ale nie przejmuj się tym, to już nasze zadanie. Ty skup się na teście. Zbieram
się, powodzenia. Przy okazji bardzo ładnie wyglądasz
-
Dziękuję. - Hermiona uśmiechnęła się lekko zaczerwieniona.
Punktualnie
o dwunastej kandydaci zostali zaproszeni do dużej sali, która przypominała
Hermionie Wielką Salę. Panna Granger zajęła miejsce w środkowym rzędzie i ze
skupieniem wysłuchiwała informacji dotyczących przebiegu egzaminu, które
wygłaszała jedna z pracownic Ministerstwa Magii. Po skończeniu przemowy kobieta
machnęła różdżką i przed kandydatami, na biurkach, pojawiły się kartki z
pytaniami (zapakowane w kopertę z pieczęcią Ministerstwa) oraz plik czystych
kartek na odpowiedzi. Hermiona drżącymi rękoma rozpakowała kopertę i zabrała
się za czytanie poszczególnych pytań. Większość okazała się banalnie prosta i
dziewczyna od razu zabrała się za pisanie. Gdy skończyła odpowiadać na ostatnie
pytanie (Jakie są najczęstsze problemy powstałe w wyniku
sprzeczności między prawem brytyjskim a jego odpowiednikiem w innym kraju?)
do końca egzaminu zostało jeszcze pięć minut. Przejrzała szybko odpowiedzi i
uznała, że jest całkiem zadowolona. Na pewno dała z siebie wszystko i była z
tego dumna.
-
Szanowni Państwo, pierwszy etap postępowania kwalifikacyjnego dobiegł końca. -
kobieta machnęła różdżką i prace kandydatów znikły. - Sprawdzimy teraz Państwa
prace i za pół godziny ogłosimy wyniki. Dwie osoby z najlepszym wynikiem
zostaną zakwalifikowane do następnego etapu.
Po
trzydziestu minutach (a Hermionie wydawało się, że minęło trzy godziny) jakiś
nienaturalnie szczupły mężczyzna w czarnym garniturze wyszedł z sali, w której
odbywał się egzamin.
-
Szanowni Państwo, dziękujemy bardzo za udział w pierwszym etapie
kwalifikacyjnym. Mam przyjemność poinformować, że do drugiego etapu
kwalifikacyjnego przechodzą Jasmine Madeline Tipton oraz Hermiona Jane Granger.
Proszę aby wymienione osoby udały się na piąty poziom. Odbędzie się tam rozmowa
kwalifikacyjna.
Hermiona
poczuła się najszczęśliwszą osobą na świecie! Została zakwalifikowana do
drugiego etapu! Teraz czeka już ją tylko rozmowa, a najgorsze ma za sobą. To
właśnie testu obawiała się najbardziej. Usiadła na krześle przed gabinetem
szefa Departamentu i czekała aż zostanie zaproszona do środka. Po około
dziesięciu minutach, obok panny Granger, usiadła nienaturalnie sztuczna kobieta
- miała bardzo długie, rozjaśniane blond włosy, a mocny makijaż można było kłuć
dłutem. Ubrała się w bardzo obcisłą sukienkę w kolorze pastelowego różu i
ostentacyjnie żuła gumę, niczym pasąca się krowa na łące.
-
Cześć, jestem Jasmine. - podała Hermionie rękę, byłej Gryfonce od razu rzuciły
się akrylowe paznokcie.
-
Hermiona. - mruknęła. - Ty też zakwalifikowałaś się do drugiego etapu?
-
A no. - zrobiła balon z gumy. - Nie chce mi się pracować, ale mój tata uważa,
że powinnam się usamodzielnić. Poza tym obiecał, że za każdego zarobionego
galeona da mi tysiaka. Do tej pory wszystko mi finansował, ale od kiedy ożenił
się po raz siódmy, trochę mu odwaliło. Macocha numer siedem jest straszna.
Kazała mi iść do pracy!
-
Hmm, to naprawdę straszne. - Hermiona nie mogła uwierzyć, że tak pusta osoba
zdała test, śmierdziało jej tu jakimś przekrętem.
-
Cieszę się, że nie rozumiesz. Wszyscy moi znajomi wyjechali na Ibizę, a ja
muszę siedzieć tutaj. Do tego tata zabrał mi osiem kart kredytowych.
-
Masz osiem kart kredytowych?
-
Nie, zostało mi jeszcze pięć. Mam nadzieję, że weźmie rozwód szybciej niż ślub.
Macocha numer sześć była całkiem sympatyczna, przynajmniej się mnie nie
czepiała. - Jasmine wyjęła szminkę o wściekle czerwonym kolorze i pomalowała
sobie usta. - Słyszałam, że nowym szefem jest jakieś młode ciasteczko. - teraz
wyeksponowała bardziej swój biust (oczywiście sztuczny). - Trzeba zrobić na nim
dobre wrażenie.
Hermiona
przyglądała się jej zniesmaczona i znowu zaczęła panikować. Naprawdę
potrzebowała tej pracy, a ta różowa istotna i tak spała na milionach galeonów. Po
chwili z gabinetu szefa Departamentu wyszedł Percy Weasley.
-
Witam, jestem młodszym zastępcą Ministra Magii. Przystąpimy teraz do rozmowy
kwalifikacyjnej. Zapraszam do środka, Hermionę Jane Granger.
Syn
państwa Weasley uśmiechnął się serdecznie do byłej Gryfonki i przepuścił ją w
drzwiach. Gdy weszli do środka Percy zajął miejsce po lewej stronie obszernego
biurka, tuż obok... Draco Malfoy'a. Hermiona stała na środku pokoju i nie mogła
wydusić z siebie ani słowa. Co ta tleniona fretka tutaj robiła? Przecież
wszystko miało się odbyć jedynie w obecności Ministra Magii, jego młodszego
zastępcy i szefa Departamentu. Wtedy Hermiona przypomniała sobie słowa
Percy'ego i Jasmine: Jak Ty będziesz
pisać test, to w tym samym czasie będziemy wybierać nowego szefa Departamentu
Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Wczoraj pan Doris, który pełnił ten
urząd, odszedł na emeryturę... Słyszałam, że nowym szefem jest jakieś młode
ciasteczko.
-
Siadaj, Granger. - rzucił chłodno w jej stronę. Dziewczyna wykonała polecenie i
czekała na nieuniknioną porażkę. Po wojnie ich relacje wciąż były chłodne i
napięte. Ale zamiast wyzywać się na każdym kroku zaczęli się ignorować. Jedno
dla drugiego nie istniało. I teraz, pierwszy raz od czterech lat, ich drogi
spotkały się. Hermiona dobrze wiedziała, że nie ma co liczyć na staż. Malfoy
jej nienawidził, a uwielbiał takie puste panienki, w Hogwarcie miał ich na
pęczki.
-
Hermiono, dobrze Cię widzieć. - Minister Kingsley uśmiechnął się do niej
życzliwie.
-
Pana również, Ministrze.
-
Przejrzeliśmy Twoje osiągnięcia szkolne i musze przyznać, że jesteśmy pod
wrażeniem. - odezwał się Kingsley, a Draco prychnął z pogardą. - Ze wszystkich
egzaminów osiągnęłaś maksymalną ilość punktów. To świetnie.
-
Od ukończenia szkoły minęło cztery lata, dlaczego przez ten czas nigdzie nie
pracowałaś? - zapytał rzeczowo Malfoy. - Nie masz żadnego doświadczenia.
-
Wiem, doskonalę zdaję sobie z tego sprawę. - Hermiona wzięła się w garść i
hardo spojrzała w jego niebieskie oczy. - Po wojnie poświęciłam cały mój czas
na odnalezienie rodziców, którym wcześniej zmodyfikowałam pamięć aby uchronić
ich przez Voldemortem i Śmierciożercami. Jestem jednak osobą odpowiedzialną,
szybko się uczę i mam spore umiejętności, co potwierdzają moje osiągnięcia na
egzaminach.
-
Może, ale po co nam ktoś bez doświadczenia? - zapytał Malfoy, a Hermiona miała
wielką ochotę palnąć go w ten pusty łeb.
-
Myślę, że Hermiona ma ogromne doświadczenie. - wtrącił się Percy. - W końcu
ona...
-
Tak, tak. - Draco machnął ręką. - Złota Trójca. Ja jestem bardziej
zainteresowany, co ma nam do zaoferowania druga kandydatka. Dziękuję Ci,
Granger.
-
A ja uważam, że Hermiona to idealna kandydatka. - dodał Minister, ale Draco
udał, że go nie słyszy.
Panna
Granger wyszła kompletnie załamana i klapnęła na krzesło. Jej rozmowa
kwalifikacyjna trwała niecałe pięć minut i pogrążyła ją całkowicie. Teraz już
była pewna, że nie dostanie się na staż. Malfoy nigdy do tego nie dopuści, a ta
różowa istotna była dość dobrze poinformowana. Poza tym Hermiona szczerze
wątpiła jak taki ktoś jak ona mogła napisać ten test. Nie był on trudny ale nie
należał też do najłatwiejszych. Była Gryfonka spojrzała na zegar wiszący na
ścianie - Jasmine była tam już pół godziny. Świetnie,
pomyślała z ironią. Gdy już zdecydowała się wracać do domu z gabinetu Malfoy'a
wybiegła zapłakana Jasmine. Pobiegła (o ile można biegać w
szesnastocentymetrowych szpilkach) wprost do windy, głośno szlochając. Po
sekundzie z gabinetu wychylił się Percy.
-
Chodź, Mionka.
Dziewczyna
weszła do środka mocno zdziwiona. Percy i Kingsley siedzieli uśmiechnięci i
podpisywali jakieś papiery. Natomiast Draco miał minę obrażonego trzylatka. Pierwszy
odezwał się Minister.
-
Jednogłośnie zdecydowaliśmy, że zostajesz przyjęta na roczny staż urzędniczy na
stanowisku sekretarki w sektorze Departamentu Międzynarodowej Współpracy
Czarodziejów. - Kingsley uścisnął oniemiałej Hermionie rękę. - Gratuluję.
-
Spisałaś się, Hermiono. - Percy przyjaźnie poklepał dziewczynę po ramieniu. -
Moje najszczersze gratulacje.
-
Dziękuję. - wydukała w końcu. - Nawet nie wiecie, jakie to dla mnie ważne.
Draco
czuł, że jeszcze chwila a zobaczy na stole swoje śniadanie. Nie przepadał za
takimi tkliwymi scenkami. Wstał i zebrał z biurka jakieś dokumenty, które schował
do szarej teczki. Wychodząc z gabinetu spojrzał na Hermionę.
-
Zaczynasz w poniedziałek, punktualnie o ósmej.
***
Hermiona
Granger była zdecydowanie najszczęśliwszą osobą na świecie. Absolutnie nie
przeszkadzało jej to, że Malfoy został jej szefem. Niech sobie będzie. Liczyło
się to, że ma stałą pensję, dzięki której opłaci zaległe raty, bieżące wydatki
a może nawet odłoży na studia. Zawsze marzyła o ukończeniu studiów prawniczych
na Uniwersytecie Magicznym. W Ministerstwie pojawiła się piętnaście minut
wcześniej. Pokój, który jej przydzielono był niewielkim kwadratowym
pomieszczeniem, w którym dominował beż. Tuż za biurkiem znajdowały się drzwi do
gabinetu jej szefa. Usiadła na skórzanym krześle i przejechała palcem po
mahoniowym biurku. Wszystko było nowe, jakby przygotowane specjalnie dla niej.
W rogu, po prawej stronie, stała niewielka lodówka, szafka i ekspres do kawy. Do
lodówki schowała sałatkę, którą przygotowała w domu z myślą o drugim śniadaniu.
-
Dobrze chociaż, że jesteś punktualna. - do pokoju wszedł Draco ubrany w czarny
garnitur.
-
Szanuję czas własny i innych. - odpowiedziała sucho.
-
To dobrze. - oparł się o biurko. - Do Twoich obowiązków będzie należało
protokołowanie zebrań, sporządzanie raportów tygodniowych i miesięcznych, będziesz
odpowiedzialna za pocztę wychodzącą i przychodzącą, umawianie spotkań z osobami
prywatnymi jak i firmami, nie wykluczam delegacji, ale wtedy robisz to samo co
tutaj. No i najważniejsze zadanie to robienia dobrej kawy. Umiesz?
-
Umiem.
-
To świetnie. Życzę miłej pracy. - uśmiechnął się złośliwie i skierował kroki do
swojego gabinetu.
-
Malfoy?
-
Granger? - odpowiedział pytaniem na pytanie, tylko po to, aby zdenerwować
dziewczynę.
-
Dlaczego zdecydowałeś się zatrudnić mnie? Minister powiedział, że zdecydowaliście
jednogłośnie.
-
Bo Ty umiesz napisać swoje imię i nazwisko bez zaglądania do słownika. A teraz
bierz się do roboty.
***
Ranek,
Wieczór,
Wieczór,
Ranek.
Było, tak i jest
Za rokiem nowy rok przemija
A szczęście często ma,
Smak łez. *
-
Na Merlina, nie mogę uwierzyć, że do końca mojego stażu zostało dwa miesiące. -
Hermiona siedziała w kawiarni swojej najlepszej przyjaciółki, trzymając na
kolanach jej czteroletniego synka, Jamesa.
-
Czas leci jak szalony, dzieci rosną a my wciąż młode i piękne. Jak wspominasz
przepracowany tam czas?
-
Całkiem dobrze. Od pierwszego dnia pracy Malfoy zawalił mnie papierkową robotą.
I głównie tym się zajmowałam. Odwalałam za niego całą robotę, pisałam raporty a
on tylko się pod tym podpisywał. Byliśmy też w kilku delegacjach, ale tam też
tonęłam w papierach, a on bawił się na przyjęciach. Ale najważniejsze jest to,
że stanęłam finansowo na nogi. Spłaciłam kredyt i odłożyłam pieniądze na
studia. Rozmawiałam już nawet z dziekanem Wydziału Prawa na Uniwersytecie Medycznym
i mam spore szanse na stypendium naukowe, które pokrywa siedemdziesiąt procent
wartości czesnego.
-
Cieszę się niesamowicie Twoim szczęściem. Jeśli mam być szczera to nie
sądziłam, że wytrzymasz tyle z Malfoy'em.
-
Ja też nie, ale okazał się całkiem dobrym szefem. Praktycznie go nie widziałam.
Przyjęliśmy zasadę, która świetnie sprawdzała się po wojnie w Hogwarcie. Jedno
ignoruje drugiego, tak jest bezpieczniej dla nas samych i innych pracowników
Ministerstwa. Poza "dzień dobry" i "do widzenia"
praktycznie nie rozmawialiśmy. Chyba, że coś mu odbiło i specjalnie wyprowadzał
mnie z równowagi. Pajac. Ale przynajmniej jedno się w nim zmieniło na plus. Nie
umawia się już z pustakami, a chyba ma kogoś. Raz przez przypadek usłyszałam
jak rozmawiał z kimś przez telefon i powiedział "ja też bardzo
tęsknię".
-
To jeszcze o niczym nie świadczy. - zauważyła rzeczowo pani Potter.
-
Na pewno masz rację, ale mówił wtedy takim ciepłym głosem. Zupełnie innym
zwraca się do mnie, kiedy już się odzywamy. Wtedy najczęściej wrzeszczy.
-
Ciociu, pobawisz się ze mną? - mały James zaczął domagać się uwagi.
-
Oczywiście, Kochanie. Chodź, poćwiczymy grę w magiczne szachy.
-
Taaaak! - chłopiec klasnął w rączki. - Tata mnie uczył!
***
Trzy
tygodnie póżniej Hermiona miała wyjątkowo luźny dzień w pracy. Dochodziła
pierwsza a ona wypełniła już wszystkie obowiązki. Draco gdzieś wyszedł, więc
miała chwilkę na krótki odpoczynek. Kończyła pić kawę, gdy do pokoju wszedł
Minister Magii a po chwili Malfoy, który był wyraźnie czymś zmartwiony.
-
Dzień dobry, Hermiono. - Kingsley uśmiechnął się serdecznie. - Proszę abyś jak
najszybciej wypełniła te dokumenty i przesłała je do innych Departamentów.
-
Oczywiście. - dziewczyna od razu zabrała się do pracy.
-
Ale czy to konieczne? - zapytał Draco.
-
Obawiam się, że tak. Szkolenia to też Twoja praca, Draco. Każdy szef
Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów z całego świata bierze w
tym udział. W Twoim przypadku nie przewiduję wyjątku.
-
Ale po co mi szkolenie z życia mugoli?
-
Bo coraz częściej zdarza się, że mugole dowiadują się o naszym świecie.
-
Tylko to trwa aż miesiąc.
-
To już nie ja ustalałem. Dostałem takie polecenie i mam zamiar je wypełnić. A
Ty tam jedziesz i to już jutro! Koniec tematu. Życzę miłego dnia. - po tych
słowach Kingsley zniknął za drzwiami. Malfoy chwilę stał w miejscu, po czym
spojrzał na Hermionę.
-
Granger?
-
Słucham.
-
Zadam Ci dziwne pytanie, ale liczę na szczerą odpowiedź.
-
No teraz to już mnie zaciekawiłeś. O co chodzi?
-
Lubisz dzieci?
-
Lubię. - dziewczyna odpowiedziała dopiero po chwili, bo kompletnie nie
spodziewała się takiego pytania.
-
Masz jakieś doświadczenie w zajmowaniu się dziećmi?
-
Niewielkie, bo nie mam własnych dzieci, ale często pomagam Ginny w zajmowaniu się
jej synkiem.
-
Mmhhmm. - mruknął Draco i zamyślił się. - Dobra, pojedziesz tam ze mną.
-
Przecież to szkolenie dla Ciebie. Po co ja tam jestem potrzebna?
-
Bo ja jestem Twoim szefem i to polecenie służbowe!
-
Nie musisz tak wrzeszczeć, słuch mam dobry! - panna Granger odgryzła się. -
Szkolenie ma trwa miesiąc, w takim razie podaj mi miejsce. Muszę zarezerwować
hotel i transport.
-
O to się nie martw. Biorę to na siebie.
-
A właściwie to gdzie jedziemy?
-
Do Barcelony. - odpowiedział i zniknął za drzwiami swojego gabinetu. Hermiona
nie mogła się skupić już na pracy. Z jednej strony cieszyła się, że odwiedzi
swoje ukochane miasto. Zawsze marzyła o podróży do Barcelony i teraz jej
marzenia mogło się spełnić. Z drugiej strony nie mogła tego traktować jak
wakacji, tylko jak podróż służbową. Mając na uwadze dotychczasowe służbowe
wyjazdy spędzi cały miesiąc w stosie dokumentów, odwalając czarną robotę za
swojego szefa. I po trzecie, skąd wpadł na pomysł z pytaniem o dzieci.
Oczywiście, nie mogła liczyć na żadne wyjaśnienie, w końcu to Malfoy. Nie powie
więcej niż będzie uważał to za konieczne. Pozostało jej czekać cierpliwie na
wyjaśnienie wszystkich zagadek. Po jakiejś godzinie, kiedy uporała się z
dokumentami, z gabinetu wyszedł Draco.
-
Zarezerwowałem samolot jutro na szesnastą dwadzieścia. Odprawa zaczyna się dwie
godziny przed, czyli najpóźniej widzę Cię na lotnisku o czternastej. I daję Ci dziś
wolne na resztę dnia, idź się pakować.
-
Dzięki, cóż za wyrozumiałość. - mruknęła.
-
Znaj łaskę pana, Granger.
-
A co z hotelem? Bo jeśli mamy spędzić tam miesiąc to, jeśli Twoja łaska jest
tak wspaniała, poproszę o pokój gdzie przynajmniej jest ciepła woda.
-
Ostatnio nie miałaś? - zapytał złośliwie.
-
Jakbyś o tym nie wiedział. - dodała zdenerwowana, co wywołało szerszy uśmiech
na twarzy Malfoy'a. Denerwowanie byłej Gryfonki było jego pasją.
-
Teraz na pewno będziesz mieć ciepłą wodę. Mam dom na obrzeżach Barcelony, tuż
przy morzu. Czuj się zaproszona, Granger.
-
Brzmi ryzykowanie. Jaką mam szansę, że wrócę żywa?
-
Całkiem sporą. Tylko nie licz, że jak zaczniesz się topić to rzucę się na
ratunek.
-
Gdzież bym śmiała. Do jutra. - zebrała swoje rzeczy i wyszła z biura.
Nazajutrz
Hermiona pojawiła się na lotnisku dwadzieścia minut przed ustalonym czasem.
Usiadła na plastikowej ławce, naprzeciwko stanowiska, gdzie została zaplanowana
odprawa do Barcelony. Z torby podróżnej wyjęła przewodnik i zaczęła go czytać.
Wczoraj postanowiła, że za wszelką cenę zwiedzi to piękne miasto. Malfoy i jego
papierkowa robota mogą się wypchać. Nie zmarnuje tego miesiąca, a taka okazja
może się już więcej nie przytrafić.
-
Jak zawsze punktualnie. Witaj, Granger. - usłyszała głos swojego szefa i
podniosła wzrok znad książki.
-
Cześć. - mruknęła i dopiero teraz zauważyła, że za Malfoy'em ktoś się chowa.
-
Poznaj mojego syna. - Draco chwycił chłopca za rączkę i postawił przed sobą. -
Edward Remus Malfoy. Dla przyjaciół Teddy.
Szczęka
Hermiony prawie wylądowała z hukiem na podłodze, ale w porę się opamiętała.
-
Cześć. - podała chłopcu rękę, który zawstydzony przytulił się do nogi Draco.
Ale po chwili nieśmiało przywitał się.
-
Zostawię was na chwilę samych, pójdę kupić mu sok.
Malfoy
udał się w kierunku jednego z wielu sklepów na lotnisku, a Teddy usiadł
grzecznie obok Hermiony. Chłopiec miał jasne blond włoski (ciemniejsze od
Malfoy'a, ale w identycznym nieładzie). Ale najciekawsze miał oczka - jedno
karmelowe a drugie błękitne** Maluch spojrzał na Hermionę i uśmiechnął się. Był
już zdecydowanie mniej zawstydzony.
-
Jak mam do Ciebie mówić? Edward czy Teddy?
-
Teddy. A jak Pani ma na imię?
-
Hermiona. I jeśli chcesz możesz tak do mnie mówić. - chłopiec pokiwał główką. -
A ile masz latek?
-
Cztery i pół. Tata mówił, że będziesz się mną opiekować, bo on będzie teraz dużo
pracował. Nie lubię jak tata dużo pracuje.
-
A co robisz jak tata pracuje?
-
Jestem w domu z babcią Narcyzą. Ale ona jest teraz chora i nie może się mną
opiekować. I zostałem sam z tatą, bo mama Dora i tata Remus są tam. - chłopiec
wskazał paluszkiem w górę. - Ale tata dzwoni do mnie zawsze, a ja mu mówię, że
tęsknię i wtedy do mnie przychodzi.
-
Tata chyba bardzo Cię kocha. - Hermiona pogłaskała czterolatka po główce. I
zrozumiała, że Draco wcale nie ma dziewczyny, tylko rozmawiał wtedy z Teddym.
-
Taaaak. To najlepszy tata na świecie.
-
Cześć, smyku. - Draco podał mu sok bananowy, który zaczął pić. Mężczyzna usiadł
obok Hermiony. - To już chyba domyślasz się wszystkiego?
-
Adoptowałeś dziecko Nimfadory i Remusa?
-
Jak widać. Krótko po wojnie zmarła moja ciotka Andromeda, która opiekowała się
Teddy'm. Zacząłem starać się o prawa rodzicielskie i udało się. Nie było łatwo,
ale nie żałuję tej decyzji. Nie mogłem zostawić go z moją matką na miesiąc, bo
ostatnio nie czuje się dobrze. Postanowiłem zabrać go ze sobą, żebyś się nie
nudziła.
-
Mam się opiekować Teddy'm?
-
Tak, tylko podczas mojej nieobecności.
-
Czyli zero papierkowej roboty?
-
Zero. Obiecuję. Pod warunkiem, że Teddy będzie miał dobrą opiekę. No, zbieramy
się, zaczyna się nasza odprawa. Weź, Małego, ja zajmę się bagażami.
Hermiona
wzięła na ręce chłopca, który ufnie się do niej przytulił i zaczął zadawać
mnóstwo pytań, na które była Gryfonka cierpliwie odpowiadała. Między tą dwójką
szybko nawiązała się nic porozumienia. Hermiona zauważyła, że Teddy to
zwyczajny czterolatek, bardzo ciekawy świata. Równo o szesnastej weszli na
pokład samolotu, zajęli jedne z pierwszych miejsc w przedziale VIP. Teddy
usiadł przy okienku i bacznie wszystko obserwował.
-
Kochanie, zapij pasy. - upomniała go Hermiona. - Zaraz startujemy.
-
Dobrze. - chłopiec od razu wykonał polecenie byłej Gryfonki. Draco obserwował
wszystko ze zdziwieniem.
-
Wow, jak Ty to zrobiłaś? Ja zawsze muszę powtarzać mu wszystko pięć razy.
-
Talent. - Hermiona wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
Lot
samolotem trwał niecałe trzy godziny. Na lotnisku El Prat w Barcelonie Draco
wyjął przestronny sportowy samochód. Dwadzieścia minut później Malfoy zatrzymał
się przed pięknym domem, na widok którego Hermionie zabrakło tchu. Teddy zadowolony
pobiegł do środka, najwyraźniej był tu już kiedyś. Panna Granger dostała pokój
na górze, tuz obok pokoju Teddy'ego. Miała własną łazienkę i mając na uwadze
luksusowy wystój, na pewno będzie mieć ciepłą wodę.
***
Dni
mijały, a każdy był podobny do poprzedniego. Hermiona prawie każdego dnia
zajmowała się Teddy'm - przygotowywała mu posiłki, bawiła się a przede
wszystkim spędzali dużo czasu na świeżym powietrzu. Gdy pogoda była odpowiednia
zwiedzali miasto lub siedzieli na plaży, którą było widać z salonu. Draco
znikał na całe dnie, a jak tylko miał wolniejszy dzień zabierał syna i
wybierali się na własne wycieczki. Hermiona zauważyła, że Malfoy naprawdę kocha
chłopca jak własne dziecko. Codziennie, przed snem, czytał mu bajkę na
dobranoc. Potem długo jeszcze rozmawiali, najczęściej Teddy opowiadał mu jak
spędzał czas z Hermioną, którą bardzo polubił. Panna Granger również polubiła
chłopca i dziwiła się jak mogła wcześniej żyć bez niego. Natomiast relacje
między byłymi uczniami Hogwartu niewiele się zmieniły. Bardzo rzadko ze sobą
rozmawiali, a jeśli już to tylko w obecności chłopca, który marzył skrycie żeby
Hermiona została z nimi już na zawsze. Kochał tatę, który spełniał wszystkie
jego zachcianki. Ale najbardziej chciał mieć mamę. Dokładnie taką mamę jak
Hermiona.
-
Co dziś robimy, Mały? - zapytała dziewczyna ostatniego dnia pobytu w
Barcelonie. Jutro rano mieli samolot powrotny.
-
Pójdziemy na plażę? - zapytał chłopiec, wdrapując się na kolana panny Granger,
która go przytuliła.
-
Oczywiście. Chodź, pójdziemy do Twojego pokoju zebrać zabawki i idziemy na
plażę.
Dwadzieścia
minut później Hermiona leżała już na dużym ręczniku, czytając książkę. Obok
niej bawił się Teddy, budując coś z piasku. Dziewczyna, co chwilę zerkała na
małego Malfoy'a.
-
Tata idzie! - krzyknął Teddy i pobiegł w kierunku Draco.
-
Cześć, Mały. - Draco wziął syna na ręce i rozczochrał włoski. - Co działasz?
-
Buduję zamek. Chodź, pokażę Ci.
-
Hej, Granger. - Malfoy postawił chłopca na piasku, a sam usiadł na ręczniku
obok Hermiony. Miał na sobie kąpielówki i czerwoną koszulkę.
-
Cześć. - odpowiedziała nie odrywając wzroku od książki. - Wcześniej dziś
wróciłeś.
-
Ostatni dzień, więc dali nam więcej luzu.
-
Tata, chodź po wodę. - chłopiec stanął obok Malfoy'a, w rączce trzymał
plastikowe wiaderko.
-
Idę. - mężczyzna wstał i ruszył z chłopcem w stronę morza. Hermiona przyglądała
się im i po chwili zobaczyła jak obaj chlapią się w najlepsze wodą. Draco śmiał
się szczerze i dziewczyna widziała, że zabawa z chłopcem daje mu dużo radości.
Chociaż był dla niej całkiem inny, przyglądała się tej dwójce z czułością.
Tworzyli rozbitą rodzinę, ale bardzo szczęśliwą. Wrócili do niej całkowicie
mokrzy. Draco zdjął z siebie koszulkę, co wywołało delikatny uśmiech na buzi
Hermiony. Ciało to on ma ładne,
pomyślała.
-
Hermiona, pomóż nam budować zamek. - odezwał się Teddy.
-
Właśnie, Hermiona, pomóż nam. - Draco chyba po raz pierwszy w ciągu swojego
życia zwrócił się do niej po imieniu. Resztę dnia spędzili wspólnie -
rozmawiając, śmiejąc się i żartując. Teddy był zachwycony, bo w końcu miał tatę
i Hermionę tylko dla siebie.
***
Nastał
grudzień. Draco siedział znudzony w pracy, z ręką podpartą pod brodą. Patrzył
zniechęcony na stos papierów, który piętrzył się na jego biurku. Od dłuższego czasu
nie miał zapału do pracy. Właściwie to od momentu, kiedy odeszła Granger. Nowa
sekretarka nie radziła sobie z niczym, a jakakolwiek próba zwrócenia uwagi
kończyła się histerycznym płaczem. Cała papierkowa robota spadła na Draco.
Kiedy pracowała tu Granger wszystko było perfekcyjnie poukładane i zawsze
zrobione na czas. I sam musiał robić sobie kawę. A ta przygotowywana przez
Granger wyjątkowo mu smakowała. Spojrzał na zegarek, zbliżało się południe, a
za oknem padał gęsty śnieg.
-
Caren. - zwrócił się do sekretarki, która tak się przestraszyła, że o mało nie
spadła z krzesła.
-
Daren.
-
Co?
-
Mam na imię Daren. - wydukała.
-
Wszystko jedno. - machnął ręką. - Wychodzę, dziś już nie wrócę.
Wyszedł
z pokoju, zanim dziewczyna wpadła w kolejną histerię. Użył kominka i po chwili
był w domu swojej matki.
-
Tata wrócił. - zawołał uradowany chłopiec.
-
Synu, co tak wcześnie? - zapytała Narcyza.
-
Postanowiłem spędzić trochę czasu z Teddy'm. Mały, biegnij po swoje rzeczy.
-
Gdzie idziecie? - zapytała matka Draco, gdy Teddy poszedł po swój plecaczek.
-
Na spacer do parku. - odpowiedział wymijająco.
-
Draco, muszę Cię o coś zapytać. Czy między Tobą a tą dziewczyną Granger do
czegoś doszło?
-
Nie.
-
Teddy bardzo ją polubił, a może nawet więcej. Ciągle o niej mówi.
-
Wiem, że za nią tęskni.
-
A Ty? - zapytała rzeczowo Narcyza.
-
Nie wiem, matko. Naprawdę dobrze mi się z nią pracowało, tylko doceniłem to jak
odeszła. Teraz to ja odwalam całą robotę.
-
Ja się pytam czy tęsknisz za nią jako osobą, a nie tanią siłą roboczą!
-
Może trochę. Nie mam kogo denerwować. I mówię szczerze, do niczego między nami
nie doszło. My nie bardzo się lubimy.
-
Domyślam się skąd te uprzedzenia, ale Draco, na Merlina, nikt już nie wyznaje
czystości krwi.
-
Ja wiem, tylko łatwiej jest mi ją ignorować niż postarać się polubić.
-
Bo tak się nauczyłeś. Mi się wydaje, że jednak trochę ją lubisz, a Teddy kocha
jak mamę, której tak bardzo potrzebuje. Pomyśl o tym, synu.
-
Tatusiu, już jestem.
-
Super, idziemy. A, mamo, dzięki. Zastanowię się.
-
Gdzie idziemy, tato? - zapytał chłopiec gdy wyszli z domu Narcyzy.
-
Pójdziemy się z kimś zobaczyć, ale najpierw musisz mi coś obiecać. - Draco
kucnął obok synka i zaczął mu coś mówić na ucho. Im dłużej mówił, tym na buzi
chłopca pojawiał się szerszy uśmiech.
-
Tatusiu, myślisz, że jej się spodobają?
-
Na pewno, Kochanie. Wybrałeś najpiękniejsze kwiaty. To co, dzwonić?
-
Tak.
Panowie
stali przed domem byłej Gryfonki. Draco nacisnął dzwonek do drzwi, po chwili
usłyszeli zbliżające się kroki.
-
Hermiona! - malec od razu przytulił się do kobiety. Panna Granger od razu
wzięła go na ręce.
-
Cześć, Skarbie. - była Gryfonka pocałowała blondynka w czółko. - Proszę,
wejdźcie.
-
To dla Ciebie. - chłopczyk wręczył jej kwiaty. - Ode mnie i od taty.
-
Są przepiękne. - Hermiona mocno przytuliła chłopca, a on wtulił się do niej
ufnie. - Dziękuję.
-
My tylko na chwilę. - Draco po raz pierwszy od dłuższego czasu widział szczery
uśmiech synka. - Teddy, co chciałeś powiedzieć?
-
Przyjdziesz na moje urodziny?
-
Oczywiście, że przyjdę. - Hermiona postawiła chłopca na podłodze. - Nigdy bym
tego nie przegapiła.
-
No to się pakuj.
-
O czym mówisz?
-
O urodzinach mojego syna, które są jutro. Powiedziałaś, że tego nie przegapisz a
samolot mamy za cztery godziny.
-
Jesteście szaleni. - zaśmiała się Hermiona. - Co wy kombinujecie?
-
Tata obiecał, że na moje piąte urodziny polecimy do Barcelony na dwa dni.
-
Ale, Skarbie, co to ma ze mną wspólnego?
-
Chcę żebyś też tam była. - Teddy przytulił się do niej. - Tęsknię za Tobą.
Pojedziesz? - spojrzał na nią błagalnymi oczkami.
-
Dla Ciebie wszystko. Pomożesz mi się spakować?
***
-
Zasnął. - Draco wszedł do salonu, gdzie Hermiona siedziała na sporej kanapie. -
Napijesz się czegoś?
-
Mrożonej herbaty. Trudno uwierzyć, że tutaj jest dwadzieścia stopni na plusie,
a w Londynie dwadzieścia na minusie.
-
To prawda. - Draco podał Hermionie szklankę z napojem i usiadł obok. -
Dziękuję, że się zgodziłaś. To było ważne dla Teddy'ego.
-
Dla tego brzdąca zrobiłabym wszystko. - Hermiona uśmiechnęła się na samo
wspomnienie o chłopcu. - Poza tym, na Uczelni i tak mam już przerwę świąteczną.
-
A właśnie, jak Ci idzie na studiach?
-
Całkiem dobrze. Dostałam dofinansowanie do czesnego a zajęcia są bardzo
ciekawe. A jak nowa sekretarka?
-
Nie pytaj, bo zaraz padnę na kolana przed Tobą i zacznę błagać żebyś wróciła.
-
Aż tak źle?
-
Gorzej. Ona nie potrafi nic zorganizować i w efekcie czego wszystko spadło na
mnie. Każda próba zwrócenia jej uwagi kończy się histerycznym płaczem. Ciebie
się fajniej denerwowało. - przyznał szczerze i lekko zaczerwienił się.
-
Dzięki, uznam to za komplement. To ja chyba nie byłam taką złą sekretarką?
-
Złą? Na Merlina, Ty byłaś najlepszym, co mnie w życiu spotkało. - wypalił. -
Znaczy... Mnie jako szefa Departamentu.
-
Też mi was brakowało. - mruknęło cicho Hermiona, uciekając wzrokiem od
Malfoy'a. - Przez miesiąc, który spędziliśmy tutaj bardzo zżyłam się z Teddy'm,
jak wróciłam do szarej rzeczywistości było tak... pusto.
-
Codziennie pytał o Ciebie. A ja w pracy nie mogłem się na niczym skupić. Ciągle
myślałem o Tobie. Wiesz jakie życzenie urodzinowe miał mój syn? - Hermiona
zaprzeczyła ruchem głowy. - Chce żebyś została z nami na zawsze i była jego
mamą.
-
Draco, o czym Ty mówisz?
-
O tym, że ja też chcę żebyś z nami została. Doceniłem Twoją obecność dopiero
jak odeszłaś z pracy. Brakowało mi Ciebie. I wcale nie jako mojej sekretarki,
tylko jako pięknej kobiety, którą jesteś.
-
Zaskoczyłeś mnie. Nie wiem, co powiedzieć.
-
To, co czujesz. - Draco przysunął się do Hermiony.
-
Jeśli Teddy chce żebym ja była jego mamą, to wtedy my...
-
Tylko o tym marzę.
Hermiona
spojrzała w niebieskie oczy Draco, z których biła szczerość. Poczuła silną
ochotę pocałować go, co natychmiast zrobiła. Na początku subtelnie i powoli,
ale po chwili zaczęli całować się coraz namiętniej. Malfoy pociągnął Hermionę i
posadził ją na swoich kolanach, nie przerywając pocałunków. Panna Granger
zaczęła rozpinać guziki jego koszuli, którą po chwili odrzuciła gdzieś w kąt.
Draco nie pozostał dłużny i już po chwili zaczął całować ją w kark a potem w
dekolt.
-
Draco, tutaj Teddy może nas usłyszeć.
-
Masz rację, Skarbie. - chłopak podniósł się, wciąż trzymając Hermionę na
rękach. - Idziemy do sypialni.
-
A co będziemy tam robić?
-
Znajdziemy sobie ciekawe zajęcie.
***
6 lat później...
-
Kochanie, na pewno wszystko spakowałeś?
-
Tak, mamo.
-
I pamiętaj, żeby uważać na siebie. Nie pakuj się w żadne kłopoty.
-
I kto to mówi? - zaśmiał się Draco. - Była uczennica, która złamała chyba
wszystkie możliwe punkty regulaminu.
-
Ciii!
-
Mamo, naprawdę? - Teddy spojrzał zdziwiony na Hermionę.
-
Nie, tata sobie żartuje. Nie słuchaj go.
-
A kiedy ja pojadę do szkoły? - zapytała czteroletnia córka państwa Malfoy.
-
Księżniczko, rozmawialiśmy o tym wczoraj. Musisz jeszcze trochę poczekać. -
Draco spojrzał z czułością na Amber, która była jego oczkiem w głowie.
-
Idę do przedziału, James obiecał, że zajmie nam przedział.
Hermiona
mocno przytuliła syna i miała łzy w oczach. Bardzo przeżywała pierwszy rok
nauki swojego dziecka, jak większość obecnych matek na peronie.
-
Dobrze wychowaliśmy nasze dzieci. - Draco objął żonę, gdy ich syn był już w drodze
do Hogwartu. A pociąg był już tylko małą plamką na horyzoncie.
-
To prawda. - Hermiona uśmiechnęła się i spojrzała na córkę. śliczną blondyneczkę
o brązowych oczkach. - Ciekawe jak nam pójdzie z następnym?
-
O czym mówisz, Kochanie? - Draco spojrzał zdziwiony na swoją żonę. Chyba zrozumiał,
co miała na myśli.
-
W kwietniu. - uśmiechnęła się i pocałowała mężczyznę, który od pięciu lat był jej
mężem.
----------------
* Fragment piosenki
"Czy to on" Król Lew 3 Hakuna matata
http://www.tekstowo.pl/piosenka,krol_lew,czy_to_on_.html
** Jest to wada wrodzona i polega na
różnobarwności tęczówek oka (heterochromia). Postanowiłam to wykorzystać z
uwagi na Nimafadorę i jej umiejętności. Poza tym, ja również mam dwubarwne
oczka - lewe jest niebieskie, a prawe zielone. :)