Edycja dnia 05.06
Chcę Wam polecić pewne opowiadanie. Nie dotyczy ono Dramione, ale jeśli lubicie fantastykę i magię, to serdecznie polecam.
-----------------
Draco leżał obok Hermiony jeszcze kilka godzin. Chociaż miał pewność, że dziewczyna już dawno zasnęła to nie chciał zostawić jej samej. Zastanawiał się jak taka delikatna i niewinna dziewczyna miała w sobie tyle odwagi aby przeciwstawić się wszystkim przeciwnościom losu. Zaczął analizować jej przejścia. Urodziła się w rodzinie mugoli, ale w Szkole Magii i Czarodziejstwa była najzdolniejszą uczennicą. Co chwilę razem ze swoimi przyjaciółmi pakowała się w kłopoty, ale zawsze wychodzili z nich cali i zdrowi. Nie bała się walczyć z Voldemortem. Wiedział jak bardzo kochała swoich rodziców. To dla ich bezpieczeństwa zmodyfikowała im pamięć i wysłała w świat. Mimo tych wszystkich złych doświadczeń potrafiła wciąż zachować radość ducha i zarażać tą radością innych. Przecież on sam nie ułatwiał jej życia. Ojciec wpajał mu wartości, z których nie był dumny. Dokuczał Hermionie, jak tylko mógł, żeby zaspokoić chore ambicje jego ojca. Pierwszy raz pomyślał, że jest piękna na Balu Bożonarodzeniowym w czwartej klasie. Był wściekły na Kruma, że Hermiona poszła z nim, i miał szczerą ochotę potraktować go jakimś miłym zaklęciem. Od tamtej pory zaczął patrzeć na nią inaczej. Zamiast brudnej szlamy dostrzegł piękną i wrażliwą dziewczynę. Oczywiście nikt nie mógł się o tym dowiedzieć. Tylko Blaise coś podejrzewał, ale o niego był spokojny. Wiedział, że najlepszy przyjaciel nigdy go nie wyda. Podziwiał też Hermionę za to, że mu wybaczyła. Zapomniała o tych wszystkich przykrościach, jakie od niego usłyszała. I zaufała mu na tyle, że teraz spała smacznie obok. Dziewczyna mruknęła coś przez sen i przekręciła się na drugi bok, szczelnie okrywając się kocem. Draco uśmiechnął się lekko i wstał z łóżka. Podszedł do okna i spojrzał na ciemne niebo, z którego delikatnie prószył śnieg. W jego głowie natychmiast pojawił sie ten idiota. Desmond. Musi załatwić go tak, aby nie zbliżył się już do Hermiony. Najlepiej żeby wyniósł się z miasta, jak najdalej. Draco miał wielką ochotę obić go po mordzie, ale znając możliwości Diabła to nie trzeba nic poprawiać. Spojrzał na Hermionę. Zanim się obudzi minie jeszcze kilka godzin, a zegar właśnie wybił pierwszą w nocy. Jeśli ma załatwić tę sprawę to najlepiej będzie jak zacznie działać tu i teraz. Chłopak wszedł do garderoby i przebrał się w luźniejsze ubranie. Na głowę założył czarną czapkę z daszkiem. Z gabinetu zabrał białą teczkę i wyszedł za zewnątrz. Zimne powietrze spowodowało, że poczuł dreszcze, ale nie przejął się tym. Jego bluza miała obszerny kaptur, pod którym ukrył swoją twarz. Rozejrzał się po okolicy, ale nie zauważył nikogo. Wykorzystał okazję i teleportował się do Hogsmeade. Miasteczko również było pogrążone w głębokim śnie, ale Draco skierował swoje kroki do miejsca, które ożywa dopiero nocą. Gospoda pod Świńskim Łbem. Miejsce pełne podejrzanych typów, gdzie można kupić i sprzedać absolutnie wszystko. A niejedna osoba ubiła tu interes swojego życia. Młody Malfoy wszedł do karczmy, w której było kilku stałych bywalców. Jego pojawienie się nie wywołało żadnej reakcji u zgromadzonych. Każdy był zajęty swoimi sprawami. Tutaj panowała jedna złota zasada - pełna anonimowość. W tym monecie bardzo to odpowiadało byłemu Ślizgonowi. Spojrzał na stolik w najciemniejszym kącie pomieszczenia. Los mu sprzyjał. Uśmiechnął się lekko i wolnym krokiem podszedł do stolika, przy którym usiadł. Mężczyzna spojrzał z wyrzutem na przybysza, nie był zadowolony, że przeszkodzono mu w piciu ukochanej Ognistej. Dopiero, gdy Draco zdjął z głowy kaptur, rozpoznał z kim ma przyjemność. Uśmiechnął się prezentując braki w uzębieniu i pochylił się nad stolikiem.
Chcę Wam polecić pewne opowiadanie. Nie dotyczy ono Dramione, ale jeśli lubicie fantastykę i magię, to serdecznie polecam.
-----------------
Draco leżał obok Hermiony jeszcze kilka godzin. Chociaż miał pewność, że dziewczyna już dawno zasnęła to nie chciał zostawić jej samej. Zastanawiał się jak taka delikatna i niewinna dziewczyna miała w sobie tyle odwagi aby przeciwstawić się wszystkim przeciwnościom losu. Zaczął analizować jej przejścia. Urodziła się w rodzinie mugoli, ale w Szkole Magii i Czarodziejstwa była najzdolniejszą uczennicą. Co chwilę razem ze swoimi przyjaciółmi pakowała się w kłopoty, ale zawsze wychodzili z nich cali i zdrowi. Nie bała się walczyć z Voldemortem. Wiedział jak bardzo kochała swoich rodziców. To dla ich bezpieczeństwa zmodyfikowała im pamięć i wysłała w świat. Mimo tych wszystkich złych doświadczeń potrafiła wciąż zachować radość ducha i zarażać tą radością innych. Przecież on sam nie ułatwiał jej życia. Ojciec wpajał mu wartości, z których nie był dumny. Dokuczał Hermionie, jak tylko mógł, żeby zaspokoić chore ambicje jego ojca. Pierwszy raz pomyślał, że jest piękna na Balu Bożonarodzeniowym w czwartej klasie. Był wściekły na Kruma, że Hermiona poszła z nim, i miał szczerą ochotę potraktować go jakimś miłym zaklęciem. Od tamtej pory zaczął patrzeć na nią inaczej. Zamiast brudnej szlamy dostrzegł piękną i wrażliwą dziewczynę. Oczywiście nikt nie mógł się o tym dowiedzieć. Tylko Blaise coś podejrzewał, ale o niego był spokojny. Wiedział, że najlepszy przyjaciel nigdy go nie wyda. Podziwiał też Hermionę za to, że mu wybaczyła. Zapomniała o tych wszystkich przykrościach, jakie od niego usłyszała. I zaufała mu na tyle, że teraz spała smacznie obok. Dziewczyna mruknęła coś przez sen i przekręciła się na drugi bok, szczelnie okrywając się kocem. Draco uśmiechnął się lekko i wstał z łóżka. Podszedł do okna i spojrzał na ciemne niebo, z którego delikatnie prószył śnieg. W jego głowie natychmiast pojawił sie ten idiota. Desmond. Musi załatwić go tak, aby nie zbliżył się już do Hermiony. Najlepiej żeby wyniósł się z miasta, jak najdalej. Draco miał wielką ochotę obić go po mordzie, ale znając możliwości Diabła to nie trzeba nic poprawiać. Spojrzał na Hermionę. Zanim się obudzi minie jeszcze kilka godzin, a zegar właśnie wybił pierwszą w nocy. Jeśli ma załatwić tę sprawę to najlepiej będzie jak zacznie działać tu i teraz. Chłopak wszedł do garderoby i przebrał się w luźniejsze ubranie. Na głowę założył czarną czapkę z daszkiem. Z gabinetu zabrał białą teczkę i wyszedł za zewnątrz. Zimne powietrze spowodowało, że poczuł dreszcze, ale nie przejął się tym. Jego bluza miała obszerny kaptur, pod którym ukrył swoją twarz. Rozejrzał się po okolicy, ale nie zauważył nikogo. Wykorzystał okazję i teleportował się do Hogsmeade. Miasteczko również było pogrążone w głębokim śnie, ale Draco skierował swoje kroki do miejsca, które ożywa dopiero nocą. Gospoda pod Świńskim Łbem. Miejsce pełne podejrzanych typów, gdzie można kupić i sprzedać absolutnie wszystko. A niejedna osoba ubiła tu interes swojego życia. Młody Malfoy wszedł do karczmy, w której było kilku stałych bywalców. Jego pojawienie się nie wywołało żadnej reakcji u zgromadzonych. Każdy był zajęty swoimi sprawami. Tutaj panowała jedna złota zasada - pełna anonimowość. W tym monecie bardzo to odpowiadało byłemu Ślizgonowi. Spojrzał na stolik w najciemniejszym kącie pomieszczenia. Los mu sprzyjał. Uśmiechnął się lekko i wolnym krokiem podszedł do stolika, przy którym usiadł. Mężczyzna spojrzał z wyrzutem na przybysza, nie był zadowolony, że przeszkodzono mu w piciu ukochanej Ognistej. Dopiero, gdy Draco zdjął z głowy kaptur, rozpoznał z kim ma przyjemność. Uśmiechnął się prezentując braki w uzębieniu i pochylił się nad stolikiem.
- Dawno się nie
widzieliśmy.
- Istotnie. -
mruknął Draco.
- Co Cię do mnie
sprowadza? Myślałem, że nasza umowa wygasła już dawno temu.
- Mam dla Ciebie
nietypowe zlecenie. - Malfoy podał mu teczkę. - Rozmawiałem z moim prawnikiem i
jeśli chcę załatwić tę sprawę legalnie, to będę musiał długo czekać, a ja...
- Nie lubisz
czekać. Pamiętam. - przerwał mu w niekulturalny sposób mężczyzna. Zaczął
zapoznawać się z materiałami, które przekazał mu Draco.
- Właśnie.
Dlatego postanowiłem zwrócić się do Ciebie.
- To nie jest
typowe zlecenie, prawda? Przecież nie każesz mi go sprzątnąć jak tamtych
Śmierciożerców.
- Nie. Ale
doskonale wiem, że Ty masz wszędzie znajomości i załatwisz go w taki sposób, że
nigdy nie znajdzie już pracy. Nawet jako dozorca. I dobrze będzie jak wyniesie
się z Londynu.
- Moje znajomości
nie zawsze działają cuda. Poza tym to mugol. Wiesz ile będę musiał się
napracować, żeby Ministerstwo Magii nie zaczęło znowu deptać mi po piętach?
- Ministerstwem
się nie martw. Wyczyściłem Ci papiery, tak jak się umówiliśmy. Poza tym płacę
podwójnie.
- Co on Ci
zrobił, że jest wart więcej niż niejeden czarodziej?
- Tego już nie musisz wiedzieć. Sprawdź swoją skrytkę w
Banku. Resztę dostaniesz po wykonaniu roboty. - Draco wstał i zaczął zbierać
się do wyjścia. - A i jeszcze jedno. - rzucił mu na stół sakiewkę wypełnioną
galeonami. - Dziś pijesz na mój rachunek. Uznaj to za premię.
***
Hermiona poczuła
zapach świeżej kawy i jajecznicy z tostami. Jej powieki były bardzo ciężkie,
ale żołądek dał o sobie znać. Z trudem otworzyła oczy i ziewnęła niczym smok.
Rozejrzała się zdezorientowana, bo w pierwszej kolejności nie wiedziała
dokładnie gdzie się znajduje. Po chwili dopiero przypomniała sobie wydarzenia
dnia wczorajszego. Powoli wstała i jej wzrok padł od razu na ubranie. Co jej
czyste ubranie robiło w sypialni Draco? Przecież nie miała tego wczoraj na
sobie. Postanowiła, że później się zajmie wyjaśnieniem tej zagadki. Wzięła
ubrania i poszła do łazienki. Odświeżyła się i ubrała. Po dziesięciu minutach
zeszła na dół, kierując się zapachem pysznego śniadania. W kuchni zastała
Draco, który akurat nakrywał do stołu. Na widok Hermiony uśmiechnął się
szeroko.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry. -
odpowiedziała dziewczyna i usiadła na krześle. - Skąd tu wzięły się moje
ubrania?
- Biegam
codziennie rano i pomyślałem, że wpadnę do Twojego domu. Moja siostrzyczka
spakowała dla Ciebie kilka drobiazgów.
- Dziękuję,
pomyślałeś o wszystkim. Jesteś kochany.
- Dla Ciebie
wszystko. - chłopak puścił jej oczko. - Głodna?
- Nawet nie wiesz
jak bardzo!
- To świetnie się
składa. - chłopak postawił na stole świeże pieczywo, tosty, gorącą jajecznicę i
dzbanek soku pomarańczowego. – Smacznego.
- Smacznego.
Hermiona i Draco
od razu zabrali się za jedzenie. Wszystko było naprawdę pyszne i panna Granger
była pod dużym wrażeniem umiejętności kulinarnych byłego Ślizgona.
- Musze przyznać,
że śniadanie było przepyszne. – Hermiona upiła łyk soku. – Mogłabym takie jeść
codziennie.
- Nie ma
problemu. Zamieszkaj ze mną. – odpowiedział śmiertelnie poważnie Draco.
- Bardzo
śmieszne.
- Wcale nie. Sama
powiedziałaś, że chcesz mieć takie śniadania codziennie. To najprostsze
rozwiązanie.
- Oczywiście, po
tygodniu byś mnie wyrzucił. – zaśmiała się dziewczyna.
- Chciałabyś.
Nigdy to się nie stanie. – Draco ujął ją dłoń i delikatnie pomasował. – Dobrze
Ci się spało?
- Tak, spałam jak
dziecko. Dziękuję jeszcze raz za wszystko. Że się mną zająłeś i nie zostawiłeś
samej.
- Kochanie,
spójrz na mnie. – chłopak przysunął się do Hermiony. – Już nigdy nie będziesz
sama. Obiecuję. – pocałował ją delikatnie w usta, po czym uśmiechnął się do
dziewczyny.
- To wspólne
mieszkanie nie jest chyba takim złym pomysłem. – panna Granger odwzajemniła
uśmiech. – Ale teraz muszę się zbierać do domu. Za dwa dni jadę na Święta do
Nory. Może... może pojedziesz ze mną?
- Bardzo bym
chciał spędzić z Tobą Święta, ale obiecałem już mojej matce, że pojedziemy do
Oxfordu. Mieszka tam jej siostra, Andromeda z Teddym. Chociaż, nie wykluczam,
że urwę się na kilka godzin żeby spędzić je z Tobą. – pocałowali się kolejny
raz. – Za to spodziewaj się mnie dziś wieczorem lub jutro rano. Podrzucę bilety
dla Ciebie i Ginny na mój mecz w Quidditch’a. Liczę na wspaniały doping.
***
Hermiona lubiła
od czasu do czasu sama zostawać w domu. Ashley była w pracy, Ginny pojechała po
zakupy (dziś była jej kolej). Była to miła odmiana od ogólnie panującego
zgiełku, miała wtedy czas na spokojne przemyślenie spraw lub, tak jak teraz,
relaks z kubkiem herbaty i książką. Hermiona postawiła kubek z gorącym napojem
na stoliku i wygodnie usiadła w fotelu, jednak nie mogła zabrać się za
czytanie. Wciąż myślała o Draco. Zastanawiała się, co tam naprawdę do niego
czuje. Lubiła go, to pewne. Pewne było też to, że lubiła spędzać czas w jego
towarzystwie. Tylko czemu, gdy pojawiał się obok serce zaczynało mocniej bić?
Czy on miał podobne odczucia? Był dla niej miły, ale dla Ash czy Gin też był
miły. Ale z nimi się nie całował - w jej głowie odezwał się cichy głosik. Nie
całował, bo Ashley to jego siostra a Ginny ma Blaise'a. Hermiona podparła głowę
o ręce. I co ja mam myśleć?
- Za dużo tych
pytań. - mruknęła cicho pod nosem. Właśnie w takich chwilach najbardziej
brakowało jej rodziców, oni by wiedzieli co zrobić. Samotna łza spłynęła po jej
policzku. - Tęsknię za wami, nie było dnia żebym o was nie myślała.
Minęło już kilka
ładnych lat od czasu, gdy ostatni raz widziała rodziców oraz kiedy
zmodyfikowała im pamięć. Wciąż powtarzała sobie, że zrobiła to dla ich dobra,
aby ocalić ich przez zagrożeniem czyhającym ze strony Voldemorta i
Śmierciożerców. A gdyby ich tak odnaleźć? Nie, nie, nie. Szybko odegnała tę
myśl. Harry mówił jej, że takie zabawy z pamięcią mogą się źle skończyć. Z jej
rozmyślań wyrwał jej dźwięk towarzyszący teleportacji. Po chwili rozległo się
bardzo energiczne pukanie do drzwi. Hermiona, zastanawiając się kogo licho
niesie, wstała z fotela i podeszła do drzwi frontowych.
- Pani Weasley?
Jak miło Panią widzieć! - początkowe zdziwienie przemieniło się w radość. -
Proszę wejść. - dziewczyna odsunęła się w drzwiach i wpuściła
pięćdziesięciopięcioletnią kobietę.
- Witaj,
kochanie. - Molly uśmiechnęła się przyjaźnie. - Byłam na ulicy Pokątnej na
drobnych zakupach, w Ministerstwie Magii i pomyślałam, że odwiedzę was.
Oczywiście w torbie mam wasze ulubione ciasto jagodowe.
- Oh, pani
Weasley, jest pani kochana. - Hermiona poczuła się trochę niezręcznie.
Wiedziała, że nie może dłużej zwlekać z rozmową o Ronie. - Chodźmy do kuchni.
- Hermionko, a
gdzie jest Ginny?
- Ginny, poszła
na zakupy. Dziś jest jej kolej. - wyjaśniła Hermiona. - Napije się pani herbaty
czy kawy?
- Herbatki,
kochanie. - Molly usiadła na krześle przy kuchennym stole i zaczęła
rozpakowywać ciasto. - A więc moja córka chodzi na zakupy? Czy Ty ją
zaczarowałaś? Ja ledwo mogłam ją namówić na sprzątnięcie własnego pokoju! -
obie kobiety się zaśmiały. - Hermionko, czemu nie użyjesz magii? - pani Weasley
była wyraźnie zdziwiona, gdy Hermiona zaczęła robić herbatę bez użycia czarów.
- A bo mamy
zakład, że przez dwa tygodnie ja, Ginny, Blaise i Draco nie będziemy używać
magii, nie licząc pracy. Ashley i jej narzeczony, Jacob, twierdzą, że sobie nie
poradzimy. - Hermiona postawiła przed wyraźnie zdumioną Molly kubek z gorącym
napojem, dwa talerzyki oraz widelce.
- Kochanie, czy
Ty chcesz mi powiedzieć, że moja córka poszła na zakupy bez użycia chociażby
najmniejszego zaklęcia? Nie wierzę! Artur będzie z niej taki dumny. - pani
Weasley zaśmiała się.
- A co słychać u
pani męża? - zapytała Hermiona, nakładając spore kawałki ciasta jagodowego na
talerzyki.
- Jak to Artur,
czasem mam wrażenie, że ożenił się z własną pracą a ja jestem tylko jego
kochanką. Od dwóch lat może przejść na emeryturę, ale wiesz jak on bardzo kocha
pracę. Poza tym dzisiaj będąc w Ministerstwie dowiedziałam się paru ciekawych
informacji. - Molly upiła łyk herbaty. - Artur pomagał dziś młodemu Malfoy'owi
i Zabini'emu z jakimiś formularzami w ich biurze, gdzie zaprowadziła mnie ich
sekretarka i kazała poczekać, bo panowie wyszli na jakieś spotkanie z Ministrem
McMillan'em. Wiesz co rzuciło mi się w oczy, gdy tylko weszłam pokoju?
- Nie mam
pojęcia, pani Weasley. - odpowiedziała Hermiona zgodnie z prawdą. Głośno
przełknęła ślinę, nie wiedząc czemu, bała się usłyszeć odpowiedź.
- Dwa zdjęcia.
Jedno na biurku Blaise'a a drugie na biurku Draco. - Hermionie zrobiło się
słabo. - Jak myślisz, kto był na tych zdjęciach, kochanie? - pani Weasley
uśmiechnęła się ciepło.
- Pewnie Ginny,
przecież ona jest w związku z Blaise'm, a u Draco... ja.. nie wiem. - Hermiona
spuściła wzrok. Pani Weasley położyła swoją dłoń na dłoni Hermiony.
- Nie wiedziałam,
że jesteście parą.
- Bo nie
jesteśmy! - Hermiona odpowiedziała bardzo szybko. - Ja...nie wiem kim jesteśmy.
- czuła, że łzy napływają jej do oczu. Tyle razy układała treść rozmowy w
głowie, ale teraz gdy do niej doszło, nie wiedziała od czego zacząć. - Pani
Weasley ja już dawno chciałam z panią o tym porozmawiać, ale szczerze mówiąc
bałam się. - wzięła głęboki wdech. - Ale nie mogę już zwlekać i chcę
porozmawiać o Ronie. - spojrzała w oczy pani Weasley.
- Hermionko,
pozwól, że najpierw ja Ci coś powiem. Gdy tylko poznałam Ciebie i Harry'ego od
razu was pokochałam jak swoje własne dzieci. Nigdy nie pozwoliłabym wam zrobić
krzywdy. I od tamtej pory nic się nie zmieniło. A Ty, kochanie, jesteś dla mnie
drugą córką i chcę żebyś była szczęśliwa, jak każde z moich dzieci. A skoro nie
czułabyś się szczęśliwa przy Ronie to nie widzę powodu dlaczego tak się
martwisz. Poza tym, on układa sobie życie z inną dziewczyną. Nawet zostaną
rodzicami. – Molly uśmiechnęła się promiennie.
- Pani Weasley,
ja...ja nie wiem co powiedzieć. Czuję, że kamień spadł mi z serca. Słyszałam o
tej nowinie. Ron, co jakiś czas wysyła mi listy.
- I dobrze
czujesz, kochanie. Nie masz się co martwić Ronem. A wracając do
Malfoy'a...chcesz mi coś powiedzieć?
- To ja jestem na
tym zdjęciu, tak? - Hermiona zarumieniła się. Molly przytaknęła głową. - Nie
wiem co mam powiedzieć, nie wiem kim my dla siebie jesteśmy.
- Przecież nie
trzyma się na biurku zdjęcia koleżanki. Poza tym, widziałam później Draco i
śmiało mogę stwierdzić, że on szczęście ma wypisane na twarzy. Jest tak
podobny, a zarazem tak różny od młodego Lucjusza. - Molly uśmiechnęła się na
widok zdumionej miny Hermiony. - Zgadza się, znałam młodego Lucjusza, ze szkoły
oczywiście, ale później nawet...byliśmy parą.
- Słucham? -
Hermiona zakrztusiła się herbatą. - Pani była z ojcem Draco?
- Stare dzieje. -
Molly machnęła ręką. - Ale zapewniam Cię, że Malfoy'owie kochają aż do śmierci
jedną osobę. W przypadku Lucjusza tą osobą jestem ja.
Gdyby Hermiona
występowała w kreskówce jest szczęka opadłaby i uderzyła o podłogę.
- Jak to? Proszę
mi opowiedzieć!
- Widzisz,
Hermiono, ojciec Lucjusza, Abraxas Malfoy, nie miał nic przeciwko naszemu
związku do czasu, aż dowiedział się, że wybranka jego jedynego syna, czarownica
czystej krwi, uważa mugoli za równych czarodziejom. Chyba nie muszę mówić, co
było dalej. Abraxas zabronił Lucjuszowi widywać się ze mną, znienawidził mnie i
moją rodzinę. Lucjusz bardzo to przeżył i buntował się ojcu. Ten, nieczuły na
błagania i prośby syna, znalazł mu nową narzeczoną, Narcyzę Black, i siłą
zmusił syna do ślubu. Lucjusz nigdy nie żywił nienawiści do mugoli, to Abraxas
napełnił jego serce nienawiścią. Od tamtego czasu unikałam ich, czasem widuję
Lucjusza na Pokątnej czy na stacji King's Cross. I ciągle widzę w jego oczach
ten smutek, który maskuje oschłością. Uważam, że ja jedyna umiem to dostrzec,
bo wciąż zajmuję szczególne miejsce w jego sercu. Dlatego jestem przekonana, że
w sercu młodego Malfoy'a to Ty zajmujesz szczególne miejsce. Draco jest bardzo
podobny do Lucjusza, na szczęście żyjemy w innych czasach i Wojna o Hogwart
wiele zmieniła.
- Pani historia
jest zarazem piękna i smutna, ale przecież pani i pan Weasley...wydajecie się
tacy szczęśliwi.
- Bo jesteśmy
szczęśliwi, kocham Artura bardzo mocno, ale nie zmienię tego, że Lucjusz był
moją pierwszą miłością i zawsze nią pozostanie. Więc wy nie zmarnujcie szansy
na prawdziwą miłość, bo ona krąży wokół was i coraz bardziej ciągnie was ku
sobie.
***
Hermiona leżała
na swoim łóżku, ubrana w króciutką koszulę nocną na ramiączkach, zakończoną
delikatnymi koronkami. Ashley, zmęczona pracą, zasnęła bardzo szybko, a Ginny
wyszła na imprezę do klubu Merlin ze
swoim chłopakiem (uznała, że musi odreagować trud związany z robieniem zakupów
bez magii). Dziewczyna myślała o rozmowie z panią Weasley. Czy to co czuła w
środku aż tak było widać na zewnątrz? Przecież ona sama nie wiedziała czego
chce. Widoczne los sam wiedział, co będzie dla niej najlepsze. Z dołu dobiegł
ją dzwonek do drzwi. Brunetka spojrzała na zegarek, dochodziła druga w nocy.
- No tak, Ginny
wraca z imprezy. - nie dbając o swój ubiór zerwała się z łóżka i pobiegła na
dół, żeby jej śpiąca przyjaciółka w pokoju obok się nie obudziła. Szarpnęła za
klamkę i otworzyła drzwi. - Ginny! Jeszcze raz... Draco?!Co Ty tu robisz? -
Hermiona dopiero teraz zdała sobie sprawę ze swojego ubioru. Blondynowi cała ta
sytuacja wydawała się podobać.
- Gdybym
wiedział, że zawsze będziesz mnie tak witać przychodziłbym tylko w nocy. -
uśmiechnął się zadziornie.
Na brodę Merlina, jaki on jest przystojny,
pomyślała Hermiona, rumieniąc się.
- Eee...wejdź
proszę, ale bądź cicho, bo Ash śpi i nie chce jej obudzić. Chodź najlepiej do
mojego pokoju. - dopiero po wypowiedzeniu tego zdania dziewczyna zdała sobie
sprawę z jego drugiego dna.
- Jak sobie
życzysz, Maleńka. - uśmiech nie schodził mu z buźki. Wodził oczami po jej pół
nagim ciele. Zgrabne nogi zdawały się nie mieć końca, piękne czerwone usta aż
prosiły się o pocałunki, jej brązowe oczy. I ta koszulka, niepotrzebna część
garderoby, dodawała pikanterii, sprawiając, że Hermiona wyglądała jeszcze
bardziej seksownie. Dziwne, że może być jeszcze bardziej pociągająca,
pomyślał Draco, idąc za nią do jej sypialni.
- Czemu
zawdzięczam tak późną wizytę? - zapytała, gdy weszli do pokoju Hermiony.
Zobaczyła jego zamyślony wzrok. - Halo! Ziemia do Draco. - machnęła mu ręką
przed oczyma. - Mówię do Ciebie!
- Wybacz,
zamyśliłem się. O co pytałaś?
- O cel wizyty. -
Hermiona podeszła do krzesła, założyła wiszący na nim szlafrok i usiadła na
łóżku. Cholera, sięgał ledwo do kolan, ale chociaż zasłaniał pokaźny dekolt.
- Poprzedni widok
bardziej mi się podobał. - puścił do niej oczko i usiadł obok. - Wybacz, że tak
późno ale dopiero wyrwałem się z Ministerstwa. Mamy tam niemałe urwani głowy.
Przyniosłem bilety dla Ciebie i Ginny na mecz Quidditch'a. Pamiętasz, że w
lutym gram z Blaise'm mecz towarzyski. A wy obiecałyście nas dopingować.
- Oczywiście, że
pamiętam. A o doping nie musisz się martwić, będziemy waszymi osobistymi
cheerleaderkami. - uśmiechnęła się.
- Wiesz co,
podoba mi się to określenie, że będziesz moją osobistą cheerleaderką. -
przysunął się do niej i spojrzał głęboko w oczy.
- Mi też. - w
głowie Hermiony odezwał się cichy głosik pani Weasley...nie zmarnujcie szansy
na prawdziwą miłość...
Młoda kobieta
wpatrywała się w jego niebieskie oczy, w których widziała radość i pożądanie.
Była przekonana, że w jej oczach on widzi dokładnie to samo. Nie czekając na
reakcję Draco pocałowała go w usta. Na początku delikatnie, ale po chwili ich
pocałunki stały się coraz namiętniejsze, pełne pożądania i zachłanności. Draco
objął Hermionę w pasie i posadził na swoich kolanach, dziewczyna usiadła na nim
okrakiem, obejmując go smukłymi nogami. Draco błądził rękoma po jej plecach, by
po chwili zdjąć i odrzucić w kąt szlafroczek odsłaniając jej dekolt i uda.
Granger widziała jak bardzo ten widok podziałał na niego, czuła jak jego
męskość ma coraz mniej miejsca. Gdy zaczął całować jej szyję i dekolt odchyliła
głowę do tyłu całkowicie oddając się przyjemności. W tym momencie nie liczyło się
nic innego. Istnieli tylko oni. Draco słyszał jak oddech Hermiony coraz
bardziej przyspiesza, widział jej przymknięte oczy. Postanowił posunąć się
jeszcze dalej i przez cieniutką koszulkę zaczął pieścić ustami jej piersi,
dziewczyna cichutko jęknęła. Draco położył dłoń na kolanie dziewczyny i zaczął
przesuwać ją w górę, powoli zbliżał się już do koronkowych fig, gdy drzwi do
jej pokoju otworzyły się z impetem.
- Hermi, cudowna
impreza, żałuj... - młodzi kochankowie przerwali swoje pieszczoty i odskoczyli
od siebie, do pokoju wpadła roześmiana Ginny i na widok Draco i Hermiony od
razu się speszyła. - Dobranoc. - rzuciła jedynie w pośpiechu i zamknęła szybko
drzwi. Gryfonka usiadła na łóżku i ukryła twarz w dłoniach. Zabiję ją,
przysięgam, pomyślała Hermiona.
- Czemu się
śmiejesz? - spojrzała, zdziwiona na Ślizgona, który zanosił się śmiechem.
- Po pierwsze z
Twojej miny a po drugie z miny Ginny. - ponownie wybuchł śmiechem. - Nie
wiedziałem, że jest sposób na zaszokowanie jej do tego stopnia, że nie będzie
wiedziała co powiedzieć. Będziemy mieli, co wspominać wnukom.
- Najpierw pomyśl
o dzieciach, a dopiero potem o wnukach. - Hermiona pokazał mu język. Cała
sytuacja zaczynała ją powoli bawić.
- A kto
powiedział, że nie myślę o dzieciach? - Draco w odpowiedzi powtórzył gest. -
Zbieram się, rano pewnie idziesz do pracy. I nie smuć się, będziemy mieć całe
życie na takie rozrywki. - puścił jej oczko. - Myślisz, że w ramach rekompensaty
mogę nagiąć nasz zakład i teleportować się do domu?
- Ja Ci pozwalam.
- uśmiechnęła się Hermiona. - A Ginny na pewno dostanie za swoje.
- Nie bądź dla
niej taka surowa. - Draco podniósł się z łóżka. - Śpij dobrze, Piękna. -
nachylił się i pocałował ją w usta. Po chwili teleportował się do swojego domu.
Hermiona położyła się na łóżku. Mimo późnej pory nie mogła zasnąć. W głowie
miała milion myśli. Jednego była pewna -
nie zmarnuje szansy na miłość.
***
Astoria
Greengrass siedziała znudzona w willi rodziców na Wyspach Kanaryjskich.
Dochodziła dwudziesta trzecia, a ona nie mogła zasnąć. Przeglądała kolorowe
pisemka o modzie, ale nawet nie potrafiła się na nich skupić. Co w jej
przypadku było prawdziwym odchyleniem od normy. Do salonu weszła jej siostra,
Dafne.
- Powinnaś iść
spać. W Twoim stanie to wskazane chodzić wcześniej spać.
- Nie mogę
zasnąć. – odrzuciła gazetę na stos innych.
- Długo masz
zamiar jeszcze się ukrywać przed rodzicami? – zapytała rzeczowo Dafne i usiadła
obok niej.
- Tak długo jak
będę musiała. Myślą, że jestem na wakacjach i to im wystarczy.
- Za parę
miesięcy nie dasz rady ukryć ciąży. Teraz to jeszcze łatwe, bo jesteś w trzecim
miesiącu. Ale co będzie za dwa miesiące?
- Do tego czasu
już wszystko będzie załatwione. Na razie muszę się skontaktować z Draco i
powiedzieć mu o wszystkim. Ostatnio nie miał dla mnie zbyt wiele czasu.
- W ogóle jesteś
niemądra. Jak mogłaś zgodzić się na taki chory układ?
- To nie jest
żaden chory układ. – Astoria popatrzyła z politowaniem na siostrę. Zawsze
zazdrościła jej większego powodzenia u chłopaków. – Draco chciał się ze mną
spotykać, ale na razie w tajemnicy. Tłumaczył, że nie dużo pracuje i nie chce
wywoływać niepotrzebnego skandalu. W końcu jest osobą publiczną. Ahhh. –
kobieta rozmarzyła się. – Już nie mogę doczekać się aż zostanę jego żoną.
- A co z tą
Granger? W gazecie pisali, że mają romansik.
- To nic takiego.
Dracuś wytłumaczył mi, że to był jednorazowy wyskok. Chciał po raz kolejny ją
ośmieszyć.
- Dlaczego do tej
pory nie powiedziałaś mu o ciąży?
- Bo sama
niedawno się dowiedziałam, a poza tym od trzech tygodni nie mam z nim kontaktu.
- I to jest dla
Ciebie normalne?
- Oczywiście. On
jest bardzo zajęty i ja to rozumiem. Z resztą, jak powiem mu o tym, że będzie
ojcem wszystko się zmieni, zobaczysz. Zaręczymy się i weźmiemy ślub. Nasze
rodziny zawsze o tym marzyły. I nie martw się, siostrzyczko. Mam zamiar mu
powiedzieć o tym tuż po Nowym Roku.