środa, 30 lipca 2014

TYDZIEŃ cz.2



           Hermiona smacznie spała w możliwie najwygodniejszej pozycji, jaką mogła zająć w skórzanym fotelu. Najwyraźniej coś jej się śniło, bo co chwilę wydawała z siebie ciche mruknięcia. Draco przyglądał się jej z niemałym zainteresowaniem i intensywnie zastanawiał się, jak ma ja obudzić. Miał do wyboru uderzenie poduszką w twarz, chluśnięcie wodą ze szklanki lub szturchnięcie w ramię. Przeanalizował dokładnie wszystkie opcje i najbardziej kusiła go druga możliwość. Gdy już sięgał po szklankę pomyślał o konsekwencjach. Ta wredna Gryfonica na pewno zrobi mu kosmiczną awanturę, a tego wolałby uniknąć. W tym momencie nie miał najmniejszej ochoty tracić czasu na kłótnie z nią. Ze szczerym smutkiem wybrał trzecią opcję i lekko szturchnął ją w ramię. Hermiona natychmiast obudziła się i w pierwszym momencie nie wiedziała, gdzie się znajduje. Kilka sekund zajęło jej ustalenie lokalizacji, a gdy zobaczyła Draco już wiedziała gdzie jest.
            - Czemu mnie obudziłaś? - zapytała, przeczesując dłonią włosy.
            - Zapnij pasy, za piętnaście minut będziemy lądować.
            - Mhm, dzięki. - dziewczyna wykonała jego polecenie i spojrzała przez okienko. Jednak widziała tylko wodę. Bardzo czystą wodę. Chciała już zapytać Draco dokąd zmierzają, ale równie dobrze wiedziała, że szybciej ściana jej odpowie, niż dowie się czegoś od tego upartego Ślizgona. Przed zaśnięciem zastanawiała się czy dobrze zrobiła. Za każdym razem dochodziła do takiego samego wniosku - nie miała innego wyjścia. Z dwojga złego wolała towarzystwo Draco niż własnego narzeczonego. Malfoy przynajmniej na nią nie krzyczał i nie chciał zrobić z niej służącej.  
            - O czym tak rozmyślasz?  - zapytał Draco, widząc zamyślenie swojej towarzyszki.
            - I tak mi nic nie powiesz, więc szkoda żebyś strzępił sobie język.
            - Znaj moje dobre serce. Odpowiem na jedno Twoje pytanie. I tu dam Ci małą podpowiedź, nie pytaj dokąd lecimy, bo i tak zaraz się dowiesz.
            Hermiona uważnie przyjrzała się Draco. Chciała mieć pewność, że to nie jest kolejny żart.
            - Dobrze... - zaczęła, gdy upewniła się co jego zamiarów, a te wydały się jej czyste. - Powiedz mi proszę, po co mnie tutaj zabrałeś?
            - Żeby pokazać Ci inne, lepsze życie. Musisz zdać sobie sprawę, że to, co on z Tobą robił to przemoc w najczystszej postaci. Sprawił, że uwierzyłaś w to, że bez niego poradzisz sobie w życiu. A tymczasem to on jest, wbrew pozorom, tym słabszym. Poza tym, jesteś niezła w łóżku. Może to powtórzymy?
            - Zapomnij.
            Dziewczyna szybko ucięła rozmowę i ponownie utkwiła wzrok w bliżej nieokreślony punkt za oknem. Słowa Draco zabolały ją, chociaż w głębi serca wiedziała, że to co powiedział o Robie było najszczerszą prawdą. Była od niego uzależniona do takiego stopnia, że nawet bała się samodzielnie podjąć decyzję w najprostszej sprawie. Przeklęty, wredny Ślizgon, pomyślała.
            - Jak spojrzysz trochę bardziej w lewo, to zobaczysz cel naszej podróży. - odezwał się po jakimś czasie Malfoy. Wyżej wspomnianym celem okazała się wyspa, która z każdą sekundą przybierała na wielkości. Po chwili Hermiona była już w stanie widzieć gołym okiem budynki i roślinność, głównie rozłożyste palmy. Panna Granger zdawała sobie sprawę dokąd przyleciała, ale nie była w stanie uwierzyć, że to jest prawdą. Czy to możliwe, że jej szkolny wróg zabrał ją na Ibizę, do kochanej Ginny? Dopiero gdy wysiadła z samolotu i zobaczyła powitany napis na dachu lotniska uwierzyła, że jest na Ibizie. Potem pomyślała, że to tylko sen, ale gdy zobaczyła Rudą nie miała już żadnych wątpliwości, gdzie się znajduje. Ginny wyglądała zjawiskowo. Jej długie włosy przybrały kasztanowy odcień i pięknie komponowały się z równomiernie opaloną skórą. Obok niej stał uśmiechnięty Blaise. Jej mąż trzymał na rękach przepiękną dziewczynkę, ich córeczkę. Mała miała ciemną karnację, ciemne brązowe włosy i zielone oczy. Niewątpliwie urodę odziedziczyła zarówno po mamie i tacie. Obie kobiety z płaczem rzuciły się sobie w ramiona.
            - Witaj w domu. - Ginny szepnęła na ucho swojej przyjaciółce i przytuliła ją jeszcze mocniej.
            - Nie żebym się skarżył, ale ja też chcę przywitać się z Hermioną. - odezwał się Blaise.
            - Chyba musisz wpisać się na listę. - zażartował Draco.
            - Dowcipnisie się znaleźli. - mruknęła Ruda. - Miona, pamiętasz jeszcze mojego bardzo denerwującego męża?
            - I bardzo czarującego.
            - Och, Blaise, nic się nie zmieniłeś. - zaśmiała się panna Granger i przytuliła męża swojej przyjaciółki. - A kim jest ta śliczna dama? - zwróciła się do lekko zawstydzonej czterolatki.
            - Kate. - powiedziała cichutko i przytuliła się do taty.
            - Nie wierzę, moja córka jest zawstydzona.
            - Za to mnie się nie wstydzi. - Draco wziął na ręce dziewczynkę i lekko podrzucił. - Tęskniłaś za wujkiem?
            - Taaaaaak! - krzyknęła dziewczynka i mocno objęła za szyję byłego Ślizgona. Hermiona zauważyła, że Draco ma bardzo dobry kontakt z ich córeczką.
            - Chodźcie, kochani, Ginny przygotowała pyszny obiad powitalny.
            - To miała być niespodzianka! Widzisz, Hermiona, mój mąż nie umie trzymać języka za zębami.
            - Przecież mówiłem, że jestem czarujący. - Blaise wyszczerzył zęby w uśmiechu i cała piątka ruszyła do domu państwa Zabinich. 

***

            - Hermiona, chodź pokażę Ci Twój pokój.
            - Ale może pomogę Ginny?
            - Kochana, nie trzeba. Idź z Blaisem i odpocznij chwilę po podróży. Kate lubi mi pomagać. Prawda, Kochanie? - Ruda zwróciła się do swojej córki.
            - Lubię. - dziewczynka nie czekając na mamę pobiegła do kuchni.
            - Widzisz? Poza tym, jesteś naszym gościem.
            - Chodź, Mionka, z moim kochanym uparciuchem nie wygrasz. Za to wspólnie z naszą córcią przygotowaliśmy dla Ciebie piękny pokój z cudownym widokiem.
            Pokój, przeznaczony dla panny Granger, faktycznie okazał się piękny. Śliwkowy kolor ścian idealnie komponował się z białymi meblami. Duże łóżko stało tuż przy oknie. Hermiona miała do dyspozycji także szafę, komodę, pokaźnie zaopatrzoną biblioteczkę, biurko i bujany fotel. Z okna rozpościerał się widok na plażę, bowiem dom młodego małżeństwa ulokowany był tuż przy plaży.
            - Tu jest cudownie. - westchnęła z rozmarzeniem dziewczyna.
            - cieszę się, że Ci się podoba. Mam nadzieję, że będziesz czuła się tu dobrze. Miona, naprawdę dobrze Cię widzieć.
            - Ciebie też, Blaise. Dziękuję za wszystko.
            - Uciekam na dół. Zawołamy Cię, gdy kolacja będzie gotowa. - mąż Ginny uśmiechnął się przyjaźnie i zniknął za drzwiami. Hermiona sięgnęła po walizkę i zabrała się za rozpakowywanie. Ledwo wyjęła z torby podróżnej kilka bluzek, a do pokoju, niczym wąż, wślizgnął się Draco.
            - Dostałaś najładniejszy pokój. - mruknął i nonszalancko oparł się o drzwi.
            - A Tobie trafił się gorszy?
            - Nie całkiem. podszedł do okna i wskazał na sąsiedni dom, który w połowie był zasłonięty przez wyrośnięte palmy. - To mój dom.
            - Nie wiedziałam, że jesteście sąsiadami.
            - Od miesiąca. Dopiero co go kupiłem.      
            - Super, gratuluję. Cieszę się. - Hermiona wróciła do przerwanej czynności. - Draco?
            - Hmm? - mruknął, zapatrzony w fale, które uderzały w kamienie przy brzegu.
            - Dziękuję. - Hermiona odłożyła ostatnią bluzkę na półkę i podeszła do byłego Ślizgona. - Dziękuję, że mnie tu zabrałeś.
            - Nie masz mi za co dziękować. - chłopak odgarnął niesfornego loczka, który uparcie opadał na jej lewe oko. - Przydadzą Ci się wakacje.
            - A co będzie potem? Kiedy tydzień dobiegnie końca?
            - To będzie zależało tylko od Ciebie.
            - W Ministerstwie Magii mówiłeś o tym, że odchodzisz. To prawda?
            - Tak, odchodzę. A właściwie już odszedłem. Mam zamiar rozkręcić z Blaise'm mały biznes. Już nawet zaczęliśmy działać w tym kierunku.
            - Gratuluję. - Hermiona spojrzała na błękitną wodę. - Czyli zostajesz tutaj?
            - Raczej tak. W Londynie nic mnie nie trzyma.
            - Szczęściarz. Chciałabym powiedzieć to samo.
            - To powiedz. Przecież go nie kochasz.
            - A Ty skąd możesz to wiedzieć?
            - To proste. Gdybyś kochała Łasica nigdy nie poszłabyś ze mną do łóżka.
            - Byłam pijana.
            - Mów co chcesz. Ja i tak wiem swoje. Odpowiesz mi szczerze na jedno pytanie.
            - A muszę?
            - Nie, ale chcę żebyś to zrobiła.
            - No dobrze, znaj moją łaskę.
            - Czy żałujesz tego, że poszliśmy do łóżka?
            Hermiona spodziewała się tego, że w końcu Draco ją o to zapyta. Mimo że poczuła się dziwnie, jak mogła żałować najpiękniejszej nocy w swoim życiu. Draco, chociaż nie darzyła go romantycznym uczuciem, okazał jej mnóstwo ciepła, uczucia i zrozumienia. Kochając się z nim miała wrażenie, że jest dla niego ważna i nie robią tego pierwszy raz. Były Ślizgon zachowywał się tak jakby znał każdy centymetr jej ciała, a jego dotyk rozpalał jej zmysły do granic możliwości.
            - Przecież wiesz. - odpowiedziała po chwili wymijająco, licząc że Draco odpuści.
            - Wiem. Ale chcę to od Ciebie usłyszeć.
            - Jesteś okropny.
            - To też wiem. Więc?
            - Nie  żałuję. - odpowiedziała, wpatrzona w okno. - A Ty?
            - Przecież wiesz.
            - Wiem, ale chcę to usłyszeć od Ciebie.
            - Jesteś okropna.
            - To też wiem. Więc? - teraz już oboje nie mogli powstrzymać się od śmiechu.
            - Nie żałuję. Jeśli chcesz możemy to powtórzyć.
            - Zapomnij. To była jednorazowa przygoda.
            - Jesteś tego pewna?
            - Tak, nie masz co liczyć na powtórkę.
            - Skoro tak mówisz... - Draco zwinnym ruchem przywarł do Hermiony, tak że dzieliły ich milimetry. Spojrzał w jej orzechowe oczy i delikatnie pocałował ją w szyję. Dziewczyna próbowała się opanować, ale nie potrafiła stłumić cichego lęku narastającej rozkoszy. - Szkoda. Mogłoby być miło. - Draco uśmiechnął się złośliwie i wyszedł z sypialni zajmowanej przez pannę Granger. Hermiona potrzebowała chwili żeby dojść do siebie. Twardo postanowiła, że następnym razem strzeli mu w ten jego złośliwy pysk.

***

            Dni mijały szybciej niż normalnie. Hermiona spędzała całe dnie w towarzystwie Ginny i Kate. Kobiety wykorzystywały każdą możliwą okazję do nadrobienia zaległości. Rozmawiały na wiele tematów, począwszy od czasów szkolnych (czyli kto z kim i dlaczego) aż po ich obecną sytuację życiową. Kiedy dziewczyny spędzały wspólnie czas, Blaise i Draco rozkręcali wspólny biznes na dobre. Spędzali całe dnie poza domem, więc Hermiona widziała ich może raz czy dwa w ciągu pięciu dni. Hermiona opowiadała swojej przyjaciółce o Harrym i Ronie oraz o tym jak siostry Greengrass owinęły sobie ich wokół palca. w końcu poruszyły temat przyjazdu panny Granger na wyspę, który wisiał w powietrzu już od dłuższego czasu.
            - Ginny, kto wpadł na ten pomysł?
            - Ja z Blaisem już dawno myśleliśmy jak Ciebie tu ściągnąć. Niecały tydzień po zjeździe absolwentów odwiedził nas Draco i zaczął wypytywać o Ciebie, Rona i wasz związek. Nie powiedział zbyt wiele, poza tym, że musisz tu przyjechać. Prosił żebyśmy przygotowali dla Ciebie pokój. Domyślam się, że między wami coś zaszło. Tylko co?
            - Nie powiedział wam?
            - Nic a nic. Nawet Blaise go wypytywał, ale nie puścił pary z ust. Ale Draco wydawał się przejęty, tak jakby... - Ginny chwilę się zastanowiła. - Tak jakby mu na Tobie zależało.
            - To niemożliwe. Ja nie jestem typem dziewczyny, na której może mu zależeć.
            - Dlaczego tak uważasz?
            - Bo Malfoy nie traktuje poważnie dziewczyn z którymi się przespał.
            - Żartujesz? - Ruda o mało nie spadła z krzesła. - Jak... jak to się stało?
            - Będzie to brzmiało jak tania wymówka, ale zwyczajnie wypiliśmy trochę więcej. Ja się skaleczyłam w dłoń i poszliśmy do jego dawnego prywatnego dormitorium po apteczkę i tak wyszło.
            - Kochasz Rona?
            - Nie. - odpowiedziała szczerze Hermiona.
            - A Draco?
            - Też nie. To była jednorazowa sytuacja. Po prostu, tak wyszło. Nie pochwalam tego, ale cóż czasu nie cofnę.
            -  Jeśli mam być szczera, to nie dziwię się dlaczego to zrobiłaś. Ale, Hermiona, kiedy Draco do nas przyjechał i wypytywał o Ciebie... naprawdę wyglądał na przejętego.
            - Nie chce mi się jakoś wierzyć w jego szczere intencje. To w końcu Malfoy.
            - On nie jest taki zły. Zmienił się od czasów szkoły. Dalej jest uparty, ale tak ma każdy Ślizgon.
            - To bez znaczenia. Tydzień tutaj dobiega końca.
            - Zostaniesz?
            - Nie wiem, Ginny. To nie jest takie proste.
            - Przecież wiesz, że możesz zostać u nas tak długo, jak chcesz. Nie chcę żebyś wracała do Rona. Odżyłaś tutaj.
            Hermiona wiedziała, że Ginny mówi szczerą prawdę. Zanim zdążyła odpowiedzieć, do salonu weszli Draco i Blaise. Dziś wyjątkowo wcześniej.
            - Granger, masz czas chwilę pogadać?
            - Właściwie to rozmawiałam...
            - Tak, ma. - Ginny weszła jej w słowo. - Ja z moim mężem idziemy przygotować kolację.
            - No dobra, słucham. - odezwała się Miona.
            - Nie tutaj, chodź na spacer.
            Draco przepuścił ją w drzwiach i skierowali się ku plaży. Pogoda była wyśmienita - słońce już zachodziło i wiał delikatny wietrzyk.
            - O czym chciałeś pogadać?
            - Mam dla Ciebie pewną propozycję. Zakładamy z Blaisem firmę produkującą miotły. Mamy już sporo zamówień, ale potrzebujemy kogoś do pomocy. A konkretnie to Ciebie.
            - Mnie? - zdziwiła się Hermiona. - Ja kompletnie się na tym nie znam. Niby w czym mam wam pomóc?
            - Potrzebujemy kogoś, kto będzie nam ogarniał zamówienia, faktury, i tak dalej. Taka Twoja rola. I co Ty na to?
            - Proponujesz mi pracę?
            - Można tak powiedzieć.
            - A dlaczego nie Ginny?
            - Ona ma na głowie dom i Kate. Blaise nie chce dokładać jej więcej obowiązków.
            - Draco, dobrze wiesz, że ja nie mam tu mieszkania. A nie będę siedzieć Rudej i Diabłowi na głowie.
            - To tymczasowe. Jak zaczniesz zarabiać coś sobie wynajmiesz.
            - To miłe, że o mnie pomyśleliście. - Hermiona usiadła na piasku, a Draco poszedł w jej ślady.
            - Nie musisz teraz odpowiadać. Zastanów się przez noc i daj mi znać rano. Jeśli się nie zgodzisz, będziemy musieli szukać kogoś innego. A jeśli mam być szczery, to wolałbym tego uniknąć.
            - Dzięki, uznam to za komplement.
            - Bo to był komplement. Ostatni. - Draco mimo wszystko się uśmiechnął.
            - Na nic więcej nie liczę. - panna Granger przejechała dłonią po jeszcze nagrzanym słońcem piasku. - Tu jest pięknie, zakochałam się w tym miejscu.
            - To prawda, można tu spędzić całe życie.
            - Masz takie plany?
            - Na chwilę obecną tak. Mam tu dom, przyjaciół. Czego chcieć więcej?
            - Chcesz żebym tu została? - zapytała po krótkiej chwili Hermiona.
            - Chciałbym. Ale to Ty podejmiesz ostateczną decyzję. Chodź, odprowadzę Cię do Rudej i idę do domu. Padam ze zmęczenia.
            - Nie musisz. To dwa kroki stąd. - Hermiona wstała i otrzepała szorty z piachu. - Już podjęłam decyzję. Zostaję. Śpij dobrze.
            - Ty też. - Draco odprowadził ją wzrokiem, po czym sam powolnym krokiem udał się do swojego domu. Hermiona miała ochotę spędzić trochę czasu w samotności, więc swoje kroki skierowała od razu do sypialni. Usiadła na parapecie otwartego okna i zaczęła rozmyślać nad swoją decyzją. Zastanawiała się czy nie podjęła jej zbyt pochopnie. Znowu postawiła wszystko na jedną kartę, zdecydowała się zostawić całe swoje dotychczasowe życie i rozpocząć nowe. A wszystko przez ten cholerny tydzień, który była winna Draco. Nie wyobrażała sobie już życia bez Ginny, Kate, Blaise'a a nawet tego osła Malfoy'a. A przede wszystkim nie widziała się już w roli służącej dla Rona. A skoro o nim mowa, ciekawe jak on na to wszystko zareaguje. Dziewczyna długo myślała jak ma to rozwiązać. W końcu postanowiła, że napisze mu list w którym wyjaśni mu wszystko. Znając życie, Dafne szybko go pocieszy. Jest dokładnie taka sama jak jej siostra, Astoria. Zależy im tylko na pieniądzach, sławie i luksusie. Hermiona usiadła przy biurku i wyjęła czysty pergamin z szuflady. Po chwili zastanowienia zabrała się za pisanie. Skrobała piórem przez dobre dwie godziny, opisując wszystko, co leży jej na sercu. Gdy skończyła włożyła list do koperty, zdjęła pierścionek zaręczynowy i bez żadnego żalu dołączyła go do przesyłki. 

***

            Następnego dnia rano Hermiona wstała wypoczęta i bardzo zadowolona. W końcu zaczyna nowy rozdział w swoim życiu. Wolnym życiu, gdzie nic ani nikt ją nie ogranicza ani nie kontroluje. Umyła się, ubrała w letnią sukienkę i zeszłą na dół, gdzie cała trójka już na nią czekała.
            - Mionka, Kochanie! - Ginny rzuciła się jej w ramiona. - Draco nam powiedział! Tak się cieszę, że zdecydowałaś się zostać!
            - I dlatego zrobiliśmy Twoje ulubione naleśniki z czekoladą i bananem! - Blaise podstawił dziewczynie pod nos talerz wypełniony po brzegi. Hermiona z uśmiechem powąchała pyszne danie i nagle poczuła, że żołądek zaczyna się jej buntować. Przytknęła rękę do ust i biegiem pognała do najbliżej toalety.
            - Co jej się stało? - zapytał Smok.
            - Przecież wszystko jest świeże. - zastanawiał się Blaise.
            - Poczekajcie tutaj. - Ruda wyszła z kuchni i skierowała się do łazienki, w której jej przyjaciółka wymiotowała. - Hermiona, chcesz czy nie, wchodzę.
            Ginny zastała pannę Granger siedzącą przy toalecie z nienaturalnie bladą twarzą.
            - Przepraszam, po prostu poczułam zapach czekolady... i zrobiło mi się niedobrze.
            - Nie martw się. Nic się nie stało. - Ginny podeszła do przyjaciółki i dotknęła jej czoła. - Nie masz gorączki. Miona, spóźnia Ci się okres?
            - Chyba ze dwa dni. - Hermiona poczuła, że zaraz znowu zwymiotuje. Ruda podeszła do białej szafki i zaczęła przeglądać półki. W końcu wyjęła niewielkie, prostokątne pudełeczko.
            - Musisz zrobić test ciążowy. I nie patrz tak na mnie. Ja uwielbiam jeść pomarańcze, a jak byłam w ciąży na sam zapach rzygałam jak kot. Rób.
            Dziesięć minut później dziewczyny siedziały oparte o wannę i czekały na wynik. Hermionie już poprawiły się kolory, ale ciągle źle się czuła.
            - Boję się. - wyszeptała. - Jeśli się okaże, że jestem w ciąży to... sama wiesz.
            - Ojcem jest Draco?
            - Tak. - Hermiona wytarła łzę. - Nie spałam z Ronem dobre pół roku.    

----------
 Druga część miniaturki. Będzie jeszcze jedna. :) Nadrabiam zaległości u was, a tymczasem pędzę do pracy. ;) 
Następny będzie raczej rozdział głównego opowiadania. Chyba, że wolicie inaczej. 
Buźka! 

sobota, 5 lipca 2014

TYDZIEŃ (+18) cz. 1



            5 lat po Bitwie...
            - Spóźniłaś się. – rzucił chłodno Ron. Hermiona zdyszana spojrzała na zegarek.
            - Tylko dwie minuty. – odpowiedziała cicho, zwieszając głowę.
            - Dla Ciebie to tylko dwie minuty, a dla mnie to aż dwie minuty. – Ron rzucił zwiniętą gazetą o mahoniowy stół kuchenny. – Kobieto, naucz się w końcu punktualności! Jak tak dalej pójdzie to do końca życia będziesz popychadłem tego Śmierciożercy! Jak chcesz awansować skoro nie masz za grosz dyscypliny?! Gdybyś była tak zorganizowana jak ja, już dawno objęłabyś jakieś kierownicze stanowisko. Ja to osiągnąłem ciężką pracą!
            Raczej lizodupstwem, pomyślała Hermiona, ale nie odważyła się tego powiedzieć głośno.
            - Przepraszam, poprawię się. Po prostu, po pracy poszłam do sklepu i była kolejka... – zaczęła się tłumaczyć dziewczyna.
            - Jak zawsze masz na wszystko wymówkę! – Ron wywrócił teatralnie oczami. – Chociaż kolację przygotuj na czas. Wychodzę do Harry’ego. – wyszedł z kuchni, nawet nie spojrzawszy na Hermionę. Była Gryfonka przyzwyczaiła się już o takiego zachowania i uważała je za normalne. Odłożyła siatki na blat kuchenny i zaczęła wyciągać z nich produkty spożywcze. Gdy skończyła o razu zabrała się za przygotowanie kolacji. Doskonale wiedziała, że Ron wróci do domu o osiemnastej i na tę godzinę ma być przygotowany posiłek. Dziewczyna była już i tak wystarczająco zmęczona po ośmiu godzinach pracy w Ministerstwie. Niestety, nie mogła liczyć na pomoc i zrozumienie swojego narzeczonego, który stał się istnym tyranem domowym. Kiedyś Ron nie był taki, owszem był zazdrosny o nią i chciał kontrolować, ale nie aż do tego stopnia. Wszystko zmieniło się po ucieczce sprzed ołtarza jego siostry, Ginny. Jedyna córka państwa Weasley’ów była narzeczoną Harry’ego. Poza Hermioną, nikt nie wiedział o tym, że nie była z nim szczęśliwa. Potter, po tym jak został zastępcą Ministra Magii, zaczął traktować Ginny jak służącą – przynieś, wynieś, pozamiataj. Ginny zaczęła spotykać się z Zabinim, który traktował ją z należytym szacunkiem. W dniu ślubu Ruda przed sakramentalnym tak uciekła z kościoła. Przed nim czekał Blaise. Kochankowie wzięli cichy ślub pół roku później i zamieszkali na Ibizie. Hermiona od tamtego czasu nie widziała przyjaciółki na oczy, bo Ron kontrolował ją na każdym kroku. Kontaktowała się z Rudą wyłącznie listownie i tylko na zdjęciu widziała czteroletnią córeczkę państwa Zabinich – Kate. Ron i Harry zaparcie uważali, że Blaise to zagorzały Śmierciożerca i Ruda przestała dla nich istnieć. Potter całą sytuację obrócił na swoją korzyść. W Proroku Codziennym udzielił obszernego wywiadu oczerniając niedoszłą małżonkę, swoją historię ubarwił postacią Greengrass, która „zawsze służyła mu dobrą radą”. W ten sposób Astoria, rok później, zmieniła nazwisko na Potter i została sąsiadką Hermiony. Była Ślizgonka nie zmieniła się ani troszkę, pomiatała Granger przy każdej nadarzającej się okazji, a udawała słodziutką tylko w obecności swojego męża. Niestety, Hermiona także w pracy była skazana na ucznia Domu Węża. Jej bezpośrednim przełożonym był Draco Malfoy, który prowadził zaciętą wojnę z Chłopcem, Którzy Przeżył. Harry (Ron też) postawił sobie za punkt honoru uwalenia Malfoy’a i udowodnienie całemu światu jego przynależności do Śmierciożerców. Co oczywiście było bzdurą. Każdy wiedział, że Draco jeszcze przed Bitwą przeszedł na stronę Zakonu, a po wojnie aktywnie pomagał w wyłapywaniu sług Czarnego Pana. Malfoy był upierdliwym szefem i czepiał się, zwłaszcza Hermiony, o bzdury, ale chociaż nie wyzywał jej od szlam, jak to miała w zwyczaju Astoria.
            Punktualnie o osiemnastej Ron wrócił do ich domu i usiadł przy gotowym stole. Nie powiedział ani słowa na temat kolacji, co oznaczało, że jest zadowolony. Przynajmniej w tej chwili. Gdy kończyli jeść spojrzał na swoją narzeczoną.
            - W następny weekend ja, Harry i Minister wyjeżdżamy w podróż służbową do Paryża.
            - Ale w następny weekend jest zjazd absolwentów naszego rocznika w Hogwarcie.
            - Nie przerywaj mi, wiesz dobrze, że tego nie toleruję. – Ron podniósł ton głosu. – Pojedziesz na zjazd sama, chociaż to nudne i wiem, że nie wszyscy potwierdzili swoją obecność. Ale należysz ostatecznie do Złotej Trójcy, więc wypada żebyś chociaż Ty tam się pojawiła. Poprosiłem Harry’ego żebyś skorzystała z jego służbowego kominka. Przeniesiesz się do gabinetu McGonagall. To tyle, pozmywaj po kolacji. Dobranoc. 

***

            Zjazd absolwentów trwał w najlepsze. Zdecydowana większość byłych uczniów szalała od kilku godzin na parkiecie. Niekorowanym królem parkietu był Neville, który nie przepuścił żadnego kawałka. Hermiona siedziała przy jednym z okrągłych stolików i popijała słabego drinka. Spoglądała na swoich dawnych szkolnych przyjaciół (no może poza Ślizgonami). Wyglądali na takich szczęśliwych, bez żadnych większych problemów. Młoda kobieta zazdrościła im tej radości życia, która ona sama straciła dawno temu. Bardzo żałowała, że nie ma tutaj z nią Rudej, ale nie dziwiła się, że przyjaciółka wolała unikać paru osób. Granger dokończyła drinka i chciała iść po następnego (Ron wraca za dwa dni to nie wyczuje, że piła), ale ktoś ją uprzedził i usiadł obok niej.
            - Te są o wiele lepsze. – Draco Malfoy postawił przed nią szklankę z kolorowym trunkiem.
            - Dzięki. – mruknęła dziewczyna i pociągnęła słomką kilka łyków. – Całkiem smaczny.
            - Ma się ten gust. – były Ślizgon wypiął dumnie pierś. – A gdzie Twój cerber? Pozbyłaś się go w końcu?
            - Jest na służbowym wyjeździe. – odpowiedziała szczerze Hermiona. Nie wiedząc czemu, przy Malfoy’u czuła się teraz wyjątkowo komfortowo.  
            - Oczywiście, w końcu jest taką ważną osobistością. – zażartował blondyn, a była Gryfonka nieśmiało zaśmiała się. – Czyli wyrwałaś się ze szponów strażników?
            - Na weekend tak.
            - Granger, co się z Tobą stało? – zapytał wprost Draco.
            - Nie wiem o czym mówisz. – dziewczyna dopiła drinka, a chłopak przywołał dwie kolejne szklanki.
            - Dobrze wiesz o czym mówię. Gdzie się podziała ta stara Granger, która rozstawiała wszystkich po kątach i nie dała sobą rządzić? Nudne jest życie bez Twojego wyszczekanego charakterku. Nawet dogryzanie Tobie nie sprawia mi już frajdy, bo wiem, że nie odwarkniesz mi.
            - Przykro mi, że Twoje życie zostało pozbawione sensu przez moją skromną osobę. – Hermiona kończyła trzecią kolejkę, ale Draco był już na to przygotowany. – Poza Ronem nie mam nikogo.
            - A Ginny?
            - Ona ma swoje życie, męża i córkę. Nie mam zamiaru dokładać jej jeszcze swoich problemów. Życie nie jest takie kolorowe, jak nie ma się milionów galeonów na koncie, szefie. Cholera. – Hermiona syknęła z bólu, gdy ostry kawałek szkła zranił ją w dłoń. Dziewczyna ciut za mocno ścisnęła szklankę, która pękła pod naporem jej siły.
            - Pokaż. – Draco zachował zimną krew i obejrzał ranę byłej Gryfonki. – Na szczęście to tylko zadrapanie. Chociaż dość głębokie. Chodź, musimy to przemyć.
            - Gdzie mnie prowadzisz? – zapytała dziewczyna, gdy zeszli do lochów. Hermiona szła chwiejnym krokiem. Nigdy nie miała mocnej głowy do picia. – Skrzydło szpitalne jest w przeciwnym kierunku.
            - Wątpię czy jest otwarte. Widziałem jak Pani Pomfrey rywalizuje z Nevillem w piciu kremowego piwa na czas. Jak chodziłem do Szkoły niedaleko Pokoju Wspólnego Ślizgonów miałem swój prywatny pokój. Poprosiłem skrzaty żeby go przygotowały na dzisiejszy wieczór. Planuję wrócić do Londynu dopiero jutro.
            -Mhmm. – mruknęła dziewczyna. Pokój byłego Ślizgona był, wbrew pozorom, urządzony bardzo gustownie i przytulnie. Kolor zielony i siwy doskonale się ze sobą komponowały. Pokój był przestronnym pomieszczeniem, wyposażonym w podstawowe meble – duże łóżko, szafę, komodę i biurko.
            - Siadaj. – Draco wskazał jej łóżko. – Pójdę po apteczkę. – chłopak zniknął za drzwiami prowadzącymi do jego prywatnej łazienki. Po chwili wrócił z niewielką apteczką, wyjął z niej kilka wacików, wodę utlenioną, plaster i bandaż. - Może trochę zapiec. – ostrzegł dziewczynę, ale Hermiona, jak na Gryfonkę przystało, zniosła to dzielnie. A może to wypity alkohol skutecznie znieczulił Granger. Draco, po przemyciu zadrapania, zabezpieczył rankę plastrem i owinął dłoń bandażem. – Gotowe.
            - Cóż za fachowa opieka medyczna. Dziękuję.
            - Proszę. – Draco oparł się o kolumnę łóżka i przyjrzał się Hermionie.
 – Ładnie dziś wyglądasz.
            - Chyba za dużo wypiłeś, bo wzrok Ci się pogorszył. – odwarknęła dziewczyna w stylu „starej Hermiony”.
            - Nie wypiłem więcej od Ciebie. Mówię, co widzę. Pierwszy raz od wielu lat jesteś uśmiechnięta, a wystarczyło, żeby on wyjechał.
            - To nie Twoja sprawa, Malfoy.
            - Czyżby? – chłopak usiadł obok niej. – Jestem Twoim przełożonym i powinienem dbać o Twoje samopoczucie.
            - Zwolnij się, to na pewno się polepszy. – odwarknęła mu dziewczyna. Od wypitego alkoholu coraz bardziej kręciło jej się w głowie.
            - Wyszczekana. – szepnął niebezpiecznie blisko jej ucha i pocałował namiętnie w odsłoniętą szyję. Hermiona cicho jęknęła z zaskoczenia ale i z zadowolenia. Kompletnie niespodziewana się tego po byłym Ślizgonie, a on zrobił coś, czego dokładnie potrzebowała. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz pocałunek sprawił jej taką przyjemność. Natychmiast poczuła, że robi się niebezpiecznie mokra.  Rozsądek kazał jej z całej siły uderzyć go w tą bezczelną twarz. Przecież był jej przełożonym, a ona miała narzeczonego! Chuj z Ronem, szepnął jej jakiś podstępny głosik w głowie. Przecież tak naprawę go nie kochasz! A Draco tak cudownie całował ją w szyję, dawał jej to, czego już dawno nie czuła. Brak protestów ze strony dziewczyny tylko zachęcił młodego Malfoy’a do kontynuowania rozpoczętych pieszczot. Sam nie wiedział dlaczego tak naprawdę zaczął ją całować. Był trochę podpity, a ona wyjątkowo ładna. Granger zawsze go fascynowała. Inteligentna, zabawna, ładna, chociaż nie całkiem w jego typie, a związała się z takim prostakiem, jak Ron. Fakt, że miała narzeczonego potęgował rosnący ogień. W końcu zakazany owoc smakuje cudownie. Kilka razy zdarzyła mu się przygoda na jedną noc, więc i teraz długo się nie zastanawiał. Jutro wszystko będzie po staremu. Ale dziś... Dziś będzie całkiem inaczej. Da jej noc, którą długo będzie jeszcze wspominać. Dlaczego? Po prostu w tym momencie miał taką zachciankę. A on zawsze dostaje to, czego chce. Położył dziewczynę delikatnie na satynowej pościeli, jednocześnie całując ją w obojczyk. Rozpiął zamek jej sukienki i powoli zaczął ją ściągać. Po chwili Hermiona została w samej kremowej bieliźnie, Draco przyjrzał się jej uważnie. Nie miała idealnej figury modelki, takiej jak większość dziewczyn z jakimi się umawiał. Mimo wszystko była zgrabna i w odpowiednich miejscach zaokrąglona, co tylko dodawało jej uroku. Chłopak pochylił się nad nią i pocałował namiętnie w malinowe usta, Hermiona z taką samą pasją oddała mu pocałunek. Całkowicie zatraciła się w przyjemności, którą wypity alkohol tylko potęgował. Nie potrafiła myśleć teraz racjonalnie i chyba nawet by nie chciała. Granger błądziła rękoma po jego plecach, aż w końcu zabrała się za rozpinanie koszuli byłego Ślizgona. Ściągając ją zobaczyła idealne męskie ciało, którego Ron nigdy w życiu się nie dorobi. Przejechała dłonią po jego torsie i brzuchu, a Draco zamruczał niczym tygrys z zadowolenia. Zszedł pocałunkami troszkę niżej, wracając do jej szyi a następnie przeszedł do dekoltu. Prawą ręką zaczął majstrować przy zapięciu jej biustonosza i już po chwili odsłonił jędrne piersi dziewczyny. Te akurat bardzo mu się podobały. Były duże, a takie lubił najbardziej. Chwilę bawił się nimi, ale zdecydowanie wolał wrócić do jej malinowych ust. Całował się z wieloma kobietami, ale jeszcze nigdy nie czuł takiej słodkości. Prawą ręką zjechał do jej koronkowych fig i zręcznym ruchem zdarł je. Wskazującym palcem dotknął delikatnie jej najczulszego punktu, powodując jęk rozkoszy z ust dziewczyny. Hermiona dosłownie wariowała przy nim i przy jego dotykach. Draco oblizał z zachłannością usta. Była mokra i jednocześnie gorąca, niczym rozpalony węgiel. Miał niesamowitą ochotę wziąć ją w tym momencie, ale z drugiej strony chciałby ją jeszcze pomęczyć. Dziwnym trafem, po raz pierwszy w życiu czerpał z tego prawdziwą przyjemność. Hermiona spojrzała na niego błagalnym spojrzeniem, które mogło oznaczać tylko jedno. Draco zrozumiał, co chce mu przekazać. Były Ślizgon z pomocą Granger pozbył się dolnej części garderoby i jednym, sprawnym ruchem wszedł w nią. Młoda kobieta wygięła się w łuk, a Malfoy prawie nie wytrzymał. Oddychał głośno i oparł czoło o jej dekolt. Był doświadczonym mężczyzną a teraz czuł się niczym nowicjusz. Spojrzeli sobie w oczy, z których biło pożądanie. Hermiona przyciągnęła Draco do siebie i pocałowała. Z każdym pchnięciem jego ruchy były coraz silniejsze i szybsze, a jęki rozkoszy obojga coraz głośniejsze. W tym momencie Malfoy ucieszył się z faktu, iż chwilę przed rozpoczęciem zabawy rzucił zaklęcie wyciszające. 

***

            Hermiona obudziła się kilka minut po dziewiątej. Od razu po przebudzeniu poczuła lekki ból głowy. Dlatego tak bardzo nie lubiła pić alkoholu. Gdzieś z daleka słyszała szum płynącej wody. Ron brał prysznic. Cholera, jej narzeczony nie znosił, kiedy spała tak długo. Już dawno powinna być na nogach i kończyć przygotowywać dla niego śniadanie. Niczym oparzona zerwała się z łóżka i runęła jak kłoda na drewnianą podłogę. Wszystko przez to, że jej noga zaplątała się w puchaty koc.  Rozejrzała się zdezorientowana po pomieszczeniu i sporo jej tu nie pasowało. Po pierwsze, to nie była sypialnia, którą dzieliła z Ronem. Po drugie, była całkowicie naga, więc czym prędzej owinęła się felernym kocem. Nawet nie usłyszała kiedy woda przestała lecieć, a z łazienki wyszedł Malfoy, przepasany szkarłatnym ręcznikiem. Drugim ręcznikiem, trochę mniejszy, wycierał sobie włosy.
            - O, wstałaś. – rzucił krótko. Pod Hermioną ugięły się nogi. Wspomnienie sytuacji, która miała miejsce wczoraj uderzyła w nią z powalającą siłą. Usiadła wystraszona na łóżku i nie wiedziała, co ma teraz zrobić. Przespała się ze swoim szkolnym wrogiem, a aktualnym przełożonym. Mało tego, zdradziła swojego narzeczonego. Doskonale wiedziała, że jej zdrada wyda się, a Ron ją zabije. Jak mogła być taka bezmyślna? Po cholerę piła w towarzystwie byłego Ślizgona? I jak mogła pójść z nim do łóżka? Na samą myśl, że za kilkanaście godzin spotka się ze swoim narzeczonym poczuła bolące ukłucie w sercu, które o mało nie wyskoczyło jej z klatki piersiowej. Hermiona po prostu się bała. To nawet mało powiedziane. Była przerażona. Ron denerwował się o błahostki i już wtedy nie był przyjemny. Strach pomyśleć, co zrobi jej teraz. Doskonale pamiętała, co wczoraj zrobiła i czuła się jak zwykła szmata.
            - Co teraz będzie? – zapytała, wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt na podłodze. Malfoy usiadł obok niej.
            - Nic, a co ma być?
            - Spaliśmy ze sobą.
            - Też się zastanawiam jak do tego doszło. Nie licz na to, że wyznam Ci teraz dozgonną miłość.
            - Z hipogryfa spadłeś? – dziewczyna spiorunowała go wzrokiem. – Zastanawiam się jak bardzo byłam pijana żeby pójść do łóżka z takim imbecylem, jak Ty!
            - Pff, imbecylem? Wczoraj krzyczałaś moje imię!
            - Więc byłam nieprzytomna! – krzyknęła.
            - Ciekawie, co na to powie Twój Ronuś? – zakpił Malfoy, a Hermiona momentalnie zbladła.
            - Nie powiesz mu. – wyszeptała bliska płaczu.
            - Może powiem, a może nie powiem.
            - Błagam Cię. – Granger nie była w stanie powstrzymać łez. – Nie mów mu! On... on mnie za to zabije! Wiem, jaki on...jaki on potrafi...być! Wiem do czego...wiem do czego jest zdolny! Błagam Cię! Błagam! On mnie zabije! - Hermiona ukryła twarz w dłoniach i rozpłakała się na dobre. Draco siedział jak spetryfikowany. Dawno nie słyszał tak przerażonego kobiecego głosu. Ale dobrze go znał. Jego matka też. Malfoy spojrzał na dziewczynę, która najwidoczniej bała się Rudego Idioty. Tylko, co on jej zrobił?
            - Boisz się go?
            Hermiona trochę się uspokoiła i pokiwała nerwowo głową.
            - Uderzył Cię kiedyś?
            Kolejne, chociaż ledwo widoczne, skinienie głową. Malfoy poczuł, że krew zaczyna się w nim gotować, a pięści same się zaciskają. Może i był chamem, który wyrywał panienki, ale nigdy w życiu nie uderzyłby żadnej kobiety. Nigdy. Gardził takimi bydlakami. Jego ojciec był dokładnie taki sam.
            - Zbieraj się, wracamy do Londynu. - chłopak podał jej ubranie, które wczorajszej nocy zrywał z jej ciała. - Nie martw się, nie powiem mu. Ale pod jednym warunkiem.
            - Jakim? - Hermiona troszkę się uspokoiła.
            - Będziesz musiała coś dla mnie zrobić.
            - Co takiego?
            - Dowiesz się w swoim czasie. Do tego czasu jeśli jeszcze raz spróbuje Cię uderzyć, to masz mi o tym powiedzieć, rozumiesz?
            - Dobrze. - dziewczyna wytarła ostatnią łzę i spojrzała z wdzięcznością na swojego przełożonego. - Dziękuję.
            Draco nic nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się lekko i wrócił do łazienki. Żadne nie chciało się do tego przyznać, ale dla obojga była to najlepsza noc w życiu. 

***

            Dni mijały w szalonym tempie. Draco, zgodnie z obietnicą, nie powiedział nic Ronowi, ale też nie zdradził, co Hermiona miała dla niego zrobić. Ich relacje w pracy wyglądały raczej podobnie, jednak najbardziej Granger cieszyła się z faktu, iż Ron spędza dużo czasu z Harrym w biznesowych sprawach. Przynajmniej nie była skazana na jego towarzystwo, co znacznie ułatwiało jej udawanie, że między nią a Draco do niczego nie doszło. Hermiona wiedziała, że to co zrobiła było złe, ale nie mogła przestać o tym myśleć. Tak naprawdę podobał jej się seks z Malfoyem, chociaż starała się tłumić tę myśl jak tylko mogła. A nie od dziś wiadomo, że im bardziej chcemy o czymś zapomnieć, tym bardziej o tym myślimy. Pięć tygodni po zjeździe absolwentów i pamiętnej nocy w Ministerstwie Magii dosłownie wrzało. Ktoś puścił plotkę, że Malfoy zwolnił się z pracy. Hermiona, lekko zdziwiona, postanowiła zweryfikować prawdziwość tej wiadomości i od razu udała się do biura Malfoya, które mieściło sie tuż obok jej klitki. Kobieta zapukała do drzwi, gdy usłyszała "proszę" weszła do jego biura. Wygląda na to, że plotka okazała się prawdziwa. Draco pakował swoje rzeczy do kartonowego pudełka.
            - Zamknij drzwi i siadaj.
            - Czyli to prawda? Odchodzisz?
            - Jak widać, a Ty razem ze mną.
            - O czym Ty mówisz?
            - O naszej umowie. Po moim odejściu ogłoszą konkurs na to stanowisko. Każda osoba, która się zgłosi wyjedzie na tygodniowe szkolenie, które ma potwierdzić jej umiejętności. Załatwiłem Tobie lewy wyjazd. Oficjalnie wyjeżdżasz na tydzień.
            - To szaleństwo, Ron nigdy...
            - To już Twoja działka i zgodzi się, przecież zawsze chciał żeby jego narzeczona objęła kierownicze stanowisko.
            - Gdzie wyjeżdżamy?
            - W pewne fajne miejsce. Proszę Cię o tydzień, a Ron nigdy się nie dowie. - Draco nachylił się nad nią i musnął ustami jej szyję. Hermiona o mało nie spadła z krzesła. - To będzie nasza słodka tajemnica.
            Hermiona wracała do domu z duszą na ramieniu. Bała się rozmowy ze swoim narzeczonym, ale z drugiej strony wiedziała, że musi spełnić obietnicę daną Draco. W przeciwnym razie wszystko się wyda. I tak czuła się wystarczająco podle. Gdy weszła do domu Ron przyjmował gości - Harry'ego i Astorię. Hermiona z całego serca nienawidziła tej fałszywej wywłoki, ale musiała ją tolerować. Nie miała innego wyjścia.
            - Opijamy odejście tego palanta! - Ron podniósł szklankę z Ognistą.
            - Tak, słyszałam nowiny. - przytaknęła Hermiona. - Ron, czy możemy porozmawiać?
            - Możesz mówić tutaj, Harry i Astoria to przecież nasza rodzina.
            - No tak. - mruknęła dziewczyna. - Po odejściu Malfoya ogłosili konkurs na jego stanowisko.
            - To świetny pomysł! - Harry jej przerwał. - Powinnaś się zgłosić, Departament tylko na tym skorzysta!
            - Właściwie to już się zgłosiłam. – odezwała się nieśmiało Hermiona.
            - Doprawdy? – Ron zmarszczył czoło. Granger wiedziała, że ten gest oznacza u niego niezadowolenie.
            - Tak, chciałam Ci zrobić niespodziankę.
            - Istotnie, zrobiłaś. – jej narzeczony upił spory łyk Ognistej. – Co Cię do tego skłoniło?
            - Zawsze powtarzałeś, że powinnam zajmować wyższe stanowisko. Po prostu posłuchałam Twojej rady. – Hermiona czuła, że wypowiadając ostatnie zdanie ostro przegięła, ale postanowiła postawić wszystko na jedną kartę.
            - Nie chcę się wtrącać, ale spotkaliśmy się tutaj żeby omówić przyjęcie niespodziankę dla mojej siostry! - wtrąciła się Astoria. - Czy naprawdę jej wyimaginowana praca jest ważniejsza?
            - Wybacz, Astorio. - odezwał się Ron. - Masz rację. Hermiona, w takim razie życzę Ci powodzenia. Szkoda, że nie spytałaś mnie o radę. W tej sytuacji nie gwarantuję Ci, że szepnę słówko Ministrowi.
            - Nawet nie śmiałabym Cię o to prosić, Ronaldzie. Życzę przyjemnego wieczoru, idę się pakować. Pojutrze wyjeżdżam.
            Hermiona, nie czekając na odzew (nawet na niego nie liczyła) poszła z dumnie uniesioną głową na górę, prosto do sypialni. Gdy cicho zamknęła za sobą drzwi, rzuciła się na łóżko i już nie była w stanie hamować łez, które zbierały się już od kilkunastu minut.  Po raz kolejny Ron upokorzył ją przed tą wywłoką, Astorią. Doskonale zdawała sobie sprawę, że nie mogła na niego liczyć i była wściekła na siebie, że wciąż miała nadzieję na zmianę. Był wściekły, że zrobiła coś za jego plecami, ale nie miała wyjścia. Malfoy postawił jej jasny warunek. Często zastanawiała się, gdzie podziała się silna Granger, która nie pozwoliła nikomu wchodzić sobie w drogę. Po odejściu Ginny wszystko się zmieniło. Bardzo za nią tęskniła i oddałaby wszystko, żeby chociaż na chwilkę z nią porozmawiać. Otarła łzy i powoli zaczęła wybierać z szafy ubrania, które się nadadzą. Draco nie chciał zdradzić miejsca pobytu, ograniczył się do sformułowania, żeby zabrała te lżejsze ubrania. Postanowiła w ślepo mu zaufać, chociaż spodziewała się, że równie dobrze mogą udać się na Biegun Północny.
            Pojutrze nastąpiło wyjątkowo szybko. Hermiona siedziała w prywatnym samolocie Malfoya i nerwowo ściskała pasek swojej torebki. Nie bała się latać, po prostu była przerażona tym, co robi. A raczej, co zrobiła. Ron nawet jej nie pożegnał, bo był zajęty organizacją przyjęcia urodzinowego dla Dafne. Może to i lepiej. I tak była chodzącym kłębkiem nerwów. Po około pięciu minutach wolne miejsce obok niej zajął Draco.
            - Powiesz mi dokąd lecimy?
            - Nie. I nie próbuj tego ze mnie wyciągnąć. - uśmiechnął się wrednie. - Nic Ci nie powiem.
            Dziewczyna zniechęcona westchnęła i wyjrzała przez malutkie okienko. Samolot podjeżdżał na pas startowy. Bała się tego tygodnia. Nie wiedziała czego może się spodziewać, a znając Malfoya mogła spodziewać się dosłownie wszystkiego. A co będzie, gdy tydzień się skończy? Przecież Ron dowie się, że nie była na żadnym szkoleniu. Ale co tak naprawdę miała do stracenia? Wszystko i nic.
cdn...
------------
Witajcie po dłuższej przerwie. Postanowiłam podzielić miniaturkę na części, aby nie odwlekać dodania nowej notki i nie denerwować kochanych anonimów. Zdaję sobie sprawę, że macie wakacje i się nudzicie, ale ludzie dorośli wakacji nie mają i pracują. Takie jest życie, niestety. Nic za darmo nie dostaniecie. Jeśli tak bardzo się nudzicie to polecam znaleźć sobie konstruktywne zajęcie na okres wakacyjny. Może wolontariat w najbliższym schronisku? :) I zablokowałam możliwość pisania anonimowych pytań na asku. Powodzenia :) Naprawdę źle się z tym czuję, że dawno nic nie dodałam. Ale zwyczajnie nie miałam kiedy. Studia, sesja, obrona, praca. Po całym dniu człowiek marzy tylko o łóżku. A mundial trwa... ;)
Co do rozdziału, mam jego zarys. I tu pytanie do was. Co ma się ukazać jako następne - rozdział czy kolejna część miniaturki? ;) Piszcie w komentarzach! :)
Zaczynam nadrabiać zaległości na waszych blogach, jeśli jeszcze mam zaległości u Ciebie, podaj adres w komentarzu.
Jeszcze raz przepraszam. Bardzo mnie boli, że was zawiodłam.
Clover.