Hermiona
smacznie spała w możliwie najwygodniejszej pozycji, jaką mogła zająć w
skórzanym fotelu. Najwyraźniej coś jej się śniło, bo co chwilę wydawała z
siebie ciche mruknięcia. Draco przyglądał się jej z niemałym zainteresowaniem i
intensywnie zastanawiał się, jak ma ja obudzić. Miał do wyboru uderzenie
poduszką w twarz, chluśnięcie wodą ze szklanki lub szturchnięcie w ramię.
Przeanalizował dokładnie wszystkie opcje i najbardziej kusiła go druga
możliwość. Gdy już sięgał po szklankę pomyślał o konsekwencjach. Ta wredna
Gryfonica na pewno zrobi mu kosmiczną awanturę, a tego wolałby uniknąć. W tym
momencie nie miał najmniejszej ochoty tracić czasu na kłótnie z nią. Ze
szczerym smutkiem wybrał trzecią opcję i lekko szturchnął ją w ramię. Hermiona
natychmiast obudziła się i w pierwszym momencie nie wiedziała, gdzie się znajduje.
Kilka sekund zajęło jej ustalenie lokalizacji, a gdy zobaczyła Draco już
wiedziała gdzie jest.
- Czemu mnie obudziłaś? - zapytała,
przeczesując dłonią włosy.
- Zapnij pasy, za piętnaście minut
będziemy lądować.
- Mhm, dzięki. - dziewczyna wykonała
jego polecenie i spojrzała przez okienko. Jednak widziała tylko wodę. Bardzo
czystą wodę. Chciała już zapytać Draco dokąd zmierzają, ale równie dobrze
wiedziała, że szybciej ściana jej odpowie, niż dowie się czegoś od tego
upartego Ślizgona. Przed zaśnięciem zastanawiała się czy dobrze zrobiła. Za
każdym razem dochodziła do takiego samego wniosku - nie miała innego wyjścia. Z
dwojga złego wolała towarzystwo Draco niż własnego narzeczonego. Malfoy
przynajmniej na nią nie krzyczał i nie chciał zrobić z niej służącej.
- O czym tak rozmyślasz? - zapytał Draco, widząc zamyślenie swojej
towarzyszki.
- I tak mi nic nie powiesz, więc
szkoda żebyś strzępił sobie język.
- Znaj moje dobre serce. Odpowiem na
jedno Twoje pytanie. I tu dam Ci małą podpowiedź, nie pytaj dokąd lecimy, bo i
tak zaraz się dowiesz.
Hermiona uważnie przyjrzała się
Draco. Chciała mieć pewność, że to nie jest kolejny żart.
- Dobrze... - zaczęła, gdy upewniła
się co jego zamiarów, a te wydały się jej czyste. - Powiedz mi proszę, po co
mnie tutaj zabrałeś?
- Żeby pokazać Ci inne, lepsze życie.
Musisz zdać sobie sprawę, że to, co on z Tobą robił to przemoc w najczystszej
postaci. Sprawił, że uwierzyłaś w to, że bez niego poradzisz sobie w życiu. A
tymczasem to on jest, wbrew pozorom, tym słabszym. Poza tym, jesteś niezła w
łóżku. Może to powtórzymy?
- Zapomnij.
Dziewczyna szybko ucięła rozmowę i
ponownie utkwiła wzrok w bliżej nieokreślony punkt za oknem. Słowa Draco
zabolały ją, chociaż w głębi serca wiedziała, że to co powiedział o Robie było
najszczerszą prawdą. Była od niego uzależniona do takiego stopnia, że nawet
bała się samodzielnie podjąć decyzję w najprostszej sprawie. Przeklęty, wredny Ślizgon, pomyślała.
- Jak spojrzysz trochę bardziej w
lewo, to zobaczysz cel naszej podróży. - odezwał się po jakimś czasie Malfoy.
Wyżej wspomnianym celem okazała się wyspa, która z każdą sekundą przybierała na
wielkości. Po chwili Hermiona była już w stanie widzieć gołym okiem budynki i
roślinność, głównie rozłożyste palmy. Panna Granger zdawała sobie sprawę dokąd
przyleciała, ale nie była w stanie uwierzyć, że to jest prawdą. Czy to możliwe,
że jej szkolny wróg zabrał ją na Ibizę, do kochanej Ginny? Dopiero gdy wysiadła
z samolotu i zobaczyła powitany napis na dachu lotniska uwierzyła, że jest na
Ibizie. Potem pomyślała, że to tylko sen, ale gdy zobaczyła Rudą nie miała już
żadnych wątpliwości, gdzie się znajduje. Ginny wyglądała zjawiskowo. Jej długie
włosy przybrały kasztanowy odcień i pięknie komponowały się z równomiernie
opaloną skórą. Obok niej stał uśmiechnięty Blaise. Jej mąż trzymał na rękach
przepiękną dziewczynkę, ich córeczkę. Mała miała ciemną karnację, ciemne
brązowe włosy i zielone oczy. Niewątpliwie urodę odziedziczyła zarówno po mamie
i tacie. Obie kobiety z płaczem rzuciły się sobie w ramiona.
- Witaj w domu. - Ginny szepnęła na
ucho swojej przyjaciółce i przytuliła ją jeszcze mocniej.
- Nie żebym się skarżył, ale ja też
chcę przywitać się z Hermioną. - odezwał się Blaise.
- Chyba musisz wpisać się na listę.
- zażartował Draco.
- Dowcipnisie się znaleźli. -
mruknęła Ruda. - Miona, pamiętasz jeszcze mojego bardzo denerwującego męża?
- I bardzo czarującego.
- Och, Blaise, nic się nie
zmieniłeś. - zaśmiała się panna Granger i przytuliła męża swojej przyjaciółki.
- A kim jest ta śliczna dama? - zwróciła się do lekko zawstydzonej czterolatki.
- Kate. - powiedziała cichutko i
przytuliła się do taty.
- Nie wierzę, moja córka jest
zawstydzona.
- Za to mnie się nie wstydzi. -
Draco wziął na ręce dziewczynkę i lekko podrzucił. - Tęskniłaś za wujkiem?
- Taaaaaak! - krzyknęła dziewczynka
i mocno objęła za szyję byłego Ślizgona. Hermiona zauważyła, że Draco ma bardzo
dobry kontakt z ich córeczką.
- Chodźcie, kochani, Ginny
przygotowała pyszny obiad powitalny.
- To miała być niespodzianka!
Widzisz, Hermiona, mój mąż nie umie trzymać języka za zębami.
- Przecież mówiłem, że jestem
czarujący. - Blaise wyszczerzył zęby w uśmiechu i cała piątka ruszyła do domu
państwa Zabinich.
***
- Hermiona, chodź pokażę Ci Twój
pokój.
- Ale może pomogę Ginny?
- Kochana, nie trzeba. Idź z Blaisem
i odpocznij chwilę po podróży. Kate lubi mi pomagać. Prawda, Kochanie? - Ruda
zwróciła się do swojej córki.
- Lubię. - dziewczynka nie czekając
na mamę pobiegła do kuchni.
- Widzisz? Poza tym, jesteś naszym
gościem.
- Chodź, Mionka, z moim kochanym
uparciuchem nie wygrasz. Za to wspólnie z naszą córcią przygotowaliśmy dla
Ciebie piękny pokój z cudownym widokiem.
Pokój, przeznaczony dla panny
Granger, faktycznie okazał się piękny. Śliwkowy kolor ścian idealnie komponował
się z białymi meblami. Duże łóżko stało tuż przy oknie. Hermiona miała do
dyspozycji także szafę, komodę, pokaźnie zaopatrzoną biblioteczkę, biurko i
bujany fotel. Z okna rozpościerał się widok na plażę, bowiem dom młodego
małżeństwa ulokowany był tuż przy plaży.
- Tu jest cudownie. - westchnęła z
rozmarzeniem dziewczyna.
- cieszę się, że Ci się podoba. Mam
nadzieję, że będziesz czuła się tu dobrze. Miona, naprawdę dobrze Cię widzieć.
- Ciebie też, Blaise. Dziękuję za
wszystko.
- Uciekam na dół. Zawołamy Cię, gdy
kolacja będzie gotowa. - mąż Ginny uśmiechnął się przyjaźnie i zniknął za
drzwiami. Hermiona sięgnęła po walizkę i zabrała się za rozpakowywanie. Ledwo
wyjęła z torby podróżnej kilka bluzek, a do pokoju, niczym wąż, wślizgnął się
Draco.
- Dostałaś najładniejszy pokój. -
mruknął i nonszalancko oparł się o drzwi.
- A Tobie trafił się gorszy?
- Nie całkiem. podszedł do okna i
wskazał na sąsiedni dom, który w połowie był zasłonięty przez wyrośnięte palmy.
- To mój dom.
- Nie wiedziałam, że jesteście
sąsiadami.
- Od miesiąca. Dopiero co go
kupiłem.
- Super, gratuluję. Cieszę się. -
Hermiona wróciła do przerwanej czynności. - Draco?
- Hmm? - mruknął, zapatrzony w fale,
które uderzały w kamienie przy brzegu.
- Dziękuję. - Hermiona odłożyła
ostatnią bluzkę na półkę i podeszła do byłego Ślizgona. - Dziękuję, że mnie tu
zabrałeś.
- Nie masz mi za co dziękować. -
chłopak odgarnął niesfornego loczka, który uparcie opadał na jej lewe oko. - Przydadzą
Ci się wakacje.
- A co będzie potem? Kiedy tydzień
dobiegnie końca?
- To będzie zależało tylko od
Ciebie.
- W Ministerstwie Magii mówiłeś o
tym, że odchodzisz. To prawda?
- Tak, odchodzę. A właściwie już
odszedłem. Mam zamiar rozkręcić z Blaise'm mały biznes. Już nawet zaczęliśmy działać
w tym kierunku.
- Gratuluję. - Hermiona spojrzała na
błękitną wodę. - Czyli zostajesz tutaj?
- Raczej tak. W Londynie nic mnie
nie trzyma.
- Szczęściarz. Chciałabym powiedzieć
to samo.
- To powiedz. Przecież go nie
kochasz.
- A Ty skąd możesz to wiedzieć?
- To proste. Gdybyś kochała Łasica
nigdy nie poszłabyś ze mną do łóżka.
- Byłam pijana.
- Mów co chcesz. Ja i tak wiem
swoje. Odpowiesz mi szczerze na jedno pytanie.
- A muszę?
- Nie, ale chcę żebyś to zrobiła.
- No dobrze, znaj moją łaskę.
- Czy żałujesz tego, że poszliśmy do
łóżka?
Hermiona spodziewała się tego, że w
końcu Draco ją o to zapyta. Mimo że poczuła się dziwnie, jak mogła żałować
najpiękniejszej nocy w swoim życiu. Draco, chociaż nie darzyła go romantycznym
uczuciem, okazał jej mnóstwo ciepła, uczucia i zrozumienia. Kochając się z nim
miała wrażenie, że jest dla niego ważna i nie robią tego pierwszy raz. Były
Ślizgon zachowywał się tak jakby znał każdy centymetr jej ciała, a jego dotyk
rozpalał jej zmysły do granic możliwości.
- Przecież wiesz. - odpowiedziała po
chwili wymijająco, licząc że Draco odpuści.
- Wiem. Ale chcę to od Ciebie
usłyszeć.
- Jesteś okropny.
- To też wiem. Więc?
- Nie żałuję. - odpowiedziała, wpatrzona w okno. -
A Ty?
- Przecież wiesz.
- Wiem, ale chcę to usłyszeć od
Ciebie.
- Jesteś okropna.
- To też wiem. Więc? - teraz już
oboje nie mogli powstrzymać się od śmiechu.
- Nie żałuję. Jeśli chcesz możemy to
powtórzyć.
- Zapomnij. To była jednorazowa
przygoda.
- Jesteś tego pewna?
- Tak, nie masz co liczyć na powtórkę.
- Skoro tak mówisz... - Draco
zwinnym ruchem przywarł do Hermiony, tak że dzieliły ich milimetry. Spojrzał w
jej orzechowe oczy i delikatnie pocałował ją w szyję. Dziewczyna próbowała się
opanować, ale nie potrafiła stłumić cichego lęku narastającej rozkoszy. -
Szkoda. Mogłoby być miło. - Draco uśmiechnął się złośliwie i wyszedł z sypialni
zajmowanej przez pannę Granger. Hermiona potrzebowała chwili żeby dojść do
siebie. Twardo postanowiła, że następnym razem strzeli mu w ten jego złośliwy
pysk.
***
Dni mijały szybciej niż normalnie.
Hermiona spędzała całe dnie w towarzystwie Ginny i Kate. Kobiety wykorzystywały
każdą możliwą okazję do nadrobienia zaległości. Rozmawiały na wiele tematów,
począwszy od czasów szkolnych (czyli kto z kim i dlaczego) aż po ich obecną
sytuację życiową. Kiedy dziewczyny spędzały wspólnie czas, Blaise i Draco
rozkręcali wspólny biznes na dobre. Spędzali całe dnie poza domem, więc
Hermiona widziała ich może raz czy dwa w ciągu pięciu dni. Hermiona opowiadała
swojej przyjaciółce o Harrym i Ronie oraz o tym jak siostry Greengrass owinęły
sobie ich wokół palca. w końcu poruszyły temat przyjazdu panny Granger na
wyspę, który wisiał w powietrzu już od dłuższego czasu.
- Ginny, kto wpadł na ten pomysł?
- Ja z Blaisem już dawno myśleliśmy
jak Ciebie tu ściągnąć. Niecały tydzień po zjeździe absolwentów odwiedził nas
Draco i zaczął wypytywać o Ciebie, Rona i wasz związek. Nie powiedział zbyt
wiele, poza tym, że musisz tu przyjechać. Prosił żebyśmy przygotowali dla
Ciebie pokój. Domyślam się, że między wami coś zaszło. Tylko co?
- Nie powiedział wam?
- Nic a nic. Nawet Blaise go
wypytywał, ale nie puścił pary z ust. Ale Draco wydawał się przejęty, tak
jakby... - Ginny chwilę się zastanowiła. - Tak jakby mu na Tobie zależało.
- To niemożliwe. Ja nie jestem typem
dziewczyny, na której może mu zależeć.
- Dlaczego tak uważasz?
- Bo Malfoy nie traktuje poważnie
dziewczyn z którymi się przespał.
- Żartujesz? - Ruda o mało nie
spadła z krzesła. - Jak... jak to się stało?
- Będzie to brzmiało jak tania
wymówka, ale zwyczajnie wypiliśmy trochę więcej. Ja się skaleczyłam w dłoń i
poszliśmy do jego dawnego prywatnego dormitorium po apteczkę i tak wyszło.
- Kochasz Rona?
- Nie. - odpowiedziała szczerze
Hermiona.
- A Draco?
- Też nie. To była jednorazowa
sytuacja. Po prostu, tak wyszło. Nie pochwalam tego, ale cóż czasu nie cofnę.
- Jeśli mam być szczera, to nie dziwię się
dlaczego to zrobiłaś. Ale, Hermiona, kiedy Draco do nas przyjechał i wypytywał
o Ciebie... naprawdę wyglądał na przejętego.
- Nie chce mi się jakoś wierzyć w
jego szczere intencje. To w końcu Malfoy.
- On nie jest taki zły. Zmienił się
od czasów szkoły. Dalej jest uparty, ale tak ma każdy Ślizgon.
- To bez znaczenia. Tydzień tutaj
dobiega końca.
- Zostaniesz?
- Nie wiem, Ginny. To nie jest takie
proste.
- Przecież wiesz, że możesz zostać u
nas tak długo, jak chcesz. Nie chcę żebyś wracała do Rona. Odżyłaś tutaj.
Hermiona wiedziała, że Ginny mówi
szczerą prawdę. Zanim zdążyła odpowiedzieć, do salonu weszli Draco i Blaise.
Dziś wyjątkowo wcześniej.
- Granger, masz czas chwilę pogadać?
- Właściwie to rozmawiałam...
- Tak, ma. - Ginny weszła jej w
słowo. - Ja z moim mężem idziemy przygotować kolację.
- No dobra, słucham. - odezwała się Miona.
- Nie tutaj, chodź na spacer.
Draco przepuścił ją w drzwiach i
skierowali się ku plaży. Pogoda była wyśmienita - słońce już zachodziło i wiał
delikatny wietrzyk.
- O czym chciałeś pogadać?
- Mam dla Ciebie pewną propozycję.
Zakładamy z Blaisem firmę produkującą miotły. Mamy już sporo zamówień, ale
potrzebujemy kogoś do pomocy. A konkretnie to Ciebie.
- Mnie? - zdziwiła się Hermiona. - Ja
kompletnie się na tym nie znam. Niby w czym mam wam pomóc?
- Potrzebujemy kogoś, kto będzie nam
ogarniał zamówienia, faktury, i tak dalej. Taka Twoja rola. I co Ty na to?
- Proponujesz mi pracę?
- Można tak powiedzieć.
- A dlaczego nie Ginny?
- Ona ma na głowie dom i Kate.
Blaise nie chce dokładać jej więcej obowiązków.
- Draco, dobrze wiesz, że ja nie mam
tu mieszkania. A nie będę siedzieć Rudej i Diabłowi na głowie.
- To tymczasowe. Jak zaczniesz
zarabiać coś sobie wynajmiesz.
- To miłe, że o mnie pomyśleliście.
- Hermiona usiadła na piasku, a Draco poszedł w jej ślady.
- Nie musisz teraz odpowiadać. Zastanów
się przez noc i daj mi znać rano. Jeśli się nie zgodzisz, będziemy musieli
szukać kogoś innego. A jeśli mam być szczery, to wolałbym tego uniknąć.
- Dzięki, uznam to za komplement.
- Bo to był komplement. Ostatni. -
Draco mimo wszystko się uśmiechnął.
- Na nic więcej nie liczę. - panna
Granger przejechała dłonią po jeszcze nagrzanym słońcem piasku. - Tu jest
pięknie, zakochałam się w tym miejscu.
- To prawda, można tu spędzić całe
życie.
- Masz takie plany?
- Na chwilę obecną tak. Mam tu dom,
przyjaciół. Czego chcieć więcej?
- Chcesz żebym tu została? -
zapytała po krótkiej chwili Hermiona.
- Chciałbym. Ale to Ty podejmiesz
ostateczną decyzję. Chodź, odprowadzę Cię do Rudej i idę do domu. Padam ze
zmęczenia.
- Nie musisz. To dwa kroki stąd. -
Hermiona wstała i otrzepała szorty z piachu. - Już podjęłam decyzję. Zostaję.
Śpij dobrze.
- Ty też. - Draco odprowadził ją
wzrokiem, po czym sam powolnym krokiem udał się do swojego domu. Hermiona miała
ochotę spędzić trochę czasu w samotności, więc swoje kroki skierowała od razu
do sypialni. Usiadła na parapecie otwartego okna i zaczęła rozmyślać nad swoją
decyzją. Zastanawiała się czy nie podjęła jej zbyt pochopnie. Znowu postawiła
wszystko na jedną kartę, zdecydowała się zostawić całe swoje dotychczasowe
życie i rozpocząć nowe. A wszystko przez ten cholerny tydzień, który była winna
Draco. Nie wyobrażała sobie już życia bez Ginny, Kate, Blaise'a a nawet tego
osła Malfoy'a. A przede wszystkim nie widziała się już w roli służącej dla
Rona. A skoro o nim mowa, ciekawe jak on na to wszystko zareaguje. Dziewczyna
długo myślała jak ma to rozwiązać. W końcu postanowiła, że napisze mu list w
którym wyjaśni mu wszystko. Znając życie, Dafne szybko go pocieszy. Jest dokładnie
taka sama jak jej siostra, Astoria. Zależy im tylko na pieniądzach, sławie i
luksusie. Hermiona usiadła przy biurku i wyjęła czysty pergamin z szuflady. Po
chwili zastanowienia zabrała się za pisanie. Skrobała piórem przez dobre dwie
godziny, opisując wszystko, co leży jej na sercu. Gdy skończyła włożyła list do
koperty, zdjęła pierścionek zaręczynowy i bez żadnego żalu dołączyła go do
przesyłki.
***
Następnego dnia rano Hermiona wstała
wypoczęta i bardzo zadowolona. W końcu zaczyna nowy rozdział w swoim życiu.
Wolnym życiu, gdzie nic ani nikt ją nie ogranicza ani nie kontroluje. Umyła
się, ubrała w letnią sukienkę i zeszłą na dół, gdzie cała trójka już na nią
czekała.
- Mionka, Kochanie! - Ginny rzuciła
się jej w ramiona. - Draco nam powiedział! Tak się cieszę, że zdecydowałaś się
zostać!
- I dlatego zrobiliśmy Twoje
ulubione naleśniki z czekoladą i bananem! - Blaise podstawił dziewczynie pod
nos talerz wypełniony po brzegi. Hermiona z uśmiechem powąchała pyszne danie i
nagle poczuła, że żołądek zaczyna się jej buntować. Przytknęła rękę do ust i
biegiem pognała do najbliżej toalety.
- Co jej się stało? - zapytał Smok.
- Przecież wszystko jest świeże. -
zastanawiał się Blaise.
- Poczekajcie tutaj. - Ruda wyszła z
kuchni i skierowała się do łazienki, w której jej przyjaciółka wymiotowała. -
Hermiona, chcesz czy nie, wchodzę.
Ginny zastała pannę Granger siedzącą
przy toalecie z nienaturalnie bladą twarzą.
- Przepraszam, po prostu poczułam
zapach czekolady... i zrobiło mi się niedobrze.
- Nie martw się. Nic się nie stało. -
Ginny podeszła do przyjaciółki i dotknęła jej czoła. - Nie masz gorączki. Miona,
spóźnia Ci się okres?
- Chyba ze dwa dni. - Hermiona
poczuła, że zaraz znowu zwymiotuje. Ruda podeszła do białej szafki i zaczęła
przeglądać półki. W końcu wyjęła niewielkie, prostokątne pudełeczko.
- Musisz zrobić test ciążowy. I nie
patrz tak na mnie. Ja uwielbiam jeść pomarańcze, a jak byłam w ciąży na sam
zapach rzygałam jak kot. Rób.
Dziesięć minut później dziewczyny
siedziały oparte o wannę i czekały na wynik. Hermionie już poprawiły się
kolory, ale ciągle źle się czuła.
- Boję się. - wyszeptała. - Jeśli
się okaże, że jestem w ciąży to... sama wiesz.
- Ojcem jest Draco?
- Tak. - Hermiona wytarła łzę. - Nie
spałam z Ronem dobre pół roku.
----------
Druga część miniaturki. Będzie jeszcze jedna. :) Nadrabiam zaległości u was, a tymczasem pędzę do pracy. ;)
Następny będzie raczej rozdział głównego opowiadania. Chyba, że wolicie inaczej.
Buźka!