-
Powiedźcie, że to jest jakiś głupi żart. - Hermiona ze zdziwienia przetarła
oczy.
- Co mam Ci powiedzieć? Stało się.
- Ashley. - Hermiona odwróciła się i spojrzała
na swoją przyjaciółkę. - Znamy się od dziecka i zawsze mówiłyśmy sobie prawdę.
Jak do tego doszło?
- Herm, posłuchaj. - przyszła mama
przetarła oczy chusteczką, powoli się uspokajała. - Z Jacobem już od dawna mi
się nie układało i męczyłam się w tym związku. Oszukiwałam i jego i samą
siebie.
- I uznałaś, że najlepszym wyjściem
będzie zdrada? Nie mogłaś po prostu go zostawić?
- Nie mam żadnego usprawiedliwienia na
to. - Ashley otarła pojedynczą łzę.
- To kiedy zaczął się ten romansik?
- Pamiętasz jak Harry pomagał nam się
wprowadzać do tego domu?
- Pamiętam.
- Tego dnia.
- Macie romans od września?
- Na to wychodzi. - westchnął Harry. -
Uwierzysz nam czy nie, ale my naprawdę bardzo mocno się kochamy. Mamy zamiar
stworzyć rodzinę i być szczęśliwi.
- Harry, to nie jest tak, że ja wam nie
wierzę. Ja po prostu jestem... nie wiem jak to określić, ale zaskoczyliście
mnie. Może chodźcie do salonu, pogadamy spokojnie przy kubku gorącej czekolady.
- zaproponowała panna Granger.
- Myślałam, że wrócisz dopiero po Nowym
Roku. Coś się stało?
- Szkoda gadać. - Hermiona ze
zrezygnowaniem machnęła ręką. - Tak się cieszyłam na ten wyjazd do Nory, a
wyszła klapa.
- Z powodu Rona? - zapytał Harry.
- Skąd wiesz?
- Cóż, podejrzewałem, że wasze spotkanie
może doprowadzić do lekkiej konfrontacji. Znam Rona i jego porywczy charakter,
a Ty też potrafisz dopiec człowiekowi. O co poszło?
-
Ron przyjechał bez Nicolett. Wytłumaczył wszystkim, że to ze względu na jej
stan zdrowia. Co już było dla mnie podejrzane, że nie został z nią. Dopiero
późnym wieczorem przyznał mi się, że ją zostawił, bo chce związać się ze mną.
Rozumiecie to? Zostawił swoją dziewczynę, która spodziewa się jego dziecka z
mojego powodu! A ja przecież nigdy nie dałam mu nadziei i zawsze powtarzałam,
że możemy się tylko przyjaźnić. Nic więcej. Nawet nie wiecie jak ja paskudnie
się czuję. Biedna Nicolett, nawet nie potrafię sobie wyobrazić jak ona to
przeżywa.
- Hermiona, to nie stało się z Twojej
winy. Nie obwiniaj się. – Ashley próbowała pocieszyć pannę Granger.
- Wiem, ale mimo wszystko nie mogę
pozbyć się wrażenia, że powinnam być bardziej stanowcza. Może wtedy Ron by
zrozumiał i odpuścił.
- To już domysły. – stwierdził rzeczowo
Harry. – Ashley ma rację. Ty nie zawiniłaś, Ron sobie wszystko ubzdurał.
- Dziękuję za słowa wsparcia, ale chyba
muszę to sobie jeszcze raz wszystko przemyśleć na spokojnie.
- Ale wiesz, że mamy rację? – Harry
uśmiechnął się życzliwie.
- Wiem. – Hermiona przytaknęła. – Lepiej
powiedźcie mi jakie macie plany? W końcu zostaniecie rodzicami.
- Właściwie to przyszliśmy tutaj po moje
rzeczy. Tylko podczas pakowania dopadły mnie mdłości, a potem się popłakałam z
tego wszystkiego.
- Wyprowadzasz się, Ash?
- Tak, zamieszkamy z Harrym w domu po jego
ojcu chrzestnym, Syriuszu.
- Odświeżyłem go i w pełni nadaje się do
zamieszkania. Z resztą, sama się przekonasz.
- To zaproszenie na parapetówkę?
- Może niekoniecznie parapetówkę, ale
kolację w miłym towarzystwie. Co Ty na to?
- Powiedźcie tylko kiedy a stawię się na
pewno. - Hermiona uśmiechnęła się. - Ashley, jako przyszła mama, przeczuwasz czy
to będzie chłopiec czy dziewczynka?
- Zdecydowanie chłopiec.
- Jestem skłonny jej uwierzyć. - odezwał
się Harry. - Zazwyczaj kobiety mówią coś w stylu "będziemy mieć
dziecko". Moja kochana dziewczyna powiedziała mi wczoraj, że będziemy mieć
syna.
- A właśnie skoro już o tym mowa, to
planujecie ślub? - Hermiona zapytała, gdy przyszła mama wyszła do toalety.
- Tak, ale raczej dopiero po narodzinach
dziecka. Chcemy się pobrać, ale bez zbędnego pośpiechu. Muszę też zaplanować
jakieś ciekawe oświadczyny.
- Blaise wczoraj poprosił Ginny o rękę,
przy całej rodzinie.
- Naprawdę? - panna Granger miała
wrażenie, że jej przyjaciel posmutniał. - Zgodziła się?
- Zgodziła. Myślę, że stworzą udane
małżeństwo.
- Cieszę się. Dobrze, że Ginny trafiła
na porządnego faceta. Zasługuje na to. I mówię to z czystym sercem. Jestem o
nią spokojniejszy wiedząc, że przy Zabinim będzie szczęśliwa i bezpieczna.
- To bardzo dojrzałe z Twojej strony.
- Rozstaliśmy się w zgodzie, jesteśmy
przyjaciółmi i Ruda zawsze będzie mi bliska. Tak samo jak Ty, jesteś dla mnie
jak siostra.
- A Ty dobrze wiesz, że uważam Cię za
mojego brata. Ale mnie zaskoczyliście. – uśmiechęła się. – Gdyby ktoś
powiedział Ci jak potoczy się nasze życie, uwierzyłbyś?
- Nigdy w życiu. I właśnie to jest
najpiękniejsze. Nigdy nie wiemy, co nas spotka. Ginny i Blaise, ja i Ashley...a
Ty i Malfoy? Coś z tego będzie?
- Nie wiem, Harry. Kiedy zobaczyłam Rona
strasznie zatęskniłam za Draco, chciałam
żeby był obok mnie. Bardzo potrzebowałam tego poczucia bezpieczeństwa,
które on mi daje. Kiedy kłóciłam się z Ronem, to w pewnym momencie poruszył
temat Draco. Powiedział coś w stylu żebym na niego uważała, bo to przecież
Malfoy. Wcześniej czy później mnie zostawi. Zabawi się i zostawi. Trochę się
wystraszyłam.
- Hermiona, to tylko głupie gadanie
Rona, który jest o Ciebie zazdrosny. Pamiętasz, co się działo jak spotykałaś
się z Wiktorem? Ron miał podobne jazdy. Nawet połamał figurkę Kruma, którą
kupił na Mistrzostwach. Nie przejmuj się, Malfoy się zmienił i zrobi dla Ciebie
wszystko.
- Skąd wiesz?
Gdybyś
wiedziała to co ja, pomyślał Harry.
- To widać. – opowiedział zwięźle. – Nie
lubię się wtrącać w nieswoje sprawy, ale uważam, że powinnaś mu zaufać. Nie
patrz na to, co było kiedyś.
- Postaram się. – Hermiona uśmiechnęła
się delikatnie.
- Mama Ashley już wie?
- Tak, byliśmy u niej dziś rano. –
odpowiedziała siostra Draco, która właśnie wróciła. – Odniosłam dziwne
wrażenie, że coś przede mną ukrywa. Tylko nie wiem co.
- Wydaje Ci się. – Harry szybko zabrał
głos. – Na początku była trochę zaskoczona naszą opowieścią. Ale cieszy się i
mocno trzyma za nas kciuki.
- Może i masz rację. – westchnęła
Ashley. – Hermiona, pomożesz mi się spakować? Chciałabym być już w moim nowym
domu i odpocząć.
- Oczywiście, zaraz się wszystkim zajmę.
***
Gdy dwie godziny później Hermiona
zamknęła drzwi za swoimi przyjaciółmi poczuła się bardzo samotna. Ona jedna w
tak dużym domu, który do tej pory dzieliła ze swoimi ukochanymi dziewczynami.
Postanowiła, że w najbliższych dniach spakuje swoje rzeczy i zamieszka w dawnym
mieszkaniu. W pracy miała jeszcze tydzień urlopu, więc uznała, że wykorzysta
ten czas na odpoczynek i zebranie myśli. Kiedy ostatnio rozmawiała z Jamie
temat zszedł na dom, w którym mieszkała kiedyś z rodzicami. Czas najwyższy coś
z nim zrobić. Nie mogła się przemóc żeby do niego wrócić. Nie bez nich. Chyba
nadszedł czas aby zmierzyć się z tym problemem. Musi go sprzedać. Nie stać ją
na utrzymywanie domu, w którym nie mieszka. A wynajęcie nie wchodzi w grę. Po Nowym Roku zgłoszę się do agenta
nieruchomości, pomyślała Hermiona. Nie będzie to łatwe ale musi sobie z tym
poradzić. Im dłużej będzie z tym zwlekać, tym gorzej będzie to znosić.
Rozmyślając nad wszystkim i niczym dziewczyna posprzątała w kuchni, na
szczęście Ginny zrobiła przed wyjazdem zakupy, więc panna Granger nie musiała
martwić się zapasami w lodówce. Przygotowała sobie kilka tostów z pomidorem i
serem, a do picia duży kubek herbaty z sokiem malinowym. Usiadła przed
telewizorem, jednak nie mogła znaleźć żadnego interesującego ją programu, więc
bez większego przekonania przełączała jeden kanał za drugim. Sięgnęła po
telefon komórkowy, który leżał na szafce obok. Postanowiła sprawdzić czy Draco
pamięta jeszcze jak się korzysta z typowo mugolskiego urządzenia. Uczyła go
tego podczas zakładu, który oczywiście wygrali.
Cześć,
jak Święta? Co porabiasz? wystukała na niewielkiej klawiaturze telefonu. Na
odpowiedź nie musiała długo czekać.
Wszystko
dobrze. Przeglądam papiery z rozliczeń. Nuuuuuda. A co u Ciebie?
Nawet
w Święta nie możesz oderwać się od pracy? Ja odpoczywam, a przynajmniej staram
się.
W
domu pełnym Rudzielców można odpocząć?
Wróciłam
dziś rano...
Zanim Hermiona odłożyła telefon
usłyszała dźwięk towarzyszący teleportacji tuż za drzwiami. Wiedziała kto to.
Podeszła i otworzyła drzwi nim przybysz zdążył zadzwonić dzwonkiem.
- Cześć, Draco. – uśmiechnęła się
Hermiona, wpuszczając chłopaka do środka. – Dobrze Cię widzieć.
- Ciebie też. – Malfoy przytulił ją
mocno i zdecydowanym kopniakiem zamknął drzwi. Była Gryfonka ufnie wtuliła się
w niego, pozwalając wszystkim zmartwieniom odpłynąć w dal. Niesamowite jak
szybko poprawił jej się humor, będąc obok niego. Stali tak przez chwilę,
delektując się wzajemnym towarzystwem. – Kiedy wróciłaś?
- Niedawno, jakieś trzy godziny temu.
- I dopiero teraz mi o tym mówisz? –
pocałował ją delikatnie w usta. Hermiona oddała pocałunek, który stawał się
coraz bardziej przepełniony namiętnością. Draco podniósł dziewczynę i udał się
w stronę kanapy. Usiadł na niej tak, że Hermiona wylądowała na jego kolanach. –
Brakowało mi Ciebie. – założył kosmyk włosów za jej ucho. – Coś się stało, że
wcześniej wróciłaś?
- Przed Tobą chyba nic się nie ukryje. –
westchnęła dziewczyna, spoglądając mu w oczy.
- Nic a nic.
- Tylko się nie denerwuj. Miałam
konfrontację z Ronem. – Hermiona poczuła jak mięsnie Draco się napinają. – No
miałeś się nie denerwować!
- Niby jak? Coś Ci zrobił?
- Mi nic. Pokłóciłam się z nim tylko,
dosyć ostro. Ron zostawił swoją ciężarną dziewczynę, bo ubzdurał sobie, że
możemy być razem. Potem zarzucił mi, że jestem materialistką, bo wolę Ciebie.
- A wolisz? - Draco zaczął delikatnie
masować ją po plecach, starając się nie myśleć o tym, że ma ochotę rozwalić
Rona w drobny pył.
- Gdyby było inaczej, to nie było by mnie
tutaj z Tobą. - wyznała szczerze. - Tylko proszę Cię, nie skrzywdź mnie.
- Nigdy tego nie zrobię z jednego
prostego powodu. - pogłaskał ją po policzku.
- Jakiego?
- Bo Cię kocham.
- Naprawdę?
- Tak. Powinienem powiedzieć Ci to już
dawno temu, ale byłem za głupi. Sam nie wiem dlaczego dopiero teraz Ci to
mówię. Chyba się bałem.
- Czego?
- Odrzucenia.
- A teraz już się nie boisz?
- Boję, ale nie chcę dłużej podziwiać
Cię z daleka. Chcę mieć Ciebie zawsze obok siebie. Egoista ze mnie, ale nic na
to nie poradzę.
- Jaki tam egoista! To co mówisz jest
piękne. Coraz bardziej mi na Tobie zależy. Nawet nie wiesz jak bardzo się
cieszę. – przytuliła się do niego. – Pierwszy raz od dawna czuję, że wszystko
będzie dobrze.
- Oczywiście, kochanie. W końcu Święta
to także czas, kiedy spełniają się marzenia.
- Obawiam się, że moje największe nigdy
się nie spełni.
- Mówisz o swoich rodzicach?
- Tak. Straciłam już nadzieję.
- Hej, hej, hej! – Draco połaskotał ją
po brzuchu. – Nawet tak nie mów. Nigdy nie wolno tracić nadziei.
- Ale Harry mówił...
- A ja mówię, że wszystko się ułoży.
Odnajdziesz ich. Co byś im powiedziała wtedy?
- Że bardzo mocno ich kocham i
zmodyfikowałam im pamięć dla ich własnego bezpieczeństwa. Mam nadzieję, że
zrozumieliby.
- Jestem tego pewien. To, co zrobiłaś
świadczy tylko o miłości i poświęceniu.
- W pewnym sensie nauczyłam się już żyć
bez nich. Wiem, że są gdzieś daleko cali i zdrowi. Czuję to. Postanowiłam, że
sprzedam dom, w którym się wychowałam.
- Kiedy chcesz to zrobić?
- Po Nowym Roku. Znajdę jakiegoś agenta
nieruchomości, niech on tym się zajmie.
- Może jeszcze to przemyślisz? Gdzie
będziesz mieszkać?
- Mam jeszcze mieszkanko, które udało mi
się kupić po Wojnie za odszkodowanie. Jamie się wyprowadziła, więc stoi puste.
- Nie chcę nic sugerować, ale ja
mieszkam sam... może zamieszkasz u mnie?
- Chyba oszalałeś. – Hermiona
uśmiechnęła się ciepło.
- Wcale nie. Nawet nie wiesz jak źle
jest mieszkać samemu w takim wielkim domu.
- Kup mniejszy.
- Nie daj się prosić. – pocałował ją w
szyję. – Będę Ci przynosić śniadania do łóżka.
- Kusisz. Naprawdę tego chcesz?
- Tak. Myślę coraz poważniej o swoim życiu,
chcę się ustatkować. Po prostu być z Tobą.
- A co będzie potem?
- To już zależy tylko od nas. Nie mam
zamiaru w jakiejkolwiek kwestii naciskać na Ciebie. Przemyśl sobie wszystko na
spokojnie. Ja już powiedziałem czego chcę. Będę bardzo szczęśliwy jeśli
zgodzisz się ze mną zamieszkać.
- Pomyślę o tym. Wiesz, że zostaniesz
wujkiem?
- Wiem. Ta moja siostra jest jeszcze
bardziej zakręcona niż ja.
- To chyba u was rodzinne.
- Coś w tym jest. A skoro mowa o
rodzinie. Myślę, że powinniśmy odwiedzić Weasley’ów. Obiecałem Molly, że wpadnę
dziś do nich, chociaż na chwilę. Mam nadzieję, że zgodzisz się mi towarzyszyć.
- Ja? Wiesz, nie wiem czy to dobry
pomysł. Nie jestem pewna czy chcę widzieć się z Ronem.
- Nie martw się. Będziesz tam ze mną, a
może jego już tam nie ma. Może wrócił do Rumunii.
- Wątpię. Podobno Nicolett wyrzuciła go
z mieszkania. Nie dziwię się jej. Też bym tak zrobiła.
- Nie myśl o nim. Po prostu, chcę
spędzić miło czas z moją kobietą. Nie mam zamiaru się z tym ukrywać, a Ron
wcześniej czy później się dowie. Poza tym, nic mu do tego. Najwyżej dostanie w
pysk.
- Proszę tylko nie to.
- To chodź ze mną. Lepiej żebyś mnie
pilnowała. - puścił jej oczko, na co Hermiona pokręciła z dezaprobatą głową.
Nie podobał jej się ten pomysł, ale nie miała wyjścia. Draco miał rację - jeśli
miało dojść do spotkania, wolała przy tym być. Doskonale pamiętała, co działo
się w szkole, gdy ta dwójka spotkała się. Wiele rzeczy się zmieniało ale
Hermiona miała absolutną pewność, że w tym wypadku wszystko pozostało bez
zmian.
- Chyba masz rację. - westchnęła.
- Jak zawsze. - dodał z nieukrywaną
skromnością. - Zahaczymy na chwilę o mój dom? Muszę się przebrać. Wątpię czy
dresy to odpowiedni strój na obiad.
- Dobrze, chodźmy.
Draco wziął dziewczynę za rękę i
teleportowali się przed jego dom, tuż na sam ganek.
- Brr, ale zimno. - odezwał się Malfoy,
gdy otwierał drzwi.
- A ja tak tu stoję dobre pół godziny! -
usłyszeli za sobą kobiecy głos. Hermiona juz go gdzieś słyszała.
- Co Ty tutaj robisz? - Draco zdziwił
się widokiem panny Greengrass.
- Jak to co robię? Czekam na Ciebie! -
Astoria poprawiła zimowy kożuszek, który niewątpliwie kosztował fortunę. - A co
ona tu robi? - wskazała na Hermionę, która stała oniemiała. Coraz bardziej nie
podobała jej się ta sytuacja. - Mówiłeś, że jest Ci potrzeba tylko do
podpisania kontraktu z tą starą mugolaczką. Wybaczyłam Ci ten artykuł w gazecie, ale po co
się z nią wciąż zadajesz?
Hermiona poczuła, że traci grunt pod
nogami. Przecież akcja z kontraktem była tajna, wiedzieli o niej tylko Ginny,
Blaise i Ashley. To była grupka osób, której ufała bezwarunkowo. A skoro
Astoria o tym wiedziała, to musi mówić prawdę... Malfoy ją wykorzystał. Panna Granger
spojrzała na blondyna, który już chciał coś powiedzieć, ale zanim to zrobił Hermiona
puściła jego rękę i teleportowała się w tylko sobie znanym kierunku. Pojawiła się
pod swoim rodzinnym domem. Sama nie wiedziała dlaczego wybrała to miejsce, po prostu
to była jej pierwsza myśl. Łzy złości i bólu spływały jej po policzkach. Brnęła
przez śnieg do drzwi, które otworzyła za pomocą zaklęcia i z impetem zatrzasnęła.
Gdy odwróciła się w stronę schodów prowadzących na piętro zobaczyła, że nie jest
sama. W środku były trzy osoby.-------------
Przepraszam, że trwało to tak długo. Miałam ciężki okres w życiu. Na pocieszenie dodam, że wymyśliłam świąteczną miniaturkę.
Jeszcze raz przepraszam. I z całego serca dziękuję, że jesteście.
C.