sobota, 17 stycznia 2015

Rozdział 27. Kocham Cię (+18)


        Nicolett siedziała na parapecie oparta o zimną szybę, która po zewnętrznej stronie coraz bardziej pokrywała się białym puchem. Śnieg w Rumunii sypał od Bożego Narodzenia i najwyraźniej nie miał zamiaru przestać. Z okna widziała pobliski park miejski, w którym dzieci spędzały wolny od szkoły czas. Korzystając z opadów śniegu najmłodsi mieszkańcy miasta od rana zdążyli ulepić już kilka bałwanków, zrobić kilkadziesiąt aniołków na śniegu, stoczyć trzy poważne bitwy śnieżne i właśnie kończyli igloo. Nicolett patrzyła na dzieci z czułością i zazdrościła im tak cudownego i beztroskiego życia. Dużo by oddała aby jej obecna sytuacja chociaż w połowie była lepsza. A przynajmniej pojawiła się iskierka nadziei na lepsze jutro. Niestety, Ron okazał się kompletnym tchórzem i odszedł zostawiając po sobie bolesne wspomnienia i list, w którym zapewniał ją, że jest najcudowniejszą kobietą i znajdzie sobie faceta, który na nią zasługuje. Pieprzenie. Nie miała żalu do Hermiony, bo wiedziała, że ona nie jest niczemu winna. W żaden sposób nie próbowała zbliżyć się do Rona, wręcz przeciwnie. życzyła im szczęścia a sama miała swoje życie. Niestety najmłodszy syn Weasley'ów nie mógł tego zrozumieć. Wybrał drogę, którą chce podążać i Nicolett nie ma zamiaru przeszkadzać mu w tym. Niech sobie robi, co chce. Ona ma ważniejsze sprawy na głowie niż przejmowanie się zakompleksionym dużym dzieckiem, które prawdopodobnie nigdy nie dorośnie.
        Nicolett bardzo pragnęła trzymać już w ramionach swojego jeszcze nienarodzonego synka. Nie mogła się doczekać kiedy Eric będzie bawił się z innymi dziećmi w parku. Zanim to nastąpi czeka ją jeszcze wiele cudownych przeżyć, jak pierwszy kroczek, pierwsze słowo. Ciekawe co powie? Szkoda, że nie będzie z nimi Rona, ale z drugiej strony to był przecież jego wybór. Dobrowolnie zostawił kochającą go dziewczynę, matkę jego dziecka. Jego strata. Jeszcze będzie tego żałował. Nicolett sięgnęła po leżący na biurku notes - jej pamiętnik. Otworzyła go na ostatnim wpisie, tuż po rozstaniu z Rudzielcem. Atrament zmieszał się z łzami, tworząc nieczytelne plamy. Odwróciła kartkę, zamoczyła pióro w kałamarzu i zaczęła pisać.
1. Będę mieć cudownego syna, którego wychowam na odpowiedzialnego człowieka.
2. Jestem młoda i piękna.
3. Potrafię sama o siebie zadbać.
4. Nie każda miłość boli.
5. Jestem wartościową kobietą.
6. Mam cudownych przyjaciół, którzy mnie wspierają.
7. Rozstanie to nie koniec świata.
8. Jeszcze będę szczęśliwa.
9. Kocham mojego synka.
10. Ron to debil!
            Pisząc punkt dziesiąty uśmiechnęła się po raz pierwszy od dłuższego czasu. Była zadowolona ze swojego osobistego dekalogu. Ma własne mieszkanie (wystawiła Ronowi walizki za drzwi) i pracę. Reszta sama się ułoży. Poza tym zostanie mamą, dla dziecka warto żyć i cieszyć się każdą sekundą. Samotne macierzyństwo na pewno nie będzie łatwe, ale czego się nie zrobi dla własnego dziecka. Warto walczyć i nie poddawać się.
        Zza chmur wyjrzało nieśmiało słońce, co stanowiło miłą odmianę dla pochmurnego jak dotąd grudnia. Przyszła mama postanowiła wykorzystać ten fakt i wybrać się na spacer. Świeże powietrze dobrze zrobi jej i dziecku, a przy okazji zajdzie do sklepu po pomarańcze. Wychodząc z domu spotkała Charliego, który szedł do niej z wizytą.
        - Cześć, Nicolett. Wybierasz się gdzieś?
        - Witaj. - powitała go szczerym uśmiechem. - Idę na krótki spacer do sklepu po pomarańcze. Potowarzyszysz mi?
        - Chętnie. - ruszyli w kierunku sklepu, mieszczącego się za parkiem. - Jak się czujesz?
        - Pytasz o dziecko czy stan psychiczny?
        - Oba.
        - Z dzieckiem wszystko dobrze. Stan psychiczny trochę gorzej, ale nie daję się. Nie jest łatwo. Ale co zrobisz, nic nie zrobisz.
        - Nicolett jest mi naprawdę przykro, że wszystko tak się potoczyło. Chcę żebyś wiedziała, że możesz zawsze liczyć na moją pomoc. Gdybyś czegoś potrzebowała, na przykład pomoc przy większych zakupach, zawsze możesz zwrócić się do mnie.
        - Dziękuję. Wiem, że mogę na Ciebie liczyć. Czy Ron się kontaktował z Tobą?
        - Tak i dlatego tutaj jestem. Ron zatrzymał się u mnie. Chciałem żebyś dowiedziała się o tym ode mnie. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe. Jesteś moją dobrą przyjaciółką, a Ron to mój brat. Nie pochwalam jego decyzji, ale nie chcę także mieszać się w wasze sprawy. Postanowiłem pozostać neutralny.
        - Charlie, nie mam Ci tego za złe. Nawet rozumiem Twoją decyzję. Pewnie na Twoim miejscu postąpiłabym dokładnie tak samo jak Ty. Nie chcę aby relacje moje z Ronem były powodem do jakichkolwiek nieporozumień między wami. Po prostu nie wyszło nam. Takie sytuacje zdarzają się i nie zawsze można coś na to poradzić. Nie mam też pretensji do Hermiony.
        - Prawdę mówiąc, Hermiona zrobiła mu awanturę, Ginny też dołożyła swoje.
        - Widocznie zasłużył. - Nicolett, mimo nienajlepszej sytuacji, starała się zachować pogodę ducha. - A jak twoi rodzice?
        - Mama jest wściekła jak osa, tata stara się ją pocieszać jak tylko może. Pytali czy mogą Cię odwiedzić. Bardzo chcą Cię poznać, bo w Święta Bożego Narodzenia nie było okazji...
        - Oczywiście, że mogą. Nie powinni nawet o to pytać. Ja też bardzo chcę ich poznać. Eric powinien znać swoich dziadków.
        - Wybrałaś już imię?
        - Tak, wczoraj przeglądałam kalendarz i uznałam, że to będzie najlepsze imię.
        - Eric... bardzo ładne. A co z nazwiskiem?
        - W obecnej sytuacji zdecydowałam się na moje nazwisko. Oczywiście Ron, jeśli będzie chciał, będzie mógł utrzymywać kontakt z dzieckiem. Ale między nami wszystko definitywnie skończone. A co słychać u Ciebie, Charlie?
        - Po staremu, chociaż dostałem ostatnio bardzo interesującą ofertę zmiany pracy.
        - Naprawdę? Opowiadaj co to praca, która jest ciekawsza od pracy ze smokami!
        - Tego nie powiedziałem, ale na pewno dostarczy mi sporo wrażeń. - Charlie uśmiechnął się. Profesor McGonagall, obecna dyrektor Hogwartu, zaproponowała mi posadę nauczyciela Opieki nad Magicznymi Stworzeniami.
        - Moje gratulacje! To wspaniała wiadomość! Kiedy zaczynasz?
        - Jeszcze nie podjąłem decyzji, a stanowisko jest do obsadzenia od września. Hagrid postanowił, że czas na emeryturę i polecił mnie, jako swojego zastępcę.
        - To miłe z jego strony. Jeśli chcesz znać moje zdanie to nie ma się nad czym zastanawiać. Praca ze smokami jest niezwykle ekscytująca, ale bądźmy szczerzy, coraz mniej opłacalna.
        - Właśnie o tę ekscytację chodzi. Nie wiem, czy odnajdę się w roli nauczyciela.
        - Nie dowiesz się tego, póki nie spróbujesz. Przecież zawsze możesz zrezygnować, jeśli nie spodoba Ci się.
        - Taa, smoki są mniej wymagające.
        - Argument pierwsza klasa. Charlie, nie marudź, powinieneś spróbować czegoś nowego. Opowiadałeś mi kiedyś, że jako uczeń pomagałeś Hagridowi w pracy gajowego.
        - Tak, ale on w Zakazanym Lesie znał mnóstwo dziwacznych stworzeń. Po prostu, trafił swój na swego.
        - Myślę, że podczas lekcji będziesz miał też do czynienia z dziwacznymi stworzeniami. Zabierz ze sobą Rona, będzie z niego idealny osioł.
        - Jeszcze tego mi brakowało. A co będzie z Tobą jeśli zdecyduję się wyjechać?
        - Nic. A co ma być? Wrócę do pracy. Mama obiecała, że pomoże mi w opiece nad dzieckiem. Chciałabym żeby Eric poszedł do Hogwartu. Przynajmniej miałabym pewność, że z Opieki nad \magicznymi Stworzeniami będzie miał zawsze Wybitny.
        - Chyba sobie żartujesz. Będę surowym nauczycielem! I żadne znajomości tutaj nic nie wskórają.
        - Oczywiście. - Nicolett uśmiechnęła się i weszła do sklepu. - Chyba jednak mam ochotę na mango.

***

        Hermiona otworzyła oczy i przez chwilę nie mogła zorientować się gdzie jest. Przetarła oczy a po ciele przebiegł ją zimny dreszcz. Chociaż miała na sobie gruby koc odczuwała zimno. Właściwie skąd się tu wziął ten koc? Rozejrzała się zdezorientowana i zdała sobie sprawę, że znajduje się w domu, który wynajmuje z dziewczynami. Sięgnęła szybko po komórkę i przejrzała skrzyknę z wysłanymi wiadomościami. Pusto. Żadnych wiadomości wysłanych, a tym bardziej otrzymanych. O co chodzi? Czy możliwe jest to, że miała po prostu zły sen? Spojrzała na zegar stojący obok schodów. Wskazówki pokazywały godzinę siedemnastą dwadzieścia.
        - W końcu się obudzałaś! - z łazienki na parterze wyszła jej przyjaciółka, Ginny.
        - Ruda, co Ty tutaj robisz?
        - Też się cieszę, że się widzę. Chciałam sprawdzić, jak się czujesz po wczorajszej kłótni z moim bratem. Ale widzę, że niepotrzebnie się martwiłam.
        - Przepraszam, to nie tak. Po prostu... długo tu jesteś?
        - Jakieś trzy godziny. Jak weszłam do domu to spałaś jak niemowlę przy włączonym telewizorze. Przyniosłam koc, bo wydawało mi się, że było Ci zimno.
        - Dziękuję.
        - Coś się stało? Blada jesteś.
        - Nie, nic. Miałam dziwny sen, który właściwie ledwo już pamiętam. Był tu może Draco?
        -Twój Książę Slytherinu od rana siedzi z Blaisem i moim ojcem w Norze. Zamknęli się w pokoju i debatują na temat jakiejś tajnej akcji Ministerstwa Magii. Nawet mama nie wrzeszczała na nich, że przynieśli pracę do domu. Sprawa musi być naprawdę poważna. Minęliście się, jak tylko Ty opuściłaś Norę, on się pojawił. Macie wyczucie.
        - Ah. No tak.
        - Hermiona, powiesz mi o co chodzi? - Ginny usiadła obok niej. - Zaczynam się martwić.
        - Śniło mi się, że Draco spotykał się z Astorią, a ja mu byłam potrzebna tylko do podpisania kontraktu z Panią Lumen April. Pamiętasz tę zwariowaną akcję w Paryżu, kiedy udawałam jego żonę?
        - Nie wiem czy mam Cię wyśmiać czy współczuć. - odparła Ginny, a Hermiona poczuła się oburzona. - Greengrass i jej rodzina po wojnie stracili całą fortunę i słuch po nich zaginął, a Ty przejmujesz się głupim snem, serio? Facet lata za Tobą od września, a Hermiona ciągle widzi gdzieś jakieś ale. Zaakceptuj w końcu ten fakt, że Draco się zmienił. Z resztą, co ja Ci będę tłumaczyć. Wracamy do Nory, o osiemnastej ma być kolacja. O nawet się nie rozpakowałeś. Świetnie. - Ginny wzięła niewielką torbę, którą Hermiona zostawiła w przedpokoju, gdy usłyszała płacz Ashley.
        - Nie chcę. A co z Ronem?
        - Jak zobaczył Draco to od razu zmył się do Rumunii. Wstawaj Ty leniwa istoto!
        - Jesteś bezczelna!
        - Może i tak, ale kocham Cię jak siostrę. I nie będę patrzeć bezczynnie jak zamartwiasz się z powodu idiotycznego snu.
        Nim Hermiona zdążyła wymyśleć jakąś adekwatną ripostę znajdowała się już na ganku domu Państwa Weasleyów. Ginny otworzyła drzwi i zaciągnęła pannę Granger do środka, który teraz wydawał się dziwnie pusty.
        - Wszyscy pojechali do domów?
        - Tak. Nie wspominaj mojej mamie nic o Ronie. Jest na niego wściekła. Po Nowym Roku mają zamiar odwiedzić Nicolett. Mamo, jesteśmy!
        - O dziewczynki, jak się cieszę. - z kuchni wyjrzała Molly. - Jak w pracy, Hermionko?
        - Och, fałszywy alarm. Dadzą sobie radę beze mnie.
        - Bardzo dobrze. Zaraz będzie kolacja, pomożecie nakryć mi do stołu?
        - Oczywiście! - przyjaciółki od razu zabrały się do pracy. Hermiona nakrywała do stołu, a Ginny pomagała swojej mamie przy pieczeni.
        - Może już skończą z tą debatą, siedzą tam cały dzień! - Molly fuknęła w stronę drzwi, gdzie najwyraźniej zaszyła się całą trójka.
        - A o co się rozchodzi? - zapytała Hermiona Panią Weasley.
        - Sprawy Ministerstwa, ale niestety nie chcieli uchylić nawet rąbka tajemnicy. Zaraz wykurzę myszki z ukrycia. Mam stary, sprawdzony sposób. Uczcie się, dziewczyny! - Molly podeszła do drzwi. - Arturze, kolacja na stole!
        - Czy ktoś tu powiedział słowo kolacja?
        Nie minęło nawet trzydzieści sekund a drzwi otworzyły się i pojawił się w nich Pan Weasley. Widząc to, Hermiona i Ginny roześmiały się w najlepsze.
        - Mamo, jesteś najlepsza!
        - Lata praktyki. - Pani Weasley również udzielił się dobry humor. Ten fakt bardzo ucieszył Rudą, bo Molly od rana chodziła bardzo smutna.
        - Ależ pięknie pachnie. - za Arturem wyszedł Blaise, a za nim Draco, który na widok Hermiony uśmiechnął się szeroko.
        - Cześć. - podszedł do niej. - Co Ty tutaj robisz?
        - Dostałam zaproszenie na kolacje. A Ty?
        - Siadajcie, kochani. - odezwała się Pani Weasley, nim Draco zdążył odpowiedzieć na pytanie Hermiony. Malfoy zajął miejsce obok byłej Gryfonki. Kolacja minęła w przyjemnej atmosferze, głównym tematem był ślub najmłodszej pociechy Molly i Artura. Ruda opowiadała o wymarzonej sukni, torcie i przyjęciu, a Diabeł starał się wszystko dokładnie zapamiętać. Draco nie przepuścił okazji do podśmiewania się z przyjaciela i skomentował, że nigdy na żadnej lekcji nie był tak skupiony.
        - Ależ Ty zabawny jesteś. - Blaise postanowił się odegrać. Nie byłby sobą, gdyby przepuścił taką okazję. - Zobaczymy, co będzie jak Ty będziesz się żenił z Hermioną.
        - Spokojnie, Blaise, ja tak łatwo nie dam się zaciągnąć do ołtarza. - odezwała się Granger.
        - To dobrze, lubię wyzwania. - Draco uśmiechnął się jak na prawdziwego Ślizgona przystało i pod stołem złapał ją za rękę.
        Kilka godzin później, gdy dochodziła dwudziesta trzecia, Hermiona leżała  na wygodnej kanapie, przytulona do Malfoya. W kominku trzaskał wesoło ogień, a Greengrass (na szczęście) nigdzie nie było. Jednak to był tylko głupi sen. Każde z nich było pogrążone we własnych myślach, które przy bliższym rozpoznaniu dotyczyły tego samego. Draco lekko masował ją po ramieniu, co bardzo podobało się młodej kobiecie.
        - Zostaniesz u mnie? - zapytał po dłużej chwili milczenia.
        - Na jedną noc mogę zostać. - Granger przystała na jego propozycję, bo naprawdę tego chciała.
        - Nie proponuję jednej nocy. Zostań u mnie na zawsze.
        - Jeśli to są oświadczyny to wypadły dosyć kiepsko.
        - Wszystko w swoim czasie, wredna istotko. - odpowiedział a Hermiona podniosła się na ramieniu tak, że patrzyła mu prosto w oczy.
        - Draco, odpowiedź mi szczerze na jedno pytanie. Czy naprawdę zależy Ci na mnie?
        - Najbardziej na świecie. Dobrze wiesz, że od dawna mi się podobasz. W tej kwestii nic się nie zmieniło. Może tylko to, że z dnia na dzień kocham Cię coraz bardziej i wiem, że tylko z Tobą chcę spędzić resztę mojego życia. Nie znam drugiej takiej upartej, małej złośnicy jak Ty, która zawładnęła całym moim życiem.
        - Jesteś szalony.
        - Raczej zakochany, ale dla Ciebie mogę być i szalony. - pogłaskał ją po policzku.
        - Skoro mam u Ciebie zostać na noc... a potem zobaczymy...co powiesz na kąpiel? - Hermiona przygryzła seksownie wargi.
        - Dwa razy nie musisz mi powtarzać. - Draco zerwał się z kanapy i porwał dziewczynę na ręce. Swoje kroki skierował do łazienki. Było to duże kwadratowe pomieszczenie. Na przeciwko drzwi znajdowało się okno, zasłonięte białą firanką. Po lewej stronie od okna stała niewielka szafka z czystymi ręcznikami. Po prawej stronie od okna, w rogu łazienki był prysznic. Obok niego znajdowała się umywalka, lustro i toaleta. Na środku pomieszczenia wbudowana z podłogę, niczym jacuzzi, znajdowała się ogromna wanna. http://www.lazienkowy.pl/galeria-lazienek/obrazki/max/4224.jpg
        - Mogę wybrać płyn do kąpieli? - zapytała, gdy Draco postawił ją na podłodze.
        - Oczywiście. Ja nawet nie wiem, jakie są. Gretel je kupiła. - wyjaśnił i odkręcił kran, z którego popłynęła ciepła woda. Hermiona wybrała czekoladowy płyn i wlała troszkę do wanny. Po chwili zaczęła powstawać gęsta piana.
        - Pięknie pachnie. - Hermiona zachwyciła się zapachem delikatnego płynu do kąpieli, który wypełnił pomieszczenie.

+18 

        - Ty jesteś piękna. - Draco przysunął się do Hermiony i delikatnie pocałował w odsłoniętą część szyi. Dziewczyna zamruczała niczym prawdziwa kocica i bez wstępnych ceregieli zaczęła majstrować przy guzikach jego koszuli, rozpinając jeden po drugim, aż w końcu osiągnęła swój zamierzony cel i koszula wylądowała gdzieś na podłodze. Przejechała równo przyciętymi i zadbanymi paznokciami po jego wyrzeźbionym brzuchu, co bardzo spodobało się Malfoyowi. Nie miał zamiaru pozostać w tyle i również ściągnął, a właściwie to zerwał z niej jej ulubiony sweterek, który wylądował nieopodal koszuli. Zaczęli się całować, najpierw delikatnie i subtelnie, tylko po to, żeby po chwili zatracić się w namiętności. Draco jedną ręką trzymał dziewczynę w pasie, a drugą masował jej pierś przez biustonosz, który coraz bardziej go irytował. Odnalazł zapięcie i zwinnym ruchem pozbył się mało potrzebnej części garderoby. Natychmiast odnalazł ustami, to czego pragnął i zaczął delikatnie ssać i przygryzać. Hermiona była mu wdzięczna, że ją przytrzymywał, w przeciwnym razie upadłaby na podłogę.
        - Ściągaj spodenki i siadaj na brzegu wanny, maleńka. - wyszeptał jej do ucha i sam zabrał się za ściąganie własnych spodni. Gdy pozbył się dolnej części garderoby (Hermiona aż dostała rumieńców) wszedł do wanny i przysunął się do panny Granger, która spełniła jego polecenie. Zaczął całować ją po brzuchu i udach.
        - Połóż się. - popchnął ją delikatnie i zanim dziewczyna zdążyła cokolwiek powiedzieć, odchylił jej czarne majtki i pocałował ją w najczulszy kobiecy punkt. Hermiona głośno jęknęła, co bardzo spodobało się Malfoyowi do tego stopnia, że postanowił kontynuować rozpoczętą czynność. Jedną ręką trzymał ją w pasie a drugą masował jej piersi. Panna Granger wiła się z rozkoszy, a dzięki zimnej podłodze nie oszalała do reszty.
        - Draco, możemy już... - wyjąkała.
        - Jak sobie życzysz. - Chłopak ostatni raz ją pocałował w podbrzusze i przyciągnął do siebie. Hermiona zanurzona do połowy ciała w ciepłej wodzie usiadła na byłym Ślizgonie, który wszedł w nią jednym silnym pchnięciem. Granger oparła głowę o jego ramię pozwalając aby całował ją po szyi.
        Kochali się namiętnie, obsypując pocałunkami wzajemnie swoje ciała. Gdy Hermiona doszła wykrzykując jego imię, Draco przez chwile drażnił się z nią jeszcze, ale sam był już u kresu wytrzymałości. Doszedł w niej i jeszcze nigdy wcześniej nie czuł się tak szczęśliwy i spełniony.
        - Kocham Cię. - mruknęła resztami sił Hermiona, gdy zmęczeni leżeli w jego łóżku. Zanim Draco jej odpowiedział, dziewczyna smacznie już spała.


***

        Nazajutrz bladym świtem Narcyza Malfoy szła przez rozległy ogród ku Malfoy Manor. Wizyta wcale nie napawała jej radością, ale musiała zabrać kilka osobistych rzeczy, których nie wzięła podczas wyprowadzki stąd. Szczerze liczyła, że Lucjusz jest już w pracy i unikanie rozmowy z nim, która i tak zakończyłaby się kłótnią. Na wszelki wypadek pożyczyła od Harry'ego Pelerynkę-Niewidkę. Nie umiała racjonalnie wytłumaczyć dlaczego to zrobiła. Po prostu miała przeczucie, że jej się przyda. Zbliżając się do wyniosłej posiadłości zauważyła, że przed głównym wejściem Lucjusz kłóci się z jakąś kobietą. Korzystając z okazji bardzo szybko narzuciła na siebie Pelerynkę-Niewidkę. Lucjusz do tego stopnia był zaabsorbowany ostrą wymianą zdań, że niczego nie zauważył. Narcyza z takiej odległości nie była w stanie nic usłyszeć ani tym bardziej rozpoznać kobiety. Lekko zgarbiona, z uwagi na swój wysoki wzrost, podeszła cichutko, niczym myszka, do niewielkiego świerka, skąd miała bardzo dobry punkt obserwacyjny. Prawie zemdlała, gdy okazało się, że tajemniczą kobietą jest Astoria Greengrass. Im więcej Narcyza dowiadywała się z rozmowy, tym z większym trudem powstrzymywała się przed rzuceniem Avady.
        - Załatw to! - wrzasnęła na cały głos zdenerwowana Astoria i teleportowała się, Lucjusz rzucił jeszcze siarczyste przekleństwo, po czym wszedł do domu i z całej siły trzasnął drzwiami. Narcyza przez jakiś czas nie mogła ruszyć się z miejsca. Każdy jej mięsień był napięty do granic możliwości.
        - Zabiję Cię, suko! - powiedziała na cały głos. Nie przejmowała się tym, że Lucjusz może ją usłyszeć. Wycofała się do końca posesji, zdjęła Pelerynę-Niewidkę i teleportowała się pod drzwi niewielkiego domku na obrzeżach Londynu. Zadzwoniła dzwonkiem kilka razy nim usłyszała po drugiej stronie ruch.
        - Narcyzo, czym zasłużyłam sobie na tę poranną wizytę. - była dziennikarka Czarownicy starała się stłumić ziewnięcie.
        - Rito, nadszedł czas abyś spłaciła swój dług. 

-------------------
Przepraszam, że tak długo. Dziś przez pół dnia walczyłam z bólem głowy. Dopiero po 16 poczułam się na tyle dobrze żeby wstać z łóżka. 
Pamiętam także o świątecznej miniaturce. Niestety nie dałam rady jej napisać. Dzień przed Wigilią spotkała mnie bardzo przykra sytuacja i nie byłam na siłach aby cokolwiek pisać.