Harry
Potter pojawił się w Ministerstwie Magii o ósmej rano. Nie był tym faktem
specjalnie uradowany, ale z drugiej strony zżerała go ciekawość. Wczoraj późnym
wieczorem dostał list od Malfoy’a z dość jasnymi instrukcjami, do których się
zastosował. Skierował swoje kroki do gabinetu Zabini’ego. Chłopaka swojej byłej
dziewczyny. Wbrew wszystkiemu, kibicował im szczerze, bo widział, że Ginny jest
szczęśliwa.
- Cześć, Blaise. – Potter zajrzał do
biura byłego ucznia Domu Węża.
- No witam. Nie żebym się nie cieszył,
że Cię widzę ale co Ty robisz tak rano w Ministerstwie?
- Wczoraj wieczorem dostałem list od
Draco o treści, tu cytuję „Potter, bez zbędnego pierdolenia i marudzenia, masz
być jutro rano o ósmej w Ministerstwie Magii, w gabinecie Blaise’a”. Więc
jestem.
- To siadaj. – Blaise wskazał mu fotel.
– Draco, nie należy do rannych ptaszków, więc sobie poczekasz.
- O, Potter, dobrze, że już jesteś. -
do gabinetu, niczym burza, wpadł Draco.
- A jednak nie. - mruknął Blaise.
- Dobrze, że jesteśmy w komplecie.
Potter, kiedy zaczynasz pracę w Ministerstwie?
- Po Nowym Roku.
- A nie można tego przyśpieszyć?
- Nie bardzo, wciąż jestem nauczycielem
w Hogwarcie. A przy okazji, za trzy godziny zaczynam lekcje i McGonagall udusi
mnie jak się spóźnię. Mam nadzieję, że nie wezwałeś mnie tu po to, aby zadać mi
to pytanie.
- Oczywiście, że nie. Chcę żebyś, wraz
z Aurorami, których wybierze Blaise, odnalazł rodziców Hermiony.
- Co proszę?? - wykrzyknęli
jednocześnie Harry i Blaise.
- To, co słyszeliście. Kilka tygodni
temu byli gośćmi w moim hotelu. Na początku, ich nie poznałem, ale Hermiona
pokazała mi zdjęcie.
- Ona o tym wie? - zapytał Blaise. -
Albo Ginny?
- Nie, nikt poza nami o tym nie wie.
- Draco, to czyste szaleństwo. Nawet
jeśli ich widziałeś, to nie mamy pojęcia, gdzie są teraz. Poza tym, już
rozmawiałem z Hermioną o tym. Ciężko jest odwrócić zaklęcie, to może nieść ze
sobą bardzo poważne konsekwencje.
- Wiem tyle, że z okazji rocznicy ślubu
postanowili zwiedzić Francję i Belgię. Rozesłałem już do wszystkich moich
hoteli ich dane, jeśli w którymś się zatrzymali, będziemy o tym wiedzieć.
- Dalej uważam to za szalony pomysł. -
powiedział Harry.
- Dlatego chcę żebyś Ty się tym zajął.
Ciężko mi to powiedzieć, ale nie znam lepszego Aurora od Ciebie.
- Lizus. - mruknął Blaise. - Poza tym,
Minister Magii Cię zabije, jak zobaczy kosztorys tej akcji.
- To już biorę na siebie, wszelkie
wydatki pokrywam ja. A nawet zapłacę podwójnie.
- Tu nie chodzi o pieniądze, tylko o
realne powodzenie tego planu.
- Potter, nie prosiłbym Cię o pomoc,
ale sytuacja jest wyjątkowa. Hermiona naprawdę tęskni za nimi, ale sama
utraciła już nadzieję. A ja nie mogę wybaczyć sobie, że stałem z nimi twarzą w
twarz i ich nie poznałem.
- Mam jeden warunek.
- Jaki?
-W razie niepowodzenia Hermiona nigdy
się o tym nie dowie.
- Zgadzam się.
Na znak porozumienia mężczyźni
uścisnęli sobie dłonie.
***
Charlie Weasley, z szerokim uśmiechem,
wszedł do gabinetu swojego brata. Ron jednak nie podzielał jego radości. Stał
oparty o parapet i tępo wpatrywał się w coś za oknem. Charlie zauważył, że w
koszu leży zmięte wydanie "Czarownicy". Egzemplarz, który miał ze
sobą dyskretnie schował do wewnętrznej kieszonki bluzy, którą miał na sobie.
Zrozumiał, że Rudzielec już wie.
- Cześć, brat!
- Mhmm. - mruknął Ron, nie spoglądając
na niego.
- Wpadłem na genialny pomysł. Dziś jest
piątek, więc każdy chce spędzić miło ten wieczór. Pomyślałem, że wpadniecie do
mnie z Nicolett. Ugotujemy razem coś dobrego, a potem obejrzymy jakiś film.
- Nie mam ochoty, ale pewnie Nicolett
się zgodzi. Życzę miłego wieczoru.
- Nie będzie miły bez Twojej osoby. Nie
daj się dwa razy prosić.
- Powiedziałem już, że nie mam ochoty.
- Coś się stało? Pokłóciliście się?
- Nie.
- Ron, nie zachowuj się jak dziecko i
powiedz o co Ci chodzi!
- Wiedziałeś, że Hermiona jest z
Malfoy'em?
- Obiło mi się o uszy, że się
spotykają. Nie wiem natomiast, czy są parą.
- Na pewno są. W końcu on jest bogaty,
może dać jej wszystko. Nie to co ja, Ron nieudacznik.
- Odbiło Ci? Jak możesz tak mówić o
Hermionie? Dobrze wiesz, że ona nie jest materialistką.
- To dlaczego woli tę fretkę ode mnie?
To proste, on jest miliarderem.
- Miliarderem czy nie, nie powinno Cię
to interesować z kim ona się spotyka. Jest dorosłą i ma prawo do własnych
wyborów. Masz cudowną dziewczynę, która jest z Tobą w ciąży! Opamiętaj się, bo
ją stracisz. Myślałem, że Hermiona jasno dała Ci do zrozumienia, że kocha Cię
jak brata. A Ty dalej swoje, od tylu lat!
- Nicolett skarżyła się na mnie?
- Nie musiała. Sam widzę, co się z Tobą
dzieje. Zachowujesz się jak idiota. Zamiast dbać o matkę swojego dziecka, Ty
rozpamiętujesz dziewczynę, która nigdy z Tobą nie będzie. Zrozum to w końcu,
Hermiona spotyka się z Draco.
- Przecież on wyzywał ją od szlam!! To
ja, uspokajałem ją i pocieszałem, gdy po raz kolejny płakała przez niego! Już o
tym zapomniała?
- Ludzie się zmieniają, Ron. Widocznie
Hermiona i Draco, postanowili się pogodzić. Musisz uszanować jej decyzję. A jeśli
naprawdę Ci na niej zależy, to powinieneś cieszyć się jej szczęściem.
- Szczęściem. - prychnął Rudzielec. - A
może szczęście już się nie liczy.
- Myślałem, że odnalazłeś swoje szczęście
przy Nicolett. Tym bardziej, że będziecie rodzicami. Szkoda mi Ciebie, Ron. Ale
najbardziej szkoda mi Nicolett, dziewczyna nie jest niczemu winna, a cierpi najbardziej.
Kiedyś byłeś inny, widziałem, że zależy Ci na niej. Radzę Ci, zacznij się nią interesować,
inaczej odejdzie od Ciebie. Może się obrazisz za to, co powiem ale nie zasługujesz
na nią, Ron. To wspaniała dziewczyna i widać, że Cię kocha. Zastanów się nad tym.
Charlie odwrócił się i opuścił gabinet Rona,
zostawiając go jeszcze bardziej zdenerwowanego.
***
Ginny Weasley wróciła w wyjątkowo
dobrym humorze z pracy. Piątek. A piątek oznaczał (przynajmniej w jej
przypadku), że zaliczy dobrą imprezę w klubie swojego chłopaka. Dochodziła
godzina szesnasta, więc miała ponad cztery godziny na odświeżenie się i
skompletowanie odpowiedniego stroju. Wesoło nucąc pod nosem najnowszy przebój,
który górował na pierwszych listach hitów, weszła do domu. Od razu zauważyła
się, że coś jest nie tak. Na kanapie siedziała przygarbiona Ashley. Nieobecnym
wzorkiem patrzyła się w telewizor, gdzie akurat Justin Bieber wył do mikrofonu,
niczym kocica w czasie rui.
- Na święte gacie Merlina! Ashely,
wyłącz tę imitację faceta!
- Co takiego? - dopiero na dźwięk
podniesionego tonu głosu Rudej, siostra Draco powróciła do rzeczywistości. - O
losie. - szybko zmieniła kanał. - Nawet nie zauważyłam, co leci w telewizji. Po
prostu zamyśliłam się.
- Właśnie tak myślałam. Co się dzieje?
- Nic szczególnego. Mam parę spraw,
które muszę jak najszybciej sobie przemyśleć i poukładać. A czas mnie nagli.
- Jeśli mam być szczera, to pierwszy
raz widzę Cię w takim stanie. Mogę Ci jakoś pomóc? W końcu, co dwie głowy to
nie jedna.
- Nie, Ginny. Dziękuję, ale nie chcę zawracać
Ci głowy. Dopiero wróciłaś z pracy, na pewno jesteś głodna. Poza tym dziś jest
piątek, a każda z nas wie, co to dla Ciebie oznacza.
- Daj spokój, gadasz jak moja matka. -
Ginny zdjęła kurtkę i rzuciła ją niedbale na stojący obok fotel. - Zobacz, z
salonu widzimy kuchnię. Teraz grzecznie do niej pójdziemy. Ja odgrzeję sobie
coś do jedzenia a Ty mi wszystko opowiesz. Poza tym, Blaise będzie na mnie zły,
kiedy dowie się, że siostra jego najlepszego przyjaciela jest smutna, a ja z
tym nic nie zrobiłam.
- A Draco będzie zły, że głodzę
dziewczynę jego najlepszego przyjaciela. Poza ty, ja wcale nie jestem smutna.
- Oczywiście, a świnie latają. Na
Merlina, za dużo ostatnio chyba przebywam w towarzystwie Hermiony i podłapałam
od niej sporo mugolskich powiedzonek. A tak w ogóle to gdzie jest nasza pani
Malfoy?
- Pojechała do pracy zawieźć jakieś
dokumenty. Niedługo powinna wrócić.
- Zawiodłam się, już myślałam, że
spędza czas ze swoim mężem. - Ginny wyjęła z lodówki produkty potrzebne do
przygotowania szybkiego i zdrowego obiadu.
- Hermiona całkiem nieźle się wkręciła
w tę akcję. - zachichotała Ashley. - Do tego stopnia, że wychodząc do pracy
wciąż miała na palcu pierścionek zaręczynowy i obrączkę.
- Ciekawe kiedy się zorientuje, że ich
nie zdjęła.
- Moim zdaniem nie prędko.
- Dobra, dobra. Hermiona i Draco to
urocza parka ale zostawmy ten temat na później. Mów, co się dzieje.
- Gdyby to było takie proste. –
westchnęła Ashley. – Ginny, odpowiedź mi szczerze na pytanie. Chciałaś kiedyś
uciec daleko stąd i zostawić wszystko za sobą?
- Żeby to nie raz. Co nakłoniło Cię do
takich rozmyślań?
- Samo życie, moja kochana. Czuję, że
to, co jest między mną a Jacobem wypala się. Jesteśmy z dwóch różnych światów,
i nie mam na myśli tutaj pochodzenia. Chodzi mi, że zaczęliśmy się mijać. Jego
pochłonęła praca, od rana do wieczora siedzi w swoim biurze i pracuje. Mówi, że
robi to wszystko dla naszej wspólnej przyszłości. Żeby żyło nam się lepiej i
niczego nie brakowało. Jest bardzo poukładany, plan dnia realizuje zawsze do
końca. Liczy się dla niego każda sekunda. A ja...lubię czasem zaszaleć, zrobić
coś spontanicznie. Mimo wszystko, jestem z Malfoy'ów i we krwi mam tendencję do
bycia lekko szaloną osobą.
- Z tym lekko to przesadziłaś. -
uśmiechnęła się Ginny.
- Tak, wiem. Wszyscy patrzą na nas jak
na idealny związek, niczym z obrazka. Problem w tym, że ja tak nie uważam. Dla
mnie nie jest idealne widywać swojego narzeczonego raz na dwa tygodnie. I
kolejna sprawa to ślub. Jesteśmy zaręczeni od kilku lat, ja mam dwadzieścia
siedem lat, Jacob ma trzydzieści. W tym wieku większość osób ma już założone
rodziny, a Jacob nawet nie chce o tym słyszeć. W kółko tylko praca, praca i
praca. A jego rodzice i moja mama naciskają na ślub coraz bardziej. Im bardziej
oni naciskają, tym bardziej ja mam ochotę stąd uciec. Czuję się jak wilk
uwięziony na łańcuchu, który tęskni za wolnością. Na łańcuchu, który z dnia na
dzień coraz bardziej się zaciska.
- Ashley, Ty nie chcesz tego ślubu. -
bardziej stwierdziła, niż zapytała, Ginny.
- To nie jest tak, że ja nie chcę.
Wciąż kocham Jacoba, ale czuję się więźniem we własnym związku. Mamy trochę
inne poglądy na świat.
- Trochę Cię rozumiem. Jakiś czas temu
byłam w podobnej sytuacji z Harry'm. Kochałam go bardzo, ale byliśmy jak ogień
i woda. On chciał czegoś zupełnie innego niż ja. Im częściej myślałam o
rozstaniu, tym większe miałam wyrzuty sumienia. Każdy oczekiwał, że wyjdę za
Harry'ego, bo tak po prostu miało być. Nikt nie pytał o moje zdanie, czego ja
chcę. Chyba domyślasz się, że nasze rozstanie było sporym szokiem dla
wszystkich. Trochę czasu minęło, zanim ludzie się z tym pogodzili i przeszli do
porządku dziennego. Najgorzej było z moją mamą, strasznie to przeżyła. Ale
teraz uwielbia Blaise'a i nie wyobraża sobie przy mnie nikogo innego.
- Tylko Ty i Harry dalej utrzymujecie
przyjacielskie kontakty, mimo wszystko. U mnie tak nigdy nie będzie. Jeśli
zdecyduję się odejść od Jacoba muszę liczyć się z tym, że już nigdy więcej go
nie zobaczę.
- A jesteś gotowa wziąć
odpowiedzialność za swoją decyzję i liczyć się z ewentualnymi konsekwencjami?
- Nie mam pojęcia. Naprawdę, nie wiem ,
co powinnam zrobić. Nie wiem jaką mam podjąć decyzję. Kocham Jacoba i nie chcę
go skrzywdzić, ale jednocześnie czuję się nieszczęśliwa. Głupie, prawda?
- To nie jest głupie, nawet tak nie
myśl. Po prostu, musisz się zastanowić jakie znaleźć rozwiązanie w tej sytuacji
i koniecznie podejmij mądrą decyzję. Taką, która przede wszystkim będzie dobra
dla Ciebie. Moim zdaniem, w takich sytuacjach należy być troszkę egoistą. Bo
gdy podejmiesz złą decyzję, jej konsekwencje będziesz odczuwać do końca swojego
życia.
- Ginny, obawiam się, że niezależnie
jaką podejmę decyzję, to będzie ona miała negatywne skutki. Dla mnie, Jacoba i
moich bliskich.
- Nie nastawiaj się z góry na
katastrofę. Ja wierzę, że podejmiesz decyzję możliwą z najlepszych. Jesteś w
końcu z rodu Malfoy’ów.
- A wiesz, że to może oznaczać tylko
kłopoty.
- Malfoy’owie i kłopoty? No kto by
pomyślał. – zażartowała Ginny. – A wiesz, że... – Ruda przerwała, bo drzwi do
ich domu otworzyły się z hukiem.
- ZABIJĘ TĘ SUKĘ!!! CO ZA WREDNA I
PODSTĘPNA ŻMIJA!!! – do domu niczym burza wpadła wściekła Hermiona.
- Miona, co się stało? – zapytała
zdezorientowana Ashley.
- CHCESZ WIEDZIEĆ, CO SIĘ STAŁO? JUŻ JA
CI POWIEM CO SIĘ STALO! – pana Granger rzuciła gazetę na stół w kuchni. – TO
SIĘ STAŁO!
- Hermiona Granger i Draco Malfoy
spędzają romantyczne... o jak miło, gratuluję Miona. – Ruda, jak zawsze
znalazła pozytywne strony sytuacji.
- MIŁO? O CZYM TY MÓWISZ? WIESZ, ŻE
WSZYSCY PRACOWNICY SZPITALA TO PRZECZYTALI? KAŻDY MYŚLI, ŻE POLECIAŁAM NA
MALFOY’A DLA KASY!!! ZABIJĘ JĄ! JESZCZE NIE WIEM JAK, ALE JĄ ZABIJĘ!!! I
TWOJEGO BRATA TEŻ! TO BYŁ JEGO POMYSŁ!
- Hermiona, powiedz mi na spokojnie, o
co chodzi? Krzyczysz na cały głos, a ja nie wiem o co chodzi.
- Ashley, autorką tego artykułu jest
czarownica Rita Skeeter. Dziennikarka. Swojego czasu nieźle namieszała mi,
Hermionie, Harry’emu i mojej rodzinie. Ona żyje sensacjami i plotkami, które w
większości sama tworzy.
- W takim razie, Hermiona, nie przejmuj
się. Skoro jej artykuły nie są oparte na prawdzie, nikt jej nie uwierzy.
- Za późno, Ashley. – Hermiona
uspokoiła się na tyle żeby usiąść. – Jak wspomniała Ginny mieliśmy wątpliwą
przyjemność mieć z nią do czynienia. Przepraszam Was za tę awanturę, ale nie
wytrzymałam. W pracy myślą, że jestem jakąś łatwą panienkę.
- Hermiona, nawet tak nie myśl! Każdy,
kto Cię zna, dobrze wie, że taka nie jesteś. Nigdy nie spotkałam osoby o tak
dobrym i uczciwym sercu jak Twoje.
- Właśnie. - dodała Ginny. - Twoi
prawdziwi przyjaciele o tym wiedzą i nigdy nie uwierzę w te głupoty, które
wypisała ta czarownica.
- Dziękuję dziewczyny za pocieszenie.
Macie racje, nie powinnam sie tak przejmować tym, co napisała ta jędza. Dobrze,
że ta klienta Draco jest mugolem, chociaż ona tego nie przeczyta.
- Miona, jeśli wspomniałaś o moim
bracie, to mam dla Ciebie dobrą radę. Draco już nie raz padł ofiarę pomówień w
prasie, jednak zawsze wychodził z takich sytuacji obronną ręką. Myślę, że
powinnaś z nim porozmawiać i razem uzgodnicie, co zrobić z tym fantem. Moim
zdaniem pisanie takich głupot nie może jej ujść na sucho.
- Problem z tym, że ona czuje się
bezkarna. – dopowiedziała Ruda. – Wystarczy zobaczyć, jakie głupoty napisała w
biografiach Harry’ego i Profesora Dumbledore’a.
- Szuja. – mruknęła Hermiona. –
Dziewczyny, przepraszam Was ale ja pójdę na górę. Jutro mam na szóstą i chyba
położę się wcześniej. Dziękuję za rozmowę. A Ty, Ginny, baw się dobrze na
imprezie z Blaise’m.
- Dzięki, Mionka. Nie wiem jak wy, ale
ja zaczynam weekend za trzy godziny!
Hermiona Granger uśmiechnęła się i
skierowała kroki do swojej sypialni. Dzień się nie skończył a ona już miała go
serdecznie dość. Usiadła na sporym łóżku i ukryła twarz w dłoniach. Dlaczego
zawsze obrywała po tyłku, gdy starała się komuś pomóc. I jak być tu dobrą
osobą? Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że wciąż ma na palcu pierścionek
zaręczynowy i obrączkę. Powoli zdjęła biżuterię i obejrzała ją dokładnie, chyba
pierwszy raz odkąd Draco „został jej mężem”. Trochę znała się na takich
błyskotkach (głównie za sprawą Ginny) i oceniła, że chłopak wydał na to
fortunę. Źle się z tym czuła i postanowiła, że przy najbliższej okazji zwróci
mu wszystko. Uznała też, że ograniczy kontakty z Draco do minimum. Tak będzie
lepiej, wystarczy jej atrakcji. Tylko nie potrafiła zrozumieć dlaczego, to
głupie serce płakało z tęsknoty za chwilami, kiedy "była panią
Malfoy".
-------------
Zgodnie z obietnicą jest rozdział. Teraz uciekam na zajęcia, a wieczorem nadrobię zaległości na Waszych blogach.
Dziękuję Wam za wszystko. :)
W najbliższym czasie mam w planach utworzenie zakładki z informacjami na mój temat. Dostaję wiele takich samych pytań, więc uznałam, że zbiorę wszystko w jedno miejsce. Więc jeśli chcecie coś o mnie wiedzieć, to śmiało zostawiajcie pytania w komentarzu pod tą notką.
Pragnę także poinformować Was, że zostałam zaproszona do współtworzenia nowego Stowarzyszenia. Bardzo dziękuję za takie wyróżnienie i pamięć o mnie. :)
Clover.