Draco, niczym burza, wpadł do domu
swojej matki, Narcyzy, która ze stoickim dla siebie spokojem piła miętową
herbatę w salonie. Gdy jej ukochany jedynak wpadł do salonu, o mało nie
przewracając stolika z lampą, spojrzała na niego z mieszanką czułości i
pobłażliwości.
-
Synku, czesałeś się dzisiaj? - Narcyza odstawiła filiżankę na stolik.
-
To co napisałaś jest prawdą? - Draco odpowiedział pytaniem na pytanie, czego
jego matka bardzo nie lubiła. Młody Malfoy od razu się zreflektował. - Nie
czesałem się. Nawet jakbym to zrobił to nic to nie da.
-
Tak, to co napisałam jest prawdą. Po co miałabym zmyślać.
-
Gdzie oni są?
-
Zasnęli jakieś dwadzieścia minut temu. Za dużo wrażeń,
-
Ale są cali? Odzyskali pamięć?
-
Tak, Harry przywrócił im pamięć godzinę temu. Biedni, byli tacy zdezorientowani.
-
Ale jak to? Gdzie byli? Gdzie ich znaleźli? W ogóle kto ich znalazł?
-
Za dużo pytań, Kochanie. Harry jest w kuchni, on odpowie na wszystkie Twoje
pytania. Będziesz miał informacje z pierwszej ręki. - Narcyza wstała. - Chodź,
im szybciej z nim porozmawiasz tym szybciej zdecydujemy się, kiedy powiemy o
tym Hermionie. Musimy to bardzo dobrze przemyśleć. Zarówno dla niej, jak i dla
jej rodziców, będzie to spore przeżycie.
-
Masz rację. Cześć, Potter. - młody dziedzic przywitał się ze swoim dawnym
wrogiem. - Czego dopiero teraz dowiaduję się o odnalezieniu rodziców Hermiony?
I co oni robią u mojej matki?
-
A Ty czemu taki potargany? To zasługa Hermiony? - Harry od rana miał dobry
humor. - Dobra, już jestem poważny. - dodał, widząc rozłoszczoną minę Draco i
Narcyzę, która dusiła w sobie śmiech. – Zacznijmy od początku. Kiedy wcieliłeś
w życie swój szalony plan szczerze w ogóle nie wierzyłem, że to może się udać.
Odnalezienie kogoś, na kogo rzucono zaklęcie zapomnienia to jak szukanie igły w
stogu siana. Nie wspomnę już, że w tym przypadku chodziło o dwie osoby. Na
początku nie wiedziałem od czego zacząć, gdzie ich szukać. Postanowiłem
przeanalizować to, co powiedziała mi o nich Hermiona, kiedy wyruszyliśmy na
poszukiwanie Horkruksów. Na podstawie tych informacji ułożyłem plan działania i
kierunek poszukiwań. Najcenniejsze okazały się Twoje wskazówki na temat ich
podróży. Niestety ciągle krążyłem w kółko, trop co chwilę się urywał i szukałem
nowego punktu odniesienia. Jak w wielu sprawach los bywa przewrotny i
kompletnie zaskakujący. Co się okazało? Rodzice Hermiony od jakiegoś czasu byli
dla nas na wyciągnięcie ręki. Podczas ich podróży zakochali się w Wielkiej
Brytanii i postanowili przenieść się na stałe do Londynu.
-
Jaja sobie robisz. – Draco w końcu zdołał wydusić z siebie słowo.
-
Nie tym razem. Co lepsze, wynajęli mieszkania na Cherry Street.
-
Przecież to...
-
Otóż to. Dwie ulice dalej od domu, który Hermiona wynajmuje z dziewczynami.
Uważam, że wcześniej czy później by ich spotkała. Tak się stało, że to właśnie
Twoja mama spotkała ich wczoraj w parku. Zawiadomiła mnie i ściągnęliśmy ich
tutaj. Kilka godzin trwało zanim przywróciliśmy im pamięć. Był środek nocy więc
uznaliśmy, że z samego rana poinformujemy Ciebie i wspólnie zastanowimy się nad
najlepszym rozwiązaniem dla tej sytuacji.
-
Jak rodzice Hermiony zareagowali na to wszystko?
-
Zadziwiająco spokojnie. – westchnął Harry. – Są lekko skołowani, bo w końcu nie
pamiętają ostatnich sześciu lat. Jednego jestem pewien, nie są jeszcze gotowi
na spotkanie z Hermioną.
-
Dlaczego? Są na nią źli?
-
Nie, synu. – odezwała się Narcyza. – Takie spotkanie po latach dla nich i
Hermionki to będzie prawdziwy szok. Oni ostatni raz widzieli swoją córkę, kiedy
była jeszcze nastolatką, a teraz jest dorosłą kobietą. Z kolei, Hermiona żyje w
przekonaniu, że nie ma już szans na ich odnalezienie. Musimy ich do tego
spotkania bardzo dobrze przygotować. Jej rodzice mogą u mnie zostać tak długo,
jak to będzie potrzebne. Są tutaj bezpieczni. Myślę, że podczas naszej kolacji
po Nowym Roku będą już gotowi na spotkanie. Ja biorę na siebie rodziców
Hermiony, będę z nimi dużo rozmawiać i przygotuję ich na to spotkanie. Wasza
rola będzie polegała na przygotowaniu Hermiony.
-
Nie będzie to łatwe. – odezwał się Harry. – Sam przez pięć lat przekonywałem
ją, że powinna odpuścić.
-
Co nie zmienia faktu, że nie przestała o tym myśleć. – dodał Draco. –
Wspominała mi kiedyś o tym, że chce ich odnaleźć.
-
To już coś. Nie będzie to łatwe, ale poradzimy sobie. – Narcyza nie traciła
optymizmu.
-
Nie będzie to łatwe, ale teraz już nie mamy wyjścia. – Harry zaczął zbierać
dokumenty, które wypełniał przed pojawieniem się Draco. – Dziś Wigilia, co
zamierzacie?
-
Cóż, zjemy kolację z rodzicami Hermiony. I tak mieliśmy świętować we dwójkę. –
Narcyza uśmiechnęła się promiennie. – Przygotuję dodatkowe nakrycia. Skrzaty
przygotowały jedzenia na tydzień. Zostaniesz z nami?
-
Chciałbym, ale nie mogę, Pani Malfoy. Obiecałem profesor McGonagall, że jako
nowy nauczyciel pojawię się w Święta w Hogwarcie na kolacji. Zobaczymy się
pojutrze. Dacie sobie radę?
-
Tak, jasne. Jesteśmy w kontakcie, Potter.
-
Oczywiście. Wesołych Świąt. – Wybraniec pożegnał się i po chwili zniknął za
pomocą teleportacji.
-
Gretel, będzie dziś na kolacji?
-
Nie, pojechała z Jacobem do jego rodziców. Byli u mnie wczoraj rano, zjedliśmy
razem śniadanie. Tak się cieszę, że trafiła na takiego dobrego chłopaka. Ślub
tuż tuż, nie mogę się już doczekać. Kiedy wy mi tak wyrośliście? – spojrzała na
swojego syna z matczyną czułością. – Jadłeś coś dziś?
-
Jeszcze nie. – młody Malfoy dopiero teraz poczuł, że jest głodny.
-
Gwiazdko! – zawołała Pani Malfoy a obok niej pojawiła się skrzatka.
-
Co mogę dla Pani zrobić? – zadbana istotka ukłoniła się nisko.
-
Proszę, przygotuj bardzo duże śniadanie dla mojego syna.
-
Już się robi! – Gwiazdka ukłoniła się przez Narcyzą i Draco po czym znikła.
-
Widzę, że dobrze traktujesz skrzaty.
-
Oczywiście, że tak. To Twój ojciec był tyranem w domu, nie ja.
-
Wiem o tym. A co u niego słuchać?
-
Nie wiem i nie wiele mnie to interesuje. Od czasu mojej wyprowadzki i naszego
rozstania nie utrzymujemy kontaktów. Wiem tylko tyle, że spędza dużo czasu z
Greengrassami.
-
Są warci siebie. Tak w ogóle mamo uważaj, bo Hermiona jest przeciwna temu żeby
skrzaty służyły w domu czarodziejów.
-
Naprawdę? Ta dziewczyna ma złote serce. Masz wielkie szczęście.
-
Wiem, mamo. Każdego dnia jestem wdzięczny, że wybaczyła mi wszystko. Nie
wyobrażam sobie życia bez niej.
-
Może w takim razie, nie tylko ślub Gretel zbliża się wielkimi krokami?
-
Spokojnie, nie wybiegaj aż tak daleko w przyszłość. Wszystko w swoim czasie.
-
Rozsądnie, ale nie pozwól żeby ktoś Ci ją sprzątnął sprzed nosa.
-
Marny los tego, kto nawet o tym pomyśli.
-
Śniadanie dla Panicza. – Gwiazdka pojawiła się przy stole i postawiła na nim
suto zastawioną tacę. – Czy Gwiazdka może jeszcze coś zrobić?
-
Nie, dziękujemy. To wszystko. – odezwał się Draco i zabrał za jedzenie. – Mmmm,
pyszności.
-
Cieszę się, że Ci smakuje.
-
Czyli wychodzi na to, że to Ty odnalazłaś rodziców Hermiony. Jesteś
niesamowita, że chcesz jej pomóc.
-
Jeśli mam być szczera to czuję się trochę winna tej sytuacji. Gdyby nie
Sam-Wiesz-Kto, ta dziewczyna nigdy nie musiałaby posuwać się do ostateczności.
To tylko dowodzi jak bardzo kocha swoich rodziców i do jakich poświęceń jest
zdolna. Ciągle myślę o tamtych czasach, kiedy nasz świat był przepełniony złem.
-
Nie myśl o tym. Najważniejsze, że to minęło. Trzeba cieszyć się z tego, co jest
tu i teraz. – Draco postanowił zmienić temat. - O której jemy dziś kolację?
-
Pomyślałam, że dziewiętnasta będzie odpowiednią godziną. Państwo Granger wiedzą
o tym, że w tym roku spędzą Święta z nami. Powiedziałam im o tym wcześniej i
wydają się zadowoleni z tego pomysłu. Do naszej kolacji z Hermioną zostało
jakieś półtora tygodnia. Przez ten czas mam zamiar spędzić z nimi jak najwięcej
czasu na rozmowie. Musisz mi w tym pomóc, synku. Opowiesz im o Hermionie, co
robi, co lubi, jaka teraz jest. Ty ją znasz lepiej ode mnie. Są bardzo ciekawi
jak ich córka się zmieniła przez ten czas.
-
Postaram się jak najlepiej sprostać temu zadaniu, chociaż trudniejsze będzie
przygotowanie Hermiony do tego spotkania.
-
Dasz sobie radę. Na razie niech cieszy się świąteczną atmosferą. Za jakiś czas
jej życie obróci się o sto osiemdziesiąt stopni. I musimy być na to gotowi.
***
- Zmieniłaś się. Wypiękniałaś.
- Już to mówiłeś. – Hermiona siedziała
przy stole z Ronem i bez przekonania grzebała łyżką w misce z płatkami
owsianymi. Czuła się bardzo nieswojo. – Czemu przyjechałeś bez Nicolett?
- Magomedyk uznał, że powinna unikać magicznych środków
teleportacji a także nie przemęczać się bez potrzeby. Postanowiliśmy wspólnie,
że te Święta każde z nas spędzi ze swoją rodziną.
- Mhmm. – mruknęła panna Granger. –
Znacie już płeć dziecka?
- Jeszcze nie. Najwcześniej za miesiąc
poznamy. A co u Ciebie? Pracujesz jeszcze w Mungu?
- Tak. Nie mam zamiaru zmieniać pracy w
najbliższym czasie. Nie jest łatwa, ale daje mi sporo satysfakcji. A Tobie jak
się pracuje ze Smokami?
- Podobnie jak u Ciebie. Nie jest
łatwo, czasem niebezpiecznie, ale to satysfakcjonująca praca. Charlie mi dużo
pomaga.
- Hagrid byłby wniebowzięty gdyby był
na Twoim miejscu.
- Co jakiś czas na odwiedza, a raczej
Norberta.
- Norbert jest wciąż z Twoim bratem?
- Tak, ma się tam naprawdę dobrze.
Cieszę się, że spędzasz Święta w Norze. Jest prawie jak za dawnych czasów.
- To prawda.
- Kochani, zjedliście już? – do kuchni
weszła Pani Weasley. – Zaraz ma się pojawić cała nasza rodzina! Czas zabrać się
za ostateczne przygotowania do świątecznej kolacji!
Hermiona odetchnęła z ulgą na widok
Pani Weasley. Mogła w końcu, bez żadnej głupiej wymówki, uwolnić się od Rona i
jego przeszywającego na wylot wzorku. Poszła na górę obudzić Ginny, z nią
będzie czuła się raźniej w obecności jej brata. Miała dziwne przeczucie, że Ron
zmyśla na temat swojej dziewczyny. Jednak na chwilę obecną postanowiła nie
zaprzątać sobie tym głowy. Może mówił prawdę? Gdy Ruda doprowadziła się już do
stanu normalnego funkcjonowania (zajęło jej to niecałe dwie godziny)
przyjaciółki zabrały się za ubieranie choinki. W tym czasie Artur i Ron
układali stoły i krzesła. A Molly krzątała się w kuchni i zajmowała się
ostatnimi poprawkami świątecznych dań.
- Czemu nie zaprosiłaś Draco na Święta?
Ron dostałby po pysku za bezczelne gapienie się na Ciebie. – szepnęła Ruda, gdy
kończyły ubierać choinkę.
- Nic nie mów. Paskudnie się z tym czuję.
– Hermiona powiesiła ostatnią bombkę w kształcie piernika. – Poza tym,
proponowałam mu to. Ale już obiecał swojej mamie, że spędzi te Święta z nią.
Przechodzi teraz trudny okres. Ale opowiem Ci potem, jak będziemy same. Blaise
będzie?
- Tak. Powiedział, że zjawi się przed
siedemnastą. Wiesz, martwię się trochę. Ostatnio Blaise dziwnie się zachowywał.
Chodził taki zamyślony i nieobecny. Boję się, że chce mnie zostawić.
- Ginny, wróć po rozum do ślicznej
główki. Facet świata poza Tobą nie widzi, a Ty wymyślasz takie idiotyzmy!
Blaise kocha Cię, to widać.
- W takim razie, jak wytłumaczysz jego
dziwne zachowanie? Nigdy taki nie był.
- A pomyślałaś, że to ma związek z jego
pracą? Może ma jakieś trudne sprawy na głowie i zwyczajnie nie może przestać o
tym myśleć. Poza tym, macie zamieszkać razem od Nowego Roku. To chyba o czymś
świadczy! Nie proponowałby Ci wspólnego mieszkania, gdyby chciał zakończyć wasz
związek. Muszę Ci powiedzieć, że zaskoczyłaś mnie. Nie sądziłam, że aż tak Ci
na nim zależy. Zawsze myślałam, że do spraw miłosnych podchodzisz z większym
dystansem.
- Bo tak było, ale naprawę się w nim
zakochałam. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie czułam. Spotykamy się od czerwca,
a ja straciłam dla niego głowę. Kiedyś myślałam, że to co czułam do Harry’ego
to prawdziwa miłość, ale myliłam się. Uczucie do Blaise’a jest o wiele
silniejsze.
- Jestem przekonana, że on też darzy
Cię takim samym uczuciem. Nie martw się na zapas.
- Kochani, chodźcie się przywitać z
Georg’em i Angeliną! – zawołała Pani Weasley.
- O widzisz, chodź! – Hermiona
podniosła się z podłogi, na której siedziała i delektowała się zapachem
świątecznego drzewka. – Stęskniłam się za nimi. Ciekawe jaki kawał opowie nam
na powitanie Twój brat?
W tym roku przy świątecznym stole zasiadło bardzo dużo
osób – Artur, Molly, Bill, Fleur, Victoire, Dominique, Percy, Audrey, Molly,
Lucy, George, Angelina, Fred, Roxanne, Ginny, Balise, Hermiona i Ron*. Ku
rozpaczy panny Granger Ron usiadł naprzeciwko niej, co chwile posyłając jej
„rozbrajające” uśmiechy, które dziewczyna skrupulatnie ignorowała. Była
Gryfonka, mimo wszystko, czuła się wspaniale w towarzystwie osób, które są jej
najbliższe. Niestety, nawet to nie zastąpi jej własnych rodziców za którymi
tęskniła każdego dnia coraz bardziej. Zanim zdążyła pogrążyć się w
rozmyślaniach i całkowicie odpłynęła, Blaise wstał od stołu i poprosił
wszystkich o uwagę.
- Dziękuję. – zaczął swoją przemowę,
gdy gwar ucichł. – Moi Drodzy, mam przyjemność spędzać z wami pierwsze Święta i
bardzo się cieszę, że przyjęliście mnie tak ciepło. Czuję się jakbym był
członkiem waszej rodziny od dawna. Arturze, Molly... – zwrócił się do seniorów
rodu. – Macie najwspanialszą córkę na świecie. – pocałował Ginny w dłoń, a
Hermiona o mało nie zemdlała z wrażenia. Przeczuwała, co zaraz nastąpi, w
przeciwieństwie do Rudej, która (jak zawsze) była kompletnie rozkojarzona. –
Dziwię się jak taka cudowna istotka wytrzymuje z takim diabłem jak ja, ale to
tylko z jednych powodów dla których kocham ją ponad wszystko. – Blaise zrobił
krótką pauzę, po czym zwrócił się do Ginny. – Kochanie, znamy się od bardzo
dawna, nasze relacje nie zawsze były wspaniałe, ale liczy się to, co jest tu i
teraz. Jesteś najcudowniejszą kobietą na świecie i zrobię dla Ciebie wszystko.
Dlatego chcę zadać Ci bardzo ważne pytanie. – wyjął z kieszeni marynarki
czerwone pudełeczko i uklęknął przed nią. Pani Weasley miała łzy w oczach. –
Ginevro Molly Weasley, kocham Cię każdego dnia coraz bardziej i chcę z Tobą
spędzić resztę mojego życia. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją
żoną?
- Na Merlina... – Ruda nie potrafiła
powstrzymać łez. – Jesteś szalony, Blaise.
- Nie mniej niż Ty, Kochanie. –
uśmiechnął się Diabeł.
- Oczywiście, że zgadzam się, wariacie!
Tak bardzo Cię kocham! – Ginny przytuliła swojego narzeczonego, a wszyscy
zgromadzeni zaczęli bić gromkie brawa. Te Święta na pewno cała rodzina
Weasley’ów zapamięta na długo.
***
Krótko przed północą Hermiona
postanowiła zaczerpnąć świeżego powietrza i wyszła na ganek przed Norą.
Wszystkie dzieci już dawno poszły spać, a dorośli siedzieli w salonie i
rozmawiali na wszelkie tematy, oczywiście najgorętszym tematem było świeżo
upieczone narzeczeństwo. Panna Granger bardzo cieszyła się ich szczęściem i
życzyła im jak najlepiej, bo absolutnie na to zasługiwali. Z jednej strony, też
troszkę im zazdrościła. Przez krótką chwilę chciała być na jej miejscu i
przeżyć podobne zaręczyny. Może kiedyś...
- A tutaj jesteś. Wszędzie Cię
szukałem! – Ron usiadł obok niej na drewnianej ławce. Hermiona poczuła, że
wnętrzności przewracają jej się w środku.
- No i znalazłeś. Powinieneś pomyśleć
nad karierą detektywa. – odpowiedziała z nieukrywanym sarkazmem, czego Ron nie
zauważył.
- Może kiedyś, kto wie. Ale Ginny miała
dziś niespodziankę. Podejrzewałaś coś?
- Nie. – odpowiedziała patrząc w
rozgwieżdżone niebo. – Cieszę się, że tak dobrze im się układa. Zasługują na
to.
- Taaaaak, pomyśleć, że moglibyśmy być
na ich miejscu.
- Co? – Hermiona miała wrażenie, że
zaraz wybuchnie. – Coś Ty powiedział?
- Nic takiego... to co uważam. – Ron
poczuł się bardzo niepewnie nagłym wybuchem złości panny Granger. – Jeszcze nie
jest za późno...
- Ron, czy Ty upadłeś na głowę? O czym
Ty w ogóle bredzisz? Przecież między nami nic nie ma! Nie było i tym bardziej
nie będzie! Co to znaczy, że nie jest za późno? Masz dziewczynę do cholery,
która spodziewa się Twojego dziecka!
- Nie mam, zostawiłem ją. Pomyślałem,
że wtedy...
- Że co wtedy? Rzucę Ci się w ramiona i
pogratuluję jak wielkim debilem jesteś? Jak mogłeś jej to zrobić?! Teraz już
rozumiem dlaczego Charlie nie przyjechał na Święta. Został z nią, prawda?
- A czy to ważne?
- Przynajmniej Twój brat ma więcej
oleju w głowie, Ty pieprzony egoisto!
- Daj mi dojść do słowa! Kochałem Cię
od dawna, wiedziałaś o tym i mimo wszystko odrzucałaś moją miłość! Starałem się
tak bardzo, ale Ty ciągle mi powtarzałaś, że możemy się tylko przyjaźnić. I kto
tu jest egoistą?
- Jesteś bezczelny! – panna Granger
była już na skraju wytrzymałości.
- No tak, zawsze co złe to Ron!
Zapomniałem, że Ty gustujesz w blondynach, zwłaszcza w takich, co mają skrytki
pełne... – chłopak nie dokończył zdania, bo Hermiona wymierzyła mu siarczystego
policzka.
- Jak śmiesz tak do mnie mówić i
zarzucać mi bycie materialistką? Nie Twoja sprawa w kim gustuję, Ronaldzie!
- Co tutaj się dzieje? – na ganek
wyszła także Ginny, która chyba jako jedyna usłyszała ostrą wymianę zdań między
byłymi uczniami Hogwartu.
- Chcesz wiedzieć? Twój kochany i
wspaniały brat zostawił swoją ciężarną dziewczynę, którą teraz opiekuje się
Charlie. Myślał, że w ten sposób zbliżmy się do siebie. Mało tego, kiedy
uświadomiłam mu, że nigdy między mną a nim do niczego nie dojdzie nazwał mnie
egoistką i materialistką gustującą w blondynach!
- Ron! – Ruda spojrzała ze złością na
brata. – To prawda? Jak mogłeś zrobić to Nicolett? Ona nie zasługiwała na
takiego idiotę jak Ty!
- To co miałem z nią być, chociaż jej
nie kochałem?
- Było o tym wcześniej pomyśleć! –
dorzuciła chłodno Ginny. – Wstydź się. Chodź, Miona, pójdziemy do mojego pokoju
i spokojnie porozmawiamy.
Przyjaciółki minęły chłopaka, nie
zaszczycając go nawet jednym spojrzeniem. Przechodząc przez salon Ruda dała
znak Blaise’owi aby poszedł z nimi. Gdy znaleźli się w sypialni jedynej córki
Weasley’ów Hermiona rzuciła na pokój zaklęcie wyciszające.
- Co się stało? – zapytał Diabeł na
widok trzęsącej się ze złości Hermiony. Dziewczyna opowiedziała mu dokładnie
całe zajście, uwzględniając dzisiejsze prześladowanie przez Rona. Wspomniała
także o przeszłości, kiedy to wielokrotnie odrzucała jego starania.
- Kochanie, nie obraź się, ale zaraz
Twój brat dostanie w pysk.
- Daj spokój, Blaise. – Ginny powoli
się uspokajała. – Rozumu mu w ten sposób nie wbijesz do łba.
- Trudno mi odpuścić, kiedy on
potraktował tak tamtą dziewczynę i obraził moją przyjaciółkę!
- Ruda, ma rację. – Hermiona usiadła na
łóżku. – To nie jest żadne wyjście. Na Merlina, jak dobrze, że Charlie jest z
Nicolett. Musimy się z nim skontaktować.
- Racja. Z samego rana wyślemy do niego
sowę.
- Wybaczcie ale nie jestem w stanie w
tej chwili przebywać z nim pod jednym dachem. Wracam do Londynu.
- Jeśli mogę Ci coś doradzić, to zostań
do rana. – odezwała się Ginny. – Jak znikniesz teraz wszyscy to zauważą, a
wolałabym uniknąć takiej sytuacji. Mama tak bardzo chciała poznać Nicolett. To
będzie dla niej cios. Jutro rano i tak większość wraca do swoich domów. Ty też
wtedy powiesz, że musisz wcześniej być w Londynie, bo wzywają Cię do pracy albo
umówiłaś się z Draco. Coś się wymyśli.
- Chyba masz rację. – przytaknęła Hermiona.
– Pójdę pod prysznic a potem prosto do łóżka. Mam serdecznie dość wrażeń jak na
jeden dzień.
Z samego rana panna Granger pożegnała
się z rodzicami Rudej, tłumacząc że dostała pilną sowę ze szpitala. Następnie
szybko teleportowała się do domu, unikając przy tym spotkania z Ronem, który
jeszcze najprawdopodobniej spał. Gdy tylko przekroczyła próg usłyszała płacz
Ashley dobiegający z łazienki na parterze. Natychmiast pobiegła w tamtym
kierunku, zastała ją siedzącą na podłodze przy ubikacji. Łzy dosłownie spływały
po jej twarzy potokiem.
- Ash, kochanie. Co się stało? Coś z
Jacobem? – Hermiona wzięła chusteczki, które leżały obok i zaczęła delikatnie
wycierać jej twarz. – No już cicho, nie płacz!
- Nie. Jestem w ciąży. – wydusiła z
siebie po czym zapłakała jeszcze rzewniej.
- To wspaniale, że będziesz mieć
dziecko! – panna Granger pomyślała, że to może jednak są łzy szczęścia. – Czy
Jacob już wie?
- Wie... – Ashley wydmuchała nos. –
Rozstaliśmy się.
- Co?! Zostawił Cię z powodu dziecka?
Jak on mógł!?
- Nic nie rozumiesz. To nie jest jego
dziecko!
- O czym Ty mówisz? Czyje to jest
dziecko, jak nie jego?
- Moje. – Hermiona usłyszała głos zza
pleców. Bardzo dobrze znała ten głos. Przeszedł ją lodowaty dreszcz. Bardzo
powoli odwróciła się i spojrzała na mężczyznę stojącego w drzwiach łazienki.
- O mój Boże...
*wymieniłam
wszystkie dzieci naszej kochanej rodziny Weasley’ów. Zdaję sobie sprawę, że nie
wszyscy się jeszcze urodzili (wg poprawności dat), ale postanowiłam to ciut
przyśpieszyć.
-----------
Jak
pewnie zauważyliście zmieniłam szablon bloga.
Co
sądzicie o nowym rozdziale? Nie ukrywam, trochę się tutaj dzieje.
Ocenę,
jak zawsze, pozostawiam Wam!
Buziaki!
C.